x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: 1/10
Sugestia, że to mogłoby być celowe zagranie autorki jest naprawdę ciekawa i w sumie nie pomyślałam o tym. Babka ma łeb na karku, więc wcale, by mnie nie zdziwiło, gdyby miała takie intencje.
A co do podobnych sytuacji pomiędzy dziewczynami, to pamiętam jak mnie zdziwiła reakcja ludzi na Hibike Euphonium i czający się gdzieś tam w kuluarach potencjalny romans. (Drugiego sezonu jeszcze nie widziałam, mówię więc tylko o pierwszym.) Nikt tam nikogo nie obrzucał jajami za zauważenie, że między bohaterkami może być coś więcej. Hipokryzja jakaś ;D
Co do liczenia kasy, to niech liczą żwawo i robią drugi sezon zaraz, a nie. :D Chcę kolejną matrioszkową opowieść, którą będę mogła rozbierać na kawałki ;)
Re: 1/10
kliknij: ukryte Co do zaręczyn, to biorąc pod uwagę Phichita krzyczącego na całą salę: „moi przyjaciele sie pobierają” i zszokowane miny osób przy stole, to jak najbardziej otoczenie zwróciło uwagę na tę informację i wzięło ją na serio. Zwłaszcza, że Victor nie żartował, mówił poważnie z ledwo lekkim złośliwym ukłuciem, co by ich podburzyć dodatkowo odnośnie wygrania złota. Ja to widzę tak, że ich znajomi wiedzieli o ich relacji, ale kompletnie nie spodziewali się tego, że ostatecznie się zaręczą. Ba, mam wrażenie, że sam Yuuri się tego nie spodziewał. Dla mnie reakcja otoczenia jest prawidłowa – szok, bo znają się dość krótko, zdziwienie, bo Victor jest trenerem, a Yuuri zawodnikiem (choć właściwie ja bym się spodziewała oburzenia otoczenia spoza łyżwiarstwa, a nie samych zawodników‑przyjaciół). Jakiekolwiek gratulacje i dalsze rozmowy są zaś przerwane przez JJ‑a, którego reakcja też podkreśla realność tych zaręczyn.
kliknij: ukryte Czyli niesztampowa, pozostająca poza słowami wymiana obrączek pod kościołem, to scena stworzona wyłącznie z myślą o fujoshi i spływającym z nieba deszczu złotych monet, a nie dlatego, że autorka miała nadzieje, ze widzowie docenią nietypowe, a jednocześnie typowe ujęcie sprawy, zrozumieją symbolikę i ucieszą się że widzą wreszcie coś innego niż nudne „wyjdziesz za mnie”. AHA. Prawdę mówiąc nie wiem nawet co powiedzieć na taką interpretacje. ;) Samej sceny pod kościołem nie będę rozbierać na kawałki, bo już to zrobiłam w którymś komentarzu poniżej i jakkolwiek można by interpretować samą tę scenę, to już w połączeniu z dialogiem w kawiarni, daje nam pełen obraz, że tak, czy owak skończyło się to tym, że obaj uznają to za zaręczyny, nieistotne z jakimi intencjami pierścionki były na początku kupowane.
A jeszcze co do odbioru ich relacji przez ogół, to można by w takim razie odgrzebać reakcje na ich pocałunek (który jest piekielnie niezręczny pod względem możliwości fizycznych – w normalnych okolicznościach to ludzie by sobie zęby powybijali przy takim czymś- ale właściwie oczywisty, zwłaszcza po scenie z parkingu, ba, stanowi wręcz jej przedłużenie) – te zszokowane miny i zarumienione twarze mówią wszystko. Ludzie nie reagują tak na zwykłe przytulanie. I nie, ta scena nie kończy się żadnym gagiem. Albo dalej – reakcja zawodników w 11 odcinku na obrączki. Sara zastanawia się dlaczego obrączki i wręcz widać zapalającą się żaróweczkę nad jej głową, jej brat twierdzi, że to szczęściarze i że chciałby się z nią wymienić podobnymi (co biorąc pod uwagę jego uczucia do niej jest jasną analogią). Dalej reakcja Yurio z bodajże 10 odcinka, scena między nim, a Victorem, gdzie stwierdza, że obrączka, którą otrzymał od Yuuriego to śmierć. Bo ta miłość według Yurio trzyma (i będzie trzymać) Victora z dala od zawodów, sukcesów i treningów. Jest tam przecież jasno powiedziane, tuż pod warstwą dotyczącą łyżwiarstwa, że Yuuri nie zasługuje na uwagę jaką poświęca mu Victor, zaś Victor przegrał stawiając raz w życiu na coś innego (na życie osobiste) niż własna wygrana i zawody.
kliknij: ukryte Tak, szczególnie scena pomiędzy Victorem w hotelowym pokoju w odcinku 12, kończy się komediową puentą. ;) Wybacz ironię, ale poważnie? ;) Przecież są liczne sceny między nimi, gdzie wątek komediowy nie istnieje, albo występuję obok, nie wykluczając wcale powagi ich związku.
Najgorsze jest to, że gdyby w tej serii wymienić parę homoseksualną na heteroseksualną, to wszyscy by się zlecieli wznosząc okrzyki na cześć niesztampowego, pogłębionego przedstawienia relacji dwojga ludzi, których łączy wspólna pasja i która w dużej mierze na tę relację oddziałuję. A tutaj nie – mamy fanserwis dla nastolatek, by miały radochę. To jakieś kuriozum jest, bo w rezultacie nie można w żaden sposób przedstawić miłości męsko‑męskiej w serii, która ma łączyć zarówno wątki dramatyczne, jak i komediowe, by nie zostać od razu wbitym na pal za epatowanie fanserwisem. Jeżeli ludzie pod Shin Sekai Yori potrafili stwierdzić, że to fanserwis był, a w No.6 też nie mieliśmy związku, tylko wabik, to czarno to wszystko widzę.
no i właśnie dlatego ja pisze, że to impas. ;) I wydaje mi się, że nie ma większego sensu kontynuować tej dyskusji, bo mogłybyśmy się przerzucać komentarzami w nieskończoność, a i tak byśmy do niczego nie doszły ;) Dla mnie ta seria jest zbyt starannie zrobiona (pomijając okrutną momentami grafikę i skumulowane zakończenie), by podejrzewać autorkę o tylko i wyłącznie fanserwis i widzę w niej liczne sytuacje, które wskazują (czy raczej walą po oczach), że to coś znacznie więcej. I może na tym skończę. ;)
Re: 1/10
w sensie, że gdzie to znajdę i czy po angielsku? bo jestem analfabetą w kwestii Google, a tak naprawdę to nie chcę mi się szukać ;)
Re: 1/10
Ja myślę, że twócy gdzieś tam sobie teraz siedzą w swojej mrocznej pieczarze, wypełnionej po brzegi gadżetami z yuuri on ice i figurkami prawdziwych rosyjskich i japońskich łyżwiarzy i bardzo głośno, opętańczo wręcz, się z nas wszystkich śmieją. ;) Z perspektywy osób, które to stworzyły, styczność z tego rodzaju dyskusjami (bo pewnie takową mają), musi być jak wyprawa do cyrku i wesołego miasteczka jednocześnie. :D
Re: 1/10
Choć muszę przyznać, że ciężko mi zrozumieć widzów, którzy nie dostrzegają w tej serii wątku romantycznego. Rozumiałabym te zarzuty gdyby seria była po brzegi wypchana fanserwisem i nie było w niej ani jednej sceny, która wskazywałaby na to, że rzeczywiście jest w niej prawdziwy romans. Wtedy nawet bym się zgodziła i zirytowała, lub ubawiła – zależnie od swojego nastroju i jakości fanserwisu – że twórcy bawią się z widzem. Ale tutaj mamy od początku do końca konsekwentnie prowadzony wątek romansowy z posypką fanserwisową. Owszem fanserwis jest, na początku zresztą dość wyraźny. Tyle, że w pewnym momencie to co brane było za fanserwis, zmienia się w coś, co nie można czytać inaczej niż bliski, miłosny związek dwojga ludzi. Z pewną dozą fanserwisu w tle jasne, nie zgadzam się jednak zupełnie z tym, że w kwestii relacji Yuuriego i Victora przeważał komizm i gagi. Oczywiście, że seria zawiera wiele humoru, ale wiele sytuacji na linii Victor‑Yuuri wypada bardzo poważnie. Jest mnóstwo scen między nimi, które nie opierają się tylko na gagach, lub gagi stanowią jedynie drugi plan. Scena pod kościołem, rozmowy przed występami Yuuriego, między zawodami, scena z podziemnego parkingu, scena kończąca 11 odcinek, finałowa rozmowa między Yuurim, a Victorem z 12 odcinka, scena na lotnisku po powrocie Victora i tak dalej i tym podobne. Dla mnie to anime stanowi dobry przykład odpowiedniego wyważenia proporcji pomiędzy zabawą i komedią, a napięciem i dramatem, także w relacji Victuuri. Zdecydowanie nie jest to seria jedynie humorystyczna, wręcz przeciwnie biorąc pod uwagę chwiejną i niepewną naturę Yuuriego, ciężar zawodów i realizacji, a także nie tak prosty i łatwy związek między Victorem, a Yuurim, z których jeden, jak sam przyznał, prawdopodobnie nigdy nie miał czasu na życie (także uczuciowe) poza zawodami, a drugi stanowi podręcznikowy przykład kompleksów, niepewności i melancholijnych klimatów zamkniętych w jednym świnkopodobnym ciele. ;)
Poważnie nie wiem, co trzeba by zrobić, by bardziej podkreślić ich relacje. Przecież całkowicie jasne jest, że tak nie zachowują się przyjaciele, jakkolwiek byliby ze sobą blisko. Kto do diabła wsadza drugiej osobie pierścionek na palec pod kościołem znając całe zaplecze kulturowe tego gestu? Kto wykonuje „taniec”, który ma uwodzić drugą osobę, z wyraźnym wskazaniem na to do kogo jest kierowany, bez odpowiedniej intencji? Kto bezradnie pyta, czy ma kogoś pocałować na pocieszenie, gdy nie wie jak go zmobilizować do działania (vide scena na parkingu. Ale nie, chwila to pewnie też był jakiś gag -_-)? I tak dalej, można by wymieniać i wymieniać. Nie widzę potrzeby pocałunków i gorących wyznań (które i tak padają „chcę być z tobą” „zostań ze mną”, o pocałunek można by się kłócić, a mamy jeszcze i oświadczyny) chyba już tylko któryś z nich musiałby wywiesić z okna transparent z napisem „kocham cię”, by wszystko stało się oślepiająco i przejrzyście jasne. Nie trzeba nieustannie gorąco okazywać sobie uczuć i wyznawać miłości, by mówić, że widzimy przed sobą parę. Zresztą ich przywiązanie do siebie jest przecież oczywiste i wyrażające się nieustannie w mniej lub bardziej znaczących gestach. Ech, serio następnym razem jak zobaczę, że heteroseksualne postaci rzucają sobie gorące spojrzenia, albo wykazują przywiązanie do siebie, to też powiem, że to wyłącznie fanserwis (dla miłośników heteroseksualnych związków), czemu by nie. ;)
Jakiś czas temu oglądałam Shin Sekai Yori, a potem czytałam komentarze pod tą serią i jeden z nich należał do GLASS, która napisała:
i myślę, że w pewnym stopniu można to odnieść także do tej serii. Tyle, że tutaj związek między Yuurim, a Victorem sobie, a fanserwis sobie. Dla mnie nie ma tu znaczenia istnienie pewnej dozy fanserwisu, bo uważam go tylko za nic nieznaczącego, pojawiającego się od czasu do czasu (bo wcale nie nieustannie) drugorzędnego aktorzynę w stosunku do tego, co naprawdę za nim stoi i do prawdziwych znaczeń tych gestów.
I to jest naprawdę fantastyczna, że ich relacja została ukazana w taki niesztampowy, nieklasyczny sposób, kładąc nacisk na to co dzieje się pomiędzy oficjalnymi wyznaniami, dzięki czemu nawet scena oświadczyn jest ich własną, osobistą, indywidualną i oryginalną przysięgą. Nie ma tu nudnych, powtarzalnych motywów, stereotypowych zagrań znanych z klasycznych romansów, tylko naturalnie rozwijająca się relacja, której daleko do typowych, filmowych schematów i która jest o wiele głębsza. Poważny związek w którym obie osoby wzajemnie do siebie dojrzewają i powolutku się docierają. Dokładnie tak jak to się dzieje w prawdziwych związkach. Hetero, czy homo, wszystko jedno.
Szczerze, to myślę, że chyba nie zrozumiemy swoich punktów widzenia. Mnie zdumiewa to, że są ludzie, którzy nie widzą jak starannie i szczegółowo zaplanowano tę serię, by stworzyć z niej wielowarstwową, przemyślaną konstrukcje, a zamiast tego czytają to tak płasko, jako tylko i wyłącznie przyciągający dodatek dla fujoshi, które wymyśliły sobie fabułę której nie ma. Was zdumiewa to, że istnieją osoby, które widzą w tym poważny związek (przy czym oczywiście są jeszcze osoby, które twierdzą, że najwyraźniej skoro ktoś roztrząsa sprawę romansową, to ma głęboko gdzieś kwestię łyżwiarstwa. Taki płytki jest wiecie. Jakby naprawdę nie można było interesować się i doceniać obu tych wątków jednocześnie o_O)
Impas rzekłabym. ;)
Re: 1/10
Rozstrzał opinii na temat tej serii jest gigantyczny i w sumie trochę przerażający, więc nic mnie już nie zdziwi. Na przykład według niektórych osób nie ma seksu = nie ma romansu. Nie całowali się na ekranie = to nie romans, to fanserwis! Jakby się całowali to byłby gejowski romans i można by odetchnąć z ulgą i bezpiecznie wsadzić to w kategorie shounen ai, a jak nie ma pocałunków, to nie ma romansu. Zatem jak odpowiedź pozostaje, dla biednych, zagubionych, nie wiedzących co oglądają widzów? To oczywiste – to tylko fanserwis! Ufff, można znowu odetchnąć, skategoryzowaliśmy, wsadziliśmy w szufladkę, nic już nie wystaje i nie drażni nas swoją wielowarstwowością i oryginalnością. Bo związek dwóch osób, które nie muszą ekranowo potwierdzać swojej seksualności poprzez WYRAŹNE pocałunki, to nie romans, to fanserwis. Nie powiedzieli sobie „kocham Cię” = to nie romans, fanserwis! Co z tego, że padają inne równoznaczne brzmiące wyznania, a pomiędzy słowami jest całe morze znaczeń? Nic to, klapki na oczach. Mam taką smutną refleksję, że dzisiejsze czasy sprawiły, ze ludzie nie potrafią czytać pomiędzy wierszami i potrzebują koniecznie zaznaczyć w tabelce odpowiednią odpowiedź wzorem matury z polskiego. Inaczej spać po nocach nie mogą.
Re: 1/10
:D
Emsi, niczym mnie nie uraziłaś. Myślałam, że konstruktywnie dyskutujemy i zrozumiem Twój punkt widzenia, ale niestety nie. Zupełnie inaczej widzę postać Yuuriego i jego romans z Victorem (który w dużej mierze NIE JEST fanserwisem, ale to temat na inną dyskusję i nie mam nawet ochoty jej zaczynać). Co do sportu, to jak najbardziej zauważam tu rozwój jego postaci zarówno pod względem umiejętności jak i odporności na stres. To ogromna zmiana odnośnie tego, co było na początku.
W każdym razie nie widzę sensu w kontynuowaniu dyskusji, bo widzę, że zdarzają się takie trolle jak ten powyżej, które brak merytorycznych argumentów pokrywają tekstami atakującymi interlokutora (zarzucanie komuś urazy, by umniejszyć wartość jego argumentów czymś takim właśnie jest) a w tym nie będę brać udziału.
Sportowcy to nie są jakieś mityczne stwory odporne na ból i stres. Niektórzy się na to uodparniają, niektórzy nie, zależy od człowieka, nie można wszystkich jedną miarą oceniać. Zwłaszcza, że odnoszenie sukcesów, sprawia, że presja tylko dodatkowo rośnie i trzeba radzić sobie z jeszcze większym stresem. Przykłady znanych sportowców, którzy mieli podobne problemy jak Yuri można mnożyć, wystarczy wpisać hasło w Google.
Widzisz istnieje coś takiego jak a) depresja b) wrażliwość c) odczuwanie ogromnej presji przed zawodami, która niszczy najlepszą nawet technikę, czy umiejętności. Yuri jest z natury nieśmiały, wrażliwy i nerwowy z tendencjami depresyjnymi. Zawody to ogromny stres nawet dla osób bardzo pewnych siebie jak JJ, a co dopiero dla osoby znerwicowanej, podatnej na ataki paniki. Tu nie ma znaczenia, czy się uczestniczy w zawodach na światowym poziomie, czy nie, może się to przytrafić każdemu. Fakt, że się jest światowej klasy łyżwiarzem nie sprawia automatycznie, że nie jest się przy okazji zwykłym człowiekiem, którego w sytuacjach podbramkowych mogą zjeść stresy i nerwy. Mnie bardzo podoba się to, że pokazano zawodnika, który ma możliwości fizyczne, by być najlepszym, ale przez psychikę marnuje swój potencjał. Bo to jest cholernie ludzkie. I lata ćwiczeń, występowania na za zawodach i trenerskiej indoktrynacji i innych takich nie pomogą jeśli się nie wierzy w siebie i ma tendencje do nerwic. Trzeba to przerobić w głowie, albo mieć odpowiednią motywacje. Yuri dostaje ją w momencie pojawienia się Victora, bo zaczyna rozumieć, że nie odpowiada tylko za siebie, ale też za inną osobę. Ktoś w niego wierzy, więc Yuri chce udowodnić, że na tą wiarę zasługuje.
Victor nie pojawia się z niewyjaśnionych przyczyn, zostało ukazane dlaczego się pojawił. Zaś Yuri koniec końców ukazuje, że wcale nie musi być ratowany. Wystarczyło trochę wsparcia i to, że ktoś w niego uwierzył.
Tekstu o „strasznym fanserwisie” nawet nie chce mi się komentować.
Dziewczyna z misją i jej pacjenci.
To właściwie mogłoby „robić” za cały komentarz, bo nie sądzę, by ta seria zasługiwała na obszerniejszą recenzję, ani nawet na porządniejszy komentarz. Będzie więc krótko, by tylko dać znać tym, którzy zastanawiają się, czy warto poświęcić temu czas, że nie, absolutnie nie warto. Lojalnie uprzedzam, stoi toto może z level wyżej niż Brothers Conflict, czy Diabolik Lovers, co oznacza, że jest bardzo źle. Pierwsze dwa odcinki dają niejaką nadzieje, że seria okaże się przeciętnie dobra, ot na 6/10, ale dalsze pokazują, że niestety nie ma na co liczyć. Przeciętna tak, ale przeciętna… chałtura.
Niestety Kohana przez 3/4 czasu ekranowego gra rolę zagubionej kozy, która nie wie którędy na pastwisko, a przez pozostały czas udaje, że jest dzielna, co w jej wydaniu wypada tak żałośnie, że widz ma ochotę własnoręcznie ją wykończyć, by udowodnić jej, że nie, jednak nie jest. Do dzielności jej tak daleko jak Peterowi Pettigrew z Harry'ego Pottera.
Główną wadą tej serii jest druzgocząca wręcz przewidywalność. Schematy, ach schematy, tak wiele schematów. W kwestii fabuły, dialogów, bohaterów… Tych ostatnich muszą chyba wykrajać wszystkich z jednej formy. Jestem nawet w stanie uwierzyć, że gdzieś tam w świecie twórców anime istnieją takie foremki, z których wykraja się te same postaci po czym nieznacznie tylko zmienia się szczegóły, dla niepoznaki domalowując im inne włosy, lub ubrania. Od razu jakoś przyszedł mi do głowy Ciastek ;)
Kohana jest zdecydowanie postacią rozwijającą się w trakcie trwania serii. Rozwija się tylko w nieodpowiednim kierunku, z postaci w miarę strawnej staje się bowiem postacią coraz bardziej irytującą. Jej życiową misją jest zbieranie bishów niczym artefaktów w grze, a następnie naprawianie ich, podobnie jak odnawia się popsute zabawki. Cóż za irytujący zamysł, tak oczywisty i często powtarzany w różnych seriach. Najwidoczniej według przerażającej większości twórców anime, każdy mężczyzna jest zepsuty dopóki nie spotka właściwiej kobiety, która naprawi go i wskaże właściwą drogę, niczym jakaś pozaziemska przewodniczka duchowa. Poważnie, gdybym była mężczyzną, to bym się obraziła na takie postawienie sprawy.
Inną sprawą jest to, że brakuje jakiejkolwiek chemii między bohaterami. To puste lalki wypowiadające drętwe kwestie
i kierujące się powierzchownymi, nudnymi motywacjami. Większość rozmów brzmi jakby była czytana z kartki, a bohaterzy sami nawet nie wiedzieli co mówią, dlaczego to mówią i dlaczego właściwie w ogóle mówią. To nawet mogłoby być ciekawe, gdyby tak nagle wszyscy zbiorowo zamilkli, przynajmniej raz jeden przełamali by schemat i wybawili nas od słuchania bzdur jakie wypowiadają ich usta. Milczące Zgromadzenie Bishów, postuluję, by zrobić taką serię. Wracając do tematu, bo i tak się już niepotrzebnie rozpisałam, sam pomysł na to anime (czyli magiczna akademia sztuk pięknych) jest nawet w pewnym stopniu ciekawy, gdy odrzemy go ze szczegółów w jakie ubrało go to anime, realizacja jednak leży całkowicie. Dawno nie widziałam anime, które wykorzystywałoby tak wiele schematów, było tak nudne, jednowymiarowe, przewidywalne, płaskie. Kohana z jej wyglądem głupiej i pustej dzierlatki, o równie pustym umyśle i z interesującą zdolnością mówienia banałów na każdą okazje. Magiczni chłopcy reprezentujący wszystkie typy męskich bohaterów jakich można spotkać w tego typu seriach. Mało wciągająca, przewidywalna fabuła i słaby humor. Gwoździem do trumny jest szybkość rozwiązywania problemów przez Kohanę. Wystarczy jedno słowo i bish nagle odzyskuje chęć do życia. Doprawdy, gdyby w zwykłym życiu wystarczyło pstryknąć palcem, by naprawić świat…
Zmęczył mnie ten tytuł i podziwiam samą siebie, że dotrwałam, aż do odcinka siódmego. 2/10, choć cieżko nawet powiedzieć za co te dwa punkty.
Re: Trudne sprawy
Re: Trudne sprawy
Re: Po 10 epku :D
Tak, to trochę martwi. Bo przecież już nawet konkrety o samym charakterze relacji Victor‑Yuuri, są w pewnym sensie dużym spojlerem. No ale, mnie tam w sumie bardziej obchodzi, czy będzie drugi sezon, czy jedna seria i koniec ostateczny. ;) Mogliby zrobić jakiś spin‑off o gniewnym kocim dziecku haha. Właściwie, to jakoś nie mogę pozbyć wrażenia, że jeszcze jakiś Wielki Dramat się zdarzy, jakoś to wszystko się za dobrze układa, jak na moje angstowe potrzeby :D Chociaż to chyba jednak nie ten rodzaj historii. Wprawdzie dramat kończący sezon, mógłby otworzyć drzwi dla kolejnej serii, ale prawdę mówiąc jakoś mi się nie wydaje, by powstała. Niestety.
Re: Po 10 epku :D
kliknij: ukryte Co do tego dlaczego Victor nic nie wspomniał o ich poprzednim spotkaniu, to jest kilka wytłumaczeń. Nie chciał mu robić wstydu przypomnieniem pijackiej nocy, myślał, że Yuuri pamięta co zaszło i jest dla niego oczywiste dlaczego przyjechał, nie czuł, że wspominanie o tym jest szczególnie ważne…itd.
Poza tym to jest ciekawe, że dowiadujemy się tego dopiero w tym samym momencie w którym dowiaduje się sam Yuuri (bo w końcu nic z tej nocy nie pamiętał :D), wiec stawiamy się jakby na jego miejscu i patrzymy z jego perspektywy.
Twórcy ładnie wykorzystali sytuację robiąc nam niespodziankę i może owszem jest to trochę wyrachowane, ale nie można im odmówić starannego i drobiazgowego podejścia, bo między innymi na tym przykładzie widać jak wielką pracę wykonali, by wszystkie interpretacje i poszlaki stanowiły zgrabną całość.
Re: Po 10 epku :D
:D już sam fakt tworzenia tych rozprawek jest trochę zabawny (vide: moje „dzieło” powyżej), a jak się doda do tego jeszcze bazowanie na tekstach z ewidentnymi tłumaczeniowymi błędami, to już w ogóle rzecz staje się absurdalnie pocieszna ;) Ale, uważam, że lepiej rozkminiać niż biernie oglądać, a mnie zawsze analizowanie sprawia mega frajdę, więc nie ma, co sobie żałować. W końcu po to, to twórcy robią, by później widz siedział i tworzył elaboraty nad znaczeniem kwiatka na obrusie i miał z tego niezłą zabawę ;)
kliknij: ukryte Też mi się zdaję, że celowo tak przedstawili tę pierścionkową intrygę, by nie można było jasno stwierdzić jak było naprawdę. Już dawno porzuciłam myśl, że cokolwiek w tym anime dzieje się przypadkiem :D Dlatego ta wersja z tym, że Victor wcześniej kupił pierścionek, też moim zdaniem miałaby rację bytu. W ogóle ta kwestia o atletach znakomicie pasowała do tej sceny, ogólnie, nie tylko do tej interpretacji. No nic, zobaczymy w następnym odcinku, o ile pokuszą się o jakąś jasność w tej sprawie.
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Re: Po 10 epku :D
Bo z pewnością nie jest jednoznacznie.
Najbardziej interesujące w „Yuuri…” jest właśnie to, że wszystko jest ukryte w kuluarach, półcieniach, w podtekście, ale jednocześnie jest właściwie bardzo jawnie pokazane. To anime ma warstwy, tak jak ogry mają warstwy (wybaczcie mega suchar :D).
kliknij: ukryte I to nie jest taki podtekst z którego nic z tego nie wynika i widz się zastanawia: „jest, czy nie ma? twórcy sobie ze mnie jaja robią, czy nie robią? ech, to tylko dla podkręcenia oglądalności”, tylko taki, gdy relacja jest już na tyle pewna i ugruntowana, ze nie trzeba jej jawnie pokazywać przez pocałunki, czy wyznania miłosne, jest tylko delikatnie zaznaczona. Albo inaczej: tak jak pisała chi4ko, że to anime w pewnym sensie łamie ustalony porządek rzeczy, który zwykle obowiązuje przy ukazywaniu romansów. Nudny porządek powiedziałabym. Tutaj nikt sobie nie musi głośno i przewidywalnie deklarować miłości, bo wszystko jest jasne. A jednocześnie nie można tego anime wsadzić w bajkę pt. „to tylko fanserwis”, bo oczywistym jest, że to nie tylko to. Nie dość więc, że seria zmienia zasady jakimi zwykle żądzą się shounen‑aie, to jeszcze w zupełnie odmienny sposób pokazuje romans, ogólnie, hetero, czy homo, wszystko jedno. A fakt, że tyle osób chciało przypiąć temu łatkę „fanserwis i nic poza tym”, a teraz nie może, naprawdę mnie złośliwie cieszy. ;P Zatem to anime wywraca także do góry nogami pojęcie samego „fanserwisu” jako takiego.
Scena zaręczyn też jest warstwowa. Można ją czytać tak:
1. Yuuri daje Victorowi pierścionek jako podziękowanie, prezent urodzinowy, talizman i pamiątkę, Victor (który również kupił taki sam do pary) daje mu go z podobnymi intencjami.
2. Yuuri kupuje dwa pierścionki, bo oczywistym jest dla niego, że jeden trafi na jego palec, a drugi na Victora, że Victor się zgodzi i że to będą oficjalne zaręczyny, a podziękowania i obiecywanie „złota”, to tylko pierwsza warstwa, bo druga (zaręczyny( jest dla nich obojga jasna. W tej opcji to on wychodzi z propozycją zaręczyn.
3. Yuuri kupuje pierścionek z zamiarem podziękowania, zaś Victor po chwili kupuje identyczny jako propozycje oświadczyn. Zatem to Victor praktycznie się oświadcza, bo Yuuri nie śmiał o tym marzyć i nie oczekiwał, że Victor mógłby się zgodzić, gdyby mu to zaproponował. Tutaj można się też zastanowić, co myślał Victor, gdy zdecydował się kupić pierścionek, jak zinterpretował fakt, że Yuuri go kupuje. Czy myślał, że robi to z zamiarem oświadczyn, czy z powodu prezentu.
4. Yuuri kupuje pierścionek, jako prezent itd., Victor robi podobnie i dopiero, gdy Phichit wyskakuje ze swoją dedukcją, dla nich obojga staje się jasne, że tak naprawdę chcieliby, by były to zaręczyny. Lub tylko dla Y., bo Victor wiedział to od początku i z taką intencją dawał pierścionek, tylko Yuuri nie ogarnął.
5. Yurri kupuje obrączkę, która ma oznaczać zaręczyny, ale nie spodziewa się, że Victor zrobi dla niego to samo. Stąd zaskoczenie na jego twarzy. Po prostu zdziwiła go eee… siła miłości Victora (aż parsknęłam śmiechem jak to napisałam :D), bo nie sądził, że ten może się zrewanżować, a ten rewanż oznacza jakąś równość w ich uczuciach. (Swoją drogą zawsze uważałam, że pierścionek zaręczynowy powinien być obustronnie wręczany. Niby dlaczego tylko baba/jedna strona ma go nosić? :D)
6.No i jest jeszcze interpretacja Nanami, że Victor sądził, że Yuuri kupuje pierścionek dla siebie, dlatego sam kupił sobie taki sam do pary, na pamiątkę.
Niezły galimatias. Czuję, że nadal coś pominęłam. :D Zmęczyłam się. ;)
W każdym razie, chciałam tylko zauważyć, że twórcy wykonali naprawdę niesamowitą robotę tkając taką złożoną sieć niedopowiedzeń i oczywistości, a jednocześnie unikając: a) klasycznych zagrań znanych z serii shounen‑aiowych b) oczywistego i jawnego poprowadzenia romansu (ogólnie, bez podziału na orientacje) c)wsadzenia serii to przegródki z napisem „fanserwis i podteksty, z których nic nie wynika”.
I to jest obok znakomitego przedstawienia sportu jakim jest łyżwiarstwo figurowe (bo dla mnie, to przede wszystkim seria sportowa), chyba największa zaleta tego anime.
Re: Po 10 epku :D
A kojarzysz może dokładniej, gdzie to czytałaś? Bo chętnie, bym na to zerknęła :)