x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Dno, dno i jeszcze raz dno...
Itazurze bliżej i tak do okruchów życia niż typowego shoujo, zważ na to. Ja własnie polubiłam Itazurę za to niemydlenie oczu cukierkową idyllą.
Swoją opinię o anime wyraziłam, w dyskusję na tematy pscho‑socjo wciągać się nie dam, zwłaszcza przez kogoś z tak emocjonalnym podejściem.
Przykre teraz jest jednak dla mnie to, że idąc twoją własną logiką można przypuszczać, że temat przemocy domowej boli cię tak bardzo, ponieważ dotyka cię personalnie. Po pierwsze uważam, że forum o anime, które nie ma nawet oznaczenia +18 nie jest miejscem na taką dyskusję. Po drugie nie uważam się za osobę stosowną do rozmawiania z tobą o tym, bo nie mam kwalifikacji. Dlatego myślę, że powinnyśmy zakończyć tę dyskusję. Tym bardziej, że już nawet nie próbujesz udawać, że to wcale nie offtop.
Tyle ode mnie.
Re: Dno, dno i jeszcze raz dno...
Pisząc swój komentarz zupełnie nie miałam w głowie przemocy domowej z jednego prostego powodu: nie mam kontaktu z takimi ludźmi. Ty miałaś, więc to naturalne, że połączyłaś te doświadczenia. Na każdy utwór (czy to książka, film, czy anime) patrzy się zawsze przez pryzmat własnych doświadczeń. Dla mnie histeria lub panika tłumu jest czymś bliższym, a wiedza, że najłatwiej opanować je przez intensywny bodziec (spoliczkowanie właśnie lub jakiś głośny dźwięk, np. wystrzał ostrzegawczy z pistoletu) czymś oczywistym. Patologia swoją drogą, a ludzie zachowujący się nieracjonalnie pod wpływem zbyt silnych emocji – swoją.
Po drugie uważam, że argument ad persona bardzo obniża poziom dyskusji, nawet jeśli pojawia się w kontekście osoby nieobecnej. Pomijając to, że jest po prostu głupi. To jakby mówić, że Rowling jest wężoustą czarownicą albo że Dostojewski mordował starsze panie siekierą.
W ogóle dlaczego tylko przemoc wobec kobiet nazywasz patologią? Każda przemoc jest patologią (nawet osoby po akcie samoobrony potrafią mieć wyrzuty, że podnieśli na kogoś rękę). A jak dla mnie obrzucanie kogoś ciężkimi przedmiotami to rozwiązanie siłowe, więc przemoc. Ale to już dla ciebie nie jest patologia. To jest „normalna kłótnia małżeńska”. Brak mi słów.
Płeć nie ma nic do rzeczy
Alicja w krwawym zwierciadle
Nienienie...
Moja słabość
Re: Dno, dno i jeszcze raz dno...
Poza tym komedia w SA jest zupełnie innego typu niż w Itazura…
Dla fanów "Dangeki Daisy"
Romansik bardziej w typie „Dangeki Daisy” niż „Kimi ni todoke”.
Od twórców dla fanów
Twórcy najlepiej znają swoje postaci i całkiem sprawnie reagują na fandom. Swobodne podejście do tematu wspaniale sprawdziło się przy Fate (pozostałych produkcji nie znam, ale Karnawał mnie zachęcił do obejrzenia), który przy kontraście oryginału ze swoim ciężkim, poważnym klimatem wzajemnego mordowania, był wspaniałą profickową odskocznią.
Gagi z Szermierz‑kelnerką (Gil!) i Sakurą‑seksbombą to moje ulubione, a cztery gagi z Graalem idealnie uderzały w sedno tego, co sama o Graalu myślę.
Polecam, nawet jeśli humor jest dość hermetyczny.
Japońskie złote dzieci w krzywym zwierciadle komedii romantycznej
Z czysto japońskiego punktu widzenia uważam, że to bardzo dobra seria.
Kolorowe Zankyou?
Siła kontrastów
W ogóle świetnie przeprowadzona akcja, elementy fabularne i romans przyjemnie się równoważą i oddziałują na siebie.
Choć zwątpiłam trochę, gdy piosenka Nike kliknij: ukryte okazała się być na tandetną pop‑ową nutę i to z wyraźnym bitem w tle, jak z karaoke. Ale „rozdział” z Księstwa Deszczu to wyjaśnia dostatecznie, poza tym w ostatnim odcinku kliknij: ukryte piosenka się wyraźnie rozwija, razem z jej doświadczeniem życiowym i uczuciami. Nike jest młoda, zrozumiałe, więc wybaczam.
Podobało mi się też, jak rozwijał się opening. Aż nie chciało mi się przewijać, żeby zobaczyć postęp – co się praktycznie nie zdarza przy maratonach.
Bo Hikigaya
Siła bohaterów pobocznych
Anime nie ma w sumie zwartej historii, to raczej zbiór gagów (wysokiej jakości) w pełnym, 20 minutowym wymiarze.
Zbieg okoliczności
Obejrzałam ostatnio anime o przytłaczającym tytule „Mondaiji‑tachi ga Isekai kara Kuru Sou Desu yo?” i generalnie tym samym motywie przewodnim: alternatywny świat rządzony grami. Mondaiji miało prostą kolorystykę, typowych ale wyrazistych bohaterów i całkiem sympatyczny humor. Brakowało mu tylko naprawdę dobrych gier – z kolei te są mocną stroną „No game no life”. Co prawda tła w NGNL wyglądają czasem pięknie, czasem jakby kot się wyrzygał na ekran, a postaci poboczne niczego nie wnoszą, ale system gier i zachowanie rodzeństwa w ich trakcie to świetna rozrywka.
Polecam obie serie, świetnie się uzupełniają.
Odreagowanie
Miłe zaskoczenie
Pomysł>piosenki>NOVEL>anime
Ale to tylko emocje i tempo. Mnie osobiście wysokie tempo i przeplatanie wątków (zwłaszcza w pierwszych odcinkach) nie przeszkadzało – naprawdę trzeba było pomyśleć, żeby to wszystko połączyć, ale to przecież nie wada, a wręcz zaleta. Jak ktoś nie nadąża to trudno, widocznie wciąż nie wyrósł z poziomu historii, w których po prostu przechodzi się z punktu A do punktu B, paru jasnych retrospekcji i finału. Nic wielkiego.
I słówko do recenzji: to nie była ekranizacja piosenek. Na NicoNico warto też czytać opisy. Jin rozpisał najpierw cały pomysł w mini‑powieść, a potem skrobnął Shaftowi scenariusz – zresztą widać, że to ten sam autor. Autorowi zawsze trudno skracać coś swojego tak, by wiele na tym nie straciło.
Harmonia
Dlatego boli mnie trochę przesadzona reakcja Juri. kliknij: ukryte Pod koniec naprawdę wydała się psychiczna. Jej radość była zrozumiała, ale w scenie na klatce schodowej wpadła wręcz w ekstazę.
Myślę, że zakończenie było w porządku. Oczywiście mogłoby otwierać całą serię romansową z wątkiem rekompensującym otaku, ale to jest raczej produkcja o tym, co jest potrzebne by zrozumieć i zaakceptować w pełni drugiego człowieka.
Tylko tyle, ale więcej nie trzeba.
PS Mariaż ze Świata Wieży w bardzo ładnej oprawie – dowód, że prawdziwe uczucie nie potrzebuje słów, by zostać opowiedzianym. Wystarczy melodia.
Same pozytywne emocje
Nadzieja nie ma nic wspólnego z logiką.
Punkt widzenia i (nad)wrażliwość na dźwięki
Dlaczego mam wrażenie, że nie odczytałaś ironii?
Swoją drogą ciekawa jestem, jaki masz stosunek do zwielokrotnionych w studiu odgłosów uderzeń i kopniaków z amerykańskich filmów. Zasada ta sama. Odgłosy razów, złamań i miażdżonej tkanki są w ogóle bardzo ciche. Ale żeby zaraz z tego powodu je pomijać? Ech, naturaliści… Już bardziej czepiłabym się tego, jak wyraźnie mówili z ustami przy ranie.
Oczekiwania vs rzeczywistość i syndrom gracza
Oj tam, od razu, żeby się jarać… Ja się tylko cieszę, że czasem jakiś autor sobie przypomni, że wampiry mogą mieć w poważaniu gatunek ludzki i nie traktować go inaczej niż bufet. Zresztą mowa tu nie tyle o gwałcie, co molestowaniu – ze strony Raito. Picie krwi w kanonie jest przyjemnością erotyczną, ale to osobna sprawa.
Nie wypada. Nie o to chodzi. Jasne, że wobiec anime ta postawa nie ma sensu – właściwie to zaczepianie wampirów przez bohaterkę też mnie irytowało, ale na litość… To nie manga była pierwowzorem, a visual novel. Wchodzenie w interakcje jest głównym założeniem projektu.
Re: Psychiczne. - I dobrze! :)
A co do kliknij: ukryte poprzedniego życia – nierozwinięte, ale można się domyślić. Był flashback, kliknij: ukryte nawiązujący też, dlaczego nazywa siebie rycerzem Yuu. Chodzić może o kliknij: ukryte reinkarnację, ale osobiście sądzę, że Ame po prostu kliknij: ukryte rozdziela w psychice swoje dzieciństwo od nastoletniości – przez jakiś uraz.
Ame skojarzona z Yuno? Naaahhh… Tylko jakoś na upartego. Wspólny mianownik: stalker, ale innych cech wspólnych osobiście nie widzę. Obie dziewczyny są dość… szczególne.
"Nie podoba mi się, bo nie było zgodne z moimi oczekiwaniami" - wut?
Raz że Sadistic (op), dwa że harem (gra pewnie pierwowzorem), trzy że syndrom sztokholmski. Plus to, że w końcu są to wampiry, które robią to, co do wampirów należy: stale pragną krwi, są skrzywione swoją długowiecznością (medycyna trucizn, gniew, rozpusta etc.) wywyższają się ponad słabych śmiertelnych. Jednych to obrzydza tudzież irytuje – mnie osobiście intryguje.
A co do dźwięku jabłka – jasne, przecież mogli dać aktorom kawałek jakiegoś surowego mięcha, byłoby bardziej realistycznie!
Albo usunąć problem dźwięku gryzienia i podłączyć bohaterkę do jakiejś dojarki z wenflonem, a krew pić z kieliszków… Hej, w sumie dziwne, że tego nie było…
Do typu głównej bohaterki „słodka kretynka” już się chyba przyzwyczaiłam. Wychodzę z założenia, że ekranizacja po prostu jest swoistą solucją gry dla postaci kreowanej „wszystkich traktuję po równo, staram się być miła, spróbuję ich zrozumieć… a skoro już gram, to nie ucieknę z posiadłości!! Wmahaha.”
Ach i to oskarżenie: „nie walczy, tylko mówi „proszę, przestań” i leży z zamkniętymi oczami!” – jasne, sparaliżowana bólem i strachem, przytrzymywana przez nadludzko silną istotę… powodzenia. Bishe nawet na początku to komentują… śmiechem.
Fabuła po przedstawieniu postaci dość sprawnie poprowadzona – inna rzecz, że nie ma się nad czym rozwodzić.
Diabolic Lovers uważam za całkiem ciekawe zjawisko.
Nie rozumiem tej tendencji, żeby wyobrażać sobie, o czym będzie produkcja, a potem odejmować punkty w ocenie, bo okazała się inna. Po prostu to do mnie nie dociera. Zwłaszcza, kiedy już po pierwszym odcinku widać, że na ckliwość nie ma co liczyć.
Parodia
Anime z gatunku „niby słabe, a cieszy”.
To mi nie wyglądało ani na shoujo‑ai, ani na hentai, ani na cokolwiek konkretnego. Było po prostu… HEN (jap. dziwne)! :)
Sparodiowali po prostu temat miłości i szablonowe sytuacje. Uśmiałam się, a ostatnia scena rozwaliła moje mury obronne. Nawet jeśli głos wielko‑cycatej mnie irytował.