Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Komentarze

Mirai Shounen Conan

  • Avatar
    A
    Katien 22.04.2021 16:36
    jednak nie dla mnie
    Miyazaki i wysokie oceny na MALu zachęciły mnie do sięgnięcia po Conana, szybko jednak okazało się że ta seria nie trafiła w mój gust. Tłumaczę sobie, że może już jestem za stara na tego typu historie, z drugiej strony dla dziecka to anime może być zbyt mroczne.

    Może kogoś zaciekawi, ja odpuszczam.
  • Avatar
    R
    Polaris 17.03.2006 13:48
    A propos epizodyczności...
    Ejże, droga Avellano, nie przesadzałbym z tą „epizodyczną konstrukcją” większości serii anime z lat 70­‑tych… Aczkolwiek nie jestem znawcą anime rodem sprzed 30 lat, niemniej jednak te serie, z owych czasów, które widziałem przeczą Twojej konstatcji. Myślę konkretnie o „Space Battleship Yamato”, pierwszym „Gundamie” i „Galaxy Express 999”. Żadna z tych serii nie ma tak epizodycznej budowy, jak – dajmy na to – „Witch Hunter Robin” (akurat ten tytuł pierwszy przyszedł mi na myśl), którego – właśnie przez wzgląd na ową epizodyczność – nie byłem w stanie oglądać bez znużenia. Pozdrawiam!
    • Avatar
      Avellana 17.03.2006 15:55
      Re: A propos epizodyczności...
      To niesprawiedliwe – wymieniasz tytuły z najwyższej półki… Pewnie, te najlepsze fabułę miały – chociaż Galaxy Express, jedyny oglądany przeze mnie z tej paczki, miał poszczególne odcinki poświęcone różnym światom, więc pod „epizodyczność” można by go podciągać (ale to nie recenzja GE999, więc nie kontynuujmy). Natomiast średnia lat 70. to seriale typu tego, co leciało na wdzięcznej pamięci Polonii1 – czyli rzeczy, które miały, owszem, jakiś początek i koniec, a w środku serii jakieś momenty popychające fabułę, ale generalnie składały się z odcinków budowanych według tego samego schematu. Takie serie obecnie rzadko się spotyka, chociaż nie twierdzę, że ten udający fabułę chłam w anime klasy C jest od tego lepszy…
      • Avatar
        Polaris 17.03.2006 17:44
        Re: A propos epizodyczności...
        Cóż, jako rzekłem trudno mi polemizować, gdyż znam tylko kilka serii z epoki, gdy sam byłem zaledwie berbeciem (prócz wspomnianych trzech tytułów znam raptem kapitana Harlocka i to wsjo), wszakże zgadzam się z Twoja sugestią iż należy rozróżnić rzeczy z wyższej półki od tzw. masówki. To nie ulega wątpliwości. Jeżeli więc twierdzisz, iż średnia ówczesnych produkcji wykorzystuje schemat „epizodyczny” miast „linearnego” to nie mam podstaw by Ci nie wierzyć. Idźmy jednak dalej.
        Avellana napisał(a):
        Takie serie obecnie rzadko się spotyka, chociaż nie twierdzę, że ten udający fabułę chłam w anime klasy C jest od tego lepszy…

        Wiesz, przyznam szczerze, iż wśród – nie ukrywam, sporej ilości – współczesnych (ostatnie 15 lat) serii anime jakie widziałem niewiele jest takich, które z czystym sumieniem można wykluczyć z gatunku „epizodycznych”. Nawet produkcje powszechnie uchodzące za szczyty osiągnięć anime (np. Evangelion) nie potrafią uciec od owego schematu. Evangelion nie jest może najlepszym eksponentem tej tendencji, gdyż owa epizodyczność ujawnia się w nim w postaci schematu „another episode – another monster” (z zrzeczy bardziej znanych na tej samej zasadzie oparty został również np. Ninja Scroll TV), wszakże pisze te słowa na gorąco i właśnie on pierwszy przyszedł mi na myśl.
        Cała kwestia „epizodyczności” wielu serii anime jest zresztą innym nazwaniem problemu, który starałem się poruszyć w dyskusji na forum Azunime pt. „Lakoniczność – słowo zapomnane…”. Podjąłem tam problem sztucznego „wypełniania” przepisowego czasu antenowego przez większość twórców anime, zobligowanych stosownymi umowami (a więc środkami pozaartystycznymi) do rozciągania długości serii do przepisowej długości 13 lub 26 odcinków. Czym to owocuje – wszyscy wiemy… Ty określiłaś to mianem „epizodyczności”, co trafnie, jak sądzę, oddaje charakter wielu serii.
        A tak na marginesie – czy jesteś w stanie, z ręką na sercu, podać przykład serii (niemal)całkowicie „nieepizodycznej”..? Ja mam swojego kandydata, ale póki co o nim zmilczę i poczekam na Twój głos :)
        • Avatar
          Avellana 17.03.2006 23:00
          Re: A propos epizodyczności...
          (złośliwość on) Dragon Ball Z! No przecież niby w każdym odcinku się lali, ale nie było „schematu odcinka” i cały czas akcja szła (albo pełzała) do przodu! (złośliwość off)

          Taką całkowicie „nieepizodyczną” budowę ma wbrew pozorom większość serii shonen, przygodówek i tak dalej… Niedaleko wymieniając choćby Bleach, Last Exile, Scrapped Princess, wychwalane tutaj Fantastic Children…

          Pytanie, co rozumiemy przez epizodyczność: powtarzalność schematu odcinka, taką jaką miał Daimos czy inny Yattaman, czy też fabułę składającą się z jednoodcinkowych historii – na przykład Kino no Tabi, będące serią wybitną.

          I kończmy ten offtop, bo sama siebie będę musiała ochrzanić!
          • Avatar
            Polaris 18.03.2006 13:18
            Re: A propos epizodyczności...
            Ha! Więc okazało się, iż nico innaczej rozumieliśmy słówko „epizodyczność”. Mnie nie chodziło bowiem o „powtarzalność konstrukcji odcinków” lecz o „zbaczanie” z głównego wątku fabuły w celu opowiedzenia (często niczym nie umotywowanych) tzw. historii pobocznych. W sumie więc nie tyle o epizodyczność mi szło, ile o „dygresyjność” wielu serii. Co do wymienionych przez Ciebie tytułów, to niestety nie znam „Bleach”, zaś „Scrapped Princess” była właśnie jednym z moich faworytów (jak większość pozycji studia Bones zresztą) do miana serii „nieepizodycznej”. Od siebie dorzuciłbym jeszcze znakomitego „Texhnolyze”. Co do „Kino no Tabi”, to w zupełności się zgadzam z Twoją oceną formatu tego anime – jest zaiste unikatowe (choć całkowicie „epizodyczne” :). Przymierzam się zresztą do popełnienia własnej recenzji tegoż dla Azunime, gdyż mam wrażenie, iż jest to tytuł, z którego można „wycisnąć” naprawdę dużo ważkich treści. To tyle. Pozdrawiam i milknę!
            • IKa 18.03.2006 14:39:58 - komentarz usunięto