x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Pazuzu
25.04.2008 15:33 Hmy... to było, dziecinne jakieś
Przyznaję się bez bicia: SF Alpha widziałam raz, jakiś czas temu, ale nie mam zamiaru powtarzać seansu.
Zraziło mnie kilka rzeczy: fabuła, pojedynki, wygląd postaci i klimat.
Zaczniemy od początku, fabuła. Nie chodzi o to, że jest zła. Sam pomysł miał swój potencjał, ale położono wykonanie: jest dość chaotyczne, często skacze z miejsca na miejsce. Do tego sam motyw dzieciaka silnie skojarzył mi się z kinem familijnym w najgorszym, hollywodzkim wydaniu (coś a'la Hulk Hogan). To film kopany, siadałam do niego by zobaczyć krew, łamane kończyny i żebra, a nie perypetie odnalezionych braci.
Pojedynki: znów, zabrakło w nich tego czegoś. Już nie mówię o krwi i łamanych żebrach, a o dynamice i finezji. Były za bardzo… komiksowe, czy może raczej za bardzo przypominały kreskówkę dla dzieci.
Postacie to kolejny minus. Wiem, że to anime, ale były za subtelne i za bardzo kolorowe. Jakieś róże, czerwienie, jaskrawe błękitki. Do tego wszystkie panie bez wyjątku wielkookie, smukłe i dziecinne; panowie zaś rysowani byli dziwną, miękką kreską. Nie wiem dla czego, ale przypominały mi wielkie misie albo kluchy. W połączeniu z dziwnymi proporcjami ciała (te wielgachne stopy i dłonie; nienaturalnie smukłe łydki), przekombinowanymi strojami i „groźnymi minami” sprawiały wrażenie nie ulicznych wojowników, ale cospleyowców (w kilku przypadkach ze znaczną nadwagą).
Chyba nie trudno zgadnąć, co mam do klimatu. Zupełnie go nie było! Pierwszy film animowany idealnie nadawał się na sobotni wieczór, z piwem i kumplami przy boku (tak też widziałam go pierwsze dwa razy), a ten? Chyba tylko na przedpołudnie, i to raczej słoneczne. Znajomi zaś co najwyżej, mogliby pośmiać się z wirujących płatków róży. Jest zbyt kolorowo, zbyt zabawowo i za mało Street Fighterowo.
Do technicznej strony, poza wyglądem postaci, zarzutów większych nie mam. Ot, sztampa.
Reasumując, o ile SFII Animated Movie jest filmem dla starszego widza, dobrze oddającym klimat wcześniejszych gier, o tyle SF Alpha to typowe kino komiksowo‑familijne dla trzynastolatków. Wesołe, kolorowe, odpowiednio przedramatyzowane w końcówce i zupełnie obdarte z ducha kopanek.
4/10, bo zupełne dno to nie było. Młodsi widzowie mogą dodać oczko lub dwa.
A
Shaku B. Yakumo
28.03.2008 08:57 Cóż
Imiona imionami, ale samo anime raczej średnie i bez polotu. Nieco inaczej wyobrażałem sobie ekranizację SF, ale aż tak źle nie było:)
W tym przypadku pisownia prawdopodobnie zależy od wersji napisów. Niemniej rzeczywiście, ANN, z którym zwykle uzgadniam pisownię, podaje formę Chun‑Li. Poprawione, dziękuję za zwrócenie uwagi.
Akira
27.03.2008 23:58 Re: Ekhm
To zależy też od wersji z jaką się miało styczność, ja miałem z amerykańską, a tam to dopiero pozmieniali imiona i nazwiska :/ Bison to Vega, a bokser Balrog to Bison. Nieźle prawda?
SF
28.03.2008 00:25 Re: Ekhm
Innymi słowy zostawili imiona w oryginalnej, japońskiej wersji. To amerykański oddział Capcomu z durnych, ale typowych powodów przy lokalizacji gry Street Fighter II pozamieniał imiona trzech postaci: Vegi, Bisona i Balroga, a potem już tak zostało.
anime
Re: anime
Hmy... to było, dziecinne jakieś
Zraziło mnie kilka rzeczy: fabuła, pojedynki, wygląd postaci i klimat.
Zaczniemy od początku, fabuła. Nie chodzi o to, że jest zła. Sam pomysł miał swój potencjał, ale położono wykonanie: jest dość chaotyczne, często skacze z miejsca na miejsce. Do tego sam motyw dzieciaka silnie skojarzył mi się z kinem familijnym w najgorszym, hollywodzkim wydaniu (coś a'la Hulk Hogan). To film kopany, siadałam do niego by zobaczyć krew, łamane kończyny i żebra, a nie perypetie odnalezionych braci.
Pojedynki: znów, zabrakło w nich tego czegoś. Już nie mówię o krwi i łamanych żebrach, a o dynamice i finezji. Były za bardzo… komiksowe, czy może raczej za bardzo przypominały kreskówkę dla dzieci.
Postacie to kolejny minus. Wiem, że to anime, ale były za subtelne i za bardzo kolorowe. Jakieś róże, czerwienie, jaskrawe błękitki. Do tego wszystkie panie bez wyjątku wielkookie, smukłe i dziecinne; panowie zaś rysowani byli dziwną, miękką kreską. Nie wiem dla czego, ale przypominały mi wielkie misie albo kluchy. W połączeniu z dziwnymi proporcjami ciała (te wielgachne stopy i dłonie; nienaturalnie smukłe łydki), przekombinowanymi strojami i „groźnymi minami” sprawiały wrażenie nie ulicznych wojowników, ale cospleyowców (w kilku przypadkach ze znaczną nadwagą).
Chyba nie trudno zgadnąć, co mam do klimatu. Zupełnie go nie było! Pierwszy film animowany idealnie nadawał się na sobotni wieczór, z piwem i kumplami przy boku (tak też widziałam go pierwsze dwa razy), a ten? Chyba tylko na przedpołudnie, i to raczej słoneczne. Znajomi zaś co najwyżej, mogliby pośmiać się z wirujących płatków róży. Jest zbyt kolorowo, zbyt zabawowo i za mało Street Fighterowo.
Do technicznej strony, poza wyglądem postaci, zarzutów większych nie mam. Ot, sztampa.
Reasumując, o ile SFII Animated Movie jest filmem dla starszego widza, dobrze oddającym klimat wcześniejszych gier, o tyle SF Alpha to typowe kino komiksowo‑familijne dla trzynastolatków. Wesołe, kolorowe, odpowiednio przedramatyzowane w końcówce i zupełnie obdarte z ducha kopanek.
4/10, bo zupełne dno to nie było. Młodsi widzowie mogą dodać oczko lub dwa.
Cóż
Ekhm
pełen profesjonalizm..
Re: Ekhm
Re: Ekhm
Re: Ekhm