Violet Evergarden – odcinek 1

  

Po zakończeniu czteroletniej wojny Violet zostaje adoptowana przez rodzinę Evergarden. Dziewczyna, która nie znała nic poza placem bitwy i wykonywanie rozkazów, nagle musi prowadzić zupełnie obce dla niej życie. Początki nie są łatwe – Violet kompletnie nie rozumie potrzeby posiadania rodziny, a bez rozkazów przełożonego nie potrafi wykonać żadnego kroku.

  

Claudia Hodgins, któremu Gilbert, przełożony Violet z armii, powierzył opiekę nad nią, postanawia zatrudnić ją w swojej firmie, CH Postal. Jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się ona usługami pocztowymi. Poza standardowym wysyłaniem listów niepiśmienni mogą zamówić tam usługę napisania listu. Dział ten nazywa się Auto Memory Doll, a jego zadaniem jest odczytanie i spisanie intencji oraz uczuć klienta. Violet, dla której uczucia są obce, postanawia rozpocząć pracę w tym dziale, aby zrozumieć słowa „kocham cię”, wypowiedziane przez Gilberta w ostatnich chwilach jego życia.

  

Fabuła tego anime nie jest niczym nowym. Założenia są dosyć standardowe, a podobne postaci w podobnych sytuacjach też już widziałem. Dużo będzie zależeć od poprowadzenia wątku głównego, ukazania nauki życia i prób jego zrozumienia przez główną bohaterkę, a także wykorzystanie postaci pobocznych. Świat przedstawiony trudno ulokować w jakimkolwiek okresie historycznym – sposób prowadzenia działań wojennych wskazywałby na okres po I wojnie światowej, jednak implanty rąk Violet to technologia przynajmniej XXI wieku. Cóż, miszmasz, ale w tym przypadku tło historyczne i tak nie ma żadnego znaczenia.

Jak na Kyoto Animation przystało, oprawa wizualna zachwyca. Przepiękne, bogate tła, niezwykle płynna animacja i starannie rysowane postaci to coś, co nikogo nie powinno zaskakiwać. W samych superlatywach można też wypowiadać się o ścieżce dźwiękowej, której świetnie podkreśla akcje i kreuje nastrój.

Pierwszy odcinek Violet Evergarden pozostawił we mnie mieszane uczucia. Akcja, postaci ani zarys fabularny nie wywarły na mnie szczególnego wrażenia, ani nie spowodowały, że z niecierpliwością oczekuję na kolejny odcinek. Jednak nic mnie tutaj nie zdenerwowało, nie ma też elementów na tyle nieudanych, żeby warto się było do nich przyczepić, przez co odcinek oglądało mi się naprawdę przyjemnie. Niemały wpływ na pozytywne wrażenia ma też świetna oprawa techniczna. Podsumowując – do zachwytu jest mi daleko, ale jako wypełniacz czasu Violet Evergarden może nadać się znakomicie.

Comments on: "Violet Evergarden – odcinek 1" (3)

  1. Kolejny, którego nie stać na Netflixa?

  2. A może go nie stać. I co? Serio, nie wszystkich stać. Pytanie bardzo nie na miejscu, jakakolwiek byłaby odpowiedź.

Leave a comment for: "Violet Evergarden – odcinek 1"