Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 9/10 grafika: 9/10
fabuła: 6/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 11 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,09

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 1821
Średnia: 7,98
σ=1,7

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Miranda)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kuroshitsuji

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2008
Czas trwania: 24×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 黒執事
  • Black Butler
Gatunki: Horror, Komedia
Postaci: Anioły/demony; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Europa; Czas: Przeszłość
zrzutka

Pamiętacie Hayate – walecznego lokaja? Zapomnijcie. Oto nadchodzi jego godny następca.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Witajcie w Anglii, pod koniec XIX wieku. Główny (choć nie tytułowy) bohater – Ciel Phantomhive, wiódł dawniej wspaniałe życie. Jako syn szlachcica z oddanej Jej Królewskiej Mości rodziny mieszkał w pięknej posiadłości, otoczony miłością. Oczywiście nie takie życie młodego Ciela będzie przedstawione w anime, to byłoby zbyt nudne. Chłopak musi dostać porządną traumę. Zatem pewnego słonecznego dnia w posiadłości wybucha pożar, giną rodzice Ciela, a on sam trafia, dosłownie i w przenośni, do piekła. Tam spotyka, czy też raczej przyzywa, głównego i tytułowego bohatera – demona Sebastiana Michaelsa. Zawiera z nim kontrakt – Sebastian będzie pomagał Cielowi zemścić się na wszystkich, których panicz ma na swojej liście. Zapłatą będzie oczywiście dusza chłopaka. I tak Ciel zatrudnia swojego ochroniarza, pomocnika i lokaja w jednym.

Wypadałoby napisać, że anime Kuroshitsuji jest adaptacją mangi o tym samym tytule. Faktem jest jednak, że ze swoim pierwowzorem ma niewiele wspólnego. Oczywiście, bohaterowie są ci sami, kreska też niemalże identyczna. Inaczej wygląda sprawa fabuły – większa część anime to po prostu lepsze i gorsze „wypełniacze”. Nie sądzę jednak, żeby to było jakąś wielką przeszkodą. Wielbiciele mangi zapewne ucieszą się, że ich ulubieni bohaterowie ożyli na ekranie, a w dodatku mówią całkiem przyjemnymi głosami. Z kolei ci, którzy mangi nie znają, nie będą mieli powodów do narzekań.

Za scenariusz Kuroshitsuji Oskara raczej by nie dostał, ale też nie o fabułę tutaj chodzi. Anime niewątpliwie stoi postaciami. Wszystko kręci się wokół Ciela – młodego panicza po przejściach. Zabili mu rodziców, jemu też krzywdę zrobili, będzie się teraz mścił. Nic, czego byśmy wcześniej nie widzieli, prawda? Cóż, Ciel potrafi zaskoczyć. Nie jest biednym chłopczykiem, któremu wszyscy powinni współczuć. Nie mści się za rodziców, a za siebie. I przede wszystkim lubi pokazywać pazurki. Bez mrugnięcia okiem wykorzystuje Sebastiana do swoich celów, zlecając mu niewykonalne misje. Potrafi z premedytacją postawić się w sytuacji poważnego zagrożenia życia tylko po to, by sprawdzić, czy lokaj o nim pamięta. Widz tylko na tym korzysta, dostając efektowne sceny ratowania panicza w ostatniej sekundzie przed kulami / ciężkimi posągami / upadkiem z wysokości – do wyboru, do koloru. Poza tym Ciel doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego statusu – jest jedynym spadkobiercą wielkiej firmy zabawkarskiej, a po godzinach dorabia jako myśliwski pies królowej, pomagając Scotland Yardowi rozwiązywać zagadki. Właśnie to dodatkowe zajęcie, odziedziczone po ojcu, przysporzy mu najwięcej kłopotów.

Czas na danie główne – Sebastian. Jest bardzo skromny; na pytanie „Kim jesteś?” odpowiada (w wolnym tłumaczeniu): „Jestem po prostu piekielnie dobrym lokajem”. Trudno się z tym nie zgodzić. Sebastian potrafi absolutnie wszystko. Poczynając od nakrycia stołu, poprzez przygotowanie cudownego obiadu, na ratowaniu swojego pana z rąk Boga Śmierci (wcale nie) kończąc. Potrafi rozprawić się z całą włoską mafią i nawet nie spóźni się na kolację. Wszystkie rozkazy Ciela kwituje krótkim „Yes, My Lord” i wykonuje je bez wahania. W końcu musi zasłużyć na swoją zapłatę. Sebastian jest cyniczny i wredny. Potrafi ze stoickim spokojem patrzeć, jak biedny Ciel nie może rozwiązać zagadki, bo nie wydał demonowi odpowiednich rozkazów. Ale też zdarza mu się dostać gęsiej skórki, zwłaszcza przy spotkaniu z pewnym Bogiem Śmierci…

Nie mniej ciekawie przedstawiają się pozostali bohaterowie. Ciel oprócz Sebastiana zatrudnia w swojej odbudowanej posiadłości cztery barwne postaci, dla odmiany z gatunku jak najbardziej ludzkiego. Mamy więc krótkowzroczną, wciąż potykającą się sprzątaczkę Meilin; chłopca ogrodowego o niesamowitej sile – Finniana; sympatycznego, choć beznadziejnego przy pracy kucharza Barda; i wisienkę na torcie, majordomusa Tanakę, którego głównym zadaniem jest picie herbaty. Trzeba mu przyznać, że wywiązuje się z niego znakomicie. A biedny Sebastian musi sobie z nimi jakoś radzić. Chciałabym wspomnieć jeszcze o trzech postaciach, które szczególnie zwróciły moją uwagę. Po pierwsze – Lau, oficjalnie zajmujący się handlem z Chinami, prywatnie właściciel palarni opium. Dwie rzeczy, które prawie nigdy go nie opuszczają, to tajemniczy uśmieszek na twarzy i piękna „przyjaciółka” Ranmao. Uwielbia wpadać nieproszony na herbatkę i przeszkadzać Cielowi w spokojnym rozwiązywaniu kryminalnych zagadek Londynu. Równie intrygującą postacią jest Undertaker, czyli po naszemu przedsiębiorca pogrzebowy. Oczy ma zawsze schowane pod srebrną grzywką, a na ustach uśmiech pod tytułem „Świetnie pasowałbyś do mojej najnowszej trumny, może chcesz ją przymierzyć?”. Pełni rolę informatora – jeżeli śledztwo stanie w martwym punkcie i nawet Lau nie potrafi go ruszyć, to właśnie do domu pogrzebowego Ciel kieruje swoje kroki. Undertaker informacji udziela chętnie, choć, oczywiście, nic za darmo… O ostatniej osobie dosłownie wspomnę, gdyż pojawia się dopiero po kilku odcinkach, a nie chciałabym zdradzać zbyt wiele. Kosiarz, Mroczny Żniwiarz, Bóg Śmierci – te wszystkie określenia nie oddają w pełni tego, co zostaje nam podane. Dość rzec, że nawet Sebastian traci tutaj zimną krew. Tak, możecie się bać.

Jak już wspomniałam, kreska bardzo przypomina tę z mangi. Jest ładna, powiedziałabym nawet, że elegancka. Do animacji też nie mam się specjalnie jak przyczepić, nie była może powalająca, ale też nie była byle jaka. Po prostu była. Więcej zabawy będzie z muzyką. O ile opening nie zrobił na mnie specjalnego wrażenia, o tyle pierwszego endingu (BECCA, I’m ALIVE!) nie sposób nie zauważyć. Po części właśnie za sprawą muzyki, która jest mocna, żywiołowa i wesoła. Ja jednak jestem zdania, że ciekawsze jest to, co widać na ekranie – są to główni bohaterowie, ale w wersji chibi (taki delikatny super­‑deformed). Graficznie jest to dla mnie, zaraz po Dango Daikazoku z Clannad, najładniejszy i najbardziej sympatyczny ending, jaki widziałam. W połowie serii czeka nas zmiana klimatu, bo końcowa piosenka (Kalafina, Lacrimosa) jest tym razem spokojniejsza i bardziej nastrojowa. Jeśli chodzi o muzyczne tło akcji, to mam mieszane odczucia. Generalnie jest dobrze, poza momentami, kiedy muzyka brzmi jak żywcem wyjęta z kiepskiej opery. Taki zabieg po prostu psuł nastrój. A skoro już o nastroju mowa – nawet po obejrzeniu całej serii trudno jest zdecydować, czy miała to być komedia, czy horror. Początkowe odcinki łączyły cechy obu tych gatunków. Gdy na ekranie pojawiał się chociażby majordomus Tanaka było jasne, że teraz się pośmiejemy. A już za chwilę robiło się mroczniej, gdy Sebastian pozbywał się niechcianego gościa. I tak na zmianę. Ogólnie rzecz biorąc, gdy akcja koncentrowała się na samych bohaterach, przygotowywaniu obiadu dla gości, rozmowie z Undertakerem czy Bogiem Śmierci, dostawaliśmy niezłą dawkę humoru na całkiem przyzwoitym poziomie. Końcówka serii to już niemal wyłącznie odcinki rozwiązujące główne wątki, także te dotyczące przeszłości Ciela, a co za tym idzie – poważniejsze.

Czas na subiektywny osąd. Sięgnęłam po tę serię, zaintrygowana kilkoma przeczytanymi rozdziałami mangi. Moje oczekiwania rozminęły się nieco z rzeczywistością. Liczyłam na większą ilość tego specyficznego humoru, mroczno­‑zabawnego nastroju, jaki panował w mandze. Dostałam go, ale tylko w kilku odcinkach anime. Już w połowie oglądania miałam wrażenie, że seria jest bardzo nierówna. Po obejrzeniu całości wrażenie pozostało. Świetne odcinki, jak chociażby ten z pojedynkiem Sebastian kontra Bóg Śmierci, były „równoważone” paroma słabszymi. Był nawet moment, w którym miałam ochotę rzucić serię w kąt. Widocznie jednak obejrzenie obu serii Vampire Knight uodporniło mnie na fabularne idiotyzmy na tyle, że przymknęłam na nie oko i cieszyłam się innymi aspektami tego anime. Czyli czym właściwie? Ano na przykład świetnymi postaciami. Każda z wymienionych już wcześniej i prawie wszystkie poboczne mają swój własny charakterek. Owszem, Ciel jest bohaterem nieco schematycznym, ale uważam, że dzielnie wybija się z szeregu mu podobnych. Nie będę też ukrywać, że dużą część mojej pozytywnej opinii seria zawdzięcza tytułowemu lokajowi. Pomijając oczywiste walory estetyczne i słuchowe (tutaj pochwalę świetnie dobranych seiyuu), po prostu przyjemnie było patrzeć, co tym razem zrobi Sebastian, by spełnić zachciankę swojego pana. Pozostali bohaterowie, nawet jeśli nie są do końca oryginalni, to na pewno są intrygujący.

Seria nie jest rewelacyjna, ale potrafi się obronić przed etykietką „przeciętna”. Średnio sensowna fabuła jest wynagradzana wyrazistymi postaciami. Niezbyt ciekawą, czasami wręcz dziwaczną muzykę równoważy zgrabna kreska, trzymająca poziom przez wszystkie odcinki. Seria nie wymaga od widza jakiegoś niesamowitego wysiłku umysłowego, wszystkie zagadki prędzej czy później się rozwiązują. Jeżeli więc to wam pasuje, a dodatkowo chętnie obejrzycie coś, co jest po prostu ładne, śmiało sięgajcie po Kuroshitsuji.

Miranda, 10 maja 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: A-1 Pictures
Autor: Yana Toboso
Projekt: Minako Shiba
Reżyser: Toshiya Shinohara
Scenariusz: Mari Okada
Muzyka: Taku Iwasaki

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Kuroshitsuji: fanfiki na Czytelni Tanuki Nieoficjalny pl
Podyskutuj o Kuroshitsuji na forum Kotatsu Nieoficjalny pl