x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Ten pierwszy crushing przez narysowanego bisha…
UWAGA! Jako osoba próbująca być stosunkowo neutralna w swojej ocenie subbingu/dubbingu, sięgnęłam po oryginał z angielskimi napisami… i spadłam z krzesła. „Tłumaczenie” na angielski musiało powstać w artystycznych mękach an tyle głębokich, by artysta zapomniał, że miał w zamierzeniu przełożyć wypowiedzi na swój język, a nie wymyślać własne historie. Pod tym względem stary dobry RTL nie wyszedł za mocno z szeregu (dodajmy, że oryginalne dialogi również zawierają sporo, prawdopodobnie niezamierzonych, „żarcików”).
Fabuła, której brak, to lekka przesada. W tym anime fabuła jest, wykorzystywana tak jak fakt posiadania Bogini Mądrości (sic!) i Wojny (sic!sic!) po stronie tych dobrych, czyli prawie wcale. Bohaterowie to rzeczywiście grupka uosobień siedmiu cnót w pięciu postaciach, chociaż nie powiem, co niektórzy nawet dostali rozwój osobowości (szybko zaleczony, ale był!). Zaskakująco podpasował mi mdły miks mazgaja stającego się cierpiętnikiem (do tego z taką słodką buzią!:P) i pół‑Japończyka z kompleksem Edypa, no a o kompleksie starszego brata może już nie mówmy‑teraz w shounenach nadużywa się go w stosunku do młodszych sióstr, wtedy, w shounenach nadużywało się go w stosunku do młodszych braci (nie patrz w stronę współczesnych shojo, nie patrz w stronę shojo…).
Shiryu to taki konieczny starszy brat drużyny (miał nim być Ikki ale nie współgrało to z jego zachowaniem- my theory).
Muzyka i seiyu: To trzeba oryginałowi oddać- wiedzieli, że różowy nie oznacza 100procentowo głosu kobiecego (Patrz francuski dub Shuna do 5 odcinka, czy jakoś tak…). Cóż, mieli tą przewagę, że mogli zapytać mangakę. Seiyuu pasowali, powiedzmy; dostałam ataku śmiechu, kiedy w Omedze usłyszałam nowe głosy starej piątki bohaterskich brązów (z wyjątkiem Shuna‑nie wiem, głos Hiroshi Kamiya po prostu pasuje do młodszych braci…). Muzyka nie jest może oryginalna, służy udramatyzowaniu (przedramatyzowaniu?) scen, ale czasem nawet udaje się jej dopasować do sceny (pierwsza walka Shuna na ekranie, rozwinięcie łańcucha i muzyka mu towarzysząca na ten przykład), a openingi do wszystkich serii są po prostu kawałkami dobrze zrobionej muzyki lat 80, przyjemnych do słuchania także dzisiaj. Endingi są nieco spokojniejsze (z jednym wyjątkiem) i nadal równie przyjemne. Na fali popularności serii powstało kilka albumów z piosenkami o bohaterach‑polecam, warto przesłuchać.
Na zakończenie dodam: poleciłabym obejrzenie tej serii ludziom chciażby po to by pośmiać się z patosu, jakim seria ocieka, i dowiedzieć się z czego żartowali autorzy Hayate the Combat Butler w paru miejscach pierwszej serii…
A
Turbotrup
6.05.2014 16:00
Przez połowę serii było średnie, dopiero przy walce ze złotymi rycerzami się porządnie rozkręciło (choć najdurniejszą rzeczą było to, że kliknij: ukryte cała piątka przyjaciół, którzy przeprowadzili szturm na sanktuarium – mieli ukrytą w sobie moc (7 zmysł). Przecież to widać, że to było zrobione na chama, żeby każdy mógł walczyć solo ze złotym rycerzem)
A
AkiNebulae
9.02.2013 02:19 Maly szczegol
Recenzent/ka zapomnil dodac, ze wersja z RTL7/TVN7 to byla cenzuralna pomylka i nieraz powycinali tyle scen, ze z 24min odcinka zostawalo 14 minut. Dlatego polecam obejrzec nieocenzurowana, oryginalna wersje Saint Seiya, a nie francuska przerobke.
A
BlaXk Magic Mushroom
3.07.2012 19:26 Reklama szamponu i suszarki do włosów z dyfuzorem.
Saint Seiya, czyli po polskiemu Rycerzy Zodiaku pamiętam jeszcze z rtl7. Ostatnio pokusiłem się o oglądnięcie „Asgard Sagi”. Z tego co sam pamiętam, zresztą zgodnie z recenzją, jest to najlepsza część anime. W mandze akurat jej brakuje, a szkoda.
Część walk jest schematyczna do bólu. Seiya jęcząc swoje Saori‑san niczym mantrę rozwala kolejnych przeciwników, Shiryu kierowany przez swojego mistrza, Hyoga jak zawsze boryka się z wątpliwymi dylematami moralnymi, ukesiowi Shunowi znowu ratuje tyłek brat Ikki. Wszystko to okraszone kwiecistymi przemowami o przyjaźni, walce w imię pokoju, sprawiedliwości, równości niczym w Manifest der Kommunistischen Partei czemu przeciwstawiane są najczęściej historie z mhhrocznej przeszłości antagonistów może zanudzić na śmierć. Jeżeli ktoś nie jest odporny na ogromne ilości recyklingu, retrospekcje stosowane we wręcz zabójczych dawkach – lepiej niech sobie odpuści. Walki wyglądają różnie, przeważa gadanina przeplatana dynamiczniejszymi scenami. Jest jednak wyjątek…
Alberich Megres. Święty wojownik Delta. Oprócz Siegfrieda jedyny naprawdę groźny przeciwnik jakiego napotykają rycerze z brązu. Bardzo dobrze skonstruowany antagonista. kliknij: ukryte Tragiczna przeszłość? Ślepa lojalność wobec Hildy Polaris? Zapomnijcie. Sam ma zamiar wziąć sprawy w swoje ręce, zdobyć szafiry Odyna i uśmiercić Hildę. Niby trochę sztampowe – jednak jaka miła odmiana po dużych dawkach tragicznej przeszłości lub oddanych Hildzie pionków. Rude to i wredne. W dodatku Alberich jest bardzo potężny i inteligentny, chyba jako jedyny używa rozumu żeby zmylić, zdekoncentrować przeciwnika. Voila – pokonuje dwóch (właściwie trzech) rycerzy z brązu (oj, spodobał mi się bishounen, yaoi is in the air). Dodatkowo walki są znacznie ciekawsze i dynamiczniejsze, patetyczne przemowy ograniczone do minimum – w końcu dla wojownika Delta to przecież bełkot. Tak, rzecz jasna kibicowałem temu antagoniście.
Mimo schematyczności, wiejącej momentami z ekranu przeraźliwej nudy mam sentyment do tego anime. Oceny raczej nie wystawię, zbytnio mieszają się miłe wspomnienie z dzieciństwa i bijące po oczach wady jakie dostrzegam teraz, już jako widz z wyrobionym gustem.
Co do dziwnego tytułu komcia to… ^^
Schultz
3.07.2012 21:37 Re: Reklama szamponu i suszarki do włosów z dyfuzorem.
Co do dziwnego tytułu komcia – jest to wspaniałe nawiązanie do animacji w endingu, w której widzimy Seiyę powiewającego melancholijnie niesamowicie puszystą grzywą włosów o niespotykanej objętości. Z pewnością używa doskonałego szamponu, a następnie suszy grzywę wspomnianą suszarką z dyfuzorem, aby dodać jej objętości i blasku. Kto wie, może wykosztowuje się także na profesjonalne fryzjerskie odżywki do włosów? Jestem przekonana, iż pozostali rycerze także korzystają z wypracowanych przez bohaterskiego Pegaza rozwiązań. Bo jak inaczej pielęgnowaliby puszyste grzywy we wszystkich kolorach tęczy? A Atena i Hilda z pewnością używają najwyższej klasy produktów do prostowania włosów. Bo jak inaczej ich fryzury mogłyby pozostać tak proste i niesplątane, powiewając na ostrym asgardzkim wietrze?
A tak na poważnie: oglądanie „Asgard Sagi” z mym drogim bratzem było całkiem godziwą rozrywką. Gdybym pokusiła się na oglądanie tej jakże znakomitej produkcji w samotności, z pewnością facepalmowałbym się raz za razem z płonącym w mym umyśle pytaniem: „Po cóż to właściwie oglądam ten kicz?”. Jednakże w towarzystwie mego drogiego bratza seans nabrał zgoła innego charakteru. Stał się znacznie bardziej… wesoły. Przydługie przemówienia o przyjaźni, zaufaniu, honorze, ratowaniu świata i innych niezwykle cennych wartościach zyskują akcent humorystyczno‑satyryczny, a tragiczne przeszłości stają się jeszcze bardziej sztampowo tragiczne i przewidywalne.
Jedyną zaletą, jedyną gwiazdą błyszczącą na firmamencie produkcji jest jedyny pełnowartościowy antagonista Alberich Megres (nie muszę o nim już niczego pisać, mój bratz znakomicie go podsumował). No, może jako przedstawicielce płci żeńskiej całkiem przyjemnie patrzyło mi się jeszcze na stado bishounenów (jakimi w większości są przedstawieni rycerze) naparzających się po mordach ze zmienną skutecznością, słaniających się na nogach z odniesionych ran czy wygłaszających z płomiennym entuzjazmem patetyczne przemowy. Ba, jest nawet rycerz smoka przez kilka ostatnich odcinków biegający z odsłoniętą klatą! Fanserwis najczystszej wody!!!
Poza tym, cóż, seans obudził przyjemne wspomnienia z dzieciństwa. „Rycerze Zodiaku” nie byli co prawda moim ulubionym anime, ale sentyment pozostaje :)
To skomplikowane. Gdyby patrzeć pod kątem historii opowiedzianej w anime, pierwsze jest „Lost Canvas”, które rozgrywa się w XVIII wieku. Po nim jest manga „Saint Seiya: Episode G”, przedstawiająca przygody złotych rycerzy, następnie pierwsza seria TV (ta z lat 80), potem seria OAV „Saint Seiya Hades”, kinówka do niej i dopiero po nich „Omega”. Aczkolwiek z „Omegą” są cyrki, bo najpierw miała być zupełnie niezależną produkcją, nie związaną ze starymi, ale ostatecznie wyszło, że jednak jest związana i że rozgrywa się kilkanaście lat po kinówce „Hadesa”
Tylko po „Lost Canvas” zarówno mangowym jak i animowanym jest jeszcze „Lost Canvas Gaiden” poświęcone Złotym Rycerzom. Wychodzi od 2011 i ma obecnie 4 tomy.
Dea
27.07.2013 21:59
Nope chronologicznie 1. Saint Seiya Sanctuary 2. Saint Seiya Asgard 3.Saint Seiya Poseidon 4. Saint Seiya Hades+Elysion 5. Saint Seiya Omega…która nijak ma się do oryginalnych serii dodatkowo nie jest to opowieść oparta na mandze Masamiego Kurumady…
Tak jak większość osób, które się tu wypowiedziały oglądałam to jeszcze na RTL7.Byłam w to okropnie zapatrzona, nawet nie wiem czy nie bardziej niż w DB. Teraz po latach postanowiłam znów to obejrzeć i trochę tego zauroczenia mi ubyło. Wpierw myślałam: „Przeboleję, aż do walki w dwunastu świątyniach ze złotymi rycerzami”, ale jak już do tego doszłam to też okazało się nie tak wspaniałe jak zapisało się w mojej pamięci. Okropny francuski dubbing, w którym (przynajmniej w moich odczuciach) co drugi męski bohater miał głos jak stary zboczeniec, dlatego Hades z oryginalnym dubbingiem był dla mnie miłą odskocznią (ale o tym później). Kreska może i ładna, gdyby postacie się nie ruszało, bo często wychodzi na to, że mają zeza, czy cuś. Brązowi sainci są również dla mnie bardzo irytujący. Bo mamy tu beksę Shuna, 'mondrego' Shiryu, spostrzegawczego Hyogę, który nie może jednak zapomnieć o matce i najbardziej wkurzającego Seiyę, który nieważne co i tak powstanie rzucając tekst w stylu „jestem rycerzem Ateny i muszę ją chronić”. Srebrni rycerze przychodzą i odchodzą (często w tym samym odcinku), a jedyne co o nich się dowiadujemy to ich imię i patronującą konstelację. Wyjątkiem jest tylko Shaina i Marin, ale to już inna historia. Za to złoci to moi ulubieńcy. Są bardzo różnorodni, ale wielu z nich umiera zanim cokolwiek się o nim dowiadujemy Np. Deathmask (Maska Śmierci) rycerz raka, z drugiej strony mamy Aiorię, rycerza lwa, o którym dowiadujemy się sporo, kliknij: ukryte jak stał się marionetką w rękach Sagi (wielkiego mistrza), bo wmówiono mu, że jego brat Aiolos to zdrajca, więc on chciał oczyścić się z hańby. Ale dobrze, zostawmy wady pierwszej serii i przejdźmy do Hadesu, który według mnie bije Sanctuary, Asgard i Posejdona na głowę. Nawet dobrze,że twórcom ok. 20 lat temu zabrakło pieniędzy i dokończono to już w XXI wieku. Zyskuje na tym przede wszystkim grafika. Oraz fabuła nie jest już tak utarta. Zmarli złoci rycerze powracają rzekomo po głowę Ateny, ale okazuje się, że nie to jest celem ich powrotu. Do tego dodane zostało coś, czego brakowało mi w pierwszej serii: humor. Tak, tak, nadal nie ma go dużo, ale pojawia się. Chociażby Zelos, który wiecznie irytuje Radamantysa, albo Seiya, który zmusił swego przewodnika do krzyku, mimo iż jego mistrz nie znosi najcichszego szeptu. Nie pojawia się wiele nowych postaci, ale te, które już są, w większości są rozwinięte. Chociażby Orfeusz, czy Faraon (w tym przypadku jednak minimalnie, po prostu poznajemy przyczyny nienawiści do tego pierwszego).
A
Emcia
16.01.2010 14:56 Serce nie sługa.
Rycerze Zodiaku to było moje pierwsze(wyliczając oczywiście Pokemony XD) anime. I kocham je po prostu. Nie wiem czemu. Ma ono wad listę niesamowicie długą. Nie mogę zaprzeczyć. Ale jednak, gdy sobie o nim wspomnę, odczuwam ten niesamowity nastrój, uczucie, sentyment.
Na pewno pokochałam to anime znacznie bardziej od tego całego szłamu z ostatniej dekady czy czegoś koło tego. Po co komu jakaś niesamowicie oryginalna fabuła, tysiące postaci rozwiniętych w każdym calu, nie spotykanych nigdzie indziej, z porywająca, błyszczącą w każdym calu kreską? Kiedy można mieć takie proste, a jednak takie, do którego ktoś się przywiąże, i nie zapomni nawet po 15 latach tego tandetnego, francuskiego openingu i nieskładnego głosu polskiego lektora? Czasami odczuwam nagły atak, by tego po prostu posłuchać. Od tak.
Postacie również uwielbiam. Mam niesamowite problemy z wybraniem ulubionego rycerza z brązu, bo lubię i Shuna, i Hyogę, i Ikkiego… chyba tylko Seyi nie XD ale moją ulubioną postacią na zawsze zostanie Mu.
Fabuła to zwykłe gonienie za wygraną. Świat na krawędzi zagłady, mało czasu, schemat „zabili go i ożył”(w tym filmie akurat nieco nadużyty). Ale jednak zawsze byłam ciekawa co przyniesie następny, ciągnący się odcinek.
Moja wypowiedz jest nieskładna, wybaczcie. Ale ja po prostu pomimo wad to anime KOCHAM. Pomimo zauważania tych wad, rzeczy gryzących w oczy i nielogicznych, cały czas się uśmiecham gdy o nim pomyślę. Sentyment do tej pewnym sensie klasyki przede wszystkim. Bo jako 4 letnie(czy coś koło tego) dziecko dorywałam się do RTL7 by obejrzeć kolejną brutalną walkę Rycerzy Zodiaku.
R
Andrzej80
19.06.2009 23:50 Anime świetne
Przeczytałem recenzję z nie którymi aspektami bym się nie zgodził, ale nie o tym chcę pisać. Obejrzałem całą serię i filmy. Uważam, to anime za jedne z najciekawszych. Świetne, dobre i z pazurem. Akcja toczy się nieprzerwanie aż ogląda się z zapartym tchem. Jeśli chodzi o mnie nie mogłem się oderwać od oglądania, bo tak mnie wciągnął. Anime po prostu dobre. Może dlatego mnie wciągnął bo jest z tych czasów co CT i dobry obserwator to zaobserwuję. Ja polecam zwłaszcza tym co lubią anime fantastyczne połączone z historią,z przygodą, i akcją. W recenzji zabrakło mi zmianki o piosenkach. Powiem tylko, że trzeba posłuchać. Mi się podobają. To jeszcze jeden plus tego anime.
A
nova5
28.02.2009 17:14
kiedyś (dawno, dawno temu) dubbing francuski mi nie przeszkadzał… no bo umówmy się: chyba każdy fan (odpowiedniej „kadencji”) m&a oglądał takie pamiętne tytuły jak SS czy DB na rtl7. wtedy to było coś nowego, więc tak nie raziło. ale teraz, gdy większość „weteranów” ma za sobą dziesiątki innych tytułów, obejrzanych w oryginale, to może być problem ;p kiedy ostatnio przejrzałam kilka odcinków dla przypomnienia sobie, jak to kiedyś było, to prawie mnie szlag trafił (zwłaszcza, że mam z francuskim niemiłe doświadczenia ze szkoły). a o openingu nie wspomnę- po prostu go przewijałam…
A
nova5
22.02.2009 15:48 no....
owszem lubiłam, jak miałam 7 – 8 lat. wtedy prawie na każdej przerwie w szkole trwały między niektórymi dzieciakami zażarte dyskusje pt. „a widzieliście ostatni odcinek?! jak on tam skoczył, a ją porwali i…” ;D teraz wydaje mi się to dziecinne i trochę tandetne… co wcale nie oznacza, że czasami nie usiądę z sentymentem i nie przypomnę sobie, jak to było, gdy jeszcze byłam szkrabem ^.^
Dokładnie to ma każdy jeśli twierdzi, że to kiepskie anime.
Wykonanie, zgoda, mogłoby być lepsze. Fabuła, sory – Dragon Ball jest pod tym względem gorszy i przynajmniej 200 odcinków dłuższy.
I niech ktoś rzuci kamień jeśli nie czytał mangi albo nie oglądał Hades, a jak nie oglądał, to ja chętnie rzucę kamieniem w niego.
Buziaki!
A
Susuwatari
8.08.2007 18:33 Tylko jedno
A o tym anime tylko jedno… Ateno nie umieraj!! i Atena wstaje, przez całe trzy serie:) Dzielnie się trzyma^^ a do tego jeszcze fatalne francuskie tłumaczenie… Kto nie pamięta „la founduue…”
A
Paula
10.08.2006 13:44 ojej...
właściwie Saint Seiya to jedna z piękniejszych anime które miałam szansę oglądać :)
A
Pazuzu
10.06.2006 14:01 paradoks
Mamy tu do czynienia z anime mającym:
- fatalną fabułę
- koszmarny wygląd części postaci
- słabą animację (nawet jak na lata 80‑te)
- katastrofalne polskie tłumaczenie (swego czasu spisałam najbardziej absurdalne dialogi – wyszło 15 stron)
- beznadziejny dubbing francuski
- cenzurę która z dwóch odcinków robi jeden (i jeszcze pogłębia dziury w logice)
- absolutny brak logiki działań
- „głębokie” poszanowanie europejskiej specyfiki
- itp. itd.
A jednak co jakiś czas wracam do niego i oglądam z zapartym tchem. Dlaczego? Nie wiem, ale po prostu StS ma to coś, co przyciąga jak magnes. Czy polecam? Raczej nie, ale sama na pewno jeszcze nie raz obejrzę.
R
nitemare
8.06.2006 10:54 jeśli chodzi o fabułę...
Nie zgadzam się do końca z oceną fabuły przez recenzenta. Smiem zauważyć, że oparta jest ona na mitycznych podaniach antycznej Grecji, mnie ciekawi już chociażby ten fakt. Przy ocenie fabuły zapomniałeś o jednym najważniejszym szczególe – że większość niezrozumiałych wątków jest wyjaśniona w Hades Chapter, najważniejszym, który dopiero niedawno w czesci został on wyemitowany. Tam fabuła nabiera rumieńców, bo dowiadujemy się wielu rzeczy wcześniej tajemnicznych – Hades wszak najważniejszy i prawdziwy wróg Ateny przy którym rebelia Sagi i walka z Posejdonem są niczym. Rodział ten miał być wyprodukowany na początku wraz z innymi, ale niestety, jak często bywa, zabrakło pieniędzy. Teraz jednak można zdobyć już 19 odcinków, o świetnej jakości graficznej i dźwiękowej, a także fabularnej. Pozdrawiam, nitemare
Avellana
8.06.2006 11:20 Re: jeśli chodzi o fabułę...
Nawiązania do greckiej mitologii w Saint Seiya polegają na wykorzystaniu rozmaitych nazw, imion i atrybutów, połączonych ze sobą w losowe kombinacje. Dla Japończyków, jak to zostało pokazane, nawet imię „Afrodyta” może spokojnie funkcjonować jako imię męskie. Zresztą jeszcze lepsze przekręty mitologii widziałam w Asgard Saga… W każdym razie nie traktuję tego jako wady, ale z mitami ma bardzo niewiele wspólnego.
Ocena dotyczy serii telewizyjnej, nakręconej w roku 1986. Nie rzutuje na nią obecność i jakość późniejszych OAV i filmów, a także najnowszej serii, która naprawdę ma szansę być dobra, szczególnie pod względem wykonania – w końcu minęło prawie 20 lat. Głęboko ubolewam nad tym, że właśnie tych pozostałych części cyklu Saint Seiya nie mamy – ale ja wolę się za to nie brać, żeby nie skrytykować niesprawiedliwie (trochę mi się gust w międzyczasie zmienił, teraz pewnie w ogóle bym przez telewizyjną nie przebrnęła), a innych chętnych do recenzowania nie znalazłam.
A
Goku
29.05.2006 20:01 Świetne anime
Jestem miłośnikiem każdego anime i oglądałem już wiele serii. Moje ulubione to: Hellsing, Dragon Ball, Great Teacher Onizuka, Tygrysia Maska, Captain Tsubasa, Slayers, Yaiba i również właśnie Saint Seiya. Niektóre z tych anime jest stare podobnie jak Rycerze Zodiaku. Jednak wracam do tego z sentymenetem. Według mnie to anime jest ciekawe i nie wstydzę się powiedzieć, że uwielbiam to anime. Ciekawa jest również seria Hades, w której powracają przeciwnicy naszych bohaterów ze Świata Zmarłych i zaczyna się kolejna Święty Wojna. Wracają również Gold Sainci, którzy zdradzili Atenę i chcą zdobyć jej głowę. Bardzo zachęcam do obejrzenia.
A
Pawel
26.02.2006 08:23 Hmm..
Seria Saint Seiya to calkiem niezla seria… . Tak! Otorz ogladalem to anime, kiedy jeszcze lecialo na rtl7 i musze powiedziec ze ciagnelo mnie do niego. A przy ostatnim odcinku czulem nawet napiecie!! :) teraz prawie nie pamietam o czym w ogole to bylo, kojarze tylko postacie tylko tyle, no nie liczac zapamietanego polskiego tlumaczenia.. ;).
A
kethana7
25.02.2006 21:20 the best
Zgadzam się z poprzednikami to anime jest debeściakiem:)Stare ale wymiata jak mało które anime:P
A
lotos
28.01.2006 16:45 i love this anime
Witam was jestem miłosnikiem anime i ogladałem to kiedy tylko leciało w telewizji to anime jest poprostu extra lepsze bardzo duzo od dragon balla nie wiem dlaczego wam sie to nie podoba to jest BOSKIE chciałbym zeby powrocilo na ekrany albo chciałbym tez skads sciagnac wszystkie odcinki :)
A
Cristal
16.01.2006 15:30 ....
Wielowątkowa akcja‑to mi się rzuciło na początku oglądania anime. Bohaterów łatwo da się polubić, a serię ogląda się przyjemnie. Weraz z biegiem czasu stwierdzę, że kreska nie jest idealna :\, chociaż kiedyś mi się taka wydawała. Ale ogólnie
-fajne walki,
-postacie,
-fabuła,
-wszystko poprostu ok!!!
A
miwoj
4.01.2006 16:14 hehe
najlepsze były walki, a właściwie wstęp do nich :) mówie o trwających czasem pare odcinków scen straszenie sie nawzajem przez przeciwników
-poddaj sie, nie masz absolutnie żadnych szans, bo poznałem technikę jakąśtam
-ha! więc nie wiesz jeszcze, że dzięki temu a tamtemu pokonam cie bez trudu
-nie jesteś dla mnie żadnym przeciwnikiem bo posiadam miecz kogośtam
-moja zbroja kogośtam jest niezniszczalna, więc twój miecz nic mi nie zrobi
długo tak potrafili :)
R
Haruna chan alias Platinum Saint Deo Metallium
29.06.2005 15:28 Czy masz rację?
Osobiście uważam, że nie masz po części racji. To anime jest może nie wspaniałe ale refleksyjne^^. Przyzwyczaiłam się do każdego bohatera, który gościł na ekrani(nawet jeśli tylko przez kilka epizodów). kliknij: ukryte Odcinek w którym ginie Camus‑sama jest poprostu the best. Fakt są dłużyzny ale co z tego? To anime w klasycznym pojęciu tego słowa. No racje masz z tymi bishonenami^^ Niech policzę: Shun(od bronzów zaczynamy), Mu, Aphrodite(reszty nie piszę oni się najbardziej w oczy zucają^^ z goldów of corse), Misty, Algol(nio z silverów to chyba wszyscy), Mime(nie ma ładniejszego Asgardczyka), Sorento(śliczny*.*) nio i to by było na tyle^^ O shionie nawet nie piszę bo bym w życiu nie skończyła. No i to koniec mojego wywodu na ten jakże dyskusyjny temat^^ P.S. a na Atene to wymyślajcie se co chcecie ona jest totalnie nie przydatna^^ P.S.2 To tylko moja opinia^^ Chętnie wysłucham innych^^
Chevalier
15.01.2006 15:13 Re: Czy masz rację?
HA! Recenzja… chyba napisalbym ja tak samo, ale na koniec wystawilbym 10. Czemu? Dranstwo jest mistrzostwem. Schematyczne, bohaterowie non stop wala jedna technike (no 3‑4 to gora) ale… jest w tym cos, czego nie ma gdzie indziej. Lecialo to to na rtl 7 jakos z dragonballem i o wiele bardziej wolalem „Rycerzy” niz przygody Goku. Moze i bohaterowie nie postepuja logicznie, ale za to jakze heroicznie! Moze powinni po 10 razy zginac w kazdym odcinku, ale stoja! Zbroja na nich spekana, ale duch silny! Moze i atak meteory pegaza w bossa nie wchodzi, ale spokojnie, za 10 razem boss stwierdzi „nani?!” i spektakularnie wykituje! Dwoch przeciwnikow, dwie techniki, jeden zwyciezca! Boze, kocham ta serie!
weroska3
25.02.2012 08:07 Re: Czy masz rację?
Haruna chan…. nie masz racji. Atena jest im potrzebna. Ona ich zawsze ratuje i dodaje mocy kiedy bohaterowie są na skraju śmierci. :) Ja lubię wszystkich bohaterów ale najbardziej to Shiryou :**
rycerze zodiaku
Ech...te wspomnienia...to dzieciństwo...
UWAGA! Jako osoba próbująca być stosunkowo neutralna w swojej ocenie subbingu/dubbingu, sięgnęłam po oryginał z angielskimi napisami… i spadłam z krzesła. „Tłumaczenie” na angielski musiało powstać w artystycznych mękach an tyle głębokich, by artysta zapomniał, że miał w zamierzeniu przełożyć wypowiedzi na swój język, a nie wymyślać własne historie. Pod tym względem stary dobry RTL nie wyszedł za mocno z szeregu (dodajmy, że oryginalne dialogi również zawierają sporo, prawdopodobnie niezamierzonych, „żarcików”).
Fabuła, której brak, to lekka przesada. W tym anime fabuła jest, wykorzystywana tak jak fakt posiadania Bogini Mądrości (sic!) i Wojny (sic!sic!) po stronie tych dobrych, czyli prawie wcale. Bohaterowie to rzeczywiście grupka uosobień siedmiu cnót w pięciu postaciach, chociaż nie powiem, co niektórzy nawet dostali rozwój osobowości (szybko zaleczony, ale był!). Zaskakująco podpasował mi mdły miks mazgaja stającego się cierpiętnikiem (do tego z taką słodką buzią!:P) i pół‑Japończyka z kompleksem Edypa, no a o kompleksie starszego brata może już nie mówmy‑teraz w shounenach nadużywa się go w stosunku do młodszych sióstr, wtedy, w shounenach nadużywało się go w stosunku do młodszych braci (nie patrz w stronę współczesnych shojo, nie patrz w stronę shojo…).
Shiryu to taki konieczny starszy brat drużyny (miał nim być Ikki ale nie współgrało to z jego zachowaniem- my theory).
Muzyka i seiyu: To trzeba oryginałowi oddać- wiedzieli, że różowy nie oznacza 100procentowo głosu kobiecego (Patrz francuski dub Shuna do 5 odcinka, czy jakoś tak…). Cóż, mieli tą przewagę, że mogli zapytać mangakę. Seiyuu pasowali, powiedzmy; dostałam ataku śmiechu, kiedy w Omedze usłyszałam nowe głosy starej piątki bohaterskich brązów (z wyjątkiem Shuna‑nie wiem, głos Hiroshi Kamiya po prostu pasuje do młodszych braci…). Muzyka nie jest może oryginalna, służy udramatyzowaniu (przedramatyzowaniu?) scen, ale czasem nawet udaje się jej dopasować do sceny (pierwsza walka Shuna na ekranie, rozwinięcie łańcucha i muzyka mu towarzysząca na ten przykład), a openingi do wszystkich serii są po prostu kawałkami dobrze zrobionej muzyki lat 80, przyjemnych do słuchania także dzisiaj. Endingi są nieco spokojniejsze (z jednym wyjątkiem) i nadal równie przyjemne. Na fali popularności serii powstało kilka albumów z piosenkami o bohaterach‑polecam, warto przesłuchać.
Na zakończenie dodam: poleciłabym obejrzenie tej serii ludziom chciażby po to by pośmiać się z patosu, jakim seria ocieka, i dowiedzieć się z czego żartowali autorzy Hayate the Combat Butler w paru miejscach pierwszej serii…
Maly szczegol
Reklama szamponu i suszarki do włosów z dyfuzorem.
Część walk jest schematyczna do bólu. Seiya jęcząc swoje Saori‑san niczym mantrę rozwala kolejnych przeciwników, Shiryu kierowany przez swojego mistrza, Hyoga jak zawsze boryka się z wątpliwymi dylematami moralnymi, ukesiowi Shunowi znowu ratuje tyłek brat Ikki. Wszystko to okraszone kwiecistymi przemowami o przyjaźni, walce w imię pokoju, sprawiedliwości, równości niczym w Manifest der Kommunistischen Partei czemu przeciwstawiane są najczęściej historie z mhhrocznej przeszłości antagonistów może zanudzić na śmierć. Jeżeli ktoś nie jest odporny na ogromne ilości recyklingu, retrospekcje stosowane we wręcz zabójczych dawkach – lepiej niech sobie odpuści. Walki wyglądają różnie, przeważa gadanina przeplatana dynamiczniejszymi scenami. Jest jednak wyjątek…
Alberich Megres. Święty wojownik Delta. Oprócz Siegfrieda jedyny naprawdę groźny przeciwnik jakiego napotykają rycerze z brązu. Bardzo dobrze skonstruowany antagonista. kliknij: ukryte Tragiczna przeszłość? Ślepa lojalność wobec Hildy Polaris? Zapomnijcie. Sam ma zamiar wziąć sprawy w swoje ręce, zdobyć szafiry Odyna i uśmiercić Hildę. Niby trochę sztampowe – jednak jaka miła odmiana po dużych dawkach tragicznej przeszłości lub oddanych Hildzie pionków. Rude to i wredne. W dodatku Alberich jest bardzo potężny i inteligentny, chyba jako jedyny używa rozumu żeby zmylić, zdekoncentrować przeciwnika. Voila – pokonuje dwóch (właściwie trzech) rycerzy z brązu (oj, spodobał mi się bishounen, yaoi is in the air). Dodatkowo walki są znacznie ciekawsze i dynamiczniejsze, patetyczne przemowy ograniczone do minimum – w końcu dla wojownika Delta to przecież bełkot. Tak, rzecz jasna kibicowałem temu antagoniście.
Mimo schematyczności, wiejącej momentami z ekranu przeraźliwej nudy mam sentyment do tego anime. Oceny raczej nie wystawię, zbytnio mieszają się miłe wspomnienie z dzieciństwa i bijące po oczach wady jakie dostrzegam teraz, już jako widz z wyrobionym gustem.
Co do dziwnego tytułu komcia to… ^^
Re: Reklama szamponu i suszarki do włosów z dyfuzorem.
A tak na poważnie: oglądanie „Asgard Sagi” z mym drogim bratzem było całkiem godziwą rozrywką. Gdybym pokusiła się na oglądanie tej jakże znakomitej produkcji w samotności, z pewnością facepalmowałbym się raz za razem z płonącym w mym umyśle pytaniem: „Po cóż to właściwie oglądam ten kicz?”. Jednakże w towarzystwie mego drogiego bratza seans nabrał zgoła innego charakteru. Stał się znacznie bardziej… wesoły. Przydługie przemówienia o przyjaźni, zaufaniu, honorze, ratowaniu świata i innych niezwykle cennych wartościach zyskują akcent humorystyczno‑satyryczny, a tragiczne przeszłości stają się jeszcze bardziej sztampowo tragiczne i przewidywalne.
Jedyną zaletą, jedyną gwiazdą błyszczącą na firmamencie produkcji jest jedyny pełnowartościowy antagonista Alberich Megres (nie muszę o nim już niczego pisać, mój bratz znakomicie go podsumował). No, może jako przedstawicielce płci żeńskiej całkiem przyjemnie patrzyło mi się jeszcze na stado bishounenów (jakimi w większości są przedstawieni rycerze) naparzających się po mordach ze zmienną skutecznością, słaniających się na nogach z odniesionych ran czy wygłaszających z płomiennym entuzjazmem patetyczne przemowy. Ba, jest nawet rycerz smoka przez kilka ostatnich odcinków biegający z odsłoniętą klatą! Fanserwis najczystszej wody!!!
Poza tym, cóż, seans obudził przyjemne wspomnienia z dzieciństwa. „Rycerze Zodiaku” nie byli co prawda moim ulubionym anime, ale sentyment pozostaje :)
Aczkolwiek z „Omegą” są cyrki, bo najpierw miała być zupełnie niezależną produkcją, nie związaną ze starymi, ale ostatecznie wyszło, że jednak jest związana i że rozgrywa się kilkanaście lat po kinówce „Hadesa”
1. Saint Seiya Sanctuary
2. Saint Seiya Asgard
3.Saint Seiya Poseidon
4. Saint Seiya Hades+Elysion
5. Saint Seiya Omega…która nijak ma się do oryginalnych serii dodatkowo nie jest to opowieść oparta na mandze Masamiego Kurumady…
Okropny francuski dubbing, w którym (przynajmniej w moich odczuciach) co drugi męski bohater miał głos jak stary zboczeniec, dlatego Hades z oryginalnym dubbingiem był dla mnie miłą odskocznią (ale o tym później). Kreska może i ładna, gdyby postacie się nie ruszało, bo często wychodzi na to, że mają zeza, czy cuś. Brązowi sainci są również dla mnie bardzo irytujący. Bo mamy tu beksę Shuna, 'mondrego' Shiryu, spostrzegawczego Hyogę, który nie może jednak zapomnieć o matce i najbardziej wkurzającego Seiyę, który nieważne co i tak powstanie rzucając tekst w stylu „jestem rycerzem Ateny i muszę ją chronić”.
Srebrni rycerze przychodzą i odchodzą (często w tym samym odcinku), a jedyne co o nich się dowiadujemy to ich imię i patronującą konstelację. Wyjątkiem jest tylko Shaina i Marin, ale to już inna historia.
Za to złoci to moi ulubieńcy. Są bardzo różnorodni, ale wielu z nich umiera zanim cokolwiek się o nim dowiadujemy Np. Deathmask (Maska Śmierci) rycerz raka, z drugiej strony mamy Aiorię, rycerza lwa, o którym dowiadujemy się sporo, kliknij: ukryte jak stał się marionetką w rękach Sagi (wielkiego mistrza), bo wmówiono mu, że jego brat Aiolos to zdrajca, więc on chciał oczyścić się z hańby.
Ale dobrze, zostawmy wady pierwszej serii i przejdźmy do Hadesu, który według mnie bije Sanctuary, Asgard i Posejdona na głowę.
Nawet dobrze,że twórcom ok. 20 lat temu zabrakło pieniędzy i dokończono to już w XXI wieku. Zyskuje na tym przede wszystkim grafika. Oraz fabuła nie jest już tak utarta. Zmarli złoci rycerze powracają rzekomo po głowę Ateny, ale okazuje się, że nie to jest celem ich powrotu. Do tego dodane zostało coś, czego brakowało mi w pierwszej serii: humor. Tak, tak, nadal nie ma go dużo, ale pojawia się. Chociażby Zelos, który wiecznie irytuje Radamantysa, albo Seiya, który zmusił swego przewodnika do krzyku, mimo iż jego mistrz nie znosi najcichszego szeptu. Nie pojawia się wiele nowych postaci, ale te, które już są, w większości są rozwinięte. Chociażby Orfeusz, czy Faraon (w tym przypadku jednak minimalnie, po prostu poznajemy przyczyny nienawiści do tego pierwszego).
Serce nie sługa.
Na pewno pokochałam to anime znacznie bardziej od tego całego szłamu z ostatniej dekady czy czegoś koło tego. Po co komu jakaś niesamowicie oryginalna fabuła, tysiące postaci rozwiniętych w każdym calu, nie spotykanych nigdzie indziej, z porywająca, błyszczącą w każdym calu kreską? Kiedy można mieć takie proste, a jednak takie, do którego ktoś się przywiąże, i nie zapomni nawet po 15 latach tego tandetnego, francuskiego openingu i nieskładnego głosu polskiego lektora? Czasami odczuwam nagły atak, by tego po prostu posłuchać. Od tak.
Postacie również uwielbiam. Mam niesamowite problemy z wybraniem ulubionego rycerza z brązu, bo lubię i Shuna, i Hyogę, i Ikkiego… chyba tylko Seyi nie XD ale moją ulubioną postacią na zawsze zostanie Mu.
Fabuła to zwykłe gonienie za wygraną. Świat na krawędzi zagłady, mało czasu, schemat „zabili go i ożył”(w tym filmie akurat nieco nadużyty). Ale jednak zawsze byłam ciekawa co przyniesie następny, ciągnący się odcinek.
Moja wypowiedz jest nieskładna, wybaczcie. Ale ja po prostu pomimo wad to anime KOCHAM. Pomimo zauważania tych wad, rzeczy gryzących w oczy i nielogicznych, cały czas się uśmiecham gdy o nim pomyślę. Sentyment do tej pewnym sensie klasyki przede wszystkim. Bo jako 4 letnie(czy coś koło tego) dziecko dorywałam się do RTL7 by obejrzeć kolejną brutalną walkę Rycerzy Zodiaku.
Anime świetne
kiedy ostatnio przejrzałam kilka odcinków dla przypomnienia sobie, jak to kiedyś było, to prawie mnie szlag trafił (zwłaszcza, że mam z francuskim niemiłe doświadczenia ze szkoły). a o openingu nie wspomnę- po prostu go przewijałam…
no....
mrowie w majtach
Wykonanie, zgoda, mogłoby być lepsze. Fabuła, sory – Dragon Ball jest pod tym względem gorszy i przynajmniej 200 odcinków dłuższy.
I niech ktoś rzuci kamień jeśli nie czytał mangi albo nie oglądał Hades, a jak nie oglądał, to ja chętnie rzucę kamieniem w niego.
Buziaki!
Tylko jedno
ojej...
paradoks
- fatalną fabułę
- koszmarny wygląd części postaci
- słabą animację (nawet jak na lata 80‑te)
- katastrofalne polskie tłumaczenie (swego czasu spisałam najbardziej absurdalne dialogi – wyszło 15 stron)
- beznadziejny dubbing francuski
- cenzurę która z dwóch odcinków robi jeden (i jeszcze pogłębia dziury w logice)
- absolutny brak logiki działań
- „głębokie” poszanowanie europejskiej specyfiki
- itp. itd.
A jednak co jakiś czas wracam do niego i oglądam z zapartym tchem. Dlaczego? Nie wiem, ale po prostu StS ma to coś, co przyciąga jak magnes. Czy polecam? Raczej nie, ale sama na pewno jeszcze nie raz obejrzę.
jeśli chodzi o fabułę...
Pozdrawiam,
nitemare
Re: jeśli chodzi o fabułę...
Ocena dotyczy serii telewizyjnej, nakręconej w roku 1986. Nie rzutuje na nią obecność i jakość późniejszych OAV i filmów, a także najnowszej serii, która naprawdę ma szansę być dobra, szczególnie pod względem wykonania – w końcu minęło prawie 20 lat. Głęboko ubolewam nad tym, że właśnie tych pozostałych części cyklu Saint Seiya nie mamy – ale ja wolę się za to nie brać, żeby nie skrytykować niesprawiedliwie (trochę mi się gust w międzyczasie zmienił, teraz pewnie w ogóle bym przez telewizyjną nie przebrnęła), a innych chętnych do recenzowania nie znalazłam.
Świetne anime
Hmm..
the best
i love this anime
....
-fajne walki,
-postacie,
-fabuła,
-wszystko poprostu ok!!!
hehe
-poddaj sie, nie masz absolutnie żadnych szans, bo poznałem technikę jakąśtam
-ha! więc nie wiesz jeszcze, że dzięki temu a tamtemu pokonam cie bez trudu
-nie jesteś dla mnie żadnym przeciwnikiem bo posiadam miecz kogośtam
-moja zbroja kogośtam jest niezniszczalna, więc twój miecz nic mi nie zrobi
długo tak potrafili :)
Czy masz rację?
P.S.
a na Atene to wymyślajcie se co chcecie ona jest totalnie nie przydatna^^
P.S.2
To tylko moja opinia^^ Chętnie wysłucham innych^^
Re: Czy masz rację?
Re: Czy masz rację?