x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Kolejne kilka odcinków, tym razem półfinałowych. Porcja widowiskowego tenisa z elementami wręcz… nadnaturalnymi, ale taka konwencja. Świetnie się ogląda, pomimo tych różnych głupot, z sympatii do bohaterów, no i naprawdę akcja wciąga.
nemo
8.03.2015 00:50
Im dalej, tym coraz mniej tenisa, a więcej cyrkowych popisów kaskaderskich.
Piłka tenisowa wyrzuca jednego gracza na trybuny (sic!), a innego wgniata w stalową siatkę i powoduje (dosłownie) jego stan krytyczny. Gość krwawi jak przysłowiowy wieprz, a sędzia nic nie widzi. Czy wezwano karetkę do rannego? nie, ponieważ ten zamienił w „diabła” i próbował zabić oponenta w ramach zemsty. A to dopiero początek!
Japończycy najwidoczniej leczą swoje kompleksy tworząc wyidealizowane, wyolbrzymione opowiastki, których z czasem nawet nie da się oglądać. O ile wcześniej można było dostać padaczki przy błyskach i wybuchach na ekranie, tak teraz pula ew. schorzeń z całą pewnością została poszerzona.
Niestety, ale to kolejna seria sportowa z kraju 'wiecznie kwitnącej sakury', która drwi z rzeczywistości i tym samym zupełnie nie przekonuje.
Kolejne kilka odcinków, tym razem półfinałowych. Porcja widowiskowego tenisa z elementami wręcz… nadnaturalnymi, ale taka konwencja.
Świetnie się ogląda, pomimo tych różnych głupot, z sympatii do bohaterów, no i naprawdę akcja wciąga.
Piłka tenisowa wyrzuca jednego gracza na trybuny (sic!), a innego wgniata w stalową siatkę i powoduje (dosłownie) jego stan krytyczny. Gość krwawi jak przysłowiowy wieprz, a sędzia nic nie widzi. Czy wezwano karetkę do rannego? nie, ponieważ ten zamienił w „diabła” i próbował zabić oponenta w ramach zemsty. A to dopiero początek!
Japończycy najwidoczniej leczą swoje kompleksy tworząc wyidealizowane, wyolbrzymione opowiastki, których z czasem nawet nie da się oglądać. O ile wcześniej można było dostać padaczki przy błyskach i wybuchach na ekranie, tak teraz pula ew. schorzeń z całą pewnością została poszerzona.
Niestety, ale to kolejna seria sportowa z kraju 'wiecznie kwitnącej sakury', która drwi z rzeczywistości i tym samym zupełnie nie przekonuje.