Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Komentarze

Hidamari Sketch

  • Avatar
    A
    Kysz 17.03.2017 22:28
    Całkiem dobre iyashikei
    Długo nie mogłam się przekonać do tego tytułu. Z jednej strony odrzucała mnie mnogość odcinków – kilka serii TV + OVA to jednak trochę dużo jak na tytuł z rodzaju cgdct, w którym brak ciągłej fabuły. Do tego zastosowany tu styl SD był dość odrzucający i gdzieś kiedyś dorobiłam sobie ideę, że to będzie głównie taka głupiutka komedyjka. Mając jednak ochotę na jakieś dobre moe okruszki, postanowiłam dać temu szansę… co okazało się strzałem w dziesiatkę!

    CGDCT to bardzo specyficzny rodzaj anime, który nie każdemu przypadnie do gustu. Kiedyś tego typu serie odrzucały mnie od siebie na kilometr, od niedawna jestem w nich wręcz zakochana. Idealnie nadają się do odprężenia po ciężkim dniu, a te lepsze mają doskonale wyważone poziomy słodyczy i spokojnego klimatu. Jak się okazuje Hidamari Sketch idealnie się w to wpisuje. Jest lekkie, nieprzesadzone i takie po prostu… zwyczajne. Nie bombarduje się nas abstrakcyjnymi gagami, ale też nie ma tu wielkich dramatów, czy romansów. Ot, oglądamy codzienne życie uczennic klasy plastycznej w liceum. A co się może w takim codziennym życiu wydarzyć? Cóż, z jednej strony nic szczególnego, z drugiej – naprawdę bardzo wiele! Szczerze powiedziawszy nie poczułam nudy ani przez moment – szybko wsiąkłam w życie mieszkanek słonecznych apartamentów.

    Swoją drogą atmosferę codzienności fajnie podkreślono skokami czasowymi. Wydarzenia nie są poukładane chronologiczne i gdybyśmy chcieli je w takiej kolejności oglądnąć, trzeba by sięgnąć… do innej serii. Początkowo nie byłam przekonana do tego zabiegu, obecnie za dobrą zabawę uznaje wpasowywaniu kolejnych fragmentów układanki. Ciekawi mnie jak wyglądało dane wydarzenie, które komentują bohaterki i z niecierpliwością czekam, aż będę mogła zobaczyć odpowiedni do tego odcinek. Ostatecznie, kolejne dni zlewają się ze sobą i ogląda się je tak, jakby ktoś przywoływał wspomnienia z lat licealnych.

    Inna sprawa, że zaprezentowane tu bohaterki, choć do najbardziej oryginalnych nie należą, łatwo potrafią wzbudzić sympatię. Najbardziej wyróżnia się spośród nich Miya, będąca klasycznym wcieleniem artystki – mocno zakręcona, nieco bujająca w obłokach, energiczna i niezwykle utalentowana dziewczyna z mnóstwem pomysłów i ogromnym apetytem. Obok niej Yuno wypada nieco blado jako „ta nieśmiała i miła dla każdego”, ale jak dla mnie obie świetnie się razem uzupełniały. Zresztą tak samo jak Sae i Hiro.

    Grafika to osobny temat. Zastosowany tu styl SD jest naprawdę koszmarny, długo musiałam się do niego długo przyzwyczajać. Jednakże wizualnie ta seria wcale zła nie jest. Czuć tu wyraźny styl SHAFTu, ewidentnie jeszcze nie ukształtowany w pełni. Tła są w większości puste zaś postaci tła często występują tylko jako kontury, czasami z odpowiednimi podpisami. Widać też wiele wstawek „rzeczywistych”, ale w ilościach nieprzesadzonych, na dodatek dobrze komponujących się z całą resztą. Zdarzają się już bardzo specyficzne ujęcia, tak charakterystyczne dla tego studia, ale nie oglądamy ich co chwila. Na dodatek, ponieważ bohaterki głównie rozmawiają i na tym polega ta seria, nie przeszkadza to w śledzeniu tego, co jest tu najważniejsze. Ogólnie rzecz biorąc – SHAFT w tej wersji jest nie dość, że strawny, to jeszcze znakomicie pasuje do charakteru tego anime.

    Generalnie mnie się to bardzo dobrze oglądało i mam ochotę na więcej…. dużo więcej! Jakie szczęście, że tak długo zwlekałam z obejrzeniem tego, bo teraz mam doskonałą serię iyashikei do zrelaksowania się. Zdecydowanie nie jest to seria dla każdego, ale jak ktoś lubi takie spokojne klimaty o codzienności, powinno mu to przypaść do gustu. Ode mnie mocna 7.
    • Avatar
      Orzi 18.03.2017 10:08
      Re: Całkiem dobre iyashikei
      CGDCT to bardzo specyficzny rodzaj anime, który nie każdemu przypadnie do gustu. Kiedyś tego typu serie odrzucały mnie od siebie na kilometr, od niedawna jestem w nich wręcz zakochana.


      To po prostu typowy cykl osoby oglądającej anime. Najpierw zaczyna od łatwych, pełnych akcji tytułów jak Death Note czy anime typu shounen, potem zaczyna szukać czegoś głębszego i z przesłaniem niczym Evangelion. Na tych dwóch etapach zazwyczaj wyśmiewa się z „grubych otaku którzy oglądają małe dziewczynki”, dopóki samemu się nie spróbuje. Wtedy człowiek dochodzi do wniosku, że jednak anime dzięki któremu można się po prostu zrelaksować i odprężyć to jest to. Osobiście uważam obecnie ten gatunek za najbardziej wartościowe co ma do zaoferowania anime ze względu na jego endemiczność w obrębie popkultury. Żadne zachodnie medium nie oferuje podobnego ciepła, spokoju i relaksu jak japońskie iyashikei.

      Skoro już odpowiadam to napiszę tylko, że bardzo lubię czytać twoje komentarze do serii, nierzadko bardziej niż recenzje. Mam nadzieję że nadal będziesz się dzieliła swoimi przemyśleniami.
      • Avatar
        Kysz 18.03.2017 18:14
        Re: Całkiem dobre iyashikei
        Orzi napisał(a):
        To po prostu typowy cykl osoby oglądającej anime. Najpierw zaczyna od łatwych, pełnych akcji tytułów jak Death Note czy anime typu shounen, potem zaczyna szukać czegoś głębszego i z przesłaniem niczym Evangelion. Na tych dwóch etapach zazwyczaj wyśmiewa się z „grubych otaku którzy oglądają małe dziewczynki”, dopóki samemu się nie spróbuje. Wtedy człowiek dochodzi do wniosku, że jednak anime dzięki któremu można się po prostu zrelaksować i odprężyć to jest to.

        Ha! Dokładnie – ostatecznie każdy kończy jako fan moe. Niektórym ta droga zajmuje po prostu trochę więcej czasu. xd

        Osobiście uważam obecnie ten gatunek za najbardziej wartościowe co ma do zaoferowania anime ze względu na jego endemiczność w obrębie popkultury. Żadne zachodnie medium nie oferuje podobnego ciepła, spokoju i relaksu jak japońskie iyashikei.

        Ano. I muszę przyznać, że nic innego tak dobrze mnie nie odpręża po ciężkim dniu, jak iyashikei. Ja nie wiem co ja zrobię, gdy mi się takie serie skończą. Co prawda raczej co sezon wychodzi coś nowego, ale często nie są to serie tak do końca udane niestety. -.-

        Orzi napisał(a):

        Skoro już odpowiadam to napiszę tylko, że bardzo lubię czytać twoje komentarze do serii, nierzadko bardziej niż recenzje. Mam nadzieję że nadal będziesz się dzieliła swoimi przemyśleniami.

        A dziękuję, miło słyszeć.^^
        • Avatar
          Orzi 18.03.2017 18:42
          Re: Całkiem dobre iyashikei
          Ano. I muszę przyznać, że nic innego tak dobrze mnie nie odpręża po ciężkim dniu, jak iyashikei. Ja nie wiem co ja zrobię, gdy mi się takie serie skończą. Co prawda raczej co sezon wychodzi coś nowego, ale często nie są to serie tak do końca udane niestety. -.-


          Mam ten sam problem po prawdzie :x . Większość bardziej znanych iyashikeiów już obejrzałem i teraz szukam wśród tych mniej popularnych serii, ale jak zauważyłaś tutaj z jakością jest naprawdę różnie. Na szczęście mam odłożonych kilka „hitów” na czarną godzinę, jak Aria, Natsume czy Hidamari Sketch właśnie, ale i one się kiedyś skończą. Pozostaje mieć nadzieję, że serie takie jak Non Non Biyori dostaną kolejne sezony.
    • Avatar
      Koogie 18.03.2017 10:57
      Re: Całkiem dobre iyashikei
      Hidamari Sketch to show które leży u mnie na liście do obejrzenia już jakiś czas. Dzięki za przypomnienie :P
      • Avatar
        Kysz 18.03.2017 18:17
        Re: Całkiem dobre iyashikei
        Nie ma sprawy. xd Tak właśnie mi się wydawało, że jeszcze tego nie widziałeś i po cichu liczyłam, że cię tym komentarzem zachęcę. Bo nie muszę chyba dodawać, że bardzo polecam.^^
  • Avatar
    A
    Subaru 18.05.2012 12:29

    Tak nudnej adaptacji yonkomy jeszcze nie widziałem.

    Naprawdę można zasnąć, żarciki nie są śmieszne, bohaterki tak sztampowe, jak tylko się da. Jako komedia zupełnie się ta seria nie sprawdza, mnie nie bawiło. Jako slice of live też nie, bo za dużo w tym super deformed i przede wszystkim – NUDA. Nuda, nuda, nuda.

    Może i jest to ciepłe i na deprechę, ale mnie na zmianę wkurzało i usypiało.
    Absolutnie odradzam. 2/10.
  • Avatar
    A
    Solarius Scorch 18.12.2009 13:00
    Na początku przyznam się: obejrzałem dopiero sześć odcinków pierwszej serii, więc może nie powinienem się wypowiadać na temat całości. Z drugiej strony akurat w tym wypadku wiele chyba się już nie okaże, w końcu fabuły tu brak… Więc może jednak mi wolno.

    Cóż powiedzieć? Seria naprawdę przypadła mi do gustu. Nie jest ani tak kliniczna jak Lucky Star, ani tak irytująco moe jak K­‑On! (żeby nie było – obie te serie lubię); najbardziej przypomina mi chyba moją ukochaną Azumangę, choć zarazem wiele je oczywiście różni. Zaznaczmy, że Hidamari Sketch opiera się przede wszystkim na dialogach i interakcji między postaciami o różnych charakterach, ale wydarzenia temu towarzyszące mają znaczenie znikome w porównaniu ze wspomnianymi seriami.

    Dlaczego Hidamari Sketch tak mi się podoba? Po pierwsze: senny, oniryczny, ciepły, ale przy tym niebanalny nastrój. Do tego anime trzeba się dostroić, pozwolić mu się porwać jak sennemu prądowi. Można mu zarzucić dziecinność, jednak tak naprawdę po jakimś czasie wrażenie to – przynajmniej u mnie – znika; wydaje mi się właśnie, że ta pozorna infantylność to tylko podstęp, by złapać widza w świecie przebogatej i zaskakującej wyobraźni autorki. Po drugie, co zresztą wiąże się z punktem poprzednim, jestem pod wrażeniem oprawy graficznej. Tutaj akurat muszę się z recenzją nie zgodzić: choć projekty postaci są proste, a deformacje (nazbyt) częste, to jednak cała koncepcja graficzna jest naprawdę niebanalna i po prostu odjazdowa (choćby częste użycie rastra, jak również różnych te wszystkie dziwne, metaforyczne ujęcia dla pokazania niby trywialnych zdarzeń, np. pojawiające się psychodeliczne ślady stóp oznaczające, że ktoś biegnie). Kojarzy mi się to trochę z serią Sayonara Zetsubou Sensei, która wprawdzie miała inną kreskę, ale psychodelę miejscami podobną (choć oczywiście tamta komedia była czarna, a Hidamari jest niezwykle pozytywna).

    Z ostatecznymi wnioskami powstrzymam się do zakończenia oglądania, ale kroi mi się co najmniej siódemka – a takiej oceny nie wystawiam byle czemu. Rozumiem jednak, że nie jest to chyba seria dla każdego.