Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Komentarze

vaka

  • Avatar
    vaka 10.12.2016 18:41
    Re: Sama nie wiem...
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Ja miałam fazę na łyżwiarstwo figurowe w okolicach 10, 11 roku życia, wtedy chciałam zostać sławną łyżwiarką i wygrywać igrzyska olimpijskie hahah. ;) Co się oczywiście nigdy nie wydarzyło. :D O dziwo wtedy bardziej ogarniałam temat niż dziś, bo w sumie na wiele lat wyparłam łyżwiarstwo z pamięci i dopiero Yuuri mi przypomniało jakiego miałam na tym punkcie fioła. A teraz to ledwo kojarzę co i jak. ;)
    no i oczywiście „yuuri jest wzorowany na hanyu, bo nie znam żadnego innego japońskiego łyżwiarza, więc muszę mieć rację i będę się kłócić” :D albo najlepsze „pójdę napisać na fejsbuku plushenki, że powinien sobie jakiegoś japońskiego łyżwiarza do kochania znaleźć, ale będzie fajnie”... to tak trochę eghem ;p

    O, to chyba wiem o co Ci chodzi, bo nawet mi gdzieś mignęły te teksty o Hanyu i Plushenko, więc wyobrażam sobie, że internet musi być nimi wręcz przeładowany. To jest już totalne przegięcie, bo ludzie chyba nie ogarniają, gdzie kończy się fandom, a gdzie zaczyna prawdziwe życie. Swoją drogą intrygujący jest ten brak umiejętności rozpoznania, kiedy dany tekst jest zbyt żenujący, by nawet o nim myśleć, a co dopiero pisać, i to pisać na profilach osób, które rzeczywiście istnieją, a nie są jakimś animowanym tworem. ;D
    Co za piekielny brak wyczucia.

  • Avatar
    vaka 10.12.2016 05:09
    Re: Sama nie wiem...
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    To mi powiedz. :D Jestem ciekawa, bo poza tym, że czasem rzucam okiem w komentarze na Tanuki i nieustannie mi migają jakieś spojlery na fejsie (muszę sobie w końcu poukrywać wszystkie te strony -_-) to w zasadzie nie mam za bardzo z fandomem kontaktu i nie wiem jakie reakcje przeważają. Na tumblra ostatnio nie zaglądam, bo tam to już w ogóle zagłębie spojlerowe. Zatem co ten fandom wyczynia? :D
    (Czuję, że zaraz otworzą się przede mną wrota piekieł…)
  • Avatar
    vaka 9.12.2016 01:01
    Re: Sama nie wiem...
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Może problem leży w pudlach albo w potrawce wieprzowej… :P
  • Avatar
    vaka 8.12.2016 04:55
    Re: Sama nie wiem...
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Ano prawda. Ja rozumiem, że ludzie cieszą się tą serią, bo sama też mam nieustanny zaciesz, ale uważam, że bardziej uprzejmym działaniem byłoby odczekanie dnia, lub dwóch, albo „zakrywanie” spojlerów. Wiadomo, że jak się nie chce, to się nie patrzy, ale czasem aż ciężko tego uniknąć, bo teraz Jurki z każdego kąta wyglądają ;) To delikatna kwestia, ale jestem zdania, że ludzie powinni do takiego rzucania spojlerami podchodzić z większym wyczuciem, bo niejednokrotnie jest tak, że swoimi działaniami spojlerują innym jakiś bardzo istotny wątek. A wystarczyłoby chwilę poczekać.
  • Avatar
    vaka 8.12.2016 02:43
    Re: Sama nie wiem...
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    To nie oglądaj. Szczęśliwie wszyscy mamy możliwość wyboru, czy oglądać, czy nie oglądać, czy pisać niezbyt merytoryczne, hejterskie komentarze, czy nie pisać, czy mieć mega frajdę z kolejnych odcinków, czy nie, czy być trollem, czy nie być…
    Ach, życie. ;P
  • Avatar
    A
    vaka 26.11.2016 00:10
    Komentarz do recenzji "Noragami Aragoto OAD"
    Czysta radość. Pierwszy odcinek spowodował u mnie radosny wyszczerz, ale to przy drugim się dosłownie spłakałam :D
    Wszechobecne kapibary, Yato i jego zaraźliwy kapibarowy fanatyzm, „Pani Szalona Laska” i pocałunkowa trauma Hiyori… :D Przepiękny absurd!
  • Avatar
    vaka 23.11.2016 21:07
    Re: To jest recenzja, czy opowiadanie?
    Komentarz do recenzji "Noragami Aragoto"
    Niestety, ale muszę się zgodzić. „Niestety”, bo zwykle całkiem przyjemnie czyta mi się recenzje Lin. Tę przeczytałam przed obejrzeniem drugiego sezonu i to był zdecydowanie błąd. Brakowało mi jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Przynajmniej jeden akapit powinno się kompletnie usunąć, a dwa przerobić, bo zdradzają zdecydowanie za wiele informacji o przebiegu fabuły. Recenzja powinna tylko ogólnie odnosić się do akcji, a nie ze szczegółami opowiadać jej treść. Również z mojej strony nie jest to żaden głupi hejt, tylko chęć zasugerowania administratorom, że ta recenzja powinna być przerobiona, bo zdradza potencjalnym oglądaczom zbyt wiele. Tutaj nie chodzi o tworzenie nowej recenzji, bo ta byłaby całkiem dobra, gdyby ją ograbić z tych licznych spojlerów. W tym momencie dobrze się ją czyta, ale PO obejrzeniu seansu, a nie PRZED i w takim kontekście należy ją traktować bardziej jako próbę szczegółowej analizy niż recenzje.
  • Avatar
    vaka 22.11.2016 02:53
    Komentarz do recenzji "Hakuouki Reimeiroku"
    Dzięki. :) Wolałam się upewnić.
  • Avatar
    A
    vaka 22.11.2016 02:08
    Komentarz do recenzji "Hakuouki Reimeiroku"
    Czy ktoś, kto oglądał tę serię może mi napisać, czy można się za nią zabrać bez znajomości pozostałych sezonów? Ona z tego co rozumiem obejmuje czas przed wydarzeniami głównej serii, więc teoretycznie możnaby…? Bez jakiś większych problemów ze zrozumieniem treści? Bo przyznam, że postać Chizuru doprowadza mnie do białej gorączki i chyba nie jestem w stanie obejrzeć tych części, w których występuje. Widziałam ze trzy odcinki pierwszego sezonu i mnie krew zalewała za każdym razem, gdy spoglądałam na tę nudną płaszczkę, bez grama własnej osobowości. Tak głupiej, bezbarwnej i włażącej pod nogi bohaterki dawno nie widziałam ;/
  • Avatar
    vaka 20.11.2016 16:57
    Komentarz do recenzji "Shokugeki no Souma: Ni no Sara"
    Mam nadzieje, że będzie trzecia seria. Mangi nie czytałam, więc nie wiem jak się rozwinie akcja, ale wydaje się, że mają jeszcze sporo wątków do rozwinięcia. Próby dostania się do Dziesiątki, rywalizacja z Eriną, jakiś wątek romansowy (bo teoretycznie to co się dzieje między Soumą, a Eriną, to klasyczne ciągnięcie się za warkocze, zastanawiam się, czy jakoś rozwiną tę kwestię), konkurowanie z ojcem, cała ta tajemnica wokół ojca i jego odejścia z Akademii, a nawet i wątek matki Soumy… swoją drogą to ostatnie zostało jakoś ukazane w mandze? To w końcu musiała być niezwykła kobieta. ;)
  • Avatar
    vaka 20.11.2016 00:19
    Re: bywało lepiej
    Komentarz do recenzji "Shokugeki no Souma: Ni no Sara"
    Ja celowo szukałam napisów, w których nie występowały takie „dziwactwa” i głupie, irytujące odautorskie komentarze tłumacza (bo chyba mówimy o tym samym autorze/autorach). Znalazłam „czyste” tłumaczenie bodajże grupy Senpai.
    A co do samej serii, to na razie jestem dopiero na siódmym odcinku, ale zgadzam się z Twoimi ogólnymi wrażeniami. Też mi się bardziej podobał pierwszy sezon. Przyczyn upatruje w dwóch sprawach. 1. Nie ma już tego elementu zaskoczenia, który sprawił, że tak bardzo wciągnął mnie pierwszy sezon. Zaskoczenia akcją, rodzajem „sportówki” (bo w końcu pojedynki to też w pewnym sensie sport), absurdalnymi skojarzeniami związanym z próbowanymi daniami, abstrakcyjnym, błyskotliwym humorem, dopracowaniem szczegółów kulinarnych i ogólnym rozmachem. To nie jest w zasadzie wada, to naturalna kolej rzeczy, że to, co zaskoczyło w pierwszej serii, w drugiej już spowszedniało. Tyle, że właśnie – autorzy powinni to przewidzieć i trochę akcję urozmaicić. A tu tylko pojedynki i pojedynki jeden za drugim, bez chwili wytchnienia… i tutaj można przejść do drugiego punktu. 2. brak mi większej ilości przerywników hm obyczajowych, takich jakie występowały w 1 sezonie. Czyli np. pokazanie życia w akademiku, trochę więcej interakcji bohaterów poza samymi pojedynkami itd.
    Na razie serię oceniam na 8/10, a poprzednią byłam tak zachwycona, że z miejsca wystawiłam jej 9/10. Niby niewielka różnica, ale dla mnie to podział między serią bardzo dobrą a po prostu dość dobrą.
  • Avatar
    A
    vaka 8.11.2016 19:20
    po 4 ep.
    Komentarz do recenzji "Watashi ga Motete Dousunda"
    Coraz bardziej mi się ta seria podoba. Nie dość, że jest mocno humorystyczna, to jeszcze twórcy przekraczają Rubikon i pokazują, że  kliknij: ukryte  Czy raczej: w serii w której chłopcy są zainteresowani dziewczętami, a dziewczęta chłopcami (tudzież tak jak główna bohaterka dodatkowo obserwowaniem relacji chłopców z chłopcami :D) może się pojawić  kliknij: ukryte Nie ma aluzji i podtekstu, jest jasny komunikat: „bierzcie mnie na poważnie”. I to jest właśnie fajne, bo zwykle autorzy albo żeglują po morzu bezbrzeżnych aluzji i nie śmią poza nie wychynąć, albo umieszczają serię w kategorii shounen ai/yuri i tylko na tym się skupiają i przez to często bardzo zawężają przekaz. Świetnie, że robią takie serie, ale mam wrażenie, że nie ma niczego pomiędzy, nie ma zwykłego szkolnego, nastoletniego życia, w którym jak w kotle buzują różne orientacje i któryś ze znajomych może sobie być otwarcie gejem wyraźnie skupionym na innym chłopcu, zadeklarowaną lesbijką umawiającą się z inną dziewczyną, albo po prostu hetero. Chodzi mi o takie naturalne (takie jak i w życiu) umieszczenie w scenerii również osób homoseksualnych, a nie „wybielanie” obrazu i sprawianie, że widz ma po raz kolejny wrażenie, że ogląda serie o relacjach między ludźmi, w której nikt o geju albo lesbijce nigdy nie słyszał, jakby takie zjawisko w ogóle nie istniało w japońskim społeczeństwie.

    Oczywiście nic nie jest przesądzone i zaraz się może okazać, że to  kliknij: ukryte ale jak na razie wprowadzenie takiej postaci bardzo mi się podoba.
  • Avatar
    A
    vaka 4.11.2016 00:05
    Komentarz do recenzji "Watashi ga Motete Dousunda"
    Jestem po trzecim odcinku i stwierdzam: bardzo dobra komedia. Oczywistym jest, że „Watashi…” celowo bazuje na licznych schematach dotyczących serii typu romans i z dużym powodzeniem je wyśmiewa. Począwszy od absurdalnie szybkiej przemiany z brzydkiego kaczątka w łabędzia, skończywszy
    na stwierdzenie bohaterki, że czuje się jak w jakieś grze otome, wszystko to daje nam do zrozumienia, że nie można tej serii traktować zbyt serio. Bohaterka mnie ujęła swoim syndromem otaku i fujoshi, ogólną dziwacznością ale też pewną trzeźwością umysłu (hahah, poza momentami gdy wpada w stupor wywołany obściskującymi się chłopcami, wtedy trzeźwość wylatuje z hukiem przez okno :D), chłopcom zresztą także nie można odmówić sympatii. Poza tym interesujące, że kiedy myślisz, że nie da się już inaczej przedstawić reverse haremu, pojawia się bohaterka­‑otaku/fujoshi i wywraca sprawy do góry nogami. Zdarzają się też zadziwiająco trafne, a zarazem zabawne komentarze, np. gdy Kae stwierdza, że nie jest przyzwyczajona do przeżywania wydarzeń na serio, a nie jako fikcji, dlatego nie może odnaleźć się w sytuacji.
    Dodatkowo, jak na razie ciężko przewidzieć z kim bohaterka skończy i ta nieprzewidywalność też wypada na plus.
    Zacne, naprawdę całkiem zacne. Nie mówiąc już o tym, że chwilami bawi do łez. O ile utrzymają ten poziom, z przyjemnością obejrzę do końca.
  • Avatar
    A
    vaka 23.10.2016 22:25
    Komentarz do recenzji "Yuuri!!! on Ice"
    Nie wytrzymam, nie wytrzymam, nie wytrzymam! W tym sezonie podjęłam ważką (ha ha) decyzje zaczekania z oglądaniem jakiejkolwiek serii aż do jej zakończenia. Wynika to z tego, że wprost nienawidzę czekania tygodnie całe na nowe odcinki i nie raz już obgryzłam sobie (metaforycznie) nie tylko paznokcie, ale i dłonie z niecierpliwości, wiedząc, że znowu czeka mnie cały tydzień czekania (!) na kolejny odcinek. Nie, ja sobie wolę obejrzeć cały sezon w kilka dni, wtedy nic nie wybija mnie z rytmu i „opowieść” wciąga mnie całkowicie. Niestety nie udało się. Złamałam się już przy Natsume, po prostu nie mogłam się doczekać, aż w końcu zobaczę tego grubego kota <3 (Nyanko sensei!) A teraz czas na Yuri. Szum wokół tej serii jest tak duży, a mania, która ogarnęła tumblra jest tak powalająca, wciągająca i szalona, że nie dam rady już dłużej. Poddaje się moi drodzy łyżwiarze, idę oglądać Wasze zmagania. Za chwilę prawdopodobnie stanę w pierwszym rzędzie wykrzykując słowa pełne zachwytu i pochwały. W końcu już sama grafika w trailerze mnie zabiła (w pozytywnym sensie). Oby spełnili moje nadzieje, bo skoro już przez nich łamie swoje zasady, to jeśli w dodatku okaże się, że robię to na marne, zawód będzie naprawdę srogi i bolesny.
  • Avatar
    vaka 21.10.2016 13:33
    Komentarz do recenzji "K-ON!"
    W sumie jakby ktoś mnie zapytał, o czym to w ogóle
    miało być i co chciało przekazać, to bym nie wiedziała co konkretnego powiedzieć.

    tzn. poza tym, że było o radości z picia herbaty, wpieprzania ciasteczek i wspólnie spędzonych nieróbstwie chwil. I tyle. Dziwnie mało jak na serię, która stała się tak popularna.
  • Avatar
    A
    vaka 21.10.2016 02:37
    Komentarz do recenzji "K-ON!"
    Jedzą, piją, lulki palą. Muszą coś palić, bo chwilami z ekranu buchało takim miksem rozluźnienia i senności, że aż miałam ochotę wpełznąć pod koc i zasnąć na następne 15 godzin. Schematyczne bohaterki (polubiłam Mio i Ri, Yui była nudną, rozmemłaną płaszczką, o Mugi nie dowiadujemy się prawie niczego), średni humor, ogółem raczej przeciętne. Momentami jednak urocze i zabawne.
    Przez pierwsze dwa odcinki miałam ochotę tę serię porzucić, między 3, a 8 odcinkiem całkiem dobrze się bawiłam, przy 9 dostałam ataku nagłej irytacji, kiedy uświadomiłam sobie, że
    w rzeczywistości jest to historia o klubie picia herbaty, a nie klubie muzycznym. Przy 10 zaczęłam przysypiać i poczułam znudzenie całkiem niepotrzebną według mnie powtórką z wakacji.
    Anime, które opowiada o perypetiach klubu grającego muzykę powinno w jakimś większym stopniu tej muzyki dotyczyć. Tutaj
    jest to praktycznie element poboczny. Jako osoba, która w życiu codziennym była kiedyś z muzyką trochę związana, bardzo nad tym ubolewam. Poza tym pojawia się kilka absurdów fabularnych związanych z muzyką, np. przed bodajże drugim wspólnym występem bohaterki na 3 sekundy przed wyjściem na scenę zastanawiają się, czy powinny zaśpiewać razem, czy może tylko Yui powinna być wokalistką. Oczywistym jest, że nigdy wcześniej razem nie śpiewały, ale całkiem logicznym
    jest dla nich zaśpiewanie razem po raz pierwszy w życiu, bez żadnego przygotowania, przed tłumem ludzi. By śpiewać wspólnie, tak by wyszło równo, potrzeba wcześniej chociaż kilku prób! Poza tym to, że Yui tak szybko nauczyła się grać na gitarze na tyle by występować w zespole, oraz zgrała się z pozostałymi dziewczynami też jest dość nierealistyczne. Inną sprawą jest to, że najwyraźniej w Japonii każdy jest utalentowany wokalnie (czy raczej: przekonany o tym, że jest), bo wybór wokalistki dokonuje się niemalże na zasadzie losowania, a nie faktycznych zdolności.
    Tyle dobrze, że chociaż wpletli w to kilka prawdziwych elementów z jakimi spotykają się realni gitarzyści
    czyli obolałe palce, czy zdumienie z powodu huku wzmacniacza. Biednie i słabe jak na anime o zespole muzycznym, no ale zawsze.
    Ogólnie daje 6/10, bo nie jest źle. Ot, bardzo przeciętna seria o uroczych dziewczątkach, które przez 95 procent swojego czasu wolnego piją herbatę, obżerają się ciastkami i przekomarzają, a przez pozostałe 5 udają, że są zespołem muzycznym. W sumie jakby ktoś mnie zapytał, o czym to w ogóle
    miało być i co chciało przekazać, to bym nie wiedziała co konkretnego powiedzieć. Stanowi dla mnie zagadkę dlaczego K­‑on zdobyło taką popularność. Sprawami około­‑muzycznymi nie powalało (w dodatku kompletnie chybionym pomysłem jest ustawienie Yui jako drugiej wokalistki), humorem raczej też nie, jakiś głębszych portretów bohaterek nie uświadczyło…
    W ogóle jakoś tej pasji do grania też w nich nie widziałam. Jedna Azusa sprawiała wrażenie ogarniętej i faktycznie pochłoniętej muzyką. W którejś z opinii poniżej padło zdanie, że Azusa kompletnie nie pasuje do reszty i jest postacią całkowicie zbędną. Czy jest zbędna, nie będę się wypowiadać. Ale na pewno nie pasuje, bo jako jedyna rzeczywiście zapisała się do klubu muzycznego, by tworzyć muzykę, a nie prowadzić miałkie rozmowy przy herbatce i słodkościach.
    Nie jest to jednak anime tak złe, że nie warto oglądać. Ma swoje zalety, na przykład całkiem miłą dla oka grafikę, muzykę (w szczątkowych ilościach), która nie rani uszu, pojawiające się też chwilowe przebłyski niezłego humoru, czy ciepłą, słodką niczym wata cukrowa atmosferę. Seria przeciętna, ale może się podobać. Być może gdyby oglądać to z częstotliwością jednego odcinka na tydzień wrażenia byłyby bardziej pozytywne. W ilości hurtowej ciepła atmosfera zamienia się ciepłe kluchy, a uśmiech zastępuje westchnienie pełne znudzenia.
    Nie skreśliłam jednak jeszcze całkowicie możliwości oglądania drugiej serii. Być może będę sobie ją dawkować dzięki czemu seans będzie nieco przyjemniejszy.
  • Avatar
    vaka 19.10.2016 21:22
    Komentarz do recenzji "Aishiteruze Baby"
    Odcinek 13 i 14, to kumulacja głupoty. Poza tym już serdecznie dość mam tego rozpieszczonego bachora. Irytuje mnie zarówno jej rozkapryszenie, jak i to, że twórcy usilnie starają się przestawić ją jako najsłodszą dziewczynkę stąpającą na ziemi. Fabuła płaska jak naleśnik, irytująco długie i koszmarnie nudne ujęcia twarzy czyli tzw. chwila refleksji, w której przez dobre kilkadziesiąt sekund patrzymy na zamyśloną twarz głównego bohatera, albo smutną buźkę bachora. Ocena mi spadła do 5/10, porzucam tą serię. Nie warto, chyba, że ma się do groma czasu na zmarnowanie.
  • Avatar
    A
    vaka 18.10.2016 23:04
    Komentarz do recenzji "Aishiteruze Baby"
    No, arcydzieło kinematografii to to nie jest. :P Koło dobrych okruchów życia też raczej nie stało. Ot, bardzo przeciętna historia, która wraz z rozwojem fabuły staje się coraz bardziej irytująca.
    Na początku mocno zdziwiły mnie dwie rzeczy – dom pełen starszych, dorosłych członków rodziny, a dziewczynką ma się stale zajmować nastoletni chłopak, którego priorytetem powinna być przede wszystkim nauka i korzystanie z nastoletniego życia. Takie zwalanie odpowiedzialności i robienie z niego ojca dzieciom, jest idiotyczne. Skąd nastolatek ma wiedzieć jak wychować dziecko i reagować w niektórych sytuacjach? I co ważniejsze – po co ma to wiedzieć? Dla mnie samo zawiązanie akcji jest bezsensowne. Chłopak robi jej śniadanie, bawi się z nią, odbiera i zaprowadza do szkoły, nawet śpi z nią w jednym łóżku (swoją drogą dyskusyjny pomysł, mogli to sobie spokojnie darować). Praktycznie ją wychowuje. A reszta rodziny co robi? Łaskawie wybierze się na festiwal sportowy, albo poszuka dziecka jak zaginie. Tyle. Druga sprawa – dziwnie beztroskie podejście wszystkich zainteresowanych w kwestii wychodzenia dziewczynki z domu, zostawiania jej samej na chwilę w parku itd. Ona ma ile, 5 lat? Zdaje się, że twórcy tej historii nigdy nie słyszeli o przestępcach seksualnych i porwaniach dzieci…
    Po tej początkowej fali negatywnych emocji, przyszedł czas na trochę nienajgorszej rozrywki. Do 11 odcinka nie było nawet tak źle, chociaż niesamowicie irytowała mnie ta nieustanna plumkająca muzyka w tle. Monotonna muzyka idealna do robienia zakupów w supermarkecie, powiedziałabym.
    Pojawia się trochę problemów (na przykład Szatańska Stalkerka, która niezmiernie mnie ubawiła swoim przerysowaniem; albo Marika, która jest tym typem dziecka, które ma się ochotę zapakować do armaty i wystrzelić w kosmos bez biletu powrotnego), które natychmiast zostają rozwiązane. Zachodzące słońce, słodycz lejąca się z ekranu, kwitnąca relacjami pomiędzy dzieckiem, a jego opiekunem. I tak aż do porzygu. Tzn., nie zrozumcie mnie źle, to jest naprawdę całkiem urocze, ale w pewnym momencie, mniej więcej na etapie 10 odcinka, łapiesz się na tym, że masz już dość. Główny bohater całkowicie poświęca się dziewczynce, nie zważając na życie osobiste. Widać to szczególnie w odcinku 11. Yuzuyu nie chcę więcej widzieć dziewczyny swojego ukochanego „braciszka”? Spoko, braciszek ją rzuci, to mała obca dziewczynka jest najważniejsza! W ogóle cały ten odcinek ukazuje jak koszmarnie rozpieszczonym bachorem jest ten dzieciak. Okej, matka ją podrzuciła, współczujmy jej, jasne. Ale twórcy jadą na tym motywie przez całą serię i robią z niej dziecko, któremu trzeba wszystko wybaczyć, bo spotkało je jakieś nieszczęście. A najlepsze, że po znalezieniu dziewczynki za którą wszyscy złazili pół miasta wyrywając sobie włosy z głowy, nikt jej nawet nie strzela pogadanki umoralniającej, że się tak nie robi! Nie spotyka jej żadna bura! Logiko, logiko, gdzie jesteś? Dalej jest tylko gorzej: dziewczynka ma wolne w szkole i zostaje w domu. Co robi jej ukochany braciszek? Od razu zgłasza, że z nią zostanie, co by boczącej smarkuli nie było smutno. Jednym słowem traktuje ją jak swoją małą księżniczkę, której należy usuwać wszystkie problemy z drogi i hołubić bez względu na własne życie. Relacja siostrzyczki i braciszka jest przecież najważniejsza. Ło Jezusie.
    Szczęśliwie twórcom udaje się uniknąć kazirodczych (tutaj gdyby występowały byłyby raczej umowne, bo nie łączy ich pokrewieństwo), czy pedofilskich nawiązań poprzez wprowadzenie trzeciej postaci, czyli „potencjalnej dziewczyny”. Tyle, że to dziewczę, też jest wątpliwego charakteru. Jestem na razie dopiero na 13 odcinku, więc ciężko mi ją rozgryźć, ale jak na razie mam wrażenie, ze cierpi albo na depresje (co byłoby dość interesującym rozwiązaniem i jakoś by sytuacje tłumaczyło) albo na poważne emocjonalne zatwardzenie. Na razie nie widzę w tym anime żadnych powodów dla których miałaby się zakochać w Kippeim, a on w niej, bo ilość ich interakcji i ich rozwój jest bardzo słaby.
    Największymi wadami jest więc kilka rzeczy: zbyt szybkie rozwiązywanie wszelakich problemów, co niesamowicie upraszcza zarówno same problemy jak i rozwiązanie, przesłodzona atmosfera, irytująca muzyczka i ukazanie relacji „siostrzyczki” i „braciszka” jako uświęconej więzi nie do złamania, słodkiej aż do bólu zębów. Za to, o dziwo grafika nie kłuje w oczy, pomimo starej kreski.
    No nic oglądam dalej, ale musiałam wypluć tutaj swoje wątpliwości, by móc przejść dalej ;). Jest to też ten moment w którym się zastanawiam, czy warto w ogóle poświęcać czas na dalszy seans…
    Na razie, po 12 odcinkach, ode mnie 6/10; z nadzieją, że będzie lepiej. Przydałaby się dodać trochę kwaśnej cytryny do tego słodkiego, miodowego napoju.
  • Avatar
    A
    vaka 7.10.2016 19:38
    Komentarz do recenzji "La Corda d'Oro: Blue Sky"
    Koszmarek. Obejrzałam jeden odcinek i mam dość. Kolejna pustogłowa, naiwna i niewinna koza o słodkim głosiku w otoczeniu stada bishonów z kolorowymi łbami. Wszystko to w pseudo ambitnej otoczce muzyki poważnej. Ratuj się kto może.
  • Avatar
    vaka 7.10.2016 01:43
    Re: "Twoja dziewczyna jest piękna, ale podły ma charakter." ;)
    Komentarz do recenzji "Battery"
    Po obejrzeniu całej serii muszę powiedzieć, że nie mam pojęcia, co ta historia w ogóle miała przekazać. Niby można, by tu trochę nawymyślać, chociażby na temat chemii między zawodnikami i ukazania sytuacji kogoś dla kogo sport jest całym życiem, ale brak mi jakiejś wyraźnej konkluzji, wyraźnej akcji, konkretnego pomysłu. Do czego to w ogóle zmierzało? Ostatnia scena ostatniego odcinka, to jak przekłucie balonika, w dodatku słabo nadmuchanego. Próbują zbudować jakieś napięcie, a potem serwują nam zakończenie z którego nic nie wynika. Jeśli miało być właśnie takie, czyli otwarte, to niestety – nie wyszło.
    Zastanawia mnie to, że ta seria ma tylko 11 odcinków. Nie wiem, czy pani Asano nie dopisała jeszcze dalszego ciągu i na tym się skończyło? Czy może planują zrobić drugi sezon? Kto wie… Na razie mam wrażenie, że autorka ma jakiegoś pecha w kwestii ekranizowania swoich prac. W końcu No.6 też miało trochę średnie zakończenie, bo próbowali upchnąć pół książki w kilka ostatnich odcinków. -_-
    Ode mnie naciągane 7/10 i niestety potwierdziło się to, co pisałam wcześniej – ta historia ma letnią temperaturę i ciężko ją tak naprawdę poczuć. Świetna grafika, niezłe przedstawienie sportu i duży potencjał postaci i fabuły. Ale zmarnowany, bo nie zrealizowany do końca. Szkoda.
  • Avatar
    vaka 3.10.2016 15:15
    Re: You don't need a reason to live. You just live.
    Komentarz do recenzji "91 Days"
    A to też, to też :) Nawet o tym pisałam, o tu:
     kliknij: ukryte 
    Tylko za dużo myśli miałam w głowie i za dużo chciałam napisać i ta interpretacja mi się chyba trochę w ogólnym rozrachunku rozmyła.
    Ale zgadzam się, że też jak najbardziej jest możliwa. Kiedy gdzieś tam wyżej pisałam o tym, że odnaleźli, jakkolwiek to patetycznie ;P, brzmi „swój raj”, to też mi chodziły po głowie różne interpretacje. kliknij: ukryte 
  • Avatar
    vaka 3.10.2016 04:01
    Re: You don't need a reason to live. You just live.
    Komentarz do recenzji "91 Days"
    W ogóle ilość ukrytych znaczeń mnie trochę przytłoczyła.  kliknij: ukryte 
  • Avatar
    A
    vaka 3.10.2016 03:10
    You don't need a reason to live. You just live.
    Komentarz do recenzji "91 Days"
    Za to  kliknij: ukryte  chyba podwyższę ocenę. Muszę się jeszcze nad tym zastanowić, by upewnić się, że czegoś nie przeoczyłam i może obejrzeć niektóre sceny raz jeszcze, ale na tę chwilę wygląda na to, że  kliknij: ukryte 
    Tym, którzy dopiero się przymierzają do zapoznania z tą serią, polecam obejrzeć to na raz. Ja popełniłam ten błąd, że obejrzałam najpierw 7 odcinków (tylko tyle wtedy było), a potem po długim czasie kolejne 5 i trochę mi teraz żal, bo to anime ma naprawdę niesamowity klimat, który tylko się potęguje, gdy ogląda się je ciągiem, odcinek za odcinkiem.
    To jest zdecydowanie moja seria sezonu. Brak mi słów na opisanie tego jak uwielbieniem darzę tak złożoną konstrukcje postaci. Jak kocham opening. Jak uwielbiam odwzorowanie realiów, nawet z tymi „modowymi babolami” (co do których się zgadzam :)). I wiele, wiele innych elementów. Co nie zmienia faktu, że raz, czy dwa, w drugiej części serii obsunęła im się grafika i np. Angelo miał jakąś dziwną twarz i narysowaną na odwal posturę. Co tym bardziej boli i zwraca uwagę w tak dobrej serii. ;/
    Ostatecznie mogłabym napisać jeszcze wiele, ale po tym jak przeczytałam recenzje ZephSilver na profilu 91 days na myanimelist, nie pokuszę się już o własną. Tam padły niemal wszystkie słowa na temat tego, co myślę o tej serii, więc sobie już daruję.
    Do zapamiętania, zapisania w ulubionych i odświeżenia za jakiś czas, gdy przyjdzie mi ochota na mroczny, gęsty, intensywny klimat.
  • Avatar
    vaka 28.09.2016 03:00
    Re: "Twoja dziewczyna jest piękna, ale podły ma charakter." ;)
    Komentarz do recenzji "Battery"
    a odcinek ósmy powinien nosić podtytuł „hime­‑sama” :D
  • Avatar
    A
    vaka 28.09.2016 02:09
    "Twoja dziewczyna jest piękna, ale podły ma charakter." ;)
    Komentarz do recenzji "Battery"
    Odcinek siódmy. Właśnie przypomniało mi się za co między innymi kochałam inną historię pani Asano No.6. :) „Księżniczkowanie” poproszę na wynos, jeszcze raz! Aluzję jak stąd do Chin poproszę po raz kolejny! Na, na, na! :D
    (Nie, nie oglądam tego anime tylko z tego powodu. Od razu to zastrzegę, bo wiem, że niektórzy kochają tworzyć takie dziwaczne teorie na temat innych.)

    No i historia ogółem wreszcie nabiera jakiś rumieńców, bo ta  kliknij: ukryte była nudna, żmudna i co najgorsze – bardzo przewidywalna. W dodatku jej zakończenie też było co najmniej dziwne (jakiś nieprzewidywalny element jednak się pojawia no proszę! ;)), bo zamiast wykopać kolesia na zbity pysk,  kliknij: ukryte  starali się go zatrzymać jakby wszystko mu wybaczono. Co jest jakby nie patrzeć idiotyczne, bo przecież to on był przyczyną wszystkich problemów.

    No ale w następnych odcinkach dostajemy zadośćuczynienie. Mamy piękny pokaz rywalizacji międzydrużynowej, chęci sprawdzenia się, udowodnienia swojej wartości. Również cała ta relacja pomiędzy miotaczem, a łapaczem jakoś zaczyna wypadać wiarygodniej i głębiej, a sam Takumi bardziej ludzko (czy raczej: wreszcie zaczynam go rozumieć i nawet lubić) Interesująca jest ta próba ukazania jak mocna i pełna zaufania musi być relacja między uczestnikami battery i jak bardzo obie strony muszą na sobie polegać.
    Ciężko mi się na razie ustosunkować do tej serii i napisać pełniejszy komentarz. Jakoś aż do odcinka piątego ta historia ani mnie ziębiła, ani grzała. Wręcz powiedziałabym, że w moich oczach wypadała bardzo letnio. Chyba byłam trochę zawiedziona, bo jednak po autorce No.6 oczekiwałam więcej i mocniej, sądziłam, że opowieść mnie porwie i nie będę w stanie oderwać się od monitora. A tu dostałam historię, która na początku wydała mi się mocno przewidywalna. I Owszem doceniłam realizm zarówno w kontekście charakterów postaci, jak i w samym ukazaniu sportu, ale jakoś wciąż mi czegoś brakowało.
    O jezu, a może po prostu po obejrzeniu „Orange” przestawiłam się na tryb ciągłego dramatu i stąd ten problem? :D <nastąpiło samouświadomienie>
    Taa, to ja już może skończę. W każdym razie chciałam powiedzieć, że warto i z przyjemnością dokończę oglądać tę historię. Na razie ode mnie 8/10, z nadzieją, że taka ocena się utrzyma i nie popsują reszty.