x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Po obejrzeniu pierwszej serii miałam wrażenie, że końcówka retrospekcji jest straszliwie, wręcz teatralnie przedramatyzowana. Tymczasem w drugim sezonie dowiedzieliśmy się, że kliknij: ukryte finał opowieści został sfałszowany przez Yakumo, a prawdziwe wydarzenia, choć równie dramatyczne, wyglądały inaczej.
Dlatego dość ostrożnie podchodzę do rewelacji z końcówki drugiego sezonu. kliknij: ukryte Bo skoro dowiedzieliśmy się, że „opowiadacze historii” kłamią, opowiadając swoje dzieje, to jak możemy ufać słowom Konatsu, która w ostatnim odcinku też jest już świadomie działającą artystką? W dodatku kobieta ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza teorii, że ojcem jej dziecka jest Yakumo. Czemu? Bo taka legenda (w którą w tym momencie uwierzył człowiek o wielkich wpływach w środowisku rakugo) bardzo pomoże jej synowi w karierze. Mało tego, jak ktoś słusznie zauważył w komentarzach poniżej, Konatsu zachowuje się w tej scenie nietypowo, przypomina Miyokichi, do której wcześniej wcale nie była podobna. Skąd to nagłe podobieństwo? Bo Konatsu odgrywa w tym momencie rolę kokieteryjnej uwodzicielki, naśladując matkę. Brak jakiejkolwiek wcześniejszej sugestii, że Konatsu i Yakumo łączyły romantyczne relacje, bynajmniej nie ojcowski stosunek Yakumo do Shina – to wszystko wskazuje na to, że ujawniona nagle kontrowersyjna informacja o ojcostwie wydaje się próbą zbudowania legendy dla Shina, która ma podkreślić, że chłopak jest spadkobiercą dwóch geniuszy.
Oczywiście moja teoria może być tylko myśleniem życzeniowym i kliknij: ukryte Yakumo naprawdę jest ojcem Shina, a Konatsu to psychopatka. Ale ta końcówka aż zachęca do gdybania :)
Re: Tak, czepiam się...
W ogóle cały ten wątek kliknij: ukryte szpiega i wyjawienia tajemnicy wiedźmy wydaje się napisany na kolanie. Podejrzewam, że służyć będzie tylko pokazaniu, że i wśród sojuszników księstwa są zimni dranie, którzy przed niczym się nie cofną, żeby osiągnąć cel.
Re: Odcinek 16, tym razem bez udziwnionych tematów xD
Swoją drogą, może tylko mi się wydaje, ale odcinek nie był aż tak krzywo narysowany jak poprzednie. No i dialogi są tak jakby nieco lepsze – przynajmniej Sailorki przestały kończyć za siebie nawzajem zdania i nie brzmią już, jakby były jednym mózgiem w kilku ciałach.
Nie przesadzajmy z niezrozumiałością
Jako przypadkowy widz, który nigdy wcześniej styczności z światem Kagerou Project nie miał, nie mogę się zgodzić z tymi fragmentami recenzji. Pomimo celowego zaburzenia chronologii i miszmaszu informacyjnego serię z łatwością zrozumiałam. I wcale nie wymagało to jakiegoś niezwykłego wysiłku intelektualnego, wystarczyło tylko śledzić wydarzenia na ekranie, a gdzieś w połowie anime wszystko zaczęło się składać w całość, być może niezbyt spójną, no ale trzymającą się kupy.
Być może moje wrażenia są całkiem inne niż recenzentki, bo nie miałam żadnych oczekiwań co do tego anime i dlatego odebrałam je jako takiego przyjemnego przeciętniaka podanego w całkiem przyjemnej oprawie muzycznej, może nic wybitnego, ale dającego się oglądać. Z drugiej strony zgadzam się, że jeśli chodzi o stronę graficzną, to SHAFT się tym razem wyjątkowo nie popisał.
Przeciętna seria shounen
Co jeszcze mi się podobało? Postaci. Nie mówię tu o głównym bohaterze, który jest typowym ciamajdowatym bohaterem shounena (choć trzeba przyznać, że na tle swoich kolegów z innych serii nie wypada aż tak źle – a przynajmniej nie na tyle, by życzyć mu bolesnej śmierci za każdym razem, gdy się odezwie), ale o reszcie magów. Bohaterki to postacie typowe dla haremówki (tsundere, przyjaciółka z dzieciństwa, loli itd.), ale twórcom udało się z nich coś wykrzesać – są bardziej sympatyczne niż irytujące. Natomiast naprawdę polubiłam zarówno Nekoyashikiego, jak i pojawiającego się później kliknij: ukryte Sekirena – choć nie dostali za dużo czasu antenowego, to zrobili na mnie wrażenie bohaterów z krwi i kości.
Do listy zalet można zaliczyć też muzykę, a zwłaszcza opening i ending, którym dobrze udało się oddać klimat serii.
Jakie są minusy? Przede wszystkim epizodyczna fabuła z obowiązkowym potworem tygodnia. Zresztą próby wprowadzenia dłuższego wątku też nie wypadają najlepiej – gdyby twórcy nie pokusili się o eksperyment i nie zaburzyli chronologii wydarzeń w pierwszej połowie serii, pewnie nie dałoby się tego oglądać bez zaśnięcia. Epizodyczność powoduje, że oglądanie tej serii w całości to mordęga, choć myślę, że gdy ogląda się jeden odcinek na tydzień, aż tak się tego nie odczuwa.
Twórcom nie udało się też stworzyć przekonujących antagonistów – to postaci nijakie i trudne do zapamiętania. kliknij: ukryte Fin miał szansę stać się ciekawszym przeciwnikiem, ale pojawił się na krótko, więc tylko pozostawił niedosyt. Natomiast przewijające się tu i ówdzie wzmianki o kliknij: ukryte organizacji Ophion to zwyczajnie zmarnowany wątek, który mógł się okazać czymś ciekawym. Od strony graficznej seria również nie zachwyca, choć akurat pod tym względem najgorzej nie było.
Rental Magica nie jest serią wybitną ani też jakoś szczególnie kiepską. To taki przeciętniak wśród przeciętniaków, który da się obejrzeć, ale zachwytów żadnych nie wzbudzi.