x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Słów kilka
Wyobraź sobie, że manga, która była pierwowzorem, składa się głównie z takich poważniejszych tonów. Większość odcinków czysto komediowych albo nie mają nic wspólnego z mangą, albo cały odcinek jest oparty na pojedynczym kilkunastostronicowym rozdziale. Także te wszystkie związki – nie od wczoraj wiadomo, że panie z CLAMP lubują się w romansach trudnych i bez społecznej akceptacji.
Oczywiście nie próbuję tutaj negować Twojej opinii. Chciałem tylko powiedzieć, że te wszystkie 'wymuszone' sceny nie biorą się z znikąd, tylko wynikają z pierwowzoru. Czy komuś się to podoba, czy nie to już indywidualna sprawa.
Chociaż wciąż uważam, że warto obejrzeć to anime choćby dla kolorowej grafiki i przyjemnej dla oka kreski :p (jeśli ktoś lubi takie rzeczy znaczy się ^^).
Nie sądzę, by prędko był jakiś materiał do zanimowania. Rewrite się kompletnie nie nadaje do przerobienia na anime, bo kolejne wątki dotyczą osób z przeciwnych sobie 4 stron barykady, więc nie można postawić na klasyczny harem z zajmowaniem się kolejno poszczególnymi bohaterkami. No chyba że zanimowany zostanie tylko jeden wybrany wątek, ale nie chce mi się w to wierzyć…
Jeśli natomiast mówimy o jakiejś nowej produkcji to też nie da rady, bo za pół roku wychodzi pierwsza część Angel Beats VN i na coś całkiem nowego pewnie poczekamy sobie ze 2‑3 lata.
Ja sam bardzo się cieszyłem gdy pierwszy raz przeczytałem, że Little Busters! ma być zanimowane, ale już po pierwszym odcinku (a nawet po trailerze) wyszło, że jest to raczej 'little budżet'. Do tej pory udało mi się obejrzeć dwa odcinki. Fabuła dla mnie nie jest problemem, bo też już w przypadku VN oceniałem ją jako co najwyżej przeciętną. Problem polega na tym, że humor z anime nie śmieszy :/ I to nie chodzi o to, że po prostu znam już te żarty. Czytając common route po raz piąty może nie śmiałem się na głos, ale wciąż uważałem to co czytam na zabawne. Oglądając anime czułem tylko zagubienie i zażenowanie :/ Być może kiedyś tą serię skończę, ale głównie dlatego, że ponoć Refrain jest godne uwagi.
Jest tu bardzo dużo fanserwisu, ale w znośnym stylu. Sytuację mocno ratowało to, że protagonista nie był nie zboczony ani napalony oraz na widok kawałka nagości czy bielizny ani nie zaczynał panikować ani nie myślał o przeleceniu danej dziewczyny.
Jest też bardzo dużo battle of wits, w tym trochę w złym stylu, to jest '32 minuty i 45 sekund temu upuściłem w tym miejscu skórkę od banana, bo analizując sytuację i twoją osobowość oraz wykorzystując ogromną wiedzę i doświadczenie które posiadłem PRZEWIDZIAŁEM, że poruszając się po całym mieście przez ostatnie 2 godziny, dokładnie w tym momencie postawisz tutaj stopę będąc na tyle nieostrożnym, że nie zachowasz równowagi i się przewrócisz…'. Ja tam strasznie zgrzytam zębami na coś takiego, ale patrząc na oceny tej serii oraz innych z tego typu klimatami społeczeństwo wydaje się być o wiele bardziej skłonne przymknąć na to oko niż ja.
Dodatkowo muszę powiedzieć, że o ile pojedynki były (po wyłączeniu myślenia) całkiem przyjemne, to były trochę pozbawione emocji czy jakiegokolwiek napięcia. No bo jak odczuwać napięcie, jeśli zawsze od początku było wiadomo, że 'nasi' bohaterowie wygrają. A było wiadomo dlatego, że jak stawką jest ich życie, całe królestwo czy też choćby informacja, której koniecznie potrzebują to przecież nikt w widzów nie będzie brać uwagę opcji, że mogą przegrać. Mówi się, że wyższe stawki pociągają za sobą większe emocje, ale tutaj to kompletnie się nie sprawdziła. Powiedziałbym nawet, że małe zakłady ze Stephanie były najbardziej emocjonujące, bu tutaj czasami nie dawało się przewidzieć jaki będzie wynik. W przypadku dużych pojedynków po prostu czekało się, aż zostanie przemielono odpowiednia ilość zwrotów akcji w obie strony by zobaczyć na końcu zwycięstwo protagonisty.
Na plus za to mogę zaliczyć grafikę, choć to raczej sprawa indywidualna. Mi bardzo podobają się takie barwy, ale inni mogą stwierdzić, że jest zbyt pstrokato.
Niewątpliwym plusem jest również dobry humor oraz bardzo fajnie pokazane relacje pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Chociaż mam wrażenie, że Shiro w końcu przestanie być usatysfakcjonowana tylko pozycją siostry…
Choć trochę pomarudziłem, to wciąż oglądało mi się to całkiem przyjemnie. Boję się tylko, że w przypadku ewentualnej kontynuacji humor w końcu straci świeżość, battle of wits stanie się jeszcze bardziej wydumane, zdrowe relacje bohaterów powędrują w kierunku jakiegoś koślawego romansu, a scenarzysta stwierdzi, że ludzie i tak oglądali to dla ecchi i skupi się tylko na tym elemencie (czy też bardziej obrazowo, że to anime pójdzie drogą Zero no Tsukaima).
8/10.
Na plus zdecydowanie można liczyć grafikę. Ulice i wnętrza kawiarni są narysowane bardzo ładnie i szczegółowo (choć są trochę puste pod względem obecności 'statystów'). Oczywiście wszystkie bohaterki są bardzo moe, ale (na szczęście) nie w stylu Kyoto‑ani (jeśli dla jeszcze kogoś poza mną jest to istotne). Także muzyka jest bardzo dobra, choć normalnie rzadko się zwraca na nią uwagę, bo pozostaje w tle budując lekki, przyjemny nastrój.
Prawdę mówiąc strasznie żałuję tego nieszczęsnego braku fabuły. Nawet gdyby były to 'wątki jednoodcinkowe', gdyby jeszcze trochę podkręcić klimat i wyeksponować muzykę to może wyszedł by z tego taki prawie że następca Arii. A tak mamy serię która zadowoli miłośników lekkiego moe, ale raczej nie przyciągnie uwagi osób spoza tej grupy.
7/10.
Re: Mieszane uczucia
Pamiętaj jednak, że jest jeszcze film kinowy – absolutnie znakomity, o wiele lepszy od serii telewizyjnych. Powiedziałbym nawet, że oglądanie serii telewizyjnych nie jest celem samym w sobie, a jedynie wstępem do oglądania filmu :p
Nie spamować...
Moderatorzy muszą być chyba na wakacjach, że nie wycieli 3/4 z tych komentarzy w pień, albo chociaż nie przenieśli ich w sensowniejsze miejsce…
Re: Szkoda
Niestety nie dało się tego uniknąć. Przed przejściem do wątku bogiń Keima podbił prawie 20 dziewczyn – gdyby miało to być pokazane, to trzeba by jeszcze dokręcić ze 3 serie. Nawet jeśli niektórzy byliby z takiego obrotu spraw zadowoleni (bo niektóre pominięte wątki są naprawdę ciekawe), to zapewne podniosły by się głosy, że to powtarzanie tego samego schematu i odcinanie kuponów. Pewnie szybciej studio zrezygnowałoby z tej serii z powodu niskich zysków niż doszło do wątku bogiń…
Tak – wątek opiera się zasadniczo na ratowaniu świata, tak – to w dalszym ciągu powinna być w dużej mierze komedia romantyczna (choć może już nie taka lekka dla samego Keimy :p). Oczywiście nie wiem jak to wszystko będzie wyglądało w anime, ale w mandze ta część była zdecydowanie lepsza od samych pojedynczych podbojów. Chyba nie zdradzę zbyt wiele, jeśli powiem, że kliknij: ukryte Keima będzie musiał rozkochać w sobie kilka dziewczyn na raz w taki sposób, by o sobie nie wiedziały – przydadzą mu się umiejętności dobrego gospodarowania czasem ;)
Re: Niby nic, a jednak coś.
Co nie zmienia faktu, że rzeczywiście fajnie jest obejrzeć serię raz jeszcze i zobaczyć nawiązania, na które wcześniej nie zwróciło się uwagi. W moim przypadku były to po dwa nawiązania do visual novel Kanon i Fate / Stay Night. Naprawdę miałem niezłą frajdę jak je zauważyłem :p
Re: Niby nic, a jednak coś.
Tak czy inaczej, jestem ciekaw czy prędzej czy później Lucky Star nie zacznie być odbierane jako swoiste dziwadło, gdzie żaden młodszy fan anime nie będzie rozumiał, dlaczego właściwie jego poprzednicy się z tego śmiali…
Chciałem jednak przede wszystkim powiedzieć, że to, iż odcinek ten jest całkiem przyjemny to jedynie kolejny argument za tym, by (w razie potrzeby douczyć się języka angielskiego i) zapoznać się w końcu z grą visual novel Clannad, gdzie można przejść wątek Tomoyo w oryginale i w całości :]
Wielkie rozczarowanie
Pierwsze 6 odcinków – dostajemy całą masę scen, których bez dobrej spostrzegawczości lub wiedzy z późniejszych odcinków nie szło ze sobą połączyć. Autorzy strasznie szczędzą nam informacji i naprawdę ciężko połapać się, o co chodzi. Było to trochę zniechęcające, ale jednak bardzo podobał mi się klimat napięcia (doskonały początek pierwszego odcinka!). Czuło się, że za tym wszystkim stoi jakaś większa fabuła i jeśli będziemy wystarczająco cierpliwi to ewentualnie dostaniemy informacje pozwalające połączyć to w całość.
Odcinki 7‑13 – w końcu dostajemy trochę informacji (znakomity odcinek 7!) i zaczynamy rozumieć o co w tym wszystkim chodzi. Wszystko zaczęło mieć sens i na tym etapie byłem naprawdę zachwycony. Już sobie myślałem, jak napiszę w komentarzach, że jest to 'znakomita, mocno niedoceniona seria w klimatach SF, przeznaczona bardziej dla miłośnika zachodniej literatury fantastycznej niż widza przyzwyczajonego do stylu prowadzenia fabuły typowego dla japońskich animacji'. Heh… gdyby odcinek 13 był ostatni…
Niestety nie był. Najgorsze jest to, że po 13 odcinku szybko zaczęło znikać to, co mi się do tej pory najbardziej podobało – uczycie napięcia i obecności nieodkrytych tajemnic. Zamiast tego dostaliśmy całą masę głupot, klasycznych rozwiązań fabularnych, taniego romansu, złowieszczych antagonistów, prawdziwej miłości, szmiry, fabularnych niespójności, nieszczęśliwych przeszłości i bogowie wiedzą czego jeszcze. Pojęcia nie mam jak ludzie, którzy potrafili zbudować świetny klimat w pierwszej połowie mogli tak straszliwie polec w reszcie serii.
Jedyną rzeczą, która od początku do końca została wykonana dobrze jest muzyka. Znakomicie podkreślała nastrój, szczególnie napięcie w pierwszej połowie serii. Wprawdzie w końcowych odcinkach stwierdziłem, że niektóre utwory zaczęły być zbyt często powtarzane, ale może to tylko subiektywne odczucie spowodowane ogólnym rozczarowaniem.
Ostatecznie moja opinia jest taka, że jest to seria mocno rozczarowująca, nie wywiązująca się kompletnie z obietnic danych widzowi w pierwszych odcinkach. Jak już wspomniałem, gdyby seria skończyła się po 13 odcinkach (ewentualnie dodatkowo dokręcony jeden lub dwa odcinki zamykające istotniejsze wątki) to polecałbym ją każdemu fanowi fantastyki w stylu SF. Przyszło mi jednak załamać ręce i nazwać ją średniakiem, ogółem przyjemności z seansu nie zasługującym na ocenę wyższą niż
7/10
Fabuła jej dwuodcinkowej serii OVA przeskakuje trochę do przodu pod względem mangi. Sugeruje za to jednak, że być może w trzeciej serii (która podobno jest zapowiedziana na bliżej nieokreślony okres tego roku) rozpoczęty zostanie główny wątek fabularny mangi. Naprawdę niemiałbym nic przeciwko, szczególnie że związane z tym kliknij: ukryte szalone podbijanie 5 dziewczyn naraz jest moim zdaniem najlepszym elementem mangi. Choć prawdę mówiąc nie sądzę by miało to mieć miejsce w trzeciej serii, gdyż kliknij: ukryte nie miało jeszcze miejsca podbijanie dwóch kluczowych dla dalszej fabuły postaci.
No ale starczy tego, miałem coś napisać o tych dwóch odcinkach. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to zwiększone tempo akcji. Choć w dalszym ciągu w anime zostało przedstawione wszystko to, co w ramach tego wątku zostało przedstawione w mandze, to jednak dwie serie telewizyjne Kaminomi przyzwyczaiły mnie do wolniejszego tempa. Z tego powodu czuję, że osoby, które oglądały to OVA nie będąc świeżo po 2 serii mogą się czuć trochę zagubione, jako że nie otrzymujemy praktycznie żadnego wprowadzenia.
Pomijając jednak tą kwestię ogląda się to przyjemnie. Nie ma tu praktycznie w ogóle romansu a komedii jest jakby mniej niż wcześniej. Dużo bardziej wygląda to jak część anime przygodowego, zaznaczająca istnienie pewnych tajemnic, że się tak wyrażę. Cóż, nie da się ukryć, że jest to zasadniczo wprowadzenie do większego wątku fabularnego, który miejmy nadzieję ewentualnie zostanie też zanimowany.
Mi się podobało i wystawiam 8/10. Nie jestem jednak pewny, czy nie jest to w dużym stopniu spowodowane sentymentem w stosunku do mangi. Osoby, które nie oglądały conajmniej pierwszej serii Kaminomi niem mają czego tu szukać. Osoby, którzy ją oglądały i chcą więcej mogą obejrzeć i OVA. Być może fabuła w trzeciej, nieistniejącej jeszcze serii będzie taka, że osoby chcące się z nią zapoznać będą musiały obejrzeć najpierw OVA, ale jak na razie jest to zasadniczo wstęp do czegoś, co jeszcze nie istnieje.
Znakomita kontynuacja znakomitej serii
Oczywiście w dalszym ciągu całość będzie miała większą wartość dla miłośników visual novel, choć mam wrażenie, że ilość nawiązań trochę się zmniejszyła (między innymi poprzez wprowadzenie mniej stereotypowych bohaterek). Plusem tego jest jednak to, otrzymaliśmy formę bardziej przystępną dla przeciętnego odbiorcy. Tak więc moim skromnym zdaniem dla widza nie znającego środowiska visual novel będzie to przyjemna komedia romantyczna ze szczyptą dramatu na 8/10, podczas gdy dla tych bardziej wtajemniczonych ocena może wzrosnąć do 9/10.