x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
A samo zakończenie tego wątku? No litości… kliknij: ukryte Postawa protagonisty wobec Hyodo, to zakrawa o syndrom sztokholmski. Ktoś cię tłukł, wyzyskiwał, okradał, gnębił, ale przestał, więc jest wszystko ok?
Brak słów. Ale dobry chłopak był, bo na gitarze grał jak jego stary, super…
O Rikiyi już nie wspominał, bo go nie było tak dużo, ale też zachował się jak dupek. I właściwie koniec końców zrzucił całą winę na przydupasa, rzucając sorry na odchodne.
klapa
Od rozczarowania do szczerego zachwytu :)
Przejdźmy zatem do rzeczy (ostrzegam, że dużą część będzie stanowiło długie i nudne wylewanie żali :P).
Początek był bardzo zachęcający. A potem nastąpiło straszne rozczarowanie. Pierwszą połowę anime (tak mniej więcej do 10 odcinka) wspominam jako drogę przez mękę. Mam wrażenie, że kliknij: ukryte po akcji z roztrzaskaną gitarą, cała fabuła się zatrzymała. Bardzo nie lubię sytuacji opartych na nieporozumieniu (to morduje fabułę tępym widelcem), a to jeszcze dodatkowo strasznie długo się ciągnęło. Moim zdaniem można było załatwić to szybciej. Tym sposobem, zamiast anime o nowo utworzonym zespole otrzymujemy kilkuodcinkową etiudę o Koyukim i jego życiu codziennym – nauce pływania, przenoszeniu kartonów z pornosami, przemykaniu na koncerty w przebraniu Eskimosa (ach, ta fantazja xD). Szkolne zawody pływackie dostały calutki odcinek! I byłoby to może do zniesienia, gdyby Koyuki był charyzmatycznym czy budzącym sympatię bohaterem, a nie ofiarą losu, która daje się gnoić wszystkim po kolei (w tym nic nieznaczącym postaciom z trzeciego planu). Ta część anime była dla mnie naprawdę dużym rozczarowaniem i bardzo męczyłam się z oglądaniem. Wytrwałam tylko dzięki niepoprawnej miłości do gitary (i gitarzystów :D). I dobrze się stało.
Bo od momentu skompletowania zespołu anime przechodzi kompletną metamorfozę. Noż – nie można było tak od razu? ;) Zwłaszcza sceny z festiwalu były niesamowicie ekscytujące. Aż zachciało mi się iść na koncert :). Tym bardziej, że muzyka Becka jest jak najbardziej w moim guście, choć trzeba przyznać, że klimatem bliżej jej do lat 90. niż do dzisiejszych zespołów (ale w żadnym wypadku nie jest to zarzut). Szkoda, że utworów było tak mało. kliknij: ukryte Tylko cały ten motyw „gangstersko‑sensacyjny” (nawet nie wiem, jak go nazwać) nie do końca mi się podobał.
Jeśli chodzi o bohaterów, to muszę przyznać, że długo nie mogłam się do nich przekonać. Ale wraz z rozwojem akcji bardzo ich polubiłam i mocno im kibicowałam. Nawet Koyukiemu udało się u mnie zapunktować, kliknij: ukryte kiedy odmówił solowego debiutu – pokazał wtedy, że jednak ma jakiś charakter i że zespół był dla niego ważny, a nie miał być tylko trampoliną do zrobienia kariery za wszelką cenę. Nie udało mi się zaakceptować tylko pana Saitou – był tak niesamowicie odpychający, że do samego końca wzbudzał we mnie tylko obrzydzenie.
kliknij: ukryte Końcowe odcinki były dla mnie straszliwie bolesne – nie umiem nawet napisać jak bardzo było mi przykro, gdy Beck się rozpadał, tym bardziej, że strasznie zżyłam się z tym zespołem. Dla mnie mogliby do końca życia grać w garażu, byle by byli razem :). Cieszę się, że nie pozwolono im tak po prostu się rozstać i że dostali swoje zasłużone „pięć minut”, bo przez chwilę naprawdę się bałam :). I, zupełnie dla mnie nieoczekiwanie, czuję wielki niedosyt. Chciałabym więcej, dużo więcej :).
Co do grafiki i animacji – to nie jest aż tak różowo, jak opisał to recenzent. Widać dużą oszczędność studia – zdarza się, że gra to kilka zapętlonych w kółko ruchów. Zbyt często też w ogóle nie widać zespołu podczas gry – zamiast tego mamy przyjemność obserwować nieruchome kadry z pustą ulicą, księżycem w pełni albo światłem odbijającym się w wodzie, z podłożoną w tle piosenką.
Tak więc, podsumowując, ogólne wrażenia mam bardzo dobre. Szkoda tylko, że początek był tak niemrawy, ale ciąg dalszy zrekompensował mi to z nawiązką :).
Taira, Yukio, Ryuusuke, Saku i Chiba
Główny bohater na początku irytował. Fajtłapowaty, zakompleksiony, który zastanawia się 10 minut zanim wydusi z siebie jedno zdanie. Wydawało się, że duża część akcji serii dzieje się za jego plecami, a sam nie potrafi o sobie decydować (sam fakt, że zaczął trenować pływanie i brał udział w konkursie).
Z drugiej strony, taki charakter bohatera był celowy dla podkreślenia przesłania serii, że nie ważne jaki jesteś, ważne jest to co chcesz robić i jakim pasjom chcesz się oddać. Jest to też zwyczajny czternastolatek, który powoli wkracza w dorosłość i dojrzewa, zaczyna dostrzegać wdzięki koleżanek, zakochując się i odkochując. Przy czym uczucia Tanaki były bardzo ładnie nakreślone i przedstawione.
Szkoda, że nie poznaliśmy lepiej innych członków zespołu. Szczególnie liczyłam na przybliżenie nam postaci Tairy…niestety.
Same przeskoki pomiędzy scenami były nieco dziwne, nie wiemy w jakim celu bohaterowie udali się w dane miejsce, czy skąd nagle wziął się tam bohater X czy Y.
Technicznie też mogło być lepiej. Ciągle zdarzały się jakieś nienaturalne ruchy czy miny, co potęgowały jeszcze „zawieszenia” postaci, tak jakby odlatywali do innego wymiaru…Już nie wspominając o dopasowaniu, a raczej jego braku, ruchu ust do głosu, szczególnie w trakcie śpiewania. A angielski w dialogach to po prostu tragedia. Jeśli chodzi o muzykę to tylko ending był warty przesłuchania, ewentualnie jeszcze Moon on The Water w wykonaniu Maho i Tanaki.
Tak jak czytamy w recenzji, wielkim plusem Beck jest jego naturalność. Bohaterowie nie są przerysowani, zresztą tak jaki i cały świat przedstawiony. Chłopcy nie uciekają w marzenia, a trzeźwo patrzą na losy zespołu, pracują i zarabiają. 16- latek uprawiający seks nikogo nie dziwi, tak jak palenie papierosów czy picie alkoholu. Tak wygląda prawdziwy świat. Beck musiał dużo się napracować by
osiągnąć sukces i to również jest bardzo przekonywujące.
Spodobała mi się budowa odcinka 26, a szczególnie przedstawienie fabuły w postaci pamiątkowych zdjęć z trasy.
Serię oceniam dosyć wysoko, jednak niestety trochę się wynudziłam.
Muzyka jednak nie taka dobra, trolololo ;)
Tak po prawdzie tylko ending, który w uniwersum Becka jest kawałkiem wykonywanym przez zespół The Dying Breed, daje nam (a przynajmniej mi) uczucie słuchania prawdziwego rockowego hitu, reszta jest oczywiście całkiem dobra, ale posłuchawszy tego na dłuższą metę trudno nam (mi) sobie wyobrazić, żeby takie kawałki miały wystarczający magnetyzm, aby przyciągnąć ludzi na koncerty.
Ergo: manga lepsza, bo pozostawia kwestię dźwięków dla wyobraźni czytelnika i co najważniejsze nie powoduje rozczarowania potencjalnie nie‑tak‑zajiebiaszczą muzyką.
Becka widziałam dobre kilka lat temu, zanim zrobiłam sobie dość długą przerwę od wszystkiego, co wiąże się z m&a. Teraz jednak postanowiłam wrócić do serii i przypomnieć sobie początki kapeli, zanim zdołała zadebiutować. Bardzo cieszę się z tego, że mogłam zapoznać się zarówno z Beckiem, jak i z innym anime o podobnej tematyce, w którym jestem obecnie zakochana po uszy, czyli Naną. Te dwa tytuły zestarzeją się wraz ze mną ;).
a jednak coś w tym jest...
Pierwszy odcinek był tak zwyczajny i nie wyróżniający się, że miałam wątpliwości czy warto. Potem powoli się przekonałam.
Nie znam się na anime ale BECK jest jednym z tych nielicznych tytułów które nie dość ze się spodobały, to chętnie do nich wracam. Zapewne spory udział ma w tym muzyka, jej energia i brzmienie (i tu chwała YouTube). Kwestii „janglijskiego” wole nie poruszać ;)
Klimat serii oraz pogoń za marzeniami przedstawiona w całkiem realistycznie są dla mnie dużym plusem.
Eddi Lee jest przyjemny puki nie spotkamy się z jego wynurzeniami, wtedy nieco się przejada. Mam wrażenie ze twórcy próbowali upodobnić go do Lennona i jego nieco natchnionych wypowiedzi, a jak wypadło sami widzicie/zobaczycie. Trąci mi to natchnionym po brzegi mesjanizmem Mickiewicza (do dziś budzi to moje nie najlepsze skojarzenia i lekko odrzuca)
Mimo wszytko zdecydowanie polecam
Re: a jednak coś w tym jest...
:)
Świetne
(Przykład: Brainstorm)
Może to anime ma jakieś wady...
Moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić. Postaci naprawdę polubiłam,kreska super,fabuła ciekawa i sensowna,nie ma takiego 'mogę wszystko zrobić łatwo',bohaterowie muszą się trochę wysilić‑i dobrze,bo nie lubię czegoś takiego w anime.
Minęło kilkanaście odcinków,zanim polubiłam Koyukiego,ale w końcu zyskał moją sympatię ;)
Wielkim plusem były dla mnie odwołania do Legend Muzyki i wyłapywanie moich ulubionych wykonawców ^^
Wątek miłosny między bohaterami też był fajny‑nie przesadzony i nie wpychany na siłę gdzie‑się‑da :)
Olbrzymią zaletą serii była według mnie muzyka,zdecydowanie najlepszy ost,jaki słyszałam w serii muzycznej kiedykolwiek(wybacz,Nana,ale taka prawda ;D)
Moja ocena to 11/10~
Najlepsze anime. Szkoda,że już takich nie robią…
Rozczarowanie
Co dostałem?
1.Denerwujący i fajtłapowaty bohater główny,który przez całą serie użala się nad sobą i robi problemy tam gdzie ich niema.
Jego wygląd w ogóle nie pasuje do żadnego z prezentowanych stylów:ani rockmana,ani rapera.
Praktycznie nie ma momentu,za który miałbym lubić tego bohatera.
kliknij: ukryte W momencie w którym rozwalił przypadkowo własną gitarę zrobiłem sobie przerwę w anime.
Ponadto kliknij: ukryte bohater przez całe anime stwierdza że musi nauczyć się angielskiego,ale również nie zrobił w tym kierunku nic.
Kolejną jego wadą jest to że rumieni się przy każdym głupim komplemencie,a problemem były dla niego bolące palce,gdzie u każde początkującego gitarzysty problem ten zanika po 2‑3 tygodniach.
Owszem,moment z ekstremalną jazdą na rowerze był dobry,ale bardziej denerwujący był fakt,że jechał szybko bo pomylił płyty…
2.Długie dialogi…naprawdę…miałem często wrażenie,że bohaterowie anime są poszkodowani umysłowo.
Ile można się zastanawiać co takiego powiedzieć?
Jeszcze gorszym motywem były zagłuszane dialogi…
Dobre by to było gdyby później wychodziły na jaw jakieś ciekawe fakty,tymczasem cała fabuła miała bardzo oklepany schemat i była bardzo przewidywalna.
3.Saitou także był bardzo denerwującą postacią.
Wiem,wiem…miał on prezentować styl zboczonego kawalera
będącego jednak doświadczonym w życiu w stylu Ero‑sennina,ale mnie po prostu irytował.
4.Humor,przyznam,w niektórych momentach był na wysokim poziomie,chociażby kliknij: ukryte żart z wręczeniem Koyukiemu prezerwatywy,ale i ten żart musiał być zakończony w tradycyjny „japoński” sposób,czyli przywaleniem głównemu protagoniście..
Cała reszta była bardzo nisko.
5.Nie spodziewałem się po Japończykach jakiegoś wygórowanego poziomu angielskiego,ale głos Eddiego to jednak porażka…
Pozytywy?
Może Ryusuke,Taira i Chiba byli w miarę przyzwoitymi postaciami…
Muzyka była na dosyć wysokim poziomie(ale animacja gry czasami kulała).
Ocena to góra 3/10 jak na ten moment,bo zostały mi 3 odcinki kliknij: ukryte (tak,skończyłem w tym okropnym momencie i muszę zrobić drugą przerwę).
Może to przez ząb czasu nie podobała mi się ta seria…
I może też jeszcze kiedyś dokończę to anime…
Re: Rozczarowanie
Z perspektywy czasu,mój pogląd na to anime trochę się zmienił.
Przede wszystkim,nie zmieniam zdania na temat głównego bohatera,dalej uważam że jest on poszkodowany umysłowo i jest zwykłym fajtłapą.
Muzykę w anime mógłbym ocenić z perspektywy czasu nawet niżej,z wyjątkiem openingu który nawet mi się podoba.
Reszta postaci w sumie nie jest taka zła,nawet siostra Ryusuke już nie jest według mnie taka denerwująca.
Perspektywa kulisów,czyli rzeczy dziejący się za sceną, jest taka dziwna i przedstawiona w taki nie realny sposób,że tego nie pojmuje.
Wielu z was narzeka na rozczarowujące zakończenie i trzeba przyznać rację,było ono strasznie przyśpieszone i przedstawione za szybko,ale właśnie dopiero w tych ostatnich sekundach anime,zauważyłem elementy rock&roll'owe jak np.:jazda całą grupą,malutkim samochodem,po stanach zjednoczonych…(tak,wiem,jestem dziwny)
Niektóre wątki są zbyt naciągane np.:moment zwerbowania nowego perkusisty gdy kliknij: ukryte Saku(strzelam z imieniem)przychodzi do domu Ryusuke i w momencie gdy ten oznajmia,że zespół nie ma perkusisty,on wyciąga magazyn o grze na perkusji i zaczyna go czytać.
Wątek romansu,choć też według mnie jest straszliwie naciągany,to nie boli już tak bardzo jak wcześniej.
Serio,opening jeszcze bardziej mnie zachwyca niż wcześniej…szczerze,to był on chyba głównym wabikiem na to bym oglądnął to anime.
Nie uważam,że kompletnie zmieniłem zdanie o tym anime,ale ma ono jednak w sobie coś co sprawia,że sam wyciągam swoją gitarę.
Podwyższam ocenę z 3/10 do 6/10.
Re: Rozczarowanie
Bardzo przyjemne
Co do samych bohaterów nie do końca zgodzę się z tym, że byli takimi przeciętnymi nastolatkami. Właśnie ta nieprzeciętność i nieco wybielona osobowość czyniła ich perypetie bardziej wiarygodnymi. Jak na anime, jestem w stanie wszystko to sobie wyobrazić, tym bardziej, że nigdy nie byłam jakoś specjalnie przekonana do tego typu tematyki.
Muzyka na wysokim poziomie, nawet jeśli wokal taki sobie, piosenki wpadają w ucho – reszta to kwestia gustu. Do tego Beck zaraziło mnie sentymentem do klasyki, wcześniej go po prostu nie czułam.
Anime oglądało mi się bardzo przyjemnie jako całość, nie mam ochoty rozdrabniać się i krytykować szczegółów – 9/10.
Wstyd jeśli jeszcze tego nie widziałeś/łaś!!
:)
Kreska i animacja niezbyt mi się podobała, ale fabularnie jest okey. Soundtrack wymiata. Covery piosenek są niesamowite. 8/10
Przesadziłem...
Seria jest opowieścią o młodym człowieku który nie chciał żyć jak inni przez co był trochę zagubiony, dzięki szczęśliwemu zbiegowi losu (trochę było to naiwne zresztą cala seria jest lekko wg. mnie przejaskrawiona)udało mu się znaleźć swoja pasje życiową.
Pomysł może nie jest nazbyt oryginalny ale dobrze przedstawiony. Widać w tym anime ,że nic nie jest łatwe
główny bohater musi ciężko pracować na sukces jest również zaprzeczeniem charakteru typowej gwiazdy.
Moja ocena 9-/10
Oczekujac Live Action
Tak! Zgadzam się zero powodów do żałowania :)
Były nawet momenty w których naprawde poleciały mi łzy z oczu ze wzruszenia :')
Co do końcówki nie wiem o co od niej chcecie. Mi sie podobała i bardzo dobrze zakończyli tą serię.
Ogolnie goraco polecam :)
Yeah! Zero powodów do żałowania.
Mimo iż powoli irytuje mnie typ bohatera , który z ciapy staje się bogiem w wybranej materii (tutaj muzyka, gra na gitarze), to jakoś przeżyłam tego całego Koyukiego. Poza tym niczym szczególnym się chłopak nie wyróżnia – podobnie jak reszta (wyjątkiem jest tutaj Maho – szalona dziewczyna z charakterem. Najbardziej ją lubiłam)
Co nie oznacza, że nie można zapałać do nich sympatią, wręcz przeciwnie. Utożsamienie się z bohaterami powinno przyjść dosyć łatwo – tak normalnych (ludzkich) postaci nie zaserwowało mi jeszcze żadne anime.
Grafika mnie drażniła, nigdy wcześniej się z taką nie spotkałam (a przynajmniej nie przypominam sobie tego na daną chwilę), ale z czasem przypadła mi do gustu.
Muzyka (bo o nią głównie się tu rozchodzi) świetna. Nawet jeśli Koyukiego angielski pozostawia wiele do życzenia (żeby zrozumieć słowa musiałam pobrać sobie tekst piosenki) .
Kawałki Chiby były okej.
OST na komputerze po tej serii, to chyba już normalka.
Na pewno fanom muzyki (rockowej szczególnie) polecam. Myślę, że się na Becku nie zawiodą.
Git anime!!!
Od czasu do czasu openingu tego anime które jest super.Kawałki które przeszły przez serie też były świetne i stylowe.
Jeżeli chcecie przeżyć coś co (możne nie których poruszyć ich wrażliwe serca)co zachwyci to polecam te anime!
cudowne anime
BECK - ''perełka''
Nie wspomniałam nic o muzycie, po prostu jest cudowna, ciągle siedzi mi w głowie, zwłaszcza ten utwór na otwarcie .
:)
8/10
I Love Beck
Zawód ;)
Ja bym dał max 6/10.
Beznadziejna animacja
I was made to hit in America! :)
Jak najardziej pozytywnie
Re: Jak najardziej pozytywnie
Zawiodłem się niesłychanie, bo chociaż oryginalny dubbing miał braki, to amerykański wieje kompletną tandetą. Co z tego, że piosenki lepiej zaśpiewane (Japończycy mają trudności z akcentem, a w Becku i tak wszystko wypada w miarę dobrze, to jest chyba pierwsza seria, którą widziałem, gdzie angielskie utwory wykonane są na tak wysokim poziomie), skoro dialogi są niemrawe i przede wszystkim sztuczne, seria traci cały urok.
I nie czepiałbym się głosu Koyukiego, bo jest naprawdę dźwięczny i dobrze się go słucha, szczególnie w niektórych piosenkach.
Co do samego Becka – oglądałem kilkanaście dni temu, tyle razy się wsztrzymywałem, aż w końcu spragniony serii 'na kilka dni' w końcu się za niego wziąłem. Oczarowany jestem niesłychanie, po prostu musiałem go obejrzeć całego w dwa dni, świetna, świetna, świetna muzyka, ponadto fabuła spójna i pozostawiająca naprawdę pozytywne wrażenia, kreska też w porządku – chociaż wieje nidopatrzeniami to jednak lubię taki styl rysowania. Jedyne zastrzeżenia mogę mieć co do końca serii – za szybko! Wszystkie te 26 odcinków zapowiadało pewne wydarzenia, które potem streszczono w dwie minuty :(
9/10 – wrażenia podobne co przy oglądaniu Nany, serie tak różne, a tak podobne….
Absolutnie się nie zgadzam z recenzentem!
Z recenzją zgadzam się właściwie tylko co to tematu grafiki. Poziom jest jak najbardziej przyzwoity. Dalej się już niestety mniej różowo składa.
Nigdy nie powiedziałbym o tym anime, że zawiera najlepszą ścieżkę muzyczną. Dlaczego? Po pierwsze- Mało! Soundtrack ma tylko kilka oryginalnych utworów. Jakość zróżnicowana. Fajne kawałki zdarzają się głównie zespołom innym niż pierwszoplanowy (chyba że śpiewa Chiba – kolo jeszcze trzyma poziom). Kiedy za mikrofon sięga Koyuki… Chyba najnudniejsza postać i największe „ciepłe kluchy” w historii anime… nagle wszyscy sięgają po pilota żeby zmuteować. Nie znam się na dobieraniu voice actorów, ale wydaje mi się że w takim anime powinno się wybrać kogoś kto nie brzmi jak modem telefoniczny. Ten człowiek nie umie śpiewać. Do dziś ciepło wspominam serie dowcipów o Koyukim, jaka krążyła w mojej grupce przyjaciół, kiedy zdarzyło się komuś zawyć na karaoke.
Co do reszty utworów to nie jest źle. Lubię ten typ muzyki więc to magiczne zaklęcie z recenzji (mające na celu odeprzeć krytykę) nie zadziała. Oceniam resztę nawet na 8/10. A to dla tego że soundtrack nijak się ma choćby do Cowboy bebopa, gdzie jest go więcej i lepiej.
O fabule krótko (to dysonans w ocenie muzyki mnie nakłonił do napisania tego komentu). Też nie jest dobrze. Dłużyzny, postacie na siłe (ww. szalony nauczyciel gry na gitarze), nieoczekiwane zwroty akcji (czasem bezsensowne). Generalnie standard. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić filmu o świeżo formującym się zespole, w którym byłaby inna fabuła. Mówię o ogólnym zarysie, niektóre szczegółowe wątki się całkiem niezłe.
Właściwie brawa należą się za postać siostry Ryuusukego. Jest w niej coś seksownego. Podobała mi się. Reszta jest raczej standardowa.
Anime polecam na zimne wieczory, kiedy ciekawsze serie już się obejrzało.
muzyka 7/10 postacie 6/10
fabuła 3/10 grafika 8.5/10
Re: Absolutnie się nie zgadzam z recenzentem!
Pod wzgledem muzycznym to anime jest daleko od nany i lata swietlne od Nodame. Fabuła bywa makabrycznie naiwna, nieracjonalna.
Co do angielskiego – nie bede sie czepial bo jak na japonczykow to i tak niezle im szlo;) Chociaż podczas śpiewów zdarzało się parsknąć smiechem;)
Re: Absolutnie się nie zgadzam z recenzentem!
Ojej. Czemu porównujesz zupełnie odmienną muzykę?
Nie lubię argumentów typu „naiwna fabuła”, szczególnie w anime o życiu, w którym mogą się zdarzyć naprawdę niespotykane rzeczy.
Rock&Roll BABE!!!
Boskie
Muszę przyznać, że owe anime rzeczywiście wniosło powiew świeżości. To pierwsze anime o zespole muzycznym, jakie w życiu widziałam. Towarzyszyły temu pewne emocje. Razem z bohaterami cieszyłam się z sukcesów, a kiedy Beck się rozpadł mało się nie popłakałam. Na szczęście wszystko zakończyło się dobrze, ale przyznaję, że w ostatnich minutach ostatniego odcinka płakałam. Po części dlatego, że to koniec, a po części ze szczęścia. To było piękne, kiedy w ostatnim odcinku wspomniano pierwsze spotkanie Koyuki z Ryuusuke. Od tego się zaczęło.
Beck to naprawdę świetna historia. Muzyka cudowna, ale nie tylko. Sam zespół i jego droga do sławy są piękne.
Zakończenie wyobrażałam sobie inaczej, ale i tak się nie zawiodłam. To, które zobaczyłam, przerosło moje oczekiwania.
Zdecydowanie polecam Beck wszystkim.
tytułowo całkiem nieźle.
Fabuła nie jest dwunocna, gdzie obgryza się skórki do krwi z wrażenia i nie może doczekac kolejnego odcinka. Poprowadzona dość spójnie, ale jeśli przeczyta się na przykład biografię Anthonego Kiedis'a, troszkę trąci brakiem realizmu.
Postacie są bardzo sympatyczne, jak już powtarzano (czasem mam wrażenie bycia katarynką. albo papugą) wielokrotnie; ludzkie, miłe lub niemiłe, jak to ludzie.
Chara design jest naprawdę ładny i na odwal powiedzieć można, że się wyróżnia, szkoda tylko, że ginie w tragicznej animacji. Przez publikę kompletnie nieruchomą czasem miałam trudność z ocenieniem reakcji- podoba się toto czy nie? Gwizdy nie pomagają, gwiżdże się i z zachwytu, i z rozpaczy, więc jak?
Muzyka błyszczy paroma kawałkami (na uwagę moim zdaniem zasługuje ganialny pierwszy ending. piękne brzmienie gitar, o dziwo sensowna piosenka, świetne rysunki. słuchać na zmianę z dżimim hendriksem.), ale idealna nie jest.
Do pooglądania przy herbacie i jeszcze, jak ktoś chce się nauczyć grać na czymkolwiek oprócz nerwów. Zapala do ćwiczeń.
Ah, no i Chiba- mój nickodawca. Ciasteczko.
PS. Zauważyliście, że rysunkie z 1. ED pojawiają się na murach w ParaKissie? Ciekawe.
^^
tytuł oddany do remontu
polecam, nie tylko ze względu na muzykę, ale także dlatego, że to po prostu świetna seria ^^
Swietne
Warte obejrzenia.
Kiedys sam gralem na gitarze ale zrezygnowalem z powodu kontuzjii palcow, po obejrzeniu znowu mi sie zachcialo grac .
Ja chce wiecej Macho swietna postac.
Chwyta...uszy się cieszą :]
Usłyszałem tu najlepszą muzę jaką kiedykolwiek słyszałem w anime. Klimatyczną, rockową, mocną, głęboką muzę.
Baaaaardzo dobre anime; fakt jest kilka mankamentów, ale to nie umniejsza wielkości i wspaniałości tego dzieła. W sumie twórcy powinni dostać burę za skopanie końca serii, chciałbym wiedzieć jak tam poszło na tourne w USA, co dalej z Maho i Yukio.
Seria ta wciąga w całości, chce się więcej, i więcej, aż tu nagle pojawiają się napisy końcowe. Potem niedosyt i jakaś pustka.
Polecam wszystkim
Ocena
Pozdro Lhex
Beck...
Od strony wizualnej jest ładnie, animacja postaci znajdujących się na scenie muzycznej została wykonana wyśmienicie. Podobnie jak cała ścieżka dźwiękowa – jest chyba najlepszą jaką słyszałem dotychczas. Mocno jednak przeszkadzały mi częste wypowiedzi po angielsku głównych bohaterów. Dukają tragicznie, aż boli gdy się tego słucha.
Beck ciężko jednoznacznie ocenić. Na pewno na plus warto zaliczyć tematykę, oprawę A/V i stworzone postaci. Szkoda tylko, że w połowie serii rozpanoszyła się nuda. Jak dla mnie 7/10.
Miód z lipą
BECK miał ogromny potencjał i niestety prawie doszczętnie go zmarnował. Gdyby tylko wyłożyć więcej kasy na grafików, muzyków, studio nagraniowe i nawet tę samą historię opowiedzieć trochę zgrabniej – było by nieźle. Ocenił bym tę produkcję na max 4.
Istnieje wiele sposobów na wyrażenie swojej dezaprobaty, naprawdę nie trzeba do tego być wulgarnym. Proszę to wziąć pod rozwagę. Moderacja.
...
Życzę wszystkim miłego oglądania :)
Re: ...
Bardzo dobre.
Oglądam pierwszy odcinek – lekko przynudza, ale okey, rozkręca się. Drugi, trzeci, czwarty, piąty…„Kiedy cholera będzie coś ciekawego?!”. Cóż. Nie ma co gadać, ździebko byłem zawiedziony. Lecz oglądałem. I z czasem było już coraz lepiej i lepiej. A końcówka to istne cudo. No, choć ja bym wywalił ostatni odcinek, ale i tak nie jest źle. Końcowe epizody naprawdę trzymają w napięciu. :)
Zacznę od głównej atrakcji tego anime, czyli oczywiście muzyki. Mimo, iż rock jest mi obojętny, to w wykonaniu zespołu Beck(i nie tylko) baardzo mi podpasował. Niektóre kawałki były świetne. Już staram się skombinować OST'a, i będzie chyba długo gościł na mojej playerowej liście. :)
Grafika…No cóż…Po Studiu Madhouse spodziewałem się zdecydowanie więcej. Słabe elementy pomieszane ze świetnymi. Bo jak animacja gitar i sceny z koncertów były genialne(naprawdę, robiły wrażenie!), jak stroje różnorodne, jak tła bardzo przyjemne dla oka, to tak odpychających twarzy chyba jeszcze nie widziałem. Nie wiem, kto odpowiadał za mimikę i wygląd lica w tym anime, ale spaprał to nieźle. Przynajmniej w moim odczuciu.
Postacie dawały radę. Były po prostu…ludzkie, normalne. Wyglądały, ubierały się, zachowywały po prostu po ludzku. I naprawdę można się z nimi utożsamiać. Bo jak tu utożsamić się z np. Naruto? :P Tak, postacie w Becku to zdecydowany plus. A Chiba i Taira to już w ogóle wymiatacze. [;
Jeszcze jedna rzecz, która mnie uderzyła to bardzo naciągane niektóre motywy. Po prostu nie chce mi się wierzyć, że w prawdziwym życiu perypetie początkującego zespołu potoczyłyby się tak jak w Becku. Dla mnie to po prostu nierealne. I mimo iż naczytałem się „oj, droga do sławy nie jest usłana różami”; „ciężkie perypetie zespołu”; „prawdziwa droga pokazana w tym anime”, to naprawdę, wiele rzeczy nie mieści mi się w głowie, i gdybym ja miał ułożyć anime o realistycznej historii amatorskiego zespołu muzycznego, to wyglądałoby ono całkiem inaczej. Choć oczywiście wtedy zapewne przynudzałoby cholernie. :)
Podsumowując – Becka warto obejrzeć. To miła odskocznia od wszystkich anime, gdzie bohaterom(z milionami supermocy) wszystko udaje się praktycznie bez problemów, jest różowo i pięknie. Postacie w Becku mają naprawdę ludzkie problemy, muszą się z nimi uporać, i bardzo przyjemnie się to ogląda. Mimo, iż jestem raczej nieczuły na krzywdę ludzką, to momentami naprawdę się wzruszałem. No i oczywiście warto też obejrzeć to anime, żeby posłuchać świetnego soundtracku. :) Ogółem – polecam z czystym sercem. Dobre anime z kawałkiem dobrej muzyki i świetną końcówką.
8+/10
605261731
Dobre anime nie jest złe
Świetna muzyka
Beck Mongolian Chop Sqad
Historia Koyukiego jest nadzwyczaj wciągająca…
Rox...
Super seria.
Beck :)
Czapki z głów...
grafika‑7
muzyka‑10
postaci‑8
fabuła‑8
OGÓŁEM‑9
PS. Czy ktoś zwrócił uwagę na piosenki zespołu w ostatnim epizodzie? Ukłon w stronę FLCL ? :)
język angielski zmorą Becka
Co do engrishizmów takich piosenek jak Face i Slip out nie będę się wypowiadać, bo na szczęście nie jesteśmy krajem angielskojęzycznym i nie są dla nas aż tak dokuczliwe – w przeciwieństwie do zdolności wokalnych Koyukiego, które są co najwyżej poprawne (na pewno nie zrywa kasku z głowy, jak to jest przedstawione w mandze)
Poza tym muzyka jest niezła (zwłaszcza przebojowy opening i Brainstorm), a fabuła nienajgorsza (pomijając zakończenie, będące często spotykanym w anime zaproszeniem do czytania mangi).
To jest....
Te anime jest bardzo życiowe, i pewnie będe miał doła przez jakiś tyzień.
:)
Ocenia Anime - BECK
POLECAM ! :)
P.S – nie oglądałem jeszcze 2‑ch ostatnich odcinków xD ale zaraz obejżę ...
Pzdr!
Po prostu Rock!!
słynnego zespolu... ?_?
->[link]
->[link]
moze to o nich chodzi? a ciekaw jestem bo mdb to lubie bardzo ^_^
Re: słynnego zespolu... ?_?
Jest takowy zespół, ale nie ma on nic wspólnego z brytyjską kapelą, o której wspominasz :)
Re: słynnego zespolu... ?_?
Nie, tam jest Dying Breed. Recenzent się chyba pomylił…
ale mimo wszystko zgadzam się z jego opinią: Beck jest świetne! Muszę doda, że jest to chyba jeden z niewielu znanych mi musicali anime, a w dodatku rzeczywiście muzyka zasługuje na najwyższe noty (chociaż nie wiem, czy rzeczywiście jest to najlepsza rzecz, jaką słyszałam…. chociaz zdecydowanie jedna z lepszych). Co do zakończenia… rzeczywiście zostało trochę pospieszone, ale według mnie nie psuje to (aż tak bardzo) przyjemności oglądania i wrażeń po serii… Chociaz oczywiście ciekawi trochę, co się stało dalej. Cóż, jak dla mnie i tak jest klimatyczne. Ogólnie polecam, zwłaszcza, że grafika, na początku kiepska, potem się trochę poprawia i nie przeszkadza w oglądaniu.
Troche o muzyce
Jedyna moja uwaga w stosunku do recenzji to ocena muzyki. Można niestety o niej powiedzieć, że jest wyłącznie wystarczająca jak na „rockowe anime” (szczególnie po obejrzeniu FLCL).
Re: Troche o muzyce
E tam, ja się zakochałem w tej muzyce. Moim zdaniem jest świetna. Zresztą nie oczekuj jakiegoś wybitnego dzieła sztuki, bo jest to tylko anime. W takiej Polsce nie ma zbyt wielu zespołów, które grają lepszą muzykę.
A co do Anime – genialne, wczoraj skończyłem oglądać i mam doła, że to już koniec. Chyba będę oglądał od początku.
Re: Troche o muzyce