x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Ciekawe czy ktoś się pokusi o recenzje Omegi. Mimo wszystko widowni podrasowała ta seria o czym świadczy całkiem spora liczba odcinków. Ciężko ocenić anime bez porównań do pierwowzoru. Z jednej strony mamy do czynienia z produkcją niewątpliwie wadliwą, schematyczną z tonami nielogiczności aczkolwiek pierwsze Saint Seiya również takie było a nawet gorsze.
Mimo wszystko warto oglądnąć dla Harbingera. Jedna z nielicznych dynamicznych postaci w tej serii, a najlepszy Taurus w uniwersum. A ten drugi sezon z Pallas był dla mnie całkiem przyjemny.
Z redakcji chyba nikt temu nie podołał (ja zwykle recenzowałem rzeczy z tej serii, ale ten cykl był już dla mnie za długi), więc jeśli miałbyś ochotę napisać taką recenzję, to będziemy wdzięczni i chętnie opublikujemy.
Może i napiszę aczkolwiek musiałbym dooglądać do końca. Zatrzymałem się na 70 odcinku, oglądając w miarę regularnie. Obcowanie cały czas z tym samym schematem niezwykle mnie zmęczyło.
A
rocklee
6.04.2014 22:26
No i te anime wreszcie się skończyło. Niby nudne i schematyczne, ale każdy nowy odcinek chciało się oglądać :P kliknij: ukryte Wkurzyło mnie to, że np.: na koniec „giną” Shiryu, Seiya i Feniks (Boże co za wstyd zapomniałem imienia :E), a za jakiś czas ożywają jakby gdyby nic, takie WTF o_O Kolejnym dziwnym trafem było to, że Łabędź/Łabądź jak kto woli :E nie miał złotej zbroi Wodnika, tylko swoją starą (zbroję) o_O Albo ten motyw, że ta zbroja (Wodnika) ma dodatkową moc kontroli nad czasem :E Kolejne co denerwowało to to, że w kółko mowa o przyjaźni itd. Normalnie wymiotuję od tego tęczą XD A sam koniec miodzio, Kouga dał po buzi „Satan‑sama” a ten poddaje się i koniec serii, znika i wszystko wraca do normy :E Tak tutaj oczywiście kolejny WTF.Mam nadzieję tylko, że dadzą za jakiś czas 3 sezon SS z walką z Hadesem. Wtedy im wybaczę te niedoróbki :E
A
kouga
27.12.2013 20:39 przewidywalność
shaina nawet sie nieźle trzyma jak na swój wiek 9starsza od seiyi) a le co z marin ? poza tym lepszym pomysłym byłoby zrobić z ari następczynie saori (kto polubi tą ostatnią ). no ale twórcy się uparli na mdlacą fabułe pierwszego sezonu . motyw abzu był już upadkiem.
Z ciekawości chciałem sprawdzić co nowego w Omedze, ku mojemu zaskoczeniu wrócił Ikki, stara drużyna brązowych (choć mam świadomość, że Shiryuu i Seiya są złoci xD) w komplecie, a co najważniejsze jest dość aktywna! Producenci postanowili nawet przywrócić zbroje ze stali i ich oryginalnych posiadaczy.
Podstawowe pytanie – nadal spin‑off do oryginału, czy jednak sequel?
RaijinDamiano
12.11.2015 08:17
Przecież twór zwany Omega to spin off stworzony przez studio Toei. Jeśli oglądałeś DB GT to jest to coś w tym stylu. Masami Kurumada nie tworzył nawet modeli postaci co z resztą widać. Jedyny fajny patent w całej omedze to że Seiya jest złotym rycerzem, reszta to dno. Oryginał mimo swoich nielogiczności miał to coś…
W 28 odcinku miała być wielka zbiórka Złotych rycerzy, jednak tak naprawdę nic nowego praktycznie nie pokazano. Odcinek ten jest jednym wielkim recapem poprzednich 27 i nie wnosi sobą nic interesującego do całości. Jak tak można? Jeszcze Pegasus Fantasy Omega zamienili na inną piosenkę, co by podkreślić, że mamy nową przygodę -.-
Cygnus Hyoga <3 i tyle w temacie. Pozostaje Phoenix Ikki, ale na niego pewnie przyjdzie jeszcze poczekać, niestety…
A
MS-82
30.08.2012 21:16 Omega NOT cute (by Himeko)
Ta seria powinna być poważnie skrócona (max 24 odcinki) przy zachowaniu budżetu na 48. Wielu z tych okropnych zapychaczy nie da się oglądać (epizod o pracy w restauracji był już szczytem). Gdyby seria zachowała poziom odcinka 20, mogłaby być z tego całkiem porządna produkcja, a tak mamy Naruto w uniwersum SS.
Jedyne co mi się w Omedze podoba to styl postaci znany z Casshern Sins.
A
Marsza
29.05.2012 20:57 Reforma Edukacji w Świątyni, czyli rewolucja
Szarpnę się na próbę napisania luźnej recenzji po dziewięciu odcinkach, tak dla tych, którzy teraz rozważają, czy z sentymentu lub nie zacząć Omegę oglądać.
Moja pierwsza reakcja na wieść o tym, że seria, którą darzę wielkim sentymentem, doczeka się kolejnego ujęcia była wielce optymistyczna. Optymizmu starczyło mniej więcej do połowy artykułu na Wikipedii, a potem to już… Fabuła zarysowana w pierwszym odcinku wpisuje się w rycerski standard. Wróg atakuje, Seiya broni Ateny/Saori i trzymanego przez nią małego dziecka. Potem Atena zostaje porwana, Seiya też zostaje chwilowo wykluczony z rozgrywki, a małe dziecko podrośnięte szkoli się pod okiem Shainy, aby zostać Rycerzem i uratować Saori. Głównym złym jest Mars. Mars, nie Ares, ale po gościnnym wystąpieniu Odyna (w anime jedynie) takie rzeczy już nie dziwią. Jak na razie całkiem nieźle.
A co dalej?
Po dziewięciu odcinkach można z całą pewnością stwierdzić, że zamiarem twórców było nie tyle co stworzyć serię dla starych fanów, a raczej zwrócić się do tych, którzy mają teraz tyle lat, ile „starzy fani” mieli jak pierwszy raz się z „Saint Seiya” spotkali. A może nawet do młodszych. Zamiast jednak oderwać fabułę od korzeni i zachować jedynie główne wytyczne świata „Saint Seiya” oni zrobili na odwrót. Mamy zatem Saori w roli Ateny, mamy Seiyę, który trzyma się zaskakująco dobrze jak na swój wiek (cirka 38lat, jako że Omega rzekomo rozgrywa się 25 lat po ostatniej Świętej Wojnie). Mamy Gekiego i Ichiego (dla niego akurat to pech, został bowiem chodzącym elementem komicznym) z „brązowej” paczki oraz Shainę ze srebrnej. A na deser dostajemy nawet dowód na to, że bycie rzucanym po ścianach nie wpływa na potencję: Ryuho, syna Shiriyu (choć przyglądając się mu można przypuszczać, że Shunrei nie jest najwierniejszą z żon…). Do ukłonów w stronę pierwowzoru można jeszcze doliczyć pewne elementy design postaci – głównie oczy. A także opening, który jest po prostu kolejnym wykonaniem „Pegasus fantasy”.
Dalej zaczyna się rewolucja.
Nie mamy przyciężkich zbroi, a raczej coś przypominającego nieco lateksowe wdzianka. Nie mamy skrzyń na zbroje a zamiast nich o wiele poręczniejsze rzemyki z kryształami. Mamy cosmo, ale mamy też wplątane w to żywioły. Tutaj przy oglądaniu naszło mnie pytanie: że co?! Otóż każda konstelacja jest przypisana do jednego z pięciu żywiołów (tak, pięciu; światło zostało żywiołem). Koncepcja niespecjalnie oderwana od astrologicznych korzeni StS, bo znaki zodiaku dzielą się na cztery trygony odpowiadające czterem żywiołom. Sęk w tym, że Zodiak sobie, reszta sobie. Twórcy poszli dalej i ataki naszych Rycerzy wykorzystują żywioł, do jakiego jest przypisana zbroja. Istnieje nawet hierarchia, który żywioł jest słabszy od którego. Spędziłam sporo czasu rozważając, czy udałoby się w to wpisać ataki Rycerzy z „Saint Seiya” a także „Saint Seiya Episode G” i „Saint Seia Lost Canvas”… i szczerze mówiąc na wielu atakach poległam. „Praesepe Underworld Waves” Raka w bólach podejdzie pod światło, ale zapędy ogrodnicze Rycerza Ryb już nie wiem gdzie, a „Another Dimension” Bliźniąt przemilczę dyplomatycznie.
I ach! Gdyby to była jedyna rewolucja. Ale nie jest. W starych czasach Rycerze szkolili się gdzie popadło. W Świątyni i poza nią. Zdobywali wiedzę, siłę, zbroje i walczyli w imię Ateny. Stare czasy się skończyły. Teraz mamy spowity magiczną mgłą Avalon… tfu! Wróć. Mamy spowitą magiczną mgłą‑barierą Palestrę. Szkołę dla Rycerzy, której koncept mi umyka, bowiem znamienita część jej uczniów posiada już zbroje. Widać reforma edukacji sięgnęła także Świątyni. Teraz się pierw zdobywa zbroję, a potem chodzi na lekcje jak zostać… nie wiem kim. Rycerzem z dyplomem rycerskim? Przy okazji coś się musiało pozmieniać w sposobie rekrutowania Rycerzy, bo w jednym momencie zostaje jasno stwierdzone, że w szkole jest dość pusto, bo większość uczniów pojechała akurat do swoich domów. Kobiety nadal noszą maski, ale główna Rycerzyca z grupy szybko rezygnuje ze swojej (bez zakochiwania się) i od tej pory możemy podziwiać jej twarz równie często, co jej kolegów po fachu.
No dobrze. Była rewolucja, co z niej wyszło? Jest motyw zawiązywania się przyjaźni, ale nie ma to tego dramatyzmu, co w „Saint Seiya”. Ot jest szkolne. Walki póki co również nie porywają. Jeśli porównać ich dynamizm do tego, co zaserwowała nam saga Hades, to jest wręcz nudnawo. Oczywiście póki co nie pojawili się jacyś wielce silni przeciwnicy, ale i tak.
Fabuła po pierwszym odcinku na jakiś czas zwalnia i staje się typowa dla serii o życiu uczniów w szkole, z tą różnicą, ze uczniowie tutaj rozwalają ściany całkiem legalnie, a szkolna wycieczka stanowi formę testu. Dopiero po ósmym epizodzie wątek Marsa powraca i można mieć cień nadziei, że akcja nabierze tempa.
Póki co jednak mogę to polecić jako ciekawostkę dla osób ze sporym dystansem do oryginału. Jak ktoś liczy na coś pokroju OVA Hades czy Lost Canvas, to lepiej niech sobie odpuści.
Ja również zostałem powalony. Gdzie stare, dobre Saint Seiya? Rycerz‑Ninja (choć powinien zwać się raczej ninja w zbroi rycerza) i jego sztuczki strasznie mnie irytowały. Raczej nic mnie już nie zaskoczy. Brakuje tylko wielkiego Megazorda powstałego z połączenia mocy głównych bohaterów.
Miały być walki Rycerzy z tej całej szkoły, a tu lipa. Niemal cały odcinek przegadany, a zakończenie na słabym poziomie niczym z fillerów do Naruto. Tego nawet walkami nie można było nazwać. Producenci, tak się nie robi. I ponowne pierdzielenie o żywiołach. Ile można?!
Jestem po trzecim odcinku i na obecną chwile wyczuwam jeden wielki bajzel. Niby miał być oddzielny świat, a mamy Seiyę, Rycerza Niedźwiedzia, Saori, kilka innych starych postaci.
Zbroja Orła spadła do rangi brązowej =.= a co się w takim razie stało z jej starą posiadaczką?
No i te żywioły u Rycerzy, trolololo – „Rozprzestrzeń swoją świadomość na całe ciało, po czym skup w jednym punkcie.” – instrukcje jak ze stron internetowych i książek dziwnej treści dla ludzi, którzy chcieliby się nauczyć władać magią żywiołów.
A to jest ciekawe, bo Marin przeżyła serię Hades, co było wyraźnie pokazane. Jednak, mimo wszystko, obstawiam, że to jest kontynuacja Hadesa, mimo pewnych uproszczeń i przeinaczeń – cała ta szkoła dla rycerzy to jakiś cyrk.
O ile dwie poprzednie serie, Hades i Lost Canvas, szły do przodu, pokazując, że ze starego shonena można zrobić serię wciąż atrakcyjną dla współczesnego widza, tak tu mam wrażenie oglądania anime tak retro, jak tylko się da. Archaiczna kreska, dość uproszczona momentami (niestety, to seria TV, nie OAV), melodie żywcem wyjęte z lat 80 (co mi akurat nie przeszkadza) i takie też projekty postaci. Na dodatek, Saori… po Lost Canvas prawie że polubiłem Atenę, a tutaj znowu dostajemy to nieszczęście. Sympatycznie za to było znów spotkać Shainę, którą zawsze lubiłem. Co się z tego wykluje, czas pokaże, choć liczba 13 odcinków źle wróży całości. Chyba, że będzie druga seria…
Akuratnie pod względem graficznym nie ma co się dziwić, SS Omega emitowane jest w niedzielnym bloku z anime dla dzieci (zaraz po Doraemonie) i zastąpiło Digimon Xros Wars: Toki wo Kakeru Shounen Hunter‑tachi, a tam akuratnie nie wydają zbyt dużo funduszy na graficzną stronę anime. Do reszty nie mam zastrzeżeń. Dla odmiany zastanawiam się, czy będę teraz musiał na szybkiego nadrabiać Hadesa? Jest Saori, pokazali Seiyę, więc całkiem możliwe, że to jest to samo uniwersum.
przewidywalność
Podstawowe pytanie – nadal spin‑off do oryginału, czy jednak sequel?
Trolling maximus
Re: Trolling maximus
Omega NOT cute (by Himeko)
Jedyne co mi się w Omedze podoba to styl postaci znany z Casshern Sins.
Reforma Edukacji w Świątyni, czyli rewolucja
Moja pierwsza reakcja na wieść o tym, że seria, którą darzę wielkim sentymentem, doczeka się kolejnego ujęcia była wielce optymistyczna. Optymizmu starczyło mniej więcej do połowy artykułu na Wikipedii, a potem to już…
Fabuła zarysowana w pierwszym odcinku wpisuje się w rycerski standard. Wróg atakuje, Seiya broni Ateny/Saori i trzymanego przez nią małego dziecka. Potem Atena zostaje porwana, Seiya też zostaje chwilowo wykluczony z rozgrywki, a małe dziecko podrośnięte szkoli się pod okiem Shainy, aby zostać Rycerzem i uratować Saori. Głównym złym jest Mars. Mars, nie Ares, ale po gościnnym wystąpieniu Odyna (w anime jedynie) takie rzeczy już nie dziwią. Jak na razie całkiem nieźle.
A co dalej?
Po dziewięciu odcinkach można z całą pewnością stwierdzić, że zamiarem twórców było nie tyle co stworzyć serię dla starych fanów, a raczej zwrócić się do tych, którzy mają teraz tyle lat, ile „starzy fani” mieli jak pierwszy raz się z „Saint Seiya” spotkali. A może nawet do młodszych. Zamiast jednak oderwać fabułę od korzeni i zachować jedynie główne wytyczne świata „Saint Seiya” oni zrobili na odwrót. Mamy zatem Saori w roli Ateny, mamy Seiyę, który trzyma się zaskakująco dobrze jak na swój wiek (cirka 38lat, jako że Omega rzekomo rozgrywa się 25 lat po ostatniej Świętej Wojnie). Mamy Gekiego i Ichiego (dla niego akurat to pech, został bowiem chodzącym elementem komicznym) z „brązowej” paczki oraz Shainę ze srebrnej. A na deser dostajemy nawet dowód na to, że bycie rzucanym po ścianach nie wpływa na potencję: Ryuho, syna Shiriyu (choć przyglądając się mu można przypuszczać, że Shunrei nie jest najwierniejszą z żon…).
Do ukłonów w stronę pierwowzoru można jeszcze doliczyć pewne elementy design postaci – głównie oczy. A także opening, który jest po prostu kolejnym wykonaniem „Pegasus fantasy”.
Dalej zaczyna się rewolucja.
Nie mamy przyciężkich zbroi, a raczej coś przypominającego nieco lateksowe wdzianka. Nie mamy skrzyń na zbroje a zamiast nich o wiele poręczniejsze rzemyki z kryształami. Mamy cosmo, ale mamy też wplątane w to żywioły. Tutaj przy oglądaniu naszło mnie pytanie: że co?! Otóż każda konstelacja jest przypisana do jednego z pięciu żywiołów (tak, pięciu; światło zostało żywiołem). Koncepcja niespecjalnie oderwana od astrologicznych korzeni StS, bo znaki zodiaku dzielą się na cztery trygony odpowiadające czterem żywiołom. Sęk w tym, że Zodiak sobie, reszta sobie. Twórcy poszli dalej i ataki naszych Rycerzy wykorzystują żywioł, do jakiego jest przypisana zbroja. Istnieje nawet hierarchia, który żywioł jest słabszy od którego. Spędziłam sporo czasu rozważając, czy udałoby się w to wpisać ataki Rycerzy z „Saint Seiya” a także „Saint Seiya Episode G” i „Saint Seia Lost Canvas”… i szczerze mówiąc na wielu atakach poległam. „Praesepe Underworld Waves” Raka w bólach podejdzie pod światło, ale zapędy ogrodnicze Rycerza Ryb już nie wiem gdzie, a „Another Dimension” Bliźniąt przemilczę dyplomatycznie.
I ach! Gdyby to była jedyna rewolucja.
Ale nie jest.
W starych czasach Rycerze szkolili się gdzie popadło. W Świątyni i poza nią. Zdobywali wiedzę, siłę, zbroje i walczyli w imię Ateny. Stare czasy się skończyły. Teraz mamy spowity magiczną mgłą Avalon… tfu! Wróć. Mamy spowitą magiczną mgłą‑barierą Palestrę. Szkołę dla Rycerzy, której koncept mi umyka, bowiem znamienita część jej uczniów posiada już zbroje. Widać reforma edukacji sięgnęła także Świątyni. Teraz się pierw zdobywa zbroję, a potem chodzi na lekcje jak zostać… nie wiem kim. Rycerzem z dyplomem rycerskim? Przy okazji coś się musiało pozmieniać w sposobie rekrutowania Rycerzy, bo w jednym momencie zostaje jasno stwierdzone, że w szkole jest dość pusto, bo większość uczniów pojechała akurat do swoich domów.
Kobiety nadal noszą maski, ale główna Rycerzyca z grupy szybko rezygnuje ze swojej (bez zakochiwania się) i od tej pory możemy podziwiać jej twarz równie często, co jej kolegów po fachu.
No dobrze. Była rewolucja, co z niej wyszło?
Jest motyw zawiązywania się przyjaźni, ale nie ma to tego dramatyzmu, co w „Saint Seiya”. Ot jest szkolne. Walki póki co również nie porywają. Jeśli porównać ich dynamizm do tego, co zaserwowała nam saga Hades, to jest wręcz nudnawo. Oczywiście póki co nie pojawili się jacyś wielce silni przeciwnicy, ale i tak.
Fabuła po pierwszym odcinku na jakiś czas zwalnia i staje się typowa dla serii o życiu uczniów w szkole, z tą różnicą, ze uczniowie tutaj rozwalają ściany całkiem legalnie, a szkolna wycieczka stanowi formę testu. Dopiero po ósmym epizodzie wątek Marsa powraca i można mieć cień nadziei, że akcja nabierze tempa.
Póki co jednak mogę to polecić jako ciekawostkę dla osób ze sporym dystansem do oryginału. Jak ktoś liczy na coś pokroju OVA Hades czy Lost Canvas, to lepiej niech sobie odpuści.
Odcinek 6
Wielki bajzel
Zbroja Orła spadła do rangi brązowej =.= a co się w takim razie stało z jej starą posiadaczką?
No i te żywioły u Rycerzy, trolololo – „Rozprzestrzeń swoją świadomość na całe ciało, po czym skup w jednym punkcie.” – instrukcje jak ze stron internetowych i książek dziwnej treści dla ludzi, którzy chcieliby się nauczyć władać magią żywiołów.
Re: Wielki bajzel
Back to the 80's
Co się z tego wykluje, czas pokaże, choć liczba 13 odcinków źle wróży całości. Chyba, że będzie druga seria…
Re: Back to the 80's
Re: Back to the 80's