Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

2/10
postaci: 1/10 grafika: 3/10
fabuła: 1/10 muzyka: 3/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 6
Średnia: 4,67
σ=2,13

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Tablis)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kakugo no Susume

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 1996
Czas trwania: 2×38 min
Tytuły alternatywne:
  • Apocalypse Zero
  • 覚悟のススメ
Widownia: Seinen; Postaci: Anioły/demony; Rating: Nagość, Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Przyszłość (postapokaliptyczna); Inne: Mechy, Supermoce
zrzutka

Stop seksualizacji naszych dzieci! #JaponiaWruinie Niewinni licealiści są w biały dzień atakowani przez niebezpiecznych seksualnych dewiantów!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Lycoris

Recenzja / Opis

Manga Apocalypse Zero była nominowana do Nagrody Kulturalnej imienia Osamu Tezuki, z czego jasno wynika, że musi przedstawiać sobą istotną kulturową wartość. (Przegrała co prawda z Doreamonem, ale to nie wstyd, mając takiego konkurenta!). Mangi mi się jednak czytać nie chciało, a adaptacja OAV uchodzi za dzieło kultowe, naturalną decyzją było więc zasiąść przed ekranem. W efekcie okazało się, że jury nagrody miało rację, choć z innych powodów niż myśleli, a i kultowy status był w pełni zasłużony. Pozorna sprzeczność tej opinii z zamieszczoną oceną rozjaśni się w trakcie lektury recenzji. Aby to zrozumieć, poświęćmy chwilę na dyskusję o penisach.

Cytując Pana Tadeusza: „Woźny pas mu odwiązał, pas słucki, pas lity, / Przy którym świecą gęste kutasy jak kity”. Jest to trafne metaforyczne podsumowanie Apocalypse Zero – kutasy co prawda w nim nie świecą, ale jeden jest używany jako mikrofon rażący prądem, więc jesteśmy stosownie blisko. Od czasów Wieszcza wiele się jednak w kulturze zmieniło. Romantyczna dusza jest dostrzegalna w Apocalypse Zero (dojdziemy do tego), jednak obecnie kiedy mówimy „penis”, myślimy „Freud”. Pomyślmy więc, w końcu anime jest ciągle uważane za rozrywkę dla dzieci, więc każdy akt refleksji pomaga przełamać ten stereotyp.

Z myślenia wynika, że penisy, w bogactwie kształtów i rozmiarów wzbogacające Apocalypse Zero, są nie tylko literalne, ale też symboliczne. To pożądanie oraz wyznacznik statusu oraz męskiej dominacji. W kulturze europejskiej zostało to już w sporej części zapomniane, jednak w Japonii jest ciągle żywe, czego efekty możemy obserwować w naszych ulubionych hentajach. Apocalypse Zero hentajem (o dziwo) nie jest, jest anime akcji, w którym protagonista w kombinezonie żywcem ściągniętym z Kamen Rider czy innego Power Rangers walczy z demonami atakującymi licealistów w NeoTokio. Brzmi to jak większość kultowych anime i filmów lat osiemdziesiątych naraz, i tak dokładnie jest, choć w dziełach głównego nurtu potwory z reguły nie biegają z gigantycznymi genitaliami na wierzchu. Genitalia te nie są też zajadle atakowane przez protagonistę, co jest okazją do, jakże freudowskiej, kastracji.

Na tym etapie lektury większość czytających nie ma zapewne najmniejszego pojęcia, o czym właściwie jest ta OAV. Cóż – ja też nie. W prologu dowiadujemy się, że Ziemia została zdewastowana przez aktywność sejsmiczną, dwadzieścia sekund później protagonista walczy z napromieniowanym niedźwiedziem, dwie minuty później jego ojciec, a zarazem mistrz sztuk walki, tłumaczy mu, że jego przeznaczeniem jest walczyć z demonami, a kwadrans później owe demony wyznają, że chcą zniszczyć ludzkość, ponieważ ta doprowadziła do katastrofy ekologicznej. Zrozumiałem z tego tyle, że demony molestują i mordują licealistów, a protagonista morduje demony. To w sumie najważniejsze, reszta wydaje się pretekstem. Nawet Lord Demonów w swoim monologu „dlaczego chcę zniszczyć ludzkość” mówi kompletnie bez przekonania. Po prostu chce, tak samo jak protagonista chce zniszczyć Lorda. Lordzidło zabił mu ojca, jest też jego zdradzieckim bratem, ale naprawdę nie ma co wnikać w szczegóły, liczy się dzień dzisiejszy.

W dniu dzisiejszym świat jest zdewastowany, a NeoTokio to sterta gruzów. Dlaczego ludzie dodali człon „neo” do morza opuszczonych budynków, nie wiem, ale nie mnie wnikać w detale nazewnictwa science­‑fiction. W Akirze to działało, tutaj musi być tak samo. Jedynymi widocznymi pozostałościami cywilizacji jest zamek Lorda Demonów oraz liceum z dormitoriami. Każdego dnia uczniowie przemierzają opuszczone miasto, krążąc tam i z powrotem między liceum a dormitoriami, zaś po drodze są atakowani, molestowani i mordowani przez demony z zamku. Wszystko to jest bardzo proste i logiczne.

Protagonista zostaje nowym uczniem szkoły i w swojej ninja­‑cyber­‑mecha zbroi połączonej z jego ciałem i umysłem zaczyna mordować demoniska. Na początku próbuje negocjacji, ale gdy orientuje się, że demony czyhają na jego dziewictwo, stwierdza, że nie ma litości, i od tej pory demony kończą w kawałkach. Walki są okazją do orgii. Również wizualnej. Są przez to bardzo trudne do opisania słowami. Kiedy próbujemy wyjaśnić ich przebieg, natrafiamy na sformułowania typu „demon zaatakował go swoim okiem jak maczugą”, czy też „protagonista duszony jądrami sado­‑maso starucha”. Frazy te brzmią nierealnie i nie oddają właściwie bogactwa ich treści, zapewniam jednak, że jest ona ogromna.

„Tak, ale co to wszystko znaczy?” zapyta usłużny czytelnik. Fabuła nie ma krzty sensu, bohaterowie mimo młodego wieku zachowują się, jakby mieli demencję, a świat przestawiony rozłazi się nie tylko literalnie, ale też metaforycznie. Cechy te Apocalypse Zero dzieli choćby z filmami Michaela Baya, on jednak nie był nominowany do Nagrody Kulturalnej imienia Osamu Tezuki! Różnica tkwi w tym, że Apocalypse Zero pod tymi pokładami nonsensu ma nam do przekazania ważne przesłanie. Przesłanie to wywołuje we mnie obrzydzenie, ale nie mogę narzekać, że go nie ma…

Jest ono proste – tatuś protagonisty jest uosobieniem tradycji oraz cnót. Niestety społeczeństwo stało się słabe (wulkany, niedźwiedzie, itp.), więc szerzą się zboczenia zagrażające młodym. Wszystkie dobre postacie są heteronormatywne. Wszystkie złe postacie nie są. Mamy stereotypy BDSM, homo, trans oraz jakiś rodzaj, bo ja wiem, karykaturalnej nimfomanii. Przez pół seansu myślałem, że brat protagonisty jest jego siostrą. Okazało się, że gdy uległ siłom zła i zdradził, jego ciało przemieniło się w kobiece, a teraz rozmiłowuje się w swojej „dewiacji”.

Przerywamy recenzję, czas na komentarz społeczny. Fanatycy, nazwijmy to „prawicowi” uważają każdy akt ukazania postaci queer za próbę demoralizacji społeczeństwa (wersja hard) lub niszczenie fabuły przez „wciskanie postaci na siłę” (wersja light). Fanatycy, nazwijmy to „lewicowi”, uważają każdą próbę ukazania postaci queer za atak na tę grupę, ponieważ próby te nie przystają do ich urojonych standardów. Ogromna większość odbiorców nie należy do żadnej z tych grup, ale niestety przez głośność udaje im się często zdominować społeczny odbiór, w dodatku ochoczo nakręcają się one nawzajem. Przebywanie w tym krzyku jest męczące, dlatego seans Apocalypse Zero można traktować jako cenny odpoczynek. Wraz z całą niewinnością lat dziewięćdziesiątych jest to anime prosto i bezdyskusyjnie antyrównościowe i moralnie odstręczające. Wszystko co dobre jest A, wszystko co złe jest B, a jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości, protagonista nie oszczędza komentarzy, jak to on pogardza pokusami, i ogólnie zachowuje się, jakby połknął kija od miotły. Paraduje przy tym w militarnym mundurku sprzed drugiej wojny światowej, więc obraz rozkładu sił dobra i zła staje się kompletny.

Zabawnie robi się, gdy dostrzeżemy, że twórcy niby to potępiają „zboczenia” w czambuł i promują właściwe wzorce, ale jednocześnie zajmują większość kadrów wizerunkami owych okropieństw. To protagonista wydaje się w porównaniu do nich tłem, o reszcie postaci nie wspominając. Anime to jest, jak to ładnie określają Anglicy „indulgent”. Jest boleśnie oczywiste, że przedstawione motywy tak naprawdę kręciły i mangakę, i twórców adaptacji, tylko nie potrafili się do tego wprost przyznać, więc zmajstrowali współczesny odpowiednik dawnych europejskich obrazków pornograficznych, udających ostrzeżenia przed grzechem. Gore też wyraźnie leżało w ich upodobaniach, a w jego ukazywaniu pilnowali pretekstu nawet mniej niż w przypadku fetyszy – jelita latają tu na prawo i lewo. Poza tym było to okazją do wepchnięcia w jedno miejsce elementów z Akiry, Fist of the North Star, Kamen Rider, Berserka i Bóg wie, czego jeszcze. Wszystko to sklejono bez ładu i składu, ale nie o ład i skład tutaj chodzi, tylko o bachanalia.

Apocalypse Zero jest częstym gościem na listach najgorszych anime wszechczasów i zasługuje na to miejsce. Pamiętać jednak należy, że o filmach nudnych nikt dłużej nie pamięta, to zdecydowanie dokonanie z kategorii „tak złe, że aż dobre”. Polecam!

Tablis, 6 grudnia 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Big West, Tomy, Victor Entertainment
Autor: Takayuki Yamaguchi
Projekt: Keisuke Watabe
Reżyser: Toshihiro Hirano
Scenariusz: Akiyoshi Sakai
Muzyka: Takashi Kudou