Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 7/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 5/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Maria Holic
- まりあ†ほりっく
- Maria Holic (Komiks)
- Maria Holic Alive
Idealny facet dla młodej lesbijki, czyli komedia absurdalna, która oferuje więcej niż daje.
Recenzja / Opis
Kanako zawsze cierpiała na dość oryginalne schorzenie – najmniejszy nawet kontakt fizyczny z mężczyzną wywoływał u niej swędzącą wysypkę. Medycyna raczej nie notuje takich przypadków, ale anime – jak najbardziej (weźmy choćby Girls Bravo). Nasza bohaterka nie miała jednak ochoty ani ambicji walczyć z tym problemem. Uznała, że skoro każde dotknięcie męskiego ciała kończy się dla niej w ten sposób, to ma dwa wyjścia: abstynencję seksualną lub zostanie lesbijką. Wybór padł na opcję numer dwa (co w sumie nie dziwi). Dziewczyna miała jednak podwójnego pecha, jej wygląd (znacznie wyróżniała się wzrostem) sprawiał, że trudno jej było nawiązać kontakty z innymi dziewczynami. W końcu jednak udało się jej załatwić przenosiny do żeńskiej szkoły katolickiej. Była pewna, że w tym jakże typowym dla mangi i anime yuri miejscu znajdzie swoją wybrankę. I znalazła… jeszcze więcej kłopotów.
Poznana zaraz po przekroczeniu bram szkoły Mariya wydawała się na pierwszy rzut oka aniołem zesłanym z niebios przez Boga, który postanowił spełnić marzenia Kanako. Powabna, elegancka, delikatna, bardzo dziewczęca… tylko czemu, gdy podała Kanako rękę, na skórze bohaterki wyrosło momentalnie stado krost? Cóż, tutaj prawdy nie dało się ukrywać. Mariya okazała się facetem, który z sobie tylko znanych powodów przebiera się za kobietę i uczęszcza do tej szkoły, będąc jedną z jej gwiazd. Miła powierzchowność to tylko maska, pod którą kryje się nie tylko sztuczny biust, ale przede wszystkim wyjątkowo wredna osobowość. Dla Kanako, która niebacznie zdradziła „pięknej nieznajomej” prawdziwe powody swojego przybycia do nowej szkoły, nadeszły wyjątkowo trudne dni. Mariya znalazła w niej idealną ofiarę dla swoich żartów i złośliwości. Co gorsza, towarzysząca nieustannie chłopakowi pokojówka w niczym mu nie ustępuje, zaś „yuri pig” i „1:1 scale Gundam” to jedne z łagodniejszych określeń, jakimi obdarza Kanako.
Bohaterka mogłaby się powiesić, gdyby nie to, że po tak niefortunnym początku dalej poszło już lepiej. Pozostałe uczennice, aczkolwiek wymykające się ogólnie przyjętym standardom „normalności”, są kobietami, a niejedna jest urodziwa. Kanako mogłaby spokojnie ruszyć na łowy, tym bardziej, że dość szybko niektóre z koleżanek okazują jej względy, gdyby nie to, iż Mariya dba, aby biednej lesbijce nie było lekko. W zamienianiu jej życia w koszmar szybko dochodzi do wprawy, a jakby tego było mało, dorównać jej próbują te dziewczęta, których dotychczasowe wybranki zaczęły interesować się Kanako. W zasadzie całość bardzo szybko zmienia się w lesbijski wielokąt miłosny i byłoby to nawet śmieszne oraz ciekawe, gdyby nie pewien szczegół. A w zasadzie kilka szczegółów.
Za Maria Holic odpowiedzialny jest w znacznej mierze ten sam zespół, który stworzył Sayonara Zetsubou Sensei. Widać to na pierwszy rzut oka. Znajdziemy tu podobne podejście do tematu, charakterystyczną grafikę, szalony, purenonsensowny humor, wykorzystywanie scen z mangi, skrajnie hermetyczne odniesienia. Ogląda się także podobnie – początek nastraja bardzo pozytywnie, ale im dalej, tym bardziej mamy wrażenie coraz większego zagubienia. Nawet przy pokaźnej ilości przypisów spora część żartów pozostaje niezrozumiała, wyrzucane z szybkością karabinu maszynowego dialogi powodują chaos, zaś dowcipy, na początku tak śmieszne, powtarzają się kółko, nudząc i żenując, miast bawić.
Co więcej, to seria, która bierze na cel bardzo konkretny gatunek – yuri – i obśmiewa go, ile tylko wlezie. Na dodatek głównym celem ataku stała się jedna seria – Maria‑sama ga Miteru, choć odniesień do innych tytułów, takich jak Strawberry Panic czy Revolutionary Girl Utena także tu nie brakuje. Wymaga się zatem od widza co najmniej dobrej znajomości tych wszystkich tytułów oraz kanonów i prawideł yuri – wszystko to znacząco ułatwia odbiór tego bądź co bądź niełatwego w odbiorze anime. Litościwie Maria Holic ma tylko dwanaście odcinków, podwójna dawka byłaby śmiertelna dla widza.
Zresztą wcale nie znaczy to, że anime ogląda się łatwo. Przez większość odcinków nie ma tu jednolitej linii fabularnej, ale raczej zbiór scen i wydarzeń, często puentowanych w sposób niezbyt zrozumiały dla zachodniego widza. Mam wrażenie, że trzeba być nie tylko fanem yuri ale po prostu Japończykiem, aby w pełni docenić wszystkie subtelności tu zawarte. Nie zmienia to natomiast faktu, że przy niezłym, choć nie w 100% oryginalnym pomyśle na fabułę (Otome wa Boku ni Koi Shiteru się kłania) zabrakło komuś pomysłów na rozwinięcie jej. Powstała produkcja z gatunku „gagowych”, a na dodatek powtarzalnych. Dopiero pod koniec akcja i fabuła przyspieszają. Środek tej serii momentami po prostu męczy. Chaos ten można po części wytłumaczyć faktem, iż anime to reżyserowało w sumie dziewięć osób, przy czym poszczególne odcinki miały często osobnych reżyserów.
Pisałem już o nietypowym podejściu do grafiki. Mamy tu często do czynienia z kontrastem, z jednej strony starannie dopracowane kadry z przesadnym wręcz (mam wrażenie, iż celowo) zdobnictwem, skontrowane oszczędnymi scenami z ruchem wyłącznie na pierwszym planie. Animacja jest oszczędna, zaś sceny, które mogłyby uchodzić za cokolwiek konwencjonalne dla anime bishoujo lub shoujo‑ai kończą się absurdalnymi finałami. Wiele o stylu tego anime mówi już opening, nader oryginalny i nieszablonowy, jeśli chodzi o rozwiązania graficzne w nim zastosowane. Powiedziałbym, że jest jednym z najlepszych, jakie widziałem w anime. Z jednej strony coś tam pokazuje, też jest zakręcony, ale idzie w zupełnie inną stronę. W każdym razie na pewno intryguje i zachęca do zapoznania się z anime.
Maria Holic pozostawia niedosyt. To normalne, że apetyt zwykle rośnie w miarę jedzenia, jednak gorzej, gdy w miarę jedzenia rośnie nie apetyt, ale absmak. Mam wrażenie, że mogła to być kapitalna parodia stereotypów szkolnych serii yuri, ale powstał ciężkostrawny konglomerat stylów i gatunków, który dość łatwo zniechęci do siebie co bardziej wrażliwe i konserwatywne osoby. Powtarza się w zasadzie sytuacja z Sayonara Zetsubou Sensei. Mogło być świetnie, wyszło średnio. Szkoda.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | SHAFT |
Autor: | Minari Endou |
Projekt: | Hideyuki Morioka, Nobuyuki Takeuchi |
Reżyser: | Akiyuki Shinbou, Yukihiro Miyamoto |
Scenariusz: | Masahiro Yokotani |
Muzyka: | Tatsuya Nishiwaki |