x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Całkiem całkiem
Całkiem całkiem
Pierwsza zaleta – po ekranie pałęta się tylko jedna loli, zamiast całego stada. Druga – ani śladu haremu. Trzecia – postaci, jakkolwiek płaskie, są jednak autonomiczne i nie kręcą się tylko wokół głównego bohatera. Trzecia – nie ma wepchniętego japońskiego życia szkolnego. Takie anime bez anime, można powiedzieć. Dla mnie to zaleta sama w sobie, bo większa część cech gatunkowych anime niesłychanie mnie drażni.
Doświadczenie uczy, że dobra grafika, dobra fabuła i steampunk to niemożliwa triada, więc już dawno przestałem oczekiwać, że znajdę wszystkie trzy elementy w jednej produkcji. Patrząc obiektywnie Kabaneri jest kiepskim anime. Patrząc subiektywnie – byłem w stanie je obejrzeć do końca, czego nie mogę powiedzieć o wielu dużo lepszych produkcjach.
Do wycinki
Dla każdego na pewno nie
I naprawdę nie spodziewałem się, że w haremówce znajdę ciekawy pomysł na religię…
Re: ...
W zasadzie zgadzam się z tym poglądem. Co prawda ja widziałem tę kwestię wertykalnie (kultura podzielona na różne poziomy, z których korzystają różne grupy) nie horyzontalnie (kultura podzielona na różne obszary, konsumowane przez różnych odbiorców). To jak z martwą zebrą – trochę zjadają lwy, ale trochę też hieny, trochę robaki, a resztę toczą roztocza. Trochę niesprawiedliwie i wstecznie byłoby dowodzić wyższości lwów nad robakami.
Re: ok!
Szanowny czytelnik być może zgodziłby się z oceną, gdyby przeczytał recenzję nie zrobił tego, sądząc po tym, że zignorował coś, co napisałem na samym początku drugiego akapitu.
Naprawdę tego mi było trzeba – serii z taaakim mordobiciem i sympatycznymi postaciami, które byłbym w stanie polubić nawet pomimo skrajnego idiotyzmu (zwłaszcza obaj główni bohaterowie; ninja Sasuke i żona Nobunagi prezentują z kolei umysły ostre jak brzytwa i niesamowitą klasę). Sengoku Basara jest tak urocze, że wybacza jej się nawet wszędobylski yaoiowy fanserwis (YUKIMURA!<ŁUP> OYAKATA‑SAMA!<ŁUP! YUKIMURA!<ŁUP> OYAKATA‑SAMA!<ŁUP! YUKIMURA!<ŁUP> OYAKATA‑SAMA!<ŁUP! – Miaka i Tamahome wysiadają na najbliższym przystanku).
Re: opinia
Zastanawiająco wiele osób uważa, że dorównuje Try. Czym, ja się pytam? OK, Valgaav był emo i patentowanym idiotą, ale nie aż takim jak Duclis (działający zresztą z identycznie absurdalnej motywacji) czy Zuma (który… w ogóle nie ma motywacji; chce zabić Linę bo tak). I bohaterowie w Try jednak potrafili wyciągać wnioski i konstruować logiczne plany, podczas gdy w obu nowszych seriach dają się wieźć jak barany. O tym co się stało z Xellosem nie wspomnę.
Re: przesadzacie
Bohaterowie w poprzednich częściach potrafili a) skutecznie współpracować b) logicznie myśleć. W Evolution‑R obydwie czynności ich zupełnie przerastają. Osobiście uważam, że schrzanienie dobrych postaci powinno być punktowane niżej niż stworzenie oryginalnych i od początku kiepskich, czemu dałem wyraz w ocenach.
Obrzydliwstwo
Fani powiedzą – nawiązania. Co po nawiązaniach, serii z nawiązaniami jest multum i powstaje ich coraz więcej, zazwyczaj w o wiele bardziej strawnym sosie.
Bleh...
eleganckim połączeniem fantasy i elementów science‑fiction, spokojnie obroniłaby się jako „zwyczajna” seria fantasy, choć nie miałaby części tego uroku.
Zakończenie było niestety oklepane i niepokojąco podobne do tego z kinówki Oh My Goddess kliknij: ukryte z odrastającym potrójnym pniem Ygdrassila i tak dalej. Inna sprawa, że nie jestem pewien, czy kliknij: ukryte jakikolwiek happy end w ogóle by pasował w tym przypadku.
Obejrzeć w każdym razie naprawdę warto – nie jest wszak długie, a zupełnie inne od większości anime z ostatnich lat. Polecam wszystkim fanom niestandardowego fantasy.
Ha. Ha. Ha. Zaiste, boki zrywać. Cóż może być zabawniejszego niż roznegliżowana dziewczynka w wieku niewątpliwie karalnym?
Re: RahXephon
Nie, wtedy po prostu by nie powstał. RahXephon to interesujący fanfik do Evangeliona, ale w zasadzie niewiele więcej…
„Ha! Oczywiście, że spodziewałam, dlatego mam magnum w staniku!”
I tak w kółko. Wreszcie skończyłem serię i dalej twierdzę, że jest bardzo dobra, ale pierwszy sezon cenię zdecydowanie wyżej. W drugim za wiele było nudnych męczących bitew, rozgrywanych według powyższego schematu, życzenie CC okazało się rozczarowująco przewidywalne, a Tajemniczy Plan imperatora żywcem przypomina ten z kliknij: ukryte Neon Genesis Evangelion.
Za to rozbroiły mnie tak zwane „ciepłe pairingi”, których jak się okazuje jest w serialu całkiem sporo, choć nie poświęcono im za wiele czasu. Dobre i to (abstrahując, że wątek „chińskiego bisza” o jednoznacznie dwuznacznych skłonnościach jest dobijający).
Re: Ech...
To akurat ma sens, gdyż Rezo zapewne już wtedy dysponował jakimiś chimerami – a jest faktem, że facet miał dość chore poczucie humoru. Z resztą argumentów się zgadzam.
Cóż, tyle dobrego, że kilka początkowych odcinków jest jeszcze zjadliwych.
Re: Nie do końca zgadzam się z recenzją
To brzmi jak typowe anime na podstawie gry eroge… Którym zresztą jest.