x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Wstyd przyznać, ale bardzo długo od tej serii odstraszała mnie jej recenzja. W końcu jednak, zachęcona chyba niemal samymi pozytywnymi komentarzami na ten temat, zdecydowałam się dać jej szansę. I jak zwykle okazało się, że sugerując się recenzjami niektórych osób można wiele stracić. Swoją drogą widziałam wcześniej pierwsze Someday's Dreamers i chociaż był to całkiem przyjemny tytuł, to długo w pamięci mi się nie utrzymał. Obecnie nie byłabym w stanie przywołać chyba żadnej historii z tamtej serii, nie wspominając już o bohaterach. Po prostu było to jakieś takie mdłe, w dodatku (o tak!) momentami przedramatyzowane (historia Masamiego chociażby). Oczywiście nie wiem jak to będzie za kilka lat z Someday's Dreamers II, jednak patrząc po emocjach, które we mnie owo anime wzbudziło, wydaje mi się, że jednak to anime zapamiętam na nieco dłużej.
Fabuła – w tej części skupiono się bardziej na magach, zaś historie ludzie korzystających z ich usług stanowią tylko tło. Główny wątek jest prosty, ale naprawdę miły i przyjemny. Jest to dramat, ale zdecydowanie nieprzesadzony. Dla porównania, pewne wątki z pierwszej części naprawdę były pod tym względem o wiele gorzej przedstawione i nie rozumiem dlaczego w tamtym przypadku tego nie wypomniano, tu zaś recenzentka zjechała cały tytuł… w sumie to nie wiem za co. o.O Właściwie tylko sama końcówka ma wyraźnie dramatyczne akcenty, chociaż twórcy nie próbują nam wcisnąć tego na siłę. kliknij: ukryte Sam sposób, w jaki umarła Sora to pokazuje – oszczędzono nam ton łez, płomiennych wyznań i takich tam, a Sora wyglądała bardziej jakby usnęła w ramionach matki. Recenzentka zarzuciła bohaterce, że ta zbyt łatwo przebolała swoją chorobę, zbyt łagodnie do tego podeszła, ale przecież to nieprawda – w końcu Sora wyraźnie nie mogła się z tym pogodzić, ale co mogła zrobić? Nic niestety… W ogóle dla mnie jest to wyraźny brak logiki w argumentacji – z jednej strony zarzuca się historii zbytni dramatyzm, by potem narzekać chyba, że tego dramatyzmu za wiele nie ma, bo bohaterka zbyt spokojnie wszystko znosi. Nie wiem, ja to tak odebrałam, ale może autorce chodziło o coś innego… Ogólnie dla mnie była to bardzo wyważona historia, zawierająca zarówno szczęśliwe, jak i smutne momenty, połączone ze sobą w sposób niezwykle naturalny.
Bohaterowie – na pewno nie mamy tu do czynienia z wybitnymi kreacjami psychologicznymi, ale jak na 12 odcinków postaci odmalowano dość żywo. Sora nie robi tylko za wiecznie miłą i uśmiechniętą dziewczynkę, bo przecież ma swoje problemy, zaś Gouta nie jest tylko oschłym i milczącym chłopakiem z problemami, a potrafi też być miłym i przyjemnym towarzyszem. Jeśli chodzi o pozostałe postaci, spodobała mi się historia Kurody i Asagi, również postać Yasuko, czyli dziewczyny z gitarą, uważam za naprawdę ciekawą.
Grafika – z pewnością ta kwestia wzbudza najwięcej kontrowersji. Mnie osobiście podobało się wykorzystanie zdjęć, bo wyszło to bardzo dobrze. Dla przykładu w podobny sposób zrobiono jedną z historii do Otona Joshi no Anime Time, jednak tam pozostawiono same zdjęcia, bez retuszu i to już wyglądało brzydko. Tutaj całość ładnie dopasowano i trzeba być naprawdę przewrażliwionym, by się tego doczepić. Chociaż zgaduję, że niektórzy mogą poczuć się oszukani pod tym względem – w końcu sięgnęli po anime, czyli jakby nie było produkcję narysowaną, a dostali coś takiego.
Niestety bohaterowie to osobna sprawa. Same projekty postaci mi nie przeszkadzały, ale twórcy mogli się bardziej przyłożyć – jeśli dana postać nie znajduje się na pierwszym planie, robi się z niej dość niekształtna plama. Czasami jest lepiej (i wtedy przypominał mi się Beck), czasami gorzej (niestety wtedy miałam nieodmienne skojarzenia z Bolkiem i Lolkiem raczej).
Muzyka – absolutnie fantastyczne, klimatyczne cudo, łącznie z przyjemnym openingiem oraz endingiem, których często zdarzało mi się nie przewijać.
Generalnie seria mi się podobała. I chociaż ma kilka niedociągnięć, to jednak uważam ją za całkiem dobrą pozycję. Początkowo chciałam jej przyznać notę 7, ale za samą końcówkę, która mnie realnie wzruszyła, zdecydowałam się na 8/10. Jeśli ktoś lubi spokojne i momentami melancholijne, ale nieprzedramatyzowanie historie, to myślę, że i ten tytuł przypadnie mu do gustu^^
A
Yagami
31.07.2012 08:50 wtf
Recenzent musi mieć wszczepiony Stygmat Alpha w oczodoły, że jest w stanie zniekształconą muchę na ekranie :/. Oj, po prostu tą recenzję można o kant pupy rozbić.
początkowo odcinki mnie nudziły… ale potem nie mogłem się oderwać. Dramatyzmu na siłę nie było, w sumie byłem zaskoczony kiedy się O TYM dowiedziałem. Bardzo mi się podobała kocówka, łezka się zakręciła w oku, ale przez uśmiech.
Przed obejrzeniem tego anime recenzja mnie zniechęciła, a przecież to bardzo dobra seria! Grafika nie jest najgorsza, muzyka wspaniała i oczywiście świetne postaci. Relacje między bohaterami były ciekawe, a za całokształt dałam ogólną ocenę 8/10. Bardzo mi się spodobało więc polecam:*
R
Exile
19.10.2009 16:27
Rownież zgadzam się z przedmówca. Idealna seria w ramach odpoczynku od pełnych akcji tytułów. Jedynym minusem jak dla mnie mogłoby być niedokonczenie/niewyjaśnienie kilku wątków pobocznych, o których wspomniano w serii (Hara i jego znajomi z baru, córka Saori itp itd) Najbardziej zastanawia mnie zarzut recenzentki w sprawie grafiki… Zauwazylam tu wiele recenzji, w ktorych czasem na siłe probuje się udupić/wychwalić dany tytul obnizajac/podwyzszając m.in. ocene za grafike. (przykladem moze być nawet Ouran, ktorego grafa jest srednia (zbyt wiele uproszczen, a mimo to ma ocene 9) w Sorze faktycznie czasami niektore postacie są nazy skrzywione i niestarannie wykonane, ale pejzarze i tla automatycznie poprawiaja sprawę. Wiec jak dla mnie ocena 2 jest jak najbardzeij niesłuszna. Ale jak widać znajomość grafiki przez pani recenzent jest na znacznie wyzszym poziomie niż innych widzów. Z mojej strony Natsu no Sora dostaje 7/10, bo nie jest to tytul idealny, ale mimo wszystko warty obejrzenia pomiedzy kolejnymi nawalankami czy animcami wypełnionymi biusciastymi pannami.
Paweł
8.11.2008 10:36 Chętnie róciłbym jeszcze do tej harmonii.
Po obejrzeniu Sory mam całkiem inne wrażenia i będąc szczerym tak mi się spodobała, że wziąłem się za poprzedniczkę. Utknąłem na 4 odcinku i zastanawiam się czy wytrzymam więcej…
Serie różnią się niebywale bo również różni się ich oś konstrukcyjna. W Sorze nie były ważne same problemy klientów i użyteczna w ten sposób magia, a to co się rozwijało podczas jej używania. Czy naprawdę takim minusem jest to, że nie postawiono znowu na skupienie się wokół czyichś problemów, a zajęto się głównymi postaciami i ich problemami?
Poza tym jaki dramatyzm na siłę? Już dawno nie widziałem tak odprężającej serii i zarazem tak naturalnej. Bo tu wszystko było naturalne – Sora – dzielna i miłosierna, jednak jak każdy człowiek czegoś też się boi, tylko nie potrafi tego okazać, o Goucie już nie wspominam bo to dopiero jest świetna postać. Jak w każdym życiu jednak spotykamy się z sinusoidą szczęścia i smutku, to też tutaj mamy tak to ukazane, jednak w niezwykle subtelny sposób.
Grafika – cudo! Oprócz postaci w stylu Becka są jeszcze piękne, naturalne fotografie, co by pokazać jak wyglądają miejsca, w których przebywała Sora. Jak dla mnie wyjście idealne, bo zobaczyłem na własne oczy jak mogło być tam pięknie.
Muzyka – świetna i jeszcze raz świetna!
Wrażenia ogólne – spójna 12‑odcinkowa seria, nie jest to arcydzieło, ale doskonały przerywnik, przy czym w żaden sposób nie nudzi, może wzruszać ale nie na siłę, raczej postawą występujących postaci. 8/10
Fabuła – w tej części skupiono się bardziej na magach, zaś historie ludzie korzystających z ich usług stanowią tylko tło. Główny wątek jest prosty, ale naprawdę miły i przyjemny. Jest to dramat, ale zdecydowanie nieprzesadzony. Dla porównania, pewne wątki z pierwszej części naprawdę były pod tym względem o wiele gorzej przedstawione i nie rozumiem dlaczego w tamtym przypadku tego nie wypomniano, tu zaś recenzentka zjechała cały tytuł… w sumie to nie wiem za co. o.O Właściwie tylko sama końcówka ma wyraźnie dramatyczne akcenty, chociaż twórcy nie próbują nam wcisnąć tego na siłę. kliknij: ukryte Sam sposób, w jaki umarła Sora to pokazuje – oszczędzono nam ton łez, płomiennych wyznań i takich tam, a Sora wyglądała bardziej jakby usnęła w ramionach matki. Recenzentka zarzuciła bohaterce, że ta zbyt łatwo przebolała swoją chorobę, zbyt łagodnie do tego podeszła, ale przecież to nieprawda – w końcu Sora wyraźnie nie mogła się z tym pogodzić, ale co mogła zrobić? Nic niestety… W ogóle dla mnie jest to wyraźny brak logiki w argumentacji – z jednej strony zarzuca się historii zbytni dramatyzm, by potem narzekać chyba, że tego dramatyzmu za wiele nie ma, bo bohaterka zbyt spokojnie wszystko znosi. Nie wiem, ja to tak odebrałam, ale może autorce chodziło o coś innego…
Ogólnie dla mnie była to bardzo wyważona historia, zawierająca zarówno szczęśliwe, jak i smutne momenty, połączone ze sobą w sposób niezwykle naturalny.
Bohaterowie – na pewno nie mamy tu do czynienia z wybitnymi kreacjami psychologicznymi, ale jak na 12 odcinków postaci odmalowano dość żywo. Sora nie robi tylko za wiecznie miłą i uśmiechniętą dziewczynkę, bo przecież ma swoje problemy, zaś Gouta nie jest tylko oschłym i milczącym chłopakiem z problemami, a potrafi też być miłym i przyjemnym towarzyszem. Jeśli chodzi o pozostałe postaci, spodobała mi się historia Kurody i Asagi, również postać Yasuko, czyli dziewczyny z gitarą, uważam za naprawdę ciekawą.
Grafika – z pewnością ta kwestia wzbudza najwięcej kontrowersji. Mnie osobiście podobało się wykorzystanie zdjęć, bo wyszło to bardzo dobrze. Dla przykładu w podobny sposób zrobiono jedną z historii do Otona Joshi no Anime Time, jednak tam pozostawiono same zdjęcia, bez retuszu i to już wyglądało brzydko. Tutaj całość ładnie dopasowano i trzeba być naprawdę przewrażliwionym, by się tego doczepić. Chociaż zgaduję, że niektórzy mogą poczuć się oszukani pod tym względem – w końcu sięgnęli po anime, czyli jakby nie było produkcję narysowaną, a dostali coś takiego.
Niestety bohaterowie to osobna sprawa. Same projekty postaci mi nie przeszkadzały, ale twórcy mogli się bardziej przyłożyć – jeśli dana postać nie znajduje się na pierwszym planie, robi się z niej dość niekształtna plama. Czasami jest lepiej (i wtedy przypominał mi się Beck), czasami gorzej (niestety wtedy miałam nieodmienne skojarzenia z Bolkiem i Lolkiem raczej).
Muzyka – absolutnie fantastyczne, klimatyczne cudo, łącznie z przyjemnym openingiem oraz endingiem, których często zdarzało mi się nie przewijać.
Generalnie seria mi się podobała. I chociaż ma kilka niedociągnięć, to jednak uważam ją za całkiem dobrą pozycję. Początkowo chciałam jej przyznać notę 7, ale za samą końcówkę, która mnie realnie wzruszyła, zdecydowałam się na 8/10. Jeśli ktoś lubi spokojne i momentami melancholijne, ale nieprzedramatyzowanie historie, to myślę, że i ten tytuł przypadnie mu do gustu^^
wtf
Łał
Przyjemne...
Idealna seria w ramach odpoczynku od pełnych akcji tytułów.
Jedynym minusem jak dla mnie mogłoby być niedokonczenie/niewyjaśnienie kilku wątków pobocznych, o których wspomniano w serii (Hara i jego znajomi z baru, córka Saori itp itd)
Najbardziej zastanawia mnie zarzut recenzentki w sprawie grafiki…
Zauwazylam tu wiele recenzji, w ktorych czasem na siłe probuje się udupić/wychwalić dany tytul obnizajac/podwyzszając m.in. ocene za grafike. (przykladem moze być nawet Ouran, ktorego grafa jest srednia (zbyt wiele uproszczen, a mimo to ma ocene 9)
w Sorze faktycznie czasami niektore postacie są nazy skrzywione i niestarannie wykonane, ale pejzarze i tla automatycznie poprawiaja sprawę.
Wiec jak dla mnie ocena 2 jest jak najbardzeij niesłuszna.
Ale jak widać znajomość grafiki przez pani recenzent jest na znacznie wyzszym poziomie niż innych widzów.
Z mojej strony Natsu no Sora dostaje 7/10, bo nie jest to tytul idealny, ale mimo wszystko warty obejrzenia pomiedzy kolejnymi nawalankami czy animcami wypełnionymi biusciastymi pannami.
Chętnie róciłbym jeszcze do tej harmonii.
Serie różnią się niebywale bo również różni się ich oś konstrukcyjna. W Sorze nie były ważne same problemy klientów i użyteczna w ten sposób magia, a to co się rozwijało podczas jej używania. Czy naprawdę takim minusem jest to, że nie postawiono znowu na skupienie się wokół czyichś problemów, a zajęto się głównymi postaciami i ich problemami?
Poza tym jaki dramatyzm na siłę? Już dawno nie widziałem tak odprężającej serii i zarazem tak naturalnej. Bo tu wszystko było naturalne – Sora – dzielna i miłosierna, jednak jak każdy człowiek czegoś też się boi, tylko nie potrafi tego okazać, o Goucie już nie wspominam bo to dopiero jest świetna postać. Jak w każdym życiu jednak spotykamy się z sinusoidą szczęścia i smutku, to też tutaj mamy tak to ukazane, jednak w niezwykle subtelny sposób.
Grafika – cudo! Oprócz postaci w stylu Becka są jeszcze piękne, naturalne fotografie, co by pokazać jak wyglądają miejsca, w których przebywała Sora. Jak dla mnie wyjście idealne, bo zobaczyłem na własne oczy jak mogło być tam pięknie.
Muzyka – świetna i jeszcze raz świetna!
Wrażenia ogólne – spójna 12‑odcinkowa seria, nie jest to arcydzieło, ale doskonały przerywnik, przy czym w żaden sposób nie nudzi, może wzruszać ale nie na siłę, raczej postawą występujących postaci. 8/10