x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Mecha-lodramat
Można obejrzeć
A tak mamy animowane połączenie bitwy o Anglię, tudzież filmów z 2WWŚ,oraz Gwiezdnych Wojen.
Trochę po macoszemu kliknij: ukryte potraktowano romans, ale generalnie czas dosyć przyjemnie spędzony.
Daaaaawno nie widziałam równie wtórnej serii, co ta. Część postaci, mundury, całe odcinki (ten na wyspie) żywcem skopiowane z Gundam SEED i Code Geass. Nie ma jak pójście na łatwiznę.
Fabuła – przewidywalna. Logiki – absolutnie brak. Główny bohater ma iloraz inteligencji poniżej przeciętnej (przez całą serię nie może zaskoczyć, że Hina z przyszłości to nie ta sama Hina). Nie wiem, jakim cudem pozwolono mu pilotować mecha. Dla postronnej osoby to psychol. Podczas bitew odmawia walki z wrogiem i zaczyna wrzeszczeć coś o jakiejś Hinie. Na dodatek najwyraźniej zna pilota przeciwnej strony. Czy zostaje aresztowany albo przynajmniej odsunięty od pełnionej funkcji? Ależ skąd! Jakim cudem to wojsko jeszcze nie padło, mając takich ćwierćinteligentów jako dowódców?!
Cała seria to przelot 'białych' (jak niewinne lelije!) z punktu A do B, co jakiś czas są atakowani przez 'czarnych' (imperialistyczna czarna strona mocy!). (Oczywiście 'biali' są dobrzy, a 'czarni' to ci źli – żebyś się widzu przypadkiem nie pomylił!). W finale większa bitwa. O co toczą wojnę? Czy jest szansa na pokój? Czemu 'czarni' są źli a 'biali' milusi i do rany przyłóż? Nigdy się nie dowiadujemy.
Co do innych postaci: Dio – statysta, Bizon – antagonista 'na siłę', bo jakiś musi być, Hina – statystka w jeszcze większym stopniu niż Dio.
Naprawdę nie polecam tej serii nikomu. Jest zbyt sztampowa i pisana na kolanie.
"Głowni" bohaterowie
Jeżeli porównać z Lightem, albo podobnymi postaciami to zgadzam się. Jeżeli zaś porównamy ze średnia statystyczną żywych, prawdziwych ludzi to już zdecydowanie nie.
Wykazuje całkowicie naturalne reakcje psychologiczne. Przez większość serii. kliknij: ukryte np. Skoro dziewczyna wygląda identycznie jak Hina, nazywa się Hina, i ma być w tych czasach, to czemu miałby szukać innej Hiny? Może najwyżej zakładać, że dziewczyna go nie pamięta (np przeżyła szok po przeniesieniu w czasie) Jego główne atuty owszem, dotyczą sprawności fizycznej i działania układu nerwowego, ale nie oznacza to, że jest kimś pokroju Asta z Black Clover.
Podobnie Dio. Dio – statysta? Raczej postać drugoplanowy, jednak z zarysowanym charakterem, częścią rodzinnego tła i relacjami z głównym bohaterem. kliknij: ukryte Scena z bijatyką całkiem niezła, podobnie wiarygodne ich wszystkie kłótnie.
Co do Bizona kliknij: ukryte skoro od dzieciństwa był wychowany jako najbliższy sąsiad, przyjaciel, a później zaborczo zakochany człowiek, to jego rola jest logiczna
Seria zdążyła nakreślić postacie, nakreślić relacje, tylko za mało czasu antenowego dostała na ich rozwój. Z drugiej strony rozwinięcie wątków międzyludzkich pewnie odbiłoby się na dynamice serialu.
A tak jest kompromis. Lepiej niż zupełny średniak, ale trochę powierzchownie potraktowany aspekt ludzki.
Nie zgodzę się też, że czarni są źli. Owszem można wyczuć antypatię twórców, ale raczej wynikającą z prawdziwej historii (Japonia plus Rosja). Środki stylistyczne bardziej narzucają porównanie do faszystowskiego reżimu, ale… Reżim, to reżim. I w tym zakresie być może twórcy próbowali przemycić swój punkt widzenia na to, co się dzieje obecnie.
Po stronie „białych” też nie jest cukierkowo i idyllicznie.
Reasumując, 24 odcinki albo więcej i byłaby pełnoprawna historia.
Ps. Tak wiem, że lata minęły od komentarza, ale odpowiadam, bo może ktoś będzie chciał zapoznać się z serialem.
Pps. Skąd taki opis przy recenzji?
Ani tu nie ma BL, ani nawet podobnych sugestii, za to jest zwykłe, bojowe łączenie potencjałów.
Oglądało mi się bez większych emocji, dość prosta historia, w większości neutralne w odbiorze postaci, poprawne wykonanie. Trochę ciekawych elementów (podróże w czasie, sam system couplingu). Z czasem robiło się bardziej interesująco niż na początku, zwłaszcza końcowe odcinki + ova, one poprawiły moją ogólną ocenę tego anime.
ode mnie 6/10.
w samo sedno
UWAGA! w tym miejscu, autor komentarza, pragnie ostrzec potencjalnych, nieletnich czytelników, iż film „Dredd” jest produkcją niezwykle brutalną i niezalecaną dla młodzieży poniżej 18 roku życia. choć, w rzeczywistości, autor jest świadom, że w ten sposób zapewnił darmową reklamę, przynajmniej jednemu z dwóch wymienionych w tym komentarzu tytułów. ha.
Odcinki specjalne
Trochę za szybko jak na mój gust…
Buddy Complex
Zrzyny ewidentne, ale może się komuś podobać.
Fanem mechów zdecydowanie nie jestem, ale jeśli akcja jest dobrze poprowadzona i nie nudzi, oglądam z chęcią. Sam pomysł podroży w czasie jest chyba w tej konwencji czymś świeżym, ale niestety cała reszta wtórna. Niespecjalnie mi to przeszkadzało, bo zwyczajnie nie zainteresowała mnie sama akcja. Walki mnie nużyły, jakoś nie potrafiłem „ugryźć” tych bohaterów, nie wydali mi się ciekawi. Intryga i scena polityczna co prawda mogła być ciekawa, ale znów mam wrażenie, że źle poprowadzono akcję, dla mnie było to nudne.
To prawda, że można ten sam pomysł wykorzystywać wiele razy, a efekt będzie dobry, jeśli wykonanie takie będzie. Według mnie właśnie wykonanie tu kuleje i ta seria nie różni się od sobie podobnych.
4/10.
Co do samego anime. Miałem bardzo podobne odczucia co ty, tyle, że o wiele bardziej krytyczny byłem co do tego co zobaczyłem. Moim zdaniem zbyt pobłażliwie podszedłeś do tematu. Seria jest dobrze zrobiona ale ilość klisz i kalk jest nieco zbyt duża. Stosować archetypy i wzorować się na czymś można no ale bez przesady.
Finał jesienią
sojusz lezy i kwiczy
Przynajmniej taka jest najsensowniejsza hipoteza na podstawie pierwszego sezonu. Na dokładniejsze wyjaśnienie trzeba czekać na sezon drugi, ale generalnie chwilowo całość da się złożyć w sposób jak najbardziej sensowny.
Teoria o powstawaniu odmiennych linii czasowych zakłada, że za każdym razem, kiedy ktoś cofnie się w czasie i coś zmieni, powstaje inna wersja rzeczywistości. kliknij: ukryte Zatem stary Bizon (który przeżył, bo Hina nie cofnęła się w czasie) powinien żyć w świecie, w którym Aoba nie uratował załogi Cygnusa i pilotował Valiancera, tylko normalnie się zestarzał (zakładając, że Bizon nie mógł go znaleźć i zabić, bo nie miał swojego mecha). Do tej pory Hina i Bizon cofali się w czasie razem (za pomocą jednego tunelu czasoprzestrzennego), więc nie ma powodu przypuszczać, że za każdym razem wyrzucało ich do różnych linii czasowych. Chyba, że w tej serii linie czasowe mogą się mieszać, ale w takim razie na jakich zasadach (oprócz najbardziej oczywistego wyjaśnienia, że tak pasowało scenarzystom)?
Poza tym nigdzie nie mówiłam, że w którymkolwiek momencie kliknij: ukryte dwie osoby podróżujące jednym tunelem wylądowały w różnych liniach czasowych. Lądowały w odmiennych miejscach i czasie, ale przyjmuję, że w tej samej linii.
Osobiście uważam, że Bizon emperor z ostatniego odcinka to ten Bizon, który podróżował samotnie, bo Hina została wyciągnięta z wiru. Z drugiej strony jednak Bizon emperor może też potencjalnie być Bizonem z pierwszego odcinka który wbrew wszystkiemu przeżywa podróż wirem i wypada jakieś kilkanaście/dziesią lat później.
Jak mówię, wszystko to tylko przypuszczenia, jasnej odpowiedzi nie mam, dopóki drugi sezon nie wyjdzie, więc nie oczekuj tego ode mnie.
Nie mówiłeś i w serii też nic konkretnego nie było mówione. To po prostu jedna z popularniejszych teorii o podróżach w czasie… Ale brak wystarczających wyjaśnień to jeden z moich zarzutów do Buddy Complex, że jak na serię aspirującą do gatunku SF za mało tam wskazówek co tak właściwie się dzieje na ekranie. Nie wymagam oczywiście tablic i wykresów, ale (żeby nie porównywać z innymi gatunkami czy typami serii) np. świat Kakumeiki Valvrave wydawał mi się bardziej przekonujący (z wyjątkiem pewnej sceny)...
Kontynuując rozważania nad podróżami w czasie (nie oczekuję od ciebie ani od nikogo innego „jedynych słusznych wyjaśnień”, ale raczej jestem na świeżo po 13‑odcinkowym maratonie i muszę się wygadać… ;)
kliknij: ukryte Też wydaje mi się, że stary Bizon z ostatniej sceny to ten, który udał się w przeszłość bez Hiny (ten wybuch w tunelu czasoprzestrzennym z pierwszego odcinka nie wyglądał jak coś, co można by przeżyć, ale oczywiście nigdzie nie było widać zwłok, więc wszystko jest możliwe). Zakładam, że wykorzystał on swoją wiedzę o przyszłości, żeby zdobyć pozycję w Zogilii (albo nawet stworzył to państwo). To doprowadzi jednak do pewnego paradoksu, bo po kilkudziesięciu latach urodzi się młody Bizon… Nie wiadomo, co z Aobą (czy pojawią się Hina i Bizon z innej rzeczywistości czy też będzie dalej żył w „teraźniejszości”; jeśli tak, to czy Bizon pozwoli mu zestarzeć się w spokoju?) Wreszcie skoro Hina wyrwała się z pętli czasowej, to czy jej kolejna wersja dorośnie spokojnie w Zagrzebiu lub jako lojalny pilot Zogilii? No i skoro Bizon zna historię Hiny, to czy nie będzie próbował jej znaleźć i np. wychować „po swojemu”?
kliknij: ukryte Hina jest największą zagadką serii, bo jako jedyna nie ma „początkowego punktu”. Hina odmłodziła się i pojawiła w Zagrzebiu po tym jak wysłała Aobę w przyszłość (jak przyjrzeć się scenie jej znalezienia to widać, że mała Hina ma na sobie ten sam mundurek który nosiła w pierwszym odcinku). W związku z tym jedna i ta sama Hina skakała przez wszystkie linie czasowe, które były do tej pory. Podejrzewam, że drugi sezon poruszy wątek tego skąd się w ogóle wzięła.
Osobiście podejrzewam, że jest jakoś spokrewniona z Aobą, ponieważ oboje mają niezwykłą zdolność synchronizacji i byłoby całkiem logiczne gdyby wynikała ona z tego, że są rodziną. Obstawiam, ze jest wnuczką siostry Aoby, ale kto wie. Możliwe, że się mylę, bo niektórzy z kolei wskazują na to, że Aoba i ojciec Dio są podejrzanie podobni. Spekulacje radośnie krążą po fandomie i generalnie wszyscy są przekonani, że gdzieś po planie szwęda się jakiś krewniak Aoby, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć na pewno kto to jest. :D
Nawias kwadratowy przypadkiem się zapętał do tego zdania.
miało pewnie być:
„Nie może się również obyć bez majaczących gdzieś w tle traum z przeszłości (...)"
idiotyzm
@Shilzer
Buddy Complex to po prostu mieszanka różnych motywów anime z mechami, głównie studia Sunrise. Także po części skierowana do dziewczyn, o czym świadczą relacje głównych bohaterów, gdzie jeden zachowuje się jak męskie tsundere.
seria
ocenilem serie na 8/10 ma potencial i moze sie rozwinac
Ogółem mówiąc – bawiłem się bardzo średnio. Nic nie porywa, a jedynie oscyluje w średnio‑słabych barwach. 4/10 to i tak chyba dobra nota.
Nie podchodziłam z żadnymi wymaganiami co do tego anime, nie wyróżniało mi się niczym szczególnym z początku. Ot, kolejne wariacje na temat mechów od Sunrise, którzy dopiero co skończyli 2 sezon fazowej wampiromechadramy Valvrave. Więc i tym razem liczyłam na co najwyżej lekką rozrywkę. I to w sumie osiągnęło, a przy okazji była to rozrywka całkiem przyjemna! O ile nie podchodzi się do tematu zbyt serio…
Glówny protag ma plusa za to, że po wrzuceniu w szeregi wojskowe nie stał się nagle doświadczony niczym młodzieniec równieśnik po szkole wojskowej i specjalnym treningu. I do końca pozostaje takim, a jego umiejętności są zdecydowanie „podciągane” przez wspólnika… choć czasem jego decyzje wręcz ściągają kompana w dół (naprawdę, bo tam jest ta dziewczyna!!…). Wspomniany kompan… no cóż. Częściowo mnie satysfakcjonuje jego zmiana nastawienia w ciągu trwania serii. Końcówka wyszła zbyt słodka.
I co tu dalej? Źli są źli, protag trafił na bardzo sympatyczny statek… uwielbiam kapitana tego statku, zaprawdę. I to nie jest młodzieniaszek, tylko faktycznie pan w stosownym wieku! Wow.
Sama fabuła… trochę nowości, trochę odgrzanych staroci, specjalnie nie zaskakuje… ale podoba mi się loop i jak zgrabnie połączyli początek z końcem. I jeszcze zdołali zostawić sobie furtkę na drugi sezon!
Muzyka… kompletnie mi nie zapadła w pamięć.
I te podteksty homo, latające bardzo nisko (tak, jest ich bardzo sporo, wystarczy spojrzeć na tytuł i usłyszeć jak oni nawiązują CONNECTION między mechami…). I te walki w domyśle między relacjami męsko‑męskimi, męsko‑damskimi i te emocjonujące trójkąciki i inne wielokąciki…. khem.
A poza tym: BIZON. (zakwik)