Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 7/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,75

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 15
Średnia: 6,8
σ=1,72

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Taur)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kidou Senshi Gundam [1981]

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 1981
Czas trwania: 3 (142 min, 134 min, 139 min)
Tytuły alternatywne:
  • Mobile Suit Gundam: The Movie Trilogy
  • 機動戦士ガンダム [1981]
Tytuły powiązane:
Widownia: Shounen; Miejsce: Azja; Czas: Przyszłość; Inne: Mechy
zrzutka

Pierwszy Gundam, skondensowany do postaci trzech filmów. Nieco poprawiona, poważniejsza i bardziej dynamiczna wersja serii telewizyjnej, w sam raz dla początkujących fanów cyklu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

W przypadku rozbudowanych fabularnie uniwersów związanych z popularnymi seriami częstym problemem dla fanów jest to, jak dany temat ugryźć, czyli mówiąc prościej – od czego zacząć. W przypadku gundamowego Universal Century, składającego się z wielu serii, filmów, mang i OAV­‑ek, rzecz nie wygląda łatwo – oryginalna seria, powstała pod koniec lat siedemdziesiątych, liczy ponad pięćdziesiąt odcinków, co w połączeniu z konwencją fabularną i cokolwiek staroświecką grafiką, dla młodszego fana (i nie tylko) może być barierą nie do przeskoczenia. Ale na szczęście jest droga na skróty – w postaci opisywanej w tym tekście filmowej trylogii.

Film pierwszy wprowadza widza we wszechświat, w którym ludzkość wyruszyła w kosmos i założyła w nim kolonie. Ale im dalej od Ziemi, tym słabszą więź czuli z nią osiedleńcy, a władza centralna coraz bardziej ich uwierała. Różnice światopoglądowe i polityczne powodowały kolejne tarcia, co ostatecznie doprowadziło do powstania Księstwa Zeon, niezależnego od władz Federacji Ziemskiej. W 79 roku ery kosmicznej Zeon wypowiedział wojnę Federacji, a uzbrojone w mechy typu zaku wojska przeprowadziły zaskakujące natarcie, zadając przeciwnikom znaczne straty, niszcząc część kolonii, a także wielkie obszary Ziemi. Śmierć niemal jednej trzeciej całej ludzkości przeraziła obie strony do tego stopnia, że zawarły porozumienie zakazujące używania broni masowego rażenia. Jednak w żadnym razie nie oznaczało to końca wojny.

Przewaga Zeonu wynikała w dużej mierze z użycia zaków, górujących nad bronią Federacji. Aby to zrównoważyć, Federacja rozpoczęła prace nad nowym typem mecha, zwanym gundamem. Dowiedziawszy się o tym, Zeon wysłał na miejsce oddział specjalny pod dowództwem swojego najlepszego żołnierza, Chara Aznable, jednak nieudolnie przeprowadzony zwiad ostrzegł mieszkańców kolonii. Jeden z nich, syn twórcy gundama, Amuro Ray, w chaosie bitwy odnajduje mecha i dziwnym trafem błyskawicznie opanowuje jego sterowanie. Dzięki niemu prototyp gundama zostaje ocalony przed zniszczeniem, zaś mieszkańcy koloni ewakuowani na pokład statku „White Base”, zmierzającego ku Ziemi. Jednak wojska Zeonu nie zamierzają mu na to pozwolić.

Obsada jest dość liczna i ulega pewnym zmianom w trakcie rozwoju fabuły. Jej trzon stanowią członkowie załogi „White Base”. Kapitan Bright Noa jest typem sumiennego i zasadniczego dowódcy, który ledwie zauważalnie wzdycha do Mirai, pełniącej obowiązki drugiego porucznika i traktowanej przez całą załogę jako swoista „matka”. Sayla Mass od samego początku coś ukrywa i choć stara się być przykładną członkinią załogi, to każde bliższe spotkanie „White Base” z siłami Zeonu wystawia jej emocje na próbę. Kai Shiden, który wsiadł na pokład statku z przymusu, patrzy na resztę załogi z niechęcią, traktując wszystko jako uciążliwy obowiązek. Fraw Bow, stereotypowa przyjaciółka z dzieciństwa Amuro, z trudem znosi fakt, że wokół chłopaka kręcą się także inne kobiety, a co gorsza, jej ukochany wyraźnie oddala się od niej, do czego zmuszają go obowiązki pilota.

Film, najbliższy z całej trójki konwencji space opery, nieźle syntetyzuje początkowe kilkanaście odcinków oryginalnej serii telewizyjnej. Wycina wszystkie elementy dodatkowe, skupia się za to na bohaterach, a przy tym unika sztampy. Amuro Ray nie jest szlachetnym młodzieńcem, który walczy z radością – ale zwykłym chłopakiem, na którym życie wymusza stanie się żołnierzem. Nie zawsze sobie z tym radzi – choć jest bystry i szybko się uczy, zabijanie wrogów jest dla niego traumatycznym doświadczeniem. Jego nemezis, Char, to z kolei żołnierz doskonały, którego talent i zimną krew równoważą w walce wyłącznie niesamowite możliwości pilotowanego przez Amuro gundama. Gdyby nie one, Amuro zginąłby zapewne na samym początku filmu, lub niedługo potem. Warto zwrócić też uwagę na inne postaci, gdyż daje się od razu zauważyć, że nie ma tu właściwie podziału na dobrych i złych. Każda frakcja ma swoje racje, po obu stronach barykady mamy budzących sympatię bohaterów, a niemal każdy z nich ma też jakiś problem, któremu musi stawić czoła. W swoich czasach takie podejście było bardzo nowatorskie. Tu napotykamy jednocześnie wadę wynikającą ze skrócenia materiału – nie ma dość czasu ani miejsca, by w pełni pokazać wszystkich bohaterów, a część z nich odegra kluczowe role w całej historii. Kończąca film przemowa Gihrena, zakończona skandowaniem „Hail Zeon!”, jest jedną z tych scen, które zapadają w pamięć na długo.

Akcja drugiego filmu rozgrywa się na Ziemi. „White Base” uczestniczy w działaniach przeciwko siłom Zeonu, przede wszystkim w Afryce, gdzie znajdują się kopalnie surowców. Amuro dalej ma problemy z walką, a konflikty z przełożonymi nie ułatwiają mu życia. Zachowuje się nieodpowiedzialnie, można by rzec „jak dzieciak”, ale w końcu jest przecież tylko dzieciakiem, postawionym w pozycji, która czasem go przerasta. Fabuła natomiast poświęca nieco więcej czasu Kaiowi Shidenowi. Kreowany w pierwszym filmie na samolubnego i cokolwiek antypatycznego bohatera, tutaj musi zmierzyć się z własnymi słabościami i zdecydować, czy ważniejsze jest dla niego własne dobro, czy ludzie, którzy z konieczności stali się jego towarzyszami. Okazją do tego jest spotkanie i romans z kobietą, której prawdziwą tożsamość Kai odkrywa nadzwyczaj szybko. Char Aznable wycofuje się na dalszy plan, by ustąpić miejsca Rambie Ralowi i Crowley Hamon. Ta dwójka wyraźnie różni się od większości obsady. Dorośli ludzie, będący parą (choć nie oficjalnym małżeństwem), działający trzeźwo i logicznie, ale jednocześnie bezwzględnie sobie oddani, stanowią bardzo mocny element tego filmu. Śmiało można ich określić jako jednych z najlepszych gundamowych antagonistów. Trzeba przyznać, że gdy w drugiej połowie filmu powraca Char, na ich tle wypada blado i nawet nieco sztampowo.

O ile pierwszy film mógł jeszcze spełniać założenia klasycznej opowieści przygodowej w dekoracjach science­‑fiction, tak tutaj większy nacisk położono na pokazanie wojny. Nie toczy ona się już w kosmosie, gdzie walczą ze sobą wyłącznie mechy. Te ostatnie nadal są głównym mięsem armatnim, ale często w walkach biorą też udział jednostki latające, jeżdżące i pływające, a walka toczy się bezpośrednio. Sprawia to jednocześnie, że drastycznie wzrasta liczba ofiar – obsada zostaje nieco przerzedzona, a kilka scen śmierci na pewno utkwi w pamięci widzów na długo. Im zresztą poświęcono znakomity rockowy hymn, który wieńczy cały film, będący jedną z najlepszych piosenek, jakie pojawiły się w gundamowych produkcjach. Swoją drogą, polecam tę piosenkę w wersji angielskiej, pochodzącej z albumu Gundam Rock. Tam dopiero pokazuje ona prawdziwą moc i zapada w serce, zwłaszcza gdy wspomni się wszystkich, o których ma ona przypominać.

Trzecia kinówka to powrót między gwiazdy, choć całość ma nieco inny charakter niż film pierwszy. O wiele więcej tu polityki, bohaterowie nie walczą już samotnie, ale uczestniczą w operacjach militarnych z udziałem całych oddziałów czy armii. W tym filmie chyba też najbardziej uwidacznia się problem takich streszczeń – w co najmniej kilku miejscach da się zauważyć, że jakiś szczegół, fragment historii czy wydarzenie zostały pominięte, przez co widz może popaść w konfuzję.

Amuro dojrzał, ale życie go nie oszczędza. Ma okazję spotkać się z ojcem, jednak łatwo odgadnąć, że nie przynosi to niczego dobrego. O wiele istotniejsze jest pojawienie się Lalah Sune – tajemniczej dziewczyny, będącej, podobnie jak Amuro i Char, tak zwanym newtype. Wie ona sporo o naszych bohaterach i jest zakochana w Charze, który, choć nie odwzajemnia tych uczuć, wykorzystuje je. O wiele większa niż poprzednio rola przypada Sayli Mass, zdeterminowanej, by wyjaśnić, co stało się z jej bratem. Wreszcie Mirai Yashima spotyka na swojej drodze dwójkę mężczyzn – oficjalnego narzeczonego i pilota Sleggera Lawa, którzy dodatkowo komplikują dwuznaczne relacje uczuciowe między nią i Brightem Noą.

Powiedziałbym, że ten film zyskałby zdecydowanie, gdyby rozbito go jeszcze na dwa – pierwsza część, bardziej osobista, skupiona na relacjach międzyludzkich, jest dłuższa, a druga, opisująca finałowe starcie obu stron konfliktu, jest ewidentnie przyspieszona, ogląda się ją jakby na zwielokrotnionych obrotach i czuć wyraźnie, że coś nam umyka. Najwięcej tu także elementów nadprzyrodzonych, których w poprzednich dwóch filmach niemal nie było.

Tym, co bardzo wyraźnie odróżnia wersję filmową od telewizyjnej, jest okrojenie tej pierwszej z humoru. Oryginalną, dość ponurą w sumie historię Tomino w telewizji „ozdobiono” typowymi dla tamtych lat dowcipami, mającymi rozładować atmosferę i sprawić, ze całość będzie bardziej młodzieżowa. To połączenie komedii z dramatyzmem dało jednak nie najlepsze efekty, gdyż rzeczone scenki, zamiast rozładowywać nastrój, po prostu go niszczyły z wdziękiem walca drogowego. W filmach wyrzucono zdecydowaną większość z nich – i nie powiem, wyszło to całej opowieści na dobre.

Troszkę inaczej rzecz ma się z wypełniaczami – oryginalna, licząca pięćdziesiąt odcinków produkcja nie była co prawda gęsto nimi naszpikowana, ale zdarzały się odcinki, które ewidentnie nie popychały fabuły do przodu. Inna sprawa, że przy licznej obsadzie dawały one nieco więcej pola do popisu bohaterom drugiego planu, a czasami po prostu pozwalały lepiej poznać postaci epizodyczne. Ich brak, acz nie daje się specjalnie odczuć (zwłaszcza w dwóch pierwszych filmach), w pewnym, choć relatywnie niewielkim sensie, zubaża całą historię. Gorzej, że na etapie trzeciego filmu ten brak staje się już wyraźnie widoczny w postaci luk fabularnych.

Cała trylogia stanowi natomiast bardzo udaną wersję pierwszej z opowieści o gundamach. Jest wewnętrznie spójna i jednolita, zachowuje podniosły, poważny klimat, zaś śmiertelność bohaterów podkreśla to, o co twórcy chodziło – że wojna nie wybiera między tymi, którzy twierdzą, że są dobrzy, a tymi, którzy według nich są źli. O śmierci może zadecydować przypadek, a bohaterstwem jest chęć zaryzykowania wszystkiego bez gwarancji, że to coś da. Wielu bohaterów zachowuje się tu bardzo „japońsko” – bez wahania decydują się na akcje samobójcze, wychodząc z założenia, że dla dobra ogółu śmierć jednostki jest czymś, dla czego warto przełamać własny instynkt samozachowawczy – i dotyczy to w równym stopniu młodych idealistów jak i starszych, doświadczonych życiem ludzi.

Mająca trzydziestkę na karku kreska ma pełne prawo wydawać się staroświecka, ale z drugiej strony zachowano tu pewien realizm, jeśli chodzi o projekty postaci, przez co ów wiek nie rzuca się aż tak mocno w oczy. Tym, co może bardziej przeszkadzać, jest to, że zgodnie z panującą wówczas konwencją źli mają niezbyt przyjemne facjaty, a dobrzy – sympatyczne i ładne twarze, aczkolwiek nawet z tego schematu twórcy potrafią się czasami wyłamać. Za to nadal wrażenie robią sceny walk i bitew, niekiedy o wiele przyjemniejsze dla oka niż powstające dziesięć czy dwadzieścia lat później podobne sekwencje zrobione komputerowo. Warto zauważyć, że przy okazji tworzenia tej trylogii część materiału dokręcono, dzięki czemu całość prezentuje nieco wyższy standard niż seria telewizyjna – acz nie jest to wielka różnica.

Jeśli ktoś chciałby „wejść” w uniwersum Universal Century, to zaliczyć pierwszego Gundama po prostu musi, a te filmy są całkiem dobrą alternatywą dla serii. To swego rodzaju „bryk”, ale zrobiony w sumie fachowo. Dzięki wspomnianym zmianom filmy pasują klimatem do kolejnej serii – Gundam Zeta. Choć mamy do czynienia z produkcją już nie pierwszej czy nawet drugiej młodości, to jednak dzięki oczyszczeniu z pewnych typowych dla epoki naleciałości, cała trylogia nie sprawia wrażenia czegoś nieświeżego, ale staromodnej, niemniej wciąż atrakcyjnej dla widza klasyki.

Grisznak, 29 sierpnia 2015

Recenzje alternatywne

  • Taur - 1 listopada 2005
    Ocena: 7/10

    Kinowe streszczenie bardzo popularnej serii Mobil Suit Gundam 0079. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Bandai Visual, Sunrise
Autor: Hajime Yatate, Yoshiyuki Tomino
Projekt: Kunio Ookawara, Yoshikazu Yasuhiko
Reżyser: Ryouji Fujiwara, Yoshiyuki Tomino
Scenariusz: Hiroyuki Hoshiyama, Ken'ichi Matsuzaki, Yoshihisa Araki, Yuu Yamamoto
Muzyka: Takeo Watanabe, Yuushi Matsuyama

Wydane w Polsce

Nr Tytuł Wydawca Rok
1 Mobile Suit Gundam: Movie I Beez Entertainment 2005
2 Mobile Suit Gundam: Movie II Beez Entertainment 2005
3 Mobile Suit Gundam: Movie III Beez Entertainment 2005