x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Główna oś fabularna nie porwała za bardzo, ale pomysł na całość i realizacja to arcydzieło. W miarę przystępny film, ale jednocześnie powalający.
A
MiyuMisaki
5.07.2016 13:28 "Kochałam nie jego, lecz pogoń za nim"
Naprawdę piękne, głębokie, chociaż być może momentami ciężkie do zrozumienia anime – 9/10. Moim zdaniem, o niebo lepsze od „Perfect blue”. Wahałam się nawet pomiędzy 10/10, ostatecznie daję do ulubionych.
O tym, która recenzja jest główna, decyduję ja, więc nie zostałam skrzywdzona przez osoby trzecie ;) Recenzja The Beatle jest dłuższa, bardziej wyczerpująca, pisana z nowszej perspektywy. Większość moich starych tekstów jest do wymiany, o ile tylko nowy będzie spełniać odpowiednie warunki.
No toteż pisałam wyżej „jeśli będzie spełniać odpowiednie warunki”. Nie ma gwarancji z automatu, że nowy tekst wejdzie na główną tylko dlatego, że jest dłuższy…
Bardzo chętnie zobaczyłbym tutaj recenzję bliższą moim odczuciom, ale obiektywnie patrząc nie przysłużyłaby się opinii strony jako takiej. O tym, że 90% redakcji plułoby kwasem nie wspominając. :/
Że niby 90% redakcji to osoby nieuznające żadnej opinii poza własną? Tak źle chyba nie jest, z której strony by nie patrzeć. Chyba, że zakładasz, że tekst recenzji przedstawiającej opinię odmienną od typowej z założenia musiałby być słabo napisany i/lub niepoprawnie uargumentowany. Wtedy wręcz się prowokuje do plucia, myślę, że nie tylko redakcję, ale nie rozbija się to o opinię samą w sobie.
nah, nie lubię tego anime za to, że jak ktoś chce pokazać anime, które nie jest zgodne z powszechnym stereotypem, to pierwsze co robi to sięga po bebopa, bo taki zachodni, ach, och… albo ludzie obejrzeli bebopa i im się coś poprzestawiało, że nagle są koneserami klasyki animacji japońskiej.
Slova, nie hejć anime za ludzi, którzy go oglądali. Cowboy Bebop nie jest odpowiedzialny za to, że jest tak postrzegany.
Ale fakt, ta seria jest bardzo pro zachodnia i może się spodobać osobom, które nie przepadają za konwencją anime. Przez to ma taki, a nie inny piar.
Żeby jeszcze ci ludzie lubili bebopa za to, co jest w nim naprawdę dobre, a nie za to, ze ma tak mało cukru w cukrze.
To nie tak, że to hejce. Zwyczajnie uważam, że takie serie nie powinny istnieć, bo rzutują na odbiór innych.
Diffie Hellman
26.04.2016 21:50
Sugerujesz, że jakby nie istniało porto to ludzie nie narzekaliby, że wytrawne wina są kwaśne?
Eeee, serio? Pierwszy raz się spotykam z podejściem, że Bebop jest taki zachodni i tak dalej, nigdy nie patrzyłam na to anime w ten sposób. I tak po prawdzie niewiele mnie to obchodzi. W sumie nigdy mnie to nie obchodziło, możliwe że dlatego właśnie nigdy nie spotkałam się z takimi opiniami, jako że ich nie szukałam. Bo ja nigdy nie potrzebowałam opinii innych ludzi, żeby lubić Bebopa. Odcinek 18 jest chyba kwintesencją tego, czym Bebop mnie tak ujął jako całość: nastrojem, idealnie wyważoną mieszanką humoru, melancholii i tęsknoty, złożonymi postaciami i genialną muzyką. Kreska jest dobra. Seiyuu świetni. Fabuła może i w większości jest epizodyczna, ale jest pewien wątek który, ukryty pod warstwami, ciągnie się przez całą serię, spajając ją w całość. Nie wiem, które z tych elementów są „zachodnie”, a które „wschodnie”. A zresztą… czy to ma jakiekolwiek znaczenie, jeśli przyjemnie się ogląda?
Bebop nie powinien istnieć tylko dlatego, że jest inny, co tobie się nie podoba i uważasz, że to złe, bo swoim istnieniem psuje interesy całej reszty? Mój Boże.
Ciężko mi wypunktować, co wydaje mi się w nim zachodnie, bo i ciężko zdefiniować co to tak w sumie znaczy, ale to co rzuciło mi się w oczy to połączenie kilku motywów, które są popularne na Zachodzie. Masz kowboi, wymieszanych z łowcami nagród i „brudnym” science‑fiction. Ten miks, jeśli chodzi o podstawowe założenia świata, przypomina mi dość mocno Gwiezdne Wojny. Historia jest oczywiście zupełnie inna, ale z pewnością nie przeszkadzało to jego sukcesowi w USA.
Odpowiadając na zarzut nie do mnie – nie przeszkadza mi jego inność. Przecież nawet po moich stukiludziesięciu seriach odmienność to skarb. Nie, w CB irytowała mnie epizodyczna fabuła, i postacie, które zupełnie nie przypadły mi do gustu. A atmosfera „nieśmiertelnego klasyka” wygórowała moje oczekiwania tak bardzo, że kiedy bańka huraoptymizu pękła, zacząłem nudzić się tam niemiłosiernie.
Ryuki
26.04.2016 22:40
Eeee, Cowboy Bebop jest tak zachodni i inny jak Outlaw Star… i z połowa lat 90. No nie wiem, dla mnie jest akurat on bardziej kwintesencją swojej dekady niż czymś w innym stylu. Taki miks był ogólnie popularny czy to w anime, mandze lub grach. Motywy westernowskie były prawie w każdym gatunku podobnie brudna przyszłość chociaż bardziej było to popularne jako klimat postapokaliptyczny niż SF. W końcu pustkowia były w modzie. Nie widzę tu SW, nie ta chybryda gatunkowa.
Co do epizodyczności, osobiście wolę akurat odcinki będące pojedynczymi historiami niż główną fabułą. Gdyby ktoś mnie spytał o ulubione pewnie z tej właściwej fabuły wymieniłambym tylko te dziejące się na Calisto. Dodając to, że powodem dla którego CB nie dostało ode mnie 10 były dwa ostatnie odcinki widać jak dziwne mam tu podejście. A tak na marginesie, nie wiem w jaki sposób epizodyczność jest problemem, w końcu to jeden ze styli prowadzenia fabuły. No ale to pewnie zwyczajnie kwestia gustu.
Epizodyczność fabuły jest stylem prowadzenia fabuły, ale to przecież też jest cecha serii. Druga, albo pierwsza najważniejsza, jeśli chodzi o moją przyjemność oglądania. A na epizodyczną narrację jestem uczulony – za mało wiąże mnie z bohaterami. Ciągłość historii jest dla mnie kluczowa w anime, które ma trafić do czołówki.
A zresztą… czy to ma jakiekolwiek znaczenie, jeśli przyjemnie się ogląda?
Jeśli zakładając, że z każdym kolejnym anime człowiek jest coraz bardziej zgorzkniały wobec tego medium, to dla mnie teraz seans bebopa to tylko cierpienie.
Bebop nie powinien istnieć tylko dlatego, że jest inny, co tobie się nie podoba i uważasz, że to złe, bo swoim istnieniem psuje interesy całej reszty?
Nie dlatego, że jest inny, ale dlatego, że… no właśnie, trudno to ująć. Wyobraź sobie sytuację, że ktoś nie cierpi anime tak z definicji, a druga osoba chce go uparcie przekonać, że nie ma racji i poleca mu bebopa. I w kolejnej podobnej sytuacji znowu bebop. I znowu. I znowu. I znowu.
A Ty widziałaś masę innych anime, które równie dobrze spełniłyby się w tej roli, ale w sumie już Ci wszystko jedno, bo przecież jest bebop.
J ♣
26.04.2016 23:16
Hmmmm… Bebop, to raczej dość trudne w odbiorze anime, dokładnie w taki sam sposób jak przytaczane przez kogoś wcześniej wytrawne trunki. Jeśli ktoś szuka tylko procentów, to w Bebopie znajdzie ich całkiem sporo (już choćby sama grafika i muzyka czynią go dość przystępnym), ale właśnie ta epizodyczna fabuła i skomplikowane relacje pomiędzy skrytymi bohaterami (z głęboko ukrywanymi tora‑umami z przeszłości) powoduje, że seans wymaga uwagi i skupienia, żeby w pełni docenić pewne aspekty tej serii. Ciężko łyknąć Bebopa na raz i się nie znudzić. Trzeba się nim delektować odcinek po odcinku, cierpliwie wyczekiwać, co będzie dalej i przeżywać kolejne rozczarowanie, że fabuła znowu nie ruszyła do przodu.
Zresztą podobnie jest z „Millenium Actress” – polecałem ją kilku znajomym w złudnym przekonaniu, że to bardzo uniwersalna historia, a okazała się jednak dla nich zbyt „japońska” w sposobie przedstawienia.
Dlatego dziwi mnie, że „Cowboy Bebop” jest dla kogoś dobrym przykładem „zachodniego” anime. W końcu tam występuje Ed! Ja nawet teraz Eda średnio trawię, a łyknąłem już w międzyczasie z kilkaset tytułów.
Czego nie trawisz w Edzie? :O Przecież to tylko nieszkodliwa postać poboczna o niezidentyfikowanej płci.
J ♣
26.04.2016 23:25
Ogólnie jej min i sposobu bycia. Miała stanowić „comic relief” w stosunku do trojga głównych bohaterów, ale średnio to wyszło, bo zupełnie do nich nie pasowała i właściwie z nikim z tego trójkąta nie nawiązała żadnej więzi. Trzymała się na uboczu z Einem i tyle. Równie dobrze mogłoby jej nie być i tylko dlatego jej obecność nie obniża mojej oceny całości.
Tutaj odwrotnie. Po co wprowadzać bohatera, głównego poniekąd, i go nie wykorzystywać? Nie lubię takich rzeczy bardzo mocno – sprawiają, że mam wrażenie jakby scenarzysta zgubił coś po drodze.
J ♣
26.04.2016 23:34
Ale ona była wykorzystywana właśnie do błaznowania i rozładowywania sytuacji. Problem w tym, że do mnie akurat ten rodzaj japońskiego poczucia humoru nie trafia.
Poniekąd tak, ale to nie do końca to, co rozumiem przez „wykorzystywanie” jeśli chodzi o głównego bohatera. A mnie ten japoński humor jeszcze bawi, chociaż kto wie, jak długo jeszcze…
Zresztą podobnie jest z „Millenium Actress” – polecałem ją kilku znajomym w złudnym przekonaniu, że to bardzo uniwersalna historia, a okazała się jednak dla nich zbyt „japońska” w sposobie przedstawienia.
Mógłbyś rozwinąć, o co chodzi? Nie chcę tu zgadywać, czy „japońskie” jest przedstawienie na poziomie konstrukcji fabuły czy na poziomie „kontaktu z widzem”, zanim się ewentualnie odniosę.
J ♣
27.04.2016 00:23
Chodziło głównie o te fragmenty, w których okazywało dziennikarz razem z aktorką odgrywali „na żywca” sceny z jej filmów i że biega z kamerzystą po jej wspomnieniach, co przełamywało trochę realizm całej opowieści i miało stanowić element komediowy. Ja jestem już przyzwyczajony, że nawet poważne anime nie zawsze trzymają powagę, ale znajomi w tych momentach spoglądali porozumiewawczo po sobie z głupim uśmiechem na twarzy.
Ponadto… jaki realizm? Ten film od początku do końca jest oniryczny, to nie jest dokument i nigdy nie miał nim być. To artystyczna interpretacja biografii.
Bebopa wciąż nie widziałem, ale żeby był trudny w odbiorze?
To jeden z największych magnesów na osoby nie mające pojęcia o M&A.
GLASS
27.04.2016 01:35
ale żeby był trudny w odbiorze?
Właśnie o tym samym pomyślałam. Akurat uważam, że Cowboy Bebop jest fabularnie bardzo prosty i jasny, więc nie wiem, skąd ta opinia.
J ♣
27.04.2016 09:10
Wszystko co najlepsze w Bebopie kryje się dość głęboko pod wierzchnią warstwą epizodycznej fabuły, dlatego wcale niełatwo się w ten serial wczuć i emocjonalnie zaangażować. A że większość poszczególnych odcinków ma konstrukcję prostą jak budowa cepa, tym bardziej nie czyni ich samych w sobie arcydziełem. Dopiero całość układa się w arcydzieło.
Podam przykład: w sesji dwudziestej zatytułowanej „Pierrot le Fou” kliknij: ukryte psychopatyczny morderca wziął sobie na cel Spike'a. Odcinek jest pełen dobrych scen akcji i ogólnie trochę stylizowany na kreskówkowego Batmana, ale nie to jest w nim najważniejsze. Najważniejsza jest scena, w której Faye spontanicznie przybywa Spike'owi na ratunek, ponieważ w kontekście jej charakteru i osobowości (które zdążyliśmy już poznać przez te kilkanaście odcinków) oznacza to de facto wyznanie miłości. I takich smaczków jest w Bebopie pełno, tylko trzeba oglądać uważnie i z zaangażowaniem. A coś, co trzeba oglądać uważnie i z zaangażowaniem do łatwych w odbiorze dla współczesnej widowni nie należy.
Proszę, nie róbmy z bebopa drugiego evangeliona, ta seria jest za dobra na taki los…
J ♣
27.04.2016 09:47
Nic na to nie poradzę, że Bebop nie jest arcydziełem w gatunku komedia sensacyjna tylko w gatunku melodramat (podobnie jak „Zbrodnia i kara” nie jest arcydziełem w gatunku kryminał, tylko dramat psychologiczny). A jako melodramat Bebop jest dość trudny w odbiorze w porównaniu do zwykłych melodramatów, ponieważ informacje o bohaterach pojawiają się z rzadka i są zdawkowe, a interakcje między nimi sporadyczne. Naprawdę wiele treści trzeba z tego wyłuskać samemu, chociaż na pewno da się oglądać dla samego oglądania często całkiem przeciętnych historii zawartych w poszczególnych odcinkach.
Ryuki
27.04.2016 11:26
Sorry ale ja nie widzę melodramatu w CB, jedynie elementy dramatu. Nawet końcówka, która wkurzyła mnie miałkością i próbą wymuszenia na mnie uczucia względem całkowicie nudnej postaci nie zachacza o melodramat. Zgodzę się, że CB ma dużo smaczków w poważniejszych momentach ale nie rozgrzebuje ich na tyle bym widziała go w tym gatunku. Powiedziałam bym, że ma też za dużo dystansu do siebie by być kwalifikowany w ten sposób ale to już moja niechęć do melodramatu przemawia. Ale jeśli widzisz w CB ten gatunek to dobrze dla ciebie, naprawdę ja tylko się nie zgodziłam, nie chcę natomiast wywoływać dyskusji na ten temat bo to się kończy w bardzo nudny sposób xD
Natomiast co do komedii, dla mnie CB było by przynajmniej o połowę gorsze bez niej. Jedne z najlepszych scen w anime IMO są właśnie oparte na humorze. A jeśli bym miała napisać co dla mnie jest najmocniejszą stroną w fabule CB byłoby to dobre żąglowanie między różnymi uczuciami. Daje to nie tylko ciekawe elementy fabularne ale również pokazuje bohaterów z ciekawych stron. Zwłaszcza w wypadku gdy Spike dostaje interesującą scenę nie opartą na jego byciu „cool” jak w drugim odcinku( moment kiedy go polubiłam) czy w Heavy Metal Queen. Oczywiście to moje odczucia.
Poza tym w życiu nie nazwałambym CB ciężkim zwłaszcza jak jego siła leży w prostocie i interesującym pokazaniu prostych historii. Odcinek o którym pisałeś również tutaj pasuje, historia człowieka zniszczonego przez eksperyment opowiedziana na swój własny sposób i w przepięknej animacji Nakamury.
J ♣
27.04.2016 12:58
Relacje w trójkątach między Spike'iem, Julią a Viciousem, oraz między Spike'iem, Faye i Jetem, to dla mnie typowy melodramat, tylko dobrze zawoalowany i rozproszony na przestrzeni 26 odcinków. W końcu „Casablanca” to też przede wszystkim melodramat osadzony w klimacie noir, a nie szpiegowski kryminał. Wątek melodramatyczny w Bebopie stanowi główną oś fabuły i odciska największe piętno na zachowaniu i poczynaniach bohaterów. Do tego dochodzą melodramatyczne wątki poboczne w „Ganymede Elegy” , „Jupiter Jazz” czy „My Funny Valentine”, zę o kinówce nie wspomnę. I przynajmniej w moim przypadku te historia najbardziej zapadły mi w pamięci, a te czysto komediowe jakoś po mnie spłynęły. Wielu odcinków już prawie nie pamiętam, a oglądałem cały serial dwa razy w kilkuletnich odstępach.
Ryuki
27.04.2016 13:08
A dla mnie daleko temu do melodramatu. W żadnym z tych wątków nic poza dramatem nie widzę. Poza tym nie kupuję całej sprawy z Spike'iem, Julią i Viciousem co ubija u mnie cały finał. Szczerze zwłaszcza Julia była lepsza jako „tajemnica” niż kiedy została pokazana.
Ja również oglądałam dwa razy i mam odwrotnie. Lepiej pamiętam akcję z parodią obcego niż finał. Chociaz akurat olałam dwa ostatnie odcinki przy drugim obejrzeniu. Jednak to jest sprawa tego co się osobiście ceni w fabule więc nasze oba podejścia są dobre.
J ♣
27.04.2016 13:52
Nie no! „Toys in the attic”, to akurat dobre było xD
Spoko. Tymczasem znowu powstał offtop wielkości Kilimandżaro.
A
_Adam-
2.06.2014 14:55 8,5/10 Fantastyczne anime.
8,5/10 Fantastyczne anime.Nie chce mi się rozpisywać.Ale zwróćcie uwagę na jedną scenę: kliknij: ukryte Gdy nasza aktorka spotkała czarownika/szamana który dał jej coś do wypicia,najprawdopodobniej był to wywar z muchomorów,po którym nasza bohaterka dostała konkretnej fazy czyli wizji
A
Oga
9.06.2013 16:06 Millennium Actress
Nie wiem co sądzić o tym filmie, podobał mi się od pewnymi względami. najbardziej dobiło mnie jedno, ten film pokazał jakie życie jest krótkie, a tym prężniej się za czymś goni tym szybciej upływa. świadomość, że w przyszłości będę stary, bardziej mnie przeraża niż śmierć za młodu. Z drugiej strony bycie nie śmiertelnym, jest jeszcze gorsze, niż śmierć. W takim razie wychodzi na to, że sensu życia i śmierci nie ma. Najgorsza wizja, to trzecia wojna światowa, jestem młody, zapewne w przeciągu kilkudziesięciu lat będzie, szkoda że dożyje tych czasów, chyba że coś nie spodziewanego się wydarzy. Ach ten film daje za dużo do myślenia o życiu.
Niezaprzeczalnie, anime, które wzruszyło mnie jako pierwsze i gdy tylko słyszę muzykę z niego, mam łzy w oczach. Nie widziałam jeszcze nic bardziej genialnego… Fabuła to po prostu czysty diament, nigdy w życiu żadne anime nie poruszyło tak mojego serca i duszy. Doprawdy, nie do przebicia, to anime powinien obejrzeć każdy, nie tylko ze względu na fabułę, ale i zniewalającą grafikę, która, pomimo iż starsza, to jednak o niebo lepsza od reszty. A muzyka… Może i nie jest jakaś wystrzałowa, ale idealnie buduje klimat i gdy oglądasz ten film drugi raz, to jestem pewna,że będziesz przy pierwszej już nucie, szczerze płakał. Polecam!
Jedno z najlepszych anime jakie kiedykolwiek oglądałam. Jest genialne. Warte polecenia. Na końcu popłakałam się jak małe dziecko. Grafika i muzyka również świetne.
Pewien amerykański pisarz sf powiedział kiedyś, że 90 procent wszystkiego to kliknij: ukryte gówno. Dlatego tak ciężko znaleźć coś wartościowego do obejrzenia, przeczytania… . Czasami udaje się nam znaleźć perełkę, którą uświadamia nam, że mimo wszystko warto było poświęcić ten czas na poszukiwania. Z pewnością perełką jest „Millennium Actress”. Powolny początek może zniechęcić, ale nie dajcie się zwieść pozorom warto chwile poczekać a fabuła porwie nas bez reszty, uroku dodaje tutaj fenomenalna muzyka, i wspaniała grafika przypominająca stare wspaniałe produkcje bez zbędnej animacji komputerowej. Podsumowując jeśli choć trochę interesuje cię anime jest to POZYCJA OBOWIĄZKOWA 10/10
Nie spodziewałam się, że będę miała do czynienia z tak wyjątkową perełką. Doprawdy przecudowna poruszająca historia. Szczerze mówiąc przed tym arcydziełem niezwykle długo się wzbraniałam. Każdy mówił że jest to niepowtarzalna i przepiękna pozycja, ale ja miałam tak wiele na „nie”...
Całym sercem zatraciłam się w fabule do tego stopnia, że kwestie o nazwie „grafika” czy też „muzyka” przestały dla mnie istnieć…Oczywiście świadczy to o perfekcyjnym wykonaniu… Splatanie fragmentów filmów w których grała z jej prywatną historią, dało poruszający i oszałamiający wynik. Niestety, albo też stety przy Millennium Actress 10/10 brzmi jak profanacja… (Zdaje się że muszę zastanowić się nad nadanymi ocenami)
__________________________________________________________________________________________________ -,- ^^ -,- Nie często decyduje się na dobitne, jednoznaczne i konkretne słowa, ale nie mogło ich tu zabraknąć: Recenzja‑ideał! Rewelacyjnie oddaje…w zasadzie wszystko. Przemyślana i dopracowana. A ostatni akapit <uśmiech> cudo. Wzór do naśladowania, zwłaszcza na Tanuki gdzie niestety tak niewiele znajduje się wybitnych recenzji…
Pozdrowienia
Ps. Dziękuje wszystkim którzy tak gorliwie polecali mi tą niezwykłą opowieść. Ponadto przepraszam tych którym nie szczędziłam z tego powodu ostrych słów (strasznie mi głupio), chodź mam nadzieje z większością porozmawiam face to face w niedalekiej przyszłości…
Piękne anime, bardzo fajny i oryginalny pomysł oraz świetna realizacja. Zdecydowanie film godny polecenia. Satoshi Kon jest geniuszem.
A
Hitori Okami
4.06.2011 23:10 Głupstwo... wszystko głupstwo...
Satoshi Kon zaczyna „Bulwarem Zachodzącego Słońca”, żeby przejść przez „Lecą żurawie” i zakończyć „Wiekiem niewinności”. Ale „Millenium Actress” to tylko z pozoru zwykła kompilacja tematów porusznych już wcześniej w literaturze i kinematografii. Pomimo oczywistych inspiracji, Satoshi Kon zbudował swoją własną, intrygującą historię i opowiedział ją w niezwykle oryginalny sposób. Wychwytywanie z fabuły licznych odniesień (do Makbeta, Kurosawy itp.) sprawiało mi wręcz dodatkową satysfakcję. Skoro „Perfect Blue” dostało ode mnie 10, to „Millennium Actress” nie mogło dostać mniej. A wszystkim, którym się film podobał, polecam obejrzeć „Lecą żurawie” – jeszcze lepsze i mocniejsze (po prostu film, dla którego brakuje ocen na skali ;)
Jeżeli ktoś kiedykolwiek narzekał na beznadziejność romansów i dramatów to z pewnością nie miał tej przyjemności obejrzeć Millenium Actress. Mnie osobiście niezwykle wzruszyła ta historia. Przywodzi to na myśl poszukiwania bez celu, ale w pogoni za czymś, co daje siłę i nadzieję. Po obejrzeniu widz czuje się wręcz przesycony emocjami związanymi z fabułą, jednak trudno określić czy końcówkę można zaliczyć do pozytywnych.
kuroioni
13.12.2010 10:04 10/10 *tam taratam tam.. TAM TAM!*
Przepiekne anime. Szczerze mowiac podchodzilam do niego jak pies do jeza, jednak zupelnie niepotrzebnie. O czym zreszta przekonalam sie juz po pierwszych kilku (czy kilkunastu) minutach. Bardzo przypadl mi do gustu sposob w jaki zostala zobrazowana historia Chiyoko. Reporterzy towarzyszacy jej we wspomnieniach, bezposrednio do nich przeniesieni. Przez pewien czas jedyna chyba rzecz, ktora mi jakos tak nie pasowala, to byl fakt, kliknij: ukryte ze ten reporter raz po raz przelamywal bariere pomiedzy akcja, a nim – biernym obserwatorem. Wcielal sie on w coraz to nowe postacie, w ten czy inny sposob pomagajac Chiyoko, zarowno w scenach z jej prawdziwych wspomnien, jak i tych ukazanych przez pryzmat planow filmowych. Nie, ja rozumiem, iz on nie ingerowal bezposrednio w wydarzenia, tylko niejako wcielal sie w prawdziwe osoby, ktore poprzez ciag historii pomogly bohaterce w ten czy inny sposob.Po prostu irytowal mnie sam fakt. Szybko jednak dalam sobie z tym spokoj, niewiem, przywyklam chyba, tak ze reszta seansu przebiegla juz bez zadnych dodatkowych zgrzytow.
Opowiadanie historii poprzez przeplatanie prawdziwych scen ze wspomnien Chiyoko, z tymi ukazywanymi przez pryzmat filmow, w ktorych grala, bylo takze swietnym posunienciem, ktore bardzo sobie w tym filmie cenie. Moim zdaniem wybor wlasnie takiego (jakby nie bylo zagmatwanego) sposobu przekazu, mogl w bardzo latwy sposob „przekomplikowac” to anime, stworzyc wrazenie, iz tworcy za bardzo chcieli doczepic dodatkowe warstwy glebi do fabuly, ktora sama w sobie jest dosc prosta. Ale nie tu. Tutaj rozwiazanie to zostalo zastosowane w iscie mistrzowski sposob, ukazujac z niezwykla ekspresja determinacje, z jaka glowna bohaterka przez wiekszosc zycia dozyla do tego jednego celu. Zamiast ogladac z boku smutna, ale prosta historie, widz zostaje wessany w fabule, ktora mocno wczepia sie w niego pazurami i zebami, nie dajac mu odejsc od monitora. Z drugiej strony tez, daje to mozliwosc tak jakby.. siegniecia do bohaterki, wczucia sie w jej emocje, w jej zycie.
Miedzy nami mowiac, film wessal mnie do tego stopnia, ze nie za bardzo pamietam na jakim poziomie byla grafika i muzyka. Chociaz cos mi dusza podszeptuje ze na calkiem niezlym. Niewiem do konca jednak, czy to ma jakiekolwiek znaczenie. Historia sama w sobie jest tak wciagajaca i poruszajaca, ze spokojnie moglaby poniesc wage zarowno swoja, jak i kiepskiej grafiki oraz muzyki jesli by bylo trzeba.
Muszę przyznać, że bardzo długo wahałam się czy obejrzeć ten film… A kiedy był już w zasięgu moich rąk, to wciąż przez długi czas nie rozpoczynałam seansu. Jakoś nie mogłam się za to zebrać, miałam ten pewien lęk, że się zawiodę. Jednak niepotrzebnie. Film bardzo mi się podobał, naprawdę. Smutna historia o miłości, mało się nie popłakałam… Podobało mi się ukazanie wspomnień aktorki w taki a nie inny sposób. I nawet jeżeli nie wszystko tak do końca zrozumiałam, to naprawdę mi się podobało. Myślę, że warto go obejrzeć. Zwłaszcza przypadła mi do gustu kreska, moim zdaniem jest cudowna. Jednak mam pewnie ale co do tego, że przekona on starsze pokolenia, że anime jest nie tylko dla dzieci. Otóż jestem przekonana, że to nie do końca prawda – zależy co kto lubi. Moja mama np. powiedziałaby „głupi ten film”, bo jej wszystko trzeba podawać na tacy, a tata od razu wchodząc do salonu stwierdziłby „co to, bajka?” i nawet oglądając, zawiłości fabuły tego filmu utwierdziłyby go w przekonaniu, że to jakaś magiczna bajka dla dzieci. Jednak mnie film bardzo się podobał i naprawdę go polecam.
koman
5.02.2010 21:26 Re: Podobało mi się
Myślę, że po prostu rodzice nie spotykali się wcześniej z jakimiś specjalnie interesującymi tytułami animowanymi ;) Toteż nie ma co tam narzekać na to, tylko rodziców zrozumieć :)
Tak, ich doświadczenie nie wyrasta ponad „Johny Bravo” i bajki typu „Kłębuszek” dla najmłodszych. Ale akurat dla mojego taty wszystko jest bajką, nawet serial dla młodzieży czy film sci‑fi. Myślę, że nie każdy jest w stanie kiedykolwiek zrozumieć, że „bajki” mogą być też dla starszych, a nawet tylko dorosłych. Starsze pokolenie na pewno nie jest na to gotowe. Osobiście myślę, że istnieją jednostki, których niczym się nie przekona.
Daiku
22.05.2010 19:00 Re: Podobało mi się [mnie też <33 ]
Niestety chyba większość ma podobny „problem” z rodzicami. Wszystko gdzie nie występują żywi ludzi zostaje zrównane do miana „bajka”, niezależnie co by sobą przedstawiało zawsze będzie tak określane.
Swoją drogą film cudowny. W ostatnich minutach nie ukrywając trochę się popłakałem. ^^ Podobnie jak Anulce spodobała mi się kreska, jest taka inna. Sposób opowiadania historii jak i sama fabuła jest naprawdę przemyślana dzięki czemu Millenium Actress ogląda się z zapartym tchem. kliknij: ukryte Mam nadzieje że Chiyoko spotka swojego ukochanego^-^
anulka406
23.05.2010 14:05 Re: Podobało mi się [mnie też <33 ]
kliknij: ukryte Szczerze mówiąc ja odebrałam to tak, że on nie żyje. Chociaż nie do końca jednak rozumiem, kiedy był realny świat, a kiedy film… Czy ona w tych swoich filmach także kogoś szukała? Choć fakt, że może to naprawdę nieprawda, że on nie żyje… Oglądałam film jakiś czas temu i kiepsko pamiętam, jednak wydaje mi się, że po zgubieniu tego wisiorka na planie pokazane było, że go odnalazła, a jednocześnie ten reporter przyniósł go jej dopiero w starości. Zupełnie, jakby to pierwsze było nieprawdziwe… Tak czy siak, ja i tak mam nadzieję, że kiedyś – nawet w innym życiu czy coś – jeszcze się spotkają, bo podziwiam tą kobietę, że tak długo i wytrwale go szukała. Ale z drugiej strony, też fakt, o którym zostało wspomniane w filmie – on by jej już nawet nie rozpoznał, bo nie jest tą samą osobą, którą wtedy spotkał. Więc, jeśli naprawdę się spotkają, to już chyba naprawdę w snach czy w niebie czy w innym życiu.
kuroioni
13.12.2010 09:18 Re: Podobało mi się [mnie też <33 ]
kliknij: ukryte
Szczerze mówiąc ja odebrałam to tak, że on nie żyje.
No tak. W momencie, gdy Chiyoko dostala list od malarza, przekazany jej przez tego funkcjonariusza z blizna (juz wtedy starego) i wybiegla z pokoju, ten reporter zostal tam i zamienil kilka zdan z tym starym sledczym. Ten, w ramach zadoscuczynienia przyznal sie, iz gdy malarz nie chcial mowic torturowal go, a pozniej zabil. Nastepna scena – reporter i kamerzysta jadacy autem, gdzie ten ierwszy przyznaje iz w takim razie Chiyoko „gonila tylko za cieniem”.
Co do klucza – ona go bodajze 2 razy zgubila. Pierwszy raz na planie, gdy krecila scene z ta starsza aktorka, gdzie siedzac przy stole zorientowala sie ze klucz zniknal. Wtedy ta starsza aktorka (nie pamietam imienia) go jej ukradla. Znalazla go jednak w rzeczach swojego meza – tego rerzysera. Drugi raz zgubila go podczas sceny w rakiecie, gdy nastapilo trzesienie ziemi i ten reporter ja oslonil. Gdy ich odkopali ona uciekla, a on zostal w miejscu i sposptrzegl, iz na ziemi lezy wlasnie ten klucz. Zabral go, i pozniej po latach go jej oddal.
Natomiast co do przeplatania sie planow filmowych i rzeczywistosci, to dosc latwo jest je odroznic. Wystarczy zwrocic uwage na sama Chiyoko – jej wyglad, ubranie, oraz takze scenerie (tak pod wzgledem miejsca, jak i czasu) w ktorej sie znajduje.
anulka406
1.08.2011 19:19 Re: Podobało mi się [mnie też <33 ]
kliknij: ukryte No tak, ale dlaczego ona w swoich filmach też ciągle kogoś szukała?
->Takie slowo padlo z ust tworcy. Chcial stworzyc cos na co mozna byloby spojrzec z bardzo wielu roznych perspektyw i… udalo mu sie.
Skomplikowanie konstrukcji tego filmu pozwala na przyjemny do niego powrot – sama oś jest prosta(pogoń za nieuchwytnym celem), ale sposób pokazania (przeplot czasu oraz rzeczywistosci realnej i fikcyjnej!) jest pomyslowy i zlożony, jednoczesnie klarownie trzymajac sie chronologii wydarzen z zycia aktorki.
Bardzo rzadko znajduje sie filmy o takiej kompozycji, nawet poza Anime.
Majstersztyk.
PS> Maksa nie dalem, bo, poza konstrukcją, nie za bardzo mnie poruszyl;)
A
AvantaR
18.12.2008 22:09 Rewelacja
Tytul zaskoczyl mnie niezwykle pozytywnie. W sumie spodziewalem sie czegos dobrego (w koncu Satoshi Kon przyzwyczail nas do anime z najwyzej polki), ale nie spodziewalem sie, ze bedzie to az tak dobre.
Glebokie, ale nie nurzace. Przekazuje ciekawa tresc, a mimo to jest szybkie. Dla mnie rewelacja. Piekna grafika, piekna muzyka. Polecam z calego serca!
A
Aneemee
15.11.2008 12:42 Aktoreczka
Aktorkę można opisać w kilku słowach : niezwykłe, oryginalne, nieamowite, godne obejrzenia.
W większości serii nie zwracam zbytniej uwagi na muzykę, ale tutaj trudno by było nie zauważyć jej, jeden z lepszych podkładów muzycznych jakie miałam okazję słuchać w anime (doskonale dopasowane do danych sytuacji). A pokazanie życia gwiazdy przez pryzmat filmów, w których grała, samo w sobie było zabiegiem niecodziennym i udanym. Gdyby było więcej serii na miarę Maillennium Actress… piękna grafika, świetna muzyka, niewybredna fabuła – niec dodać nic ująć, po prostu obowiązkowe do obejrzenia.
A
Shirami
25.12.2007 22:54 MA
Własciwie film nazywa Się Millenium Actress, nic dziewnego, ze musiałam szukac po wszystkich recenzjach by to znalesc…
A
Miyu_nyu
30.05.2007 08:55 Życie to film.
I właśnie dla takich produkcji, warto mówić o anime każdej napotkanej osobie:* Perfekcja.
A
mikyo
13.10.2006 15:13 sennen joyu
Piękne, naprawdę poruszające, a muzyka.. powiem tyle: nigdy do tej pory nie zwracałam na nią uwagi, jednak tej poprostu się nie da nie zauważyć.Oczarowała mnie.
A
totek
4.10.2006 00:32 wspaniałe dzieło!
Film jest po prostu piękny… piękny..!!!!
A
Wersus
26.02.2006 20:35 Millennium Actress
Jest to naprawdę film pierwsza klasa. Trzeba oglądać go z dużym skupieniem ponieważ granica pomiedzy światem rzeczywistym a filmem jest bardzo płynna. Do teraz nie jestem pewien jednej ze scen… Film ten naprawdę świadczy o tym, że anime to nie są „bajeczki”, jak to naprawdę dużo osób twierdzi. Kolejna obowiązkowa pozycja dla tych co lubią myśleć o tym co ogładają.
A
Kaworu Nagisa
19.09.2005 00:36 Millenium Actress
Gdyby Satoshi Kon zrobil tylko „Millenium Actress”, bylby to najlepszy film anime, jaki w zyciu widzialem.
10/10
"Kochałam nie jego, lecz pogoń za nim"
Masakrowanie Bebopa tylko i wyłącznie w ramach popisu bucery byłoby nawet poniżej twojego poziomu, Slova.
Mój oficjalny apel do Redakcji: Błagam, nie pozwólcie mu na to. Błagam.
Ale fakt, ta seria jest bardzo pro zachodnia i może się spodobać osobom, które nie przepadają za konwencją anime. Przez to ma taki, a nie inny piar.
To nie tak, że to hejce. Zwyczajnie uważam, że takie serie nie powinny istnieć, bo rzutują na odbiór innych.
Bebop nie powinien istnieć tylko dlatego, że jest inny, co tobie się nie podoba i uważasz, że to złe, bo swoim istnieniem psuje interesy całej reszty? Mój Boże.
Eas, wycięto, i ty wiesz czemu.
IKa
Odpowiadając na zarzut nie do mnie – nie przeszkadza mi jego inność. Przecież nawet po moich stukiludziesięciu seriach odmienność to skarb. Nie, w CB irytowała mnie epizodyczna fabuła, i postacie, które zupełnie nie przypadły mi do gustu. A atmosfera „nieśmiertelnego klasyka” wygórowała moje oczekiwania tak bardzo, że kiedy bańka huraoptymizu pękła, zacząłem nudzić się tam niemiłosiernie.
Co do epizodyczności, osobiście wolę akurat odcinki będące pojedynczymi historiami niż główną fabułą. Gdyby ktoś mnie spytał o ulubione pewnie z tej właściwej fabuły wymieniłambym tylko te dziejące się na Calisto. Dodając to, że powodem dla którego CB nie dostało ode mnie 10 były dwa ostatnie odcinki widać jak dziwne mam tu podejście. A tak na marginesie, nie wiem w jaki sposób epizodyczność jest problemem, w końcu to jeden ze styli prowadzenia fabuły. No ale to pewnie zwyczajnie kwestia gustu.
Epizodyczność fabuły jest stylem prowadzenia fabuły, ale to przecież też jest cecha serii. Druga, albo pierwsza najważniejsza, jeśli chodzi o moją przyjemność oglądania. A na epizodyczną narrację jestem uczulony – za mało wiąże mnie z bohaterami. Ciągłość historii jest dla mnie kluczowa w anime, które ma trafić do czołówki.
Jeśli zakładając, że z każdym kolejnym anime człowiek jest coraz bardziej zgorzkniały wobec tego medium, to dla mnie teraz seans bebopa to tylko cierpienie.
Nie dlatego, że jest inny, ale dlatego, że… no właśnie, trudno to ująć. Wyobraź sobie sytuację, że ktoś nie cierpi anime tak z definicji, a druga osoba chce go uparcie przekonać, że nie ma racji i poleca mu bebopa. I w kolejnej podobnej sytuacji znowu bebop. I znowu. I znowu. I znowu.
A Ty widziałaś masę innych anime, które równie dobrze spełniłyby się w tej roli, ale w sumie już Ci wszystko jedno, bo przecież jest bebop.
Zresztą podobnie jest z „Millenium Actress” – polecałem ją kilku znajomym w złudnym przekonaniu, że to bardzo uniwersalna historia, a okazała się jednak dla nich zbyt „japońska” w sposobie przedstawienia.
Dlatego dziwi mnie, że „Cowboy Bebop” jest dla kogoś dobrym przykładem „zachodniego” anime. W końcu tam występuje Ed! Ja nawet teraz Eda średnio trawię, a łyknąłem już w międzyczasie z kilkaset tytułów.
To jeden z największych magnesów na osoby nie mające pojęcia o M&A.
Właśnie o tym samym pomyślałam. Akurat uważam, że Cowboy Bebop jest fabularnie bardzo prosty i jasny, więc nie wiem, skąd ta opinia.
Podam przykład: w sesji dwudziestej zatytułowanej „Pierrot le Fou” kliknij: ukryte psychopatyczny morderca wziął sobie na cel Spike'a. Odcinek jest pełen dobrych scen akcji i ogólnie trochę stylizowany na kreskówkowego Batmana, ale nie to jest w nim najważniejsze. Najważniejsza jest scena, w której Faye spontanicznie przybywa Spike'owi na ratunek, ponieważ w kontekście jej charakteru i osobowości (które zdążyliśmy już poznać przez te kilkanaście odcinków) oznacza to de facto wyznanie miłości.
I takich smaczków jest w Bebopie pełno, tylko trzeba oglądać uważnie i z zaangażowaniem. A coś, co trzeba oglądać uważnie i z zaangażowaniem do łatwych w odbiorze dla współczesnej widowni nie należy.
Natomiast co do komedii, dla mnie CB było by przynajmniej o połowę gorsze bez niej. Jedne z najlepszych scen w anime IMO są właśnie oparte na humorze. A jeśli bym miała napisać co dla mnie jest najmocniejszą stroną w fabule CB byłoby to dobre żąglowanie między różnymi uczuciami. Daje to nie tylko ciekawe elementy fabularne ale również pokazuje bohaterów z ciekawych stron. Zwłaszcza w wypadku gdy Spike dostaje interesującą scenę nie opartą na jego byciu „cool” jak w drugim odcinku( moment kiedy go polubiłam) czy w Heavy Metal Queen. Oczywiście to moje odczucia.
Poza tym w życiu nie nazwałambym CB ciężkim zwłaszcza jak jego siła leży w prostocie i interesującym pokazaniu prostych historii. Odcinek o którym pisałeś również tutaj pasuje, historia człowieka zniszczonego przez eksperyment opowiedziana na swój własny sposób i w przepięknej animacji Nakamury.
Ja również oglądałam dwa razy i mam odwrotnie. Lepiej pamiętam akcję z parodią obcego niż finał. Chociaz akurat olałam dwa ostatnie odcinki przy drugim obejrzeniu. Jednak to jest sprawa tego co się osobiście ceni w fabule więc nasze oba podejścia są dobre.
8,5/10 Fantastyczne anime.
Millennium Actress
Klasyk
Cudo
Perełka
Nie spodziewałam się, że będę miała do czynienia z tak wyjątkową perełką. Doprawdy przecudowna poruszająca historia.
Szczerze mówiąc przed tym arcydziełem niezwykle długo się wzbraniałam. Każdy mówił że jest to niepowtarzalna i przepiękna pozycja, ale ja miałam tak wiele na „nie”...
Całym sercem zatraciłam się w fabule do tego stopnia, że kwestie o nazwie „grafika” czy też „muzyka” przestały dla mnie istnieć…Oczywiście świadczy to o perfekcyjnym wykonaniu…
Splatanie fragmentów filmów w których grała z jej prywatną historią, dało poruszający i oszałamiający wynik.
Niestety, albo też stety przy Millennium Actress 10/10 brzmi jak profanacja…
(Zdaje się że muszę zastanowić się nad nadanymi ocenami)
__________________________________________________________________________________________________
-,- ^^ -,-
Nie często decyduje się na dobitne, jednoznaczne i konkretne słowa, ale nie mogło ich tu zabraknąć:
Recenzja‑ideał!
Rewelacyjnie oddaje…w zasadzie wszystko.
Przemyślana i dopracowana. A ostatni akapit <uśmiech> cudo.
Wzór do naśladowania, zwłaszcza na Tanuki gdzie niestety tak niewiele znajduje się wybitnych recenzji…
Pozdrowienia
Ps. Dziękuje wszystkim którzy tak gorliwie polecali mi tą niezwykłą opowieść. Ponadto przepraszam tych którym nie szczędziłam z tego powodu ostrych słów (strasznie mi głupio), chodź mam nadzieje z większością porozmawiam face to face w niedalekiej przyszłości…
Perełka
Głupstwo... wszystko głupstwo...
A wszystkim, którym się film podobał, polecam obejrzeć „Lecą żurawie” – jeszcze lepsze i mocniejsze (po prostu film, dla którego brakuje ocen na skali ;)
Porywające.
10/10 *tam taratam tam.. TAM TAM!*
Bardzo przypadl mi do gustu sposob w jaki zostala zobrazowana historia Chiyoko. Reporterzy towarzyszacy jej we wspomnieniach, bezposrednio do nich przeniesieni. Przez pewien czas jedyna chyba rzecz, ktora mi jakos tak nie pasowala, to byl fakt, kliknij: ukryte ze ten reporter raz po raz przelamywal bariere pomiedzy akcja, a nim – biernym obserwatorem. Wcielal sie on w coraz to nowe postacie, w ten czy inny sposob pomagajac Chiyoko, zarowno w scenach z jej prawdziwych wspomnien, jak i tych ukazanych przez pryzmat planow filmowych. Nie, ja rozumiem, iz on nie ingerowal bezposrednio w wydarzenia, tylko niejako wcielal sie w prawdziwe osoby, ktore poprzez ciag historii pomogly bohaterce w ten czy inny sposob.Po prostu irytowal mnie sam fakt. Szybko jednak dalam sobie z tym spokoj, niewiem, przywyklam chyba, tak ze reszta seansu przebiegla juz bez zadnych dodatkowych zgrzytow.
Opowiadanie historii poprzez przeplatanie prawdziwych scen ze wspomnien Chiyoko, z tymi ukazywanymi przez pryzmat filmow, w ktorych grala, bylo takze swietnym posunienciem, ktore bardzo sobie w tym filmie cenie. Moim zdaniem wybor wlasnie takiego (jakby nie bylo zagmatwanego) sposobu przekazu, mogl w bardzo latwy sposob „przekomplikowac” to anime, stworzyc wrazenie, iz tworcy za bardzo chcieli doczepic dodatkowe warstwy glebi do fabuly, ktora sama w sobie jest dosc prosta. Ale nie tu. Tutaj rozwiazanie to zostalo zastosowane w iscie mistrzowski sposob, ukazujac z niezwykla ekspresja determinacje, z jaka glowna bohaterka przez wiekszosc zycia dozyla do tego jednego celu. Zamiast ogladac z boku smutna, ale prosta historie, widz zostaje wessany w fabule, ktora mocno wczepia sie w niego pazurami i zebami, nie dajac mu odejsc od monitora. Z drugiej strony tez, daje to mozliwosc tak jakby.. siegniecia do bohaterki, wczucia sie w jej emocje, w jej zycie.
Miedzy nami mowiac, film wessal mnie do tego stopnia, ze nie za bardzo pamietam na jakim poziomie byla grafika i muzyka. Chociaz cos mi dusza podszeptuje ze na calkiem niezlym. Niewiem do konca jednak, czy to ma jakiekolwiek znaczenie. Historia sama w sobie jest tak wciagajaca i poruszajaca, ze spokojnie moglaby poniesc wage zarowno swoja, jak i kiepskiej grafiki oraz muzyki jesli by bylo trzeba.
Jak dla mnie 10/10. I to z przytupem.
Podobało mi się
Jednak mnie film bardzo się podobał i naprawdę go polecam.
Re: Podobało mi się
Re: Podobało mi się
Re: Podobało mi się [mnie też <33 ]
Swoją drogą film cudowny. W ostatnich minutach nie ukrywając trochę się popłakałem. ^^
Podobnie jak Anulce spodobała mi się kreska, jest taka inna. Sposób opowiadania historii jak i sama fabuła jest naprawdę przemyślana dzięki czemu Millenium Actress ogląda się z zapartym tchem.
kliknij: ukryte Mam nadzieje że Chiyoko spotka swojego ukochanego^-^
Re: Podobało mi się [mnie też <33 ]
Re: Podobało mi się [mnie też <33 ]
No tak. W momencie, gdy Chiyoko dostala list od malarza, przekazany jej przez tego funkcjonariusza z blizna (juz wtedy starego) i wybiegla z pokoju, ten reporter zostal tam i zamienil kilka zdan z tym starym sledczym. Ten, w ramach zadoscuczynienia przyznal sie, iz gdy malarz nie chcial mowic torturowal go, a pozniej zabil. Nastepna scena – reporter i kamerzysta jadacy autem, gdzie ten ierwszy przyznaje iz w takim razie Chiyoko „gonila tylko za cieniem”.
Co do klucza – ona go bodajze 2 razy zgubila. Pierwszy raz na planie, gdy krecila scene z ta starsza aktorka, gdzie siedzac przy stole zorientowala sie ze klucz zniknal. Wtedy ta starsza aktorka (nie pamietam imienia) go jej ukradla. Znalazla go jednak w rzeczach swojego meza – tego rerzysera. Drugi raz zgubila go podczas sceny w rakiecie, gdy nastapilo trzesienie ziemi i ten reporter ja oslonil. Gdy ich odkopali ona uciekla, a on zostal w miejscu i sposptrzegl, iz na ziemi lezy wlasnie ten klucz. Zabral go, i pozniej po latach go jej oddal.
Natomiast co do przeplatania sie planow filmowych i rzeczywistosci, to dosc latwo jest je odroznic. Wystarczy zwrocic uwage na sama Chiyoko – jej wyglad, ubranie, oraz takze scenerie (tak pod wzgledem miejsca, jak i czasu) w ktorej sie znajduje.
Re: Podobało mi się [mnie też <33 ]
Stereogram->
Chcial stworzyc cos na co mozna byloby spojrzec z bardzo wielu roznych perspektyw i… udalo mu sie.
Skomplikowanie konstrukcji tego filmu pozwala na przyjemny do niego powrot – sama oś jest prosta(pogoń za nieuchwytnym celem), ale sposób pokazania (przeplot czasu oraz rzeczywistosci realnej i fikcyjnej!) jest pomyslowy i zlożony, jednoczesnie klarownie trzymajac sie chronologii wydarzen z zycia aktorki.
Bardzo rzadko znajduje sie filmy o takiej kompozycji, nawet poza Anime.
Majstersztyk.
PS> Maksa nie dalem, bo, poza konstrukcją, nie za bardzo mnie poruszyl;)
Rewelacja
Glebokie, ale nie nurzace. Przekazuje ciekawa tresc, a mimo to jest szybkie. Dla mnie rewelacja. Piekna grafika, piekna muzyka. Polecam z calego serca!
Aktoreczka
W większości serii nie zwracam zbytniej uwagi na muzykę, ale tutaj trudno by było nie zauważyć jej, jeden z lepszych podkładów muzycznych jakie miałam okazję słuchać w anime (doskonale dopasowane do danych sytuacji). A pokazanie życia gwiazdy przez pryzmat filmów, w których grała, samo w sobie było zabiegiem niecodziennym i udanym. Gdyby było więcej serii na miarę Maillennium Actress… piękna grafika, świetna muzyka, niewybredna fabuła – niec dodać nic ująć, po prostu obowiązkowe do obejrzenia.
MA
Życie to film.
sennen joyu
wspaniałe dzieło!
Millennium Actress
Millenium Actress