Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 6/10 | grafika: 8/10 |
fabuła: 7/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Natsu no Arashi!
- ARASHI!
- Stormy Summer
- 夏のあらし!
Letnie wakacje to dla uczniów najpiękniejszy okres w roku – jeszcze wspanialsze zaś są, gdy spotkamy miłość naszego życia. Co się jednak wydarzy, gdy jest ona… duchem?
Recenzja / Opis
Fabuła anime skupia się na okresie letnich wakacji głównego bohatera, Hajimego Yasaki. Nie będzie to jednak typowy czas odpoczynku, wręcz przeciwnie. Jak na początku każdego odcinka stwierdza narrator, którym jest wspominający młodzieńcze lata Hajime – był to najniezwyklejszy okres w jego życiu. Jak bowiem inaczej określić czas, gdy przeżywa się swoją pierwszą miłość, zwłaszcza gdy nasza wybranka okazuje się… pod wieloma względami niecodzienna? Tak jest – uderzająco piękna licealistka Sayoko „Arashi” Arashiyama, świeżo poznany obiekt westchnień głównego bohatera, jest duchem. Z czasów drugiej wojny światowej. Jednak nie takim typowym, odzianym w prześcieradło i brzęczącym łańcuchami. Arashi nie tylko wygląda jak zwykły człowiek, ma także całkiem materialne ciało. Od ludzi odróżnia ją przede wszystkim niezwykła zdolność. Kiedy znajdzie odpowiedniego mężczyznę, może dokonać z nim „połączenia” – gdy ich dłonie się zetkną, Sayoko potrafi zabrać siebie i towarzyszącą jej osobę w podróż w czasie. Czy trudno domyślić się, że Hajime okaże się zdolny do „połączenia” z Arashiyamą?
Natsu no Arashi! to seria telewizyjna na podstawie mangi Jina Kobayashiego, autora słynnego School Rumble. Choć zdecydowanie mniej znana, nadal warta jest uwagi. Fabuła nie zaskakuje odkrywczością, nie jest także nadzwyczaj interesująca – choć nie można powiedzieć, aby była nudna. Najprostszym i chyba najtrafniejszym określeniem byłoby opisanie jej jako produktu wprawnego rzemieślnika – porządna, dobrze wykonana, ale nie zachwycająca i nie porywająca, niczym mistrzowska twórczość utalentowanego artysty. Za wielki plus należy natomiast uznać fakt, że motyw podróży w czasie, stanowiący obok uczuć Hajimego jedną z dwóch głównych sił napędowych serii, poprowadzony jest konsekwentnie i bez częstych dla tego typu fabuły wpadek. Zasada działania skoków, choć momentami wzbudza wątpliwości, ostatecznie okazuje się spójna i logiczna. Warto wspomnieć, że podobny problem dręczy bohaterów, szczególnie Hajimego, będącego miłośnikiem nauki (i jak podejrzewam, także science‑fiction). Cały czas poszukuje on logicznego wytłumaczenia zasad rządzących wycieczkami w czasie i ich wpływu na teraźniejszość, wyrażając przy tym zastrzeżenia i teorie podobne do tych, jakie snuć będą sami widzowie.
W tym momencie warto wspomnieć o charakterach postaci – przede wszystkim zaś o głównym bohaterze. Nie da się ukryć, że choć inteligentny i utalentowany naukowo, Yasaka jest niezwykle irytujący. W zasadzie należałoby pochwalić twórców za takie ukazanie go, gdyż wyraźnie był to zabieg celowy, a nie przypadkowy efekt ich zupełnie odmiennych starań – problem polega na tym, że w mojej opinii osiągnęli swój cel aż za dobrze. Postać Hajimego jest tak denerwująca, że momentami potrafi psuć przyjemność oglądania serii. Przemądrzały, przekonany o swoim geniuszu, a co więcej – nierzadko chamski i nieznośny – niestety, główny bohater stanowi największy minus serii. Arashi, będąc drugą najważniejszą (a także tytułową) postacią, wypada na jego tle znacznie lepiej. Nieco postrzelona i roztrzepana, jest przy tym inteligentna i potrafi być rozsądna, przede wszystkim jednak ma wielkie serce. Jej poczucie odpowiedzialności skłania ją, przy wsparciu Hajimego (który co prawda stanowczo wolałby trzymać się z daleka od zagrożenia, ale podąża za swą ukochaną), do wędrówek w czasie, by ratować ludzi z okresu wojny przed śmiercią w nalocie bombowym. Równocześnie boi się, czy nie zmienia w ten sposób przyszłości, być może powodując śmierć lub niezaistnienie innych osób. Ten konflikt wewnętrzny sprawia, że jej postać – nie zapominajmy przy tym, że jest duchem – wydaje się znacznie bardziej ludzka i przystępna, niż Hajime – zwykły japoński nastolatek. Naprawdę ciekawe są natomiast postacie tzw. drugiego planu. W zasadzie każda z nich ma niezaprzeczalny urok i czar i nie sposób ich nie polubić. Pojawiają się m.in.: chorobliwie nieśmiała szkolna przyjaciółka i towarzyszka w nawiedzaniu Arashi – Kaja Bergmann, wielki umięśniony twardziel rodem ze starych anime i parodia prywatnego detektywa – Hideo Murata, czy też nowa właścicielka stojącej w mieście od czasów wojny kawiarni, w której spotykają się i pracują główni bohaterowie – podstępna i złośliwa Sayaka – hochsztaplerka i oszustka. W ostatecznym rachunku postacie w Natsu no Arashi! należy więc uznać za dobre i stanowiące zaletę serii, jeśli tylko widz wytrzyma osobowość i zachowanie głównego bohatera.
Prawdziwa niezwykłość tej serii tkwi w oprawie wizualnej, która stanowi jakość samą w sobie – w końcu jej twórcą jest studio SHAFT, znane z ciekawych i niestandardowych pomysłów. W Natsu no Arashi! jest ich pełno. Przede wszystkim styl rysunku nasuwa skojarzenia ze starymi anime, choć być może jest to jedynie moje własne, czysto subiektywne wrażenie. Nie oznacza to oczywiście, że oszczędzano na animacji. Projekty postaci wykonane są bardzo porządnie. Natomiast tła, choć często się powtarzają (chociażby wnętrze wspomnianej wcześniej kawiarni), są szczegółowe i dopracowane. Efekt zbliżonej do klasycznej kreski ładnie komponuje się z nietypowym przedstawieniem gry światła, właściwej dla tej serii – polecam jej obejrzenie chociażby dla oceny tego właśnie elementu. W oprawie wizualnej przemycono także olbrzymią ilość żartów i odniesień, typowych dla SHAFT‑u. Raz za razem jako klienci kawiarni pojawiają się znane postacie z anime, w tym z serii wychodzących w tym samym czasie, co Natsu no Arashi!, jak główne bohaterki K‑ON!, zaś na ścianie wisi obraz przedstawiający Hinako z Isshoni Training. Mnie jednak najbardziej przypadła do gustu scena, gdy w momencie skrajnego przerażenia i wrzasku bohaterki następowało zbliżenie na jedną ze ścian – gdzie wisiał stylizowany obraz Krzyk Muncha. Jednak wszelkie rekordy bije animacja towarzysząca openingowi – praktycznie każde jego ujęcie jest stylizowane na okładkę znanej w Japonii płyty z muzyką, do tego stopnia, że przygotowywane przez fanów szczegółowe listy owych podobieństw liczą ponad pięćdziesiąt pozycji. Szkoda, że ten element jest trudny do wychwycenia dla fanów spoza Kraju Kwitnącej Wiśni, warto jednak odnotować go jako przykład szalonych pomysłów studia SHAFT. Muzyki w serii słucha się przyjemnie, jednak nie wyróżnia się ona niczym szczególnym. Z drugiej jednak strony jest na tyle dobra, że łatwo wpada w ucho i zostaje z nami na dłużej, a także dobrze podkreśla nastrój. Podobnie jak cała seria, ma swoje momenty i lepsze chwile, jednak przede wszystkim cały czas trzyma równy i porządny, choć nie zapierający dech w piersiach poziom.
Dla fanów zagadek przygotowano także dodatkową łamigłówkę. W każdym odcinku jedna z postaci opowiada komuś o książce, którą czytała, ale nie pamięta tytułu. Zaczyna więc streszczać opisywaną w niej historię, która nieodmiennie stanowi podaną w przewrotny sposób fabułę jakiejś serii anime – w tym prawdziwych klasyków. Nie poznajemy prawdziwej odpowiedzi, ale zawsze na zakończenie słyszymy coś, co pozwala już łatwo zidentyfikować, o jakim dziele mówi postać – nie ukrywam, że ta podstępna zabawa z widzem jest naprawdę przyjemna i stanowiła dla mnie bardzo ciekawą rozrywkę.
Jak więc można scharakteryzować Natsu no Arashi! i komu je polecić? To przede wszystkim dobra seria, która powinna spodobać się każdemu, kto lubi lekkie komedie, szczególnie jeśli przy tym interesuje go motyw wędrówek w czasie. Anime to nie stanowi dzieła przełomowego ani wybitnego, jest jednak dobrze zrealizowane i bez wątpienia potrafi dostarczyć odrobiny rozrywki. Zaś dla amatorów odniesień, żartów kulturowych, czy po prostu twórczości studia SHAFT nie jest to może pozycja obowiązkowa, jednak bardzo przeze mnie polecana.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | SHAFT |
Autor: | Jin Kobayashi |
Projekt: | Kazuhiro Oota |
Reżyser: | Akiyuki Shinbou, Shin Oonuma |
Scenariusz: | Katsuhiko Takayama |
Muzyka: | Ken Satou |