Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

vaka

  • Avatar
    vaka 7.01.2017 02:52
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Niestety mam podobne odczucia. Niby śmiesznie, ale jednak odrobinę przykre to jest. Odezwałam się w tej kwestii (tam poniżej) właśnie dlatego, że mnie śmieszą, a jednocześnie trochę smucą jak cholera te, co niektóre bardziej agresywne komentarze, w których robi się ze mnie (nie personalnie, ale ogólnie ze wszystkich osób, które piszą o romansie) kogoś, kto ma niczym niepotwierdzony zaciesz z gejowskich związków, nadinterpretuje fakty i w ogóle, to chyba jakaś niedojrzałość musi być, że się widzi więcej niż jedną warstwę w serii, która uwaga, właśnie taka wielowarstwowa miała być. Takież to naiwne i dałam się nabrać. Jaaasne. -_- Ja tam jestem zadowolona, gdy dostrzegam dodatkową możliwość interpretacji danej relacji i skoro twórcy w różnych seriach zostawiają taką furtkę, to dlaczego nie mogłaby ona niekiedy mieć jakiejś faktycznej racji bytu? Dlaczego samo dostrzeganie, że taka furtka istnieje, jest od razu jest odbierane jako czysty wymysł? Według mnie, to świadczy raczej o tym, że ma się otwarty umysł i nie ogranicza się do sztywnego myślenia, że bohater może być tylko i wyłącznie heteroseksualny, a wszelkie sceny świadczące o potencjalnym gejostwie, to tylko fanserwis.
    Sugestia, że to mogłoby być celowe zagranie autorki jest naprawdę ciekawa i w sumie nie pomyślałam o tym. Babka ma łeb na karku, więc wcale, by mnie nie zdziwiło, gdyby miała takie intencje.
    A co do podobnych sytuacji pomiędzy dziewczynami, to pamiętam jak mnie zdziwiła reakcja ludzi na Hibike Euphonium i czający się gdzieś tam w kuluarach potencjalny romans. (Drugiego sezonu jeszcze nie widziałam, mówię więc tylko o pierwszym.) Nikt tam nikogo nie obrzucał jajami za zauważenie, że między bohaterkami może być coś więcej. Hipokryzja jakaś ;D

    Co do liczenia kasy, to niech liczą żwawo i robią drugi sezon zaraz, a nie. :D Chcę kolejną matrioszkową opowieść, którą będę mogła rozbierać na kawałki ;)
  • Avatar
    vaka 7.01.2017 01:58
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Dzięki, dzięki. :)
  • Avatar
    vaka 7.01.2017 01:58
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Mam wrażenie, że właśnie taką głębszą relację dostajesz, kiedy spojrzysz pod, czy raczej w bok, omijając humor sytuacyjny towarzyszący niektórym scenom. Myślę, że nasze podejście różni się głównie tym, że ja uważam, że komizm, czy nawet fanserwis występuję w tej serii właściwie obok romansu, w żaden sposób go nie wykluczając, a Ty, że przykrył wszystko i nic poza nim nie ma. A tak w ogóle to odchodząc już od wszystkich innych kwestii to nie sądzę, by autorka zadawała sobie tyle trudu by pokazać pogłębianie się relacji między nimi, gdyby chodziło jej tylko o spreparowanie fanserwisu. Mogła spokojnie rozegrać to inaczej, jeśli chciała zrobić z tego wyłącznie wabik. I nie wiem, może ludzie już są tak przyzwyczajeni do tego by męsko­‑męskie relacje w zwykłym, nie oznaczonym konkretnym tagiem anime czytać jako fanserwis, że nie widzą, gdy relacja poza te ramki wykracza. A może to fakt, że miłość jest tu nierozerwalnie (i jak umiejętnie!) związana z łyżwiarstwem sprawia jakąś trudność interpretacyjną? Nie mam pojęcia.
     kliknij: ukryte 
    Piszesz o oświadczynach, ale widzę, że to tylko wymiana talizmanów, celowo poprowadzona w takim a nie innym miejscu, by podgrzać atmosferę.

     kliknij: ukryte 
    Ale jednocześnie każda z tych scen kończy się komediową puentą – dosłownie każda.

     kliknij: ukryte Wybacz ironię, ale poważnie? ;) Przecież są liczne sceny między nimi, gdzie wątek komediowy nie istnieje, albo występuję obok, nie wykluczając wcale powagi ich związku.
    Najgorsze jest to, że gdyby w tej serii wymienić parę homoseksualną na heteroseksualną, to wszyscy by się zlecieli wznosząc okrzyki na cześć niesztampowego, pogłębionego przedstawienia relacji dwojga ludzi, których łączy wspólna pasja i która w dużej mierze na tę relację oddziałuję. A tutaj nie – mamy fanserwis dla nastolatek, by miały radochę. To jakieś kuriozum jest, bo w rezultacie nie można w żaden sposób przedstawić miłości męsko­‑męskiej w serii, która ma łączyć zarówno wątki dramatyczne, jak i komediowe, by nie zostać od razu wbitym na pal za epatowanie fanserwisem. Jeżeli ludzie pod Shin Sekai Yori potrafili stwierdzić, że to fanserwis był, a w No.6 też nie mieliśmy związku, tylko wabik, to czarno to wszystko widzę.
    Ech… nie bardzo mi się chcę powtarzać to, co już raz napisałam,

    no i właśnie dlatego ja pisze, że to impas. ;) I wydaje mi się, że nie ma większego sensu kontynuować tej dyskusji, bo mogłybyśmy się przerzucać komentarzami w nieskończoność, a i tak byśmy do niczego nie doszły ;) Dla mnie ta seria jest zbyt starannie zrobiona (pomijając okrutną momentami grafikę i skumulowane zakończenie), by podejrzewać autorkę o tylko i wyłącznie fanserwis i widzę w niej liczne sytuacje, które wskazują (czy raczej walą po oczach), że to coś znacznie więcej. I może na tym skończę. ;)
  • Avatar
    vaka 6.01.2017 03:48
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Swoją drogą możecie nazwać mnie notorycznym nawalaczem w kwestii ukrywania spojlerów :(. Ale mam nadzieje, że nikt nie jest tak bezsensowny, by grzebać w długaśnych komentarzach do jeszcze nieobejrzanej serii.
  • Avatar
    vaka 6.01.2017 03:31
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    cytat mi zjadło ;/
  • Avatar
    vaka 6.01.2017 03:25
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    (o tym życiu i rozdzieleniu sama autorka powiedziała w nowym wywiadzie)

    w sensie, że gdzie to znajdę i czy po angielsku? bo jestem analfabetą w kwestii Google, a tak naprawdę to nie chcę mi się szukać ;)
  • Avatar
    vaka 6.01.2017 03:21
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    :)
    tamakara napisał(a):
    ze wszystkim można się kłócić, bo ktoś zdecydował się nie tagować anime w określony sposób. i dochodzimy do tak kuriozalnej sytuacji, że coś, co powinno pomagać, ostatecznie zaciemnia obraz.

    Ja myślę, że twócy gdzieś tam sobie teraz siedzą w swojej mrocznej pieczarze, wypełnionej po brzegi gadżetami z yuuri on ice i figurkami prawdziwych rosyjskich i japońskich łyżwiarzy i bardzo głośno, opętańczo wręcz, się z nas wszystkich śmieją. ;) Z perspektywy osób, które to stworzyły, styczność z tego rodzaju dyskusjami (bo pewnie takową mają), musi być jak wyprawa do cyrku i wesołego miasteczka jednocześnie. :D
  • Avatar
    vaka 6.01.2017 02:58
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Ja tam się nie doszukuję romansu, bo nie trzeba się go nawet specjalnie doszukiwać, skoro jest podany na srebrnej tacy. ;) A poważnie, bez zgryźliwości, to mnie się naprawdę podoba to, że tyle osób tak odmiennie, na różne sposoby odbiera tę serię, czy poszczególne sceny, a autorka wsadziła przysłowiowy kij w mrowisko (fajna babka z niej musi być :D).
    Choć muszę przyznać, że ciężko mi zrozumieć widzów, którzy nie dostrzegają w tej serii wątku romantycznego. Rozumiałabym te zarzuty gdyby seria była po brzegi wypchana fanserwisem i nie było w niej ani jednej sceny, która wskazywałaby na to, że rzeczywiście jest w niej prawdziwy romans. Wtedy nawet bym się zgodziła i zirytowała, lub ubawiła – zależnie od swojego nastroju i jakości fanserwisu – że twórcy bawią się z widzem. Ale tutaj mamy od początku do końca konsekwentnie prowadzony wątek romansowy z posypką fanserwisową. Owszem fanserwis jest, na początku zresztą dość wyraźny. Tyle, że w pewnym momencie to co brane było za fanserwis, zmienia się w coś, co nie można czytać inaczej niż bliski, miłosny związek dwojga ludzi. Z pewną dozą fanserwisu w tle jasne, nie zgadzam się jednak zupełnie z tym, że w kwestii relacji Yuuriego i Victora przeważał komizm i gagi. Oczywiście, że seria zawiera wiele humoru, ale wiele sytuacji na linii Victor­‑Yuuri wypada bardzo poważnie. Jest mnóstwo scen między nimi, które nie opierają się tylko na gagach, lub gagi stanowią jedynie drugi plan. Scena pod kościołem, rozmowy przed występami Yuuriego, między zawodami, scena z podziemnego parkingu, scena kończąca 11 odcinek, finałowa rozmowa między Yuurim, a Victorem z 12 odcinka, scena na lotnisku po powrocie Victora i tak dalej i tym podobne. Dla mnie to anime stanowi dobry przykład odpowiedniego wyważenia proporcji pomiędzy zabawą i komedią, a napięciem i dramatem, także w relacji Victuuri. Zdecydowanie nie jest to seria jedynie humorystyczna, wręcz przeciwnie biorąc pod uwagę chwiejną i niepewną naturę Yuuriego, ciężar zawodów i realizacji, a także nie tak prosty i łatwy związek między Victorem, a Yuurim, z których jeden, jak sam przyznał, prawdopodobnie nigdy nie miał czasu na życie (także uczuciowe) poza zawodami, a drugi stanowi podręcznikowy przykład kompleksów, niepewności i melancholijnych klimatów zamkniętych w jednym świnkopodobnym ciele. ;)
    Poważnie nie wiem, co trzeba by zrobić, by bardziej podkreślić ich relacje. Przecież całkowicie jasne jest, że tak nie zachowują się przyjaciele, jakkolwiek byliby ze sobą blisko. Kto do diabła wsadza drugiej osobie pierścionek na palec pod kościołem znając całe zaplecze kulturowe tego gestu? Kto wykonuje „taniec”, który ma uwodzić drugą osobę, z wyraźnym wskazaniem na to do kogo jest kierowany, bez odpowiedniej intencji? Kto bezradnie pyta, czy ma kogoś pocałować na pocieszenie, gdy nie wie jak go zmobilizować do działania (vide scena na parkingu. Ale nie, chwila to pewnie też był jakiś gag -_-)? I tak dalej, można by wymieniać i wymieniać. Nie widzę potrzeby pocałunków i gorących wyznań (które i tak padają „chcę być z tobą” „zostań ze mną”, o pocałunek można by się kłócić, a mamy jeszcze i oświadczyny) chyba już tylko któryś z nich musiałby wywiesić z okna transparent z napisem „kocham cię”, by wszystko stało się oślepiająco i przejrzyście jasne. Nie trzeba nieustannie gorąco okazywać sobie uczuć i wyznawać miłości, by mówić, że widzimy przed sobą parę. Zresztą ich przywiązanie do siebie jest przecież oczywiste i wyrażające się nieustannie w mniej lub bardziej znaczących gestach. Ech, serio następnym razem jak zobaczę, że heteroseksualne postaci rzucają sobie gorące spojrzenia, albo wykazują przywiązanie do siebie, to też powiem, że to wyłącznie fanserwis (dla miłośników heteroseksualnych związków), czemu by nie. ;)
    Jakiś czas temu oglądałam Shin Sekai Yori, a potem czytałam komentarze pod tą serią i jeden z nich należał do GLASS, która napisała:
    GLASS napisał(a):
    Zawsze mnie to irytowało, że jak tylko pojawia się wątek homoseksualny, to od razu wrzuca się go do worka „fanserwis/by fani yaoi i yuri mieli podniete” – nie zawsze tak jest ludzie, czasami to po prostu wątek romantyczny, jak każdy inny…

    i myślę, że w pewnym stopniu można to odnieść także do tej serii. Tyle, że tutaj związek między Yuurim, a Victorem sobie, a fanserwis sobie. Dla mnie nie ma tu znaczenia istnienie pewnej dozy fanserwisu, bo uważam go tylko za nic nieznaczącego, pojawiającego się od czasu do czasu (bo wcale nie nieustannie) drugorzędnego aktorzynę w stosunku do tego, co naprawdę za nim stoi i do prawdziwych znaczeń tych gestów.
    I to jest naprawdę fantastyczna, że ich relacja została ukazana w taki niesztampowy, nieklasyczny sposób, kładąc nacisk na to co dzieje się pomiędzy oficjalnymi wyznaniami, dzięki czemu nawet scena oświadczyn jest ich własną, osobistą, indywidualną i oryginalną przysięgą. Nie ma tu nudnych, powtarzalnych motywów, stereotypowych zagrań znanych z klasycznych romansów, tylko naturalnie rozwijająca się relacja, której daleko do typowych, filmowych schematów i która jest o wiele głębsza. Poważny związek w którym obie osoby wzajemnie do siebie dojrzewają i powolutku się docierają. Dokładnie tak jak to się dzieje w prawdziwych związkach. Hetero, czy homo, wszystko jedno.
    Szczerze, to myślę, że chyba nie zrozumiemy swoich punktów widzenia. Mnie zdumiewa to, że są ludzie, którzy nie widzą jak starannie i szczegółowo zaplanowano tę serię, by stworzyć z niej wielowarstwową, przemyślaną konstrukcje, a zamiast tego czytają to tak płasko, jako tylko i wyłącznie przyciągający dodatek dla fujoshi, które wymyśliły sobie fabułę której nie ma. Was zdumiewa to, że istnieją osoby, które widzą w tym poważny związek (przy czym oczywiście są jeszcze osoby, które twierdzą, że najwyraźniej skoro ktoś roztrząsa sprawę romansową, to ma głęboko gdzieś kwestię łyżwiarstwa. Taki płytki jest wiecie. Jakby naprawdę nie można było interesować się i doceniać obu tych wątków jednocześnie o_O)
    Impas rzekłabym. ;)
  • Avatar
    vaka 4.01.2017 16:14
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Chi4ko, ja mam niekiedy taką myśl, gdy czytam niektóre komentarze do tej serii, że oglądałam zupełnie inne anime niż część widzów. :D Także może Mirollz oglądał takie w którym seks był, któż wie? Może to jakaś hentaiowa wersja Yuuri on Ice była? ;)
    Rozstrzał opinii na temat tej serii jest gigantyczny i w sumie trochę przerażający, więc nic mnie już nie zdziwi. Na przykład według niektórych osób nie ma seksu = nie ma romansu. Nie całowali się na ekranie = to nie romans, to fanserwis! Jakby się całowali to byłby gejowski romans i można by odetchnąć z ulgą i bezpiecznie wsadzić to w kategorie shounen ai, a jak nie ma pocałunków, to nie ma romansu. Zatem jak odpowiedź pozostaje, dla biednych, zagubionych, nie wiedzących co oglądają widzów? To oczywiste – to tylko fanserwis! Ufff, można znowu odetchnąć, skategoryzowaliśmy, wsadziliśmy w szufladkę, nic już nie wystaje i nie drażni nas swoją wielowarstwowością i oryginalnością. Bo związek dwóch osób, które nie muszą ekranowo potwierdzać swojej seksualności poprzez WYRAŹNE pocałunki, to nie romans, to fanserwis. Nie powiedzieli sobie „kocham Cię” = to nie romans, fanserwis! Co z tego, że padają inne równoznaczne brzmiące wyznania, a pomiędzy słowami jest całe morze znaczeń? Nic to, klapki na oczach. Mam taką smutną refleksję, że dzisiejsze czasy sprawiły, ze ludzie nie potrafią czytać pomiędzy wierszami i potrzebują koniecznie zaznaczyć w tabelce odpowiednią odpowiedź wzorem matury z polskiego. Inaczej spać po nocach nie mogą.
  • Avatar
    vaka 4.01.2017 15:47
    Re: 1/10
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Czyli yaoi to dla Ciebie najważniejszy punkt odniesienia w kwestii oceniania danego tytułu? Jest yaoi 1, nie ma yaoi 10. Konstruktywna ocena!
    :D
  • Avatar
    vaka 4.01.2017 15:37
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Hahaha :D Aha, to o mnie tak? Nieźle, że wypowiadasz się o kimś, kogo kompletnie nie znasz. Fajnie to tak wpisywać wszystkich, którzy mają odmienne zdanie, do jednej tabelki, nie? I właśnie – odmienne zdanie. Musisz wiedzieć, że to, że ktoś się z Tobą nie zgadza, nie oznacza automatycznie, że chce Ci zrobić na złość. Najwyraźniej to Ty czujesz się urażony faktem, że ktoś miał śmiałość mieć inne zdanie niż Ty. :D
    Emsi, niczym mnie nie uraziłaś. Myślałam, że konstruktywnie dyskutujemy i zrozumiem Twój punkt widzenia, ale niestety nie. Zupełnie inaczej widzę postać Yuuriego i jego romans z Victorem (który w dużej mierze NIE JEST fanserwisem, ale to temat na inną dyskusję i nie mam nawet ochoty jej zaczynać). Co do sportu, to jak najbardziej zauważam tu rozwój jego postaci zarówno pod względem umiejętności jak i odporności na stres. To ogromna zmiana odnośnie tego, co było na początku.
    W każdym razie nie widzę sensu w kontynuowaniu dyskusji, bo widzę, że zdarzają się takie trolle jak ten powyżej, które brak merytorycznych argumentów pokrywają tekstami atakującymi interlokutora (zarzucanie komuś urazy, by umniejszyć wartość jego argumentów czymś takim właśnie jest) a w tym nie będę brać udziału.
  • Avatar
    vaka 2.01.2017 20:25
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Ależ oczywiście, że zawody to ogromny stres i każdy kto bierze w nich udział (czy to zawody szkolne, czy rangi międzynarodowej) spotyka się z nim, ale totalny brak wiary we własne możliwości biorąc udział w Grand Prix? to jak on się tam dostał? został wybrańcem niczym Rocky Balboa? Branie udziału w takich zawodach to lata ciężkiej pracy, niezłomności ducha i dalszej ciężkiej pracy.

    Sportowcy to nie są jakieś mityczne stwory odporne na ból i stres. Niektórzy się na to uodparniają, niektórzy nie, zależy od człowieka, nie można wszystkich jedną miarą oceniać. Zwłaszcza, że odnoszenie sukcesów, sprawia, że presja tylko dodatkowo rośnie i trzeba radzić sobie z jeszcze większym stresem. Przykłady znanych sportowców, którzy mieli podobne problemy jak Yuri można mnożyć, wystarczy wpisać hasło w Google.
  • Avatar
    vaka 2.01.2017 15:01
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    No i właśnie, pojawia się słowo klucz – „sportowe” – bo na takie anime się nastawiałam. I co dostaję? Płaczącą mameję, która mimo tego, że jest na światowym poziomie zachowuje się jak ostatni amator bez krzty wiary w siebie. No porażka no! Ale z niewyjaśnionych przyczyn pojawia się królewicz na białych łyżwach i ratuje japońską księżniczkę z depresji.

    Widzisz istnieje coś takiego jak a) depresja b) wrażliwość c) odczuwanie ogromnej presji przed zawodami, która niszczy najlepszą nawet technikę, czy umiejętności. Yuri jest z natury nieśmiały, wrażliwy i nerwowy z tendencjami depresyjnymi. Zawody to ogromny stres nawet dla osób bardzo pewnych siebie jak JJ, a co dopiero dla osoby znerwicowanej, podatnej na ataki paniki. Tu nie ma znaczenia, czy się uczestniczy w zawodach na światowym poziomie, czy nie, może się to przytrafić każdemu. Fakt, że się jest światowej klasy łyżwiarzem nie sprawia automatycznie, że nie jest się przy okazji zwykłym człowiekiem, którego w sytuacjach podbramkowych mogą zjeść stresy i nerwy. Mnie bardzo podoba się to, że pokazano zawodnika, który ma możliwości fizyczne, by być najlepszym, ale przez psychikę marnuje swój potencjał. Bo to jest cholernie ludzkie. I lata ćwiczeń, występowania na za zawodach i trenerskiej indoktrynacji i innych takich nie pomogą jeśli się nie wierzy w siebie i ma tendencje do nerwic. Trzeba to przerobić w głowie, albo mieć odpowiednią motywacje. Yuri dostaje ją w momencie pojawienia się Victora, bo zaczyna rozumieć, że nie odpowiada tylko za siebie, ale też za inną osobę. Ktoś w niego wierzy, więc Yuri chce udowodnić, że na tą wiarę zasługuje.
    Victor nie pojawia się z niewyjaśnionych przyczyn, zostało ukazane dlaczego się pojawił. Zaś Yuri koniec końców ukazuje, że wcale nie musi być ratowany. Wystarczyło trochę wsparcia i to, że ktoś w niego uwierzył.
    Tekstu o „strasznym fanserwisie” nawet nie chce mi się komentować.
  • Avatar
    A
    vaka 31.12.2016 19:39
    Dziewczyna z misją i jej pacjenci.
    Komentarz do recenzji "Magic-Kyun! Renaissance"
    Co ja zobaczyłam, po co to zobaczyłam i dlaczego nie mogę tego odzobaczyć? ;/
    To właściwie mogłoby „robić” za cały komentarz, bo nie sądzę, by ta seria zasługiwała na obszerniejszą recenzję, ani nawet na porządniejszy komentarz. Będzie więc krótko, by tylko dać znać tym, którzy zastanawiają się, czy warto poświęcić temu czas, że nie, absolutnie nie warto. Lojalnie uprzedzam, stoi toto może z level wyżej niż Brothers Conflict, czy Diabolik Lovers, co oznacza, że jest bardzo źle. Pierwsze dwa odcinki dają niejaką nadzieje, że seria okaże się przeciętnie dobra, ot na 6/10, ale dalsze pokazują, że niestety nie ma na co liczyć. Przeciętna tak, ale przeciętna… chałtura.
    Niestety Kohana przez 3/4 czasu ekranowego gra rolę zagubionej kozy, która nie wie którędy na pastwisko, a przez pozostały czas udaje, że jest dzielna, co w jej wydaniu wypada tak żałośnie, że widz ma ochotę własnoręcznie ją wykończyć, by udowodnić jej, że nie, jednak nie jest. Do dzielności jej tak daleko jak Peterowi Pettigrew z Harry'ego Pottera.
    Główną wadą tej serii jest druzgocząca wręcz przewidywalność. Schematy, ach schematy, tak wiele schematów. W kwestii fabuły, dialogów, bohaterów… Tych ostatnich muszą chyba wykrajać wszystkich z jednej formy. Jestem nawet w stanie uwierzyć, że gdzieś tam w świecie twórców anime istnieją takie foremki, z których wykraja się te same postaci po czym nieznacznie tylko zmienia się szczegóły, dla niepoznaki domalowując im inne włosy, lub ubrania. Od razu jakoś przyszedł mi do głowy Ciastek ;)
    Kohana jest zdecydowanie postacią rozwijającą się w trakcie trwania serii. Rozwija się tylko w nieodpowiednim kierunku, z postaci w miarę strawnej staje się bowiem postacią coraz bardziej irytującą. Jej życiową misją jest zbieranie bishów niczym artefaktów w grze, a następnie naprawianie ich, podobnie jak odnawia się popsute zabawki. Cóż za irytujący zamysł, tak oczywisty i często powtarzany w różnych seriach. Najwidoczniej według przerażającej większości twórców anime, każdy mężczyzna jest zepsuty dopóki nie spotka właściwiej kobiety, która naprawi go i wskaże właściwą drogę, niczym jakaś pozaziemska przewodniczka duchowa. Poważnie, gdybym była mężczyzną, to bym się obraziła na takie postawienie sprawy.
    Inną sprawą jest to, że brakuje jakiejkolwiek chemii między bohaterami. To puste lalki wypowiadające drętwe kwestie
    i kierujące się powierzchownymi, nudnymi motywacjami. Większość rozmów brzmi jakby była czytana z kartki, a bohaterzy sami nawet nie wiedzieli co mówią, dlaczego to mówią i dlaczego właściwie w ogóle mówią. To nawet mogłoby być ciekawe, gdyby tak nagle wszyscy zbiorowo zamilkli, przynajmniej raz jeden przełamali by schemat i wybawili nas od słuchania bzdur jakie wypowiadają ich usta. Milczące Zgromadzenie Bishów, postuluję, by zrobić taką serię. Wracając do tematu, bo i tak się już niepotrzebnie rozpisałam, sam pomysł na to anime (czyli magiczna akademia sztuk pięknych) jest nawet w pewnym stopniu ciekawy, gdy odrzemy go ze szczegółów w jakie ubrało go to anime, realizacja jednak leży całkowicie. Dawno nie widziałam anime, które wykorzystywałoby tak wiele schematów, było tak nudne, jednowymiarowe, przewidywalne, płaskie. Kohana z jej wyglądem głupiej i pustej dzierlatki, o równie pustym umyśle i z interesującą zdolnością mówienia banałów na każdą okazje. Magiczni chłopcy reprezentujący wszystkie typy męskich bohaterów jakich można spotkać w tego typu seriach. Mało wciągająca, przewidywalna fabuła i słaby humor. Gwoździem do trumny jest szybkość rozwiązywania problemów przez Kohanę. Wystarczy jedno słowo i bish nagle odzyskuje chęć do życia. Doprawdy, gdyby w zwykłym życiu wystarczyło pstryknąć palcem, by naprawić świat…
    Zmęczył mnie ten tytuł i podziwiam samą siebie, że dotrwałam, aż do odcinka siódmego. 2/10, choć cieżko nawet powiedzieć za co te dwa punkty.
  • Avatar
    vaka 21.12.2016 17:12
    Re: Trudne sprawy
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    i kurde znowu zapomniałam o spojlerach! BRAWO JA!
  • Avatar
    vaka 21.12.2016 17:11
    Re: Trudne sprawy
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Albo „rzuci” Victora jako trenera, nie wycofując się wcale z łyżwiarstwa. Ale to też bez znaczenia: „Victor musi przestać być moim trenerem, bo powinien wrócić do łyżwiarstwa”. Po prostu ot tak, może doszedł do wniosku, że trenowanie i miłość trzeba oddzielić. Ale… kto ich tam to diabła wie :D
  • Avatar
    vaka 14.12.2016 23:31
    Re: Po 10 epku :D
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    No właśnie YOI to dla mnie taka kopalnia skarbów, by nie powiedzieć: wielka piaskownica. ;) I te interpretacje to najlepsza część całej zabawy.
    Inna sprawa, że ciekawa jestem czy YOI pozostanie faktycznie zapamiętane jako wyjątkowe czy szybko odpłynie w rację niebytu, bo się okaże, że wszędzie są spoilery i nie da się „na świeżo” go obejrzeć, jeśli się jest nowym fanem… a to może zabić radość oglądania, bo nie ma już miejsca na cotygodniowe spekulacje.

    Tak, to trochę martwi. Bo przecież już nawet konkrety o samym charakterze relacji Victor­‑Yuuri, są w pewnym sensie dużym spojlerem. No ale, mnie tam w sumie bardziej obchodzi, czy będzie drugi sezon, czy jedna seria i koniec ostateczny. ;) Mogliby zrobić jakiś spin­‑off o gniewnym kocim dziecku haha. Właściwie, to jakoś nie mogę pozbyć wrażenia, że jeszcze jakiś Wielki Dramat się zdarzy, jakoś to wszystko się za dobrze układa, jak na moje angstowe potrzeby :D Chociaż to chyba jednak nie ten rodzaj historii. Wprawdzie dramat kończący sezon, mógłby otworzyć drzwi dla kolejnej serii, ale prawdę mówiąc jakoś mi się nie wydaje, by powstała. Niestety.
  • Avatar
    vaka 11.12.2016 16:54
    Re: Po 10 epku :D
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Mnie się bardzo podoba to, że ta sprawa z Yuurim  kliknij: ukryte  10 odcinków później. Dzięki temu zbudowali fajny element zaskoczenia. I staje się jasne, skąd wzięło się to spojrzenie, którym Victor obdarzył Y. na początku 1 odcinka, gdy Yuuri wracał do domu po przegranych zawodach i mineli się w korytarzu.
     kliknij: ukryte 
    Poza tym to jest ciekawe, że dowiadujemy się tego dopiero w tym samym momencie w którym dowiaduje się sam Yuuri (bo w końcu nic z tej nocy nie pamiętał :D), wiec stawiamy się jakby na jego miejscu i patrzymy z jego perspektywy.
    Twórcy ładnie wykorzystali sytuację robiąc nam niespodziankę i może owszem jest to trochę wyrachowane, ale nie można im odmówić starannego i drobiazgowego podejścia, bo między innymi na tym przykładzie widać jak wielką pracę wykonali, by wszystkie interpretacje i poszlaki stanowiły zgrabną całość.
  • Avatar
    vaka 11.12.2016 16:48
    Re: Po 10 epku :D
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    A potem człowiek ma ubaw jak widzi pół fandomu kminiące ogromne rozprawki OPIERAJĄCE się na ewidentnie przekręconym tłumaczeniu

    :D już sam fakt tworzenia tych rozprawek jest trochę zabawny (vide: moje „dzieło” powyżej), a jak się doda do tego jeszcze bazowanie na tekstach z ewidentnymi tłumaczeniowymi błędami, to już w ogóle rzecz staje się absurdalnie pocieszna ;) Ale, uważam, że lepiej rozkminiać niż biernie oglądać, a mnie zawsze analizowanie sprawia mega frajdę, więc nie ma, co sobie żałować. W końcu po to, to twórcy robią, by później widz siedział i tworzył elaboraty nad znaczeniem kwiatka na obrusie i miał z tego niezłą zabawę ;)
     kliknij: ukryte 

  • Avatar
    vaka 11.12.2016 15:52
    Re: Po 10 epku :D
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    :D Zapewniam Cię, że nie musisz się o mnie martwić, z pewnością nie dostałabym apopleksji z takiego powodu. Lekko bym się zmartwiła gdyby ktoś (wszystko jedno kto) ukazał tę serię tylko i wyłącznie przez któryś z dwóch wymienionych przeze mnie pryzmatów. Tyle. Dzięki za linka. :)


  • Avatar
    vaka 11.12.2016 15:51
    Re: Po 10 epku :D
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Dzięki :) Bo tak się w tych swoich wywodach zapętliłam, że aż mi umknęła podstawowa rzecz.
  • Avatar
    vaka 11.12.2016 15:49
    Re: Po 10 epku :D
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Dzięki. ;) Zaraz sobie z ciekawości zerknę, bo nie miałam pojęcia, że są jakieś różnice, a tu jednak warto wyłapywać wszelkie subtelności.
  • Avatar
    vaka 10.12.2016 21:48
    Re: Po 10 epku :D
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    AAAA, zapomniałam poukrywać spojlery. Nożesz. Czy moderacja może to zrobić za mnie? Zaznaczyć jako jeden duży spojler? Sama nie znoszę jak ktoś rzuca spojlerami, a właśnie osobiście to zrobiłam :D <załamka>
  • Avatar
    vaka 10.12.2016 21:45
    Re: Po 10 epku :D
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Wow niezła dyskusja. :) Swoją drogą zastanawiam się, kto będzie pisał recenzje tej serii. Mam nadzieje, że nie będzie to ktoś, kto będzie twierdził, że poza łyżwiarstwem, to anime nie ma nic do zaoferowania i och ten fanserwis, ten straszny fanserwis wszędzie. Ktoś, kto nie wyłapie złożoności tej serii.
    Bo z pewnością nie jest jednoznacznie.
    Najbardziej interesujące w „Yuuri…” jest właśnie to, że wszystko jest ukryte w kuluarach, półcieniach, w podtekście, ale jednocześnie jest właściwie bardzo jawnie pokazane. To anime ma warstwy, tak jak ogry mają warstwy (wybaczcie mega suchar :D).
     kliknij: ukryte 
    I to jest obok znakomitego przedstawienia sportu jakim jest łyżwiarstwo figurowe (bo dla mnie, to przede wszystkim seria sportowa), chyba największa zaleta tego anime.
  • Avatar
    vaka 10.12.2016 20:40
    Re: Po 10 epku :D
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Ariel-chan napisał(a):
    Czytałam gdzieś na netach analizę „błędów”, jakie niby popełniło HS przy tłumaczeniu.

    A kojarzysz może dokładniej, gdzie to czytałaś? Bo chętnie, bym na to zerknęła :)