x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Seria, która przemknęła przez swój sezon zupełnie niezauważona. Chyba słusznie.
Miasto na wyspie, natura wokoło, sąsiedzkie stosunki, mała piekarnia. Wszystko tu aż prosi się o sielankę, jakieś okruchy życia z motywem pieczenia chleba. I to byłoby fajne i bardzo odprężające, takie inne. Niestety, wprowadzono elementy nadnaturalne, jakieś tajemnicze wątki, które miały ubarwić akcję, a tylko psuły nastrój, który był naprawdę słodziutki. Twórcy chcieli też przyciągnąć widza poprzez wianuszek dziewczyn otaczających młodego piekarza, w tym celu wyposażyli je w całkiem spore dekolty i biusty. Kolejna rzecz, która tu nie pasuje.
Bardzo widoczne są próby usilnego starania się o wprowadzenie jakiejś akcji (jakiejkolwiek!), napięcia – tylko po co? Ta seria byłaby świetna bez tego wszystkiego, wystarczyłyby dobre kreacje bohaterów.
Ano właśnie. Tak nijakich i niecharakternych postaci to już dawno nie widziałem. Wszyscy są jednakowi, uśmiechnięci, nikt się nigdy nie gniewa. Po prostu są tak jednowymiarowi, że już bardziej się nie da. Poza tym dowiadujemy się tylko trochę o głównym bohaterze, ale i tak o wiele za mało, a cała reszta postaci jest rzucona w kąt. Kręcą się po ekranie, ale tylko tyle. O trzech dziewczętach nie wiadomo dokładnie nic, a pojawiają się praktycznie w każdej scenie. Poza tym są absolutnie jednakowe psychologicznie, zachowują się identycznie, choć każda z nich wygląda inaczej. I tak nie zawracałem sobie głowy odróżnianiem ich, skoro to klony służące tylko jako dekoracja.
Nic oryginalnego, ale ten pomysł można by zrealizować o wiele lepiej. Coś twórcom świtało, ale nie wiadomo dokładnie co. Miłośnikom spokojnych historii może przypadnie do gustu, ale większość się pewnie zanudzi i rozczaruje.
4/10.
A
harpagon
21.01.2013 12:51
Tony Taka ma świetny styl i chyba dla wiernych fanów jego kreski warto zerknąć na to anime. Szkoda, że miłe dla oka projekty postaci gubią się w tak fatalnie „przemyślanej” fabule. Pomysł może nie jest ultra nowatorski, ale mogłoby powstać z tego coś fajnego… coś więcej niż okruchy chleba :)
Tak, z tego mogło być dobre anime fantasy, ale jak wyszło? Przeciętna, ba, nawet niżej przeciętna producyjka, która raczej nie ma w sobie żadnej wartości. O tak: lubiani bohaterowie pieką sobie chleb na radość innym, żeby pokrzepić serca fanów i zwykłych widzów, którzy nie mieli jeszcze znajomość z grą, takich, jak ja. Pewnie tych dwóch seria wcale przyjemnie nie zaskoczyła. Oj, nie, nie! Ja nie będę polecać innemu takich rzeczy!
Ej, no to (dla mnie przynajmniej) nie było złe! Ja się zgadzam z recenzetami, że to anime jest siake owake, ale ono nie dało mi negatywnych emocji. Są na to pare czynników: oglądałam tą serię u babci (dokładniej w internet kafejce, a moja babcia nie ma komputera), świetna oprawa graficzna, a szczególnie muzyczna (bo właśnie przez nią obejrzałam ten serial). Muzyka z trailera mnie po prostu oczarowała, a opening i ending kontynowali moje oczarowanie.
Strasznie się zawiodłem. Liczyłem, że anime będzie solidnym „rpg‑owym” fantasy anime, zwłaszcza, że zaciekawił mnie jej konsolowy pierwowzór. Co prawda seria jeszcze trwa i jestem na piątym odcinku, ale przy takim tempie budowania akcji (a raczej jej braku) nie sądze, aby ta seria jeszcze „odpaliła”. Wychodzi na to, że seria powstała jako dodatek dla fanów, żeby mogli sobie powzdychać patrząć na pięknych i słitaśnych głównych bohaterów.
Jestem głodny fantasy anime (nawet sobie ostatnio Record of Lodoss War znowu obejrzałem),więc pozostaje mi czekać na Sword Art Online…
na razie pieką chlebek, pomagają sobie wzajemnie i innym dookoła. nie dzieje się nic złego ani nic dobrego tak jest miło i sympatycznie i na razie przeciętnie.
A
ja-k
23.04.2012 08:49 Ciepłe... bułeczki
Panie Taka (Tony), wróć Pan do robienia hentai… te wychodzą ci o wiele lepiej :)
Podczas seansu odniosłam wrażenie, że jest to bardzo rodzinna, wielowarstwowa seria – pociecha fana anime zobaczy w niej słodką fabułę, pewnie parę dennych morałów i koślawie narysowanego kucyka, a pod tym wszystkim tatuś dostrzeże jeszcze kuse wdzianko zakonnicy, mocno wcięty dekolt brunetki, chlapania się w wodzie, nieco podtekstów i mnóstwo.. MNÓSTWO słodyczy wyrastającej ponad przeciętny poziom czegoś z etykietką moe – K‑On! i podobne mu produkcje właśnie wydały mi się tajemnicze i dojrzałe. Tak więc stadnie do telewizora marsz i wspólnie piec bułeczki.
Swoją drogą, dwuznaczność tytułu jest bardzo na miejscu :)
Nie wiem jakim cudem dotrwałem do końca pierwszego odcinka. Taką ilość cukru mogą chyba tylko wytrzymać dwunastoletnie dziewczynki. Nawet Przygody kota Filemona miały dojrzalszy i bardziej wciągający klimat.
Pierwsze wrażenie po 1 ep. właśnie takie: słodko i infantylnie. Skierowane zdecydowanie dla młodszego widza. Odbywa się prezentacja bohaterów: Amil, Neris, Aerie: trzy piekareczki w fikuśnych, kolorowych strojach, (obowiązkowo blondynka, brunetka i szatynka) z uśmiechami na śliczniutkich twarzyczkach, pracują ciężko i radośnie przy prowadzeniu piekarni; Rick: piekarz/bohater główny (niepotrzebne skreślić) interesujący z powierzchowności czarnowłosy, fioletowooki jegomość, który ma przyjemność obcowania z powyższą trójką na co dzień. Madera – konkurencja piekarnicza, babka Wiem‑Dużo‑Tajemniczych‑Rzeczy. Alvin – elfowaty z charakteru elf. Jeśli elfy skojarzyć z ludkiem dumnym, długouchym i mającym dystans do ludzi jak stąd do Soul Society, to właśnie taki jest Alvin. Rana – wesolutka siostra Pana Elfa, która zaprzyjaźnia się z wszystkim co się rusza.
Świat przedstawiony: Wyspa Wyndaria. Miasteczko odgrodzone wielgachną bramą przed lasem (powiało grozą). W lesie, jak ostrzegają kilkakrotnie przygodni ludzie z miasteczka, czają się niebezpieczne bestie. Nie jest nadzwyczajnym również słodki 'pokemonowaty' stworek, w którym bohaterowie rozpoznają sylfa. Na chwilę przystajemy przy kościele (katolicki… Czy me oczy dobrze widzą?). Grafika przyciąga oko. Postaci są (mym skromnym zdaniem) staranne tak samo nasycone kolorami tła. Las, okolice, miasteczko wyglądają dobrze. Ubolewam tylko nad tym, że konie w anime nigdy nie wyglądają dobrze >_<.
Muzyka wpasowuje się zupełnie w klimat. Z tym, że ending jest żywiołowy, a opening raczej spokojny. Takie odniosłam wrażenie. Trochę dziecinne, ale całkiem dobre. Odsłuchałam do końca.
Czekam na zaskoczenie. Coś co zrobi Bum! wobec sielanki tego świata i wprowadzi wartką akcję… Na 12 odcinków? Powrócę może do rzeczywistości i przygotuję się na przygodówkę, którą wiekowo przerastam zapewne dwukrotnie ;P…
Zgadzam się w stu procentach :) Wyszło, póki co, bardzo słodko, ale mam nadzieję, że pojawi się jakaś akcja w ciągu tych 12 odcinków. W innym wypadku znowu wyjdzie na to, że oglądam tylko dla kreski/bohaterów. Muzyka jest w porządku, jednakże piosenka z trailera bardziej mi się podobała ;P Ta wyspa wydaję się pełna różnorakich stworzeń np. elfy, do których przyzwyczajona nie jestem, bo za dużo do czynienia z fantasy w anime nie miałam. Więc będzie miło popatrzeć na te bardziej lub mniej baśniowe stworki. kliknij: ukryte Tego pokemona pod drzewem nie skomentuję. Poza tym nawet trochę przypomina Kyubeia -.-
2. ep. Ciąg dalszy szczęśliwego pieczenia chleba, który niesie wszystkim radość. Wdzięczni mieszkańcy dziękują za to, że pieczywo pozwala im cieszyć się rodzinnym pałaszowaniem posiłków. Bagietki i rogaliki ratują przed niebezpieczeństwem sztormu i stanowią pociechę dla zalęknionych dzieci, którym trzęsą się oczy. Następnie wszyscy dziękują sobie nawzajem, czasem się przepraszają, znów sobie dziękują i na koniec drugiego aktu zjadają wesoło chleb i bułki z rodzynkami. kurtyna. koniec.
Nawet gdy ponure niebo wróży burzę, motywująca wesoła muzyczka nie pozwala się młodym widzom zanadto bać o życie bohaterów wobec tak przerażającego zdarzenia jak nawałnica. :P
W zasadzie rządzi grafika. Szkoda, że fundusze poszły na sfinansowanie realistycznego oddania wizerunku chałek, ciastek, bagietek, bułek bułeczek i chlebów zamiast na coś na co rzeczywiście warto by patrzeć. Pejzaże są bardzo malarskie, a mieszkańcy nadmorskiego miasteczka mają indywidualne rysy i starannie zaprojektowane ubrania. (superbogate wyposażenie stroju symulującego mieszczański wygląd z odpowiedniej epoki, będący w rzeczywistości ubiorem z najdroższych materiałów z dodatkiem wstążek, chustek, falbanek i innych dupereli niezbędnych by oddać wizerunek prawdziwego mieszczucha).
Nie wiem kto pisał teksty postaci, ale wszystko jest lepsze od ich irytującego śmiechu który występuje zawsze w momentach zupełnie nie zabawnych, a potęguje moją chęć by posłać irytujące 'chichotki' w diabły.
Seria, która przemknęła przez swój sezon zupełnie niezauważona. Chyba słusznie.
Miasto na wyspie, natura wokoło, sąsiedzkie stosunki, mała piekarnia. Wszystko tu aż prosi się o sielankę, jakieś okruchy życia z motywem pieczenia chleba. I to byłoby fajne i bardzo odprężające, takie inne. Niestety, wprowadzono elementy nadnaturalne, jakieś tajemnicze wątki, które miały ubarwić akcję, a tylko psuły nastrój, który był naprawdę słodziutki. Twórcy chcieli też przyciągnąć widza poprzez wianuszek dziewczyn otaczających młodego piekarza, w tym celu wyposażyli je w całkiem spore dekolty i biusty. Kolejna rzecz, która tu nie pasuje.
Bardzo widoczne są próby usilnego starania się o wprowadzenie jakiejś akcji (jakiejkolwiek!), napięcia – tylko po co? Ta seria byłaby świetna bez tego wszystkiego, wystarczyłyby dobre kreacje bohaterów.
Ano właśnie. Tak nijakich i niecharakternych postaci to już dawno nie widziałem. Wszyscy są jednakowi, uśmiechnięci, nikt się nigdy nie gniewa. Po prostu są tak jednowymiarowi, że już bardziej się nie da. Poza tym dowiadujemy się tylko trochę o głównym bohaterze, ale i tak o wiele za mało, a cała reszta postaci jest rzucona w kąt. Kręcą się po ekranie, ale tylko tyle. O trzech dziewczętach nie wiadomo dokładnie nic, a pojawiają się praktycznie w każdej scenie. Poza tym są absolutnie jednakowe psychologicznie, zachowują się identycznie, choć każda z nich wygląda inaczej. I tak nie zawracałem sobie głowy odróżnianiem ich, skoro to klony służące tylko jako dekoracja.
Nic oryginalnego, ale ten pomysł można by zrealizować o wiele lepiej. Coś twórcom świtało, ale nie wiadomo dokładnie co. Miłośnikom spokojnych historii może przypadnie do gustu, ale większość się pewnie zanudzi i rozczaruje.
4/10.
Bleh
Bohaterowie=nijacy
Muzyka=nie pamiętam
anime o pieczeniu chleba
Stracony potencjał
Re: Stracony potencjał
Meh
Jestem głodny fantasy anime (nawet sobie ostatnio Record of Lodoss War znowu obejrzałem),więc pozostaje mi czekać na Sword Art Online…
Ciepłe... bułeczki
Swoją drogą, dwuznaczność tytułu jest bardzo na miejscu :)
słodko i infantylnie
Odbywa się prezentacja bohaterów:
Amil, Neris, Aerie: trzy piekareczki w fikuśnych, kolorowych strojach, (obowiązkowo blondynka, brunetka i szatynka) z uśmiechami na śliczniutkich twarzyczkach, pracują ciężko i radośnie przy prowadzeniu piekarni;
Rick: piekarz/bohater główny (niepotrzebne skreślić) interesujący z powierzchowności czarnowłosy, fioletowooki jegomość, który ma przyjemność obcowania z powyższą trójką na co dzień.
Madera – konkurencja piekarnicza, babka Wiem‑Dużo‑Tajemniczych‑Rzeczy.
Alvin – elfowaty z charakteru elf. Jeśli elfy skojarzyć z ludkiem dumnym, długouchym i mającym dystans do ludzi jak stąd do Soul Society, to właśnie taki jest Alvin.
Rana – wesolutka siostra Pana Elfa, która zaprzyjaźnia się z wszystkim co się rusza.
Świat przedstawiony:
Wyspa Wyndaria.
Miasteczko odgrodzone wielgachną bramą przed lasem (powiało grozą). W lesie, jak ostrzegają kilkakrotnie przygodni ludzie z miasteczka, czają się niebezpieczne bestie. Nie jest nadzwyczajnym również słodki 'pokemonowaty' stworek, w którym bohaterowie rozpoznają sylfa.
Na chwilę przystajemy przy kościele (katolicki… Czy me oczy dobrze widzą?).
Grafika przyciąga oko. Postaci są (mym skromnym zdaniem) staranne tak samo nasycone kolorami tła. Las, okolice, miasteczko wyglądają dobrze. Ubolewam tylko nad tym, że konie w anime nigdy nie wyglądają dobrze >_<.
Muzyka wpasowuje się zupełnie w klimat. Z tym, że ending jest żywiołowy, a opening raczej spokojny. Takie odniosłam wrażenie. Trochę dziecinne, ale całkiem dobre. Odsłuchałam do końca.
Czekam na zaskoczenie. Coś co zrobi Bum! wobec sielanki tego świata i wprowadzi wartką akcję… Na 12 odcinków?
Powrócę może do rzeczywistości i przygotuję się na przygodówkę, którą wiekowo przerastam zapewne dwukrotnie ;P…
Re: słodko i infantylnie
Ta wyspa wydaję się pełna różnorakich stworzeń np. elfy, do których przyzwyczajona nie jestem, bo za dużo do czynienia z fantasy w anime nie miałam. Więc będzie miło popatrzeć na te bardziej lub mniej baśniowe stworki. kliknij: ukryte Tego pokemona pod drzewem nie skomentuję. Poza tym nawet trochę przypomina Kyubeia -.-
Re: słodko i infantylnie
Ciąg dalszy szczęśliwego pieczenia chleba, który niesie wszystkim radość. Wdzięczni mieszkańcy dziękują za to, że pieczywo pozwala im cieszyć się rodzinnym pałaszowaniem posiłków. Bagietki i rogaliki ratują przed niebezpieczeństwem sztormu i stanowią pociechę dla zalęknionych dzieci, którym trzęsą się oczy. Następnie wszyscy dziękują sobie nawzajem, czasem się przepraszają, znów sobie dziękują i na koniec drugiego aktu zjadają wesoło chleb i bułki z rodzynkami. kurtyna. koniec.
Nawet gdy ponure niebo wróży burzę, motywująca wesoła muzyczka nie pozwala się młodym widzom zanadto bać o życie bohaterów wobec tak przerażającego zdarzenia jak nawałnica. :P
W zasadzie rządzi grafika. Szkoda, że fundusze poszły na sfinansowanie realistycznego oddania wizerunku chałek, ciastek, bagietek, bułek bułeczek i chlebów zamiast na coś na co rzeczywiście warto by patrzeć. Pejzaże są bardzo malarskie, a mieszkańcy nadmorskiego miasteczka mają indywidualne rysy i starannie zaprojektowane ubrania. (superbogate wyposażenie stroju symulującego mieszczański wygląd z odpowiedniej epoki, będący w rzeczywistości ubiorem z najdroższych materiałów z dodatkiem wstążek, chustek, falbanek i innych dupereli niezbędnych by oddać wizerunek prawdziwego mieszczucha).
Nie wiem kto pisał teksty postaci, ale wszystko jest lepsze od ich irytującego śmiechu który występuje zawsze w momentach zupełnie nie zabawnych, a potęguje moją chęć by posłać irytujące 'chichotki' w diabły.