Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 grafika: 4/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 2
Średnia: 5
σ=1

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Filmowit R)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mother: Saigo no Shoujo Eve

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 1993
Czas trwania: 80 min
Tytuły alternatywne:
  • E.Y.E.S. of Mars
  • MOTHER 最後の少女イヴ
Miejsce: Inne planety; Czas: Przyszłość; Inne: Supermoce
zrzutka

Starożytni kosmici, ewolucja to ściema, piąta planeta, koniec świata, Atlantyda i wiele, wiele innych teorii spiskowych znajdziemy w tym całkiem sympatycznym filmie science­‑fiction.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Shenai

Recenzja / Opis

„Kula ziemska – idealny kształt, a zamieszkują ją sami idioci” stwierdzono w jednym z polskich filmów animowanych (a jakim, to proponuję sprawdzić, bo, w odróżnieniu od japońskich, wiele ich nie ma). W tym anime postanowiono rozwinąć tę myśl i wyjaśnić, dlaczego tak jest. W tym celu stworzono mocno proekologiczny filmowy manifest, pokazujący wartość Matki Natury (nie bez powodu w tytule znalazło się słowo „Mother”). Pytanie tylko, czy manifest może stanowić ciekawe i pełnowartościowe dzieło artystyczne, czy też z góry skazany jest na porażkę? Sprawdźmy to!

Odległa przyszłość (albo przeszłość), ludzie od tysięcy lat mieszkają na Marsie, którego zasoby powoli się wyczerpują. W obliczu zbliżającego się końca utworzono specjalny program E. Y. E. S., który ma na celu wyszkolenie w wielkim podziemnym ogrodzie grupy młodych „rycerek Jedi” (bądź X­‑Menek – jak kto woli; stojący pośrodku ogrodu zamek do złudzenia przypomina instytut profesora Xaviera), które dzięki psychokinezie będą w stanie poradzić sobie ze zmieniającymi się warunkami środowiska (brzmi idiotycznie? Czyli cytat nie był bezpodstawny). Jednocześnie, poza walką ze zmianami klimatu, rząd marsjański prowadzi także zażartą walkę z rebeliantami, którzy żądają czystego środowiska (głupotka numer dwa). Jednym z nich jest Dew – sympatyczny młody chłopak, który wyrusza z misją przedostania się do ostatniego bastionu przyrody, w którym znajduje się tajna rządowa szkoła dla specjalnie uzdolnionych dziewcząt (cóż za dyskryminacja). A ponieważ nie od dziś wiadomo, że „rząd oficjalny jest zawsze totalitarny”, to nie powinno nas dziwić, że uczone tam dziewoje przebywają w tej placówce w większości przypadków wbrew swojej woli. Choć trudno mówić o woli, kiedy owe panny nie zdają sobie z tego sprawy, gdyż ktoś wymazał im wszystkie wspomnienia (w tym momencie tytuł filmu, z którego pochodzi początkowy cytat, jest nad wyraz trafny). Jedną z takich uczennic – króliczków doświadczalnych jest Eve – niezwykle uzdolniona dziewczyna, po którą przybywa wspomniany wcześniej rebeliant. We dwójkę wyruszają do kwatery głównej ruchu oporu w poszukiwaniu prawdy i rodziców bohaterki.

W tym miejscu skończę przybliżać szczegóły fabuły, a przejdę do oceny jej jakości. Jak nietrudno zauważyć, nie jest ona szczególnie odkrywcza – nawet jak na początek lat dziewięćdziesiątych. W większości operuje wytartymi schematami i dość przewidywalnymi zwrotami akcji. Właściwie jedyną rzeczą, jaka wyszła naprawdę dobrze, jest zakończenie, którego mało kto mógłby się spodziewać, oraz parę rzuconych podczas seansu koncepcji alternatywnej historii ludzkości (starożytni kosmici itp.). Niestety poza tym historia przepełniona jest całą masą większych i mniejszych bzdur (to, o czym dotychczas pisałem to pikuś, poczekajcie tylko na moment startu statku kosmicznego, a dopiero wtedy zobaczycie, co to znaczy czysty idiotyzm). Właściwie poza finałem oraz teoriami spiskowymi ciekawie ujętą kwestią w fabule jest jeszcze „Moc” – swego rodzaju energia przenikająca wszystkie żywe organizmy we wszechświecie, którą można by utożsamiać z Mocą występującą w Gwiezdnych wojnach. Z tą różnicą, iż tu pozostaje ona tajemniczą mistyczną siłą (poziom midichlorianów zerowy) oraz została trochę ciekawiej sportretowana niż w sadze Lucasa.

Poza historią liczą się również bohaterowie oraz to, co mówią. Uczciwie trzeba przyznać, że oprócz pary głównych bohaterów warto wspomnieć tylko o Sarze (dwulicowej „przyjaciółce” Eve) oraz jej wuju. Postacie te bowiem pełnią w tej opowieści rolę czarnych charakterów. Reszta ukazanych w filmie osób to bohaterowie trzeciego planu, których wpływ na rozwój wydarzeń jest minimalny i dokładniejsze ich opisywanie nie ma większego sensu. Z tego schematu wyłamuje się tak naprawdę jeno jeden duch zwany „Messengerem”, który wyjawia w pewnym momencie całkiem pokaźną ilość mądrości na temat świata przedstawionego. Dialogi, jak na film będący manifestem, są nawet całkiem przyzwoite i naturalne. Choć w większości skupiają się na podkreśleniu roli przyrody w życiu człowieka, to udaje im się to robić na tyle sprawnie, że da się ich jako tako słuchać, a i od czasu do czasu wychwycić w nich jakąś lepszą kwestię. W sumie nie są złe, ale w pamięć raczej nie zapadną.

Ogólnie rzecz biorąc, na poziomie scenariusza ten film jest mocno przeciętny. Jednakże jeżeli chodzi o reżyserię, czeka nas bardzo pozytywne zaskoczenie, albowiem mimo licznych głupot fabularnych i klisz, anime ogląda się bardzo przyjemnie i tak naprawdę nim się człowiek zorientuje, to już widzi napisy końcowe. Dzieje się tak, ponieważ jest to świetnie wyreżyserowana produkcja, która potrafi tak wyważyć sceny akcji i sceny kompozycyjne, że widz może nie zauważyć wielu niedociągnięć fabuły i podczas całego seansu świetnie się bawić, nie nudząc się ani przez moment. Film ten pokazuje, jak dzięki dobrej reżyserii można ze słabej historii wyciągnąć coś wartościowego.

Trochę inaczej ma się natomiast sprawa oprawy audiowizualnej. Pod względem muzycznym mamy tu standardowy zbiór prostych elektronicznych utworów wykonanych na syntezatorze. Choć osobiście lubię takie klimaty, to jednak w tym filmie nie zapadła mi w pamięć ani jedna melodia, dlatego też za muzykę mogę dać najwyżej 6/10. Jeśli zaś chodzi o wygląd tego anime, to jest jeszcze gorzej niż w przypadku ścieżki dźwiękowej. Film pochodzi z 1993 roku, a wygląda gorzej niż niejedna produkcja anime z roku 1983. Naprawdę nie było w nim ani jednej ładnej sceny. I nie mówię tego, bo nie lubię starej kreski – wręcz przeciwnie, uwielbiam ją. Mówię tak, albowiem ten film po prostu, jak na swoje czasy, był najzwyczajniej w świecie brzydki.

Mother: Saigo no Shoujo Eve to film, który został świetnie wyreżyserowany – wielkie brawa dla Iku Suzukiego! Znajdziemy tutaj niestandardowe zakończenie oraz interesującą koncepcję pochodzenia ludzkości. Jest to jednakże film, który ma zasadniczo kiepski scenariusz, służący przede wszystkim promowaniu ekologii i często poświęcający w tym celu jakąkolwiek logikę oraz zdrowy rozsądek. Polecam wszystkim fanom starego anime, którzy lubują się w teoriach spiskowych – to jest coś dla nich. Całej zaś reszcie, która ceni sobie nie tyle historie dobrze opowiedziane, ile dobrze napisane, radzę sobie seans tej produkcji odpuścić – nie czeka na Was nic ciekawego. Ponieważ lubię sobie od czasu do czasu popuścić wodze fantazji w wielu sprawach, wystawiam ocenę 6/10, gdyż produkcja ta stanowi momentami naprawdę intrygującą podróż mentalną, która potrafi otworzyć człowiekowi oczy na nowe, alternatywne punkty widzenia dotyczące dobrze znanych wydarzeń.

Filmowit R, 2 maja 2019

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Projekt: Shuuichi Seki
Reżyser: Iku Suzuki
Scenariusz: Souji Yoshikawa
Muzyka: Shigeaki Saegusa