x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
I jest to wizja wcale nie tak odległa od rzeczywistości. Czyje bowiem zdanie ma być dla recenzenta wyznacznikiem „ogółu”? Użytkowników na MAL‑u, którzy raz na ruski rok dają czemuś średnią poniżej 7.0? MAL niestety wiarygodnym źródłem nie jest, bo choć zebrało się tam prawie 30k głosów, to przecież na nieco ponad 7000 ocenionych serii pierwsze 6000 nie schodzi poniżej 6.0 (a dla tych co stwierdzą, że cyferki się i tak nie liczą – nikt o zdrowych zmysłach nie będzie przeglądał kilkuset stron forumowej dyskusji zdominowanej przez „ja mam rację, bo tak”). Tanuki cierpi zresztą na podobny problem, nieco tylko rozwiązany przez likwidację ocen anonimowych. Do wyznaczenia sensownej i w miarę wiarygodnej średniej potrzeba więcej niż nieco ponad 100 głosów, z czego wiele pochodzi od użytkowników dla których skala mieści się w przedziale od 8 do 10? Niestety, wystawianie ocen pośrednich czemukolwiek przychodzi ludziom ciężko (między innymi dlatego Youtube zamienił gwiazdki na „okejki”). Przy głosach na Filmwebie, idących w tysiące, daje to rzeczywiście jakiś sensowny obraz. Przy mniejszej próbie i tak przesuniętym rozkładzie jest już o wiele trudniej wysnuć wnioski bliskie prawdzie.
Dla tego anime oceny recenzentów są tylko dwie, co ciekawe obie skrajnie różne. Reszta, jeśli wierzyć notkom, anime nie oglądała. Co więc pozostaje? Opinie osób zasłyszane na forach internetowych, czatach, grupach dyskusyjnych, ale też głosy znajomych, którzy być może serię widzieli.
Owszem, można. O ile chodzi się na seanse do kina, gdzie rzeczywiście można zaobserwować reakcje publiczności, a tak czyni pan Raczek.
To już pytanie zupełnie innej natury, nad którym można się zastanowić. Piszesz, że Ci ta formuła nie odpowiada i irytuje. Niech i tak będzie, mi działa na nerwy wrzucanie do japońskiego zniekształconych angielskich słówek (niedawne Aldnoah.Zero i „purincesu” zamiast zwykłego „hime”). Skoro jednak jest to forma poprawna, nie widzę powodu, dla którego potrzebne są aż takie emocje i wycieczki osobiste.
Zapewne by się gromko zaśmiał, bo w tekście nikogo nie obrażał, żeby podkreślić wagę swojego zdania i trudno na niczym nie uzasadnioną internetową agresję reagować inaczej.
PS. Dobiła mnie kliknij: ukryte księżniczka strzelająca z granatnika – niemal zero odrzutu i to radosne „hehe”.
Re: somebody never learns...
Re: z oceną się zgadzam, ale recenzja raczej słaba
Czy by to uratowało anime nie wiem, bo problem wydaje się szerszy, ale pomysł jest niegłupi. Duch Banriego wydaje się czymś, co autorka wymyśliła sobie na starcie, ale miała pomysłu jak ten wątek rozwinąć. Zamiast urozmaicać fabułę czyni ją bardziej chaotyczną.
To jednak kwestia drugorzędna wobec niedojrzałego emocjonalnie zachowania bohaterów. To ponoć studenci, a już uczniowie gimnazjum nierzadko zachowują się bardziej logicznie. O tym jak wypadają na tle postaci z prawdziwie dobrych romansów jak na przykład Kimagure Orange Road szkoda wręcz wspominać, bo to kopsanie leżącego (protagonista Kimagure mając 15 lat wykazuje więcej taktu, rozsądku, wyczucia i pomyślunku niż cała obsada Golden Time razem wzięta, a taka Hikaru pokazuje Kouko jak powinna zachowywać się postać spontaniczna, zmienna io nieco męcząca dla „wybranka”).
Jak wspomniała autorka recenzji, gdyby chociaż pokuszono się o wytłumaczenie skąd u nich taka postawa, to może dało by się to jakoś znieść. Tymczasem brakuje wszystkiego – realnego powodu agresji Mitsuo, zmienności i zachcianek Kouko i tak dalej. Nawet Linda, która początkowo wydawała się jedyną ogarniętą osobą miota się bez jasnego planu.
Styl jest nieco leciwy, ale wciąż sprawdza się znakomicie. Może nieco odstraszać widzów nieprzyzwyczajonych do takiej narracji i oprawy, stąd popularności na miarę innych anime sportowych nie przewiduję (a szkoda).
Re: Sidonia
Sposób w jaki je wykorzystano to już inna sprawa, bo w SAO mechanika ma większe znaczenie fabularne.
Re: trochę językowego czepiania się
@2. Owszem, jest to forma przestarzała. Tak się jednak składa, że ja bardzo lubię stare formy i z nich rezygnować nie zamierzam.
@3. Tu akurat się zgodzę, chyba wkradł się błąd.
Z innej beczki, Space Dany ma kilka genialnych ambientowych kawałków w tle, aż szkoda, że nie towarzyszą one serii bardziej poważnej, takiej mrocznej space operze, której jakoś nie mogę się w anime doczekać (najbliższy, choć i tak daleki był Geneshaft).
Re: Ocena stanowczo za niska
PS. KyoAni jako strażnicy kultury i tradycji. Now I've seen everything…
Najlepsze w tej alternatywnej recenzji jest jednak to, że napisana została przez dotychczasową czytelniczkę, która poczuła przypływ motywacji i całkiem nieźle jej to wyszło jak na pierwszą próbę. Gratuluję, oby stanowiło to dobry przykład dla niezdecydowanych.
Re: I tak, pod koniec 7 odcinka, a zwłaszcza w 8...
O, dokładnie to! Na moje to zabieg tymczasowy, ale nawet jeśli nie, to i tak powinno się pozwolić mu rozwinąć, bo to anime jest robione w sposób bardzo przemyślany i nie wydaje mi się, żeby nagła zmiana miała być tylko widzimisię reżysera.
Z chęcią zobaczyłbym coś takiego w wersji słowiańskiej, zbierającego bajki, baśnie i opowieści z naszego rejonu geograficznego, ale pod jednym warunkiem. Furusato Saisei pokazuje zachodnim twórcom, że animacja robiona przede wszystkim z myślą o najmłodszych może mieć uproszczoną, ale jednocześnie niesamowicie gustowną i zróżnicowana oprawę. Tymczasem spoglądając na zachodnie tytuły skierowane do podobnej grupy wiekowej mam nieodparte wrażenie, że akceptowalne są jakiekolwiek bazgroły i tandeta, byle tylko szybciej i taniej, bo dzieci i tak nie poczują różnicy…
Re: To jest dobre!