Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 5/10 grafika: 6/10
fabuła: 3/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,75

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 53
Średnia: 5,3
σ=2,34

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Costly)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Shukufuku no Campanella

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2010
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Blessing of the Campanella
  • La Campanella Della Benedizione
  • 祝福のカンパネラ
Gatunki: Fantasy
zrzutka

Eroge bez eroge” – czyli wątpliwa sztuka wypełniania pustki tandetą.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Sitwa

Recenzja / Opis

Ert’Aria, miasto nazywane „Skarbcem Świata”, jest siedzibą wielu Gildii Poszukiwaczy Przygód, nazywanych najczęściej klanami – organizacji skupiających śmiałków podejmujących się wykonywania różnych niebezpiecznych zadań dla swoich klientów. Jedną z takich Gildii jest Oasis, na czele której stoi Carina Verritti, córka burmistrza miasta. Wraz z nią klan prowadzi Leicester Maycraft, młody i uzdolniony rzemieślnik, specjalizujący się w obróbce Eru, substancji będącej w uproszczeniu esencją magiczną wypełniającą przedstawiony świat. Do klanu należy również Nick La’juck, podstawa siły zbrojnej Oasis, a także Nina Lindberg, pełniąca rolę służącej w siedzibie grupy, ale też zajmująca się administrowaniem działalnością organizacji. W chwili rozpoczęcia akcji do grupy dołączają też krótko po sobie Agnes Boulange, specjalizująca się w tworzeniu marionetek kontrolowanych przez Eru, Chelsea Arcot, jedna z najlepszych wojowniczek broniącego miasta zakonu rycerskiego, a także Minette. Tę ostatnią pozostawiam już bez opisu, ponieważ szczegóły na jej temat przyjdzie widzowi samemu poznać.

Do tego stawkę uzupełniają siostry Tortilla – Salsa i Ritos – prowadzące klan nazwany od ich nazwiska. Pełnią rolę komediowego duetu, gdzie Salsa robi za pragnienie, a Ritos za Sprite. Ich nieodłącznym towarzyszem jest potężny Golem, który jednak przez większość czasu również pełni rolę komediową. Swoje dwa grosze dorzucają rodzice Leicestera, Shelley i Nagan, a także opiekunowie Cariny, wspominany burmistrz Fabious i jego żona, Fiore. Dodać wypada jeszcze Garnet, awatar smoka (zastanawianie się, czemu akurat awatar zamiast po prostu smoka, jest bezcelowe, nikt nie łasi się na jakiekolwiek wytłumaczenie).

Charakter całości jest bardzo prosty – realia fantasy, grupa śmiałków zorganizowana w „klany”, z szeregiem mniej lub bardziej klasycznych profesji, przyjmująca różne zadania (nazywane nawet przez japońskich seiyuu „quests”). Ot, fantasy tak klasyczne, że aż strach. Szczerze mówiąc, moja pierwsza myśl po poznaniu stanu rzeczy brzmiała: „Czemu nie?”. Wszak to fantasy, gatunek najczęściej zabijany przez nadmiar kombinowania i nagromadzenie pomysłów w swojej istocie zbędnych. Przy zdrowym podejściu robienie fantasy „zwykłego” może być niezłym rozwiązaniem.

Ale nie tym razem.

Co dla większości jest najciekawsze w grach eroge, wskazywać palcem nie trzeba. Ekranizacja, jak to z zasady bywa, wszelakich śmielszych scen z udziałem bohaterek została pozbawiona. Historia bez swojej „głównej treści” jest pusta jak bęben maszyny losującej przed zwolnieniem blokady. Najzwyczajniej w świecie fabuła leży na całej linii (o ile w ogóle można mówić o jej istnieniu). Ot, kolejne wyprawy klanu Oasis służące w większości jako pretekst do przedstawiania bliżej konkretnych bohaterów. Gdyby jeszcze było tu coś ciekawego do przedstawiania… Choć postaci sprawiają sympatyczne wrażenie, gdy je poznajemy, to wraz z upływem czasu ani się nie rozwijają, ani w żaden sposób nie zaskakują… Ba, w ogóle nie wychodzą poza ramy nakreślone dla nich przy pierwszym kontakcie.

Od początku gdzieś tam cicho i dyskretnie rysuje się wątek główny, choć dopiero w ostatnich odcinkach dostaniemy coś innego niż jego zapowiedzi. Tak jak i reszta serii podporządkowany jest on filozofii „chcę uczynić wszystkich szczęśliwymi!”, co w pewnym momencie może zacząć powodować mdłości. No, to tylko w wypadku, gdy jeszcze nie zdążyliśmy się przyzwyczaić do wszechobecności takowych postaw w anime. Ja przyzwyczaić się nie umiem, ile bym tego nie widział.

No dobra, starczy znęcania się nad fabułą. Twórcy, jak się zdaję, mieli świadomość, że historia nie wciąga i starali się skupić na trochę innych aspektach. Nie wiem, czy wyszło im to jednak na zdrowie. Poszczególne odcinki wprost toną w przesłodzonych relacjach między bohaterami – tych z cyklu „jacy z nas wspaniali przyjaciele”. Z grubsza sprowadza się to zazwyczaj do tego, że Leicester biega za swoim haremem, pocieszając a to jedną, a to drugą. Od czasu do czasu harem obywa się w tych czynnościach i bez niego. O ile się nie mylę, miało to być rozczulające, działać jak miód lany na serce. Jak to jednak mawia moja znajoma cukierniczka: „słodzić też trzeba umieć”. I wcale nie chodzi tutaj o sztukę obrażania. Ogrom bardzo podobnych sytuacji, w których usłyszmy równie podobne do siebie banały (w założeniu miłe i właściwe, w praktyce puste i często mijające się swoim znaczeniem z okolicznościami, w jakich są używane), robi się bardzo szybko mdły i zwyczajnie nudny.

Serię dobija fanserwis. A w zasadzie jego brak. No dobra, wyróżnik ecchi nie wziął się z kosmosu, od wypadku do wypadku i taka scena się pojawi. Wygląda to niemal tak, jakby co jakiś czas w losowym momencie scenarzysta musiał pacnąć się w czoło, przypominając sobie: „No tak, jeszcze fanserwis!”. W tym momencie wstawiany jest obrazek ku uciesze fanów (z zasady niezbyt wyszukany), a potem cisza przez resztę odcinka. Jeszcze na początku zobaczymy takich scen ciut więcej, potem stopniowo coraz bardziej widoczny jest ich brak. Dobry fanserwis też mógłby przyciągnąć jakąś widownię przed ekran, ale fanów takowych motywów Shukufuku no Campanella szybko może rozczarować. No, chyba że złapią się oni na ładne projekty postaci, pod wieloma względami również fanserwisowe. To jednak może być dla większości za mało.

Wspomniałem o projektach postaci. Większość widzianych przez nas osób to przedstawicielki płci żeńskiej i przyznać trzeba, że niewiele serii może pochwalić się równie ładnym wachlarzem bohaterek. Nie da się jednak tutaj nie wbić szpilki twórcom za zbyt dużą ilość cech wspólnych w owych projektach. Pozmieniać ciuchy i kolor włosów co poniektórych bohaterek i już nie odróżnimy ich od siebie. To dość pospolita wada, więc nie ma się jednak nad tym co znęcać. A dodać jeszcze wypada, że stroje bohaterów okazują się również ciekawe dla oka (ba, nawet nie zawsze są fanserwisowe). Tła… No, są. Niewiele z nich jest wartych wyróżnienia, obserwujemy regularne ucinanie detali, gdzie tylko to możliwe, ale też bez ewidentnej przesady (choć momentami miejsca, gdzie lądują nasi bohaterowie, wyglądają całkiem malowniczo). Animacja jest sprawna i nie razi błędami, ale też pozostaje oszczędna i gdy to tylko możliwe dynamika sceny podkreślana jest przez inne elementy niż ruch postaci. W dużym skrócie – standardowy średniak graficzny, którego wyróżnić mogą odziedziczone po Windmillowym oryginale projekty postaci wykonane przez ko~cha.

Od strony muzycznej wiele ciekawego powiedzieć o serii się nie da. Bardziej pozytywnym jej aspektem są melodie grane w spokojnych momentach – całkiem nieźle wyciszały mnie jako widza. Opening jest całkiem sympatyczny, ale w pamięć nie zapada, a ending odsłuchany przeze mnie został raz, po czym dostał łatkę „do przewijania”. Na chwilę wracając do openingu – w pewnym momencie twórcy serwują nam w nim inną zwrotkę tej samej piosenki. Zastanawia mnie, czy zakładali oni, że potraktowane to zostanie jako nowa czołówka…

Reasumując: nudy. Zwyczajnie nic ciekawego, trochę sympatycznych postaci wplątanych w irytujące relacje, bez wartej wzmianki akcji, nie mówiąc już o rozwijającej się fabule. Nawet bez ciekawego fanserwisu czy wartego wyróżnienia humoru. Świetny przykład na to, że ekranizując gry eroge trzeba jednak mieć pewien pomysł na to, czym będzie gotowy produkt przykuwał do ekranu, skoro już pozbawiony zostaje elementów erotycznych. Całość może nie jest jakąś udręką, czymś wybitnie katującym widza. Jest po prostu nudne. I z tego tytułu Shukufuku no Campanella polecić zwyczajnie nie mogę.

Costly, 28 września 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company)
Autor: Windmill
Projekt: Koucha, Mariko Fujita
Reżyser: Shinji Ushiro
Scenariusz: Kenji Saitou, Koujirou Nakamura, Masaharu Amiya
Muzyka: Elements Garden