x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Świetne, utrzymane w klimacie pierwszego sezonu. Nadal naszpikowane tym samym ironicznym poczuciem humoru. Odpowiedzi podczas kliknij: ukryte quizu najlepsze! :D
Niewiele wnoszący dodatek, starający się być tak zabawny jak seria TV, ale coś nie wyszło. Zbyt przewidywalne, za mało ironiczne, gdzieś umknął klimat.
Mimo wszystko nie jest źle, po prostu w porównaniu z serią TV wygląda blado. 6/10.
Miłą stroną OAV na pewno jest to, że na ekranie zobaczyłem znowu bohaterów, których na przestrzeni krótkiej serii tv bardzo polubiłem.
Chociaż nie uczyniono im żadnej charakterologicznej krzywdy, to jednak jeden aspekt cieniem kładzie się na cały odcinek – jaki on był cholernie typowy dla anime! Po przetrawieniu tylu różnorakich serii jestem już wystarczająco „urobiony”, aby normalnie przepuszczać bez mrugnięcia okiem ten wszechobecny w gatunku nienaturalny rozwój akcji, sprowadzający dowolnych bohaterów w dowolnym świecie na te same tory. Jednak nie przepuszczę tego przy Yahari…, bo to jeden z niewielu tytułów, który nie był tą tendencją objęty i potrafił poprowadzić akcję z niewymuszoną naturalnością. Dlatego dla OAV kuksaniec z glana pod stołem i basta.
Niewiele wnoszący dodatek, starający się być tak zabawny jak seria TV, ale coś nie wyszło. Zbyt przewidywalne, za mało ironiczne, gdzieś umknął klimat.
Mimo wszystko nie jest źle, po prostu w porównaniu z serią TV wygląda blado. 6/10.
seria tv
Re: seria tv
...niekoniecznie
Chociaż nie uczyniono im żadnej charakterologicznej krzywdy, to jednak jeden aspekt cieniem kładzie się na cały odcinek – jaki on był cholernie typowy dla anime! Po przetrawieniu tylu różnorakich serii jestem już wystarczająco „urobiony”, aby normalnie przepuszczać bez mrugnięcia okiem ten wszechobecny w gatunku nienaturalny rozwój akcji, sprowadzający dowolnych bohaterów w dowolnym świecie na te same tory. Jednak nie przepuszczę tego przy Yahari…, bo to jeden z niewielu tytułów, który nie był tą tendencją objęty i potrafił poprowadzić akcję z niewymuszoną naturalnością. Dlatego dla OAV kuksaniec z glana pod stołem i basta.