Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 8 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,12

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 161
Średnia: 7,88
σ=1,33

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Sulpice9)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Marnie. Przyjaciółka ze snów

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2014
Czas trwania: 103 min
Tytuły alternatywne:
  • Omoide no Marnie
  • When Marnie Was There
  • 思い出のマーニー
Postaci: Duchy, Dzieci; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Smutna historia pewnej nastolatki ostatnią opowieścią ze studia Ghibli. Niestety, nie każdy łabędzi śpiew zyskuje status opus magnum.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: RealVincent

Recenzja / Opis

Anna to postać zagadkowa. Sierota, artystycznie uzdolniona, społecznie wyautowana, lekceważąca przybranych rodziców. Z przyczyn zdrowotnych (boryka się z astmą), rodzice wysyłają ją na wieś do dalekich krewnych, Setsu i Kiyomasy. Energiczne i pozytywnie nastawione do życia małżeństwo próbuje rozruszać introwertyczną dziewczynę, lecz z mizernym skutkiem. Punktem zwrotnym jest wizyta Anny w tajemniczym starym domu, gdzie poznaje Marnie – niezwykłą blondynkę, skrywającą nie mniej sekretów niż nasza bohaterka…

Kolejny film Yonebayashiego zamyka piękną historię najbardziej znanego studia anime (co prawda Miyazaki przyznał się w jednej transmisji radiowej, że wróci z emerytury, ale dopóki nie rozpocznie prac nad następnym filmem, pozostanę sceptyczny). Jak wypadła kolejna adaptacja brytyjskiej książki w rękach autora takiego hitu jak Tajemniczy świat Arrietty? Film został dobrze przyjęty przez krytyków i wręcz euforycznie przez widzów (przynajmniej sądząc po komentarzach na forach internetowych). W mojej opinii to bardzo dobra pozycja, ale daleko jej do statusu arcydzieła. Dzieło skupia się na dwóch elementach. Pierwszym jest analiza skomplikowanej duszy Anny, walce z jej lękami, demonami przeszłości i kompleksami. Drugim – historia Marnie i jej niezwykłe sekrety.

Anna jest (jak lubię nazywać takie postacie) bohaterką absolutną – to wokół niej skupiają się wszystkie wątki, prawie każdy bohater prowadzi z nią choć jedną rozmowę i ukazanie jej ewolucji jest głównym wątkiem filmu (podobnymi bohaterkami ze studia Ghibli są m.in. Sophie i Kiki). Jakiekolwiek błędy w konstrukcji tej postaci mocno zaniżają jakość filmu. Szczęśliwie dla nas, Yonebayashi i jego scenarzyści zrobili kawał świetnej roboty, chociaż sądzę, że warto wspomnieć o jednej kwestii. Kiedy po raz pierwszy oglądałem film, zaszokowała mnie scena podczas festynu, gdzie zachowanie Anny zdecydowanie przekracza poziom, przy którym mogę jeszcze jej współczuć, a nie odczuwać niechęć. Zamiast skrytej, psychicznie niestabilnej dziewczyny, dostaliśmy zadufanego w sobie dzieciaka, nad losem którego nie uroniłbym choćby jednej łzy. Aż do końca, pomimo jej dalszych problemów, gdzieś tam pozostał niesmak po tym wydarzeniu. Kiedy obejrzałem film po raz drugi, już rozumiałem, dlaczego posunięto się aż tak daleko i widzę, że to ma sens, choć nie wszystkim jej zachowanie może przypaść do gustu. Nie jest to wada scenariusza, aczkolwiek uznałem, że dla spokoju sumienia muszę o tym wspomnieć.

Na szczęście wszystko później działa jak w szwajcarskim zegarku – Anna dokonuje powolnego, wieloetapowego procesu łatania swojej psychiki, poszukując odpowiedzi, które może znaleźć wyłącznie w swojej głowie. Przemiana została najeżona trudnościami, problemami z przełamywaniem wewnętrznych barier, a twórcy nie proponują prostych, bezbolesnych rozwiązań. Niektórzy mogliby się przyczepić, że ostatnie kroki tej metamorfozy zostały przedstawione zbyt szybko, ale w mojej opinii ma to sens, gdyż podświadomie sama bohaterka chciała stać się normalna.

Ogromną zaletą filmu są relacje pomiędzy Anną a jej przybraną matką. Tutaj widać czarno na białym, dlaczego dziewczyna nie chce otworzyć się przed swoją opiekunką i sądzę, że większość widzów podziela jej wątpliwości i obawy. Również bohaterowie drugoplanowi prezentują się całkiem dobrze. Szczególnie polubiłem Setsu i Kiyomasę, których pogoda ducha choć na moment rozjaśnia ponurą atmosferę filmu. Szkoda tylko, że nie dowiadujemy się o nich zbyt wiele. W Podniebnej poczcie Kiki poznaliśmy całą masę bohaterów, którzy dostali ledwie kilka dialogów, ale geniusz Miyazakiego pozwolił ich precyzyjnie scharakteryzować, by każdy z nich utkwił nam w pamięci. Tu właśnie trochę tego zabrakło: bohaterowie są w założeniach dobrze napisani, ale mam wrażenie, jakby Yonebayashiemu nie chciało się ich doszlifować. Przynajmniej nie wszystkich.

Napisałem, że film opiera się na dwóch filarach: osobowości Anny oraz Marnie i jej sekretach. O ile Anna została świetnie poprowadzona, o tyle wątek Marnie pozostawia sporo do życzenia. Składa się on z dwóch elementów: pierwszy to wyjaśnienie, kim tak naprawdę jest, drugi – przeszłość tajemniczej blondynki i informacja o tym, co się stało z jej rodziną. Daleki jestem od nazwania narracji Yonebayashiego fuszerką, ale daleko mi do zachwytów. Przede wszystkim, pierwsza tajemnica to banał, który każde dziecko rozgryzie po kilku minutach. Nie miałbym o to poważnych pretensji, gdyby nie to, że tak oczywisty zwrot akcji jest nadbudowywany długo. Za długo. Nie da się zaskoczyć widza, jeśli ten wszystkiego się domyśli. Opowieść o przeszłości Marnie jest co prawda psychologicznie spójna, a zakończenie ma ręce i nogi, ale zdecydowanie za dużo tu zbiegów okoliczności.

W opowieści Marnie pojawia się jej nikczemna opiekunka oraz kilku złych służących. Już w Arrietty… trochę mnie niepokoiła postać Haru: owszem, trudno jej było nie polubić, ale banalny łotr jakoś nie przystoi studiu, które szczyci się wielowymiarowymi bohaterami. Niestety, Yonebayashi i jego ekipa idą tym razem jeszcze dalej: nie dość, że opiekunka i jej pomocnice to osoby jednoznacznie złe, to jeszcze pozbawione uroku gospodyni z poprzedniego filmu. Tyle dobrze, że są to postacie epizodyczne, więc nie zabawiamy z nimi zbyt długo.

Nawet z animacją mam pewne problemy. Oczywiście tła są jak zawsze piękne, kolory i gra światła bezbłędna, a ludzie przyzwoicie narysowani (wiadomo, w studiu Ghibli projekty postaci nie grzeszą oryginalnością). Problem polega na tym, że oprawa graficzna jest całkowicie do zapomnienia. Po seansie nawet najbardziej realistycznego filmu tego studia zawsze zostawała mi w głowie jakaś scena czy choćby kadr, a tutaj tego nie było: nie urzekło mnie ani miasteczko, ani tajemniczy dom, ani sceny z przeszłości Marnie. W pewnym momencie bohaterki natrafiają na straszliwą burzę. I wtedy pomyślałem „o fajnie, w końcu rysownicy będą mogli się popisać”. Niestety, i ten epizod nie zrobił na mnie większego wrażenia. Jest to o tyle smutne, że przecież w Tajemniczym świecie Arrietty (gdzie, nie licząc małych ludzi, nie wprowadzono żadnych baśniowych elementów) rysownicy potrafili mnie zachwycić choćby głupim domem dla lalek.

Muzyka wyszła spod ręki Takatsugu Muramatsu i, podobnie jak animacja, jest to krok wstecz w porównaniu do Tajemniczego świata Arrietty. Żaden utwór nie zapadł mi w pamięć, tylko w kilku momentach muzyka budowała klimat, a piosenka kończąca seans kompletnie nie pasuje do ponurego charakteru filmu. Natomiast dobrze, że nie wykorzystywano muzyki w celu podkreślenia smutnych scen, dzięki czemu nie przesunięto granicy z kina psychologicznego do łzawego melodramatu. Zresztą, to jeden z największych atutów Omoide no Marnie – po przeczytaniu streszczenia spodziewałem się niewiadomo jakiego wyciskacza łez, a dostałem smutną, ale pozbawioną ckliwości historię obyczajową.

Jeżeli już mowa o oczekiwaniach przed seansem, to warto wspomnieć o wydarzeniu związanym z promocją filmu. Jeśli wierzyć faktom prasowym, Hayao Miyazaki był bardzo niezadowolony z plakatu ukazującego niebieskooką blondynkę. Na początku nie wiedziałem dlaczego (tym bardziej że przecież Yonebayashi brał na warsztat angielską książkę), ale zrozumiałem jego obiekcje po obejrzeniu filmu. Fabułę Omoide no Marnie przeniesiono do Japonii, jednak zachowano mnóstwo elementów „obcych” (Marnie jest cudzoziemką, mieszkała w domu wynajmowanym przez jej rodziców, którzy zapraszali tam znajomych z Zachodu, organizowali przyjęcia w europejskim stylu etc.). Sęk w tym, że dodanie takich akcentów niewiele zmienia, a tylko niepotrzebnie komplikuje historię. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że zdecydowano się na „międzynarodową historię” tylko po to, by schlebić gustom zachodniej publiczności. W każdym razie: zabieg przeprowadzono niezbyt zgrabnie.

Koniec końców, pomimo kilku mankamentów, Omoide no Marnie to jednak bardzo dobry produkt. Nawet jeżeli mam zastrzeżenia do historii samej Marnie, czarnych charakterów i oprawy audiowizualnej, to wciąż znakomite kino psychologiczne.

Myślę, że jestem trochę zły na ten film: gdyby nieco dłużej nad nim posiedzieć, wyczyścić główny wątek z niepotrzebnych kosmopolitycznych akcentów (lub w całości przenieść fabułę do Wielkiej Brytanii) i poświęcić trochę więcej uwagi bohaterom drugiego planu, Yonebayashi mógłby stworzyć dzieło wybitne, godne stanięcia w rzędzie największych filmów studia Ghibli. W ogólnym rozrachunku jestem usatysfakcjonowany, ale nie jest to pozycja, do której będę często wracał, pomimo że lubię ten gatunek. Natomiast dla fanów studia Ghibli, okruchów życia i kina psychologicznego, Omoide no Marnie jest oczywiście pozycją obowiązkową.

Sulpice9, 9 sierpnia 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Ghibli
Autor: Joan G. Robinson
Reżyser: Hiromasa Yonebayashi
Scenariusz: Hiromasa Yonebayashi, Keiko Niwa, Masashi Andou
Muzyka: Takatsugu Muramatsu

Wydane w Polsce

Nr Tytuł Wydawca Rok
1 Marnie. Przyjaciółka ze snów (DVD) Monolith Video 2015