x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Chociaż miłe dla oka, do tego josei, to jednak jest niedosyt i rozczarowanie. Wszystko toczyło się całkiem nieźle i realnie, do czasu, aż pojawił się świat z książki, i rozumem gdyby to była tylko mała dygresja, niewielki kawałek odcinka, ale zdecydowanie za dużo poświęcono temu czasu i nadało to bezsensowności całej serii. Ogromny plus za ending.
A
nhhhh
10.02.2015 21:55 carmen sandiego
anime takie średnie ale opening i edenind po prostu piękna oprawa muzyczna….
A
jolekp
20.03.2014 14:50 Dobre, ale mogło by być lepsze
Przede wszystkim, seria kompletnie zawodzi jako romans, z tego prostego względu, że rozwój relacji pomiędzy bohaterami (czyli to, co de facto, powinno być najistotniejsze w romansie) został absolutnie zmarginalizowany. Przez te kilka odcinków relacja pomiędzy nimi nie drgnęła nawet o milimetr względem początku, więc kiedy padają w końcu miłosne wyznania, ja tym państwu (a szczególnie tej pani) absolutnie nie wierzę. Mam wrażenie, że ta para się kocha tylko dlatego, że tak kazał im scenariusz (a już zwłaszcza dotyczy to Rokki). Trochę szkoda, bo bardzo rzadko można w anime spotkać romans z dorosłymi bohaterami.
Kolejnym minusem tego anime jest postać Shimao, czyli najbardziej skopanego bohatera, jakiego dane mi było ostatnio oglądać. I nie chodzi mi tu wcale o to, że nie da się go polubić (ludzie często nazywają „kiepskimi” bohaterami postaci, których nie lubią lub które ich irytują). Dla mnie kiepski bohater to taki, który nie zachowuje się zgodnie ze swoim charakterem albo którego charakter jest wewnętrznie zupełnie niespójny (posiada cechy, które się wzajemnie wykluczają). I Shimao jest podręcznikowym przykładem takiego bohatera. Jego cechy i zachowania jako „ducha” stanowią dokładne zaprzeczenie jego obrazu jako żywej osoby, który poznajemy w retrospekcjach i nie ma dla tego faktu żadnego przekonującego uzasadnienia. kliknij: ukryte I w sumie trochę szkoda, że zakończenie nie pozwoliło mu po tym wszystkim wreszcie spocząć w spokoju (jeśli on tak się zachowywał przez cały czas, to można pozazrościć Hazukiemu samozaparcia, że dał radę z nim wytrzymać przez ponad 40 lat :)). Mimo wszystko, dosyć przyjemnie się to wszystko oglądało. Bardzo podobał mi się taki lekko nostalgiczny klimat i opening, który ładnie wprowadza w odpowiedni nastrój. Jeśli potraktować serię jako okruchy życia doprawione porcją dramatu, a nie jako romans, to można wyjść z seansu całkiem usatysfakcjonowanym.
Jak na romans ogólnie, zdecydowanie się wybija, chociażby dorosłymi postaciami i brakiem naprawiania wszystkie wątkami komediowymi. Jako josei jednak jest po prostu słabe. Postaci są sztuczne, a ich problemy, choć z początku wydają się poważne i „dorosłe”, tak na prawdę są bardzo płytkie. Całość zmierza w stronę zakończenia na zasadzie „bo tak ma być” – kliknij: ukryte w końcu absolutnie w żadnym momencie nie ma pokazanych normalnych uczuć Rokki do Hazukiego, a jednak biorą ślub i jest happy end… O zachowaniu shimao już nie wspomnę…. Zabrakło zdecydowanie rozbudowania postaci, wdrążenia się w ich psychikę, bo bez tego po prostu bardzo ciężko ich zrozumieć, a co za tym idzie – praktycznie nie da się wczuć w klimat. Oprawa graficzna i muzyczna są na bardzo dobrym poziomie, ale co z tego – nie na nich powinna opierać się siła serii. Generalnie początek bardzo mnie zachęcił, potem było już tylko gorzej – ostatnie kilka odcinków oglądałam na siłę, byleby tylko to zakończyć (niestety ale pojawił się tam bardzo charakterystyczny dla anime przesadny dramatyzm i całość szlag trafił, bo zamiast się wzruszać, patrzyłam z politowaniem na poczynania bohaterów – bardzo blisko już było do klimatów a la Clannad, czy Air niestety). Pewnie i tak poleciłabym osobom, które szukają czegoś innego w morzu dziecinnej papki, ale nie ma co mieć względem tego tytułu zbyt wysokich wymagań. Na bezrybiu i rak ryba, co prawda, więc jak ktoś ma awersję do mang, to powinien się tym zadowolić. Bo dla tych, którzy mangi lubią, znajdzie się mnóstwo o wiele lepszych tytułów z tego gatunku.
Moim zdaniem to jednak słabe anime. Taka mała ilość bohaterów, ciągłe wałkowanie tych samych uczuć, kliknij: ukryte wędrówki duszy Hazukiego po szkicowniku, praktyczny zanik ciągu przyczynowo‑skutkowego (gdyby nie kliknij: ukryte zamiana ciał to patrząc wstecz cięzko wyodrębnić mi z tego anime jakiekolwiek wydarzenia nie wyszły na dobre. Za to kreska bardzo ładna, kwiaty kolorowe, pejzaże przyjemne. Właściwie ciężko mi cokolwiek o Natsuyuki Randezvous napisać, bo oceniam je jako dość nijakie. Szkoda, zabrakło w tym, życia?
a wymęczyły mnie jakby było ich 50. Myślę,że seria zapowiadała się na prawdę nieźle. Liczyłam jednak,że twórcy przedstawią portret psychologiczny Rokki,ukażą co czuje i co myśli i najważniejsze,dlaczego nie może oderwać się od bolesnej przeszłości. Rzeczywiście jest tak jak czytamy w recenzji,twórcy wcale nie starają się ukazywać tej wypatrywanej przeze mnie głębi. Cała historia jest opowiedziana głównie z perspektywy Shimao,ale muszę przyznać,że do końca nie zrozumiałam pobudek jakimi się kierował działając na złość Hazukiemu. Czy na pewno szczęście Rokki? Zamieszanie z kliknij: ukryte zamianą ciała wyszło na dobre serii,ale już kliknij: ukryte wędrówka Hazukiego po świecie ze szkicownika Shimao niemiłosiernie wnerwiała. Sam Hazuki bardzo mi się spodobał,nieco sarkastyczny szczególnie w stosunku do Shimao,co sprawiało jednak,że był on ciekawa i autentyczną postacią. Nie doszukamy się w jego postawie współczucia dla męża Rokki,trudno też o zrozumienie – jest on raczej samolubny,ale dzięki temu otrzymujemy zupełnie inny typ bohatera. Przede wszystkim ciekawego. Rokka z kolei dołowała mnie swoją ciągłą zmianą nastroju,a jej nico dziecinne cechy trochę niszczyły pierwotny wizerunek poważnej szefowej. Nie wspominając o jej braku reakcji (gdzie powinno być wielkie WTF!) gdy kliknij: ukryte odkryła,że duch Shimao przejął ciało Hazukiego. No co,oni po prostu siedzieli i jedli kulki ryżowe. To co,że mój mąż nie żyje od 3 lat. Mankamentem była również ta cała miłosna gra pomiędzy Hazukim a Rokką. Przypominała mi nieco młodzieńczą licealną miłość,a nie powoli rozwijające się uczucie dorosłych ludzi. Rumieniąca się Rokka nie była dla mnie zbyt zrozumiałym posunięciem. A shimao? Tak,denerwujący,zupełnie pozbawiony taktu,w wielu kwestiach przypominał mi Hazukiego. Generalnie kluczowa postać,ale mojej sympatii nie zdobył.
Dziwi mnie tak niska ocena poziomu graficznego serii,wg. mnie wszystko było bardzo fajnie zrobione,bardzo kolorowo i ciepło – słowem przyjemnie. Muzyka – jeśli chodzi o czołówkę i ending – wspaniała,idealnie dopasowana. Ale to co przewija się w trakcie oglądania odcinków,nie zasługuję na uwagę. Oj tam takie brzdęki…
A i zakończenie. Przewidywalne i niestety nagle urwane. Zupełny brak wyjaśnienia i rozwinięcia tego co wreszcie urodziło się pomiędzy głównymi bohaterami – szkoda,bo mogło być ciekawie. Plusem za to był ten kliknij: ukryte przeskok w czasie i wyjaśnienie kim jest chłopiec z openingu.
Reasumując,było różnie,niestety troszkę się wynudziłam. To tylko 11 odcinków,ale myślę,że czas poświęcony na oglądniecie tej serii mogłam przeznaczyć na obejrzenie dwa razy dłuższego anime i zajęłoby mi to tyle samo czasu.
znalezienie w tym anime słabych stron jest jak próba szukania śniegu w Kongo; to zdecydowanie najlepsza pozycja roku 2012, obowiązkowa dla każdego bardziej dojrzałego emocjonalnie, bo nie zawsze idzie to w parze z wiekiem, miłośnika anime. romans z pogranicza jawy i snu, opowieść w klimacie Marcela Prousta i impresjonistycznych pejzaży. akcja jest toczona między trójką głównych bohaterów: Rokką, Hazukim i Atsushi, postaci drugoplanowe są bardzo wycofane, ale lekceważenie słów przez nich wypowiedzianych będzie dużym błędem. co ciekawe przejścia pomiędzy tym co prawdziwe, a tym co nie jest, nie powodowały spadku wartości czy też akcji, wspaniale się ze sobą uzupełniały. czy do końca jest to romans w czystej postaci? na pewno nie, ale nie ma się co zrażać. strona graficzna i dźwiękowa stoją na tak dobrym poziomie, że pisanie cokolwiek ponad to jest zbędne. „Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów, lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób.” – Marcel Proust
A
Sezonowy
23.09.2012 12:51 Nie do końca tak pieknie, ale bardzo grymasił nie będę
Serial oglądało mi się przyjemnie mniej więcej do połowy. Cielesne i duchowe zamieszanie między Ryosuke‑Atsushi jest jest co prawda interesującym pomysłem i prawdziwym wyzwaniem dla bohaterów, tyle że nieumiejętnie wprowadzonym w życie przez scenarzystę; więcej w ten sposób stracono niż zyskano.
Od pierwszego odcinka akcja koncentrowała się wokół postaci Ryosuke budującego relacje z szefową oraz kwiaciarki otwierającej się na nowe uczucie. Stosunki między dwudziestolatkiem a starszą od niego o parę lat szefową rozwijały się na tyle interesująco, że autentycznie kibicowałem obojgu w nadziei, iż sprawy między nimi ułożą się jak najlepiej. Niestety, raptem twórcy postanowili przenieść punkt ciężkości serialu z Ryosuke na Atsushi, a to już zupełnie inna historia, zamiast na uczucia „hormonalne” kładąca nacisk przede wszystkim na kwestie duchowe, egzystencjane i etyczne. Co gorsza, męski bohater okazał się antypatycznym egoistą, a jego oglądanie nie sprawiało mi żadnej przyjemności. Do tego dochodzi motyw z Ruosuke wędrującym po stronach kart historyjki obrazkowej, który niczego nie wniósł ani do filmu ani do postaci bohatera i uważam go za zwyczajnie zbędny; równie dobrze można było wcale nie pokazywać chłopaka przebywającego na zesłaniu.
Na koniec, wielka szkoda, że kiedy serial wreszcie wrócił na pierwotne tory, w zasadzie scenarzysta nam tego nie pokazał. Gdyby zdecydował się poświęcić jeden czy dwa odcinki na to, by opowiedzieć w jaki sposób Ryosuke i Rokka wracają do siebie i naprawiają szkody, które ich związkowi wyrządził Atsushi, wątek romantyczny byłby bardziej interesujący i wiarygodny, tymczasem jest nierówny i dziurawy. Mam nadzieję, że przynajmniej w mandze poświęcono tej kwestii tyle uwagi, na ile zasługuje.
Anonimowa
31.01.2022 03:50 Re: Nie do końca tak pieknie
Dla mnie pięknie, stonowanie, ale wzruszająco. Pomiędzy 10 a 9.
Motyw kliknij: ukryte Hazukiego w baśniowej przestrzeni obrazu był potrzebny. Wielu ludzi nie przeżywa w pełni swojego życia, lecz ukrywa się w jego własnej imaginacji.
Tu na odwrót, poprzez doświadczenie niebytu główny bohater docenił nareszcie wartość życia i myślę, to to jedno z ważniejszych przesłań tego filmu. Doświadczenie własnej niemocy, aby później móc zacząć doświadczać przeżywania, działania, obudzenia z dotychczasowego niemal sennego letargu.
A
bastek
23.09.2012 12:23 Za wysoka ocena
Hazuki chodzący we śnie dorżnęło zarówno anime jak i mangę.
A
Righto
14.09.2012 15:17
No, to po 11 a zarazem (niestety) ostatnim odcinku mogę stwierdzić, że w tym sezonie nie powstało nic lepszego (oczywiście jak dla mnie). Gratulacje dla twórcy, za klimat jaki stworzył. Po pierwszym odcinku zobaczyłem 2 a potem nie byłem już w stanie oderwać się od laptopa. Dzięki Bogu akurat dzisiaj wyszedł 11 odcinek i byłem w stanie zobaczyć anime w 1 dzień^^ Twórca ewidentnie bawi się naszymi emocjami. Nie pozwala nam obwiniać żadnej postaci, każda z nich ma jak najbardziej zrozumiałe powody dla których postępuje w taki a nie inny sposób, (w pewnym sensie jest to troszeczkę okrutne ze strony autora) bardzo wyraźnie to widać w ostatnich odcinkach. Niepewność powiązana ze smutkiem, żal spowodowany stanem głównego bohatera, nadzieja, że mu się uda osiągnąć to czego pragnie, a zarazem złość ale i zrozumienie „osoby” która mu w tym przeszkadza. A w praktyce wygląda to tak, czuje złość do tej „osoby” bo gra troszeczkę nie fair, ale zarazem doskonale rozumiem dlaczego tak się zachowuje, i nie jestem w stanie go za to winić, w końcu każdy pragnie szczęścia. Ocena wyjątkowo 6/6. Bo czego można więcej chcieć od tego gatunku anime. Jeżeli taka seria jest w stanie sprawić, że uronię jedną czy dwie łzy, że myślę o niej bez przerwy przez kilka dni, sprawia, że czuję w sobie tak mocno skoncentrowane emocje, których nie potrafię do końca opanować to potrafię to docenić, bo niewiele takich serii powstało. Spisałem się^^ hmm może w taki właśnie sposób chciałem dać upust swoim emocjom po świeżo obejrzanej serii ^^ kto wie…
A
Li
1.08.2012 19:59
Seria ma duży potencjał. Pierwsze odcinki zapowiadają się bardzo dobrze, chociaż zastanawiałam się, czemu służy wątek sił nadprzyrodzonych. Nareszcie będzie anime na podstawie ukończonej mangi. Czekam na następne odcinki :)
Od pierwszego odcinka bardzo zaciekawiło mnie to anime. Może dlatego że jestem fanką josei. :) Z niecierpliwością czekam na następne odcinki. Mam nadzieję że się nie zawiodę…
Takie urocze! Seria już od zapowiedzi jawiła mi się jako kandydat na faworyta sezonu, a teraz pierwszy odcinek tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził. O postaciach na razie nie można powiedzieć zbyt wiele, ale Hazuki już przypadł mi do gustu. Pokładam sporo nadziei w tej serii, tym bardziej, że letni sezon jakoś mnie nie zachwyca.
carmen sandiego
Dobre, ale mogło by być lepsze
Kolejnym minusem tego anime jest postać Shimao, czyli najbardziej skopanego bohatera, jakiego dane mi było ostatnio oglądać. I nie chodzi mi tu wcale o to, że nie da się go polubić (ludzie często nazywają „kiepskimi” bohaterami postaci, których nie lubią lub które ich irytują). Dla mnie kiepski bohater to taki, który nie zachowuje się zgodnie ze swoim charakterem albo którego charakter jest wewnętrznie zupełnie niespójny (posiada cechy, które się wzajemnie wykluczają). I Shimao jest podręcznikowym przykładem takiego bohatera. Jego cechy i zachowania jako „ducha” stanowią dokładne zaprzeczenie jego obrazu jako żywej osoby, który poznajemy w retrospekcjach i nie ma dla tego faktu żadnego przekonującego uzasadnienia. kliknij: ukryte I w sumie trochę szkoda, że zakończenie nie pozwoliło mu po tym wszystkim wreszcie spocząć w spokoju (jeśli on tak się zachowywał przez cały czas, to można pozazrościć Hazukiemu samozaparcia, że dał radę z nim wytrzymać przez ponad 40 lat :)).
Mimo wszystko, dosyć przyjemnie się to wszystko oglądało. Bardzo podobał mi się taki lekko nostalgiczny klimat i opening, który ładnie wprowadza w odpowiedni nastrój. Jeśli potraktować serię jako okruchy życia doprawione porcją dramatu, a nie jako romans, to można wyjść z seansu całkiem usatysfakcjonowanym.
Jednak na minus
Oprawa graficzna i muzyczna są na bardzo dobrym poziomie, ale co z tego – nie na nich powinna opierać się siła serii.
Generalnie początek bardzo mnie zachęcił, potem było już tylko gorzej – ostatnie kilka odcinków oglądałam na siłę, byleby tylko to zakończyć (niestety ale pojawił się tam bardzo charakterystyczny dla anime przesadny dramatyzm i całość szlag trafił, bo zamiast się wzruszać, patrzyłam z politowaniem na poczynania bohaterów – bardzo blisko już było do klimatów a la Clannad, czy Air niestety).
Pewnie i tak poleciłabym osobom, które szukają czegoś innego w morzu dziecinnej papki, ale nie ma co mieć względem tego tytułu zbyt wysokich wymagań. Na bezrybiu i rak ryba, co prawda, więc jak ktoś ma awersję do mang, to powinien się tym zadowolić. Bo dla tych, którzy mangi lubią, znajdzie się mnóstwo o wiele lepszych tytułów z tego gatunku.
Re: Jednak na minus
Właściwie ciężko mi cokolwiek o Natsuyuki Randezvous napisać, bo oceniam je jako dość nijakie. Szkoda, zabrakło w tym, życia?
11 odcinków...
Myślę,że seria zapowiadała się na prawdę nieźle. Liczyłam jednak,że twórcy przedstawią portret psychologiczny Rokki,ukażą co czuje i co myśli i najważniejsze,dlaczego nie może oderwać się od bolesnej przeszłości. Rzeczywiście jest tak jak czytamy w recenzji,twórcy wcale nie starają się ukazywać tej wypatrywanej przeze mnie głębi.
Cała historia jest opowiedziana głównie z perspektywy Shimao,ale muszę przyznać,że do końca nie zrozumiałam pobudek jakimi się kierował działając na złość Hazukiemu. Czy na pewno szczęście Rokki?
Zamieszanie z kliknij: ukryte zamianą ciała wyszło na dobre serii,ale już kliknij: ukryte wędrówka Hazukiego po świecie ze szkicownika Shimao niemiłosiernie wnerwiała.
Sam Hazuki bardzo mi się spodobał,nieco sarkastyczny szczególnie w stosunku do Shimao,co sprawiało jednak,że był on ciekawa i autentyczną postacią. Nie doszukamy się w jego postawie współczucia dla męża Rokki,trudno też o zrozumienie – jest on raczej samolubny,ale dzięki temu otrzymujemy zupełnie inny typ bohatera. Przede wszystkim ciekawego.
Rokka z kolei dołowała mnie swoją ciągłą zmianą nastroju,a jej nico dziecinne cechy trochę niszczyły pierwotny wizerunek poważnej szefowej. Nie wspominając o jej braku reakcji (gdzie powinno być wielkie WTF!) gdy kliknij: ukryte odkryła,że duch Shimao przejął ciało Hazukiego. No co,oni po prostu siedzieli i jedli kulki ryżowe. To co,że mój mąż nie żyje od 3 lat.
Mankamentem była również ta cała miłosna gra pomiędzy Hazukim a Rokką. Przypominała mi nieco młodzieńczą licealną miłość,a nie powoli rozwijające się uczucie dorosłych ludzi. Rumieniąca się Rokka nie była dla mnie zbyt zrozumiałym posunięciem.
A shimao? Tak,denerwujący,zupełnie pozbawiony taktu,w wielu kwestiach przypominał mi Hazukiego. Generalnie kluczowa postać,ale mojej sympatii nie zdobył.
Dziwi mnie tak niska ocena poziomu graficznego serii,wg. mnie wszystko było bardzo fajnie zrobione,bardzo kolorowo i ciepło – słowem przyjemnie.
Muzyka – jeśli chodzi o czołówkę i ending – wspaniała,idealnie dopasowana. Ale to co przewija się w trakcie oglądania odcinków,nie zasługuję na uwagę. Oj tam takie brzdęki…
A i zakończenie. Przewidywalne i niestety nagle urwane. Zupełny brak wyjaśnienia i rozwinięcia tego co wreszcie urodziło się pomiędzy głównymi bohaterami – szkoda,bo mogło być ciekawie. Plusem za to był ten kliknij: ukryte przeskok w czasie i wyjaśnienie kim jest chłopiec z openingu.
Reasumując,było różnie,niestety troszkę się wynudziłam. To tylko 11 odcinków,ale myślę,że czas poświęcony na oglądniecie tej serii mogłam przeznaczyć na obejrzenie dwa razy dłuższego anime i zajęłoby mi to tyle samo czasu.
Ocena – 5.
romans z pogranicza jawy i snu, opowieść w klimacie Marcela Prousta i impresjonistycznych pejzaży. akcja jest toczona między trójką głównych bohaterów: Rokką, Hazukim i Atsushi, postaci drugoplanowe są bardzo wycofane, ale lekceważenie słów przez nich wypowiedzianych będzie dużym błędem. co ciekawe przejścia pomiędzy tym co prawdziwe, a tym co nie jest, nie powodowały spadku wartości czy też akcji, wspaniale się ze sobą uzupełniały. czy do końca jest to romans w czystej postaci? na pewno nie, ale nie ma się co zrażać. strona graficzna i dźwiękowa stoją na tak dobrym poziomie, że pisanie cokolwiek ponad to jest zbędne.
„Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów, lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób.” – Marcel Proust
Nie do końca tak pieknie, ale bardzo grymasił nie będę
Od pierwszego odcinka akcja koncentrowała się wokół postaci Ryosuke budującego relacje z szefową oraz kwiaciarki otwierającej się na nowe uczucie. Stosunki między dwudziestolatkiem a starszą od niego o parę lat szefową rozwijały się na tyle interesująco, że autentycznie kibicowałem obojgu w nadziei, iż sprawy między nimi ułożą się jak najlepiej. Niestety, raptem twórcy postanowili przenieść punkt ciężkości serialu z Ryosuke na Atsushi, a to już zupełnie inna historia, zamiast na uczucia „hormonalne” kładąca nacisk przede wszystkim na kwestie duchowe, egzystencjane i etyczne. Co gorsza, męski bohater okazał się antypatycznym egoistą, a jego oglądanie nie sprawiało mi żadnej przyjemności. Do tego dochodzi motyw z Ruosuke wędrującym po stronach kart historyjki obrazkowej, który niczego nie wniósł ani do filmu ani do postaci bohatera i uważam go za zwyczajnie zbędny; równie dobrze można było wcale nie pokazywać chłopaka przebywającego na zesłaniu.
Na koniec, wielka szkoda, że kiedy serial wreszcie wrócił na pierwotne tory, w zasadzie scenarzysta nam tego nie pokazał. Gdyby zdecydował się poświęcić jeden czy dwa odcinki na to, by opowiedzieć w jaki sposób Ryosuke i Rokka wracają do siebie i naprawiają szkody, które ich związkowi wyrządził Atsushi, wątek romantyczny byłby bardziej interesujący i wiarygodny, tymczasem jest nierówny i dziurawy. Mam nadzieję, że przynajmniej w mandze poświęcono tej kwestii tyle uwagi, na ile zasługuje.
Re: Nie do końca tak pieknie
Motyw kliknij: ukryte Hazukiego w baśniowej przestrzeni obrazu był potrzebny. Wielu ludzi nie przeżywa w pełni swojego życia, lecz ukrywa się w jego własnej imaginacji.
Tu na odwrót, poprzez doświadczenie niebytu główny bohater docenił nareszcie wartość życia i myślę, to to jedno z ważniejszych przesłań tego filmu. Doświadczenie własnej niemocy, aby później móc zacząć doświadczać przeżywania, działania, obudzenia z dotychczasowego niemal sennego letargu.
Za wysoka ocena
Nareszcie będzie anime na podstawie ukończonej mangi.
Czekam na następne odcinki :)