x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
techniczne fajerwerki
Jednak przede wszystkim to jest niewiarygodny wprost pokaz fajerwerków komputerowej animacji 3D. Zazwyczaj kojarzy się ona ze sztucznością… tu wszystko jes niewiarygodnie jak na 3D eleganckie i dopracowane, ruch jest płynny i naturalny, a poziom szczegółowości zachwyca – zwłaszcza zwracam uwagę na włosy i skórę w zbliżeniach. Czegoś takiego, mimo upływu paru lat, nie dokonał po FF:SW absolutnie nikt, taki Shrek w porównaniu wypada bardzo blado i nienaturalnie, mimo że w końcu konwencja bajki powinna ułatwić przemycanie uproszczeń.
Nie zgadzam się za to z oceną muzyki, dałbym co najmniej mocne 7 – jest efekciarska, pompatyczna i napuszona, ale pasuje do całości i dobrze buduje nastrój.
denerwujące!
Można spróbować obejrzeć jedynie po to, by ocenić czy manga warta uwagi, i czy interesować się w przyszłości kontynuacjami, które nie wiadomo czy będą (nawet jeśli twórcy w oczywisty sposób ich istnienie zakładają…).
Taki trochę bardziej rozwlekły trailer? Oh well =_= Osobiście sądzę że lepiej byłoby poczekać jeszcze rok, aż będzie trochę tej mangi więcej, i spróbować zrobić przyzwoitą serię za jednym zamachem, a nie „na raty”...
milutkie....
Bianca ma sporo racji, bohaterka kwalifikująca się do zamkniętego leczenia psychiatrycznego to nie jest dobry pomysł.
Zwłaszcza w drugiej połowie seria zaczyna się niemiłosiernie dłużyć, a rozmemłanie i niezdecydowanie Hazumu przybiera wręcz karykaturalne rozmiary…
A już zakończenie pełne angstu i cliffhanger żeby OVA lepiej się sprzedawało… bez komentarza zostawię =__=
Co nie zmienia faktu że ostateczny werdykt jest mimo wszystko pozytywny. Ogląda się przyjemnie… Może ze względu na nastrój? Może ze względu na łagodną i śliczną balladę która kończy każdy odcinek? Może ze względu na proste, bezpretensjonalne i nieco old‑schoolowe projekty postaci, oraz miękką kreskę połączoną z nienajgorszą animacją…
o_O''
Pewnie dlatego że jako zdecydowany hetero obstawiałem że moja ulubiona bohaterka wskoczy pod najbliższy przelatujący statek obcych licząc na zreplikowanie wiadomego efektu w drugą stronę… Cóż.
W każdym razie, oprócz wyjaśnienia okrótnego cliffhangera z serii TV, mamy jeszcze przekrojowy „teledysk” do pełnej wersji openingu.
Dla widza serii TV ten ekstra odcinek to de facto obowiązek ;3
Re: Underappreciated
Nieładnie cytować siebie samego, ale…
...napisałem to wprost, nie? I to jako główny wniosek, w podsumowaniu…
Re: Underappreciated
Polecam dwie książki – „S‑Kadra” Toma Wolfe, i „Apollo 13 – utracony księżyc” Jima Lovella i Jeffrey'a Klugera. Morze informacji z czasów początków podboju kosmosu (i przy okazji podstawowych problemów astronautyki), podane w formie czegoś między powieścią sensacyjną a dokumentem. Ciekawa i pouczająca lektura.
Ano właśnie, NIC.
Czyli widzowie nie zainteresowani tymi dwoma elementami, nie znajdą dla siebie za wiele… Mimo to, jeżeli ktoś zdoła już tą serię oglądać, to zapewne ją polubi, stąd ogólna ocena 7.
A cała reszta to jak by nie było postaci drugoplanowe. Mnie zwyczajnie zabrakło czegoś naprawdę oryginalnego…
A aero- i astronautyka były moim konikiem od dawna. ^_^ I zaręczam, pokaż tą serię grupie inżynierów z firmy związanej z przemysłem kosmicznym, a zobaczysz zażartą i merytoryczną dyskusję trwającą do białego rana.
świetna seria ...ale nieukończona =___=
Swoją drogą, Hitomi „popełniła” też dwa inne, równie genialne tematy muzyczne w tej serii – Alone które towarzyszyło rozmowie Euphie i kliknij: ukryte Nunnally, oraz Masquerade, temat dla Shirley… (scena gdy kliknij: ukryte Lulu każe jej wszystko zapomnieć).
Poza tym… pierwszy raz spotkałem się z przypadkiem kiedy character song nadaje postaci zupełnie nowy wymiar… Chodzi oczywiście o CC, jej seiyuu Yukanę i tejże Yukany piosenkę „Reincarnation” z Sound Episode 1.
Seria zrobiła na mnie spore wrażenie… nieczęsto producenci decydują się na pokazanie czegoś gdzie NIE ma czystej polaryzacji dobro‑zło, gdzie główni adwersarze są na równi tchórzliwymi egocentrykami – gotowymi mordować, gdy innych nie udaje im się przekonać do swoich racji.
Trzeba też powiedzieć to wprost – w obecnym momencie (25 odcinków) cała historia jest nieukończona! Ale jeśli pewne moje przypuszczenia się sprawdzą, to czeka nas jeszcze jeden spektakularny zwrot akcji – i sądzę że materiału na kolejny sezon jest więcej niż dość.
Fakt że ów drugi sezon jest w produkcji nieco tylko łagodzi męki koniecznego oczekiwania… Cóż, pozostaje się uzbroić w cierpliwość.
przeciętne
Owszem, daje się toto obejrzeć, ale to taka troszkę banalna, eklektyczna produkcja z kilkoma typowymi w tego gatunku anime elementami, nie wyróżniająca się w zasadzie niczym – tak pozytywnie, jak negatywnie.
Ot, taka sobie rozrywkowa seryjka.
Re: hm...
Niestety ciąg dalszy – jak na razie – to coś dla hardcore'owych fani jak ja, bo manga jest dostępna tylko w Japonii. Jak na razie, czytałem tomy 9‑11. Choć tyle dobrego, że to shoujok, bo ma furigana i łatwiej się czyta :3
O kontynuacji anime nic nie wiadomo – gdyby było wiadomo, to bym już coś napisał ;)
ughhh, straszne...
Do tego pełno nieśmiesznych gagów, i ekstremalne nadużywanie trybu SD… niektóre odcinki zdają się składać wyłącznie z SD, robiąc wrażenie dzieła pięciolatka. Absolutnie WSZYSCY bohaterowie z początku wywołują lekki uśmieszek, ale potem już tylko irytują.
Podsumowując, jest to absolutnie niestrawialna, nieudolna próba podrobienia Ourana. A jak go ktoś widział, może spróbować sięgnąć po La Corda d'Oro ~Primo Passo~ (też stado bizonów i ona jedna, ale z dużo sensowniejszymi postaciami, i w sosie romantyczno‑muzycznym).
Re: Ech... nie zgadzam się! Świetny film.
Oczywiście, jeżeli chodzi o interpretowanie postaw, to oczywiście kwestia indywidualnego odbioru, masz prawo twierdzić że przekazu filmu nie rozumiesz, więc jest niezrozumiały.
warto oglądać!
Faktycznie, boli swoisty cliffhanger, jednak na swój sposób film stanowi całość, i warto go oglądać nawet jeśli ta swoista seria nie miałaby być kontynuowana.
Wierzę jednak że kontynuację w końcu zobaczymy, choć może niezbyt prędko, bo KyoAni ma niewiarygofny portfel franszyz będących kopalniami złota – Haruhi, Full Metal Panic, porozumienie z Key/Visual Arts…
Munto II to godna kontynuacja pierwszego filmu, pozycja obowiązkowa dla każdego kto widział Munto I, a zdecydowanie dla fana produkcji spod znaku Kyoto Ani.
Mocne 8/10.
Ech... nie zgadzam się! Świetny film.
W przypadku pary, sprawa ma się podobnie. Nie chodzi o to CO, ale o to JAK – konkretnie, RAZEM i z wiarą we własne możliwości. Sądząc po okrzykach na moście, ich koledzy z klasy ewidentnie to rozumieją ;D Wybrana forma nie ma nic do rzeczy, jak w przypadku większości symbolicznych gestów. Dla nich nawzajem jest czytelna (i jak się okazuje, nie tylko dla nich), dla nich ma znaczenie. To wystarczy. Wybrany „challenge” jest zupełnie bez znaczenia, poza tym że wiąże się z tym co i jak on chciał zrobić zanim ją spotkał, o czym ON mówi w rozmowie z Ichiko i Yumemi wcześniej nad rzeką… Równie dobrze mogłaby to być np. wysoka góra albo kliknij: ukryte skok z mostu na spadochronie ;)
W obu tych niezależnych historiach chodzi o przeciwstawienie „wychodzenia przed szereg” kurczowemu trzymaniu się status quo, nawet wbrew sobie (jak Starsi). Wszystko to ładnie pokazuje też na rozwiązanie problemu braku wiary który musi przełamać sama Yumemi…
Oczywiście przesłanie „Z wiarą, prosto przed siebie” jest samo w sobie strasznie powszechne, ogromnie japońskie, głęboko zakorzenione w przekonaniu że nie istnieje talent, a jedynie wiara w siebie i stosowny wysiłek. Co nie zmienia faktu że całość jest podana w zgrabnym opakowaniu, a grafika – jak zwykle w przypadku KyotoAni – jest naprawdę piękna.
Zasłużone 8/10.
Oglądać!
Re: SPOILERY - OSTRZEŻENIE.
Niniejszym ogłaszam że przejmuję moderowanie komentarzy tej serii jako jedyny moderator który ją widział.
Wszystkie komentarze, zawierające CHOĆBY NAJMNIEJSZY niezamaskowany spoiler, będą odtąd bezlitośnie USUWANE.
Re: gdzie ta rura
Zasadniczo, trafne zarzuty.
Ale pamiętajcie że niektórzy z redaktorów mają za sobą kilka setek serii, a i samych recek ze setkę. Bardzo szybko zaczyna się dostrzegać zapożyczenia, schematy, i zwracać uwagę na wszystko, co nowe.
Haruhi dostała swoje oceny za wniesienie powiewu świeżości w zastałą, nieco stęchłą atmosferę szkolnej komedii.
Poza tym, gdyby na pełną ocenę zasługiwały wyłącznie dzieła ultrawybitne, to mielibyśmy może dwa czy trzy takowe, i stado „runner‑ups”. W myśl starej zasady, że na „celujący” umie Pan Bóg, nauczyciel na „czwórkę”, a uczeń niech się cieszy jak dostanie aż „tróję”...
Jeśli ktoś się nie zgadza, może zobaczyć jak oceniła redakcja (jeśli widziała…), oraz jak ocenili goście serwisu. Ot, tyle…
Świetne anime
Z zadowoleniem odnotowałem, że w odróżnieniu od poprzedniczki, Kanon 2006 wykorzystuje nie własne remixy, ale muzykę żywcem z gry, oraz albumów 'Arrange' wydawanych przez Key Sound. I dobrze, ten label to znak jakości sam w sobie. Jednak najistotniejsze jest, że KyoAni zdołało zebrać tą samą, ultragwiazdorską obsadę seiyuu – Akemi Satou, Yui Horie, Ayako Kawasumi, Maaya Sakamoto… i wiele, wiele innych. Jedyna istotna zmiana, to oczywiście Yuuichi, którego gra Tomokazu Sugita (jak już się zapewne domyślacie, ten sam aktor grał Kyona w „Haruhi…”).
W ostatecznym rozrachunku, denerwuje relatywnie skrótowe potraktowanie łuków właściwie wszystkich bohaterek, zwłaszcza Nayuki, po tym jak całą pierwszą połowę serii niemal niepodzielnie okupuje nieco denerwująca Makoto. Jednak wrażenie „chaotycznego kolażu” wyniesione z pierwszej serii znika, a całość jest wreszcie zrozumiała – nie tylko dla osób znających grę. Całość, bo w pierwszej serii, poza drastycznymi skrótami, właściwie całkowicie usunięto np. postać Sayuri…
Dla widzów nie stroniących od haremówek, ta seria to pozycja obowiązkowa… podobnie jak kolejna seria w grupie, oparta o kolejną grę tego samego zespołu… bowiem po „lecie Air” i „zimie Kanon” nadciąga produkowana już „wiosna Clannad” – czyli pierwsza produkcja, w której po sukcesie gry Kanon zespołowi dano budżet oraz całkowicie wolną rękę…
nieco lepiej niż w pierwszym sezonie
Jednak wściekle mnie denerwuje wykastrowanie całości z wyścigów motocyklowych… czy brak wizyty rodziców Keiiego, choć to ostatnie poniekąd rozumiem – bo to świetny materiał na OAVkę, gdyby więcej serii na razie nie miało by na razie powstawać.
Nowa seria i dyskusja na FORUM
Niedługo seria doczeka się kontynuacji.
Zainteresowanych zapraszamy na forum, do stosownego wątku:
[link]
Re: 7+/10 --> 10/10 ;D
Madhouse Studios ma doskonałą opinię, i ta produkcja to kolejna cegiełka do jej ugruntowania. Bohaterowie są bardzo naturalni, i – jak napisał fm, nad całą produkcją unosi się magiczny nastrój… ta magia ma zupełnie inny „smak” i „zapach” niż ta z produkcji Mistrza Makoto Shinkai'a, jednak jej obecność jest niezaprzeczalna. Zaś uwzględniając webcast pierwszej części najnowszego dzieła Mistrza, 5cm, powiedziałbym że Toki wo Kakeu Shoujo jest nieco oryginalniejsze.
Biorąc pod uwagę poziom przeciętnych produkcji anime z ostatnich lat, Toki wo Kakeru Shoujo zdecydowanie, pozytywnie się wyróżnia, a patrząc po ocenach innych produkcji z tego okresu, i uwzględniając unikalny „magiczny” nastrój, bez wahania wystawiam 10.
Re: pojawienie sie chidori..
rozrywka na lato
To taka niewymagająca, lekka (choć bezskutecznie siląca się na powagę) pozycja na lato.
Po lekturze akapitu o osobistych wrażeniach Avellany, i mając w pamięci niesmaczne produkcje których nawet pojedyńcze odcinki wywoływały u mnie mdłości, pokroju W~Wish – zaczynałem oglądać z niepokojem, ale ostatecznie nie widzę tu właściwie niczego poza najczystszym moe, więcej – powiedziałbym że jak na japońską produkcję, to bohaterki zachowują się z rezerwą i raczej powściągliwie. Zwłaszcza „starsza” Shouko.
Ot, klasyczna rozrywkowa papka w tonacji moe, może w sumie nieco mniej „odleciana” aniżeli taki Kanon czy Air. Co nie znaczy że nie można tego z powodzeniem oglądać – zwolennika gatunku napewno nie zawiedzie.
Warto też wspomnieć o dobrze dopasowanej, tchnącej nastrojem lata balladzie towarzyszącej openingowi, „Hikari no Kisetsu” którą śpiewa SUARA.
ughhhh
O ile Final Approach był jeszcze do zniesienia, to W~Wish to już istny koszmarek, rozpaczliwie sztampowa haremówka z potężną porcją imokonu…
W dodatku nie jedna gra ma lepszą oprawę muzyczną. A seiyuu są tu… nie, nie do skomentowania.
I te w kółko powtarzające się "~oniiichan!” oraz "~desu!”...
Kiepskie.
To wszystko uzupełnione o garść pościgów, trochę cudownych zdarzeń i nieco niemal slapstickowych gagów – wszystko rodem z kina amerykańskiego.
Technicznie nienaganne wykonanie, ale całość w gruncie rzeczy raczej niestrawna :/
Odradzam, zwłaszcza odradzam jako rozrywkę.
historia #245 z mechami typ M-439234856
Od „przeciętniakowej” piątki odejmuję oczko, bo w moich oczach ta seria fabularnie jednak słabiej wypada od sporo starszego Gunparade March, nie wspominając o „seriach‑rówieśnikach”, jak Soukou no Strain.
parę uwag
Co do Fuyumi Ono, to chyba warto dodać, że w oparciu o jej powieści powstało też 12 Kingdoms… nic więcej nie trzeba mówić, prawda?
Mam też parę uwag i odpowiedzi co do Shibuyi…
Dużo bardziej rozbawiło mnie jego zaskoczenie, i pytanie do Mai „skąd ZNA jego przezwisko”, niż fakt że je poniekąd akceptuje. Co do stosunku… kwestia traktowania takich spraw w tamtejszej kulturze. Otwarte protesty z jego strony uchodziłyby za brak kultury…
Co do wieku i przeszłości, a także milczącego asystenta, Jina, co nieco zostało powiedziane w historii „Labirynt we krwi”, czyli odcinkach 18‑21. kliknij: ukryte Naru zwyczajnie spędził sporą część dzieciństwa z rodzicami za granicą (co wyjaśnia problemy z „pisanym” Japońskim) – zapewne w Chinach, i tam też „pozyskał” Jina, który jest Chińczykiem, a Shibuyą opiekuje się z poczucia obowiązku/długu honoru wobec jego rodziców. Wsparcie rodziców jest też poniekąd wspomniane jako czynnik który pomógł Naru się tak szybko usamodzielnić.
Co do szkoły… Przypominam kwestię japońskiego systemu edukacji, podobnego strukturą do obecnego u nas. Tam obowiązkowa jest tylko 6‑klasowa podstawówka i 3‑klasowe gimnazjum. Wszystko ponad to, to wolny wybór. Młodzież licealną (15 lat i więcej) zachęca się do podejmowania pracy (stąd bohaterowie anime w tym wieku często mają rozmaite „baito”, i zdarzają się uwagi o dziewczętach w tym wieku, że „są niemal gotowe do zamążpójścia” xD). To tylko w socjalistycznej europie szukanie pracy odkłada się „na po nauce” (co ostatnio często znaczy „po studiach”).
17‑letni Shibuya, nominalnie mógłby nawet mieć i liceum za sobą, albo być w ostatniej (trzeciej) klasie. Jednak kwestia reintegracji młodzieży która – np. ze względu na pobyt za granicą – „wypadła” z normalnego toku nauki, jest w Japonii poważnym, oficjalnie dostrzeganym problemem. Jeśli tak było w jego wypadku, można założyć że miał indywidualny tok nauki i maturę międzynarodową.
Co do studiów – Japończycy nie mają aż tak rozwiniętego kultu bumagi (w 2004 w łódzkiem na listonoszy szukali magistrów, LOL). NIE pójście na studia jest normalne, i sporo młodzieży, zwłaszcza na prowincji, po ukończeniu liceum zaczyna normalną pracę, czy „przejmuje” rodzinne firemki. W przypadku ustosunkowanego młodziana który już założył własną firmę, jak Shibuya, nie kontynuowanie nauki „szkolnej” jest więcej niż naturalne. O jego przyszłości i pozycji społecznej i tak decydować będą ningen‑kankei ('kontakty' :D), status firmy, i wyniki w pracy – nie papierek.
Mógłbyś może dać namiar na źródło tych rewelacji?
Warto też chyba napomknąć, że Shiho Inada (która rysuje tą mangę) jast kobietą.
Trzeba też powiedzieć że styl mangi, zwłaszcza projekty postaci, mimo że zachowują pewne podobieństwo, generalnie są odmienne niż w anime – z korzyścią dla tego ostatniego; moim zdaniem zmiany w kresce poczynione w anime wyszły całości na dobre.
Co do publikacji mang… Siódmy tom wyszedł w marcu, ósmy jest zapowiedziany na czerwiec, a dziewiąty na wrzesień – to u Del Rey'a, amerykańskiego licencjobiorcy; w europie tą mangę wydaje Random House (to samo wydawnictwo co książki o Harrym Potterze), i 7 tom ukazał się w kwietniu (3 miesiące po 6). Ale przyznaję, że japońskiej edycji nie sprawdzałem.