x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Kawaleria powietrzna i inne techniki walki
Dodałbym to tego olbrzymie ilości wody niezbędne do wypełnienia takiej fosy. Przypominam, że mury otaczają nie tylko miasta, ale dziesiątki kilometrów kwadratowych pól, lasów etc. To praktycznie równa się zapełnieniu gigantycznego sztucznego akwenu.
Weźmy pod uwagę jak niewielkie terytorium zajmują ludzie. Zapasy siarki są najpewniej mocno ograniczone, podobnie jak wielu innych surowców niezbędnych do rozwoju innych technologii.
Re: Kawaleria powietrzna i inne techniki walki
Pewne zapytanie, takie jak o miny i granaty rozumiem, bo to proste rozwiązania, które dają olbrzymią przewagę na polu walki. Pozostaje pytanie, czy jest to kluczowa sprawa dla przyjemności z oglądania anime. Jak dla mnie nie, to nie filmy dokumentalne.
Re: Mimo wszystko... warto
Takie me rozgoryczenie,
Bo choć SHAFT‑a wielce cenię,
To nieznośna ich maniera
Coraz bardziej mi doskwiera
Re: Mimo wszystko... warto
Nie odbieram Tamako Market prawa do bycia lekką, prostą serią ale już brak rozwinięcia czegokolwiek na przestrzeni serii był dla mnie niemiłosiernie męczący. Główny wątek niczego nie wnosił, jakichkolwiek pobocznych zabrakło. Gdyby Dera został wysłany przez szalonego naukowca w poszukiwaniu najsmaczniejszych na świecie kartofli, to miałoby to równie błahe znaczenie.
Bohaterowie są według mnie stłamszeni, bo nie robią nic, co mogłoby podkreślać ich osobowości. Naturalność to nie tylko wpasowywanie się do roli, to również umiejętność przekonania odbiorcy, że choć odrobinę obchodzi go los bohaterów, i dla mnie tego niestety zabrakło. Niech chodzą popływać, szykują się na Walentynki, robią inne trywialne czynności dnia codziennego, jakich w innych anime również nie brakuje, ale dlaczego tak anemicznie i bez polotu. Jak powiedział Hitchcock, film to życie, z którego wymazano plamy nudy. Niestety, tu została głownie nuda. A można było choćby wysłać Tamako i spółkę w tropiki, rozwinąć niezły w gruncie rzeczy pomysł sąsiedzkiej konkurencji, że o wątku romantycznym który ledwo muśnięto nie wspomnę. Zamiast tego zostało tylko różowe ptaszysko ze swoimi sucharami stulecia. Trochę mało.
Cały scenariusz to po prostu jedno wielkie tło do serwowania przesłodzonej atmosfery, będącej celem samym w sobie. Tu chodzi wyłącznie o żerowanie na wyrobionej przez studio (i w mniejszym stopniu konkurencję) modzie na proste opowiastki i gdyby nie jakoś wykonania, odbiór byłby o wiele chłodniejszy. K‑on! zdarzył się raz. Tamten fenomen polegał głownie na harmonii wszystkich elementów i fakcie, że po raz pierwszy uderzyli taki ton i było to coś dla widzów interesującego. W Tamako Market nie ma chemii między postaciami, bohaterowie są zbyt zachowawczy, stłamszeni wymogami swoich ról nie potrafią się w nich poprawnie odnaleźć.
Szybki test porównawczy dla każdego – jakie godne odnotowania cechy mieli Tamako, Kanna, Midori, Mochizu? A teraz dla porównania K‑on! i np. Yui, Mio, Ritsu, Tsumugi, albo z dorobku innego studia – Yuru yuri z Akari, yui, Kyouko i Chinatsu. Bohaterowie Tamako Market niemal zupełnie nie nie zapadają w pamięć, za wyjątkiem Dery, który jednak jak słusznie wspomniała recenzentka, wiele osób irytuje zamiast bawić.
KyoAni wypuściło zakalec i znowu mam wrażenie, że testuje do jakiego stopnia mogą się posunąć, zanim widownia nie zaprotestuje zdecydowanym głosem. Jeśli ma to zaowocować lepszymi seriami w przyszłości, to takie nieudane eksperymenty mogą się trafiać, byle nie za często.
Re: Dla jakiego rodzaju fetyszystów to jest robione...
Re: Nie i jeszcze raz nie
Re: Komedia? Parodia?
„Bo takie historyjki zawsze kończą sie tak samo, zwłaszcza w wypadku japończyków, którzy (dosłownie) nie potrafia odbiec od schematów i nie spieprzyć wszystkiego pod koniec.”
„Czy wielki Szatan w ogóle powinien prowadzić wojnę? Powinien wygrać ja bez walki, a juz na pewno nie zostac pokonany.”
„Jest czarnym charakterem, a przecież prawie w kazdej bajce/filmie/ksiązce/anime/(...) jest pokazane jak dobro zwycięza nad złem: albo ten zły sie nawraca i staje sie dobry, albo ginie.”
„Motywy użyte w serii nawołują do chrzecijaństwa i jego postac reprezentuje Szatana (więc powinien być niemal tak silny jak bóg – tyle że byc „tym złym”).”
I mój absolutny faworyt:
„Jeszcze jedno… jeśli Japończycy posługują się motywami z naszej kultury i je przeinaczają to co – mamy je postrzegac nieprawidłowo? To własnie my oceniamy je prawidłowo. Jeśli chca ich używać, niech przedstawiaja je wiarygodnie lub niech zrezygnują z nawoływania do nich – tak trudno jest wymyśleć imiona dla armii demonów z innego swiata?”
Mam wymieniać dalej? To nie ocena, tylko widzimisię oparte na tym jak wyobrażasz sobie to anime robione pod Twój gust i „prawidłowe” interpretowanie motywów.
Wypowiedzieć się na szczęście może każdy, ale ważnym elementem jest też przyjęcie do wiadomości argumentów innych ludzi. Nie trzeba się z nimi zgadzać, ale na razie mamy ponad sto sto wpisów, z czego większość, to rzucanie grochem o ścianę.
Powtórzę z uporem maniaka to, co inni napisali wcześniej. Nikt nie zarzuca Ci tego, że masz własne zdanie, nikt drugiego dna w serii nie szuka. Kością niezgody jest fakt, że krytykujesz założenia serii za sam fakt ich istnienia oraz za to, że nie są zgodne z Twoją wizją. Ideą Hataraku Maou‑sama! jest stworzenie komedii z niewielką domieszką romansu i w klimacie fantasy, parodiującą część znanych schematów gatunku – między innymi poprzez umieszczenie wyniosłych, schematycznych postaci w rolach zupełnie dla nich nietypowych, przez co też ich osobowości nie zostały potraktowane dosłownie i stuprocentowo poważnie. Właśnie zaskakująca transformacja z władcy demonów w gościa od fastfoodów, bohaterki w telemarketerkę stanowi kluczowy element serialu. To się nie musi podobać, ale też nie oznacza, że koncepcja jest niespójna.
Zdziwiłabyś się, bo:
1) Fani m&a są wbrew pozorom bardziej zorientowani niż Ci się wydaje, ale to ich hobby nie praca ani metoda na poszerzanie horyzontów i samodoskonalenie. Oczywistym jest, że będą woleć rozrywkę i wynikającą z niej stylizację, niż dogłębny realizm. Kluczowe jest jak w danym anime zachowane są proporcje. Na przykład Hataraku Maou‑sama! = komedia = nie przesadzamy z realizmem (chyba, że robimy coś pokroju Rodzinki Yamadów).
2) W Japonii jest wbrew pozorom MASA zmoefikowanych panienek, drzew wiśni, kretyńskich teleturniejów, popkultury nachalnie wdzierającej się do każdej dziedziny życia, otaku (tak skrytych, jak i otwarcie się obnoszących z hobby). A to, czy pokazywać osiedla mieszkaniowe oszpecane przez systemy okablowania na słupach, nieremontowane kanały przeciwpowodziowe, blokowiska, zaniedbane domy, to zależy tylko i wyłącznie od celowości takiej decyzji. Przyczyną narzekania nie jest zwątpienie w prawdziwość przedstawionych kadrów, ale poddawanie w wątpliwość procesu decyzyjnego twórców – paradoksalnie dokładnie tego, co sama czynisz, tylko dotyczącego innego elementu składowego anime.
Re: Komedia? Parodia?
Wymiękam, autentycznie wymiękam. Niech autorzy Zetsuen no Tempest biją się w piersi, przepraszają za wykorzystanie motywów ze sztuk Szekspira, niech twórcy Jin‑Roh: The Wolf Brigade wiedzą, że są ignorantami nawiązując do bajki o Czerwnym Kapturku na swój sposób, niech ekipy od serii Fate sczezną, bo przecież król Artur był mężczyzną! Rozwińmy to poza anime i mangę! Johnn Sturges Siedmiu Wspaniałych powinien się wstydzić, przecież zżynał od Kurosawy i WCALE nie przystosował scenariusza do realiów Dzikiego Zachodu. A Tarantino to już w ogóle jakiś wariat i dyletant, przecież Kill Bill zupełnie nie pokazuje Japonii takiej, jaką jest! Zresztą, najlepiej niech każdy siedzi w motywach ze swojego kraju i nosa stamtąd nie wyściubia, bo jak będzie szukał inspiracji gdzie indziej to wszystko zepsuje i przeinaczy.
Odbierasz twórcom prawo do własnej interpretacji, jedyną słuszną rację przypisując wąskiej grupie o bardzo konserwatywnym i wąskim spojrzeniu na kulturę, nie wiadomo czemu określanej słowem „my” – większość dyskutantów, włącznie ze mną, w ogóle się z nią nie identyfikuje. Jak potem prowadzić konstruktywną dyskusję, jeśli nie chcesz nawet na moment dopuścić do głosu innych punktów widzenia? Nie da się.
Śmiem twierdzić, że raczej byliby miło zaskoczeni, że ktoś z zagranicy się ich kulturą zainteresował. Zdają sobie sprawę, że to jak reszta świata wyobraża sobie gejsze, sushi, samurajów i kodeks bushido etc. jest dalekie od prawdy, ale jakoś nikt z tego powodu sensacji nie robi. Na przykładzie Japończyków, których znam osobiście mogę stwierdzić tyle, że są wyjątkowo tolerancyjni wobec cudzoziemców i bez problemu wybaczają nawet kosmiczne nieporozumienia ewidentnie wynikające z kulturowych różnic. Przede wszystkim, nie oczekują, że obcokrajowiec w pełni zrozumie – jeśli mu się to uda, są mile zaskoczenie, jeśli nie zrozumie, to nic nadzwyczajnego, jego prawo.
Re: Komedia? Parodia?
To był sarkazm.
Re: Komedia? Parodia?
Nie zrozumieliśmy się – ogólnie w anime, nie w tym konkretnym przypadku, gdzie jest po prostu przedstawiona jedna z interpretacji.
Jak najbardziej, co nie znaczy że będziemy wówczas mieć choć krztynę racji. Twoja wizja jest wybitnie europejska, masz do tego prawo, ale jednocześnie jest całkowicie odmienna od tego, co twórcy anime (oraz autor oryginału) chcieli zrobić i zrobili. Sięgnęli po kilka motywów i wykorzystali znane imiona dla urozmaicenia nazewnictwa. Ich prawo. Uczynili z wielkiego wodza, który niemal podbił cały świat pracownika sieci fasfoodów – o to tu właśnie chodzi.
Co więcej, chcesz żeby Władca Demonów był bezwzględny, nikczemny, etc. tylko dlatego, że zgadza się to z Twoją wizją. Nawet nie próbujesz zastanowić się DLACZEGO zrobili to inaczej. To jak narzekać na lewostronny ruch uliczny tylko dlatego, że u nas obowiązuje inny i można swobodnie twierdzić, ze to głupota, bo przecież nie żyjemy w Anglii/Japonii/Australii.
Re: Komedia? Parodia?
Proponuje uważnie przejrzeć jak swobodnie Japończycy żonglują motywami z innych kręgów kulturowych, bo na razie interpretujesz to tylko i wyłącznie z punktu widzenia typowego Europejczyka.
Standardy etyczne Dalekiego Wschodu są całkowicie odmienne od naszych – wystarczy choćby spojrzeć jak postrzegane są samobójstwa/niepełnosprawność/więzy społeczne etc.
Re: Komedia? Parodia?
Rozumowanie w kategoriach podziału charakterów rodem z papierowych systemów RPG jak choćby D&D. To nie jest stereotypowy „chaotyczny zły”, czy inny archetyp, który można podsumować w trzech zdaniach.
Reżyser ten sam, podobnie jak reszta ekipy łącznie z obsadą. Pojęcia nie mam, co się po drodze porobiło, że powstała aż taka różnica. Wszak sam scenariusz nie jest zły.
@2. Tu się nie zgodzę, w późniejszych odcinkach System jednoznacznie stwierdza, kliknij: ukryte że potrzebuje pomocy Akane, że cały czas się rozwija, dąży do pełnej niezależności od czynników losowych i wpływów zewnętrznych. System widzi się raczej jako jedyną drogę rozwoju ludzkości, ale na etapie jaki oglądamy w anime jest świadom dotychczasowych ograniczeń. Skoro więc tak jest, to braki zaopatrzeniowe i tego typu nieodparzenia są efektem drobnej nieuwagi scenarzystów.
@3. W dalszym ciągu jest jednak idiotyczna ze względu na potencjalne zagrożenia chemiczne i biologiczne, na które nie sposób mieć wpływu, nawet przy absurdalnie zaawansowanej technologii rolniczej. Dywersyfikacja upraw jest elementem kluczowym nie tyle gospodarczo co biologicznie. A dopóki System nie zaoferuje ludziom fotosyntezy jako sposobu zdobywania pokarmu, nie przerobi wszystkich na cyborgi, albo nie zapewni innej metody uniezależniającej ludzi od dotychczasowych ograniczeń nasze fizjologii, ponosi olbrzymie ryzyko, niewspółmierne do potencjalnych korzyści kliknij: ukryte a przecież to właśnie chłodny bilans zysków i strat jest bodaj najistotniejszym kryterium decyzji podejmowanych przez Sybil. Skoro kliknij: ukryte zniszczenie JEDNEGO (czy raczej jedynego) rodzaju zboża może załamać całe rolnictwo i wymusić otwarcie na sąsiadów, to jest to formuła wadliwa już na starcie. Kwestie przemysłowe i energetyczne z kolei rządzą się swoimi prawami, więc nie włączałbym ich do dyskusji o jednorodności upraw.
@4. Nie kwestionuje samej konfrontacji, ale celowość nazywania rzeczy po imieniu już w pierwszym odcinku. „Taki los był im przeznaczony zanim się jeszcze spotkali!” i kilka równie tandetnie wkomponowanych w treść serialu tekstów skutecznie mnie irytowało. Konflikt pomiędzy Makishimą a Kougamim jest naturalny i logiczny – nie trzeba go w tak łopatologiczny sposób podkreślać przy udziale narratora. Widz bez problemu domyśli się sam.
Re: Aya Hirano
Re: huehuehue
Ludzie chcieli nietypowej historii miłosnej i ją dostali, a teraz narzekają, bo naturalizm, czy wręcz turpizm formy ich odrzuca. Najzabawniejsze jest to, że karty mangi przytaczane jako porównanie ukazują tytuł z rzeczywiście innym podejściem do tematu, ale mający rysunek wyjątkowo klasyczny. Twórcy anime mieli odwagę przeforsować własną wizję, odejść od wyidealizowanych rysów bohaterów, i jakby tego było mało, postawili na zabiegi formalne bardziej kojarzące się z horrorem niż romansem. I jak na razie konsekwentnie się tego trzymają, a anime zaskakuje świeżością, realizmem (pod wieloma względami) i wyjątkowym klimatem. Nie powinno to dziwić, w końcu reżyserem jest Hiroshi Nagahama, odpowiedzialny m.in. za Mushishi (!), a także Detroit Metal City .
Re: błąd
Re: CAUSE I FEEEEEEEEEEL
Do tego ośmieszające błędy wynikające z niedopatrzenia – na przykład bestia zmieniająca w 2 ujęciach swoją wielkość o jakieś 200‑300% i zakończenie, które nawet nie udawało, że ktokolwiek miał pomysł na sensowne podsumowanie.
Szkoda, bo pomysł na „rozwój cywilizacji w pigułce” z drobiazgami dla masowego odbiorcy i kilkoma niezłymi gagami (większość niestety marna) zapowiadał się intrygująco.
Re: Kawał dobrej roboty