x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Gdyby nie zespoilerowali wszystkich wydarzeń na trailerach, to dałbym 8/10 spokojnie.
A
Orihime-chan
27.01.2014 11:14
Dwukrotnie zagłębiłam się w ową kinówkę i nie żałuje. Animacja cudowna, projekty postaci takich jak Kokuto i Shuren zachwycają oczy. Fabula może nie jest niesamowicie odkrywcza, ale w żadnym wypadku nie jest beznadziejna. Dzięki parom scenom delikatnie się uśmiechnęłam bądź również i zasmuciłam. Zakończenie jak najbardziej mi się podobało. :)
Uważam, że jest to najsłabsza kinówka. Oglądając to, miałam wrażenie, że twórcy z czasem nie mieli już co wymyślić, że wszystko było na siłę, byleby tylko skończyć. Muzyka na kolana nie powala, czasem można odczuć nawet jej brak (np. scena w której po dostaniu się do piekła uciekają przed Kushanadami, by odnaleźć siostrę Ichigo), przez co jest dosyć „cicho”. Na plus ciekawe przedstawienie piekła. Zdecydowanym minusem jest brak efektownych, wciągających walk… to wszystko mogłoby być naprawdę lepsze, bardziej dopracowane.
Co mogę na wstępie powiedzieć o Jigoku‑hen? Może coś, co pozwoli przybliżyć trochę fabułę… Zaraz, zaraz! Fabułę?! O czym ja mówię?!
A tak – po pierwszym 'akapicie' można by wywnioskować, że moja opinia na temat Hell Chapter będzie niezbyt pozytywna – nic z tych rzeczy! Ten film jest genialny!(oczywiście w granicach zdrowego rozsądku). Jeśli miałabym w skrócie opisać ten film wystarczyły by mi 2 słowa – „wybuchowy” i ,cóż poradzić, „krzykliwy”. Bo co jak co, ale popis głosu Masakazu Mority wyrabia normę za cały Fade to Black (gdzie ze względu na wszechobecną depresję pokrzyczeć okazji nie było) i to jeszcze z nawiązką. Oprócz tego było chyba coś o jakimś porwaniu, łańcuchach i chyba czymś jeszcze, ale kto by tam się tym przejmował – rozwalanie widzom narządu słuchu jest przecież najważniejsze!
À propos słuchu – pomiędzy poszczególnymi seriami wrzasków i krzyków wszelakiej maści dało się wyłapać całkiem przyzwoitą ścieżkę dźwiękową. Tak naprawdę to samo 'przyzwoita' raczej nie starczy – muzyka była po prostu wspaniała, a utwór „Save the on, save the all” autorstwa T.M. Revolution samym tytułem idealnie wpasowuje się w filozofię Bleacha. Również oprawa graficzna potrafi oczarować – złożoność oraz dopracowanie projektu piekła robi wrażenie, a wygląd samych postaci nie różni się od tego prezentowanego bezpośrednio przez Tite Kubo.
Chociaż w komentarzu do poprzedniego filmu opartego na Wybielaczu napisałam, że tych produkcji po prostu nie da się porównać, tutaj właśnie tego dokonam (w granicach ludzkich możliwości bez zastosowania umysłowego harakiri). Weźmy na przykład takiego Ichigo – w produkcji nr. 3 pokazał jaki to załamany być on potrafi, no ale tego akurat nam nie potrzeba. Tym razem udowodnił nam, że oprócz zamartwiania się potrafi również wykrzesać z siebie trochę gniewu (choć w tym wypadku na mój gust była to po prostu czysta desperacja). Inną cechą wspólną (pojęcie mocno naciągane) jest zastosowanie scen wyrżniętych tasakiem prosto z anime – o chirurgicznej precyzji nie ma mowy, ale najważniejszy jest efekt, a on natomiast jest całkiem niezły. W Fade to Black wykorzystano wybrane chwile z pierwszej części, a do Jigoku‑hen dodano momenty walki Ichigo z Ulquiorrą – i w jednym, i w drugim przypadku ten zabieg wyszedł całości na dobre.
Może po prostu jestem zbyt pobłażliwa dla tego filmu przez sentyment do samego Bleacha, ale z wielką chęcią dałabym mu 9/10 – gdybym oczywiście zapomniała o fabule. Sklerozy niestety nie mam, Alzheimera również, więc o jedno oczko ocena w dół idzie. Końcowy wynik – 8/10 i na więcej nie ma co liczyć.
Łał, jedno wielkie łał.. Kompletne zaskoczenie. Po przeczytaniu i usłyszeniu wielu, negatywnych opinii o tej pełnometrażówce, byłam pewna, że seans skończę po 20 minutach, a tu… Film jest cholernie, starannie i przede wszystkim, dobrze zrobiony. Oprawa graficzna, muzyka, walki, to wszystko mnie doszczętnie urzekło. Można by powiedzieć, iż oglądałam go z otwartą gębą. Mimo tych wszystkich plusów, jednak czegoś brakowało w tym filmie. Nie wiem do końca czego, bo byłam zbyt zasłuchana w niezwykłą muzykę i zagapiona w świetną kreskę. Jak dotąd, najlepszy film wśród bleachowskich produkcji. Kawał dobrej roboty, po prostu. :)
Mimo tych wszystkich plusów, jednak czegoś brakowało w tym filmie. Nie wiem do końca czego, bo byłam zbyt zasłuchana w niezwykłą muzykę i zagapiona w świetną kreskę.
Może fabuły? Albo sensu?
Jackass
2.11.2012 21:02 Re: Bleach: Jigoku-hen
Fabuła jakaś tam była, ale akcja z ratowaniem kogoś pojawiła się kilkakrotnie i prawie w każdym filmie i serii.
A
tamcia15
22.08.2012 00:25
generalnie mam mieszane uczucia, w sumie niespecjalnie spodziewałam się kokosów, jednak drażniące szczegóły skutecznie zakłóciły mi seans kliknij: ukryte m. in. to Bankai Renjiego i Rudzielca na samym początku, „niby” pokonanie wroga w Piekle, gdzie byli ponoć potężniejsi, mimo że podczas pierwszej walki na Ziemi Ichigo&Spółka ledwo dali sobie z nimi radę.
dużo wybuchów, machania mieczem i innych – trochę jak odgrzewany kotlet – smaczne, ale już nam się znudziło – nie wiadomo co, kto i dlaczego. no i standardowo mangowe postacie drugoplanowe zostały zredukowane do elementów dekoracji tła.
a co mnie miło zaskoczyło? grafika – i nie, nie mam tu na myśli projektów postaci, które przez większą część filmu miały zniesmaczone miny typu „wtf' – naprawdę przyjemne dla oka tła oraz projekt Piekła. muzyka – dawno nie słyszałam tak dobrego soundtracku.
].Ale co do plusów: kliknij: ukryte doskonałe ukazanie bólu postaci w piekle, kości skazanych,to,że był tam potwór,który grzeszników ciągle zjadał(codziennie). No i kliknij: ukryte Ichigo stracił panowanie nad sobą w walce z przeciwnikiem.. Równie też fajnie znikł łańcuch Yuzu łączący ją z piekłem i cieszę się,że nie zginęła. Kreska całkiem ładna. Też tekst Ichigo o zemście:,,To tylko…obarczanie swoim bólem wszystkich dookoła,nie?„Mszcząc się starasz tylko uciec od cierpienia”- robi wrażenie.Tak samo nowa forma Ichigo.Zakończenie było jak najbardziej ok.
Słabe, słabe i jeszcze raz słabe. Właściwie to zawsze traktowałem kinówki jako fillery z trochę większym budżetem i tym razem się nie pomyliłem. Zdecydowanie najsłabszy z filmów: głupkowata fabuła; nie wiadomo kiedy, gdzie i po co; przewidywalne aż do bólu. Szkoda, bo trochę przyszło nam czekać na ten film, a tu taki „zawód”.
Moim zdaniem najsłabsza kinówka do tej pory. Nie spodziewałem się co prawda jakiejś wymyślnej fabuły, bo w sumie nie tego od Bleacha oczekuje, ale film zawodzi w elementach w których zdecydowanie nie powinien. Brakło jakichś ciekawych, naprawdę efektownych walk, których pełno było w poprzedniej kinówce. Ostateczna przemiana Ichigo… no cóż, jak dla mnie strasznie kiczowata kliknij: ukryte , dodatkowo jej potncjał nie został wykorzystany. Puszczenie jakiejś złotej Getsugi i koniec? To już? Design przeciwników też nie powalał – wszyscy wyglądali strasznie przeciętnie, tak jakby wymyślono ich w 5 minut. Niestety zawiodła mnie również muzyka. Gdzieś tam w tle słychać było nieśmiało przygrywające, dobrze wszystkim znane kawałki, ale odnoszę wrażenie, że nie bardzo było je gdzie podłożyć, bo w filmie brakło naprawdę efektownych, epickich momentów. Kreska i animacja jak to w filmie kinowym stały na całkiem wysokim poziomie, lecz wydaje mi się, że w poprzednich kinówkach też było z trochę lepiej. No i brak kapitanów (oczywiście prócz obowiązkowego Byakui) to kolejna rzecz, która niezbyt pozytywnie wpływa na odbiór. Szczerze mówiąc spodziewałem się czegoś na poziomie Fade to Black, który to film uważam za świetny, ale jak widać oczekiwałem za dużo. Mam nadzieję, że następnym razem wyjdzie lepiej. Ode mnie 5/10.
Fabuła generalnie nie istnieje w tym filmie, ot nasz Młody Zdolny z Karakury złapał mocny wkurw zszedł do piekła i wyłączył logiczne myślenie. kliknij: ukryte Jak w serialu zmieniał się w Vasto Lorda to czułem taką moc, że mało mi się komp nie zjarał, ostatni raz mój telewizor zareagował tak jak Gohan robił SSJ2, a więc eony temu, a tutaj nawet żarówka ni drgnęła w lampie. Muzyka jest trochę za monotonna, za dużo molowych tonacji z których nie płyną żadne konkrety i nie buduje tak naprawdę nastroju. Gotei 13 też jak na lekarstwo w tym filmie. Ale jak jest Yama‑jii to jest już połowa sukcesu. Ale dla najzagorzalszych ultrasów i tak będzie to dobry filmik. Ja osobiści daję 5/10
A
gość
30.08.2011 21:46 słabo
Jak do tej pory bezapelacyjnie najsłabsza kinówka Bleacha. Ani w miarę ciekawej, interesującej fabuły, ani spektakularnych walk – nie ma po co marnować czasu.
Czwarta kinówka faktycznie nie należy do cudów, ale daleko jej do anime słabego. W telegraficznym skrócie: kliknij: ukryte Samo założenie fabularne jest kalekie niczym weteran I wojny światowej – no bo jeśli każda łajza i inny tentacle monster może się wymknąć z piekła, to co w nim takiego wyjątkowego? Należy żałować, że tego wymiaru nie został Z GŁOWĄ wykorzystany w mandze, bo tu wszystko się sypie już w podstawach. Postaci są słabe, z truskaweczką na czele. Ja rozumiem, rozpacz, strach o los siostry itd., ale nie podejrzewać kolesia Z PIEKŁA GOD DAMNIT o to, że coś knuje, to już wybitny objaw skretynienia. Kolejna sprawa to niby główni źli… są tacy przekonujący w swojej retoryce… Ale! Mamy też plusy! o dziwo Orihime ani razu nie palnęła czegoś/nie zachowała się jak idiotka. Możliwe że z powodu małej ilości czasu antenowego jaki jej dano. Mniejsza, efekt jest jak najbardziej pozytywny. Strona techniczna to najlepszy aspekt tego anime. Walki są efektowne i dynamiczne, choć animacja jest taka… nie wiem jak to określić… rozmyta? Poza tym, Piekło, jako lokacja zawodzi na całej linii projektem otoczenia. jest mało przemyślane, nudne i statyczne – nie tego się spodziewałem. Walki są, jak już mówiłem, bardzo efektywne, a jednak finalowy pojedynek to: 1. Absolutnie komiczna przemiana Ichigo – Szkieletor na sterydach… 2. Kiepska jest, szczególnie w porównaniu do tej tuż przed nią, której całą esencję oddaje jedno stwierdzenie: IMMA FIRING MAH LAZOR!!! BLAH!!! To tyle, jest średnio, ale da się oglądać i nawet nie wściec się (aż tak bardzo) na głupotę twórców… Aha, o muzyce nic nie napisałem, bo od czasu pierwszej kinówki nic ciekawego już w Bleachu nie słyszałem.
A
MiszczKoszykufki
27.08.2011 22:12 Wybielanie na srebrnym ekranie – cześć czwarta~!
Jeeee~! Mamy kolejny film~! I co tym razem dostajemy? Kolejnego przeciętniaka, którego nie wiemy gdzie umieścić w uniwersum „Bleach’a”. Właściwie nie było nawet aż tak źle, zwłaszcza, że twórcy bardziej postawili na ciągłe walki niż na przydługawe monologi przeplatane krzykami i potokami łez. Na samym początku wita nas retrospekcja walki kliknij: ukryte Ichigo z Ulquiorrą, która prawdopodobnie jest ściągnięta z serii odcinkowej z podrasowaną grafiką i animacją. Mówię „prawdopodobnie” bo odcinki z tą walką dość nieuważnie oglądałam (czyt. przewijałam) ;) Wielkim zaskoczeniem, a może zniesmaczeniem, było dla mnie zobaczenie powtórki z rozrywki, czyli kliknij: ukryte pierwszego odcinka serii TV. Mówię tu o scenie z przewróceniem słoika z kwiatkami dla zmarłego dziecka przez ulicznych łobuzów, „miłe” przywitanie ojca z synem poprzez kopniak i bicie pokłonów przez Isshina plakatowi przedstawiającemu ukochaną waifu. Po zobaczeniu tego nie miałam wątpliwości, że niestety z filmu dużo przyjemności nie wyniosę i próbowałam się na każdy kroku utwierdzać w przekonaniu, że „Bleach: Jigoku‑hen” jest jedynie produkcją żerującą na fanach. Tak jak zawsze fabuła koncentruje się wokół naszej Truskawy, który znów musi uratować kogoś mu bliskiego, pojawiają się nowe złe postacie (niekoniecznie ładne, ale to w końcu shonen a nie szojec), które trzeba będzie pokonać oraz dostajemy thragicznego bohatera z TraumąTM. Film próbuje być poważny, większość akcji działa się w Piekle a wszędobylskie czaszunie dodawały tego mhrocznego klimaciq. Tylko szkoda, że został on częściowo zniszczony przez jakieś różowe blaski, ataki i wybuchy (!), a ja tylko czekałam jak pojawi się ni z gruchy, ni z pietruchy magiczny, gwiezdny pyłek ;D Sceny komediowe nie były w ogóle śmieszne (vide rysunki Rukii), prędzej uśmiech na twarzy mogła wywołać kliknij: ukryte ostateczna moc Ichigo pod koniec (czaszunie~!) lub chara design Kokuto (ten z białymi włosami). Bardzo mnie za to ucieszył epizodyczny udział kapitanów z SS w akcji (film bez Byakui to film stracony!!!), zaś na rytualnym „Kurosaki‑kuuun!” prawie mi uszy nie odpadły ;( Chociaż w jednym filmie mogłoby nie być tej małej, cycatej wredoty. Zdziwiło mnie strasznie to jak szybko kliknij: ukryte Rukia i Ishida pokonali swoich wrogów, bo myślałam że będą się z nimi bujać do końca filmu, a szczyty irytacji wzbudzała nadmierna łatwowierność Ichigo. kliknij: ukryte Chłopie, wiem że ci siostrę porwali, ale się czasem lepiej rozglądnij, może wtedy zauważysz wroga, który stoi naprzeciwko ciebie >.> Graficznie – podrasowana kreska i animacja z tego co reprezentuje obecnie seria TV, jeśli chodzi o muzykę to przewijały się stare soundtracki, nowe pewnie leciały, ale nie byłam ich w stanie wyłapać :> Prawdopodobnie były za mało charakterystyczne. Ogólnie nie było źle chociaż zawsze mogło być lepiej. Sama miałam wrażenie, że ten film był lepszy od poprzedniego, z którego niewiele pamiętam, bo jego senna atmosfera prawie ululała mnie do snu. „Bleach: Jigoku‑hen” jest idealnym dodatkiem dla zapalonych fanów albo dla starych fanów, czujących sentyment do serii i cierpiących na nadmiar wolnego czasu. Spokojnie można to potraktować jako parodię, tylko nie zaśnijcie~! ;D
A tak – po pierwszym 'akapicie' można by wywnioskować, że moja opinia na temat Hell Chapter będzie niezbyt pozytywna – nic z tych rzeczy! Ten film jest genialny!(oczywiście w granicach zdrowego rozsądku). Jeśli miałabym w skrócie opisać ten film wystarczyły by mi 2 słowa – „wybuchowy” i ,cóż poradzić, „krzykliwy”. Bo co jak co, ale popis głosu Masakazu Mority wyrabia normę za cały Fade to Black (gdzie ze względu na wszechobecną depresję pokrzyczeć okazji nie było) i to jeszcze z nawiązką.
Oprócz tego było chyba coś o jakimś porwaniu, łańcuchach i chyba czymś jeszcze, ale kto by tam się tym przejmował – rozwalanie widzom narządu słuchu jest przecież najważniejsze!
À propos słuchu – pomiędzy poszczególnymi seriami wrzasków i krzyków wszelakiej maści dało się wyłapać całkiem przyzwoitą ścieżkę dźwiękową. Tak naprawdę to samo 'przyzwoita' raczej nie starczy – muzyka była po prostu wspaniała, a utwór „Save the on, save the all” autorstwa T.M. Revolution samym tytułem idealnie wpasowuje się w filozofię Bleacha. Również oprawa graficzna potrafi oczarować – złożoność oraz dopracowanie projektu piekła robi wrażenie, a wygląd samych postaci nie różni się od tego prezentowanego bezpośrednio przez Tite Kubo.
Chociaż w komentarzu do poprzedniego filmu opartego na Wybielaczu napisałam, że tych produkcji po prostu nie da się porównać, tutaj właśnie tego dokonam (w granicach ludzkich możliwości bez zastosowania umysłowego harakiri).
Weźmy na przykład takiego Ichigo – w produkcji nr. 3 pokazał jaki to załamany być on potrafi, no ale tego akurat nam nie potrzeba. Tym razem udowodnił nam, że oprócz zamartwiania się potrafi również wykrzesać z siebie trochę gniewu (choć w tym wypadku na mój gust była to po prostu czysta desperacja).
Inną cechą wspólną (pojęcie mocno naciągane) jest zastosowanie scen wyrżniętych tasakiem prosto z anime – o chirurgicznej precyzji nie ma mowy, ale najważniejszy jest efekt, a on natomiast jest całkiem niezły. W Fade to Black wykorzystano wybrane chwile z pierwszej części, a do Jigoku‑hen dodano momenty walki Ichigo z Ulquiorrą – i w jednym, i w drugim przypadku ten zabieg wyszedł całości na dobre.
Może po prostu jestem zbyt pobłażliwa dla tego filmu przez sentyment do samego Bleacha, ale z wielką chęcią dałabym mu 9/10 – gdybym oczywiście zapomniała o fabule. Sklerozy niestety nie mam, Alzheimera również, więc o jedno oczko ocena w dół idzie. Końcowy wynik – 8/10 i na więcej nie ma co liczyć.
Bleach: Jigoku-hen
Kompletne zaskoczenie. Po przeczytaniu i usłyszeniu wielu, negatywnych opinii o tej pełnometrażówce, byłam pewna, że seans skończę po 20 minutach, a tu…
Film jest cholernie, starannie i przede wszystkim, dobrze zrobiony. Oprawa graficzna, muzyka, walki, to wszystko mnie doszczętnie urzekło. Można by powiedzieć, iż oglądałam go z otwartą gębą. Mimo tych wszystkich plusów, jednak czegoś brakowało w tym filmie. Nie wiem do końca czego, bo byłam zbyt zasłuchana w niezwykłą muzykę i zagapiona w świetną kreskę. Jak dotąd, najlepszy film wśród bleachowskich produkcji.
Kawał dobrej roboty, po prostu. :)
Re: Bleach: Jigoku-hen
Może fabuły? Albo sensu?
Re: Bleach: Jigoku-hen
dużo wybuchów, machania mieczem i innych – trochę jak odgrzewany kotlet – smaczne, ale już nam się znudziło – nie wiadomo co, kto i dlaczego.
no i standardowo mangowe postacie drugoplanowe zostały zredukowane do elementów dekoracji tła.
a co mnie miło zaskoczyło? grafika – i nie, nie mam tu na myśli projektów postaci, które przez większą część filmu miały zniesmaczone miny typu „wtf' – naprawdę przyjemne dla oka tła oraz projekt Piekła.
muzyka – dawno nie słyszałam tak dobrego soundtracku.
Cóż
Też tekst Ichigo o zemście:,,To tylko…obarczanie swoim bólem wszystkich dookoła,nie?„Mszcząc się starasz tylko uciec od cierpienia”- robi wrażenie.Tak samo nowa forma Ichigo.Zakończenie było jak najbardziej ok.
Słabe
Tak sobie
cieniutko
Ja osobiści daję 5/10
słabo
Średnio, ale
kliknij: ukryte Samo założenie fabularne jest kalekie niczym weteran I wojny światowej – no bo jeśli każda łajza i inny tentacle monster może się wymknąć z piekła, to co w nim takiego wyjątkowego? Należy żałować, że tego wymiaru nie został Z GŁOWĄ wykorzystany w mandze, bo tu wszystko się sypie już w podstawach.
Postaci są słabe, z truskaweczką na czele. Ja rozumiem, rozpacz, strach o los siostry itd., ale nie podejrzewać kolesia Z PIEKŁA GOD DAMNIT o to, że coś knuje, to już wybitny objaw skretynienia. Kolejna sprawa to niby główni źli… są tacy przekonujący w swojej retoryce… Ale! Mamy też plusy! o dziwo Orihime ani razu nie palnęła czegoś/nie zachowała się jak idiotka. Możliwe że z powodu małej ilości czasu antenowego jaki jej dano. Mniejsza, efekt jest jak najbardziej pozytywny.
Strona techniczna to najlepszy aspekt tego anime. Walki są efektowne i dynamiczne, choć animacja jest taka… nie wiem jak to określić… rozmyta? Poza tym, Piekło, jako lokacja zawodzi na całej linii projektem otoczenia. jest mało przemyślane, nudne i statyczne – nie tego się spodziewałem. Walki są, jak już mówiłem, bardzo efektywne, a jednak finalowy pojedynek to:
1. Absolutnie komiczna przemiana Ichigo – Szkieletor na sterydach…
2. Kiepska jest, szczególnie w porównaniu do tej tuż przed nią, której całą esencję oddaje jedno stwierdzenie: IMMA FIRING MAH LAZOR!!! BLAH!!!
To tyle, jest średnio, ale da się oglądać i nawet nie wściec się (aż tak bardzo) na głupotę twórców… Aha, o muzyce nic nie napisałem, bo od czasu pierwszej kinówki nic ciekawego już w Bleachu nie słyszałem.
Wybielanie na srebrnym ekranie – cześć czwarta~!
Tak jak zawsze fabuła koncentruje się wokół naszej Truskawy, który znów musi uratować kogoś mu bliskiego, pojawiają się nowe złe postacie (niekoniecznie ładne, ale to w końcu shonen a nie szojec), które trzeba będzie pokonać oraz dostajemy thragicznego bohatera z TraumąTM. Film próbuje być poważny, większość akcji działa się w Piekle a wszędobylskie czaszunie dodawały tego mhrocznego klimaciq. Tylko szkoda, że został on częściowo zniszczony przez jakieś różowe blaski, ataki i wybuchy (!), a ja tylko czekałam jak pojawi się ni z gruchy, ni z pietruchy magiczny, gwiezdny pyłek ;D Sceny komediowe nie były w ogóle śmieszne (vide rysunki Rukii), prędzej uśmiech na twarzy mogła wywołać kliknij: ukryte ostateczna moc Ichigo pod koniec (czaszunie~!) lub chara design Kokuto (ten z białymi włosami). Bardzo mnie za to ucieszył epizodyczny udział kapitanów z SS w akcji (film bez Byakui to film stracony!!!), zaś na rytualnym „Kurosaki‑kuuun!” prawie mi uszy nie odpadły ;( Chociaż w jednym filmie mogłoby nie być tej małej, cycatej wredoty. Zdziwiło mnie strasznie to jak szybko kliknij: ukryte Rukia i Ishida pokonali swoich wrogów, bo myślałam że będą się z nimi bujać do końca filmu, a szczyty irytacji wzbudzała nadmierna łatwowierność Ichigo. kliknij: ukryte Chłopie, wiem że ci siostrę porwali, ale się czasem lepiej rozglądnij, może wtedy zauważysz wroga, który stoi naprzeciwko ciebie >.> Graficznie – podrasowana kreska i animacja z tego co reprezentuje obecnie seria TV, jeśli chodzi o muzykę to przewijały się stare soundtracki, nowe pewnie leciały, ale nie byłam ich w stanie wyłapać :> Prawdopodobnie były za mało charakterystyczne.
Ogólnie nie było źle chociaż zawsze mogło być lepiej. Sama miałam wrażenie, że ten film był lepszy od poprzedniego, z którego niewiele pamiętam, bo jego senna atmosfera prawie ululała mnie do snu. „Bleach: Jigoku‑hen” jest idealnym dodatkiem dla zapalonych fanów albo dla starych fanów, czujących sentyment do serii i cierpiących na nadmiar wolnego czasu. Spokojnie można to potraktować jako parodię, tylko nie zaśnijcie~! ;D