x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Nie. Nie. Proszę, nie oszukujmy się. Ten film jest beznadziejny. Tak bardzo beznadziejny, że nie wierząc w jego beznadziejność, pogrążony w głębokim transie fascynacji, oglądałem go do samego końca. Komplementacja jego beznadziejności była dla mnie jedynym w swoim rodzaju odczuciem. Nie można wylosować pęku losowych metafizycznych kwestii i w losowy sposób włożyć je w losowych momentach w losowe usta losowych bohaterów. Znaczy, technicznie rzecz ujmując, można, co zresztą ten film pokazuję, ale efekt końcowy raczej skłania wtedy do metafizycznych przemyśleń na temat sensowności hierarchicznych struktur zarządzania procesem wytwarzania filmów w Japonii. To, albo znowu pokonał mnie artyzm i błędnie usiłuje odbierać przekaz oczyma umysły a nie duszy.
To z pewnością nie jest film dla dzieci, bo pomijając kreskę która rzeczywiście pasuje do kategorii „kodomo”, to fabuła mimo tego że łatwo jest skojarzyć kliknij: ukryte fakt śmierci Campanelli i jego podróży z Giovannim to pozostała reszta scen są dla mnie zagadką, ale właśnie dzięki tej tajemniczości film, pomimo trzydziestu jeden lat na karku, jest nadal świeży i świetnie się go ogląda. Chyba że ma się awersje do filmów które nie mówią wszystkiego wprost.
A
Perkeli
5.11.2012 20:35
Niesamowita wizja, na którą składa się właściwie zbiór przemyśleń na temat życia. Ciąg krótkich, pozornie nie powiązanych ze sobą epizodów, które dopiero na końcu zdają się łączyć w całość. Mówi się, że to jest produkcja dla dzieci. I tak i nie. Nie sądzę, żeby jakiekolwiek dziecko mogło w pełni zrozumieć, co tak naprawdę się wydarzyło. A może właśnie dziecko zrozumie to lepiej? Tak czy inaczej film potrafi zainspirować wizją miejsc, w których się rozgrywa. Mimo, że technicznie odstaje od współczesnych możliwości, to wyraźnie ukazuje, że dzieło prawdziwej wyobraźni po prostu się nie starzeje. Razem z muzyką tworzy to hipnotyczny nastrój, który sprawie, że pomimo tego, że w filmie niewiele się dzieje i niewiele pada słów, nie sposób się od niego oderwać. Naprawdę polecam.
Ząb czasu mocno uszkodził tą produkcję. Chyba pierwszy raz widziałem DVD wykonany w oparciu o mocno zużytą kopię kinową, z rysami, skaczącym obrazem… podróż w czasie.
Co nie zmienia faktu że rozmach wizji zapiera dech w piersiach. Czuć zadumę nad zdarzeniami współczesnymi twórcom – jak katastrofa Titanica (przypominam, to ekranizacja powieści autorstwa Kenjiego Miyazawy, który zmarł w 1933 roku).
Polemizowałbym z stwierdzeniem że powieść jest niedokończona – to częsty błąd popełniany naskutek nadinterpretacji faktu pośmiertnej publikacji dzieła. Miyazawa był zwyczajnie inny – za życia wydał tylko dwie większe prace (zbiór wierszy, i kolekcję bajek dla dzieci). Pozostałe pisał bardziej do szuflady. Umarł bardzo młodo – miał ledwie 36 lat, może zwyczajnie chciał poczekać trochę z wydaniem swoich pozostałych prac?
W Japonii ten autor jest takim odpowiednikiem naszej Konopnickiej: jego dzieła to kanon literatury, czytany w klasach na lekcjach i rozpoznawalny dla każdego.
Dzięki Aozora Bunko – japońskiemu odpowiednikowi projektu Gutenberg – dzieła Miyazakiego, w tym Ginga Tetsudou no Yoru są w pełni legalnie dostępne w sieci: po japońsku, a także po angielsku. To dość rzadka sytuacja, więc nie rozumiem czemu nasza redakcja jeszcze nie dodała tych linków do recenzji…
:(){ :|:& };:
Ponadczasowe
coś oryginalnego
Co nie zmienia faktu że rozmach wizji zapiera dech w piersiach. Czuć zadumę nad zdarzeniami współczesnymi twórcom – jak katastrofa Titanica (przypominam, to ekranizacja powieści autorstwa Kenjiego Miyazawy, który zmarł w 1933 roku).
Polemizowałbym z stwierdzeniem że powieść jest niedokończona – to częsty błąd popełniany naskutek nadinterpretacji faktu pośmiertnej publikacji dzieła. Miyazawa był zwyczajnie inny – za życia wydał tylko dwie większe prace (zbiór wierszy, i kolekcję bajek dla dzieci). Pozostałe pisał bardziej do szuflady. Umarł bardzo młodo – miał ledwie 36 lat, może zwyczajnie chciał poczekać trochę z wydaniem swoich pozostałych prac?
W Japonii ten autor jest takim odpowiednikiem naszej Konopnickiej: jego dzieła to kanon literatury, czytany w klasach na lekcjach i rozpoznawalny dla każdego.
Dzięki Aozora Bunko – japońskiemu odpowiednikowi projektu Gutenberg – dzieła Miyazakiego, w tym Ginga Tetsudou no Yoru są w pełni legalnie dostępne w sieci: po japońsku, a także po angielsku. To dość rzadka sytuacja, więc nie rozumiem czemu nasza redakcja jeszcze nie dodała tych linków do recenzji…