x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
...minęło, od kiedy skomentowałam cztery pierwsze odcinki. Trzy kolejne dawkowałam sobie, jak wyrafinowaną używkę. To musiał być dobry nastrój, dobry czas, mózg w pełni wypoczęty, aby móc zasmakować każdej z przypraw tego dania…
Postaram się wyrażać swój zachwyt krótko. Nastrój, emocje, klimat, akcja, relacje międzyludzkie, muzyka, niesamowite wyczucie reżyserskie… Perfekcja. To jedna z najlepszych produkcji anime, jakich miałam zaszczyt doświadczyć. 10‑ka, bez chwili zawahania.
Cornelius Alba
9.08.2019 19:31 Re: Dużo czasu...
Po obejrzeniu 7 filmów możesz również rzucić okiem na 30‑minutowy epilog dotyczący trzeciej osobowości Shiki. Jest super przegadany i można go pominąć, ale kto wie? Może Ci podejdzie.
Myślę, że wiele osób miewa czasem taki nastrój, że szwenda się po internecie, ma chwilę wolnego czasu, którą chciałby spędzić w sposób trochę inny niż na co dzień… Szuka chwili zapomnienia, myśli dominuje chęć doświadczenia czegoś innego... I pewnego dnia przy takiej wędrowce włączyłam pierwszy odcinek Kara no Kyoukai. O serii wcześniej wiedziałam tylko jedno, za muzykę odpowiada Yuki Kajiura, więc spodziewałam się czegoś dobrego.
Myliłam się.
Napotkałam coś absolutnie zniewalającego. Czekają na mnie jeszcze trzy filmy, ale już teraz przeczuwam, że wystawię jedną z rzadkich w moim animowym życiu 10‑tek.
Razi tylko pokręcona chronologia, poza tym super, a muzyka to już 11/10; dość przyciężkawy horror/tajemnice, ale jak się człowiek wkręci to ogląda 2h filmy po nocy bez przerwy
Liczyłam na głęboką, poruszającą serię jak Aoi bungaku series, dojrzałą i na poziomie. Dostałam gniot, w który wplątano:
kliknij: ukryte -magię
-narkotyki
-schorzenia psychiczne I gdy czegoś nie dało się wytłumaczyć, to używano do wyjaśnienia absurdu i niespójności kliknij: ukryte magii. Oglądałam anime chronologicznie, to też przyjrzałam mu się uważniej. Cudowna muzyka, grafika, tło, miejsca – w niektórych odcinkach aż żal, że całe anime zostało tak zepsute, przez niektóre sceny. Bo klimat miało. Ale fabuła – może dla fanów Tokyo Ghoula. Całe mnóstwo niespójności i niepotrzebnych wątków. Głównego bohatera kochał każdy – klasyk. Zmarnowany potencjał, nie jest to seria, która zapadnie mi w pamięć. W pamięć natomiast zapadnie mi atmosfera niektórych odcinków. Zniszczona przez absurd. Anime byłoby dużo lepsze gdyby zdecydowano się, czy stawiają na kliknij: ukryte magie czy smutne animko o sensie życia. Mnóstwo zbędnych filozofii, naciąganych, po prostu głupich.
Produkcja stoi na dobrym poziomie fabularnym, muzyka bardzo dobra.
Jak już zauważyłem we wcześniejszych komentarzach (do nich również się przyłączam), anime nie robi aż takiego wrażenia jak chwali go recenzent, czy chociażby wysoka ocena.
W ten tytuł naprawdę trzeba się bardzo mocno wczuć przy jego oglądaniu, stworzyć dobrą do oglądania atmosferę i na pewno będzie lepiej smakowało:)
Za dużym minusem uważam długości odcinków – ostatni 2 godzinny można było by spokojnie okroić z niepotrzebnych scen o co najmniej 20‑30 minut.
Uważam że ocena jest bardzo dobrze trafiona jak dla kara no kyoukai i jeśli ktoś będzie bazował na moim komentarzu czy obejrzeć ta produkcje to niech sprawdzi sobie 1 epizod ów produkcji. Jeśli trafi w gust śmiało polecam.
Jeśli nie, to niech nie traci czasu.
A
vvvv
26.10.2015 14:17 dcccc
ciekawe anime,fajna muzyka i kreska i przedewszystkim normalne i poważne postaci,co jest bardzo ważne dla mnie,nie lubie przesłodzonych sweet lolitek i te irytujące głosiki,bleee.
A
Kurayami
25.08.2015 00:41 Rozczarowanie pod piękną otoczką
Słyszałam tyle wspaniałych rzeczy o Kara no Kyoukai, że zaczęłam wątpić w swój intelekt, kiedy nie doświadczyłam pozytywnych odczuć i szczęka mi nie opadła z wrażenia. Cieszę się, że tu zajrzałam, bo przynajmniej wiem, że nie tylko mnie zawiodły oczekiwania.
Zacznę od plusów, do których zdecydowanie należy animacja (choć przyznam, że walki uważam za nieciekawe) i muzyka Yuki Kajiury. Bardzo przypadły mi do gustu lokacje, zwłaszcza bambusowy las i budynek mieszkalny w piątym filmie, choć nawet i puste mieszkanie Shiki ma swój urok. Dom? Touko Aozaki również prezentuje się ciekawie. Niestety, wrażenia estetyczne i klimat to nie wszystko, żeby uczynić historię interesującą.
Powiem szczerze, że spodziewałam się głębi – w końcu filmy zostały pozbawione chronologicznego porządku nie bez powodu. Na początku starałam się zwracać uwagę na każde słowo wypowiedziane przez bohaterów i zastanawiać nad dialogami, ale z czasem stało się to nużące. Nie widziałam w tym nic szczególnie odkrywczego ani interesującego. Niemniej jednak, zależało mi na tym, żeby zobaczyć tę historię do końca.
I, naturalnie, zawiodłam się. Myślałam, że zakończenie sprawy zabójstw z drugiej części zwali mnie z krzesła i będę uderzać głową o podłogę w głębokim zastanowieniu, dlaczego wcześniej nie wpadłam na takie rozwiązanie, skoro wszystkie elementy układanki jasno na to wskazywały. Nie byłam przygotowana na takie rozczarowanie, które prawie skończyło się wyłączeniem ostatniego filmu w połowie.
Przyznam, że według mnie antagoniści zawsze byli poniekąd słabi. Niektórych lubiłam, innych nie, ale żaden z nich nie wywarł na mnie większego wrażenia. Z wyjątkiem ostatniego, którego od początku znienawidziłam, ale nie za jego czyny, niestety. W moim mniemaniu to najgorszy typ przeciwnika, ponieważ nie ma w nim absolutnienic ciekawego. Zastanawiałam się nad jego motywami i doszłam do wniosku, że są zwyczajnie kulawe. Przeciętny kliknij: ukryte psychol i morderca, jakich nie brakuje w fikcji. O ironio, nie widzę w nim nic specjalnego. kliknij: ukryte Myślę, że został wspomniany w poprzednich częściach, ale dalej uznaję go za świeżą postać. Czuję się wybitnie niezadowolona, że za tymi morderstwami stał właśnie on – nudny Lio Shirazumi, który pojawił się wyłącznie po to, aby oczyścić Shiki z zarzutów i dać innym pretekst do ględzenia o źródle, zabójstwie, rzezi i człowieczeństwie. Nigdy nie nazwę żadnego antagonisty intrygującym, jeśli nie potrafi istnieć bez obecności głównego bohatera czy też głównej bohaterki. Innymi słowy, gdy nie jest w stanie obronić się o własnych siłach. kliknij: ukryte Poważnie, dlaczego niby ktoś taki jak on miałby być interesujący? Nie rozumiem. Mało to takich schematycznych postaci?
Ubolewam nad tym, bo naprawdę wciągnęłam się w siódmy film, ale czar prysł, kiedy tylko pojawił się antagonista. Zresztą, prędzej czy później zawsze nadchodził moment, kiedy miałam wszystkiego serdecznie dość i tylko czekałam na koniec albo łudziłam się, że będzie lepiej. Piąta część zapowiadała się ciekawie. Oglądałam z przyjemnością i naprawdę spodobał mi się pomysł z zapętleniem. Szkoda tylko, że na scenę wkroczył kolejny średnio ciekawy przeciwnik, a chwilę później zaczął się chaos i wyrywanie scen. Artystyczny przekaz? Być może, ale to wcale nie znaczy, że film automatycznie staje się lepszy. Niektórzy lubią taką formę, ale mnie to męczyło i zepsuło przekaz, dlatego nie nazwę tego pozytywną cechą.
Mam też zastrzeżenia, jeśli chodzi o zakończenie. Głównie chodzi o zachowanie kliknij: ukryte nieśmiertelnego Kokutou. kliknij: ukryte Chyba coś ominęłam, bo wcześniej nie zauważyłam, żeby Lio miał dla niego takie specjalne znaczenie, że zabicie go uważa za czyn niewybaczalny. Wyszłoby na to samo, gdyby nic nie mówił. Oprócz tego, że Shiki nie straciłaby palca, a on sam dalej miałby oko. Rozwinęli swój romans? Tak, ale nie podoba mi się to, w jaki sposób twórcy tego dokonali.
Myślę, że bohaterowie ogólnie wypadli dość słabo. W Shiki jest coś, co mnie odrzuca. Chyba chodzi o siłę. Wszelkie przeszkody są dla niej niczym, a i wydaje mi się, że później zabrakło czasu na wewnętrzne rozterki. Powiem, że Mikiya mnie nie denerwował swoim podejściem, nie licząc siódmego filmu. kliknij: ukryte Niemniej jednak, ich śmierć w ogóle by mnie nie obeszła, a nawet uważam, że takie zakończenie byłoby lepsze.
The Beatle
25.08.2015 21:13 Re: Rozczarowanie pod piękną otoczką
Wydaje mi się, że główną przeszkodą stojącą miedzy Tobą a serią były oczekiwania niewłaściwego typu.
Po pierwsze przekaz i konkluzja serii są nie rozrywkowe, lecz refleksyjne. Nie szykowano nigdzie niezwykłego plot twista albo zagadki ukrytej w tle, co jest charakterystyczne np. dla kryminałów zachodniego typu, ale skupiano się na wyjaśnianiu motywów i tła postaci (czemu dobrze służył niechronologiczny układ). Napiszę inaczej: postawionym widzowi pytaniem było nie „jak?”, ale „dlaczego?”. Stąd pokazywanie widzowi, jak bardzo nie domyślał się rozwiązania, to raczej nie ten adres.
Po drugie nie ma tu drugiego dna. Nietypowy układ filmów, duża liczba wątków pobocznych i dialogi nie należące do najprostszych, a stanowiące tu ważną formę przekazu przedstawionej historii, komplikują całość, ale to wszystko. Wystarczy skupić się na najważniejszych wydarzeniach, połączyć sobie wszystko chronologicznie i wychodzi całkiem przejrzysty obraz, praktycznie bez ukrytej symboliki, czy czegoś w tym rodzaju (problem może być jedynie z piątym filmem, ale z doświadczenia powiem, że obejrzenie drugi raz powinno go rozwiązać). Jeżeli na siłę mamy wyciągać „rdzeń” serii, to będzie on opowiadał o kliknij: ukryte Shiki, jej psychice, żądzy zabijania, stopniowej przemianie i kryzysie z końcówki historii, ostatecznie rozwiązanym przez Mikiyę. Nie twierdzę jednak, że reszta to tylko bardzo rozbudowane tło, bo uważam ją za zbiór pełnoprawnych wątków pobocznych – jak wspominałem, takie określanie jest trochę na siłę. W tym wszystkim jest jeszcze poruszana kwestia istoty zabójstwa i grzechu w ogólnym rozumieniu, ale nie mam przygotowania do głębszej jej analizy, a nie chcę pisać ogólnikami.
Ostatni antagonista rzeczywiście nie zaliczał się do najlepszych rozwiązań fabularnych, bo kliknij: ukryte wziął się praktycznie znikąd i w sporej części był odbity z szablonu chorego zboczeńca. Za to, jak już trafnie określiłaś, jego jedynym zadaniem było oczyszczenie Shiki z zarzutów i zarazem nakłonienie jej do popełnienia prawdziwej zbrodni. Może to wina umieszczenia go w ostatnim filmie z serii (kanonicznie, bo nie liczę Mirai Fukuin), ale nie wydaje mi się, żeby miał być „tym złym”, więc nie należy od niego zbyt wiele wymagać. „Głównym złym” był Araya, którego sprawa rozwiązała się wcześniej, a Lio miał tego pecha, że był antagonistą akurat przy konkluzji serii, ale poza tym był najzwyklejszym przeciwnikiem.
Co do zakończenia kliknij: ukryte Mikiyi zależało bardziej na tym, żeby Shiki nie popełniała jakiejkolwiek zbrodni, żeby nie musieć nosić brzemienia tego grzechu niż na tym, żeby nie zginął ten konkretny Lio. To chyba było pokazane wyjątkowo wyraźnie. Natomiast nie wiem, co rozumieć przez „nieśmiertelność”. Racja, że większość ludzi nie wytrzymałaby takich ran, ale Mikiya należał do tych bardziej zdeterminowanych i silnych psychicznie. Nie było żadnej fizycznej sprzeczności, jeśli dobrze pamiętam: narkotyki zwymiotował, choć zaczęły mu się lekkie omamy, prze ranę na nodze musiał się praktycznie czołgać, stracił oko i ostatecznie zemdlał przez utratę krwi. Każda szkoda miała dość realne, brutalne następstwo, więc poza zdolnością utrzymania nienaturalnej determinacji (wcześniej odpowiednio zbudowanej na przykładach mnóstwa innych wydarzeń), bohater nie posiadał niezwykłych zdolności. Choć domyślam się, że przewidywałaś, iż ostatecznie zginie i stąd ten zarzut.
Napiszę jeszcze krótką opinię, żeby było wiadomo, z jakiego nastawienia i doświadczenia piszę to wszystko. Filmy uważam za solidne i przemyślane, zarówno jako całość i jako pojedyncze epizody, choć niekoniecznie jest to szczyt jeśli chodzi o kunszt fabularny. Odrobinę słabszy jest film obarczony numerkiem 4, a z kolei ten z piątką ma trochę symbolizmu (spiralna wizja czasu, yin i yang, subiektywne postrzeganie rzeczywistości), przez co na początku wydawało mi się, że zawiera bełkot. Wszystko to jest w przepięknej audiowizualnej otoczce (wyżej stawiam jedynie Mushishi), a także przyciąga mnie swoim klimatem i postacią Shiki, przez co stawiam serię wysoko wśród swoich ulubionych. Niedawno zacząłem wątpić w moją dawną opinię (serię widziałem wcześnie w swojej „karierze” anime, przez co mogłem podchodzić do niej mniej krytycznie), więc zobaczyłem całość jeszcze raz, ale utwierdziłem się w tamtej opinii. Ba, nawet udało mi się przekonać do piątego i szóstego filmu, które wcześniej niezbyt mi podeszły. Liczbowo wystawiłem całości i każdemu epizodowi z osobna 9/10, choć gdyby nie grafika i muzyka, zapewne dałbym 8.
Od samego początku do serii filmów podchodziłem z rezerwą (jak się okazało słusznie). Pierwsza część historii nie zachęciła mnie do dalszego seansu, jakieś manekiny, trochę filozofowania, ale bez większego ładu czy składu. No i ponad pół odcinka zajęło głównej bohaterce zjedzenie loda, na którego gapiła się już na samym początku. Słowem – kiepsko.
W drugim filmie (jak zresztą we wszystkich częściach, które oglądałem) za często widać było przestoje, tzn. miejsca w których nic się nie działo poza gapieniem się w ścianę albo ciszą. Ja rozumiem, że był to celowy zabieg, ale w żaden sposób nie budowało to klimatu (jeśli już to powodowało nawarstwianie nudy).
kliknij: ukryte W drugiej części gościu pilnował kolesiówy, myśląc że jak będzie tkwił przed jej chatą to nie będzie mogła nikogo zabić (bo w razie czego by to zgłosił albo miał nadzieję, że ze względu na jego obecność chcica jej przejdzie), lol. Problem w tym, że to nie był blok czy wieżowiec z jednym wyjściem… Ten przykład pokazał mi, że na ciekawych (czyt. nie postępujących jak upośledzeni, w anime które nie jest komedią) bohaterów również nie mam co tu liczyć.
W trzeciej części natomiast najwięcej chyba było buraków. Zaliczam do nich np. to, że zgwałcona dziewczyna idzie z obcym facetem do jego mieszkania. Głupio pyta się czy może płakać… No i sztuczny dialog Kokutou z Touko:
-Kokutou.
-Tak!?
-Pożycz mi kasę.
-Nieee…
który chyba miał być śmieszny, a w rzeczywistości służył jedynie jako zapychacz dialogów i czasu antenowego (kolejnym przykładem jest scena, w której ta młoda najpierw mówi, żeby Touko kontynuowała, by chwilę później zmienić zdanie, typowe w kiepskich animcach). Bezcelowe, nieśmieszne i nieciekawe. Smętne flashbacki o przebitych misiach przelały czarę goryczy i rzuciłem KnK w diabły. Obok Code Geassa, Fate/Zero i Elfen Lied najbardziej przereklamowane anime jakie znam.
masowyzgon
26.05.2015 20:59 Re: Bardzo kiepskie anime
Nic dodać nic ująć. Zgadzam się z treścią całego komentarza, włącznie z częścią o CG i Elfen Lied.
Mi udało się wytrwać do końca (przy pierwszych odcinkach można było się jeszcze łudzić, że coś ciekawego czy nowego ta produkcja ma do przekazania) i im bliżej końca było, tym wrażenie bezcelowości jeszcze bardziej się pogłębiało, a w granicach przedostatniej części osiągnęło ekstremum.
Końcówka tak banalna, że szkoda gadać.
Dialogi – jeden, wielki śmiech na sali.
Jedynie na plus muzyka i tła.
Ta seria filmów jest idealnym przykładem pseudo intelektualnych rozważań i pseudo głębi. Wiem, ściska sprawa określać coś przedrostkiem pseudo i zwykle wystrzegam się tego ale w tym przypadku nie mam wątpliwości z jaką materią mam do czynienia.
Lenneth
27.05.2015 00:00 Re: Bardzo kiepskie anime
No to jest nas troje, tyle że ja też wytrwałam – z trudem, bo z trudem – do końca. ;)
Nawet sam autor Nasu przyznał, że Kara no Kyoukai to najbardziej pretensjonalna powieść(?) jaką napisał.
A
Riku
20.08.2014 17:57 Uniwersum Nasuverse
Genialna seria :D tylko oglądając trafiamy w sam środek uniwersum Type moon bez zbyt wielu wyjaśnień
przed zapoznaniem się z serią polecam obejrzeć Fate stay night; fate/zero
co nieco wyjaśni zagadnienia w serii
Kenavru
20.08.2014 18:33 Re: Uniwersum Nasuverse
już chyba lepiej Shingetsutan Tsukihime, sporo je łączy w przeciwieństwie do FSN
Riku
21.08.2014 11:12 Re: Uniwersum Nasuverse
prawda ale Fate Zero też daje informacje o Stowarzyszeniu i Rdzeniu którego magowi poszukują
Hint: to znaczy, że ekranizacja/seria/film odbiega tak od oryginału/fabuły/czegokolwiek ze świata przedstawionego, że wypiera się to z pamięci jako nieistniejące, tudzież jako omam.
Tak jak 4. film z Indianą Jonesem. Który nie powstał.
Nigdy.
Tak, tak rozumiem ten zabieg erystyczny na poziomie gimnazjum. Takie zabawy slowne (ze serial nie powstal) sa mylace dla uzytkownikow forum, ktorzy naprawde szukaja informacji o Tsukihime, to zwykle trollowanie. Seria powstala, szczegolnie zla nie byla, a na poczatku nawet byla wierna orryginalowi i zapewne niejedna osobe ( w tym mnie ) zachecila do gry, by poznac cala historie.
Ale nie rozumiem powodu, dla którego trzeba się unosić takim oburzeniem i traktować wszytko tak śmiertelnie poważnie?
Skoro użytkownicy strony (nie jesteśmy forum) szukają domniemanej informacji o Tsukihime, to przypuszczam, że potrafią użyć opcji „szukaj” i wyszukać recenzję serii (która jest na stronie). Ergo – widzą, że seria jak najbardziej powstała (o jej jakości lub zgodności z uniwersum nie będę się wypowiadać). Są także zdolni do przeczytania pozostałych komentarzy w tym wątku (patrz niżej). Przypuszczam także, że potrafią zauważyć emotkę – uśmieszek na końcu wypowiedzi powyżej.
W końcu – kto na bogów chaosu, w komentarzach do KnK szuka informacji o Tsukihime…
Oburzenie? Nie, dyskusje na temat anime raczej nie moga mnie niczym oburzyc :))) Co najwyzej moge sie poczuc jak za dawnych lat, gdy to czlowiek mial nascie lat i wszystko bylo czarne i biale. Jesli nie bylo idealne, to czarne. W ten sposob muzyka X to wcale nie byla muzyka, a nieskonale anime to wcale nie jest anime. Dla mnie to dosc meczaca postawa, ale bez przesady, nie ma co sie oburzac. Ludzie z tego wyrastaja, tak jak z Korwina i tradziku mlodzienczego. Natomiast na moje oko, komentarz dla osoby niezanajmionej z tematem moze byc mylacy. Moze jest to podytkowane moim subiektywnym doswiadczeniem , bo sama trafilam na moje ukochane KNK tylko dlatego, ze gdzies na jakims forum dotyczacym Tsukihime dobra dusza napisala, ze jesli komus sie spodobalo, to powinien obejrzec KNK. I tak sobie pomyslalam, ze gdyby tak zamiast tego jakis jakis gimnazjalista‑perfekcjonista sobie zazartowal, ze takiego anime jak KNK nie ma, to pewnie do dzis bym nie obejrzala. Zeby poszukac Tsukihime to trzeba wiedziec, ze takie anime istnieje, a komentarz wyzej moze swiadczyc o czyms innym. No ale to nie moja sprawa, pewnie sie myle, tylko ja mam takie dziwne hobby, ze informacji o anime i tym co moze byc z nimi powiazane szukam na forach, wiec jak ktos mi pisze, ze czegos nie ma, to w swej naiwnosci uznaje, ze nie ma. Wiec na koniec emotka ;) o, prosze, zeby dobrze moja wypowiedz zinterpretowac. I jeszcze jedna ;)..... (; Dwie…
Tyle mniej więcej pamiętam. No dobra, była jeszcze fabuła, fenomenalny budynek mieszkalny (genialna miejscówa, szacun dla pomysłodawcy), jakiś pusty blok do wyburzenia, posiadłość za bambusowym lasem, piękna kobieta, szalony naukowiec i jeszcze kilka klimatycznych miejsc (jestem świadom pokręconej składni i szyku zdania ;) ) i piękna muzyka. Był klimat, miejscami przegięty. I była grafika… Tak pięknej grafiki wcześniej i później nie widziałem w żadnym anime (ocena subiektywna, a anime dużo widziałem).
Nie umiem polecić, nie umiem nie polecić. Było by lepsze bez magii. Gdyby to wszystko wytłumaczyć pseudonauką albo w miarę rozsądną logiką… Wtedy byłoby arcydziełem.
Robi wrażenie, ale spodziewałem się czegoś więcej.
Jest mrocznie, intrygująco, momentami dałem się przestraszyć, ale nie czułem się przykuty do ekranu, czasem zerkałem na pasek przewijania.
Fabuła nie jest skomplikowana, bo tak naprawdę niewiele wiemy o otaczającym bohaterów świecie, nie wiadomo, jakie zasady nim rządzą, mimo że to współczesność, a gdy wprowadza się elementy i zdolności nadnaturalne, to dobrze byłoby wiedzieć skąd to, po co, czy są jakieś ograniczenia, cokolwiek. Tymczasem widza stawia się przed faktem dokonanym, a do fabuły można wepchnąć kogokolwiek i cokolwiek bez żadnego tłumaczenia.
Nie ułatwia tutaj sprawy epizodyczność, każdy odcinek jest luźną historią, powiązaną jedynie głównymi bohaterami, o których na dobrą sprawę też niewiele wiadomo. Ona jest niebezpieczna, ma tajemnicze moce i świecące oczy, on jej towarzyszy i widać, że łączy ich pewna więź. Osobiście lubię wiedzieć o bohaterach więcej, zwłaszcza że dialogów mówiących wprost, kim są i co się dzieje, jest niewiele.
Miałem problemy z polubieniem postaci, ale tliła się we mnie nadzieja na nietypowe, kliknij: ukryte drastyczne zakończenie, dopóki nie zniszczono całego klimatu patetycznym happy endem. Poziom nie jest równy, odcinek szósty jest zdecydowanie bardzo słaby, cała ta sprawa z kliknij: ukryte wróżkami... Szkoda gadać.
Ogromny potencjał, świetna animacja, bardzo dynamiczne ujęcia, kapitalna grafika i muzyka, która świetnie współgra z anime i nadaje się do słuchania jeszcze na długo po seansie.
Ale niezbyt udany scenariusz, którego piękne wykonanie nie zastąpi.
7/10, bo punkt za wrażenia estetyczne.
riku
16.01.2014 01:41 co do świata Kara no kyoukai
Seria toczy się w tym samym uniwersum(albo jej alternatywnej wersji bo to nie jest do końca potwierdzone) co Fate stay night; Fate Zero; Tsukihime dlatego nie ma co wyjaśniać kim są magowie, czym jest Rdzeń dlaczego Shiki ma takie oczy kliknij: ukryte (wiele postaci tej serii ma podobne moce). Aozaki Touko to siostra Aozaki Aoko z Tsukihime, a Cornelius kliknij: ukryte pojawia się w Fate Zero (na sekunde co prawda)
Być może, a czy musi? Zależy, czego oczekujemy. Na pewno piękna muzyka i grafika, po raz kolejny dziękuję Yuki za wspaniałą muzykę. Nie będę się rozpisywać na temat fabuły i postaci. To ogólnie gra. Ale jeśli anime opiera się na klimacie, to trzeba go utrzymać. A gdzieś tak w 4 filmie… zniknął. Ale było jeszcze ok. 5 film – NUDA Coś potwornego. 6 podobnie – Harry Potter pod osłona tragizmu i thrilleru? NIE. Pierwsze trzy na pewno były lepsze, niż reszta. No siódmy… Mógł być lepszy. Obrócenie wszystkiego nagle w żart i taka metoda „uklepiemy, będzie ok”... Mógł się lepiej skończyć, nastąpił w połowie taki nagły bieg to końca. Fabuła dość prosta, ja wszystko zrozumiałam, trzeba uważnie oglądać. To całe pokazywanie wszystkiego bez pardonu, z wątkiem miłosnym i spekulacje na temat ludzkiej psychiki – trzba być bardzo uważnym, żeby się nie zamieniło w kicz (czyt.: film 5; film 6). Ogólnie dobry potencjał, ciekawe postaci, intrygująca nawet… Ale seria lekko zaniedbana. Filmy połączone razem moga dać wrażenie, że seria jest na 1. Ale moje zamiłowanie do klimatu części 1‑3 i 7, sprawiły, że na resztę przymykam oko. 8/10
Komentarze podobne do mojego już się pojawiały, ale i tak muszę gdzieś napisać o swoich odczuciach. Zresztą, po to w końcu są komentarze, poniższa opinia jest moja, subiektywna i proszę, żeby nikt nie skakał na mnie z własnym zdaniem, jeśli się nie zgadza, bo tu się nie ma o co zgadzać, kwestia gustu.
Po pierwsze, 7 filmów stanowi niby całość, a jednak są strasznie nierówne. Drugi film podobał mi się najbardziej, prawdę mówiąc tylko tam poczułam jakikolwiek „klimat”, pierwszy i niestety ostatni raz. Zaś szósty film był zdecydowanie najgorszy, nie zliczę ile razy przewracałam oczami.
Dwa, kwestia fabuły. Jak dla mnie, całą historię można by zamknąć w góra trzech filmach, wliczając w to drugi, czwarty i ostatni. Dalej, strasznie nie podoba mi się motyw… nazwijmy go, kryminalny. Np. w filmie piątym praktycznie wszystko zostaje wytłumaczone w połowie, a reszta motywów jest jak wzięta z… powietrza. Genialny pomysł, tłumaczyć widzowi pewne zasady działające w tym świecie razem z tłumaczeniem intrygi – no super, równie zaskakujące, jak skład wody mineralnej. To samo zresztą w filmie szóstym.
Następna rzecz, nie wiem jak u innych, ale ja muszę polubić postacie, żeby interesowała mnie historia (lub przynajmniej uważać je za postacie dobrze zrobione) bo gdy nikogo nie polubię, to naprawdę mało mnie obchodzi, co się stanie. W Kara no Kyoukai nie polubiłam nikogo a wręcz czułam do nich niechęć, i to nie taką, że charakter autentycznie mnie odrzucał, bo był jak żywy – zwyczajnie nudzili mnie, potwornie mnie nudzili.
I tak się zastanawiam, a nawet się martwię, może coś przegapiłam? A może tylko mam takie wrażenie, bo liczyłam na coś niesamowitego, a dostałam średnią mieszankę romansu, thrillera i dramatu. Albo tak mało mnie to interesowało, że to, co się okazało, wydawało mi się zbyt oczywiste i nie potrafiłam dojrzeć czegoś niesamowitego? Nie wiem, wiem za to, że się rozczarowałam i czuję niesmak.
Ostatnia rzecz – Kajiurę uwielbiam zawsze, więc nie ma o czym mówić. Animacja świetna, ale sam sposób rysowania już średnio. Postacie strasznie do siebie podobne, zwłaszcza kobiece. To chyba kwestia autora. W pewnym momencie Shirazumi wyglądał jak panna z Shingetsutan Tsukihime – więcej chyba nie muszę mówić. Z bliska jeszcze jakoś to wyglądało, ale gdy, powiedzmy, postaci kadrowane były od pasa w górę, mogłam „podziwiać” twarze składające się z oczu, bo reszty prawie nie było widać, i dziecięcych, pucołowatych policzków. No fuj.
Ostatnia rzecz, o której chyba nikt nie pisał – seiyuu. Że Sakamoto i Suzumura to wiadomo, nie trzeba pisać. Dla mnie zaś największym plusem był Souichiro Hoshi w roli Lio. Zazwyczaj seiyuu ten gra role, niestety, jakichś uke chłopczyków gdzie nie może się popisać, tymczasem głos ma po prostu świetny. Szkoda, że to jedyna tego typu rola, w której go słyszałam. I w sumie dla mnie to największy plus tej produkcji.
Podsumowując, jeśli komuś się podobało i zobaczył w tym coś niesamowitego, to fajnie, nie mam zamiaru się kłócić, czy to produkcja głęboka czy nie. Do mnie po prostu nie przemówiło i mi się nie podobało. Nie chciałam zostawiać tego po tym, jak i tak widziałam już 4 filmy na 7, więc dokończyłam, marnując tym samym kilka godzin swojego życia. No trudno. Ani nie polecam, ani nie odradzam, zdania są tak podzielone, że każdy musi sam sprawdzić, czy warto.
A
gilgamesz2
11.01.2013 15:20 nie lubię pisać ale......
nie będę się rozpisywać,świetnie wygląda od strony graficznej, świetna muzyka, przebogata historia.Bardzo podobały mi się postacie z którymi Shiki walczyła były bardzo ciekawe ale głównym bohaterom też nic nie brakowało. BARDZO POLECAM DO OBEJRZENIA ale faktycznie nie każdemu może przypaść do gustu anime bardzo przegadane i trzeba bardzo uważnie oglądać by nie zgubić wątku.
Zacznijmy od tego, że na trzecim odcinku KnK zasnęłam. Nie, to nie metafora. Zasnęłam dosłownie. Oglądałam odcinek w środku dnia, po dobrze przespanej nocy, a i tak nie wyrobiłam – seans tak mnie znużył, że wcisnęłam pauzę i padłam na łóżko. Nie jest więc to seria, która w jakikolwiek sposób trzymała mnie w napięciu. Przez większość czasu męczyłam się strasznie: za mało, za wolno się działo. I nie chodzi mi tylko o akcję sensu stricto, z walkami na magię i na noże, tylko o inne rzeczy: fabułę, rozwój relacji między postaciami etc. W swojej ogólnej ocenie serii postaram się jednak być względnie obiektywna, bo rozumiem, że to, co mnie wynudziło, dla innych stanowi pewnie dużą zaletę serii.
Fabuła. Dziewczyna walczy z „duchami” za pomocą swoich nadprzyrodzonych mocy, jednocześnie poszukując własnej tożsamości i odpowiedzi na pytanie, co łączy ją z byłym kolegą z klasy. Brzmi o wiele ciekawiej, niż wypada w rzeczywistości. Na plus zaliczę poszarpaną chronologię, prostotę głównego wątku (tak, prostotę) oraz fakt, że wszystko układa się względnie spójnie, a pozostawione przezscenarzystów luki nie drażnią. „Interesujących” dialogów nijak się nie dopatrzyłam, ale przynajmniej przez większość czas nie były pseudofilozoficznie‑bełkotliwe.
Postacie. Coś mi w nich początkowo kompletnie nie grało, aż w końcu zrozumiałam, że główna dwójka pasowałaby mi dużo bardziej, gdyby pozamieniać ich płciami. Shiki to /typowy/ mroczny facet z anime w ciele kobiety, a Mikiya to /typowa/ zakochana w w/w mrocznym typie dziewczyna. Jak już załapałam ten stereotyp, zaczęli się zachowywać w stu procentach przewidywalnie. Nie zrozumcie mnie źle – lubię, kiedy w anime pojawiają się „silne” kobiety oraz „wrażliwi” faceci, bo to zawsze odejście od schematu, ale mimo wszystko postacie wydały mi się jednowymiarowe i średnio charyzmatyczne. Wątek miłosny z jednej strony strasznie naciągany (Mikiya zakochuje się „ot tak”; w pewnym sensie ignoruje fakt, że jego ukochana może być masową morderczynią – miłość na serio rzuciła mu się na mózg), a z drugiej strony urzekał swoją siłą i naturalnością. Zakończenie nawet‑nawet mnie poruszyło (a przypominam, na 90% tej serii spałam, zamiast się wzruszać). Jedyną postacią, która prawdziwie mi się spodobała, była Touko. Choć poznajemy ją całkiem nieźle i to od wielu stron (odcinek piąty, w którym demonstruje swoją moc, wymiata), to jednak do samego końca otacza ją jakaś aura tajemnicy – i bardzo dobrze.
Grafika. Prawdziwy majstersztyk, tu zgadzam się z recenzentem. Dałabym jej 9/10 (a nie 10/10) tylko dlatego, że na tle przecudownego, dopracowanego drugiego planu, projekty postaci wypadają zaledwie „ładnie”, są mniej szczegółowe.
Muzyka. Yuki Kajiura to jedna z moich ukochanych kompozytorek w grach i anime, jeśli nie TA ukochana numer jeden (powiedzmy, że ma konkurencję…), jednak w KnK nie wykazała w pełni swojego kunsztu. Mało tu instrumentalnych kawałków, które prawdziwie zapadałyby w pamięć i nadawały się do samodzielnego słuchania, chociaż kilka jednak się znajdzie (muzyka do końcowej walki z piątego odcinka towarzyszy mi na okrągło od tygodnia). Oczywiście, zdanie „nie wykazała w pełni swojego kunsztu” w przypadku Kajiury dalej oznacza, że jest to soundtrack bardzo dobry, tyle że nie wybitny. Utwory Kalafiny (czyli po części również Kajiury) są za to naprawdę świetne.
Na koniec jeszcze jedno. Kompletnie nie zgadzam się z recenzją w kwestii piątego odcinka. Moim zdaniem to najlepsze dwie godziny w całej serii; właściwie dałoby radę oglądać je jako samodzielny film. Podobały mi się: fabuła, poszarpana narracja, przeskoki między poszczególnymi scenami, klimat ( kliknij: ukryte mózgi w słojach, ogrywające wciąż na nowo ostatnie chwile swojego życia – to bardziej makabryczne niż reszta serii), finałowa walka (chyba najbardziej „epicka” w całej serii), a także bohater towarzyszący Shiki – recenzent napisał, że „był kompletnym baranem, irytującym konusem i w ogóle nie mam pojęcia, po co się tam pojawił” ...hm, może dlatego, że to był Emiya Shirou z F/sn? :D Jak dla mnie, świetne cameo – nie jedyne zresztą w całej serii.
Podsumowując: kompletnie nie wiem, czy mam polecać, czy wręcz odradzać oglądanie tego anime. Mimo pięknej oprawy audiowizualnej, wynudziło mnie srodze. W końcu nie samym „klimatem” człowiek żyje.
gaijin
11.01.2013 15:56 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Pozwolę sobie na jedną uwagę odnośnie muzyki: ja słucham ich na mojej mp3 od co najmniej 3,5 roku na okrągło i do tej pory mi się nie znudziło. Muzyka więc jak najbardziej nadaje się do samodzielnego słuchania, a że istnieje coś takiego jak kwestia gustu to zupełnie inna sprawa.
Lenneth
11.01.2013 16:11 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Fakt, to wszystko kwestia gustu. Muzyka Kajiury zajmuje naprawdę sporą część pojemności mojego odtwarzacza, ale kawałków z KnK wrzuciłam do urządzenia niewiele – a przecież, teoretycznie, miałam z czego wybierać, skoro soundtrack do serii liczy sobie chyba ze sto pozycji. Sęk w tym, że są to pozycje moim zdaniem w dużej mierze powtarzalne i mało porywające, zwłaszcza w porównaniu z epickimi/dynamicznymi/nostalgicznymi/ściskającymi za serce utworami Kajiury z innych tytułów, chociażby Madlaxa czy Xenosagi II. A że Tobie się muza z KnK bardzo podoba, to oczywiście Twoje prawo. Miłego słuchania. :)
gaijin
11.01.2013 16:14 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Widzisz, jak wszystko może być kwestią gustu? :) Moje zdanie jest krańcowo odmienne: dopiero w KNK Kajiura pokazała, co potrafi, każdy odcinek ma swój motyw ukazany w przeróżnych ciekawych i porywających aranżacjach. Mój gust przeciwko twojemu.
Yagami1
4.11.2014 01:03 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
KnK to bardziej filozoficzne podejście do życia(można to tak ująć?) niż battle shounen, gdzie co minutę jest jakaś napierdizelanka. Więc nic dziwnego, że cię to zanudziło. Rzekłbym, że jest to pozycja tylko dla koneserów
i fanatyków Type‑Moon. To nie pierwszy komentarz, gdzie widzę, że oglądacz połamał sobie zęby na tym tytule. Bo faktem jest, że obejrzenie tego jeden raz jest zgoła mało wystarczające :P
Lenneth
4.11.2014 01:20 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
A kto Ci powiedział, że oglądam i lubię tylko „battle shouneny” albo że potrzebuję ciągłej „napierdzielanki” do szczęścia? Owszem, wolę konkrety zamiast abstrakcji (zwłaszcza spójny i logiczny świat przedstawiony zamiast bełkotliwej mistyki i dziur w scenariuszu), ale najlepiej bawię się na anime wtedy, kiedy są tam fascynujący bohaterowie i wciągająca fabuła, a tego mi akurat w KnK zabrakło. Moja nuda wzięła się z niemożliwości emocjonalnego zaangażowania się w postacie i w ich historię, tyle.
Daerian
4.11.2014 14:13 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Mikiya zakochuje się „ot tak”; w pewnym sensie ignoruje fakt, że jego ukochana może być masową morderczynią – miłość na serio rzuciła mu się na mózg
Problem w tym, że Mikiya wcale tego nie ignoruje – on to po prostu akceptuje i specjalnie mu to nie przeszkadza. Są powody, dla których jest on jedną z bardziej przerażających „dobrych i miłych” postaci w Nasuverse.
Lenneth
4.11.2014 14:50 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Znaczy, świadomie kreowano go na socjopatę albo wręcz psychopatę, któremu nie przeszkadza mordowanie innych ludzi i który ma zaburzone odczuwanie lęku (brak instynktu samozachowawczego, lgnięcie do niebezpiecznej, nieprzewidywalnej dziewczyny)? To może i miałoby sens, gdyby nie kłóciło się z resztą jego wizerunku – jakoś nie widzę prawdziwego psychopaty troszczącego się o kogokolwiek w ten sposób, w jaki Mikiya troszczy się o Shiki.
...Aczkolwiek chciałabym wierzyć w koncepcję, że twórcy specjalnie chcieli stworzyć wewnętrznie sprzeczną postać, a nie „samo im tak wyszło”.
Daerian
4.11.2014 15:46 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Zwróć uwagę, że wiele postaci w serii (szczególnie Touko) uważa Kokotou za stanowczo „broken” i wielokrotnie mówi o nim jako o bardzo dziwnej i problematycznej osobie. Taka kreacja postaci jest stanowczo celowa, widać to też po niektórych późniejszych postaciach Nasu.
Z drugiej strony, akurat fanem KnK nie jestem wielkim, pierwsze trzy filmy mnie wynudziły strasznie – stanowczo wolę jego późniejsze dzieła (co zabawne, główny bohater Tsukihime – Shiki Tohno ejst wymieszaniem w jedna postać postaci Kokutou i Ryougi Shiki – i w mojej opinii znacznie lepszą i ciekawszą postacią niż oboje poprzedników ;-) )
Jeśli chodzi o dzieła Nasu (i pokrewne – patrz Fate/Zero) polecałbym raczej gry Tsukihime i Fate/Stay Night albo z adaptacji: Fate/Zero od Urobutchera, obecnie wychodzące Fate/Stay Night od ufotable albo mangę Tsukihime. Tylko nie oglądaj anime Tsukihime, naprawdę.
Lenneth
4.11.2014 16:11 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Fate/Stay Night mam przerobione, za Fate/Zero zabiorę się wkrótce, ale jedno i drugie w formie anime, nie gier. Coś ważnego przez to tracę?
Daerian
4.11.2014 17:43 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Jeśli mówimy o Fate/Stay Night – mówisz zapewne o wersji DEEN. Ekranizuje ona zaledwie 1/3 historii (1 z 3 alternatywnych wersji Wojny, które nawzajem się uzupełniają), do tego w raczej kiepski sposób. Obejrzyj wychodzącą teraz wersję od ufotable, ekranizującą drugą z trzech ścieżek :-)
Fate/Zero nie jest oryginalnie grą, tylko książką – anime jest bardzo dobre i w zasadzie prawie nic się nie traci w porównaniu z książką (minimalnie przycięli kilka elementów, m.in. backstory Berserkera).
Lenneth
4.11.2014 18:38 Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Dzięki za odpowiedź! Obejrzę to nowe F/SN, o którym piszesz – wcześniej żyłam w przekonaniu, że to jakiś (dziwnie szybki) remake poprzedniej serii, ale skoro to alternatywna ścieżka, a nie odgrzewany kotlet, to zmienia postać rzeczy. :)
A
Nikodemsky
29.08.2012 04:36
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek oglądał serię z tak dobrą kreską i oprawą audio – 10/10 bez zastanowienia.
Jeśli chodzi o samą fabułę(jeśli można tak to nazwać) to jest ona podana bardzo chaotycznie, taki jest oczywiście zamysł i tworzy spójną całość ale momentami niektóre sceny wydają się być nie do końca przemyślane.
Seria jest głęboka i na pewno nie chodzi tutaj o jakąś akcję, z tym, że momentami ciężko pojąć jest logikę czy w ogóle rozumowanie postaci – dziwne wnioski bez podstaw, mimo wszystko całkiem dobrze oglądało mi się 5 odcinków – dwa ostatnie niestety zajeżdżały nieco taniochą i popsuły mi nieco wizerunek zarówno głównej bohaterki jak i całej serii.
A
Ja
21.08.2012 01:31 KnK
To najlepsze anime jakie kiedykolwiek widziałem. Genialna fabuła z genialną muzyką i grafiką. Za pierwszym razem nie rozumiałem ale oglądałem ze względu na jedyne takie anime gdzie nic się nie dzieje jednocześnie się dziejąc. 6 i 7 część trochę gorsze ale i tak świetne.
Oglądałem tą serię 5 razy pod rząd i za 3 razem załapałem już wszystko co było potrzebne do zrozumienia tego wszystkiego, jednak za każdym kolejnym razem odkrywałem coś innego.
Przeskoki w czasie i ta tajemniczość to tylko i wyłącznie napędza to anime.
Grafika najlepsza jaką kiedykolwiek widziałem i to samo tyczy się muzyki, która powala (szczegulnie endingi).
Gdyby ta seria była puszczana w Polsce to z pewnością bym poszedł na to wszystko bo było by warto.
Ocena: 10/10
PS: Ciekawy pomysł z tym epilogiem :D Nie zrozumiałem go do końca, ale kreska była w nim świetna.
Pierwsze 3 odcinki – oglądałem jak zaczarowany. Później bardziej mnie to nudziło, niż się podobało. Czekałem tylko, aż coś będzie się dziać. Przy 6. myślałem, że zasnę. Poza tym wątki są zbyt pomieszane i nawet jak zaczną intrygować (o ile coś się z tego skuma, a o to też nierzadko jest ciężko), to wiele z nich nie ma kontynuacji. Co do odcinka 7. – mam mieszane odczucia. kliknij: ukryte Sama końcówka trochę zajeżdżała taniochą i wcale nie poruszała tak, jakby zapewne autorzy chcieli, ale ta część jak dla mnie ogólnie wyszła na plus, bo w przeciwieństwie do 4., 5. i 6. nie chciało mi się nawet wyłączać napisów końcowych… Seria ma dość nierówny poziom. Jest część rzeczy, która może się bardzo spodobać, ale i też nie brakuje wad i to całkiem dotkliwych… Więc ciężko wystawić ocenę dla całości. Choć jak policzę sobie średnią z tego, jak oceniłem poszczególne części, to wychodzi spokojnie przynajmniej 8/10. I taką ogólną ocenę wystawiłem.
A
Aria
14.06.2012 12:52
Prosze was, nie rozumiem podniecania sie tym anime. Było o niczym, połowa wątków nie została zakończona do tego nie byłam w stanie polubić żadnego z bohaterów. ŻADNEGO. Muzyka rzeczywiści była genialna i animacja ale nic więcej.
Nie mogłam się napatrzeć… muzyka też jest genialna. Co do samego anime raczej zgodze sie z pozostałymi komentarzami że pierwsze 5 odcinków super ale 6 i 7 nie wyszły za dobrze i trochę spłyciły cała serię. Epilog też mi się nie podobał - kliknij: ukryte zrobili z tej Shiki jakieś niewiadomo co
A
WW35
30.11.2011 14:41 Ostrożnie
Pierwsze 5 filmów były doskonałe, ale 6 i 7 były tak beznadziejne, że nie mogłem uwierzyć, że to nadal Kara no kyoukai. Zdecydowanie oglądnąć warto, ale dwa ostatnie lepiej ominąć.
Zgadzam sięco do 6
7.01.2012 14:56 Re: Ostrożnie
rzeczywiście 6 odcinek jest najsłabszy , 7 tez nie zachwyca
Świetna seria, polecam. Przepiękna grafika, filmy 2‑7 oglądałem już na projektorze bo po pierwszym czułem jakby coś się marnowało. Jedyny mankament to te przeskoki w czasie, najpierw oglądamy od tyłu potem skok do przyszłości, a potem teraźniejszości. Dużo rzeczy z fabuły zostało nie dopowiedzianych ale właśnie zabieram się za oglądanie epilogu i pełnometrażówki wiec mam nadziej na rozwiązanie wielu spraw. kliknij: ukryte W ostatnim filmie prawie zwymiotowałem jak był ta scena ze ślinieniem, zakończenie mogło by być troszkę bardziej tragiczne, w sumie byłem mocno zaskoczony happy endem ale mile zaskoczony.
Zapomniałem dodać, że utwór z pierwszego soundtracka 1‑m1 ten ze sceny z motylem i świecą jest przepiękny, bije nawet Gatts z soundtracka do Berserka, Requiem for the Phantom I‑III i Shiny z Dedman Wonderland.
Sugoi : 3, bardzo dobra Muzyka, piękna kreska, fabuła również dobra, chociaż czasem się można pogubić trochę. Fajna kreacja głównej bohaterki :-) Jak dla mnie – miło spędzony czas i niezmarnowany.
AkiNebulae
20.09.2011 17:10 Re: Hype potrafi bardzo zaszkodzić...
Wszystko dzieje sie w multiversie TypeMoon, więc generalne założenia odnośnie magii itp. są takie same. Dlatego jak wspomniałeś nawiązanie do FSN jest jak najbardziej na miejscu. Rzec możnaby, że Aozaki to taki sam magi jak Tohsaka czy Kirutsugi.
Ogólnie seria bardzo ciekawa, piękna animacja i szczegółowa grafika. Bardzo dobrze naszkicowane charaktery postaci. Szukałem czegoś poważniejszego , co da mi coś do myślenia po tym komercyjnym chłamie, który dziś tak często do nas trafia.
A
Wanano
23.06.2011 17:40 Poza tematem
Co do anime,było średnie.A końcówka,to już zupełna przybitka…
Jeśli chodzi o oceny tu poniżej to nie rozumiem.Jeśli ktoś daje ocenę 7,8,9 to anime musi być naprawde dobre, a często spotykam się z opiniami, że kiepskie, nudne, a i tak dają bardzo wysoko(to się tyczy wszystkich anime). Więc prosiłbym o sprawiedliwe ocenianie.
Jedna osoba mówi: Tak, doskonałe. Daję 8
Druga osoba mówi: No, średnie.Raczej nie polecam. Może być pomiędzy 7 a 8.
I jaki tu sens oceniania?Zastanów się czy anime zasługuję na aż tyle i czy ci się podobało, czy NIE!?
Jak dla mnie – 7 to po prostu coś dobrego, ale bez rewelacji. Poniżej już jak dla mnie są oceny zarezerwowane dla serii, w których wady są już zbyt widoczne, a tytuł niczym specjalnie nie zachwyca. Temu anime akurat wystawiłem 8, choć po skończeniu miałem wrażenie, że sprawiedliwe będzie 7. Ale pierwsze odcinki przeważyły, a najbardziej 3. – rewelacja. Stąd taka średnia. Jeżeli ktoś pisze, że coś jest średnie i nie poleca, ale daje 7/8, to jak dla mnie znacznie zawyża, głupota. Od 8 jest już coś naprawdę wyraźnie dobrego, 9 jest już dla mnie rewelacją i czymś, co mnie urzekło i/lub nieraz zaskoczyło. 10 wystawiam bardzo rzadko – tylko, gdy nie widzę żadnych wad, bądź są one tak minimalne, że nie mają wpływu na odbiór, a sama seria jest czymś naprawdę wyjątkowym, rzadko spotykanym i jednocześnie trzyma wysoki poziom od początku do końca.
Długo czekałam na recenzję KNK i się nie zawiodłam (a wymagania, jako, że to moja ulubiona produkcja, miałam spore). Jednak jest punkt z którymi się nie do końca zgadzam. Autor zauważa, że w KNK nie ma szczególnie rozwiniętej fabuły. W pewnym sensie tak, ale trudno uznać to za zarzut, skoro film wydaje się mieć na celu ukazanie wewnętrznego świata Shiki. Fabuła jest raczej pretekstem i zarazem niezwykle atrakcyjnym tłem, ma nie rozpraszać, bo chodzi o Shiki (warto zwrócić tu uwagę na epilog, w którym fabuły w ogóle nie ma. Jest tylko rozmowa wyjaśniająca kolejne zagadki dotyczące bohaterki). Zresztą zagadek do rozwiązania w filmie i tak jest bez liku. KNK obejrzałam dwa lata temu, a do dziś zdarza mi się odkryć coś nowego i zrozumieć kolejny fragment układanki. W tym kontekście nadmiar fabuły mógłby chyba tylko zaszkodzić. Tak na marginesie, autorowi nie podoba się odcinek 5, w którym typowej fabuły, zagadek do rozwiązania było najwięcej (mi się akurat podobał najbardziej, ale to już kwestia gustu)
A
amari
4.06.2011 15:41 Kilka słów o recenzji i anime
Odnośnie anime:
6 film oceniam jako jeden z najlepszych gdyż szczególnie lubiłem Azakę więc Shiki i Azaka razem to świetny pomysł. Poza tym ta animacja podczas walki była ładniejsza niż w innych filmach (to jak walczyła Azaka).
Jednak zgodzę się z JJ co do filmu 7. Niezbyt im się udał bo był zbytnio bajkowy. Szczególnie to co zaprezentował w tym filmie Mikiya było jawną głupotą. Jak na zakończenie mogli się bardziej postarać. Poza tym nigdy nie lubiłem epizodycznych przygód. Najlepiej się ogląda anime gdzie wszystko jest jednym ciągiem fabularnym i tworzy całość. Oczywiście te filmy były na tyle dobrze skonstruowane, że i tak oceniam je wysoko.
A teraz odnośnie recenzji:
Do mnie najmniej chyba trafił film z numerem pięć. Po pierwsze, był stanowczo za długi, i czasem ciągnął się niemiłosiernie. Po drugie, towarzyszący. Shiki drugoplanowy bohater był kompletnym baranem, irytującym konusem i w ogóle nie mam pojęcia, po co się tam pojawił, ponieważ tylko zawadzał, zarówno mnie, jak i bohaterce. Po trzecie, klimat za bardzo zaczął przypominać produkcje typu shounen. Antagonista z kosmosu, z manią wielkości, któremu nie podoba się świat, i dramatyczna walka na techniki magiczne, która przebiegała według znanego wszystkim schematu. Tak jest, właśnie tego z użyciem techniki zarezerwowanej niegdyś dla pana Nostradamusa, czyli przewidywania i przepowiadania. Ja wiedziałem, że użyjesz takiej techniki, więc użyłem innej, ale ty też to wiedziałeś, więc wcześniej się przygotowałeś, ale to i tak bez sensu, bo to wszystko iluzja, gdyż ja i tak o wszystkim wiedziałem, ale zaskoczyłeś mnie, że i na to miałeś niezłe kombo do skontrowania. I tak w koło Macieju. Błe. Zepsuło mi to troszkę klimat i mocno zirytowało.
Widzę, że najbardziej zagmatwany (złożony) film oceniłeś najniżej :) Te właśnie zwroty akcji, zaskakiwanie widza spowodowały że był wyjątkowo dobry. Za długi ? To nawet lepiej, że długi gdyż tyle powinny trwać filmy. Jednak zgodzę się co do tamtego chłopaka w tym filmie. Był nędzny i nieciekawy. Jednak to był jedyny film gdzie pokazali prawdziwą siłę Aozaki Touko.
Mikiya jest oazą spokoju, inteligentnym i wrażliwym facetem, który wie, czego chce
Bez przesady z tą inteligencją. Owszem dało się go lubić, ale szczególnie w ostatnim filmie potrafił zirytować widza.
Ach, muzyka. Jest to najpiękniejsza ścieżka dźwiękowa, jaką słyszałem
A tą wypowiedź muszę potraktować jako żart. W bardzo wielu anime były lepsze ścieżki dźwiękowe jak chociażby w rewelacyjnym Macross Frontier (serial i film) czy ze starszych anime może być „Noir, Tsubasa Chronicles, Fate Stay Night, Vampire Princess Miyu” i wiele innych.
Bardzo dobre postacie, interesujące dialogi, dużo świetnych scen walki i niezwykła atmosfera nie pozwalały mi na wyszukiwanie wad.
Prawdę mówiąc filmy były dosyć nudne (bardziej ciekawy był 6). Podsumowując ogólnie te 7 filmów to wypada słabiej niż Fate Stay Night. Jedyne co to lepsza była strona wizualna.
Ocenił bym je średnio 8.5/10.
A
JJ
4.06.2011 15:14 Pięć świetnych filmów, średniak i gniot
recenzator napisał(a):
Ale przyznaję, że końcówka jest mocna, a co jeszcze lepsze, satysfakcjonująca
lolwut?
Pierwszym pięciu filmom wystawiłbym oceny w okolicach 9‑10. Kiedy pojawił się szósty – z idiotycznym wątkiem siostrzyczki rodem z cienkich haremówek – miałem nadzieję, że to chwilowy wypadek przy pracy… A potem przyszedł finał cyklu, a z nim – płacz i zgrzytanie zębów. Nie dość że spieprzył fabułę, starannie budowaną w sześciu poprzednich odsłonach cyklu, to twórcom udało się upchnąć w nim typowe dla anime wady, których tak umiejętnie do tej pory unikali – głównie pseudofilozoficzny i pseudopoetycki bełkot oraz tanie morały(pamiętajcie, drogie dzieci – NARKOTYKI TO ZŁO). Trudno wyobrazić sobie skuteczniejszy sposób na zepsucie klimatu. Ogólnie „siódemka” zdecydowanie obniżyła moją ocenę całego cyklu.
A
Akashic_Recorder
4.06.2011 13:52
Dla Yuki Kajiury, odpowiedzialnej za muzykę z KnK, ciężko wymyślić jakieś nowe komplementy ;) Dodając do tego oprawę od ufotable dostajemy najlepszy cykl filmowy anime ostatniej dekady, nawet pomimo jego słabszych momentów i szumów w fabule. Tak mroczny obraz miasta jak w KnK nie powstał chyba jeszcze nigdzie w formie animowanej. Jeśli ktoś przepada za ciężkim klimatem może śmiało spróbować.
I zasadniczo, zapożyczenie elementów zaszło w drugą stronę niż się wydaje. KnK powstało w formie tekstowej 2 lata przed grą Tsukihime i jest niejako jej prototypem – stąd tyle widocznych zbieżności (łacznie z imionami i wyglądem niektórych postaci). O jakości samej ekranizacji Tsukihime wypowiadał się tutaj nie będę ;) ale warto w tym przypadku znać kolejność powstania. Chociaż oficjalnie oba światy (poza zasadami działania magii) łączy jedna postać – pojawiająca się tylko w Tsukihime ale blisko spokrewniona z tutejszą panią Aozaki. Umieszczenie Tsuki w tytułach powiązanych będzie bardzo na miejscu, chociaż może z odpowiednim wyjaśnieniem.
ps I pamiętajcie, że truskawki powinny mieć kolce :)
Klimat – miażdży, Muzyka – 3/4 soundtracku mam w odtwarzaczu od prawie roku i mi się nie nudzi Główna bohaterka – po prostu ciekawa postać, które nie tak łatwo spotkać Pojedynki – paradox spiral fight to jeden z najlepszych pojedynków jaki widziałem Fabuła – może nierówna, ale bardzo dobra No i motyw nawiązujący do Shingetsutan Tsukihime też wypada na plus, oglądać w ciemno(a słuchać to już na pewno!).
Krótko i po żołniersku – dopracowany pod każdym względem thriller. Mamy ciekawie skonstruowaną i piekielnie interesującą fabułę, kapitalnie zarysowane charaktery postaci, piękną grafikę oraz cudowną muzykę świetnie wpasowaną w akcję opowieści. Z racji dość drastycznych scen i generalnie ponurego wydźwięku, produkcja może dla wielu okazać się niestrawna, więc myślę, że tytuł zostanie doceniony głównie przez fanów gatunku.
Od czego by tu zacząć? Właśnie obejrzałam ostatnia cześć i nadal nie mogę się otrząsnąć. To jedno z najlepszych anime jakie widziałam. Zaczynając od przepięknej grafiki (widoki, postacie, bardzo detaliczne miejsca), przechodząc do ciekawych bohaterów i świetnej fabule (chociaż widzenie lin życia nie było oryginalnym pomysłem) a na mroku i brutalności kończąc ( która jednakże nie była zbyt przesadzona). Przez to ostatnie oczywiście jak już inni wspomnieli anime nie nadaje się dla dzieci i młodzieży. Natomiast całej reszcie osób gorąco polecam to obejrzeć.
Powiem tak:jezeli Rafaello wyraża więcej niż 1000 słów to Kara no Kyoukai zawstydziło Rafaello.Zaczne od grafiki.Gdyż cięzko nawet mowić o mocnym punkcie w tym aspekcie.Nawet jesli fabułaby na dnie rowu mariańskiego,bohaterowie schematyczni do bólu a muzyka wywoływała u mnie odruchy wymiotne i tak bym to obejrzał.Lepszej grafiki nie jestem w stanie sobie wyobrazić w anime.Czasem zastanawiałem sie czy to film(z udziałem luzi nie fikcyjnych bohaterów)czy naprawde anime.Animacja,tła itd.Przyczepićsie można tylko do projektu postaci ale nie ze wzgledu na to iż są słabo narysowane ale raczej dlatego że nie są wybitnie narysowane bo cała reszta na takie miano zasługuje.
Fabuła‑troszkę pokręcona ale wszystko sie układa powoli i wyjasnia.I nawet kopnieta chronologia mi nie przeszkadzała.W końcu retrospekcje są niezbędne(w tym przypadku)do wyjaśnienia tego i owego.Fabuła zawierała taże wątki filozoficzne jak i nawet wątek romantyczny w dodatku z happyendem co mnie ogromnie zaskoczyło(pozytywnie)gdyż nie wiązałem zbytnich nadziei na to w mieszance gatunku horror i dramat i romans(ktory poprowadzony był bardzo przyjemnie a przede wszystkim naturalnie bez kompleksiarstwa uczestników oraz powoli lecz skutecznie)
Bohaterowie autentyczni,niesztampowi.Z jednym wyjątkiem(w moim odczuciu)a mianowicie Kokutou Mikiya.Facyfistyczny do bólu.W dodatku tekst w stylu „ej zabiłas kogoś ale spoko,nie ma sprawy” rozkłada ręce.Muzyka‑jedna z lepszych jakie słyszałem.Ogólnie 10 bo więcej się nie da lecz gdybny się dało na pewno bym taką ocene wystawił.Polecma każdemu.
A
piotrekk
11.04.2010 00:55
na dzis dzien.. najlepsze anime jakie kiedykolwiek ogladalem.. a widzialem ich w zyciu juz bardzo duzo!
zdecydowanie nie jest dla dzieci.. raczej dla starszego widza.. jest powazne, w przewazajacej czesci smutne i trzymajace w napieciu.. duzo przemocy, krwi, brutalnosci..
ale ma w sobie to 'cos' .. magie, ktora przyciaga do ekranu :) jesli jestes fanem tajemniczych, mrocznych opowiesci z nutka romantyzmu – polecam goraco !
Na pewno nie, choć np. 3. odcinek może się ocierać o takie miano. Ja za to oglądałem niewiele serii i akurat te, które oglądałem niedawno, czyli Fate/zero (przed tym anime) i Madoka (równolegle z nim) są dla mnie wyraźnie lepsze.
Teraz dopiero zauważyłem, że obie serie, które wymieniłem, powstawały po napisaniu przez Ciebie tego komentarza :D
A
hina
7.03.2010 03:52 nie dla dzieci
no w koncu obejzalem koncowke. Malo jest takich tytulow i moze dobrze, bo mozna je docenic. Anime nie dla dzieci, to w zasadzie nawet nie jest anime tylko porzadny kawalek kina uchwycony akurat technika filmu animowanego. Ktos tu napisal ze fabula niespolna, fakt z poczatku to bylo niesamowicie pogmatwane, ale wciagalo. Postacie sa prawdziwe, cala oprawa jak ktos przyrownywal do Shingetsutan Tsukihime jest ciekawym tlem i niczym wiecej tak naprawde. I tak wlasnie powinno byc. Postacie sa prawdziwe…po raz pierwszy chyba odkad ogladam ten gatunek, a troche juz go ogladam. Grafika, muzyka i animacja poprawne, fabula…no z tym moze byc maly problem bo chwilami sie gubilem, zwlaszcza jesli chodzi o czestotliwosc z jaka ukazywaly sie kolejne hmmm… odcinki. Ale po finalnym 7 filmie moge powiedziec ze to jest jednak jedno z najlpeszych anime i filmow w ogole, jakie do tej pory widzialem.
A
kami-san
25.12.2009 22:31
Mojm zdaniem to bardzo dobre anime fakt że fabuła czasem się plącze ale mi to nieprzeszkadzało w oglądaniu.Ponad to muzyka jest naprawdę dobra mogła bym na okrągło słuchać endingów. Co do kreski też nie mam zarzutów mi jak najbardziej pasuje, to co teraz napisze może wydać się dziwne ale krew w tym anime jest piękna taka naturalna. Myśle że to anime jest warte polecenia chodź to oczywiste że nie każdemu się spodoba u mnie jest wysoko na liście, ale oczywiście to tylko moje zdanie;)
kami-san25.12.2009 22:32:59 - komentarz usunięto
A
jk
23.12.2009 17:36 Skąd ten zachwyt ?
Anime owszem, pod względem wykonania graficznego i oprawy muzycznej daje radę, ale co z fabułą ?
Postaci są wiarygodne, ale nie przedstawiają żadnego indywidualnego podejścia ze strony twórców (to już było!). Nie to jest jednak najgorsze. Główny wątek fabularny ciągnie się jak guma do żucia a sama historia nie szczędzi widza przed totalnym ''wysmęceniem'' (podczas tych sześciu odcinków przechodziłem niewyobrażalne tortury). Liczne zapożyczenia min. Shingetsutan Tsukihime sprawiają, że ogólna ocena wypada jeszcze niżej.
Dlaczego sięgnąłem po tą serię ? Jedynie ze względu na kompozytorkę, która zyskała moje uznanie tworząc ścieżkę dźwiękową do bardzo udanych produkcji np. Le Portrait de Petite Cossette
gusta są różne i to nie podlega dyskusji: większość ten serial zachwyca, Ciebie nie, koniec kropka.Ale pisanie o zapożyczeniach od Tsukihme? Brrr… Otóż nie chce mi się wdawać w szczegóły, są na tej stronie, ale robienie zarzutu z tego, że widać tu pewne podobieństwa to absurd i totalne niezrozumienie obu serii! Te zapożyczenia są celowe i zamierzone, bo intencją było umieszczenie akcji KnK w świecie równoległym. Toko Aozaki jest zresztą siostrą Aoko Aozaki, tej wiedźmy, która podarowała Shiki (z Tsukihime) okulary. Zbieżność imion również nie jest przypadkowa. Więc oczywiście KnK nie musi Ci się podobać, ale bądź w swej ocenie uczciwy. Tu nie ma zapożyczeń z Tsukihime. Obie serie są ze sobą powiązane na podobnej zasadzie jak xxxholic! i Tsubasa. Czynienie z tego zarzutu jest absurdem.
kami-san25.12.2009 22:35:00 - komentarz usunięto
jk
28.12.2009 18:11 Re: Skąd ten zachwyt ?
Powiedzmy, że przekonałeś mnie i przyznaję ci rację. Zgrabnie wytłumaczyłeś jak należy postrzegać zależność pomiędzy tymi dwoma tytułami i dlaczego nie można uznać podobieństwa za ujmę. Nie mniej jednak w swoim poprzednim poście jedynie napomniałem o rażącym podobieństwie nie uznając ją w żadnym razie za główną przyczynę wystawienia przeze mnie niskiej oceny. Dziwi mnie więc dlaczego poświeciłeś całą swoją wypowiedź na skomentowanie mało istotnego zdania, a nie odniosłeś się do wcale do '' fabuły'', ku której kierowałem swoje największe zastrzeżenia.
Tzn z czym mam polemizować?:)Z tym, że fabuła Ci się nie podobała? Mi się podobała i to bardzo, nie poczułam się „wysmęcona”, oglądałam z zapartym tchem i to kilka razy. Tobie się nie podobała, Twoje prawo, nie widzę tematu do dyskusji. Natomiast dla mnie Twoja wypowiedź dotycząca Tsukihime nie jest mało istotna, wprowadza potencjalnych czytelników w błąd.
jedna sprawa:pierwowzorem dla Tsukihime było właśnie KnK tylko zostało później wydane ze względu na różne sytuacje(czytałem na ten temat nie chce mi się pisać wszystkiego).Wiec jeżeli pisać już to raczej tsukihime ma zapozyczenia z KnK niż odwrotnie.Tak g'woli wyjaśnienia.
Racja. Tak się zapędziłam w polemice, że umknęła mi rzecz podstawowa
kk
4.06.2011 07:52 Re: Skąd ten zachwyt ?
Liczne zapożyczenia min. Shingetsutan Tsukihime sprawiają, że ogólna ocena wypada jeszcze niżej.
Tak się akurat składa, że Kara no Kyoukai zostało stworzone wcześniej niż Tsukihime, a więc prawda jest taka, że to właśnie Tsukihime zapożycza od KnK, nie zaś na odwrót :)
A
Percpetion
23.12.2009 10:21 ledwo przebrnąłem
Ja łyżkę dziegciu pierwszy odcinek – jak dla mnie zupełnie bez sensu. Wizualnie też nie rewelacja i mam tu na myśli animację (tła w mniejszym stopniu).
Tak więc fanom nie‑smutów i sensownej fabuły odradzam.
youki25.12.2009 22:36:54 - komentarz usunięto
A
Blackiris
16.12.2009 23:42
Co tu można powiedzieć… jeden z najlepszych filmów (i nie mówię tu tylko o anime) jaki widziałem; może nie aż tak dobry jak KnK5, ale niewątpliwie #2 w serii. Tego właśnie brakowało w F/sn – tutaj czuć TYPE‑MOON, ten specyficzny klimat… Sporo w tej części było elementów 'romance' – ale podanych doskonale, bo nic nie było przejaskrawione czy przecukrzone… historia o miłości bez zbędnego wyolbrzymiania tego. Podsumowując – rewelacyjny film, i całkiem ciekawy happy end (ale, ale… to jeszcze nie koniec – zobaczymy jaki tak naprawdę ending będzie w ostatniej części). Jak dla mnie 10/10.
Pozostaje tylko żałować, że to nie ufotable tworzy film Unlimited Blade Works…
No dobra… ochłonąłem, więc mogę już coś napisać. Anime liczone jako cała seria filmów jest jednym z najlepszych jakie kiedykolwiek wyszły. Animacja powala na kolana, tak graficznie jak i fizycznie, jest to absolutne arcydzieło. Muzyka nie ustępuje miejsca grafice i po prostu masuje me uchy, ścieżka dźwiękowa jest tu naprawdę na najwyższym poziomie, mało które anime może stać obok. Postaci są tu naprawdę wspaniałe… główna bohaterka po prostu urzeka swoją tajemniczością i nie ukrywa faktu bycia tsundere. Ma dość mroczną przeszłość (mogłoby tak powiedzieć wiele osób) i źle się z tym czuje, co przejawia się w jej agresji. Jej chłopak to ostoja spokoju i opanowania, jak mało który bohater potrafi się odnaleźć nawet w najbardziej krytycznej sytuacji. Jego siostra jest zazdrosna o swojego brata, jakby chciała zachować go tylko dla siebie ale chyba przekonała się co do jego wybranki. Ich przełożona to worek pełen prezentów… jest tajemnicza, niepoznana, chowa wiele tajemnic, niechętnie dzieli się swoją wiedzą, przez co jest naprawdę interesująca. Ich przeciwnicy są wyraźnie źli, co jest tu akurat dość dobrze pokazane. Nie znaczy to, że wszystkie uczynki „tych dobrych” są postrzegane przez resztę publiki za słuszne. Fabularnie jest to chyba jedna z najlepiej opowiedzianych historii jakie dane mi było zobaczyć… i nie uważam tak jak niektórzy, że chronologia w tej serii filmów jest skopana, wręcz przeciwnie… proponuję obejrzeć filmy jeden za drugim a okaże się, że wszystko jest tu jak najbardziej na swoim miejscu.
Marzę o tym by wydali to w Polsce na Blu‑ray'u. Ocena za całokształt… bezapelacyjnie 10/10.
june
16.12.2009 22:19 Re: One of the best
Kop‑nię‑ta. Nie skopana. I jakbys sie tak lepiej wczytał w moje wynurzenia, to wyszłoby Ci, że ta ko‑pnię‑ta chronologia (czyli poprzestawiane części) jest zaliczana na plus.
A gdzie ja napisałem, że ta „kop‑nię‑ta” chronologia jest zła? I niby gdzie są te twoje „wynurzenia” bo tu ich nie widzę ;] Aha jeszcze jedno… nie tobie oceniać czy moja interpretacja jest prawidłowa… tobie wolno jedynie wyrazić własne zdanie, nie podważając mojego.
june
16.12.2009 22:52 Re: One of the best
Jak nie widzisz moich wynurzeń na tej stronie, to sugeruje zaopatrzenie się w okulary:)))) Dalej wyzłośliwiać się na temat Twojego postu wskazujacego na zupełny brak zrozumienia czego się czepiam, nie będę, ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że to Ty wyraziłeś oburzenie dotyczace „skopanej chronologii”. Jako, że wypowiadasz się akurat w tym miejscu, a ja tu pisałam o kopniętej chronologii, co poźniej powtorzył Llirel, to uznałam, że pijesz do użytego przeze mnie sformułowania
Okulary mam na nosie ;] Dalej… łał, zauważyłem twoje wynurzenia… popatrz, najwyraźniej mnie one nie obchodzą skoro nie zwróciłem na nie uwagi (normalnie musiałem się skupić na każdym poniższym komentarzu by potknąć się o twój) :D I jeszcze raz… GDZIE JA SIĘ OBURZYŁEM? Proszę wskaż mi palcem w mojej wypowiedzi omawiane tu oburzenie. Przeczytaj jeszcze raz to co napisałem… nawet ci pomogę:
THeMooN napisał(a):
i nie uważam tak jak niektórzy, że chronologia w tej serii filmów jest skopana, wręcz przeciwnie…
Czy teraz już widzisz? „Kopnięta” chronologia to PLUS tej serii!
june
16.12.2009 23:42 ile masz lat?:))))
To może jeszcze walerianę sobie kup:)) Wtedy ta czerwona mgiełka furii, której dajesz wyraz aroganckim tonem swojego wpisu, sprzed twoich oczu ustapi i może w końcu załapiesz o co mi chodziło. Bo na pewno nie imputuję Ci, że krytykujesz brak chronologii w Knk.
Jak już wyluzowałeś i załapałeś, to przejdź do dalszej częsci tego tekstu
Skoro nie piłeś do mojej wypowiedzi, ale ogólnie, to po sprawie, zasżło nieporozumienie.
youki25.12.2009 22:38:41 - komentarz usunięto
A
Lliriel
13.12.2009 18:47 10/10 To powinno trafić u nas do kin
Anime należy do mojej ścisłej czołówki. Wciąga od pierwszej części i nie zawodzi aż do końca. Serię cenię za: wyraźne postacie, mroczną fabułę z kopniętą chronologią, dynamiczne walki z ładnymi efektami, rozsądną dawkę zjawisk nadprzyrodzonych, nastrojową muzykę, ciekawy wątek romantyczny ... i pare innych drobiazgów :). Recenzentom współczuję obiektywnego szukania wad ;).
gaijin
13.12.2009 23:24 Re: 10/10 To powinno trafić u nas do kin
W pełni się zgadzam. To powinni wpuścić do polskich kin. Dużo bym dała, by oberzec do na dużym ekranie z muzyką Yuki, oj dużo. Pewnie szczęka opadłaby mi po raz trzeci:)))
gaijin
14.12.2009 00:02 Re: 10/10 To powinno trafić u nas do kin
Na DVD też mogloby to się w Polsce pojawić. Zapewne bardziej realne niż to, że KNK trafi do kin.
PS. Sorry za orta:))))
miki-chi25.12.2009 22:41:00 - komentarz usunięto
A
Liquid.pl
13.12.2009 17:32 juz po 7 finalowym odcinku
Wrazenia bardzo pozytywne, zakonczenie serii bardzo dobre (po napisach koncowych tez cos jest dla fanow) 1 3 i 7 epizod to naj naj filmy ktore niesamowicie mi sie podobaly.
Tylko zaluje ze nie ma wiecej czesci. Grafika swietna, muzyka dobra, fabula doskonala (jak dla mnie).
Siódmy KnK to jeden z nielicznych filmów, na który z niecierpliwością czekam. Liczę na to, że z nim seria stworzy idealną, spójną całość i wtedy będę mogła ze spokojnym sumieniem wystawić jej 10‑tkę.
Czy ja wiem, czy siódemka stworzy taką idealnie spójną całość? Odnoszę wrażenie, że raczej jedne elementy tej układanki są poukrywane w każdej z częsci serii, a inne można znaleźć na końcu. Prawdopodobnie siódemka coś wyjaśni (sugrowałaby to sama końcówka po napisach szóstki), ale z innych zwiastunów raczej nie wynika, że wszystko
Ależ dla mnie idealna całość wcale nie musi wszystkiego wyjaśniać, wręcz nie powinna :)
jusef
15.10.2010 10:47
Racja, brakuje epilogu. Epilogu, który będzie w edycji BluRay planowanej na luty 2011
A
june
11.11.2009 22:25 nie do pobicia
Kiedy obejrzałam Tsukihime, poczułam niedosyt. Seria jak tylko rozkręciła się to już był koniec. Gdzieś przeczytałam, że Kara no Kyoukai jest w podobnych klimatach więc raczej sceptycznie zabrałam się do oglądania. Mój sceptycyzm trwał jakieś 5 minut. Potem zwyczajnie opadła mi szczęka i tak już zostało przez 6 części.
Co jest mocną stroną KnK? Wszystko. Doskonale zsynchronizowana muzyka (i to jaka muzyka!) ze scenami (niektóre z nich obejrzałam po 10 razy!), klimatyczna fabuła, „kopnięta” chronologia, która jak się dobrze przyjrzeć, wyjaśnia w filmie o wiele więcej, aniżeli gdyby historie były przedstawiane po kolei. Doskonała grafika. Te elementy składa się na wyjątkowy klimat, sprawiający, że anime dosłownie wbija w fotel. Widziałam może anime piękniejsze od tego (5cm na sekundę, beyond the clouds), ale żadne nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak KnK. Dla mnie to mistrzostwo. Polecam obejrzenie go więcej niż jeden raz. Za pierwszym razem zostajemy powaleni klimatem serii. Za drugim- zaczyna się rozumieć o co tak naprawdę chodzi i wyłapuje się różne ukryte smaczki. Dzięki temu przyjemność oglądania anime za drugim razem była dla mnie taka sama jak za pierwszym
Liquid.pl
12.11.2009 02:27 Re: nie do pobicia
Prawda w calym powyzszym komentzarzu, szkoda ze 7 czesc to ostatnia czesc tej alternatywy dla tsukihime, na oslode goryczy pozostaje novela, na podstawie ktorej powstaly te czesci.
A ja trochę na przekór przedmówcy skomentuję właśnie tak: genialne anime. Moje ulubione. Obejrzałam je już kilkakrotnie i za każdym razem byłam pod jego ogromnym wrażeniem. Fantastyczna muzyka. Yuki jest świetną kompozytorką, ale w tej serii przeszła samą siebie. Muzyka doskonale pasuje do scen. Grafika rewelacyjna. Fabuła – widać trochę zapożyczeń, ale i tak jest niezmiernie ciekawa. tochę zawiła, ale dzięki temu za drugim razem przyjemność oglądania anime jest porównywalna.
Odkąd obejrzałam KnK, jest dla mnie punktem odniesienia dla innych anime. 10/10
Jedno z moich ulubionych anime.
ps. Możnaby w tytułach powiązanych dać Shingetsutan Tsukihime – oba anime łączą ci sami bohaterzy i ich moce, jednak przedstawiają oddzielne fabuły.
ps2. Niedługo ma wyjść 7 (ostatni) odcinek.
Seaven
6.11.2009 22:58 Kara no Kyoukai a Tsukihime.
Kara no Kyoukai w żadnym wypadku nie jest powiązane w jakikolwiek sposób z Tsukihime lub Serią Fate.
Nim TYPE‑MOON zostało formalnie utworzone w 2000 roku jego założyciele, scenarzysta Nasu Kinoko i rysownik Takeuchi Takashi (skądinąd przyjaciele ze szkolnej ławki) prowadzili internetową stronę na której umieszczali doujiny. Na potrzeby tej strony w 1998 roku Nasu stworzył opowiadanie Kara no Kyoukai, które zostało zilustrowane przez Takeuchiego i opublikowane w formie doujina. Była to ich najwcześniejsza praca na większą skalę, jednakże nie byli z niej do końca zadowoleni i postanowili historię przerobić i wydać w formie Visual Nover. Tak w 2000 roku powstało eroge Tsukihime. Gra zawierała wszystko to co zostało ciepło przyjęte w KnK, główny protagonista odziedziczył nazwisko po głównej bohaterce KnK, tak jak ona dysponował Chokushi no Magan (Mystic Eyes of Death Perception). Nasu jednak trochę poniosła wyobraźnia i w gruncie rzeczy wyszło co wyszło. Ani Tsukihime ani późniejsze Melty Blood (2003 rok) nie powaliły na kolana. Sprawdzały się jako czysta rozrywka, ale na dłuższą metę nie zapadały w pamięć i po czasie nie wzbudzały już emocji.
Nadszedł rok 2004 i TYPE‑MOON wydało na świat kolejne (i bądź co bądź najwybitniejsze) dzieło, czyli Fate/Stay Night. Grę dziejącą się w tym samym universum co KnK i Tsukihime. Z tej też okazji postanowiono wrócić do korzeni i ponownie opublikowane zostało Kara no Kyoukai. Blask KnK został jednak przyćmiony przez Fate, stąd dopiero po kolejnych kilku latach (począwszy od roku 2007) zaczęło się ukazywać odświerzone Kara no Kyoukai w postaci papierkowej i zapalnowanych siedmiu filmów. Co prawda oryginału nie czytałem, jednakże po obejrzeniu pierwszych szesciu filmów spokojnię mogę powiedzieć, że przerobienie KnK na Tsukihime było błędem. Wyszło coś niby o vampirach, niby o zabójczych oczach, podobno z jakimś romansem w tle… Zdecydowanie KnK nigdy nie powinno zostawać poddane transformacją, chociaż kto wie, czy gdyby nie to, dziś byśmy oglądali te filmy.
Velg
6.11.2009 23:30 Re: Kara no Kyoukai a Tsukihime.
De facto, to o ile wiem wszystkie tytuły z TYPE‑MOON są w pewien sposób powiązane – co można łatwo zauważyć, analizując drzewko powiązań (przecież wiedźmy z Tsukihime i Kara no Kyoukai są siostrami…). Twierdzenie o braku powiązań między tymi dwoma seriami jest błędne – one jak najbardziej istnieją i nie są to bynajmniej powiązania na poziomie „w obu animkach świecą się oczy”.
Kłopot jest zupełnie innego rodzaju. Otóż, obie serie są jedynie adaptacjami – i to adaptacjami raczej nie nastawionymi na ekspozycję wzajemnych powiązań. Dlatego też człowiek, który zasiada do tych dwóch animek bez „przygotowania” ma sporą szansę przegapić sporą cześć wzajemnych powiązań. Zwłaszcza, że o powiązaniach tych możemy wnioskować jedynie z pierwowzorów tudzież staniwiska TYPE‑MOON. Reasumując – serie te są powiązane, lecz powiązane dość luźno (wręcz tak luźno, że bardziej prawidłową formą byłby zwrot „związane ze sobą pierwowzory”). Tak więc, powiązanie tych serii nie pełniłoby żadnej roli informacyjnej – kto byłby ekspertem od TYPE‑MOON, wiedziałby… A kto nie wiedziałby, uznałby, że „gupia redakcja się pomyliła”. Bez sporej dawki spoilerów (i to SPOZA anime) łączenie tych serii nie ma sensu, a przecież nie o spoilerowanie chodzi.
gaijin
6.11.2009 23:44 Re: Kara no Kyoukai a Tsukihime.
Zdaje się, że już z samej Twojej wypowiedzi wynika, że KnK i Tsukihime są ze sobą powiązane. Jest to zresztą widoczne na pierwszy rzut oka – choćby, z motywów przez Ciebie nie wymienionych – Toko Aozaki w KnK i jej siostra w Tsukihime.
Seaven
7.11.2009 00:03 Re: Kara no Kyoukai a Tsukihime.
chodziło mi o brak powiązań w sensie jakiego użył oiXio.
oiXio napisał(a):
Możnaby w tytułach powiązanych dać Shingetsutan Tsukihime – oba anime łączą ci sami bohaterzy.
Tsukihime powstało w oparciu o Kara no Kyoukai. Zapożyczony został świat, umiejętności, nazwiska, twarze. Jednakże są to powiązania (nawiązania?) natury technicznej i obie serie poza w/w nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Cały mój post ma raczej na celu wyjaśnienie, że mimo tego iż bohaterowie nazywają się tak samo, niektórzy wyglądają podobnie i ogólna mechanika świata działa na tych samych zasadach, to KnK nie jest sequelem, prequelem, alternatywną wersją lub czymkolwiek takim dla Tsukihime.
Tsukihime
19.11.2009 03:58 Bzdury
KnK nie zostało poddane żadnej transformacji, o czym ty wygadujesz. Tsukihime ma tyle wzięte z KnK co Fate. Każda z produkcji ma własną unikatową fabułę i bohaterów (Mikiya i Shiki dzielą zamierzone podobnieństwo, zresztą tak samo jak Tomoe i Shirou). Aż mnie głowa boli jak takie idiotyzmy czytam. Gdyby zaszła jakaś „transformacja” produkt pierwotny jako „pomysł” przestałby istnieć. Tsukihime „niezbyt popularną serią”. Gra dostała gówniane anime (które zrobiło więcej złego niż dobrego), naprawdę świetną mangę (która wciąż wychodzi), niedługo planowany jest remake gry, pierdół związanych z tym tytułem jest od metra, fanów gry nie brakuje ani na forach (mirror moon, beast lair) ani na kanałach. Nie wiem czego więcej oczekiwać od tak „niepowalającej na kolana serii”. Mi jak i tysiącom fanów na całym świecie zapadła w pamięć. Rozumiem, że ci się nie podoba, ale nie zakładaj, że to od razu klapa. I jeszcze to „podobno z jakimś romansem w tle… ". Podobno romans to masz właśnie w KnK i dlatego uległo to zmianie.
Wiem, że to nie miejsce do dyskusji, ale nie wprowadzaj ludzi nie zaznajomionych z tytułami w błąd.
Omawiane tu anime to seria filmów, które są powiązanie jedynie ze sobą, tworząc jedną całość. To tak jakby trylogia (na myśl od razu przychodzi „Władca pierścieni”, który jest podzielony na 3 części). To anime nie jest powiązane z innymi produkcjami ze studia Type‑Moon. Każdy film z tej serii potrzebuje osobnej recenzji a nie jak to zostało tu pokazane jako jeden film pt. The Garden of Sinners. Tak to można opisywać serię tv.
Podobieństwo postaci jest tu moim zdaniem jedynie pokazaniem jakimi leniami są producenci. Zamiast stworzyć postaci od podstaw, woleli oni skopiować daną postać, pozmieniać kilka szczegółów (długość/kolor włosów, kolor oczu, itd.). Ten zabieg jest niestety dość często stosowany nie tylko w tym studiu. Przykładowo Kyoto Animation stosuje ten sam trik. Dla osób, które nie zwracają uwagi na takie szczególiki nie jest to aż tak rażące. Jednakże jest to widoczne przez co jak widać ludzie usilnie próbują powiązać dwa kompletnie różniące się od siebie anime.
Nie, nie jest, „Sherlocku”. Aozaki Uniwersum TYPE‑MOON to dość złożona sprawa – i bez wystarczającej wiedzy powstrzymywałbym się przed wchodzeniem w to z butami. Generalnie, wszystkie te historie są powiązane w mniej więcej takim samym stopniu jak Gundamy (jeśli oczywiście orientuję się w Gundamach). Mamy motyw oczu, który jest cechą charakterystyczną całego świata (Nasuverse) – a nie namolnym kopiowaniem tego motywu.
W każdym razie, radziłbym też powstrzymać autorytywne stwierdzenia. Jak wynika z Twego powyższego posta, nie masz podstaw aby rościć sobie pretensje do roli Wszechwiedzącego czy też kogoś, kto umie przejrzeć wszystkie sztuczki producentów.
Istnieje taka strona, dzięki której można stwierdzić czy dane anime są powiązane… Proponuję przejrzeć listę powiązanych ze sobą filmów. Zwróć szczególną uwagę na „Related Anime”... czy jest tam gdzieś F/S N, czy Tsukihime? NIE! Nie ma bo owe anime łączy TYLKO studio, które je wyprodukowało.
Widzisz, tam Gundamy też nie są seriami powiązanymi…
TYPE‑MOON wiki ufam jakoś bardziej niż MALowi – zwłaszcza, że . I, nie, nie łączy ich tylko studio, które je wyprodukowało. I Tsukihime, i Fate/Stay Night i Kara no Kyoukai są adaptacjami gier – przez co TYPE‑MOON wiki ufam jakoś bardziej niż MALowi – zwłaszcza, że . I, nie, nie łączy ich tylko studio, które je wyprodukowało. I Tsukihime, i Fate/Stay Night i Kara no Kyoukai są adaptacjami gier – przez co naturalnym jest rozpatrywanie ich przez ten kontekst.
A gry, na podstawie których wyprodukowano Shingetsutan Tsukihime i Kara no Kyoukai posiadają wcale niemało powiązań. Bodajże najbardziej oczywistym są siostry Aoko – Aozaki i Tohno. Oczywiście, w anime tego nie wytłumaczono – jednakże, jeśli nei wyznajemy jakiejś spiskowej teorii dziejów, naturalnym jest jednak założyć pewien stopień pokrewieństwa pomiędzy oboma animkami. I nie ładować się z tonem Znawcy w dyskusje na tematy, o których nie ma się pojęcia.
Jak już pisałem , ze względu na enigmatyczność powiązań między seriami, zaznaczanie ich jako serii powiązanych mija się z celem… Niemniej, twierdzenie, że wspólne jest jedynie studio, jest całkowicie nieprawdziwe.
Dużo czasu...
Postaram się wyrażać swój zachwyt krótko. Nastrój, emocje, klimat, akcja, relacje międzyludzkie, muzyka, niesamowite wyczucie reżyserskie… Perfekcja. To jedna z najlepszych produkcji anime, jakich miałam zaszczyt doświadczyć. 10‑ka, bez chwili zawahania.
Re: Dużo czasu...
Poza tym poleciłbym obowiązkowe zapoznanie się z filmem Kara no Kyoukai: Mirai Fukuin oraz z krótkim specialem Mirai Fukuin – Extra Chorus. Są to luźniejsze historie, które jednak domykają kilka wątków z głównej serii.
Re: Dużo czasu...
Po czwatym odcinku
Myliłam się.
Napotkałam coś absolutnie zniewalającego. Czekają na mnie jeszcze trzy filmy, ale już teraz przeczuwam, że wystawię jedną z rzadkich w moim animowym życiu 10‑tek.
9/10
Wrażenia po piątym filmie
5/10
kliknij: ukryte -magię
-narkotyki
-schorzenia psychiczne
I gdy czegoś nie dało się wytłumaczyć, to używano do wyjaśnienia absurdu i niespójności kliknij: ukryte magii. Oglądałam anime chronologicznie, to też przyjrzałam mu się uważniej. Cudowna muzyka, grafika, tło, miejsca – w niektórych odcinkach aż żal, że całe anime zostało tak zepsute, przez niektóre sceny. Bo klimat miało. Ale fabuła – może dla fanów Tokyo Ghoula. Całe mnóstwo niespójności i niepotrzebnych wątków. Głównego bohatera kochał każdy – klasyk. Zmarnowany potencjał, nie jest to seria, która zapadnie mi w pamięć. W pamięć natomiast zapadnie mi atmosfera niektórych odcinków. Zniszczona przez absurd. Anime byłoby dużo lepsze gdyby zdecydowano się, czy stawiają na kliknij: ukryte magie czy smutne animko o sensie życia. Mnóstwo zbędnych filozofii, naciąganych, po prostu głupich.
7/10 bez porywu
Produkcja stoi na dobrym poziomie fabularnym, muzyka bardzo dobra.
Jak już zauważyłem we wcześniejszych komentarzach (do nich również się przyłączam), anime nie robi aż takiego wrażenia jak chwali go recenzent, czy chociażby wysoka ocena.
W ten tytuł naprawdę trzeba się bardzo mocno wczuć przy jego oglądaniu, stworzyć dobrą do oglądania atmosferę i na pewno będzie lepiej smakowało:)
Za dużym minusem uważam długości odcinków – ostatni 2 godzinny można było by spokojnie okroić z niepotrzebnych scen o co najmniej 20‑30 minut.
Uważam że ocena jest bardzo dobrze trafiona jak dla kara no kyoukai i jeśli ktoś będzie bazował na moim komentarzu czy obejrzeć ta produkcje to niech sprawdzi sobie 1 epizod ów produkcji. Jeśli trafi w gust śmiało polecam.
Jeśli nie, to niech nie traci czasu.
dcccc
Rozczarowanie pod piękną otoczką
Zacznę od plusów, do których zdecydowanie należy animacja (choć przyznam, że walki uważam za nieciekawe) i muzyka Yuki Kajiury. Bardzo przypadły mi do gustu lokacje, zwłaszcza bambusowy las i budynek mieszkalny w piątym filmie, choć nawet i puste mieszkanie Shiki ma swój urok. Dom? Touko Aozaki również prezentuje się ciekawie. Niestety, wrażenia estetyczne i klimat to nie wszystko, żeby uczynić historię interesującą.
Powiem szczerze, że spodziewałam się głębi – w końcu filmy zostały pozbawione chronologicznego porządku nie bez powodu. Na początku starałam się zwracać uwagę na każde słowo wypowiedziane przez bohaterów i zastanawiać nad dialogami, ale z czasem stało się to nużące. Nie widziałam w tym nic szczególnie odkrywczego ani interesującego. Niemniej jednak, zależało mi na tym, żeby zobaczyć tę historię do końca.
I, naturalnie, zawiodłam się. Myślałam, że zakończenie sprawy zabójstw z drugiej części zwali mnie z krzesła i będę uderzać głową o podłogę w głębokim zastanowieniu, dlaczego wcześniej nie wpadłam na takie rozwiązanie, skoro wszystkie elementy układanki jasno na to wskazywały. Nie byłam przygotowana na takie rozczarowanie, które prawie skończyło się wyłączeniem ostatniego filmu w połowie.
Przyznam, że według mnie antagoniści zawsze byli poniekąd słabi. Niektórych lubiłam, innych nie, ale żaden z nich nie wywarł na mnie większego wrażenia. Z wyjątkiem ostatniego, którego od początku znienawidziłam, ale nie za jego czyny, niestety. W moim mniemaniu to najgorszy typ przeciwnika, ponieważ nie ma w nim absolutnie nic ciekawego. Zastanawiałam się nad jego motywami i doszłam do wniosku, że są zwyczajnie kulawe. Przeciętny kliknij: ukryte psychol i morderca, jakich nie brakuje w fikcji. O ironio, nie widzę w nim nic specjalnego. kliknij: ukryte Myślę, że został wspomniany w poprzednich częściach, ale dalej uznaję go za świeżą postać. Czuję się wybitnie niezadowolona, że za tymi morderstwami stał właśnie on – nudny Lio Shirazumi, który pojawił się wyłącznie po to, aby oczyścić Shiki z zarzutów i dać innym pretekst do ględzenia o źródle, zabójstwie, rzezi i człowieczeństwie. Nigdy nie nazwę żadnego antagonisty intrygującym, jeśli nie potrafi istnieć bez obecności głównego bohatera czy też głównej bohaterki. Innymi słowy, gdy nie jest w stanie obronić się o własnych siłach. kliknij: ukryte Poważnie, dlaczego niby ktoś taki jak on miałby być interesujący? Nie rozumiem. Mało to takich schematycznych postaci?
Ubolewam nad tym, bo naprawdę wciągnęłam się w siódmy film, ale czar prysł, kiedy tylko pojawił się antagonista. Zresztą, prędzej czy później zawsze nadchodził moment, kiedy miałam wszystkiego serdecznie dość i tylko czekałam na koniec albo łudziłam się, że będzie lepiej. Piąta część zapowiadała się ciekawie. Oglądałam z przyjemnością i naprawdę spodobał mi się pomysł z zapętleniem. Szkoda tylko, że na scenę wkroczył kolejny średnio ciekawy przeciwnik, a chwilę później zaczął się chaos i wyrywanie scen. Artystyczny przekaz? Być może, ale to wcale nie znaczy, że film automatycznie staje się lepszy. Niektórzy lubią taką formę, ale mnie to męczyło i zepsuło przekaz, dlatego nie nazwę tego pozytywną cechą.
Mam też zastrzeżenia, jeśli chodzi o zakończenie. Głównie chodzi o zachowanie kliknij: ukryte nieśmiertelnego Kokutou. kliknij: ukryte Chyba coś ominęłam, bo wcześniej nie zauważyłam, żeby Lio miał dla niego takie specjalne znaczenie, że zabicie go uważa za czyn niewybaczalny. Wyszłoby na to samo, gdyby nic nie mówił. Oprócz tego, że Shiki nie straciłaby palca, a on sam dalej miałby oko. Rozwinęli swój romans? Tak, ale nie podoba mi się to, w jaki sposób twórcy tego dokonali.
Myślę, że bohaterowie ogólnie wypadli dość słabo. W Shiki jest coś, co mnie odrzuca. Chyba chodzi o siłę. Wszelkie przeszkody są dla niej niczym, a i wydaje mi się, że później zabrakło czasu na wewnętrzne rozterki. Powiem, że Mikiya mnie nie denerwował swoim podejściem, nie licząc siódmego filmu. kliknij: ukryte Niemniej jednak, ich śmierć w ogóle by mnie nie obeszła, a nawet uważam, że takie zakończenie byłoby lepsze.
Re: Rozczarowanie pod piękną otoczką
Po pierwsze przekaz i konkluzja serii są nie rozrywkowe, lecz refleksyjne. Nie szykowano nigdzie niezwykłego plot twista albo zagadki ukrytej w tle, co jest charakterystyczne np. dla kryminałów zachodniego typu, ale skupiano się na wyjaśnianiu motywów i tła postaci (czemu dobrze służył niechronologiczny układ). Napiszę inaczej: postawionym widzowi pytaniem było nie „jak?”, ale „dlaczego?”. Stąd pokazywanie widzowi, jak bardzo nie domyślał się rozwiązania, to raczej nie ten adres.
Po drugie nie ma tu drugiego dna. Nietypowy układ filmów, duża liczba wątków pobocznych i dialogi nie należące do najprostszych, a stanowiące tu ważną formę przekazu przedstawionej historii, komplikują całość, ale to wszystko. Wystarczy skupić się na najważniejszych wydarzeniach, połączyć sobie wszystko chronologicznie i wychodzi całkiem przejrzysty obraz, praktycznie bez ukrytej symboliki, czy czegoś w tym rodzaju (problem może być jedynie z piątym filmem, ale z doświadczenia powiem, że obejrzenie drugi raz powinno go rozwiązać). Jeżeli na siłę mamy wyciągać „rdzeń” serii, to będzie on opowiadał o kliknij: ukryte Shiki, jej psychice, żądzy zabijania, stopniowej przemianie i kryzysie z końcówki historii, ostatecznie rozwiązanym przez Mikiyę. Nie twierdzę jednak, że reszta to tylko bardzo rozbudowane tło, bo uważam ją za zbiór pełnoprawnych wątków pobocznych – jak wspominałem, takie określanie jest trochę na siłę. W tym wszystkim jest jeszcze poruszana kwestia istoty zabójstwa i grzechu w ogólnym rozumieniu, ale nie mam przygotowania do głębszej jej analizy, a nie chcę pisać ogólnikami.
Ostatni antagonista rzeczywiście nie zaliczał się do najlepszych rozwiązań fabularnych, bo kliknij: ukryte wziął się praktycznie znikąd i w sporej części był odbity z szablonu chorego zboczeńca. Za to, jak już trafnie określiłaś, jego jedynym zadaniem było oczyszczenie Shiki z zarzutów i zarazem nakłonienie jej do popełnienia prawdziwej zbrodni. Może to wina umieszczenia go w ostatnim filmie z serii (kanonicznie, bo nie liczę Mirai Fukuin), ale nie wydaje mi się, żeby miał być „tym złym”, więc nie należy od niego zbyt wiele wymagać. „Głównym złym” był Araya, którego sprawa rozwiązała się wcześniej, a Lio miał tego pecha, że był antagonistą akurat przy konkluzji serii, ale poza tym był najzwyklejszym przeciwnikiem.
Co do zakończenia kliknij: ukryte Mikiyi zależało bardziej na tym, żeby Shiki nie popełniała jakiejkolwiek zbrodni, żeby nie musieć nosić brzemienia tego grzechu niż na tym, żeby nie zginął ten konkretny Lio. To chyba było pokazane wyjątkowo wyraźnie. Natomiast nie wiem, co rozumieć przez „nieśmiertelność”. Racja, że większość ludzi nie wytrzymałaby takich ran, ale Mikiya należał do tych bardziej zdeterminowanych i silnych psychicznie. Nie było żadnej fizycznej sprzeczności, jeśli dobrze pamiętam: narkotyki zwymiotował, choć zaczęły mu się lekkie omamy, prze ranę na nodze musiał się praktycznie czołgać, stracił oko i ostatecznie zemdlał przez utratę krwi. Każda szkoda miała dość realne, brutalne następstwo, więc poza zdolnością utrzymania nienaturalnej determinacji (wcześniej odpowiednio zbudowanej na przykładach mnóstwa innych wydarzeń), bohater nie posiadał niezwykłych zdolności. Choć domyślam się, że przewidywałaś, iż ostatecznie zginie i stąd ten zarzut.
Napiszę jeszcze krótką opinię, żeby było wiadomo, z jakiego nastawienia i doświadczenia piszę to wszystko. Filmy uważam za solidne i przemyślane, zarówno jako całość i jako pojedyncze epizody, choć niekoniecznie jest to szczyt jeśli chodzi o kunszt fabularny. Odrobinę słabszy jest film obarczony numerkiem 4, a z kolei ten z piątką ma trochę symbolizmu (spiralna wizja czasu, yin i yang, subiektywne postrzeganie rzeczywistości), przez co na początku wydawało mi się, że zawiera bełkot. Wszystko to jest w przepięknej audiowizualnej otoczce (wyżej stawiam jedynie Mushishi), a także przyciąga mnie swoim klimatem i postacią Shiki, przez co stawiam serię wysoko wśród swoich ulubionych. Niedawno zacząłem wątpić w moją dawną opinię (serię widziałem wcześnie w swojej „karierze” anime, przez co mogłem podchodzić do niej mniej krytycznie), więc zobaczyłem całość jeszcze raz, ale utwierdziłem się w tamtej opinii. Ba, nawet udało mi się przekonać do piątego i szóstego filmu, które wcześniej niezbyt mi podeszły. Liczbowo wystawiłem całości i każdemu epizodowi z osobna 9/10, choć gdyby nie grafika i muzyka, zapewne dałbym 8.
Bardzo kiepskie anime
W drugim filmie (jak zresztą we wszystkich częściach, które oglądałem) za często widać było przestoje, tzn. miejsca w których nic się nie działo poza gapieniem się w ścianę albo ciszą. Ja rozumiem, że był to celowy zabieg, ale w żaden sposób nie budowało to klimatu (jeśli już to powodowało nawarstwianie nudy).
kliknij: ukryte W drugiej części gościu pilnował kolesiówy, myśląc że jak będzie tkwił przed jej chatą to nie będzie mogła nikogo zabić (bo w razie czego by to zgłosił albo miał nadzieję, że ze względu na jego obecność chcica jej przejdzie), lol. Problem w tym, że to nie był blok czy wieżowiec z jednym wyjściem… Ten przykład pokazał mi, że na ciekawych (czyt. nie postępujących jak upośledzeni, w anime które nie jest komedią) bohaterów również nie mam co tu liczyć.
W trzeciej części natomiast najwięcej chyba było buraków. Zaliczam do nich np. to, że zgwałcona dziewczyna idzie z obcym facetem do jego mieszkania. Głupio pyta się czy może płakać… No i sztuczny dialog Kokutou z Touko:
-Kokutou.
-Tak!?
-Pożycz mi kasę.
-Nieee…
który chyba miał być śmieszny, a w rzeczywistości służył jedynie jako zapychacz dialogów i czasu antenowego (kolejnym przykładem jest scena, w której ta młoda najpierw mówi, żeby Touko kontynuowała, by chwilę później zmienić zdanie, typowe w kiepskich animcach). Bezcelowe, nieśmieszne i nieciekawe. Smętne flashbacki o przebitych misiach przelały czarę goryczy i rzuciłem KnK w diabły. Obok Code Geassa, Fate/Zero i Elfen Lied najbardziej przereklamowane anime jakie znam.
Re: Bardzo kiepskie anime
Mi udało się wytrwać do końca (przy pierwszych odcinkach można było się jeszcze łudzić, że coś ciekawego czy nowego ta produkcja ma do przekazania) i im bliżej końca było, tym wrażenie bezcelowości jeszcze bardziej się pogłębiało, a w granicach przedostatniej części osiągnęło ekstremum.
Końcówka tak banalna, że szkoda gadać.
Dialogi – jeden, wielki śmiech na sali.
Jedynie na plus muzyka i tła.
Ta seria filmów jest idealnym przykładem pseudo intelektualnych rozważań i pseudo głębi. Wiem, ściska sprawa określać coś przedrostkiem pseudo i zwykle wystrzegam się tego ale w tym przypadku nie mam wątpliwości z jaką materią mam do czynienia.
Re: Bardzo kiepskie anime
Re: Bardzo kiepskie anime
Uniwersum Nasuverse
przed zapoznaniem się z serią polecam obejrzeć Fate stay night; fate/zero
co nieco wyjaśni zagadnienia w serii
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Zdecydowanie Tsukihime w wersji anime nic nie wyjaśni.
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Tak jak 4. film z Indianą Jonesem. Który nie powstał.
Nigdy.
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Skoro użytkownicy strony (nie jesteśmy forum) szukają domniemanej informacji o Tsukihime, to przypuszczam, że potrafią użyć opcji „szukaj” i wyszukać recenzję serii (która jest na stronie). Ergo – widzą, że seria jak najbardziej powstała (o jej jakości lub zgodności z uniwersum nie będę się wypowiadać). Są także zdolni do przeczytania pozostałych komentarzy w tym wątku (patrz niżej). Przypuszczam także, że potrafią zauważyć emotkę – uśmieszek na końcu wypowiedzi powyżej.
W końcu – kto na bogów chaosu, w komentarzach do KnK szuka informacji o Tsukihime…
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Re: Uniwersum Nasuverse
Dawno oglądałem
Tyle mniej więcej pamiętam. No dobra, była jeszcze fabuła, fenomenalny budynek mieszkalny (genialna miejscówa, szacun dla pomysłodawcy), jakiś pusty blok do wyburzenia, posiadłość za bambusowym lasem, piękna kobieta, szalony naukowiec i jeszcze kilka klimatycznych miejsc (jestem świadom pokręconej składni i szyku zdania ;) ) i piękna muzyka. Był klimat, miejscami przegięty. I była grafika… Tak pięknej grafiki wcześniej i później nie widziałem w żadnym anime (ocena subiektywna, a anime dużo widziałem).
Nie umiem polecić, nie umiem nie polecić. Było by lepsze bez magii. Gdyby to wszystko wytłumaczyć pseudonauką albo w miarę rozsądną logiką… Wtedy byłoby arcydziełem.
Robi wrażenie, ale spodziewałem się czegoś więcej.
Jest mrocznie, intrygująco, momentami dałem się przestraszyć, ale nie czułem się przykuty do ekranu, czasem zerkałem na pasek przewijania.
Fabuła nie jest skomplikowana, bo tak naprawdę niewiele wiemy o otaczającym bohaterów świecie, nie wiadomo, jakie zasady nim rządzą, mimo że to współczesność, a gdy wprowadza się elementy i zdolności nadnaturalne, to dobrze byłoby wiedzieć skąd to, po co, czy są jakieś ograniczenia, cokolwiek. Tymczasem widza stawia się przed faktem dokonanym, a do fabuły można wepchnąć kogokolwiek i cokolwiek bez żadnego tłumaczenia.
Nie ułatwia tutaj sprawy epizodyczność, każdy odcinek jest luźną historią, powiązaną jedynie głównymi bohaterami, o których na dobrą sprawę też niewiele wiadomo. Ona jest niebezpieczna, ma tajemnicze moce i świecące oczy, on jej towarzyszy i widać, że łączy ich pewna więź. Osobiście lubię wiedzieć o bohaterach więcej, zwłaszcza że dialogów mówiących wprost, kim są i co się dzieje, jest niewiele.
Miałem problemy z polubieniem postaci, ale tliła się we mnie nadzieja na nietypowe, kliknij: ukryte drastyczne zakończenie, dopóki nie zniszczono całego klimatu patetycznym happy endem. Poziom nie jest równy, odcinek szósty jest zdecydowanie bardzo słaby, cała ta sprawa z kliknij: ukryte wróżkami... Szkoda gadać.
Ogromny potencjał, świetna animacja, bardzo dynamiczne ujęcia, kapitalna grafika i muzyka, która świetnie współgra z anime i nadaje się do słuchania jeszcze na długo po seansie.
Ale niezbyt udany scenariusz, którego piękne wykonanie nie zastąpi.
7/10, bo punkt za wrażenia estetyczne.
co do świata Kara no kyoukai
(:
Ale jeśli anime opiera się na klimacie, to trzeba go utrzymać. A gdzieś tak w 4 filmie… zniknął. Ale było jeszcze ok. 5 film – NUDA Coś potwornego. 6 podobnie – Harry Potter pod osłona tragizmu i thrilleru? NIE. Pierwsze trzy na pewno były lepsze, niż reszta. No siódmy… Mógł być lepszy. Obrócenie wszystkiego nagle w żart i taka metoda „uklepiemy, będzie ok”... Mógł się lepiej skończyć, nastąpił w połowie taki nagły bieg to końca. Fabuła dość prosta, ja wszystko zrozumiałam, trzeba uważnie oglądać.
To całe pokazywanie wszystkiego bez pardonu, z wątkiem miłosnym i spekulacje na temat ludzkiej psychiki – trzba być bardzo uważnym, żeby się nie zamieniło w kicz (czyt.: film 5; film 6).
Ogólnie dobry potencjał, ciekawe postaci, intrygująca nawet… Ale seria lekko zaniedbana. Filmy połączone razem moga dać wrażenie, że seria jest na 1. Ale moje zamiłowanie do klimatu części 1‑3 i 7, sprawiły, że na resztę przymykam oko. 8/10
Po pierwsze, 7 filmów stanowi niby całość, a jednak są strasznie nierówne. Drugi film podobał mi się najbardziej, prawdę mówiąc tylko tam poczułam jakikolwiek „klimat”, pierwszy i niestety ostatni raz. Zaś szósty film był zdecydowanie najgorszy, nie zliczę ile razy przewracałam oczami.
Dwa, kwestia fabuły. Jak dla mnie, całą historię można by zamknąć w góra trzech filmach, wliczając w to drugi, czwarty i ostatni. Dalej, strasznie nie podoba mi się motyw… nazwijmy go, kryminalny. Np. w filmie piątym praktycznie wszystko zostaje wytłumaczone w połowie, a reszta motywów jest jak wzięta z… powietrza. Genialny pomysł, tłumaczyć widzowi pewne zasady działające w tym świecie razem z tłumaczeniem intrygi – no super, równie zaskakujące, jak skład wody mineralnej.
To samo zresztą w filmie szóstym.
Następna rzecz, nie wiem jak u innych, ale ja muszę polubić postacie, żeby interesowała mnie historia (lub przynajmniej uważać je za postacie dobrze zrobione) bo gdy nikogo nie polubię, to naprawdę mało mnie obchodzi, co się stanie. W Kara no Kyoukai nie polubiłam nikogo a wręcz czułam do nich niechęć, i to nie taką, że charakter autentycznie mnie odrzucał, bo był jak żywy – zwyczajnie nudzili mnie, potwornie mnie nudzili.
I tak się zastanawiam, a nawet się martwię, może coś przegapiłam? A może tylko mam takie wrażenie, bo liczyłam na coś niesamowitego, a dostałam średnią mieszankę romansu, thrillera i dramatu.
Albo tak mało mnie to interesowało, że to, co się okazało, wydawało mi się zbyt oczywiste i nie potrafiłam dojrzeć czegoś niesamowitego? Nie wiem, wiem za to, że się rozczarowałam i czuję niesmak.
Ostatnia rzecz – Kajiurę uwielbiam zawsze, więc nie ma o czym mówić.
Animacja świetna, ale sam sposób rysowania już średnio. Postacie strasznie do siebie podobne, zwłaszcza kobiece. To chyba kwestia autora. W pewnym momencie Shirazumi wyglądał jak panna z Shingetsutan Tsukihime – więcej chyba nie muszę mówić.
Z bliska jeszcze jakoś to wyglądało, ale gdy, powiedzmy, postaci kadrowane były od pasa w górę, mogłam „podziwiać” twarze składające się z oczu, bo reszty prawie nie było widać, i dziecięcych, pucołowatych policzków. No fuj.
Ostatnia rzecz, o której chyba nikt nie pisał – seiyuu. Że Sakamoto i Suzumura to wiadomo, nie trzeba pisać. Dla mnie zaś największym plusem był Souichiro Hoshi w roli Lio. Zazwyczaj seiyuu ten gra role, niestety, jakichś uke chłopczyków gdzie nie może się popisać, tymczasem głos ma po prostu świetny. Szkoda, że to jedyna tego typu rola, w której go słyszałam.
I w sumie dla mnie to największy plus tej produkcji.
Podsumowując, jeśli komuś się podobało i zobaczył w tym coś niesamowitego, to fajnie, nie mam zamiaru się kłócić, czy to produkcja głęboka czy nie. Do mnie po prostu nie przemówiło i mi się nie podobało. Nie chciałam zostawiać tego po tym, jak i tak widziałam już 4 filmy na 7, więc dokończyłam, marnując tym samym kilka godzin swojego życia. No trudno.
Ani nie polecam, ani nie odradzam, zdania są tak podzielone, że każdy musi sam sprawdzić, czy warto.
nie lubię pisać ale......
podobały mi się postacie z którymi Shiki walczyła były bardzo ciekawe ale głównym bohaterom też nic nie brakowało. BARDZO POLECAM DO OBEJRZENIA ale faktycznie nie każdemu może przypaść do gustu anime bardzo przegadane i trzeba bardzo uważnie oglądać by nie zgubić wątku.
Nuda w pięknym opakowaniu
Nie jest więc to seria, która w jakikolwiek sposób trzymała mnie w napięciu. Przez większość czasu męczyłam się strasznie: za mało, za wolno się działo. I nie chodzi mi tylko o akcję sensu stricto, z walkami na magię i na noże, tylko o inne rzeczy: fabułę, rozwój relacji między postaciami etc.
W swojej ogólnej ocenie serii postaram się jednak być względnie obiektywna, bo rozumiem, że to, co mnie wynudziło, dla innych stanowi pewnie dużą zaletę serii.
Fabuła. Dziewczyna walczy z „duchami” za pomocą swoich nadprzyrodzonych mocy, jednocześnie poszukując własnej tożsamości i odpowiedzi na pytanie, co łączy ją z byłym kolegą z klasy. Brzmi o wiele ciekawiej, niż wypada w rzeczywistości. Na plus zaliczę poszarpaną chronologię, prostotę głównego wątku (tak, prostotę) oraz fakt, że wszystko układa się względnie spójnie, a pozostawione przezscenarzystów luki nie drażnią.
„Interesujących” dialogów nijak się nie dopatrzyłam, ale przynajmniej przez większość czas nie były pseudofilozoficznie‑bełkotliwe.
Postacie. Coś mi w nich początkowo kompletnie nie grało, aż w końcu zrozumiałam, że główna dwójka pasowałaby mi dużo bardziej, gdyby pozamieniać ich płciami. Shiki to /typowy/ mroczny facet z anime w ciele kobiety, a Mikiya to /typowa/ zakochana w w/w mrocznym typie dziewczyna. Jak już załapałam ten stereotyp, zaczęli się zachowywać w stu procentach przewidywalnie. Nie zrozumcie mnie źle – lubię, kiedy w anime pojawiają się „silne” kobiety oraz „wrażliwi” faceci, bo to zawsze odejście od schematu, ale mimo wszystko postacie wydały mi się jednowymiarowe i średnio charyzmatyczne.
Wątek miłosny z jednej strony strasznie naciągany (Mikiya zakochuje się „ot tak”; w pewnym sensie ignoruje fakt, że jego ukochana może być masową morderczynią – miłość na serio rzuciła mu się na mózg), a z drugiej strony urzekał swoją siłą i naturalnością. Zakończenie nawet‑nawet mnie poruszyło (a przypominam, na 90% tej serii spałam, zamiast się wzruszać).
Jedyną postacią, która prawdziwie mi się spodobała, była Touko. Choć poznajemy ją całkiem nieźle i to od wielu stron (odcinek piąty, w którym demonstruje swoją moc, wymiata), to jednak do samego końca otacza ją jakaś aura tajemnicy – i bardzo dobrze.
Grafika. Prawdziwy majstersztyk, tu zgadzam się z recenzentem. Dałabym jej 9/10 (a nie 10/10) tylko dlatego, że na tle przecudownego, dopracowanego drugiego planu, projekty postaci wypadają zaledwie „ładnie”, są mniej szczegółowe.
Muzyka. Yuki Kajiura to jedna z moich ukochanych kompozytorek w grach i anime, jeśli nie TA ukochana numer jeden (powiedzmy, że ma konkurencję…), jednak w KnK nie wykazała w pełni swojego kunsztu. Mało tu instrumentalnych kawałków, które prawdziwie zapadałyby w pamięć i nadawały się do samodzielnego słuchania, chociaż kilka jednak się znajdzie (muzyka do końcowej walki z piątego odcinka towarzyszy mi na okrągło od tygodnia). Oczywiście, zdanie „nie wykazała w pełni swojego kunsztu” w przypadku Kajiury dalej oznacza, że jest to soundtrack bardzo dobry, tyle że nie wybitny.
Utwory Kalafiny (czyli po części również Kajiury) są za to naprawdę świetne.
Na koniec jeszcze jedno. Kompletnie nie zgadzam się z recenzją w kwestii piątego odcinka. Moim zdaniem to najlepsze dwie godziny w całej serii; właściwie dałoby radę oglądać je jako samodzielny film. Podobały mi się: fabuła, poszarpana narracja, przeskoki między poszczególnymi scenami, klimat ( kliknij: ukryte mózgi w słojach, ogrywające wciąż na nowo ostatnie chwile swojego życia – to bardziej makabryczne niż reszta serii), finałowa walka (chyba najbardziej „epicka” w całej serii), a także bohater towarzyszący Shiki – recenzent napisał, że „był kompletnym baranem, irytującym konusem i w ogóle nie mam pojęcia, po co się tam pojawił” ...hm, może dlatego, że to był Emiya Shirou z F/sn? :D Jak dla mnie, świetne cameo – nie jedyne zresztą w całej serii.
Podsumowując: kompletnie nie wiem, czy mam polecać, czy wręcz odradzać oglądanie tego anime. Mimo pięknej oprawy audiowizualnej, wynudziło mnie srodze. W końcu nie samym „klimatem” człowiek żyje.
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Muzyka Kajiury zajmuje naprawdę sporą część pojemności mojego odtwarzacza, ale kawałków z KnK wrzuciłam do urządzenia niewiele – a przecież, teoretycznie, miałam z czego wybierać, skoro soundtrack do serii liczy sobie chyba ze sto pozycji. Sęk w tym, że są to pozycje moim zdaniem w dużej mierze powtarzalne i mało porywające, zwłaszcza w porównaniu z epickimi/dynamicznymi/nostalgicznymi/ściskającymi za serce utworami Kajiury z innych tytułów, chociażby Madlaxa czy Xenosagi II.
A że Tobie się muza z KnK bardzo podoba, to oczywiście Twoje prawo. Miłego słuchania. :)
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
i fanatyków Type‑Moon. To nie pierwszy komentarz, gdzie widzę, że oglądacz połamał sobie zęby na tym tytule. Bo faktem jest, że obejrzenie tego jeden raz jest zgoła mało wystarczające :P
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Problem w tym, że Mikiya wcale tego nie ignoruje – on to po prostu akceptuje i specjalnie mu to nie przeszkadza. Są powody, dla których jest on jedną z bardziej przerażających „dobrych i miłych” postaci w Nasuverse.
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
...Aczkolwiek chciałabym wierzyć w koncepcję, że twórcy specjalnie chcieli stworzyć wewnętrznie sprzeczną postać, a nie „samo im tak wyszło”.
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Z drugiej strony, akurat fanem KnK nie jestem wielkim, pierwsze trzy filmy mnie wynudziły strasznie – stanowczo wolę jego późniejsze dzieła (co zabawne, główny bohater Tsukihime – Shiki Tohno ejst wymieszaniem w jedna postać postaci Kokutou i Ryougi Shiki – i w mojej opinii znacznie lepszą i ciekawszą postacią niż oboje poprzedników ;-) )
Jeśli chodzi o dzieła Nasu (i pokrewne – patrz Fate/Zero) polecałbym raczej gry Tsukihime i Fate/Stay Night albo z adaptacji: Fate/Zero od Urobutchera, obecnie wychodzące Fate/Stay Night od ufotable albo mangę Tsukihime. Tylko nie oglądaj anime Tsukihime, naprawdę.
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Fate/Zero nie jest oryginalnie grą, tylko książką – anime jest bardzo dobre i w zasadzie prawie nic się nie traci w porównaniu z książką (minimalnie przycięli kilka elementów, m.in. backstory Berserkera).
Re: Nuda w pięknym opakowaniu
Jeśli chodzi o samą fabułę(jeśli można tak to nazwać) to jest ona podana bardzo chaotycznie, taki jest oczywiście zamysł i tworzy spójną całość ale momentami niektóre sceny wydają się być nie do końca przemyślane.
Seria jest głęboka i na pewno nie chodzi tutaj o jakąś akcję, z tym, że momentami ciężko pojąć jest logikę czy w ogóle rozumowanie postaci – dziwne wnioski bez podstaw, mimo wszystko całkiem dobrze oglądało mi się 5 odcinków – dwa ostatnie niestety zajeżdżały nieco taniochą i popsuły mi nieco wizerunek zarówno głównej bohaterki jak i całej serii.
KnK
Za pierwszym razem nie rozumiałem ale oglądałem ze względu na jedyne takie anime gdzie nic się nie dzieje jednocześnie się dziejąc.
6 i 7 część trochę gorsze ale i tak świetne.
Oglądałem tą serię 5 razy pod rząd i za 3 razem załapałem już wszystko co było potrzebne do zrozumienia tego wszystkiego, jednak za każdym kolejnym razem odkrywałem coś innego.
Przeskoki w czasie i ta tajemniczość to tylko i wyłącznie napędza to anime.
Grafika najlepsza jaką kiedykolwiek widziałem i to samo tyczy się muzyki, która powala (szczegulnie endingi).
Gdyby ta seria była puszczana w Polsce to z pewnością bym poszedł na to wszystko bo było by warto.
Ocena: 10/10
PS: Ciekawy pomysł z tym epilogiem :D Nie zrozumiałem go do końca, ale kreska była w nim świetna.
Muzyka rzeczywiści była genialna i animacja ale nic więcej.
Pozdrawiam
Przepiękna grafika....
Ostrożnie
Re: Ostrożnie
Re: Ostrożnie
10/10
Re: 10/10
Fajna kreacja głównej bohaterki :-) Jak dla mnie – miło spędzony czas i niezmarnowany.
Re: Hype potrafi bardzo zaszkodzić...
Ogólnie seria bardzo ciekawa, piękna animacja i szczegółowa grafika. Bardzo dobrze naszkicowane charaktery postaci. Szukałem czegoś poważniejszego , co da mi coś do myślenia po tym komercyjnym chłamie, który dziś tak często do nas trafia.
Poza tematem
Jeśli chodzi o oceny tu poniżej to nie rozumiem.Jeśli ktoś daje ocenę 7,8,9 to anime musi być naprawde dobre, a często spotykam się z opiniami, że kiepskie, nudne, a i tak dają bardzo wysoko(to się tyczy wszystkich anime). Więc prosiłbym o sprawiedliwe ocenianie.
Jedna osoba mówi: Tak, doskonałe. Daję 8
Druga osoba mówi: No, średnie.Raczej nie polecam. Może być pomiędzy 7 a 8.
I jaki tu sens oceniania?Zastanów się czy anime zasługuję na aż tyle i czy ci się podobało, czy NIE!?
Re: Poza tematem
Fabuła
Tak na marginesie, autorowi nie podoba się odcinek 5, w którym typowej fabuły, zagadek do rozwiązania było najwięcej (mi się akurat podobał najbardziej, ale to już kwestia gustu)
Kilka słów o recenzji i anime
6 film oceniam jako jeden z najlepszych gdyż szczególnie lubiłem Azakę więc Shiki i Azaka razem to świetny pomysł. Poza tym ta animacja podczas walki była ładniejsza niż w innych filmach (to jak walczyła Azaka).
Jednak zgodzę się z JJ co do filmu 7. Niezbyt im się udał bo był zbytnio bajkowy. Szczególnie to co zaprezentował w tym filmie Mikiya było jawną głupotą. Jak na zakończenie mogli się bardziej postarać. Poza tym nigdy nie lubiłem epizodycznych przygód. Najlepiej się ogląda anime gdzie wszystko jest jednym ciągiem fabularnym i tworzy całość. Oczywiście te filmy były na tyle dobrze skonstruowane, że i tak oceniam je wysoko.
A teraz odnośnie recenzji:
Widzę, że najbardziej zagmatwany (złożony) film oceniłeś najniżej :)
Te właśnie zwroty akcji, zaskakiwanie widza spowodowały że był wyjątkowo dobry. Za długi ? To nawet lepiej, że długi gdyż tyle powinny trwać filmy. Jednak zgodzę się co do tamtego chłopaka w tym filmie. Był nędzny i nieciekawy. Jednak to był jedyny film gdzie pokazali prawdziwą siłę Aozaki Touko.
Bez przesady z tą inteligencją. Owszem dało się go lubić, ale szczególnie w ostatnim filmie potrafił zirytować widza.
A tą wypowiedź muszę potraktować jako żart. W bardzo wielu anime były lepsze ścieżki dźwiękowe jak chociażby w rewelacyjnym Macross Frontier (serial i film) czy ze starszych anime może być „Noir, Tsubasa Chronicles, Fate Stay Night, Vampire Princess Miyu” i wiele innych.
Prawdę mówiąc filmy były dosyć nudne (bardziej ciekawy był 6). Podsumowując ogólnie te 7 filmów to wypada słabiej niż Fate Stay Night. Jedyne co to lepsza była strona wizualna.
Ocenił bym je średnio 8.5/10.
Pięć świetnych filmów, średniak i gniot
lolwut?
Pierwszym pięciu filmom wystawiłbym oceny w okolicach 9‑10. Kiedy pojawił się szósty – z idiotycznym wątkiem siostrzyczki rodem z cienkich haremówek – miałem nadzieję, że to chwilowy wypadek przy pracy… A potem przyszedł finał cyklu, a z nim – płacz i zgrzytanie zębów. Nie dość że spieprzył fabułę, starannie budowaną w sześciu poprzednich odsłonach cyklu, to twórcom udało się upchnąć w nim typowe dla anime wady, których tak umiejętnie do tej pory unikali – głównie pseudofilozoficzny i pseudopoetycki bełkot oraz tanie morały(pamiętajcie, drogie dzieci – NARKOTYKI TO ZŁO). Trudno wyobrazić sobie skuteczniejszy sposób na zepsucie klimatu. Ogólnie „siódemka” zdecydowanie obniżyła moją ocenę całego cyklu.
I zasadniczo, zapożyczenie elementów zaszło w drugą stronę niż się wydaje. KnK powstało w formie tekstowej 2 lata przed grą Tsukihime i jest niejako jej prototypem – stąd tyle widocznych zbieżności (łacznie z imionami i wyglądem niektórych postaci). O jakości samej ekranizacji Tsukihime wypowiadał się tutaj nie będę ;) ale warto w tym przypadku znać kolejność powstania. Chociaż oficjalnie oba światy (poza zasadami działania magii) łączy jedna postać – pojawiająca się tylko w Tsukihime ale blisko spokrewniona z tutejszą panią Aozaki. Umieszczenie Tsuki w tytułach powiązanych będzie bardzo na miejscu, chociaż może z odpowiednim wyjaśnieniem.
ps I pamiętajcie, że truskawki powinny mieć kolce :)
w skrócie
Muzyka – 3/4 soundtracku mam w odtwarzaczu od prawie roku i mi się nie nudzi
Główna bohaterka – po prostu ciekawa postać, które nie tak łatwo spotkać
Pojedynki – paradox spiral fight to jeden z najlepszych pojedynków jaki widziałem
Fabuła – może nierówna, ale bardzo dobra
No i motyw nawiązujący do Shingetsutan Tsukihime też wypada na plus, oglądać w ciemno(a słuchać to już na pewno!).
:)
Fabuła‑troszkę pokręcona ale wszystko sie układa powoli i wyjasnia.I nawet kopnieta chronologia mi nie przeszkadzała.W końcu retrospekcje są niezbędne(w tym przypadku)do wyjaśnienia tego i owego.Fabuła zawierała taże wątki filozoficzne jak i nawet wątek romantyczny w dodatku z happyendem co mnie ogromnie zaskoczyło(pozytywnie)gdyż nie wiązałem zbytnich nadziei na to w mieszance gatunku horror i dramat i romans(ktory poprowadzony był bardzo przyjemnie a przede wszystkim naturalnie bez kompleksiarstwa uczestników oraz powoli lecz skutecznie)
Bohaterowie autentyczni,niesztampowi.Z jednym wyjątkiem(w moim odczuciu)a mianowicie Kokutou Mikiya.Facyfistyczny do bólu.W dodatku tekst w stylu „ej zabiłas kogoś ale spoko,nie ma sprawy” rozkłada ręce.Muzyka‑jedna z lepszych jakie słyszałem.Ogólnie 10 bo więcej się nie da lecz gdybny się dało na pewno bym taką ocene wystawił.Polecma każdemu.
zdecydowanie nie jest dla dzieci.. raczej dla starszego widza.. jest powazne, w przewazajacej czesci smutne i trzymajace w napieciu.. duzo przemocy, krwi, brutalnosci..
ale ma w sobie to 'cos' .. magie, ktora przyciaga do ekranu :) jesli jestes fanem tajemniczych, mrocznych opowiesci z nutka romantyzmu – polecam goraco !
Na pewno nie, choć np. 3. odcinek może się ocierać o takie miano. Ja za to oglądałem niewiele serii i akurat te, które oglądałem niedawno, czyli Fate/zero (przed tym anime) i Madoka (równolegle z nim) są dla mnie wyraźnie lepsze.
nie dla dzieci
Malo jest takich tytulow i moze dobrze, bo mozna je docenic. Anime nie dla dzieci, to w zasadzie nawet nie jest anime tylko porzadny kawalek kina uchwycony akurat technika filmu animowanego. Ktos tu napisal ze fabula niespolna, fakt z poczatku to bylo niesamowicie pogmatwane, ale wciagalo. Postacie sa prawdziwe, cala oprawa jak ktos przyrownywal do Shingetsutan Tsukihime jest ciekawym tlem i niczym wiecej tak naprawde. I tak wlasnie powinno byc. Postacie sa prawdziwe…po raz pierwszy chyba odkad ogladam ten gatunek, a troche juz go ogladam. Grafika, muzyka i animacja poprawne, fabula…no z tym moze byc maly problem bo chwilami sie gubilem, zwlaszcza jesli chodzi o czestotliwosc z jaka ukazywaly sie kolejne hmmm… odcinki. Ale po finalnym 7 filmie moge powiedziec ze to jest jednak jedno z najlpeszych anime i filmow w ogole, jakie do tej pory widzialem.
Skąd ten zachwyt ?
Postaci są wiarygodne, ale nie przedstawiają żadnego indywidualnego podejścia ze strony twórców (to już było!). Nie to jest jednak najgorsze. Główny wątek fabularny ciągnie się jak guma do żucia a sama historia nie szczędzi widza przed totalnym ''wysmęceniem'' (podczas tych sześciu odcinków przechodziłem niewyobrażalne tortury). Liczne zapożyczenia min. Shingetsutan Tsukihime sprawiają, że ogólna ocena wypada jeszcze niżej.
Dlaczego sięgnąłem po tą serię ? Jedynie ze względu na kompozytorkę, która zyskała moje uznanie tworząc ścieżkę dźwiękową do bardzo udanych produkcji np. Le Portrait de Petite Cossette
Re: Skąd ten zachwyt ?
Re: Skąd ten zachwyt ?
Re: Skąd ten zachwyt ?
Re: Skąd ten zachwyt ?
Re: Skąd ten zachwyt ?
Re: Skąd ten zachwyt ?
Tak się akurat składa, że Kara no Kyoukai zostało stworzone wcześniej niż Tsukihime, a więc prawda jest taka, że to właśnie Tsukihime zapożycza od KnK, nie zaś na odwrót :)
ledwo przebrnąłem
Tak więc fanom nie‑smutów i sensownej fabuły odradzam.
Podsumowując – rewelacyjny film, i całkiem ciekawy happy end (ale, ale… to jeszcze nie koniec – zobaczymy jaki tak naprawdę ending będzie w ostatniej części). Jak dla mnie 10/10.
Pozostaje tylko żałować, że to nie ufotable tworzy film Unlimited Blade Works…
One of the best
Marzę o tym by wydali to w Polsce na Blu‑ray'u.
Ocena za całokształt… bezapelacyjnie 10/10.
Re: One of the best
Re: One of the best
Re: One of the best
Re: One of the best
ile masz lat?:))))
Jak już wyluzowałeś i załapałeś, to przejdź do dalszej częsci tego tekstu
Skoro nie piłeś do mojej wypowiedzi, ale ogólnie, to po sprawie, zasżło nieporozumienie.
10/10 To powinno trafić u nas do kin
Re: 10/10 To powinno trafić u nas do kin
Re: 10/10 To powinno trafić u nas do kin
PS. Sorry za orta:))))
juz po 7 finalowym odcinku
1 3 i 7 epizod to naj naj filmy ktore niesamowicie mi sie podobaly.
Tylko zaluje ze nie ma wiecej czesci.
Grafika swietna, muzyka dobra, fabula doskonala (jak dla mnie).
Epilogu, który będzie w edycji BluRay planowanej na luty 2011
nie do pobicia
Co jest mocną stroną KnK? Wszystko. Doskonale zsynchronizowana muzyka (i to jaka muzyka!) ze scenami (niektóre z nich obejrzałam po 10 razy!), klimatyczna fabuła, „kopnięta” chronologia, która jak się dobrze przyjrzeć, wyjaśnia w filmie o wiele więcej, aniżeli gdyby historie były przedstawiane po kolei. Doskonała grafika. Te elementy składa się na wyjątkowy klimat, sprawiający, że anime dosłownie wbija w fotel. Widziałam może anime piękniejsze od tego (5cm na sekundę, beyond the clouds), ale żadne nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak KnK. Dla mnie to mistrzostwo. Polecam obejrzenie go więcej niż jeden raz. Za pierwszym razem zostajemy powaleni klimatem serii. Za drugim- zaczyna się rozumieć o co tak naprawdę chodzi i wyłapuje się różne ukryte smaczki. Dzięki temu przyjemność oglądania anime za drugim razem była dla mnie taka sama jak za pierwszym
Re: nie do pobicia
genialne
Odkąd obejrzałam KnK, jest dla mnie punktem odniesienia dla innych anime. 10/10
ps. Możnaby w tytułach powiązanych dać Shingetsutan Tsukihime – oba anime łączą ci sami bohaterzy i ich moce, jednak przedstawiają oddzielne fabuły.
ps2. Niedługo ma wyjść 7 (ostatni) odcinek.
Kara no Kyoukai a Tsukihime.
Nim TYPE‑MOON zostało formalnie utworzone w 2000 roku jego założyciele, scenarzysta Nasu Kinoko i rysownik Takeuchi Takashi (skądinąd przyjaciele ze szkolnej ławki) prowadzili internetową stronę na której umieszczali doujiny. Na potrzeby tej strony w 1998 roku Nasu stworzył opowiadanie Kara no Kyoukai, które zostało zilustrowane przez Takeuchiego i opublikowane w formie doujina. Była to ich najwcześniejsza praca na większą skalę, jednakże nie byli z niej do końca zadowoleni i postanowili historię przerobić i wydać w formie Visual Nover. Tak w 2000 roku powstało eroge Tsukihime. Gra zawierała wszystko to co zostało ciepło przyjęte w KnK, główny protagonista odziedziczył nazwisko po głównej bohaterce KnK, tak jak ona dysponował Chokushi no Magan (Mystic Eyes of Death Perception). Nasu jednak trochę poniosła wyobraźnia i w gruncie rzeczy wyszło co wyszło. Ani Tsukihime ani późniejsze Melty Blood (2003 rok) nie powaliły na kolana. Sprawdzały się jako czysta rozrywka, ale na dłuższą metę nie zapadały w pamięć i po czasie nie wzbudzały już emocji.
Nadszedł rok 2004 i TYPE‑MOON wydało na świat kolejne (i bądź co bądź najwybitniejsze) dzieło, czyli Fate/Stay Night. Grę dziejącą się w tym samym universum co KnK i Tsukihime. Z tej też okazji postanowiono wrócić do korzeni i ponownie opublikowane zostało Kara no Kyoukai. Blask KnK został jednak przyćmiony przez Fate, stąd dopiero po kolejnych kilku latach (począwszy od roku 2007) zaczęło się ukazywać odświerzone Kara no Kyoukai w postaci papierkowej i zapalnowanych siedmiu filmów. Co prawda oryginału nie czytałem, jednakże po obejrzeniu pierwszych szesciu filmów spokojnię mogę powiedzieć, że przerobienie KnK na Tsukihime było błędem. Wyszło coś niby o vampirach, niby o zabójczych oczach, podobno z jakimś romansem w tle… Zdecydowanie KnK nigdy nie powinno zostawać poddane transformacją, chociaż kto wie, czy gdyby nie to, dziś byśmy oglądali te filmy.
Re: Kara no Kyoukai a Tsukihime.
Kłopot jest zupełnie innego rodzaju. Otóż, obie serie są jedynie adaptacjami – i to adaptacjami raczej nie nastawionymi na ekspozycję wzajemnych powiązań. Dlatego też człowiek, który zasiada do tych dwóch animek bez „przygotowania” ma sporą szansę przegapić sporą cześć wzajemnych powiązań. Zwłaszcza, że o powiązaniach tych możemy wnioskować jedynie z pierwowzorów tudzież staniwiska TYPE‑MOON. Reasumując – serie te są powiązane, lecz powiązane dość luźno (wręcz tak luźno, że bardziej prawidłową formą byłby zwrot „związane ze sobą pierwowzory”). Tak więc, powiązanie tych serii nie pełniłoby żadnej roli informacyjnej – kto byłby ekspertem od TYPE‑MOON, wiedziałby… A kto nie wiedziałby, uznałby, że „gupia redakcja się pomyliła”. Bez sporej dawki spoilerów (i to SPOZA anime) łączenie tych serii nie ma sensu, a przecież nie o spoilerowanie chodzi.
Re: Kara no Kyoukai a Tsukihime.
Re: Kara no Kyoukai a Tsukihime.
Bzdury
Wiem, że to nie miejsce do dyskusji, ale nie wprowadzaj ludzi nie zaznajomionych z tytułami w błąd.
Sprostowanie
Podobieństwo postaci jest tu moim zdaniem jedynie pokazaniem jakimi leniami są producenci. Zamiast stworzyć postaci od podstaw, woleli oni skopiować daną postać, pozmieniać kilka szczegółów (długość/kolor włosów, kolor oczu, itd.). Ten zabieg jest niestety dość często stosowany nie tylko w tym studiu. Przykładowo Kyoto Animation stosuje ten sam trik. Dla osób, które nie zwracają uwagi na takie szczególiki nie jest to aż tak rażące. Jednakże jest to widoczne przez co jak widać ludzie usilnie próbują powiązać dwa kompletnie różniące się od siebie anime.
Re: Sprostowanie
W każdym razie, radziłbym też powstrzymać autorytywne stwierdzenia. Jak wynika z Twego powyższego posta, nie masz podstaw aby rościć sobie pretensje do roli Wszechwiedzącego czy też kogoś, kto umie przejrzeć wszystkie sztuczki producentów.
Re: Sprostowanie
Proponuję przejrzeć listę powiązanych ze sobą filmów. Zwróć szczególną uwagę na „Related Anime”... czy jest tam gdzieś F/S N, czy Tsukihime? NIE! Nie ma bo owe anime łączy TYLKO studio, które je wyprodukowało.
Re: Sprostowanie
TYPE‑MOON wiki ufam jakoś bardziej niż MALowi – zwłaszcza, że . I, nie, nie łączy ich tylko studio, które je wyprodukowało. I Tsukihime, i Fate/Stay Night i Kara no Kyoukai są adaptacjami gier – przez co TYPE‑MOON wiki ufam jakoś bardziej niż MALowi – zwłaszcza, że . I, nie, nie łączy ich tylko studio, które je wyprodukowało. I Tsukihime, i Fate/Stay Night i Kara no Kyoukai są adaptacjami gier – przez co naturalnym jest rozpatrywanie ich przez ten kontekst.
A gry, na podstawie których wyprodukowano Shingetsutan Tsukihime i Kara no Kyoukai posiadają wcale niemało powiązań. Bodajże najbardziej oczywistym są siostry Aoko – Aozaki i Tohno. Oczywiście, w anime tego nie wytłumaczono – jednakże, jeśli nei wyznajemy jakiejś spiskowej teorii dziejów, naturalnym jest jednak założyć pewien stopień pokrewieństwa pomiędzy oboma animkami. I nie ładować się z tonem Znawcy w dyskusje na tematy, o których nie ma się pojęcia.
Jak już pisałem , ze względu na enigmatyczność powiązań między seriami, zaznaczanie ich jako serii powiązanych mija się z celem… Niemniej, twierdzenie, że wspólne jest jedynie studio, jest całkowicie nieprawdziwe.