x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Seria ze wspaniałą oprawą graficzną i fenomenalną muzyką, gorzej z fabułą i postaciami, miałem wrażenie że podobnie jak w przypadku „Pingwinów” (Mawaru Penguindrum), „Misie” zaliczają tutaj duży spadek jakości w drugiej połowie, właściwie od ósmego odcinka. Zbyt duże nagromadzenie symboliki, przenośni które chyba zwyczajnie mnie zmęczyło, chaos jest o tyle większy o ile seria jest krótsza niż Utena i Penguindrum, odniosłem wrażenie że formuła 12 odcinków to za mało jak na tę historię. Grafika i muzyka to prawdziwy miodek, szczególnie oprawa muzyczna (dlaczego tylko 7/10? Shock! Kuma Shock!) wraz z najdziwniejszym wykonaniem Ave Maria jakie kiedykolwiek miałem przyjemność (?) usłyszeć, łyżką dziegciu pozostaje fabuła i postacie. Z „popłuczyn” (to chyba zbyt pejoratywnie nacechowane słowo, jednak nie potrafię znaleźć lepszego) po UtenieYuri Kuma Arashi to chyba najsłabsze anime, najlepszy jest moim zdaniem Star Driver posiadający wiele cech wspólnych, podobną grafikę, oprawę muzyczną na najwyższym poziomie, ale przede wszystkim lepszą fabułę.
Co prawda przez większość czasu nie miałem zielonego pojęcia, co się dzieje na ekranie, ale zawsze jakieś pozytywne uczucia ta seria wywoływała. Jak dla mnie, anime jest czysto symboliczne, choć ta symbolika nie jest dość klarowna czy jednoznaczna. Co, oczywiście, nie musi być brane pod uwagę podczas seansu, można się zadowolić całkiem ładnie wyglądającym pączkiem wypełnionym smacznym musem shoujo ai. W niedźwiedziej polewie. Oczekiwałem czegoś zgoła innego, a zostałem uraczony miłą historią z przyjemnym rozwiązaniem. 8/10.
Jest to moje drugie anime z gatunku yuri.O ile się zawiodłam przy
Akuma no Riddle to tutaj się mile zaskoczyłam.Może niektórych symboli nie zrozumiałam,ale nie przeszkadzało mi to w oglądaniu.
Moją ulubioną postacią jest Ginko.Lulu też polubiłam,ale brakowało mi postaciom czegoś coby byli bardziej żywi.Wtedy oglądający mógłby się bardziej wczuć w bohaterów.Bardzo polubiłam muzykę.Właśnie teraz sobie słucham openingu.Świetny!Do grafiki też nic nie mam.
Okropieństwo… Poza tym, że ładne to niestety niczego sobą nie reprezentuje. Grafika, muzyka, jakby oceniać te aspekty byłoby wysoko. Poza tym jednak mam wrażenie, że obejrzałam jakiś pełen bełkotu skierowanego dla spragnionego świeżości widza szajs, który jest niestety słaby. Może jakbym obejrzała do końca znalazłabym jakieś przesłanie (czy chociażby sens), ale po obejrzeniu 3 odcinków, mogę śmiało powiedzieć, że było to najgorsze anime jakie w życiu widziałam. Mam wrażenie, że chciano zakpić z mej inteligencji. Chciałoby się krzyczeć w kierunku wszystkich fanów anime: „przestańcie zadowalać się ochłapami”. Bo niestety gdy tyko pojawi się coś nietypowego zaraz staje się pozycją „godną uwagi”, jeżeli nie obowiązkową. To coś jest nietypowe, ale jest też słabe i wymuszone. Nie widzę tu żadnej symboliki, ani sensu. Porzucam i nie polecam nikomu. Chociaż ja zapamiętam… jako najgorsze anime jakie w życiu widziałam.
mogę śmiało powiedzieć, że było to najgorsze anime jakie w życiu widziałam
Czyli niewiele widziałaś.
Akurat patrząc na ilość obejrzanych przeze mnie i przez Ciebie anime jestem na prowadzeniu;) I tak, nie oglądam słabych anime, bo nie mam czasu na to. Jeżeli pierwszy odcinek mi się nie spodoba porzucam i nawet nie zaznaczam jako porzucone. Na to zasługują tylko anime, przy których wytrwałam dłużej niż przez jeden odcinek i z nich właśnie YKA jest najgorsze.
Jeśli porzuciłaś po trzech odcinkach, to się nie dziwię ocenie. Tylko jak można oceniać takie anime po trzech odcinkach? Naprawdę nie wpadłaś na to, że za tym początkowym, dość słabym schematem, kryje się coś więcej?
Nie twierdzę, że ta seria każdemu się spodoba, ale zdecydowanie oferuje coś więcej, niż rozrywkę dla „niepełnionego widza”
Przede wszystkim to nie jest seria, którą się ocenia po 3 odcinkach. Nie twierdzę, że każdy znajdzie w niej to samo, a już na pewno nie każdemu się to spodoba, ale ocenianie po 3 epkach mija się z celem. Bo tak naprawdę nic jeszcze nie widziałaś – porównując to do układanki dostrzegłaś porozrzucane elementy i jesteś zawiedziona tym, że niektórzy zachwycają się tu pięknym obrazem, kiedy ty widzisz tylko chaos i bezsens.
Zauważyłam, że wysoko oceniłaś Utenę. A teraz zastanów się, czy tak samo wysoką ocenę, dałabyś tej serii po 3 odcinkach? Nie sądzę, bo przecież w tych 3 odcinkach nie było nic, co można by aż tak bardzo chwalić. I dokładnie tak samo jest w przypadku YKA, choć generalnie powiedziałabym, że tu cała historia stoi na zdecydowanie niższym poziomie, niż chociażby w Utenie, czy Mawaru. Tak czy siak ocenianie tego przed końcem jest śmiechu warte.
Pozwalam sobie odpowiedzieć ogólnie, bo nie chce mi się odpowiadać na każdy z kolei komentarz (zwłaszcza, że zarzuca mi się we wszystkich głównie ocenę po 3 odcinkach). Ja wszystko rozumiem, ale jak można w anime 12‑odcinkowym czekać z tą całą treścią i „przesłaniem”, które ten tytuł niesie? Ja nie znalazłam w tych 3 odcinkach niczego co by mnie zainteresowało i skłoniło do obejrzenia reszty. Porównywanie tego czegoś do Uteny raczej nie jest na miejscu, bo tam faktycznie było czuć powiew świeżości, a do ekranu zostałam przykuta nie po trzech, a już po pierwszym odcinku. Nic w tym anime nie skojarzyło mi się jednak z Uteną poza wątkiem shoujo‑ai, więc nie wiem skąd nawiąznie do niej. Nawet gdyby w czymś Utenę jednak przypominało, tamta seria bardzo mi się podobała, ale też nie na tyle, żeby oglądać jej podobne. Była ciekawa i specyficzna, ale właśnie za to ją lubię, że jest jedyna w swym rodzaju. Zresztą nawet jeżeli Yuri Kuma Arashi jest czymś więcej niż tylko bełkotem skierowanym do osób szukających tzw. „czegoś innego”, słabo mu to wychodzi. Ja miałam dość przy zobaczeniu po raz pierwszy „niedźwiedzi” i usłyszeniu odgłosów, które z siebie wydają. To wszystko było bezsensowne do tego stopnia, że uznałam iż szkoda marnować czasu na tego typu twory. Myślę też, że obejrzenie 3 z 12 odcinków, czyli 1/4 serii daje mi prawo do jej ocenienia, bo niby mam się męczyć z nadzieją, że jednak w ostatnim odcinku ten bezsens zostanie mi wytłumaczony i doznam jakiegoś cudownego oświecenia? Jeżeli ktoś ma na to czas to proszę bardzo, mi jednak nie wystarczą pozytywne komentarze do marnowania swojego na coś, co podobno kiedyś tam się rozkręca.
Wolność słowa w Polsce jest zapisana w konstytucji, więc masz prawo do większości możliwych wypowiedzi, natomiast w przypadku w tej serii jej ocena po 3 odcinkach jest niemiarodajna, co Ci już trzy osoby wytknęły i żadna argumentacja tego nie zmieni. Twoje motywy porzucenia serii nie mają tu większego znaczenia i nie są przedmiotem krytyki. Porzuciłaś Twoja sprawa, natomiast oceniłaś bez sensu.
Nie zmienia to też faktu, że nie każdy ma taki sam gust. Mam już dość serii, które są niby epickie, a po obejrzeniu zastanawiasz się po co zmarnowałeś tyle czasu tylko dlatego, że były pozytywne komentarze. Nigdy nie znajdzie się rzecz, która spodoba się wszystkim. NIGDY. Sory, ale jeżeli mam się męczyć przez 12 odcinków, żeby uznać coś za dobre to jednak podziękuję. Już trzy były dla mnie ogromną stratą czasu, więc za ten zmarnowany czas pozwoliłam sobie ocenić. Podejrzewam, że te 3 wcześniej wspomniane osoby w jakiś sposób ta seria zainteresowała skoro uznały, że po tych trzech nieszczęsnych odcinkach chcą dalej oglądać. Mnie nie i dlatego pozwalam sobie stwierdzić, że coby się dalej nie wydarzyło nie zmieniłabym zdania. No chyba, że dalej wymieniają wszystkie postaci na inne, ale w to wątpię. Dla mnie to one są najważniejszą rzeczą w anime i jeżeli są tak mdłe i nijakie jak tutaj to niestety nic tego nie uratuje. Tyle…
A to już, wybacz, pachnie trochę stwierdzeniem: „mam swoje zdanie i go nie zmienię choćby nie wiem co”, co nie jest zbyt dojrzałym podejście. Rozumiem fakt, że nie chcesz się z czym męczyć tylko dlatego, ze zbiera pochlebne noty, ale nie oceniaj czegoś po okładce. W dodatku stawiasz temu bardzo skrajną notę i to głównie ten fakt wywołuje tyle kontrowersji ze strony innych. Twoje prawo mieć o tym negatywne zdanie, ale wystawiając ocenę sprawiasz, że zmienia ona średnią całego tytułu, w dodatku w pewien sposób ją fałszując, skoro robisz to po ledwie 3 epkach.
Może i nie jest to zbyt dojrzałe, ale z doświadczenia wiem, że jeszcze nie stworzono anime, które spodobałoby mi się po obejrzeniu całości, jeżeli początek nie przypadł mi do gustu. Nie wiem czy jest to kwestia nastawienia czy czegoś innego, ale gdy nie polubię postaci wszystko inne schodzi na dalszy plan. Tutaj nie dość, że ich nie polubiłam zasypano mnie dodatkowo masą jakichś bzdur i dziwactw. Moja skrajna ocena wynika więc przyznaję w pewnym stopniu z niedojrzałości, bo wystawiłam ją na świeżo po odstawieniu tego tytułu, w stanie dogłębnego poirytowania. Po kilku godzinach jednak czuję to samo na myśl o tym anime i nie uważam, że moja nota fałszuje rzeczywistość, gdyż te 3 odcinki, które obejrzałam były słabe i żenujące. A argument, że w 12‑odcinkowej serii anime rozkręca się dopiero po trzecim odcinku jakoś do mnie nie przemawia, bo ileż można czekać?
Tyle, że tu nie chodzi o to, że seria się „rozkręca”, ile że zaczyna wiązać ze sobą wątki, wcześniej przedstawione jako zbiór chaotycznych motywów.
Generalnie po pierwszych 2‑3 epkach byłam tym tytułem mocno zniesmaczona, ale kiedy wyszło na jaw co i jak, spojrzałam na to o wiele przychylniej. Patrząc na to, co piszesz, twój odbiór tego zapewne i tak by się z czasem nie zmienił, ale mam wrażenie, że spora w tym zasługa właśnie negatywnego nastawienia.
Swoją drogą, offtopując totalnie, zerknęłam sobie jeszcze z ciekawości na twoją listę i znalazłam na niej chociażby K, ocenione bardzo wysoko. To również jest seria jednosezonowa, w której fabuła znajduje się w ostatnich epkach, a wcześniej dostajemy nawet nie tyle elementy układanki, ile bzdurny fanserwis, zaś ogólna fabuła jest banalnie prosta. Czyli tam można, a w YKA już nie?:P
Szczerze mówiąc nawet nie bardzo pamiętam o czym było K, przewija mi się w głowie kilka wątków i postaci, ale to wszystko xD. A oceniłam to wysoko, bo w danym momencie mi się spodobało i choć wiedziałam, że jest to seria pełna fanserwisu, którą wkrótce zapomnę miło spędziłam przy niej czas. Nic więcej. W YKA nic nie skłoniło mnie po 3 odcinkach do dalszego oglądania, miałam szczerze mówiąc w głębokim poważaniu co stanie się z bohaterami, z których nie polubiłam żadnego. Właśnie tak oceniam, subiektywnie, nigdy nie kieruję się tym co uważa na ten temat ktoś inny. Tak jest i tym razem. Co do negatywnego nastawienia wszystko się zgadza, choć oglądałam serie, do których byłam bardzo uprzedzona, a okazywały się jednymi z lepszych jakie widziałam. Także nie można uogólniać w tej kwestii.
A co ciekawe jest to jedna z tych serii, które swoją konstrukcją kpią sobie z „zasady 3 odcinków”. W czasie ich trwania bowiem prezentuje schemat, który łamie już w 4 odcinku i potem nieuchronnie zmierza ku konkluzji i wyjaśnieniu całości.
Ja nie oglądałem jeszcze całej Uteny (jestem po 16 odcinkach i planuję wznowić w ramach wspólnego oglądania, kiedy reszta dojdzie do miejsca gdzie przerwałem), ale mogę to porównać do Pingwiniego Bębna i zdecydowanie gorzej mi się to oglądało przez większość czasu, a za to uraczono nas lepiej spajającym wszystko i bardziej logicznym zakończeniem. Przy czym wciąż zostało bardzo dużo miejsca na własną interpretację i domysły o przesłanie całej serii. Zdecydowanie uważam, że warto to oglądnąć i na pewno odradzam nastawianie się na ocenianie tego po 3 odcinkach, bo nie ma ono najmniejszego sensu.
A nawiązanie stąd, że reżyserem Uteny oraz Yuri Kuma Arashi jest ta sama osoba, można więc założyć, że zastosowanie tu środki narracji będą podobne. I dokładnie tak to wygląda – w Utenie również pierwsze odcinki wyglądały jak totalny chaos, a przynajmniej jak kolejna szkolna komedyjka romantyczna z nutką nadnaturalności. Tyle, że z każdym kolejnym odcinkiem dostawaliśmy kolejne elementy układanki, dzięki którym jasne się stało, że ocenianie tego w ten sposób byłoby zbyt proste i krzywdzące. I raz jeszcze powtórzę – tak samo jest w tej serii. Owszem, są tytuły, przy których ocenianie 12 odcinkowej serii po 3 odcinkach może mieć rację bytu, bo w dalszej części niewiele się zmienia, bądź fabuła postępuje w sposób szablonowy i bardzo prosty. Tyle, że do takich tytułów akurat nie należy YKA.
I cóż – prawo do oceniania ma każdy. Równie dobrze możesz obejrzeć 1 odcinek jakiegoś tasiemca i wystawić temu notę według swojego widzimisię. Zastanów się jednak, czy to ma faktycznie jakiś sens?
Nie dziwię się. Przetrwałem wszystkie odcinki tego bełkotu przez to gadanie że się dalej rozkręci/wyjaśni ale negatywne wrażenie z pierwszych wiele się nie zmieniło.
Dodali potem tylko trochę więcej pseudofabuły, metafor, traumatycznych przeszłości i ckliwych wyznań. kliknij: ukryte Dorzucając też więcej w teorii wzruszających śmierci tych chodzących archetypów.
I właśnie że to dokładnie jest jedna z tych serii której dziwactwa albo od razu zaintrygują albo odrzucą. W drugim wypadku nie widzę sensu się męczyć i na siłę szukać tu głębokiej sztuki i sensu. 2/10 do Uteny się nie umywa.
Yagami1
12.01.2016 23:48
Jakbyś miała na maturze ocenić postępowanie Wokulskiego z Lalki, jednakże przeczytałaś tylko 3 strony, jakbyś to zrobiła? To samo jest z animu. Możesz mieć własne zdanie i wystawić nawet -100, ale zachowaj to dla siebie. Jak chcesz o czymś dyskutować, to najpierw zapoznaj się z całym materiałem.
A
Hex
5.04.2015 16:00 Obejrzałem x2
To było moje pierwsze spotkanie z Kunihiko Ikuharą. No dobra, nie całkiem pierwsze. Dowiedziałem się, że maczał swoje palce w Bishoujo Senshi Sailor Moon R i S, które oglądałem. Ale jeśli chodzi o pełną odpowiedzialność za cały projekt i jego kierunek artystyczny, to Yuri Kuma Arashi jest tym pierwszym. I co? Jestem rozczarowany. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że YKA jest ewidentnym przykładem przerostu formy nad treścią. Mamy hipnotyzujący opening z wpadającą w ucho piosenką, ładne obrazki do oglądania, klimatyczną ścieżkę muzyczną, fajne powiedzonka (kuma shock, shabadadu, gao gao) i masę symboliki/metafor. Ale w tym wszystkim zabrakło tego co najważniejsze – treści. Zabrakło fabuły z dobrze nakreślonymi bohaterami, dobrymi dialogami i płynną narracją, która pozwoli pokazać wszystko, co chciał powiedzieć autor w tych 12 odcinkach. Ktoś pewnie powie po obejrzeniu ostatniego odcinka: „Ginko dostała swój „obiecany pocałunek”, piękne przesłanie, piękne zakończenie, 10/10.” Co z tego, skoro postacie zarówno Ginko, jak i Kurehy były tak mdłe i nieciekawe, że guzik mnie obchodziło, czy będą razem. Miały na to 12 odcinków, aby sprawić, że będzie mi zależało. Co ciekawe, bardziej mnie wzruszyła scena Ai i robo‑misia, niż „obiecany pocałunek” Ginko i Kurehy. Co do przesłania i zakończenia. Wygląda na to, że „prawdziwa miłość” to taka, gdzie akceptujesz drugą osobę taką jaką jest i potrafisz dla tej osoby się zmienić. Nie na odwrót. Ginko wyrzekła się swojego zwierzęcego instynktu (desire), Kureha wyrzekła się swojego społeczeństwa, stając się misiem. Przykład Ginko i Kurehy zasiał ziarno nadziei na pojednanie misiów i ludzi w przyszłości. Widzimy to na przykładzie Ai i robo‑misia. Dość satysfakcjonujące zakończenie ale nie nazwałbym tego happy endem. Zwłaszcza po takiej liczbie zgonów.
Podsumowując:
Najlepsza postać: Yurigasaki Lulu
Najlepszy czarny charakter: Yurizono Mitsuko
Najlepsza postać poboczna: Milne
Najlepszy odcinek: Odcinek 4
minusy:
- za dużo metafor/symboliki
- za mało treści
- narracja
- słabo nakreślone postacie
- trochę przewidywalne
ocena: 5+/10
PS: Po obejrzeniu YKA strasznie straciłem ochotę na obejrzenie Uteny. Na szczęście dobrzy ludzie z 4chana poinformowali mnie, że za sukcesem Uteny nie stał sam Ikuhara. Za scenariusz i całą kompozycją serialu stał Enokido Yoji. Koleś napisał FLCL, Redline, Nodame Cantabile Paris‑Hen, Bishoujo Senshi Sailor Moon S, Bishoujo Senshi Sailor Moon SuperS. Maczał również palce w Neon Genesis Evangelion. Wszystkie te produkcje oglądałem i mi się podobały. Jest nadzieja.
A
zagubiony
3.04.2015 02:19 co ja obejrzałem
Właśnie skończyłem ostatni odc tego anime i… Nie rozumiem z niego wiele więcej, niż rozumiałem po odcinku 1. Czytałem komentarze, wiem, że niby nietolerancja, lesbijki, coś tam coś tam, ale ja za ch… tu tego nie widzę. (Znaczy no, ok, miśki były nietolerowane, ale kurde, JADŁY LUDZI. MORDOWAŁY. Może czegoś nie rozumiem w tej metaforze, ale jak dla mnie nietolerowanie morderców naprawdę nie jest czymś złym, ehh.) W związku z moim mętlikiem w głowie zastanawiam się czy ktoś nie ma może jakiegoś wyjaśnienia po ludzku tych metafor? Chyba gdzieś tu w komentarzach ktoś kiedyś zarzucał linkiem, ale do strony po angielsku, preferowałbym jednak polski, bo ja z obcymi językami trochę na bakier jestem (jeżeli nic nie ma to jakoś z pomocą translatora przecierpię ten angielski, ale na wszelki wypadek spytam). Ogólnie to na razie nawet nie wiem jak to anime ocenić.
Piękne zakończenie. <3
8/10 ode mnie. Jedyne co mnie momentami denerwowało to powtarzalność niektórych motywów ale jestem w stanie to wybaczyć. Ogólne wrażenia baaardzo pozytywne.
No i koniec. Koniec tej „poetyckiej” wręcz love‑story.
W sumie seria była lepsza niz mogło by się wydawać na pierwszy rzut oka i gorsza niż mogła być. Fajna stylistyka (i te różne ukryte smaczki), ale jednocześnie irytująca powtarzalność (np. jak już wspominałem wcześniej wypowiedziane chyba z tryliard razy słowo „suki”). Niektóre shcematy czy motywy były do tego stopnia ciągle powtarzane, że człowiek poważnie się zastanawia czy nie było to jakieś cięcie kosztów.
Specyficzna seria wymagająca specyficznego podejścia, pomijając już kwestie moralne i obrazoburcze (dla niektórych). Nawet jeśli seria ma mieć jakiś przekaz to chyba nie do końca udało się to zrealizować, albo to ja jestem jakiś nieczuły. Blah!
Dam z 7/10 a niech stracę (za tańczącego misia i pornografię :P)... niedługo i tak stracę pewnie wiarygodność (o ile już jej nie straciłem), bo coś za wysoko te różnorakie animu oceniam…
No, wystarczy spojrzeć na moją średnią: 110+ dni oglądania anime i 7,6 średnia ocen. Nomalnie organizacja charytatywna. Niektórzy powinni mnie chyba nająć jako klakiera :P
Krótko i bez owijania w bawełnę. Najważniejsze co było w tym nudnym odcinku 8.5 to zajawka docinka 9. I… KUMA SHOCK! kliknij: ukryte Yurizono Mitsuko! Ale czy to flashback czy teraźniejszość? O to jest pytanie.
Czyli spełniły się moje podejrzenia odnośnie tego, że konflikt na linii trójkąta Reia‑Yuriika‑Ginko był przyczyną śmierci tej pierwszej. Choć można i współczuć Yuriice – fabuła jej bowiem nie oszczędza.
A co do odcinka – druga postać męska, co prawda nosząca się lekko kobieco i stukająca obcasami w charakterystyczny dla Dorotki z „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”. No i wszystko układa się bardzo „Utenowo”, od samego tytułu odcinka po machinacje Yuriiki, która konsekwentnie robi z Kurehy kogoś w rodzaju Anthy, która również godziła się na zamknięcie w zamian za złudzenie bezpieczeństwa. Tam granice jej świata wyznaczały mury Othori, tutaj – mur oddzielający oba światy.
Swoją drogą, muzyka! Sekwencja w ostatnich fragmentach reminiscencji jak żywo przypominała najbardziej dramatyczne fragmenty tego piękna, które ozdabiało Noir. Fortepianowa partia w urywkach szczęśliwych wspomnień – cudeńko. A ten śpiew w finale – kolejna perełka.
I pozostaje teraz gdybać co padło w tych niesłyszanych słowach i co zostało napisane w liście, który przeczytała Lulu. Zauważyć warto, że pojawienie się tej ostatniej Yuriika powitała z uśmiechem, co wskazuje dość wyraźnie na to, iż taki był jej plan. Co za tym idzie, można założyć, iż w liście tym Yurika zrzuciła na Ginko winę za śmierć Sumiki.
I ech, ten cliffnager w finale – co za wredne zagranie. This wasn't sexy at all! Gau gau! Niemniej, był to na pewno jeden z najlepszych odcinków – mocny, poruszający i bardzo emocjonalny. Dajcie mi już kolejny odcinek!
Hex
26.02.2015 23:20
Ten „facet” to chyba nawiązanie do klasy S bądź starszego gatunku yuri, gdzie występował podział na butch i femme. A co do stukania obcasami, to wygląda mi bardziej na ukazanie postaci typu goody two‑shoes. Ale to raczej mało istotne. Za tego cliffhangera twórcy powinni dostać w pysk. Jeden z najbardziej irytujących zabiegów w sztuce. „Ginko was Sumika's…” a potem tylko słychać strzał. Arghhh…. Wprawdzie wiadomo, że tak czy siak, Ginko jest winna. Pozostaje tylko tajemnica pierwszej zbrodni Ginko, zanim poznała Lulu. No i wiadomo już, dlaczego w tytule występuje słowo Love Bullet. To nie skończy się chyba dobrze. A co do kolejnego odcinka, to se jeszcze poczekamy. W przyszły poniedziałek będzie odcinek 8.5, który jest recapem z komentarzem.
Ten „facet” to chyba nawiązanie do klasy S bądź starszego gatunku yuri, gdzie występował podział na butch i femme.
Też rozważałem, czy to nie jakaś Haruka, ale ludzie piszą, że wyraźnie mówił po japońsku o sobie w rodzaju męskim, Yuriika takoż o nim mówiła w tej formie, więc można przyjąć, że facet. Ikuhara zresztą w swoich produkcjach nie przejmował się w końcu konwenansami i stereotypami odnośnie płci i strojów.
Zaś co do butów to optowałbym za Ozem. Że zacytuję: „Więc zamknij oczy, uderz trzy razy obcasami i pomyśl w duchu. „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.” Zwłaszcza, że były one także czerwone.
Hex
27.02.2015 12:39
Wiem, że Yuriika używała zwrotów „on” (kare). Ale to nie zmienia faktu, że to może być nawiązanie do tego podziału. Yuriika była też w bliskim kontakcie z Kaoru, która zalicza się do chłopczycy (butch). Reia była wyjątkiem, bo próbowała zmienić punkt widzenia Yuriiki. To całe anime to takie nawalenie yuri tropów wszędzie tam gdzie się da. Tak to widzę.
Co do butów. Jeśli miałoby to być nawiązanie do Dorotki, to czemu miałoby to służyć? Goody two‑shoes wydaje się być bardziej trafne, bo są buty, jest charakterystyczny dźwięk i opis też wydaje się trafny: „A person (almost always a female) who tries to be as good and „clean” as humanly possible. She is more often than not a staunch conservative and takes pride in her virginity and her practice of abstinence. She is definitely a God‑fearing girl who always goes to church every Sunday, and indeed, based on the way she dresses, she looks like she's going to church every day. She cannot abide it when people cuss in front of her–the most extreme goody two shoeses faint when hearing foul language–and of course she would never consider smoking, drinking, doing drugs, or having any physical contact with a boy beyond holding hands or perhaps a kiss on the cheek. Can be nice but eventually begins to lecture you about your „sinful” lifestyle and just becomes a pest.” Oczywiście równie dobrze cała ta scenka ze stukaniem bucików może nic nie oznaczać. Po prostu jest tam, bo fajnie wygląda. Coś jak scena transformacji w samochód w Utenie (lol). Żeby nie było. Nie oglądałem Uteny, wyczytałem to na necie.
A
Hex
24.02.2015 11:51
Wygląda na to, że odcinek 8 rozwiał prawie wszelkie wątpliwości o czym jest Yuri Kuma Arashi. I wygląda na to, że potwierdziło się, że nie jest o tym, o czy większość rozpisywała się na forach i blogach. A co najsmutniejsze dla mnie, coraz bardziej upewniam się w fakcie, że to anime nie ma nic wspólnego z yuri. Ikuhara widocznie nie ma jaj, aby zrealizować takie anime. Ale może się mylę, bo naprzemienne stosowanie słów „przyjaźń” i „miłość” jako jedno, wprowadza mętlik w mojej głowie. Do końca pozostały cztery odcinki.
Ja
24.02.2015 19:39
Wygląda na to, że odcinek 8 rozwiał prawie wszelkie wątpliwości o czym jest Yuri Kuma Arashi
Czyliczyliczyli… czyli o czym, kurde? Dla mnie to wciąż bełkot, który oglądam tylko dla efektów dźwiękowych (gao gao).
Kuma shock tym razem uderzył już na początku – muszę przyznać, nie spodziewałem się, chociaż było to na swój sposób logiczne, jeśli przyjmujemy że misiolesbijką, której twarzy nie pokazano, jest Yuriika (a to wydaje się niemal pewne). Ale i w ostatnich sekundach dostaliśmy drugi kuma shock, tym razem z cliffhangerem niestety. Czyżby wiadomość związana ze śmiercią Sumiki? A może coś odnośnie śmierci matki Kurehy? W każdym razie, widać, że Yuriika ma świadomość, iż Ginko jest dla niej zagrożeniem. Ech, znowu kolejny tydzień niecierpliwego czekania…
Trollem byłoby natomiast, gdyby okazało się, że iż łóżkową zabójczynią jest Sumika, która z jakichś powodów odmieniła swoje zdanie o Kuresze (vide list z tekstem „Ta dziewczyna jest twoją nową przyjaciółką”). Ale to chyba zbyt zwariowana teoria. Niemniej, czy w przypadku tego anime można mówić o czymś za mało zwariowanym?
Kolejne mrugnięcie okiem, czyli scenka z pocałunkiem do góry nogami rodem z artów z Uteny. Do tego „Full metal Jacket”, czyli „Born to eat”. Poza tym „Wolność wiodąca lud na barykady”, bez żadnych misiowych aluzji, o ile dobrze zauważyłem.
Epizod dość spokojny, bez żadnych mindfucków, za to dopowiadający co niego o przeszłości Ginko. Ale i tu nie zabrakło symboliki – warto zwrócić uwagę na kapitalną scenkę, w której Ginko tłucze swoich prześladowców, ogłasza swój triumf, po czym ci nagle wstają i jakby nigdy nic wracają do domu, a Ginko nadal cierpi. „Jednostka zerem, jednostka bzdurą”, jak u Majakowskiego? Co zresztą potem znajduje potwierdzenie na polu bitwy.
Nadal jednak trudno nie zadać pytania – co sprawiło, że mama Kurehy zgodziła się, aby jej córka przyjaźniła się z misiem? I coś mi mówi, że kwestia Kumalii nie jest tu bez znaczenia…
I co ciekawe, to chyba pierwszy odcinek bez składu sędziowskiego? To nie było sexy! Shaba‑da‑do…
I to nie do końca związane z serią, ale po obejrzeniu odcinka i napisaniu tego tekstu naszło mnie na słuchanie „Memory” w wykonaniu Barbry Streisand – [link]
Mógłbyś dorzucić kilka słów a propos kontekstu, bo nie oglądam YKA, a chciałbym się dowiedzieć, o co chodzi z tym Wojtkiem w japońskiej animacji? Czy to zabieg celowy czy jedynie zbieg okoliczności?
Ta seria pełna jest różnych nawiązań i odniesień, a to po prostu jedno z nich, jako że traktuje ona o niedźwiedziach. Ot, mrugnięcie okiem w stronę znawców tematu.
... albo miłośników historii wojskowości, a w Polsce po prostu ludzi mniej lub bardziej oczytanych. Zakładam, że z ursofilią wyskoczyłeś tylko dlatego, że nie spotkałeś się wcześniej z historią kaprala Wojtka: jest okazja nadrobić zaległości.
Zawsze miło, gdy znajdzie się choćby malutkie nawiązanie do naszego kraju.
Pytając o kontekst miałem na myśli to, czy symbol pojawia się w kontekście militarnym czy całkowicie oderwanym od wojska i wyłącznie dlatego, że jest na nim miś, np jako obrazek na opakowaniu proszku do prania. Zakładam, że zachodzi pierwsza ewentualność.
A myślałem, że miłość ma tu tylko czysto poetycki wymiar :P O ja głupi!
Wreszcie jakiś konkretniejszy odcinek, który wyjaśnia conieco. Mam rozumieć, że seria też, poza problemami nietolerancji lub wykluczenia społecznego także m. in. piętnuje inny problem społeczny trochę bardziej obecny kilkanaście lat temu (teraz już raczej nie istnieje, bo coming‑outy i powszechna tolerancja homoseksualizmu jest na porządku dziennym, acz oczywiście jest jeszcze wiele „ale”). O czym mówię? O krypto‑gejach obecnych np. w showbisnesie, którzy ostro potępiali homoseksualizm lub np. byli symbolami „prawdziwego faceta” (czy też kobiety) by później ogłaszać i szokować opinię publiczną, że tak naprawdę od zawsze byli gejami (był np. taki aktor w dawnych filmach amerykańkich, zawsze grał „modelowych” macho facetów który okazał sie gejem). W Yuri Kuma mamy dzięwczęcą szkołę, gdzie lesbijstwo jest potępiane jako „zło” (przynajmniej tak to rozumiem), a po kątach ci co najgłośniej „krzyczą przeciw” mają najwięcej „tajemnic”.
PS: Fajny design miśka z lasu w tej bajce, może tak powinny wyglądać misie w swojej ludzko‑niedźwiedziej postaci?
Prosiłem o Sumikę – dostałem Sumikę. Na początku byłem nawet lekko skonfudowany, bo czekałem na ten odcinek, aby jak najszybciej dowiedzieć się, co się stanie dalej, a tu dostajemy na starcie serię flashbacków i kolejną bajkę. Ale ta muzyka w jej tle, absolutnie prześliczna. Nie mówię już nawet z kim mi się wygląd skrzydlatej bogini z misiowymi uszkami a'la odango kojarzył. Co by nie mówić, Ikuhara pięknie opowiada bajki, a i graficznie ten fragment robił spore wrażenie.
Wracając do Sumiki – trochę się wyjaśniło, a jako bonus dostajemy bliżej nieznanego knuja. Acz cały czas mam wrażenie, że Sumika jeszcze jakąś rolę w tej historii odegra.
Swoją drogą, po raz pierwszy państwo sędziowie wyszli z sądu (nie licząc odcinka, w którym opowiadali pierwszą bajkę), co jest pewną niespodzianką, bo nie sądziłem, iż powierzy im się jakiś bardziej aktywny udział w fabule.
Finał zdecydowanie nadrobił brak dramatyzmu na początku i zagęścił atmosferę. Cieszę się, że całość powiedziała już definitywnie „do widzenia” schematowi znanemu z początku serii i idzie w stronę… No właśnie, w którą? Konfrontacji czy ucieczki? To się dopiero wyjaśni.
Rozważałem to, bo pokazali scenę z nią krótko po tamtej, zaś to co mówiła, brzmiało podejrzanie. Wyjdzie na to, że mamusia Kurehy, ona i Ginko mogły być jakoś uwikłane uczuciowo we trójkę – a kto wie, czy to nie ona naprawdę stoi za śmiercią matki Kurehy?
Kaoru-no-kimi
10.02.2015 16:32 Re: Odcinek 6
W mandze kliknij: ukryte Kaoru (chłopczyca stojąca za Niewidzialnym Sztormem) przespała się z Mitsuko (trzecią niedźwiedzicą). Scena ta wyglądała bardzo podobnie. Myslę, że to była ona.
Hex
10.02.2015 17:17 Re: Odcinek 6
Ale manga jest zupełnie inna niż anime. Wspólny mają tylko świat i bohaterów.
A
O.o
7.02.2015 18:56 O.o
Dobra, powiem szczerze, może jestem głupia ale nie rozumiem tego anime. Znaczy rozumiem samo to, że istnieją sobie misie i szamają ludzie. Ale np tego całego sądu, przemian a'la mahou shoujo, stawania się niewidzialnym i innych dziwnych elementów… za nic tego nie kminię. Wytłumaczy ktoś językiem dla debili?
Twórca serii tworzy serię o dość ważnych problemach społecznych, ale ponieważ uznał, że to nie wystarczy postanowił wszystko zagmatwać i schować za pseudosymboliką, aby nikt przypadkiem serii nie zrozumiał, a przez to bał powiedzieć na nią złego słowa, aby nie wyjść za osobę niedorozwiniętą intelektualnie i nie znającą się na prawdziwie złożonych dziełach.
Anonim
7.02.2015 21:28 Re: O.o
Widzę strasznie cię boli ta seria, że nawet nie potrafisz wytrzymać do końca tylko musisz szerzyć swoje jakże słuszne opinie gdzie popadnie.
Czyli w komentarzach do serii, miejsce właściwe. Ciebie zaś tak niezwykle boli fakt, że ktoś może uważać tę serię za nie będącą zbawieniem anime, że koniecznie musisz mi odpowiedzieć?
Anonim
8.02.2015 13:55 Re: O.o
Ta, tylko że reszta komentarzy to jakaś konkretniejsza dyskusja niż twoje wpadnięcie z zmoderowano. Serii nie uważam za zbawienie, bo nawet nie dobiegła końca, a ty za to zachowujesz się ze swoimi osądami jakbyś już dawno był po ostatnim odcinku.
Więc po kolei:
Po pierwsze, nigdzie nie widzę Twojego postu zawierającego jakąkolwiek interpretację serii.
Po drugie, wstydzisz się nawet podpisać swoim nickiem.
Po trzecie, jeśli przeszukasz wątek, znajdziesz moje wypowiedzi (chociażby tu niżej) zajmujące się interpretacją serii w odniesieniu społecznym do współczesnej Japonii, do czego sam wydajesz się niezdolny.
Podsumowując, w chwili obecnej mam Cię za trolla niezdolnego do sformułowania swojego zdania i zazdrosnego, że ktoś inny może interpretować dokładniej niż Ty serię, a do tego jej nie lubić i nawet mieć odwagę publicznie podpisać się pod twierdzeniem, że według niego chwalona przesz innych seria jest chłamem.
Jeśli nie podoba Ci się taka opinia, wykaż się odwagą cywilną i zadaj kłam moim stwierdzeniom, podpisując się nickiem oraz pisząc własną interpretację i uzasadnienie, dlaczego ta seria jest dobra. jako dodatkowy bonus będzie miło, jeśli zamieścisz coś więcej niż zdanie i interpretacje Urizithara, Grisznaka, Kysz i moje (osób które napisały tu najdokładniejsze interpretacje, przy czym trzy pierwsze są w przeciwieństwie do mnie nastawione do serii pozytywnie).
End of topic, dopóki nie zrobisz tego co stwierdziłem powyżej.
Dziewczyna pyta bo nic nie rozumie a wy zamiast wyjaśnić cokolwiek to ją zbywacie.
Najprościej ujmując to anime jest o kliknij: ukryte homofobii albo ogólnie o społecznym wykluczeniu niepasujących jednostek. Niewidzialni to takie jednostki odrzucone przez resztę społeczeństwa. Całą resztę możesz traktować jak ozdobniki.
Niewidzialni to takie jednostki odrzucone przez resztę społeczeństwa
Z tym natomiast nie. To co piszesz nie zgadza się niestety z częścią pokazanych założeń – określenie niewidzialności nie jest jeszcze dokładnie wyjaśnione, ale nie wydaje się odnosić do wykluczonych osób – wręcz odwrotnie, do osób wykluczających.
Kontynuując myśl, bo w zasadzie nie wyjaśniłem – określenie „niewidzialności” najprawdopodobniej związane jest z ideałem społeczeństwa japońskiego, w którym należy dążyć do średniej, nie wychylać się ani nie odstawać od innych – tym samym indywidualność, szczególnie widoczna i wszelkie odstępstwa od normy są źle widziane, a często tępione (przykładem może być niezwykle silne zjawisko prześladowań w szkołach, jakie występuje w Japonii). Tym samym prawidłowa osoba jest „niewidzialna”, czyli idealnie wtopiona w tłum, zjednoczona z nim (co autor bardzo wyraźnie krytykuje we wszystkich swoich dziełach).
Natomiast osoba wyróżniająca, odstająca od reszty staje się celem usprawiedliwionych w opinii ogółu (co należy podkreślić, gdyż jest to bardzo ważne dla problemu) prześladowań i wykluczenia, zgodnie z zasadą „wystający gwóźdź zostanie dobity” (proszę wybaczyć mi dosłowne tłumaczenie z angielskiego).
Bardzo ładnie łączy się z tym słowo arashi, oznaczające w slangu japońskim poza dosłownym znaczeniem burzy (i znanym zespołem) m.in. nagonkę internetową w stylu 2chana lub 4chana czy trolla internetowego.
Ale Kurecha jest Niewidzialna. I zostaje ze społeczeństwa wykluczona, ta scena w klasie z tym typowaniem. Sama nikogo nie wyklucza.
A dwa główne misie mogą zjadać też tylko te Niewidzialne, do tej pory tylko te które podkochiwały się w Kurecha, czyli osoby wybijające się z tłumu. Póki co zostaje więc przy swojej teori ;)
Kureha jest „wykluczonym złem”. Wykluczająca grupa to właśnie „niewidzialni”. Dwa główne misie w chwili obecnej nie zjadły nikogo podkochującego się w Kuresze – zjadały osoby z „niewidzialnej” grupy, czyli grupy dziewczyn wykluczających inne (sceny z komórką) jako zło. Osoba podkochująca się w Kuresze (Sumika) została zjedzona przez Mitsuko, czyli misia manipulującego „niewidzialną grupą”.
Faktycznie pokręciłem terminy, Kurecha jest Wykluczona [link].
Kureha jest „wykluczonym złem”. Wykluczająca grupa to właśnie „niewidzialni”.
Masz rację, zmylił mnie ten zły misiek Mitsuko z trzeciego odcinka [link] która właśnie zjadała Wykluczone.
Poprawka: Najprościej ujmując to anime jest o homofobii albo ogólnie o społecznym Wykluczeniu niepasujących jednostek. Wykluczone Zło = Kurecha, to właśnie takie niepasujące jednostki odrzucone przez resztę społeczeństwa. Całą resztę możesz traktować jak ozdobniki.
Po pierwszych dwóch odcinkach byłam do tego średnio przekonana – mocno trąciło mi to Shaftem z jego przerostem formy nad treścią. Ale im dalej, tym lepiej, choć nie powiem – w przypadku tej serii wolę pozostać raczej sceptycznie nastawiona, bo uważam, że lepiej dać się (pozytywnie) zaskoczyć niż ciężko zawieść.
Wciąż ciężko powiedzieć do czego właściwie ten tytuł zmierza, ale coraz więcej elementów układanki dostajemy. Pytanie tylko, czy wstawiamy je we właściwe miejsce?
Cały czas się zastanawiam jaka jest rola Sumiki w tym wszystkim? Co ona ma właściwie reprezentować? Niewinność, czystą miłość, a może nieświadomość? W końcu dopiero po jej zniknięciu Kureha zagłębia się w cały ten misiowy świat. Czy jednocześnie oznacza to odkrycie cielesnych pragnień? Gdybać można w nieskończoność, a nie do końca jestem zwolenniczką tworzenia teorii na podstawie kilku przesłanek, więc na razie się z tym wstrzymam. Muszę jednak przyznać, że w końcu mnie to zaciekawiło. Oczywiście cała masa symboliki tu użytej i wszelakich nawiązań idzie na plus, ale nie przesądza o genialności anime. Bo jeśli koniec końców nie dostaniemy spójnej całości, to szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie ile symboliki tu użyto, gdyż wtedy to będzie znowu tylko „Shaftowy styl” (ach, jakże ja się cieszę, że to nie studio jest za ten tytuł odpowiedzialne).
Cały czas się zastanawiam jaka jest rola Sumiki w tym wszystkim? Co ona ma właściwie reprezentować? Niewinność, czystą miłość, a może nieświadomość?
To dla mnie wciąż największa niewiadoma tej serii – twórcy starają się nas mocno przekonać, że Sumika została wszamana przez misie na starcie, ale jednocześnie wspomnieniami o niej szpikują całość na tyle gęsto, że wciąż mam przeczucie, iż w pewnym momencie ona nam skądś wyskoczy.
A
Hex
3.02.2015 23:32
Przeczytałem dzisiaj kilka niepokojących wieści na temat Yuri Kuma Arashi. Wszystko pochodzi z twitera Ikuhary. Bardzo słabo radzi sobie w Japonii. Nikłe zainteresowanie przekłada się na małe przychody z oglądalności. Do tego dochodzi całe zamieszanie z tym, że YKA jest niezrozumiałe. 8 lutego Ikuhara organizuje w kinie specjalny maraton odcinków 1‑5 wraz z premierą (o północy) odcinka 6. Po maratonie odbędzie się spotkanie z kilkoma seiyu (pewnie Kyreha, Lulu i Ginko). Brak info na temat obecności Ikuhary. Do tego odnośniki do tego, że YKA jest powiązana z historią ataku niedźwiedzia z 1915 roku. Zero wzmianki na temat samego yuri w anime.
Wygląda na to, że możemy zapomnieć o yuri? Wszystko co do tej pory widzieliśmy to zwykły fanserwis? Trochę to smutne, że kolejne anime zapowiadające się na yuri, to nie yuri :(
Faktycznie, niewesołe, ale na swój sposób znaku czasu – seria wymagająca myślenia nie ma dziś szans w zalewie moeshitu.
Hex
5.02.2015 15:26
Prawda, ale mnie bardziej interesuje czy faktycznie YKA jest o homofobi, uprzedzeniach i lesbijkach. Po czwartym odcinku sam nie jestem już tego taki pewien. A po przeczytaniu tych wiadomości jeszcze bardziej mnie to zaniepokoiło. A nuż okaże się, że chodziło tylko o nawiązanie do ataku niedźwiedzia z Sankenbetsu w 1915, a całe to yuri to zwykły fanserwis i nic więcej. Czego bym nie chciał. Liczyłem na to, że współpraca Ikuhary z Akiko (czytałem jej wszystkie mangi) przyczyni się do powstania prawdziwego yuri anime. Bez klasy S, bez podtekstów, bez fanserwisu. Prawdziwe yuri. Bo powiedzmy sobie szczerze, takich można policzyć na palcach jednej ręki.
Liczyłem na to, że współpraca Ikuhary z Akiko (czytałem jej wszystkie mangi) przyczyni się do powstania prawdziwego yuri anime. Bez klasy S, bez podtekstów, bez fanserwisu. Prawdziwe yuri. Bo powiedzmy sobie szczerze, takich można policzyć na palcach jednej ręki.
True indeed, ale z drugiej strony, czy po Ikuharze można się było spodziewać normalnego anime, w rodzaju, dajmy na to, Aoi Hana?
Prawda, ale mnie bardziej interesuje czy faktycznie YKA jest o homofobi, uprzedzeniach i lesbijkach. Po czwartym odcinku sam nie jestem już tego taki pewien.
A co jedno szkodzi drugiemu? O tym, że atak z Sakenbetsu jest tu jakimś elementem i kontekstem interpretacyjnym, wiadomo było niemal od początku. Powiedziałbym nawet, że to zaleta, bo im więcej takich smaczków, tym dla serii lepiej. Przyznam, że tam może iść w równym stopniu o homofobię jak i o heterofobię, albo i o masę innych rzeczy. Ale grzebanie w tym, odczytywanie, interpretacja – to jest właśnie przyjemność, jaka płynie z obcowania z tą serią. To jest bowiem to, czego większość anime, dających kawę na ławę, nie ma.
Nie rozumiem cię. Wolisz jak yuri jest na dziesiątym planie gdzieś za metaforami, niedźwiedziami i dziwną grafiką?
True indeed, ale z drugiej strony, czy po Ikuharze można się było spodziewać normalnego anime, w rodzaju, dajmy na to, Aoi Hana?
A teraz wyobraź sobie anime w rodzaju Aoi Hana w WERSJI Ikuhary. Gdzie mamy szczery, normalny romans i metafory oraz oprawę jak ze snu o Utenie. Tak szczerze, nie wolałbyś? Ja bym wolał, to byłoby piękne.
Nie rozumiem cię. Wolisz jak yuri jest na dziesiątym planie gdzieś za metaforami, niedźwiedziami i dziwną grafiką?
Wolę ciekawe, nieszablonowe i zaskakujące anime od zwyczajnego yuri.
A teraz wyobraź sobie anime w rodzaju Aoi Hana w WERSJI Ikuhary. Gdzie mamy szczery, normalny romans i metafory oraz oprawę jak ze snu o Utenie. Tak szczerze, nie wolałbyś? Ja bym wolał, to byłoby piękne.
Ikuhara się już tu zrealizował w kinówce „Uteny”. Wyżej już raczej nie skoczy. Powtarzanie tego byłoby wyłącznie odcinaniem kuponów, a tego chyba robić nie chciał. Jasne, z przyjemnością bym coś takiego obejrzał, ale wolę, gdy artysta idzie do przodu.
Szczerze masz rację ta mangaczka potrafi rysować i dobrze kształtować fabułę. Prawdziwe yuri to chyba tylko wspomniana już „Aoi Hana”, gdzie nie owija się w bawełnę.
Faktycznie, niewesołe, ale na swój sposób znaku czasu – seria wymagająca myślenia nie ma dziś szans w zalewie moeshitu.
Byłoby dobrze, żeby seria wymagająca myślenia reprezentowała sobą coś więcej niż miałki bełkot i wyraźnie oklepane schematy, schowane za to pod toną symboliki dla jej uczynienia jej „inteligentniejszą”.
Byłoby też dobrze, gdyby nie miała najbardziej nachalnego fanserwisu jaki od dawna widziałem. Jak również projektów postaci bardziej przesłodzonych niż jakikolwiek „moeshit”.
Oj tam, z tym miałkim bełkotem to jednak przesadzasz, bo póki da się w tym odnajdywać sens, to wstrzymałbym się z tak kategorycznymi sądami. No i jednak, w przypadku serii 12‑odcinkowej myślę, że warto tu poczekać do momentu, w którym twórca odsłoni wszystkie karty. Jeśli po tym dalej pozostanie nam wyłącznie WTF i wyłącznie domniemywanie, wówczas zapewne zgodzę się z tobą. Ale nie wcześniej.
Zaś co do fanserwisu – w żadnym wypadku nie nazwałbym go nachalnym, bo jest go doprawdy niewiele, zwłaszcza w dwóch ostatnich odcinkach. Zaś słodycz, owszem, obecna, sprawia wrażenie raczej kontrapunktu niż celu samego w sobie. I sądzę, że wypada to nawet lepiej niż w przypadku takiego „Higurashi”, gdzie ekstremalna słodycz towarzyszyła ekstremalnej makabrze.
Zaś co do fanserwisu – w żadnym wypadku nie nazwałbym go nachalnym, bo jest go doprawdy niewiele, zwłaszcza w dwóch ostatnich odcinkach.
Taaak, wabik na publikę już potrzebny nie jest, kto się dał złowić, ten się dał.
Jeśli po tym dalej pozostanie nam wyłącznie WTF i wyłącznie domniemywanie
Jak dla mnie na tym etapie jasne jest wystarczająco dużo, aby ocenić, że za wiele tam nie ma. Może nagle znajdzie się czwarte dno, ale bez tego mamy na razie raczej banalne morały ubrane w szatę maksymalnego udziwnienia, aby to ukryć.
Taaak, wabik na publikę już potrzebny nie jest, kto się dał złowić, ten się dał.
Jeśli to miał być wabik na publikę, to osiągnął dokładnie odwrotny efekt, bo dzieciarnia i tak tej serii nie dałaby rady oglądać.
Jak dla mnie na tym etapie jasne jest wystarczająco dużo, aby ocenić, że za wiele tam nie ma. Może nagle znajdzie się czwarte dno, ale bez tego mamy na razie raczej banalne morały ubrane w szatę maksymalnego udziwnienia, aby to ukryć.
Ja tam akurat widzę całkiem sporo, choć wynika to z tego, że autor, zamiast po prostu chamsko dać kawę na ławę, rzuca tam pewne wątki, które dopiero stopniowo łączą się w jakąś całość. Stąd moja ostrożność w ocenie.
Jeśli to miał być wabik na publikę, to osiągnął dokładnie odwrotny efekt, bo dzieciarnia i tak tej serii nie dałaby rady oglądać.
Chyba w ogóle nie masz pojęcia, kto stanowi grupę docelową anime. A jeżeli masz na myśli zachodnich widzów, to tym bardziej jesteś w błędzie, bo chińskie bajeczki są robione z myślą o rynku japońskim i raczej nie przykłądają wagi do tego, jak się dany tytuł spodoba za granicą :P
Chyba w ogóle nie masz pojęcia, kto stanowi grupę docelową anime.
Ale o co ci chodzi? Przecież większość widzów stanowią nastoletnie dzieciaki, a nie widownia 30‑40+
Zresztą, jak ktoś tu pisał, seria w nie cieszy się popularnością, bo japońska widownia gremialnie uznała, że jej nie rozumie.
To zależy, o jakiej ramówce mówisz. Bo serie kierowane do dzieci i nastolatków lecą rano/w godzinach popołudniowych. Natomiast gro anime leci późno w nocy i dociera do węższej (ale skorej wydawać więcej pieniędzy na ulubioną serię) grupy docelowej, jaką są otaku. I takie serie jak YKA nie gromadzą przed telewizorami tak licznej publiczności, jak na przykłąd PreCure, które lecą rano i oglądają je miliony Japończyków.
Anonim
6.02.2015 16:21
I do czego zmierzasz? Seria jak na razie ani się nie przyjęła na zachodzie, ani w Japonii.
Do tego, że, z punktu widzenia finansowego, dla twórców ważniejsze jest to, czy się seria przyjmie w Japonii, a Zachód to ich mniej interesuje (zarabiają tylko i wyłącznie na licencji, którą i tak sprzedają CR czy Funi jeszcze przed sezonem) :P
Jeśli poczytasz inne moje posty pod tym anime, zauważysz że rozumiem je raczej dobrze. To, że ktoś rozumie o co w nim chodzi nie oznacza, że musi się zachwycać przerostem formy nad treścią i udziwnianiem ponad siły – jak na razie YKA to taka wydmuszka – śliczna obudowa, ale brak treści w środku.
Sorry, raz piszesz, że wszystko rozumiesz, potem – że to seria bez treści (ergo – nic do rozumienia nie ma). Poza tym, poważnie, nie widzę tu niczego na siłę udziwnionego – bo tym określeniem można by załatwić w zasadzie każde anime, które jakoś tam wychodzi poza schematy rodem ze sztanc, jakimi co sezon jesteśmy zasypywani.
Sorry, raz piszesz, że wszystko rozumiesz, potem – że to seria bez treści (ergo – nic do rozumienia nie ma)
Nie piszę, że wszystko. Rozumiem jednak wystarczająco dużo, w tym kilka rzeczy które za zachwytem odkryłeś odcinek temu ja wiedziałem już wcześniej dzięki znaczeniu niektórych pojedynczych słów chociażby.
Nie zmienia to faktu, że jak dla mnie mamy do czynienia z wydmuszką – stos symboliki, pod którą się nic tak naprawdę nie kryje. Owszem, seria jest o ważnym problemie, ale nie zmienia to faktu, że miota się pod toną zupełnie niepotrzebnej, a co gorsza szkodzącej pseudosymboliki, która zamiast pomagać, szkodzi potężnie. W efekcie też przesłanie serii trafia do znacznie mniejszego grona widzów, oraz co gorsza, znaczna część bardziej powierzchownych interpretacji daje efekt odwrotny do zamierzonego.
Poza tym, poważnie, nie widzę tu niczego na siłę udziwnionego
Ja zaś widzę całą serię.
tym określeniem można by załatwić w zasadzie każde anime, które jakoś tam wychodzi poza schematy rodem ze sztanc, jakimi co sezon jesteśmy zasypywani.
Wybacz, ale udziwnianie tylko po to, aby wybić się z tłumu jest absurdalnym pomysłem. Oryginalność dla oryginalności nie działa, potrzebna jest też sens i treść.
Bo prawdziwe yuri to byłby po prostu romans, a Ikuhara sprawia wrażenie, że na kręcenie typowego yuri romansu w stylu „Aoi Hana” go nie bawi.
Hex
6.02.2015 12:51
Tu się do końca nie zgodzę. Prawdziwe yuri to nie tylko sam romans w stylu Aoi Hana. Może być o czymkolwiek, byleby wątek romantyczny był prawdziwym yuri, a nie zwykłym wabikiem (klasa S, podtekst, fanserwis), który do niczego nie prowadzi. Yuri Kuma Arashi może być prawdziwym yuri, jeśli się ostatecznie okaże, że wszystkie te yuri scenki nie były tylko fanserwisem a „na poważnie”. Mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodziło.
Oczywiście, z tym, że my dalej nie wiemy, co z tym anime ostatecznie będzie, dlatego wstrzymuję się z wyrokowaniem. Natomiast yuri z definicji na pierwszym miejscu powinno stawiać romans. Naturalnie, może go obudować innymi elementami (vide „Simoun”, „Sailor Moon” czy „Kannaduki no Miko”), ale niezmiennie będzie romans. Inna bajka, że Ikuhara najwyraźniej nie chce się ograniczać – pokazał to już w Utenie, która stała się pomnikiem yuri, nie będąc tak naprawdę serią yuri.
W moim odczuciu akurat ten gatunek świetnie sobie radzi bez anime, funkcjonując w mangach lub w filmach aktorskich. A gdy trafia do anime, zwykle się to kończy takim „Sakura Trick” czy innym „Yuru Yuri”.
Stąd też zresztą mój sceptycyzm względem wielu zawartych tu wypowiedzi, często autorstwa ludzi, którzy rzucili tę serię po 2‑3 odcinkach, a którzy zdają się sądzić, że już wiedzą o niej wszystko.
Czyli powoli się wyjaśnia, co i jak, jeśli chodzi o przeszłość Kurehy i jej mamy. A fotka mamusi w gabinecie pani dyrektor (z napisem „yuri friends”!) połączona z jej rozmową z Kurehą też nie pozostaje bez znaczenia.
Ech, te śliczne R‑17 we flashbacku… Acz wizje Ginko były tak ślicznie absurdalne, że nawet dało się w nie uwierzyć. No i jeśli ktoś się obawiał powtarzalności, to finał go pewnie zaskoczy. Chociaż nikt nie lubi cliffhangerów. Ale i tak to był mocny kuma shock!
Słowo „niewidzialny” wydaje się tu coraz bardziej kluczowe (vide stwierdzenie naszych misiolesbijek, że mogą jeść tylko „niewidzialne dziewczęta”, a zjadały głównie te, które czuły miętę do Kurehy). Jeśli przyjmiemy, że oznacza ono lesbijki, to czy w takim razie owa zapowiadana i nadciągająca niewidzialna burza ma oznaczać jakiś gwałtowny atak homofobii? Z drugiej strony, jak dotąd jedyni mężczyźni, jakich widzieliśmy, występowali wśród misiów, wśród ludzi samców niet.
Swoją drogą, ta seria coraz bardziej skrzy się od nawiązań i to takich naprawdę mocno niekiedy pomysłowych. Mieliśmy już Utenę, Shingeki no Kiyojin, Psychozę, Suspirię (ten film tu wyjątkowo pasuje) i Lśnienie…
I tak mi się powoli zanosi, że prędzej czy później obie nasze misiolesbijki staną po dwóch różnych stronach barykady. Bo jeśli nawet Ginko uda się „zdobyć” Kurehę, to wówczas Lulu ją de facto straci.
Kaoru-no-kimi
10.02.2015 16:30 Re: Odcinek 5
Wydaje mi się, że fraza „niewidzialny sztorm” odnosi się do zjawiska ijime: [link] Strasznie szkoda, że anime ma takie słabe notowania w Japonii. To bodajże jedyne anime, które wprost i jednoznacznie potępia „myślenie stadne”. Miałoby szansę zmienic styl myślenia, ale chyba mu się nie uda :(
Czwarty odcinek był inny niż wcześniejsze. Zaskakująco piękny i wzruszający. Nie zawierał ani grama nagości.
To uzmysłowiło mi jakim wartościowym anime mogła być ta seria, mówiącym w sposób metaforyczny o ponadczasowych, uniwersalnych wartościach, jak miłość, rodzina, przyjaźń.
Często mają miejsce takie animozje między rodzeństwem. Starsze dziecko czuje się pominięte i zazdrosne o młodsze. Czwarty odcinek ujął temat w postać atrakcyjnej, zwariowanej, kolorowej baśni którą jednak nawet dziecko mogłoby zrozumieć. Zamiast nagości oferując tyle w zamian. Dlaczego tak nie wygląda cała seria?
Czwarty odcinek nie zawiódł – rezygnując z dotychczasowej formuły, zafundował nam historię Lulu, nie zapominając o miłych (no, powiedzmy) odniesieniach w rodzaju kliknij: ukryte pakowania kogoś (tym razem misia‑braciszka, a nie kotka należącego do braciszka) do pudełka i wyrzucania go w cholerę. Zresztą, cała ta opowiastka o księżniczce i księciu jak żywo przywodzi na myśl historię Sami‑Wiecie‑Której‑Rewolucjonistki.
Motywacja misiolesbijek jest lepiej wyjaśniona, choć wciąż nieujawnionym do końca elementem układanki pozostaje kwestia kliknij: ukryte matki Kurehy.
Plus z muzykę w tym odcinku – nieco inną niż do tej pory, ale też śliczną.
Odcinek 4. najlepszym odcinkiem do tej pory. Zrezygnowano ze schematu powtarzającego się w poprzednich odcinkach i zapoznano nas bliżej z historią jednej z bohaterek. Wychodzi na to, że całe anime będzie smutną opowieścią o miłości ;___;
Odniosłem również wrażenie, że również obecność naszych panów nie jest przypadkowa i będzie mieć duże znaczenie w przyszłości.
No i przede wszystkim pewna jest kliknij: ukryte relacja Ginko oraz matki Kurehy w przeszłości. Czekam na pozostałe kawałki układanki.
Jestem skonsternowany… Z jednej strony jest to monotonne, ale z drugiej… co moje oczy właśnie zobaczyły… Ostatnio tak przytłoczony czułem się, jak dostałem sprawdzian z 2 tematów na 6 stron…
Moja psychika właśnie została przeorana. Ilość bodźców i absurdu wylewająca się z tego chorego gó**a jest ogromna. Przytłaczająca wręcz.
Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, byłem w stanie w miarę normalnie dotrwać do OP i się na nim skupić – ciekawy. Naprawdę ciekawy, na tle tego, co przyszło mi usłyszeć w tym sezonie póki co. Na ending zabrakło mi siły – cała melodia wpadała uszami, a wylatywała rozdziawionymi ustami. No i ta jednoznaczność elementów erotycznych, na Boga, błagam… Chyba się poddaję, bo to nie jest taki napływ jak innym, sezonowym anime mahou shounen, to jest coś o wiele gorszego.
O symbolice nawet się nie będę wypowiadać, bo zwyczajnie jej nie widzę, a nawet jeśli coś wyłapałem, to po 5 sekundach wylatywało mi to z głowy z powodu dalszej części.
Porzucam, pierdziele to.
No, chyba jednak dam radę dotrwać do końca, tym bardziej że nie mam nic innego do oglądania w środy. Ale srsly, 1/3 odcinka powtarza się w każdym, 1/3 to retrosy, 1/3 to właściwe wydarzenia, z czego połowa kwestii wypowiadanych przez postaci też się powtarza. Właściwie moja główna motywacja do kontynuowania przygody z serią to czekanie, aż wreszcie nastąpi wyrwanie się z utartego (po ledwie paru odcinkach!) schematu.
„Dzieci lubią misie… misie lubią dzieci”, jak śpiewał miś Uszatek. Kurehę nasze lesbomisie ewidentnie lubią, bo ustawia się do niej coraz to większa kolejka. Zaczynam się zastanawiać, czy cała ta szkoła nie jest swego rodzaju rezerwatem, w którym misie trzymają ludzi i wpadają od czasu do czasu, aby schrupać coś szczególnie apetycznego.
I ciekaw jestem, co będzie z Sumiką, czy autentycznie została jednak zjedzona (co ten odcinek wydaje się mocno sugerować), czy jednak jakoś wróci na scenę.
A ja się zaczynam zastanawiać nad jednym – czy w świetle końcówki drugiego odcinka nie należy się spodziewać, że dostaniemy misiową wersję „Jestem legendą” Mathesona z Kurehą w roli głównej.
Hex
17.01.2015 14:26
Wygląda na to, że osoby mające człon Yuri w nazwisku są misiam. Jejku, a już myślałem, że nie doczekam się jakiegoś interesującego anime z gatunku yuri a tu proszę :) I do tego design postaci wzorowany na kresce Morishimy Akiko.
A
gaijin
14.01.2015 14:00 Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
Chyba nie da się tego inaczej podsumować. Mam swoje domysły, co do symboliki, ale pewnie i tak się okaże, że to strzał kulą w płot. To anime to jazda bez trzymanki. kliknij: ukryte zauważyliście, że nie ma prawie żadnych facetów?
Askortt
14.01.2015 19:49 Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
zauważyliście, że nie ma prawie żadnych facetów?
Zauważyliśmy. Bo to jest Yuri. Nawet w tytule jest. Nie licz tutaj na ważne postacie facetów.
gaijin
14.01.2015 23:36 Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
:))) No cóż, chyba wypada mi podziękować za tę jakże trudno dostępną informację :)
kliknij: ukryte Nie chodzi o znaczące role facetów, ale o to, że po ludzkiej stronie muru nie ma ani jednego, nawet w tle. Jedyny męski pierwiastek, to męski głos w telefonie i na rozprawie.
Askortt
15.01.2015 09:38 Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
To jest norma w Yuri. W innych anime i mangach z gatunku Yuri też.
I odwrotnie w Yaoi, tam praktycznie nie ma postaci kobiet. Są wyjątki ale rzadkie. To cechy gatunku.
Koogie
15.01.2015 10:36 Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
Ja nie zarejstrowałem że nie ma facetów, w sumie z przyzwyczajenia. Dużo serii ma cast głównie żeński, a jak są jacyś faceci to często są tak nijacy że szkoda gadać.
gaijin
15.01.2015 11:11 Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
Bears roar loud in the city tonight
Not a human to be seen.
A kingdom of raging lesbians,
and it looks like I'm the Queen
Those stairs are spinning like a madman's brain inside
Couldn't climb them on;
Mitsuko knows I've tried
Don't let them eat,
don't let them kill
Be the lesbian you always have to be
Conceal, don't feel,
Take gun and shoot.
But damn, they're cute!
Yuri on, yuri on
Can't hold it back anymore
Yuri on, yuri on
I will make Sumika moan
I don't care
what they're going to say
Let the storm rage on.
Bears never bothered me anyway :)
oj moje biedne szare komóreczki xD czy ja właśnie przeczytałam przerobione „Let It Go” na pieśń Yurisiową? xD Dobra, muszę przyznać, co za frapujaco‑nieklasyczne poczucie humoru :p
Chyba nie do końca pojmujesz znaczenie tego słowa, owszem interesuję się japońską animacją oraz kulturą tego kraju, ale nie zamierzam zmieniać z tego powodu swojego życia. Czerpię to, co najlepsze i dla mnie najatrakcyjniejsze z ogromu zalet Kraju Kwitnącej Wiśni.
Doskonale, nie ma to jak zrobić nieudany remake swojego najlepszego dzieła. Niech jeszcze przerobią Zettai Unmei Mokushiroku na dubstep i puszczają w scenach wchodzenia po schodach.
Amarette
13.01.2015 22:00 “make pasta, not war” :p
Oj ludzie no błagam -_-" nie dogryzajmy już sobie kompletnie nie na temat xp no chyba, że komuś NAPRAWDĘ się „Shingeki no Kyojin” kojarzy z „Uteną” :p
Ja tam uwielbiam jedno i drugie i absolutnie ani się tego nie wstydzę ani nawet nic w tym specjalnie dziwnego nie dostrzegam xp „Utena” ma dla mnie walory artystyczne i emocjonalne, „SNK” rozrywkowe i adrenalinowe xD nie ma co ani tych tytułów z sobą porównywać, ani fanów jednego czy drugiego wytykać palcami :p
Grisznak
13.01.2015 22:49 Re: “make pasta, not war” :p
SNK: kliknij: ukryte Wszyscy są tytanami. YKA: kliknij: ukryte Wszyscy są misiami.
Amarette
13.01.2015 23:01 Re: “make pasta, not war” :p
moment… a no tak… „Yuri Kuma Arashi” świadomie parodiuje motywy z SNK łącznie z inwazją misiów‑tytanaów oraz murem… xD
ok już rozumiem do czego zmierzałeś i zwracam honor :p chciałeś nawiązać do tych motywów parodystycznych a wyszło troszkę niejasno, albo ja jestem już przewrażliwiona, że mi wszyscy tak obsmarowują ten nieszczęsny SNK xD wybacz!
Grisznak
13.01.2015 23:34 Re: “make pasta, not war” :p
Cienkie to. Nie wiem czy choć 10 minut z drugiego odcinka przedstawiało nowy materiał. Pseudo‑artystyczny bełkot wciąż jest bełkotem, bez krztyny urozmaicenia, do tego wygląda średnio i nie zanosi się na poprawę. Wygląda na to, że jest tu tylko po to, by zapchać czymś odcinki. Jeśli sytuacja się nie poprawi, drop.
No w sumie. Pierwszy odcinek zrobił na mnie dobre wrażenie, ale drugi pokazał, że jest zamota i serie może czekać zagubienie się we własnej konwencji. Na razie zostawiam jeszcze kredyt zaufania, ale po drugim odcinku stwierdzam, że Kuma idzie w złą stronę. A wkurzyło mnie zwłaszcza powtórzenie sekwencji po wyroku „sądu” kadr w kadr z pierwszego odcinka. Co to: Sailor Moon i jej transformacje?
Anonim13.01.2015 14:52:48 - komentarz usunięto
Koogie
13.01.2015 22:15
Drugi odcinek mnie także mocno odrzucił. Szkoda słów.
Wreszcie znalazłem czas żeby pooglądać, a potem znacznie więcej czasu żeby podumać, poszperać i spróbować dojść do jakichś wniosków. Niestety szczególnie ciekawych wniosków wciąż brak, chyba jeden odcinek to jednak za mało na rozgryzienie Ikuhary. xd
Zaskoczyła mnie jednak reakcja wielu ludzi bardzo poirytowanych ilością fanserwisu (choć nie wiem czy w przypadku tego konkretnego anime można w ogóle o czymś takim mówić). Nawet wśród osób doceniających Ikuharę pojawia się sporo głosów, że to już nie jest to co wcześniej i autor próbuje tylko zwrócić na siebie uwagę nadmiernym seksualizmem.
Może bym się nawet z tym zgodził, tylko ja pod tym wszystkim już na tym etapie znalazłem masę przesłanek mówiących, że jest w tym zdecydowanie więcej niż widać na pierwszym planie. Zaślepionej nagością i tematyką yuri widowni chyba umknęły bardzo ciekawe motywy ludzi budujących sobie ściany (wszystkie te prowadzone prace i żurawie rozstawione w niemal każdym kadrze miasta) czy napominanie o trzymaniu się w grupie i nie wychylaniu się (zwrócenie uwagi na społeczny problem tępienia indywidualizmu jednostek przez większą grupę).
Jedno jest pewne, tego nie można oceniać wyłącznie za to, co widać na pierwszy rzut oka i ze zdecydowanym werdyktem trzeba czekać do samego końca, choć niektóre momenty oprawy graficznej i muzycznej same w sobie potrafią zachwycić.
Ciekawe spostrzeżenie, faktycznie nadaje ono całej serii dodatkowego smaku (choć nie wiem, czy jest to odpowiednie w tym kontekście słowo). Atak z Sankenbetsu pasuje tu rzeczywiście świetnie.
Naprawdę nie spodziewałem się, że aż tak szczegółowo będzie można doszukiwać się nawiązań. Pomijając to, że obrazu w ogóle nie brałem pod uwagę, to nie domyśliłbym się, do czego nawiązuje… ponieważ nie znam tego konkretnego wydarzenia. Nawiązanie imponujące, ale aż nazbyt hermetyczne.
autor próbuje tylko zwrócić na siebie uwagę nadmiernym seksualizmem. Może bym się nawet z tym zgodził, tylko ja pod tym wszystkim już na tym etapie znalazłem masę przesłanek mówiących, że jest w tym zdecydowanie więcej niż widać na pierwszym planie. Zaślepionej nagością i tematyką yuri widowni chyba umknęły bardzo ciekawe motywy
Zdecydowanie jednak najciekawszym znaleziskiem (obraz na ścianie) jest jedno nawiązanie do wydarzeń historycznych z 1915 roku (zerknijcie też na tytuły książek i audycji radiowych powiązanych z wydarzeniem, a wypisanych na dole strony), z którymi na tę chwilę nie do końca wiem co zrobić, bo nie dostrzegam jeszcze jak wpasowują się one w całokształt serii.
Jeszcze mi się żadnego pierwszego odcinka nie zdarzyło oglądać z lupą, a inaczej tego co na tych obrazkach i książkach nie dojrzysz.
Podwójne dna, smaczki mogę wyszukiwać kiedy skończę serię, oglądając drugi raz. Ale najpierw musi wciągnąć pierwszy odcinek właśnie tym – co widać na pierwszy rzut oka.
Anonim
11.01.2015 12:38
Jeszcze mi się żadnego pierwszego odcinka nie zdarzyło oglądać z lupą, a inaczej tego co na tych obrazkach i książkach nie dojrzysz.
Prawdopodobnie ta historia będzie miała sens i wszystko się w niej w miarę wyjaśni na pierwszym planie, ale analiza tego co dzieje się w tle, symboliki i nawiązań pozwala na pełniejszy odbiór i zrozumienie ukrytych w niej przesłań autora. Czemu więc się w to nie bawić, zwłaszcza że niektórym takie szperanie też sprawia sporą frajdę?
Łoł i te małe smaczki to coś ambitniejszego niż przekręcone nazwy popularnych tytułów, lub ich wykropkowanie/zagłuszenie niskim dźwiękiem. Jeśli to Twoje obserwacje, to gratuluje spostrzegawczości i wiedzy, jeśli nie, fajnie że je tu przytoczyłeś…
W przypadku tej serii widzimy ciekawy zabieg (chyba…). Wydaje się, że autor chce połączyć niszowość z mainstreamem. Spostrzegawczych widzów przyciągnie dwuznacznością i symboliką, casuali prawie moe- laseczkami :P i zwariowanym humorem.
Przykre, że w przypadku tejże serii objawia się pewne zjawisko: coraz więcej alergicznych reakcji na tematy i obrazy związane z seksualnością w anime (nie mówię, że nieuzasadnione, ale być może nie oddające sprawiedliwości niektórym dziełom). Niestety musimy tu podziękować wszędobylskiemu fanserwisowi…
Spostrzegawczych widzów przyciągnie dwuznacznością i symboliką, casuali prawie moe- laseczkami :P
Powiedziałbym raczej, że raczej casuale polecą na symbolikę i dwuznaczność, gdyż ta seria funduje je w sposób wyjątkowo mało subtelny :P Przytoczony w innym miejscu porównania wdzięku tej serii do ciosu obuchem jest jak najbardziej na miejscu. Przecież te anime aż krzyczy do widza: „Patrzaj, tu jest symbolika!”.
A co do dwuznaczności: ja tutaj żadnej nie widzę. Te niby dwuznaczne sceny za aż zbyt dobitnie jednoznaczne.
Ok, nie będę oceniałserii po pierwszym odcinku, ale jak na razie bliżej mi do nazwania jej artystowskim przeciętniakiem niż produkcją wybitną.
Po tym, jak w ubiegłym roku na jednym z konwentów mignął mi panel „Motywy biblijne w SAO”, dochodzę do wniosku, że jednak wolę symbolikę a'la Yuri Kuma Arashi.
Zaskoczyła mnie jednak reakcja wielu ludzi bardzo poirytowanych ilością fanserwisu (choć nie wiem czy w przypadku tego konkretnego anime można w ogóle o czymś takim mówić).
Można. Mamy do czynienia z fanserwisem na tyle zaawansowanym, że każda inna seria zostałaby natychmiast przez niego zjechana. Jak na razie nie pokazane zostało nic, do czego byłby on potrzebny poza shock value i/lub pandering. Można oczywiście znaleźć wiele „głębokich” uzasadnień, ale nie zmienia to faktu, że niezależnie od przekazu, mamy tu bardzo silny fanserwis.
Zaślepionej nagością i tematyką yuri widowni chyba umknęły bardzo ciekawe motywy ludzi budujących sobie ściany
Nie umknęły, nie zmienia to faktu, że nadal mamy potężny stos niepotrzebnego jak na razie do niczego fanserwisu.
ardzo ciekawe motywy ludzi budujących sobie ściany (wszystkie te prowadzone prace i żurawie rozstawione w niemal każdym kadrze miasta) czy napominanie o trzymaniu się w grupie i nie wychylaniu się
Jak również o wyraźnych problemach homoseksualnej osoby w społeczeństwie, które tego nie akceptuje(yuri).
Nagonki internetowej na wyróżniających się w stylu 2chana albo 4chana – „arashi”.
Motyw stawania się niewidzialnym, wchodzenia do grupy – zawsze będące czym złym u autora. Warto zwrócić uwagę, że to samo robią niedźwiedzie.
Wzór na podłodze oraz pokazane domy ludzi pochodzące ze starych horrorów, oraz na ile kojarzę dom głównej bohaterki wygląda jak z Psycho.
Innymi słowy, masa przerostu formy nad treścią jak na razie i prób nie tyle dodania symboliki zwiększającej głębię dzieła, ale koncentracja na symbolice kosztem treści. Przy odrobinie szczęścia się poprawi, ale na tym etapie jest w mojej opinii raczej źle.
Jak dla mnie to w tego typu tytułach sedno treści ukrywa się w symbolice i formie, więc jej „przerost” jest w pełni uzasadniony.
W pełni rozumiem, że to jest nie dla wszystkich. Natomiast nie rozumiem czemu ludzie twierdzą, że to jest pod tym względem inne niż Mawaru Penguindrum.
Natomiast nie rozumiem czemu ludzie twierdzą, że to jest pod tym względem inne niż Mawaru Penguindrum.
Mawaru i Utena miały dużo wartościowej zawartości pokazanej wprost, człowiek łowił w nich wszechobecną symbolikę, aby poznać dzieło na głębszym poziomie i lepiej je zrozumieć.
Yuri Kuma na chwilę obecną nie pokazało wprost żadnej wartości poza stosem moe i fanserwisu, które są raczej odrzucającą wadą niż wartością pozytywną. Po wszelkie wartościowe rzeczy trzeba obecnie nurkować w stos niepotrzebnej symboliki, która zamiast wzbogacać dzieło, osłabia jego przesłanie i znaczenie.
Jak dla mnie to w tego typu tytułach sedno treści ukrywa się w symbolice i formie, więc jej „przerost” jest w pełni uzasadniony.
Problem tkwi w tym, że umieszczenie całości przesłania serii w symbolice, a na powierzchni zostawienie klasycznego fanserwisowego yuri‑moe sprawia, że znaczna część ludzi całkowicie zdolna i chętna do docenienia drugiego i trzeciego dna może nie mieć ochoty męczyć się z pierwszą warstwą, która będzie dla nich odrzucająca.
Mówiąc inaczej – na razie zbyt wiele wskazuje, że tym razem autor po prostu przekombinował.
ciężko powiedzieć, co to będzie, na pewno jest to oryginalne anime. skojarzenie do mawaru penguindrum złapało mnie gdy tylko zobaczyłam jakieś obrazki z yuri kuma arashi zanim jeszcze zaczęłam je oglądać i dowiedziałam się kto za nim stoi. motyw pingwinów co prawda podobał mi się bardziej niż niedźwiedzi i o ile mawaru oczarowało mnie od początku to tu tego uczucia nie mam, aczkolwiek jestem zaciekawiona, będę uważnie śledzic to anime, zobaczymy co z tego jeszcze wyniknie. no i jako fanka yuri jestem zadowolona widząc tu ten element. ah, no i piękny opening! <3
A
Amarette
8.01.2015 13:04 Lilia która utonęła w miodzie :(
Pierwszy odcinek to był… szok… nawet sama sobie nie dowierzałam, jak bardzo jestem nim rozczarowana i… zażenowana, nawet zniesmaczona, niestety :(
Nachalny Yuri‑Fanserwis który dosłownie atakuje widza z ekranu, sceny epatujące erotycznymi podtekstami które w zamyśle może miały być metaforycznie subtelne ale były zwyczajnie łopatologiczne, ( kliknij: ukryte dwie magiczne‑niedźwiadko‑moe‑dziewczątka liżące lilię nad nagą główną blondyneczką… [link] serio??? -_-" )
To było takie, toporne, wręcz wulgarne… -_-" a piszę to jako fanka Shoujo‑Ai, nie przeciwniczka! Nie chcę nawet domniemywać jak na te 'kwiatki' reaguje przeciętny widz -_-" I to nam daje współtwórca „Uteny” ??? Przecież to aż przykro się człowiekowi robi :(
Wyraźnie też brakuje tej eleganckiej 'Utenowej kreski', projekty postaci są do bólu współczesne… moe dziewczątka które wyglądają na dużo młodsze niż są co w kontekście dziejącym się na ekranie sprawia podwójnie niesmaczne wrażenie :/ nie podobało mi się to w „Fate/Kaleid Liner Prisma Illya Zwei!” nie zachwyca i tu :/
Obawiam się, że gdzieś kompletnie zapomniano o postaciach i fabule, o tym by widza porwała sama historia i ewentualnie jej barwne zaprezentowanie a nie na odwrót -_-"
Anime‑wydmuszek zbudowanych z samej kolorowej otoczki, z którą nie sposób się zżyć emocjonalnie ani dostatecznie w nią zaangażować mamy już aż nadto -_-" i nie potrzebujemy więcej :/
Chciałabym znów poczuć te uczucia które towarzyszyły mi przy pierwszym seansie serii telewizyjnej „Uteny”, emocje niezwykłej, pasjonującej przygody, historii która mnie porywa, przykuwa do ekranu, fascynuje odkrywając coraz to nowe elementy roztrzaskanej, metaforycznej układanki.
Serii pełnej cudownie zaprojektowanych postaci, tworzonych wyjątkową kreską o charakterystycznym, wyrafinowanym stylu, które jednak szczerze pokochałam za ich osobowości, zalety i wady.
Zwariowanego humoru który bawił mnie do łez, i chwil wzruszeń które wstrząsały dogłębnie tym bardziej, że zżyłam się z tym niezwykłym, frapującym światem i jego przewrotnymi aktorami ;3 Tak, „Utenę” chłonęłam jeden odcinek za drugim, dogłębnie oczarowana, dosłownie zmuszając się do robienia przerw 'bo przecie jutro nie wstanę' xp
Tymczasem emisję „Yuri Kuma Arashi” póki co zawieszam po pierwszym odcinku, tym razem zawiedzione nadzieje okazały się dla mnie zbyt wielkie, nie mam po prostu siły na kolejne :(
Może, podkreślam może, wrócę do niej gdy będzie już ukończoną serią i ktoś komu ufam zapewni, że jednak warto.
Tak więc może wrzucę odrobinę dziegciu do beczki miodu komentarzy ;-)
W mojej opinii seria jak na razie nie prezentuje sobą w zasadzie niczego – w przeciwieństwie do Uteny i Mawaru, które od pierwszego odcinka porywały człowieka symbolizmem i treścią, Yuri Kuma ma aż za dużo symbolizmu, ale niestety odnoszę wrażenie, że pod jego ilością zabrakło miejsca na treść. W chwili obecnej seria jest koszmarnie nijaka i w zasadzie bardziej kojarzy się z kolejną serią w stylu SHAFTu niż z poprzednimi dziełami autora.
Praktycznie wszystkie opinie jakie czytam nie zajmują się nawet samą serią, tylko zachwytem nad tym, kto ją robi lub ewentualnym pisaniem o stosie problemów i wpadek odcinka, po czym przekreślaniu ich stwierdzeniem, że w przypadku tego autora to pewnie celowe/można mu zaufać, że sobie poradzi z problemami.
Koogie
8.01.2015 09:56 Re: Przereklamowane
Brak dyskusji na temat treści jest spowodowany po prostu tym że wstęp do fabuły jeszcze się nie skończył. Póki co zostały tylko naszkicowane dwa źródła potencjalnego kofliktu czyli niewidzialny sztorm i ściana. Było sporo małych hintów co do postaci drugoplanowych i ich ról.
Lecz na ten moment nie ma wystarczająco by cokolwiek powiedzieć konkretnego poza ogólnym odczuciem. Nawet analizowanie symbolizmu jest troche mało sensowne gdy mamy tak mało informacji.
Jeżeli czujesz że to jest kolejna seria która można opisać jako „taki typowy shaft”, ok. Widze skąd się zrodziła ta opinia (chociaz jak ma w głowie takie koszmarki jak Mekaku City Actors to stawianie tych dwóch anime obok siebie by mnie mocno zabolało). Zabawne jest to że widze dużo ludzi którzy chwala serie ponieważ autor, a także mnóstwo osób bardzo ostro traktuje serie ponieważ autor. Twój komentarz także jest głównie dyktowany opinią o samym autorze.
Teraz jak myślę, to w sumie ten odcinek ma jeden spory problem. Nie jestem pewien do końca jaki jest ton. W tym wirze symbolizmu i wesołej dziwności brakuje mi czegoś. No cóż, jak zawsze czas pokaże co tam się z tego wykluje.
xyzżź
8.01.2015 11:34 Re: Przereklamowane
Zabawne jest to że widze dużo ludzi którzy chwala serie ponieważ autor, a także mnóstwo osób bardzo ostro traktuje serie ponieważ autor.
A są też ludzie, którym podobały się wcześniejsze dokonania Ikuhary, ale Lesb(ear)ian Storm (czyli Yuri Kuma Arashi) mogą uznać za niestrawny (uważnie czytając, można zauważyć, że tak jest zapewne z osobą na początku wątku).
Bywa, że twórcy tak koncentrują się na elementach (tudzież dziwactwach), z których są znani, że zapominają, o tym co istotne – postaciach i fabule. Przykładowo w ten sposób P.A. Works (znane choćby z True Tears) popełniło takiego potworka jak Glasslip. Zobaczymy czy z Yuri Kuma Arashi będzie lepiej.
Koogie
8.01.2015 11:59 Re: Przereklamowane
My point was:
Narzekanie na nadmiernie pozytywną reakcje która wynika z powodu wyrobionej opini o autorze to drobna hipokryzja jeżeli czyjaś późniejsza krytyka jest mocno nasycona wyrobionym zdaniem o autorze i bezpośrednim porównaniem z Uteną czy MP.
Takie moje czepianie się. W swojej reakcji tam niżej, niżej nie wspomniałem nawet o Ikuharze głównie z tego powodu. Chce to zobaczyć jako coś istniejącego w próżni i zobaczyć co z tego wyjdzie. Pierwszy odcinek pokazał za mało by sensownie domyśleć się gdzie pójdzie ta seria, miał pewne braki o których wspomniałem wyżej, lecz bawiłem się dobrze, wiec reakcja była na plus.
Chyba streściłeś właśnie moje największe obawy powstałe po pierwszym odcinku :(
Bywa, że twórcy tak koncentrują się na elementach (tudzież dziwactwach), z których są znani, że zapominają, o tym co istotne – postaciach i fabule. Przykładowo w ten sposób P.A. Works (znane choćby z True Tears) popełniło takiego potworka jak Glasslip. Zobaczymy czy z Yuri Kuma Arashi będzie lepiej.
Brak dyskusji na temat treści jest spowodowany po prostu tym że wstęp do fabuły jeszcze się nie skończył.
Spowodowany jest on tym, że po pierwszym odcinku treści nie było w zasadzie wcale. To nie kwestia wstępu, tylko w ogóle braku przygotowania czegokolwiek.
A są też ludzie, którym podobały się wcześniejsze dokonania Ikuhary, ale Lesb(ear)ian Storm (czyli Yuri Kuma Arashi) mogą uznać za niestrawny (uważnie czytając, można zauważyć, że tak jest zapewne z osobą na początku wątku).
Dziękuję, dokładnie.
Narzekanie na nadmiernie pozytywną reakcje która wynika z powodu wyrobionej opini o autorze to drobna hipokryzja jeżeli czyjaś późniejsza krytyka jest mocno nasycona wyrobionym zdaniem o autorze i bezpośrednim porównaniem z Uteną czy MP.
Bardzo proszę zwrócić uwagę, że nie jestem przeciwnikiem autora w najmniejszym stopniu. Odwrotnie, jestem fanem i bardzo cenię poprzednie serie. Dlatego też nie widzę żadnej hipokryzji w stwierdzeniu, że nie rozumiem chwalenia serii tylko za jej autora, kiedy jestem tej samej pozycji jak osoby to robiące (fan jego poprzednich dzieł).
Owszem, narzekam na zbyt pozytywną reakcje, gdyż większość osób chwaląca serię pisze o Utenie i Mawaru, a nie o Yuri Kuma Arashi, które w mojej opinii na razie zaprezentowało się bardzo słabo, a jest już ogólnie uznane za nową serię zbawiającą anime.
Koogie
8.01.2015 21:49 Re: Przereklamowane
Odwrotnie, jestem fanem i bardzo cenię poprzednie serie.
O to chodzi. Narzekasz że ludzie patrzą przez soczewke autora i chwalą to, kiedy Ty robisz dokładnie to samo. Tylko że Ty używasz tej soczewki by krytykować. Jedno i drugie siebie warte.
a jest już ogólnie uznane za nową serię zbawiającą anime.
Tak jakbyś nigdy nie widział reakcji ludzi po pierwszych odcinkach. Zawsze masz 10/10 najlepsza seria na świecie. 1/10 boże co za shit. Przestań zrzędzić że ludzie lubią rzeczy i skup się na czymś bardziej konkretnym, na zrzedzeniu co Ci się nie podoba ^^. Z tego można przynajmniej wyciagnac jakies wnioski i sie odnieść. Spójrz na dosyć ostra opinie Amarette wyżej, co do której nie mam żadnych problemów i rób to tak.
O to chodzi. Narzekasz że ludzie patrzą przez soczewke autora i chwalą to, kiedy Ty robisz dokładnie to samo. Tylko że Ty używasz tej soczewki by krytykować. Jedno i drugie siebie warte.
Nie. Po prostu i najzwyczajniej w świecie Twoja argumentacja nie ma tu zastosowania.
Krytykowanie dzieła z powodu patrzenia na nie „przez soczewkę jego autora” w tej sytuacji oznaczałoby, że automatycznie skreślam dzieło, ponieważ inne dzieła autora uważam za słabe i/lub aktualne dzieło jest w mojej opinii gorsze od innych prac autora, ponieważ nie jest nimi.
Żaden z tych faktów nie odnosi się do mojej wypowiedzi – stwierdziłem, jaką wadę moim zdaniem ma Yuri Kuma, zaznaczyłem też owszem, że poprzednie dzieła autora takiego problemu nie zawierały, co nie jest w żadnym miejscu równoważne z ocenianiem aktualnego dzieła przez pryzmat autora/jego dzieł poprzednich, tylko stwierdzeniem, czemu aktualne dzieło w przeciwieństwie do poprzednich mi się nie podoba. Gdybym napisał coś w stylu „jak zawsze jego dzieło nie ma żadnego sensu” czy też „obecne anime jest znacznie słabsze od Uteny, gdzie podziały się XXX i YYY” Twój argument byłby prawdziwy, obecnie nie jest. Próbujesz udowodnić, że napisałem coś, czego nie napisałem i zwalczać to, co na siłę próbujesz umieścić w mojej wypowiedzi.
Koogie
8.01.2015 22:22 Re: Przereklamowane
W mojej opinii seria jak na razie nie prezentuje sobą w zasadzie niczego – w przeciwieństwie do Uteny i Mawaru, które od pierwszego odcinka porywały człowieka symbolizmem i treścią
Ten fragment wyraźnie pokazuje że jesteś fanem autora. Automatycznie też tworzy połączenie między tą serią a tymi dwoma. Tłumaczy Twoją pocyzje jako zawiedzionego fana który nie dostał tego czego chciał.
Patrzenie przez soczewke nie oznacza że coś skreślasz automatycznie lub wynosisz pod niebiosy. To znaczy tylko tyle ze nie widzisz tego w próżni.
Mówisz duże słowa typu. To nie ma żadnej treści, seria nie reprezentuje niczego itd. Ciężko mi po pierwszym odcinku spojrzeć na coś takiego i potraktować poważnie. Szczególnie kiedy wyraźnie wstęp się jeszcze nie skończył. Moge zrozumieć uczucia, ale oskarżenia tego typu tylko udaja obiektywne. Emocjonalnie podchodzisz do tego, a jednoczesnie narzekasz że ludzie dają się porwać emocjom.
I danie się porwać chwili jest spoko, nie jestem tutaj by zmieniać czyjekolwiek zdanie, wyraź je tak jak chcesz i czuj jak chcesz. Ale jeżeli sam piszesz emocjonalnie i nie przebierasz w słowach, nie narzekaj na to że inni to robią to samo tylko w drugą strone. Szczególnie że mam wrażenie że w obydwu przypadkach chodzi o oczekiwania wykreowane przez prestiżowe nazwisko.
Tyle, ja już kończe tą dyskusje bo nie chce zaśmiecać komentarzy. Wyraziłem się i tyle ^^. Możesz to zaakceptować lub nie, moge się mylić lub nie. Gau gau, tak czy siak czas pokaże co ta seria w sobie ma
Patrzenie przez soczewke nie oznacza że coś skreślasz automatycznie lub wynosisz pod niebiosy. To znaczy tylko tyle ze nie widzisz tego w próżni.
Nie istnieje możliwość patrzenia na jakiekolwiek medium w próżni. Dlatego też nie można stosować tak szerokiej definicji do „patrzenia (chociaż konkretnie mówiliśmy o krytykowaniu) przez soczewkę”. Musimy stosować stopniowanie. Znam poprzednie serie autora, nie da się ukryć, jednakże w tym miejscu nie oceniam aktualnej serii jako z nimi powiązanej (w sensie autora), ale jako całkowicie niezależny byt. Uważam, że seria powinna sama stać na swoich własnych dwóch nogach, a nie dostawać dobre opinie z powodu jej autora, czym tłumaczy się większość jej słabych punktów (albo je wręcz pomija). W swojej opinii ani nie krytykuję serii „bo autor”, ani jej nie chwalę „bo autor”. Krytykuję ją za nią samą.
Zdanie „w przeciwieństwie do Uteny i Mawaru, które od pierwszego odcinka porywały człowieka symbolizmem i treścią, Yuri Kuma ma aż za dużo symbolizmu, ale niestety odnoszę wrażenie, że pod jego ilością zabrakło miejsca na treść” służyło mi do szybkiego wyłożenia co moim zdaniem jest nie tak z obecną serią, mimo specyficznego podobieństwa w stylu do poprzednich serii autora, które mi się podobały, oraz służy wyjaśnieniu, że nie przeszkadza mi skomplikowana symbolika, jaką seria posiada, gdyż nie czułem ochoty, aby tłumaczono mi, że jestem zbyt głupi, aby ją zrozumieć.
Tłumaczy Twoją pocyzje jako zawiedzionego fana który nie dostał tego czego chciał.
W zasadzie zawiedzionego fana anime, nie autora. Ja nie oczekiwałem nowej Uteny, ani nowego Mawaru, ani serii koniecznie w jego stylu, tylko serii, która będzie sobą coś reprezentować. W chwili obecnej niestety tego nie robi, mam nadzieję, że to się zmieni.
Mówisz duże słowa typu. To nie ma żadnej treści, seria nie reprezentuje niczego itd. Ciężko mi po pierwszym odcinku spojrzeć na coś takiego i potraktować poważnie.
Napisałem że seria jest nijaka oraz, że pod symboliką na razie brakuje miejsca na treść. Nigdzie nie napisałem, że jest do niczego, że nie zawiera *żadnej* treści, ani że nie może się poprawić. W chwili obecnej seria prezentuje potężny przerost formy nad treścią i mam wielką nadzieję, że to się zmieni.
Moge zrozumieć uczucia, ale oskarżenia tego typu tylko udaja obiektywne.
Nigdzie nie pisałem, że są to obiektywne stwierdzenia, tylko moje odczucia po pierwszym odcinku. Odczucia = opinie i z założenia nie są one obiektywne.
Szczególnie że mam wrażenie że w obydwu przypadkach chodzi o oczekiwania wykreowane przez prestiżowe nazwisko.
Mam zwyczaj stosować inną poprzeczkę dla serii mających być seriami typowo rozrywkowymi i seriami, które mają z założenia prezentować sobą coś więcej. Dlatego też znacznie ostrzej oceniam te drugie. Owszem, prestiżowe nazwisko ma tu znaczenie o tyle, że sugerowało serię mającą być czymś więcej niż czystą rozrywką (oczekiwanie się sprawdziło, tylko wykonanie nie wyszło) i tym samym, przesunięcie serii do moich wyższych wymagań. Uważam to osobiście za prawidłowe podejście, ponieważ inaczej byłoby mi trochę ciężko oceniać każde anime stawiając je z automatu obok Mushishi, Cowboya Bebopa czy Mizayakiego jako bezwzględnych punktów odniesienia.
Ale jeżeli sam piszesz emocjonalnie i nie przebierasz w słowach, nie narzekaj na to że inni to robią to samo tylko w drugą strone.
Gdybym miał coś przeciwko dyskusji o serii, nie pisałbym tutaj. Mam coś przeciwko próbom zarzucania mi hipokryzji, co jest klasycznym ad personam, a nie argumentem w dyskusji o serii.
Spójrz na dosyć ostra opinie Amarette wyżej, co do której nie mam żadnych problemów i rób to tak.
Która opinia jest w zasadzie prawie o tym samym, co napisałem, tylko bardziej odwołuje się do problemu autora…
Koogie
8.01.2015 23:18 Re: Przereklamowane
Gdybym miał coś przeciwko dyskusji o serii, nie pisałbym tutaj. Mam coś przeciwko próbom zarzucania mi hipokryzji, co jest klasycznym ad personam, a nie argumentem w dyskusji o serii.
Cofam zarzucenie o hipokryzji. Zamieniam je na zarzut dotyczący zrzędzenia o to że ludziom się podobaja rzeczy.
A co do ad personam. Jest za mało informacji na prawdziwa dyskusje o serii. Szczególnie tutaj gdzie seria właściwie sie jeszcze nie zaczeła z poziomu fabularnego. Możemy tylko mówić o swoich odczuciach i oczekiwaniach, tyle że to średnio można nazwać dyskusją.
Możemy pomówić o szczegółach które były poukrywane w tym odcinku jak przypinka w kształcie ptaka na ubraniu nauczycielki i to że ten sam symbol i inne były w czasie transformacji gdy otwierała sie brama, czy możemy zrobić małą spekulacje jaka będzie natura niewidocznego sztormu i ściany, ale średnio jest to miejsce na tego typu wątki.
Poczekajmy, zobaczymy, póki co wszyscy lecą na najbardziej rozemocjonowanych pierwszych wrażeniach.
Czy to jest wogóle legalne? Te panie się, one się, one…
...bardzo chyba lubią! Ależ cóż to za Sodom(i)a i Gomor(i)a!
Ale do rzeczy…
Shingeki no Kuma to przede wszystkim wreszcie coś innego. Znaczy nie do końca, bo po Penguindrum dzieła tego autora już mnie raczej nie zdiwią, bo teoretycznie styl, prowadzenie akcji, kadry, symbolika, pomieszanie powagi ze słodkością – wszystko się zgadza. Ba, nawet honey cutie zwierzątka. Nawet OP zapachniało tak samo.
Co prawda żal mnie ściska, że nie zobaczymy Bearena Gorigori‑eagera walczącego z kolosalnymi niedźwiedziami (ale to chyba tylko moje skojarzenie, z góry przepraszam za moją głupotę), ale to co łobejrzałem, me like!
Znaczy nie będe popadał w hurraoptymizm, bo serie tego Pana charakteryzują się symboliką, która nawet i dla Japończyka może być nie do zdzierżenia i kończą się w myśl zasady „zostań sam widzu marny ze swymi myślami o co mi tak naprawdę chodziło gdy paliłem (zdrowotnie) oregano i pisałem fabułę tego gniotu”, ale jak najbardziej będe leciał z tym koksem, bo jest tu na tyle ciekawych elementów (i NIE, nie mówię o gołych, prawie 18‑letnich niewiastach, znaczy nie tylko :}), że pozwalają mi patrzeć z optymizmem w przyszłość… przynajmniej do następnego odcinka.
PS: Chrzanić te naleśniki z ED, nie mogłem oderwać wzroku od tej tańczącej misiczki!
Teoretycznie bardziej od Uteny, której bohaterki i bohaterowie byli w wieku gimnazjalnym (co też zauważyłem dopiero jakiś czas po zapoznaniu się z serią i przeżyłem wówczas spory dysonans poznawczy).
Zwykle nie zadaję sobie trudu na odznaczanie anime porzuconych przy pierwszym odcinku, ale tutaj zrobię wyjątek. Symbolika symbolika, intrygujące obrazki z dziesiątym dnem o budzącej się seksualności młodej kobiety i jej samoorientacji w ciele i w świecie, ale dla mnie to już zawsze będzie powielanie utenowych wątków. Tym razem po prostu „bardziej” w konkretnym kierunku. Czy to ontologia lesbijstwa, czy zwykłe yuri z aspiracjami, a może artystyczny kolaż luźno powiązanych motywów, które po prostu ciekawie wyglądają? Czy oglądać to kartkując jednocześnie dzieła Junga i czuć się tak cholernie mądrym, że dostrzegło się SYMBOL, czy dla samej estetyki obrazków? Cóż, obrazki są ładne, ale jakoś tak rozbolała mnie głowa.
Na razie zapowiada się ciekawie. Lubię serie, gdzie symbolika i absurd się przeplatają. Do poziomu Mawaru… co prawda daleko, ale nadal jest to seria z niemałym potencjałem. Oby nie okazało się tylko, że to jedynie przerost formy nad treścią (co się czasem przytrafia pewnemu studiu lubującemu się w odjechanych zabiegach graficznych), czego najbardziej się tutaj obawiam.
Rozkoszna seria, dosłownie. Smakuję każdy kadr i cieszę się, że misiowy projekt nie zaginął w odmęcie porzuconych anime i mogę w końcu zobaczyć go na własne oczy.
Dawno już mnie nic nie zachęciło wizualnie, muzycznie oraz fabularnie jak to. Normalnie trufelek pośród wszystkich animowanych słodyczy :3
Ikuhara znowu bawi się swoimi klockami, ale robi to z takim wdziękiem, że nie sposób się nie zakochać. Już za samą scenę w sądzie dałbym 10/10. Chyba odzyskuję wiarę w anime…
Heh, ostatecznie i tak YuriKuma będzie niedoceniana przez ludzi, żeby zrozumieć te pozornie pozbawione sensu sytuacje jako metaforę dorastania czy czegoś w stylu konfliktu tego co prawe i moralne z tym co podpowiada Ci instynkt (bądź po prostu pragnienie), trzeba byłoby doszukiwać się tego bądź po prostu znać w jakimś tam stopniu twórczość Ikuhary. W innym wypadku zobaczy się tylko coś absurdalnie głupiego (chociaż nawet ta głupota potrafi bawić). Pewnie z tego powodu taka niska średnia na MALu z pierwszych wrażeń ludzi (nadal nie rozumiem, jaki jest sens wystawiania oceny po pierwszym odcinku). Ale fajnie, że niektórzy uważają inaczej. :D
Hmm? Bądź co bądź, to najprostszy sposób do sprawdzenia, co się (nie) podoba ludziom. A do tego się odnosiłem.
Koogie
6.01.2015 23:18
Kwestia jest taka, mniej popularne serie są oceniane przez ludzi którzy potrafią je docenić, często Ci ludzie są także krytyczni i używają pełnej skali ocen, przez co średnia jest troche bardziej realistyczna.
Bardzo popularne serie są oceniane w dużej mierze przez ludzi używają skali oceniania IGN 9/10 – od biedy ujdzie. Średnia ocen tych serii jest zawyżona często.
Na dużych serwisach jest to bardzo duży problem. Metacritic jest praktycznie bezużyteczny właśnie z tego powodu.
Moja rada w ogóle dla każdego co ogląda anime, czyta ksiązki, gra w gry i ogląda filmy. Czytać recenzje i opinie, nie oglądać liczby.
Wyszedłeś z troszkę złego założenia (czytaj: nie o tym mówiłem). Ja nie sprawdzam (na podstawie średniej), czy seria jest dobra czy zła. Sprawdzam, jak dana pozycja przyjmuje się wśród danej społeczności. Dla przykładu, jeśli spojrzę na średnią na MALu (niech już za przykład posłuży ten nieszczęsny MAL), to nie jest to dla mnie żadna informacja o serii. To dla mnie informacja, jak dana społeczność odbiera konkretną serię, czy większości to odpowiada, czy też nie. Powołując się więc na tą średnią ocenę z MALa miałem na myśli to, że seria będzie niedoceniana i odbierana inaczej od osoby, która miała styczność z produkcjami Ikuhary. Nie mówiłem nic o jakości samej serii, więc jak dla mnie podanie za przykład średniej z jakiegokolwiek większego portalu jest właściwe i nie widzę nic w tym złego.
Koogie
7.01.2015 17:56
No spoko, odezwała się po prostu moja reakcja alergiczna i tyle.
Ludzie lubią to co znają, więc dla większości ideałem będzie kolejna haremówka albo shonenowa sztampa. Ta seria wymaga wyrwania się z pewnych przyzwyczajeń, a dla większości będzie to męczące.
Tak to działa, a tych zaś gatunków (harem, chociażby) jest obecnie od groma. Miłą odmianą jest więc coś oryginalniejszego, ale tak jak mówisz – coś „innego” odbierane jest zwykle jako coś złego. Chociaż wszystko z czasem się przejada, tak jak teraz jesteśmy bombardowani szkolnymi haremówkami i spora większość oceniana jest raczej bardzo negatywnie. Mam co do YuriKumy spore nadzieje i liczę na to, że po kilku odcinkach seria nie okaże się wtórna i nie wysypią się z wszystkich pomysłów już na samym początku.
Ludzie lubią to co znają, więc dla większości ideałem będzie kolejna haremówka albo shonenowa sztampa
Ta? To ja nie jestem takim ludziem, bo takie dajmy na to Absolute Duo odrzuciłem bez oglądania już po trailerze, bo po 2014 wyczerpała się już moja pula tolerancji na oglądane magic school móndórkuw+harem. Szkoda czasu.
Za to Shingeki no Kuma to jest to na co chętnie swój czas poświęce!
>ale robi to z takim wdziękiem
Ja się czułem jakbym był tłuczony obuchem po łbie. Już otwarty pocałunek byłby bardziej subtelny od tego ogromu lilii. Śmiać mi się chce jak ludzie wcześniej krytykujacy Shaft teraz wychwalają Ikuharę.
Czyli mniej lub bardziej umiejętne kamuflowanie braku czasu/budżetu? Możliwe, bo to przecież norma w przemyśle anime (i, nie, nie tyczy się to tylko srudia Shaft) :P
Dziwne anime, ale spodziewałem się tego po Ikuharze i ostatnim Mawaru Penguindrum. Fani yuri będą usatysfakcjonowani chyba. Opening jest ekstra, na myśl przychodzi pierwszy opening Penguindruma. Chyba przetrzymam te dwanaście odcinków i wystawię temu anime 6, 7 albo i wyższą, jeżeli mnie zaskoczy.
A
Koogie
6.01.2015 18:25 Ready? Steady? Go!!
Dla mnie to oto anime otworzyło kolejny sezon. I pierwszy odcinek robi wrażenie, nie że tego sie nie spodziewałem.
Symbolizmu po uszy. Byli pracownicy shafta pokazujący co niedzwiedzie lubią najbardziej. Erotyka wylewająca się jak z garnuszka miodu z openingu. Pokręcona fabuła. Magical Bear i dobry voice acting. Jak zawsze zobaczymy jak to sie skończy, ale pierwszy odcinek bardzo przyjemny.
Nawet nie próbuję opisywać tego, co działo się w pierwszym odcinku- to zadanie zdecydowanie mnie przerasta.
Mam wraźenie, że to anime jest po prostu parodią- w pierwszym odcinku mieliśmy świetną parodię SnK (jeszcze na początku odcinka się zastanawiałem, czy te nawiązania to tylko przypadek, ale w momencie, gdy główna bohaterka zaczęła zachowywać się jak Eren, to już nie miałem wątpliwości), w kolejnych odcinkach może zobaczymy naśmiewanie się z czegoś innego- ale to tylko moje przypuszczenia.
Przez cały odcinek śmiałem się jak głupi- tak, głównie z tego jak bardzo absurdalne jest to anime (scena z sądem, kwiatkiem, imiona bohaterek- mógłbym wymieniać bardzo długo). Ostatni raz mnie tak rozbawił pierwszy sezon Seitokai Yakuindomo (co może pokazuje, jak „niskich lotów” humor mnie bawi, ale się tego nie wstydzę).
Utwór z openingu jest świetny, a cały opening świetnie obrazuje całe anime.
Obawiam się, że to nie będzie parodia, jakiej oczekujesz, jeśli w ogóle w ostateczności okaże się parodią. Nie wiem, jak się odnieść do wspomnianego nawiązania, bo go nie wyłapałem (SnK mam jeszcze do dokończenia), ale nie wydaje się ono zbyt prawdopodobne.
Pierwszy odcinek można rozumieć różnie, ale wystarczy uwzględnić jedno nazwisko, Kunihiko Ikuhara, żeby dostać jakiś obraz całej serii. Tak więc spodziewać się można anime z wysokim stężeniem symbolizmu i tematyką seksualności, miłości, etc. osadzonego w realiach mogących na pierwszy rzut oka wydawać się komicznymi.
Nie miałem styczności z jego wcześniejszymi anime, dlatego moje przypuszczenia dotyczące tego „czym to w ogóle jest” mogą się bardzo różnić od rzeczywistości. Akurat nawiązania do SnK wydają mi się dość oczywiste, ale możliwe, że coś nadinterpretuję.
Mnie tam pierwszy odcinek wyglądał raczej na parodię Uteny. Schody się zgadzają, ogród z kwiatami jest (dla odmiany to lilie a nie róże), jest sąd, który co odcinek będzie wygłaszał swoje teatralne kwestie i chór śpiewający „Yurikuma Yurikuma”. Do tego w Utenie mieliśmy gimnazjalistów wyglądających jakby byli w średniej szkole, tu zaś mamy licealistki wyglądające jakby były w gimnazjum.
Nie oglądałem Uteny, więc ciężko mi się wypowiedzieć, ale to co piszesz brzmi całkiem sensownie, więc całkiem prawdopodobne, że tak jest.
Naprawdę jestem pod wrażeniem- oprócz ukrycia pod symbolami, pozornym chaosem, abstrakcją i śmiesznością tematyki seksualności, czy konfliktu moralnego z nią związanym (jak to ładnie określił Jokobo), wsadzili jeszcze parodię innych anime. Geniusz.
Nie, nie, to nie miał być komplement. Miałem na myśli, że Ikuhara goni w piętkę i parodiuje sam siebie. Stąd ogólne niezadowolenie i tłum wieśniaków z widłami i pochodniami na MAL‑u. Jak obejrzysz Utenę to zrozumiesz.
Czy to anime osiągnęło taki stopień głupoty, że jest aż idiotyczne i… w sumie to śmieszne? Czy to ja mam po prostu jakiś specyficzny humor? Przyznam, że brechtałem się na pierwszym odcinku więcej, niż na niektórych komediach przez całą serię. Jak to zresztą znajomy stwierdził – to anime tak bardzo nie ma sensu, że brak sensu nadaje temu sensowny bezsens.
No dobra, obejrzałem całość, po czym miałem w głowie jedno pytanie – „Co ja oglądam?”.
W ogóle, zacznijmy od tego, o czym to jest?
kliknij: ukryte Jeśli dobrze zrozumiałem, A NIE WIŃCIE MNIE, JEŚLI TEGO NIE ZROZUMIAŁEM, to w wyniku wybuchu jakiejś tam gwiazdy czy planety, ten cały pył poleciał w kierunku ziemi. Sprawił on, że niedźwiedzie zamieniły się w krwiożercze bestie i zaczęły zjadać ludzi. Ludzie w celu ochrony przed niedźwiadkami zaczęli stawiać ścianę (tytani disapproves). Następnego dnia do jakiejś szkoły dochodzą dwie nowe uczennice (warto zwrócić uwagę na ich imię i nazwisko), które (jak się potem okazują) są niedźwiadkami… potem zupełnie nie wiadomo co się dzieje, jest jakaś drama, zaginiona uczennica, główna bohaterka (w sumie to nawet nie wiem, kto tam jest mainem) wyciąga ze szkolnej szafki jakiś karabin strzelecki czy tam snajperkę, whatever,po czym leci na polowanie… nie udaje jej się, niedźwiadki chcą ją zjeść, ale wpierw sąd złożony z trzech facetów (o równie ciekawych ksywkach co ubiorze) sprawdza, czy niedźwiadki słusznie powinny zjeść tamtą uczennicę… to co się potem dzieje mnie przerasta… Zastanawiam się, jak to anime powstało. Nie, nie, nie chcę wiedzieć.
Czy kontynuuję seans? ALEŻ OCZYWIŚCIE. A, zapomniałem powiedzieć o openingu. Animacji komentować nie chcę i nie będę, ale muzyczka… ujdzie… taka… specyficzna jest… bardzo. No dobra, to był zły pomysł, by oglądać coś takiego o tej godzinie.
Łyżka dziegciu w beczce miodu
Bardzo strawne
Świetne!!
Akuma no Riddle to tutaj się mile zaskoczyłam.Może niektórych symboli nie zrozumiałam,ale nie przeszkadzało mi to w oglądaniu.
Moją ulubioną postacią jest Ginko.Lulu też polubiłam,ale brakowało mi postaciom czegoś coby byli bardziej żywi.Wtedy oglądający mógłby się bardziej wczuć w bohaterów.Bardzo polubiłam muzykę.Właśnie teraz sobie słucham openingu.Świetny!Do grafiki też nic nie mam.
Ja bym nie ocenił grafiki na „wysoko”, zwłaszcza po 3 pierwszych odcinkach. Za słodkie projekty postaci i wielokrotne powtarzanie pewnych scen.
Po pierwszym odcinku bym się z Tobą zgodził.
Czyli niewiele widziałaś.
Czyli nie widziałaś lepszej części.
Możesz tego spróbować na konwentach.
Akurat patrząc na ilość obejrzanych przeze mnie i przez Ciebie anime jestem na prowadzeniu;) I tak, nie oglądam słabych anime, bo nie mam czasu na to. Jeżeli pierwszy odcinek mi się nie spodoba porzucam i nawet nie zaznaczam jako porzucone. Na to zasługują tylko anime, przy których wytrwałam dłużej niż przez jeden odcinek i z nich właśnie YKA jest najgorsze.
Nie twierdzę, że ta seria każdemu się spodoba, ale zdecydowanie oferuje coś więcej, niż rozrywkę dla „niepełnionego widza”
Zauważyłam, że wysoko oceniłaś Utenę. A teraz zastanów się, czy tak samo wysoką ocenę, dałabyś tej serii po 3 odcinkach? Nie sądzę, bo przecież w tych 3 odcinkach nie było nic, co można by aż tak bardzo chwalić. I dokładnie tak samo jest w przypadku YKA, choć generalnie powiedziałabym, że tu cała historia stoi na zdecydowanie niższym poziomie, niż chociażby w Utenie, czy Mawaru. Tak czy siak ocenianie tego przed końcem jest śmiechu warte.
Generalnie po pierwszych 2‑3 epkach byłam tym tytułem mocno zniesmaczona, ale kiedy wyszło na jaw co i jak, spojrzałam na to o wiele przychylniej. Patrząc na to, co piszesz, twój odbiór tego zapewne i tak by się z czasem nie zmienił, ale mam wrażenie, że spora w tym zasługa właśnie negatywnego nastawienia.
Swoją drogą, offtopując totalnie, zerknęłam sobie jeszcze z ciekawości na twoją listę i znalazłam na niej chociażby K, ocenione bardzo wysoko. To również jest seria jednosezonowa, w której fabuła znajduje się w ostatnich epkach, a wcześniej dostajemy nawet nie tyle elementy układanki, ile bzdurny fanserwis, zaś ogólna fabuła jest banalnie prosta. Czyli tam można, a w YKA już nie?:P
Ja nie oglądałem jeszcze całej Uteny (jestem po 16 odcinkach i planuję wznowić w ramach wspólnego oglądania, kiedy reszta dojdzie do miejsca gdzie przerwałem), ale mogę to porównać do Pingwiniego Bębna i zdecydowanie gorzej mi się to oglądało przez większość czasu, a za to uraczono nas lepiej spajającym wszystko i bardziej logicznym zakończeniem. Przy czym wciąż zostało bardzo dużo miejsca na własną interpretację i domysły o przesłanie całej serii. Zdecydowanie uważam, że warto to oglądnąć i na pewno odradzam nastawianie się na ocenianie tego po 3 odcinkach, bo nie ma ono najmniejszego sensu.
I cóż – prawo do oceniania ma każdy. Równie dobrze możesz obejrzeć 1 odcinek jakiegoś tasiemca i wystawić temu notę według swojego widzimisię. Zastanów się jednak, czy to ma faktycznie jakiś sens?
Dodali potem tylko trochę więcej pseudofabuły, metafor, traumatycznych przeszłości i ckliwych wyznań. kliknij: ukryte Dorzucając też więcej w teorii wzruszających śmierci tych chodzących archetypów.
I właśnie że to dokładnie jest jedna z tych serii której dziwactwa albo od razu zaintrygują albo odrzucą. W drugim wypadku nie widzę sensu się męczyć i na siłę szukać tu głębokiej sztuki i sensu. 2/10 do Uteny się nie umywa.
Obejrzałem x2
Podsumowując:
Najlepsza postać: Yurigasaki Lulu
Najlepszy czarny charakter: Yurizono Mitsuko
Najlepsza postać poboczna: Milne
Najlepszy odcinek: Odcinek 4
plusy:
+ kreska
+ muzyka
+ OP/piosenka
+ powiedzonka
+ ładne obrazki
+ przesłanie
minusy:
- za dużo metafor/symboliki
- za mało treści
- narracja
- słabo nakreślone postacie
- trochę przewidywalne
ocena: 5+/10
PS: Po obejrzeniu YKA strasznie straciłem ochotę na obejrzenie Uteny. Na szczęście dobrzy ludzie z 4chana poinformowali mnie, że za sukcesem Uteny nie stał sam Ikuhara. Za scenariusz i całą kompozycją serialu stał Enokido Yoji. Koleś napisał FLCL, Redline, Nodame Cantabile Paris‑Hen, Bishoujo Senshi Sailor Moon S, Bishoujo Senshi Sailor Moon SuperS. Maczał również palce w Neon Genesis Evangelion. Wszystkie te produkcje oglądałem i mi się podobały. Jest nadzieja.
co ja obejrzałem
8/10 ode mnie. Jedyne co mnie momentami denerwowało to powtarzalność niektórych motywów ale jestem w stanie to wybaczyć. Ogólne wrażenia baaardzo pozytywne.
W sumie seria była lepsza niz mogło by się wydawać na pierwszy rzut oka i gorsza niż mogła być. Fajna stylistyka (i te różne ukryte smaczki), ale jednocześnie irytująca powtarzalność (np. jak już wspominałem wcześniej wypowiedziane chyba z tryliard razy słowo „suki”). Niektóre shcematy czy motywy były do tego stopnia ciągle powtarzane, że człowiek poważnie się zastanawia czy nie było to jakieś cięcie kosztów.
Specyficzna seria wymagająca specyficznego podejścia, pomijając już kwestie moralne i obrazoburcze (dla niektórych). Nawet jeśli seria ma mieć jakiś przekaz to chyba nie do końca udało się to zrealizować, albo to ja jestem jakiś nieczuły. Blah!
Dam z 7/10 a niech stracę (za tańczącego misia i pornografię :P)... niedługo i tak stracę pewnie wiarygodność (o ile już jej nie straciłem), bo coś za wysoko te różnorakie animu oceniam…
A co do odcinka – druga postać męska, co prawda nosząca się lekko kobieco i stukająca obcasami w charakterystyczny dla Dorotki z „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”. No i wszystko układa się bardzo „Utenowo”, od samego tytułu odcinka po machinacje Yuriiki, która konsekwentnie robi z Kurehy kogoś w rodzaju Anthy, która również godziła się na zamknięcie w zamian za złudzenie bezpieczeństwa. Tam granice jej świata wyznaczały mury Othori, tutaj – mur oddzielający oba światy.
Swoją drogą, muzyka! Sekwencja w ostatnich fragmentach reminiscencji jak żywo przypominała najbardziej dramatyczne fragmenty tego piękna, które ozdabiało Noir. Fortepianowa partia w urywkach szczęśliwych wspomnień – cudeńko. A ten śpiew w finale – kolejna perełka.
I pozostaje teraz gdybać co padło w tych niesłyszanych słowach i co zostało napisane w liście, który przeczytała Lulu. Zauważyć warto, że pojawienie się tej ostatniej Yuriika powitała z uśmiechem, co wskazuje dość wyraźnie na to, iż taki był jej plan. Co za tym idzie, można założyć, iż w liście tym Yurika zrzuciła na Ginko winę za śmierć Sumiki.
I ech, ten cliffnager w finale – co za wredne zagranie. This wasn't sexy at all! Gau gau! Niemniej, był to na pewno jeden z najlepszych odcinków – mocny, poruszający i bardzo emocjonalny. Dajcie mi już kolejny odcinek!
Też rozważałem, czy to nie jakaś Haruka, ale ludzie piszą, że wyraźnie mówił po japońsku o sobie w rodzaju męskim, Yuriika takoż o nim mówiła w tej formie, więc można przyjąć, że facet. Ikuhara zresztą w swoich produkcjach nie przejmował się w końcu konwenansami i stereotypami odnośnie płci i strojów.
Zaś co do butów to optowałbym za Ozem. Że zacytuję: „Więc zamknij oczy, uderz trzy razy obcasami i pomyśl w duchu. „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.” Zwłaszcza, że były one także czerwone.
Co do butów. Jeśli miałoby to być nawiązanie do Dorotki, to czemu miałoby to służyć? Goody two‑shoes wydaje się być bardziej trafne, bo są buty, jest charakterystyczny dźwięk i opis też wydaje się trafny: „A person (almost always a female) who tries to be as good and „clean” as humanly possible. She is more often than not a staunch conservative and takes pride in her virginity and her practice of abstinence. She is definitely a God‑fearing girl who always goes to church every Sunday, and indeed, based on the way she dresses, she looks like she's going to church every day. She cannot abide it when people cuss in front of her–the most extreme goody two shoeses faint when hearing foul language–and of course she would never consider smoking, drinking, doing drugs, or having any physical contact with a boy beyond holding hands or perhaps a kiss on the cheek. Can be nice but eventually begins to lecture you about your „sinful” lifestyle and just becomes a pest.” Oczywiście równie dobrze cała ta scenka ze stukaniem bucików może nic nie oznaczać. Po prostu jest tam, bo fajnie wygląda. Coś jak scena transformacji w samochód w Utenie (lol). Żeby nie było. Nie oglądałem Uteny, wyczytałem to na necie.
Czyliczyliczyli… czyli o czym, kurde? Dla mnie to wciąż bełkot, który oglądam tylko dla efektów dźwiękowych (gao gao).
Odcinek 7
Trollem byłoby natomiast, gdyby okazało się, że iż łóżkową zabójczynią jest Sumika, która z jakichś powodów odmieniła swoje zdanie o Kuresze (vide list z tekstem „Ta dziewczyna jest twoją nową przyjaciółką”). Ale to chyba zbyt zwariowana teoria. Niemniej, czy w przypadku tego anime można mówić o czymś za mało zwariowanym?
Kolejne mrugnięcie okiem, czyli scenka z pocałunkiem do góry nogami rodem z artów z Uteny. Do tego „Full metal Jacket”, czyli „Born to eat”. Poza tym „Wolność wiodąca lud na barykady”, bez żadnych misiowych aluzji, o ile dobrze zauważyłem.
Epizod dość spokojny, bez żadnych mindfucków, za to dopowiadający co niego o przeszłości Ginko. Ale i tu nie zabrakło symboliki – warto zwrócić uwagę na kapitalną scenkę, w której Ginko tłucze swoich prześladowców, ogłasza swój triumf, po czym ci nagle wstają i jakby nigdy nic wracają do domu, a Ginko nadal cierpi. „Jednostka zerem, jednostka bzdurą”, jak u Majakowskiego? Co zresztą potem znajduje potwierdzenie na polu bitwy.
Nadal jednak trudno nie zadać pytania – co sprawiło, że mama Kurehy zgodziła się, aby jej córka przyjaźniła się z misiem? I coś mi mówi, że kwestia Kumalii nie jest tu bez znaczenia…
I co ciekawe, to chyba pierwszy odcinek bez składu sędziowskiego? To nie było sexy! Shaba‑da‑do…
Re: Odcinek 7
Tia, mrugnięcie okiem w stronę ursofili…
Pytając o kontekst miałem na myśli to, czy symbol pojawia się w kontekście militarnym czy całkowicie oderwanym od wojska i wyłącznie dlatego, że jest na nim miś, np jako obrazek na opakowaniu proszku do prania. Zakładam, że zachodzi pierwsza ewentualność.
A myślałem, że miłość ma tu tylko czysto poetycki wymiar :P O ja głupi!
Wreszcie jakiś konkretniejszy odcinek, który wyjaśnia conieco. Mam rozumieć, że seria też, poza problemami nietolerancji lub wykluczenia społecznego także m. in. piętnuje inny problem społeczny trochę bardziej obecny kilkanaście lat temu (teraz już raczej nie istnieje, bo coming‑outy i powszechna tolerancja homoseksualizmu jest na porządku dziennym, acz oczywiście jest jeszcze wiele „ale”). O czym mówię? O krypto‑gejach obecnych np. w showbisnesie, którzy ostro potępiali homoseksualizm lub np. byli symbolami „prawdziwego faceta” (czy też kobiety) by później ogłaszać i szokować opinię publiczną, że tak naprawdę od zawsze byli gejami (był np. taki aktor w dawnych filmach amerykańkich, zawsze grał „modelowych” macho facetów który okazał sie gejem). W Yuri Kuma mamy dzięwczęcą szkołę, gdzie lesbijstwo jest potępiane jako „zło” (przynajmniej tak to rozumiem), a po kątach ci co najgłośniej „krzyczą przeciw” mają najwięcej „tajemnic”.
PS: Fajny design miśka z lasu w tej bajce, może tak powinny wyglądać misie w swojej ludzko‑niedźwiedziej postaci?
Odcinek 6
Wracając do Sumiki – trochę się wyjaśniło, a jako bonus dostajemy bliżej nieznanego knuja. Acz cały czas mam wrażenie, że Sumika jeszcze jakąś rolę w tej historii odegra.
Swoją drogą, po raz pierwszy państwo sędziowie wyszli z sądu (nie licząc odcinka, w którym opowiadali pierwszą bajkę), co jest pewną niespodzianką, bo nie sądziłem, iż powierzy im się jakiś bardziej aktywny udział w fabule.
Finał zdecydowanie nadrobił brak dramatyzmu na początku i zagęścił atmosferę. Cieszę się, że całość powiedziała już definitywnie „do widzenia” schematowi znanemu z początku serii i idzie w stronę… No właśnie, w którą? Konfrontacji czy ucieczki? To się dopiero wyjaśni.
Re: Odcinek 6
Re: Odcinek 6
Re: Odcinek 6
Re: Odcinek 6
O.o
Re: O.o
Re: O.o
Re: O.o
Czyli w komentarzach do serii, miejsce właściwe. Ciebie zaś tak niezwykle boli fakt, że ktoś może uważać tę serię za nie będącą zbawieniem anime, że koniecznie musisz mi odpowiedzieć?
Re: O.o
Serii nie uważam za zbawienie, bo nawet nie dobiegła końca, a ty za to zachowujesz się ze swoimi osądami jakbyś już dawno był po ostatnim odcinku.
Re: O.o
Po pierwsze, nigdzie nie widzę Twojego postu zawierającego jakąkolwiek interpretację serii.
Po drugie, wstydzisz się nawet podpisać swoim nickiem.
Po trzecie, jeśli przeszukasz wątek, znajdziesz moje wypowiedzi (chociażby tu niżej) zajmujące się interpretacją serii w odniesieniu społecznym do współczesnej Japonii, do czego sam wydajesz się niezdolny.
Podsumowując, w chwili obecnej mam Cię za trolla niezdolnego do sformułowania swojego zdania i zazdrosnego, że ktoś inny może interpretować dokładniej niż Ty serię, a do tego jej nie lubić i nawet mieć odwagę publicznie podpisać się pod twierdzeniem, że według niego chwalona przesz innych seria jest chłamem.
Jeśli nie podoba Ci się taka opinia, wykaż się odwagą cywilną i zadaj kłam moim stwierdzeniom, podpisując się nickiem oraz pisząc własną interpretację i uzasadnienie, dlaczego ta seria jest dobra. jako dodatkowy bonus będzie miło, jeśli zamieścisz coś więcej niż zdanie i interpretacje Urizithara, Grisznaka, Kysz i moje (osób które napisały tu najdokładniejsze interpretacje, przy czym trzy pierwsze są w przeciwieństwie do mnie nastawione do serii pozytywnie).
End of topic, dopóki nie zrobisz tego co stwierdziłem powyżej.
Re: O.o
Moderacja
EDIT: Ostrzegałam.
Re: O.o
Re: O.o
Najprościej ujmując to anime jest o kliknij: ukryte homofobii albo ogólnie o społecznym wykluczeniu niepasujących jednostek. Niewidzialni to takie jednostki odrzucone przez resztę społeczeństwa. Całą resztę możesz traktować jak ozdobniki.
Re: O.o
Z tym się zgodzę.
Z tym natomiast nie. To co piszesz nie zgadza się niestety z częścią pokazanych założeń – określenie niewidzialności nie jest jeszcze dokładnie wyjaśnione, ale nie wydaje się odnosić do wykluczonych osób – wręcz odwrotnie, do osób wykluczających.
Re: O.o
Natomiast osoba wyróżniająca, odstająca od reszty staje się celem usprawiedliwionych w opinii ogółu (co należy podkreślić, gdyż jest to bardzo ważne dla problemu) prześladowań i wykluczenia, zgodnie z zasadą „wystający gwóźdź zostanie dobity” (proszę wybaczyć mi dosłowne tłumaczenie z angielskiego).
Bardzo ładnie łączy się z tym słowo arashi, oznaczające w slangu japońskim poza dosłownym znaczeniem burzy (i znanym zespołem) m.in. nagonkę internetową w stylu 2chana lub 4chana czy trolla internetowego.
Re: O.o
A dwa główne misie mogą zjadać też tylko te Niewidzialne, do tej pory tylko te które podkochiwały się w Kurecha, czyli osoby wybijające się z tłumu. Póki co zostaje więc przy swojej teori ;)
Re: O.o
Mam nadzieję, że teraz wszystko jest jasne ;-)
Re: O.o
Masz rację, zmylił mnie ten zły misiek Mitsuko z trzeciego odcinka [link] która właśnie zjadała Wykluczone.
Poprawka: Najprościej ujmując to anime jest o homofobii albo ogólnie o społecznym Wykluczeniu niepasujących jednostek. Wykluczone Zło = Kurecha, to właśnie takie niepasujące jednostki odrzucone przez resztę społeczeństwa. Całą resztę możesz traktować jak ozdobniki.
Teraz lepiej gra? :)
Re: O.o
Wciąż ciężko powiedzieć do czego właściwie ten tytuł zmierza, ale coraz więcej elementów układanki dostajemy. Pytanie tylko, czy wstawiamy je we właściwe miejsce?
Cały czas się zastanawiam jaka jest rola Sumiki w tym wszystkim? Co ona ma właściwie reprezentować? Niewinność, czystą miłość, a może nieświadomość? W końcu dopiero po jej zniknięciu Kureha zagłębia się w cały ten misiowy świat. Czy jednocześnie oznacza to odkrycie cielesnych pragnień? Gdybać można w nieskończoność, a nie do końca jestem zwolenniczką tworzenia teorii na podstawie kilku przesłanek, więc na razie się z tym wstrzymam. Muszę jednak przyznać, że w końcu mnie to zaciekawiło. Oczywiście cała masa symboliki tu użytej i wszelakich nawiązań idzie na plus, ale nie przesądza o genialności anime. Bo jeśli koniec końców nie dostaniemy spójnej całości, to szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie ile symboliki tu użyto, gdyż wtedy to będzie znowu tylko „Shaftowy styl” (ach, jakże ja się cieszę, że to nie studio jest za ten tytuł odpowiedzialne).
Swoją drogą, ta scena mnie rozwaliła: [link]
Btw. przeglądając różne dyskusje na temat tej serii trafiłam na dość ciekawego linka, może kogoś również to zainteresuje: [link]
A teraz pozostaje czekać na kolejny Kuma Shock!
To dla mnie wciąż największa niewiadoma tej serii – twórcy starają się nas mocno przekonać, że Sumika została wszamana przez misie na starcie, ale jednocześnie wspomnieniami o niej szpikują całość na tyle gęsto, że wciąż mam przeczucie, iż w pewnym momencie ona nam skądś wyskoczy.
Wygląda na to, że możemy zapomnieć o yuri? Wszystko co do tej pory widzieliśmy to zwykły fanserwis? Trochę to smutne, że kolejne anime zapowiadające się na yuri, to nie yuri :(
True indeed, ale z drugiej strony, czy po Ikuharze można się było spodziewać normalnego anime, w rodzaju, dajmy na to, Aoi Hana?
A co jedno szkodzi drugiemu? O tym, że atak z Sakenbetsu jest tu jakimś elementem i kontekstem interpretacyjnym, wiadomo było niemal od początku. Powiedziałbym nawet, że to zaleta, bo im więcej takich smaczków, tym dla serii lepiej. Przyznam, że tam może iść w równym stopniu o homofobię jak i o heterofobię, albo i o masę innych rzeczy. Ale grzebanie w tym, odczytywanie, interpretacja – to jest właśnie przyjemność, jaka płynie z obcowania z tą serią. To jest bowiem to, czego większość anime, dających kawę na ławę, nie ma.
A teraz wyobraź sobie anime w rodzaju Aoi Hana w WERSJI Ikuhary. Gdzie mamy szczery, normalny romans i metafory oraz oprawę jak ze snu o Utenie. Tak szczerze, nie wolałbyś? Ja bym wolał, to byłoby piękne.
Wolę ciekawe, nieszablonowe i zaskakujące anime od zwyczajnego yuri.
Ikuhara się już tu zrealizował w kinówce „Uteny”. Wyżej już raczej nie skoczy. Powtarzanie tego byłoby wyłącznie odcinaniem kuponów, a tego chyba robić nie chciał. Jasne, z przyjemnością bym coś takiego obejrzał, ale wolę, gdy artysta idzie do przodu.
Byłoby dobrze, żeby seria wymagająca myślenia reprezentowała sobą coś więcej niż miałki bełkot i wyraźnie oklepane schematy, schowane za to pod toną symboliki dla jej uczynienia jej „inteligentniejszą”.
Byłoby też dobrze, gdyby nie miała najbardziej nachalnego fanserwisu jaki od dawna widziałem. Jak również projektów postaci bardziej przesłodzonych niż jakikolwiek „moeshit”.
Zaś co do fanserwisu – w żadnym wypadku nie nazwałbym go nachalnym, bo jest go doprawdy niewiele, zwłaszcza w dwóch ostatnich odcinkach. Zaś słodycz, owszem, obecna, sprawia wrażenie raczej kontrapunktu niż celu samego w sobie. I sądzę, że wypada to nawet lepiej niż w przypadku takiego „Higurashi”, gdzie ekstremalna słodycz towarzyszyła ekstremalnej makabrze.
Taaak, wabik na publikę już potrzebny nie jest, kto się dał złowić, ten się dał.
Jak dla mnie na tym etapie jasne jest wystarczająco dużo, aby ocenić, że za wiele tam nie ma. Może nagle znajdzie się czwarte dno, ale bez tego mamy na razie raczej banalne morały ubrane w szatę maksymalnego udziwnienia, aby to ukryć.
Jeśli to miał być wabik na publikę, to osiągnął dokładnie odwrotny efekt, bo dzieciarnia i tak tej serii nie dałaby rady oglądać.
Ja tam akurat widzę całkiem sporo, choć wynika to z tego, że autor, zamiast po prostu chamsko dać kawę na ławę, rzuca tam pewne wątki, które dopiero stopniowo łączą się w jakąś całość. Stąd moja ostrożność w ocenie.
Chyba w ogóle nie masz pojęcia, kto stanowi grupę docelową anime. A jeżeli masz na myśli zachodnich widzów, to tym bardziej jesteś w błędzie, bo chińskie bajeczki są robione z myślą o rynku japońskim i raczej nie przykłądają wagi do tego, jak się dany tytuł spodoba za granicą :P
Ale o co ci chodzi? Przecież większość widzów stanowią nastoletnie dzieciaki, a nie widownia 30‑40+
Zresztą, jak ktoś tu pisał, seria w nie cieszy się popularnością, bo japońska widownia gremialnie uznała, że jej nie rozumie.
Nie piszę, że wszystko. Rozumiem jednak wystarczająco dużo, w tym kilka rzeczy które za zachwytem odkryłeś odcinek temu ja wiedziałem już wcześniej dzięki znaczeniu niektórych pojedynczych słów chociażby.
Nie zmienia to faktu, że jak dla mnie mamy do czynienia z wydmuszką – stos symboliki, pod którą się nic tak naprawdę nie kryje. Owszem, seria jest o ważnym problemie, ale nie zmienia to faktu, że miota się pod toną zupełnie niepotrzebnej, a co gorsza szkodzącej pseudosymboliki, która zamiast pomagać, szkodzi potężnie. W efekcie też przesłanie serii trafia do znacznie mniejszego grona widzów, oraz co gorsza, znaczna część bardziej powierzchownych interpretacji daje efekt odwrotny do zamierzonego.
Ja zaś widzę całą serię.
Wybacz, ale udziwnianie tylko po to, aby wybić się z tłumu jest absurdalnym pomysłem. Oryginalność dla oryginalności nie działa, potrzebna jest też sens i treść.
PS: Ale się rozpętała dyskusja w moim wątku ;)
W moim odczuciu akurat ten gatunek świetnie sobie radzi bez anime, funkcjonując w mangach lub w filmach aktorskich. A gdy trafia do anime, zwykle się to kończy takim „Sakura Trick” czy innym „Yuru Yuri”.
Stąd też zresztą mój sceptycyzm względem wielu zawartych tu wypowiedzi, często autorstwa ludzi, którzy rzucili tę serię po 2‑3 odcinkach, a którzy zdają się sądzić, że już wiedzą o niej wszystko.
Odcinek 5
Ech, te śliczne R‑17 we flashbacku… Acz wizje Ginko były tak ślicznie absurdalne, że nawet dało się w nie uwierzyć. No i jeśli ktoś się obawiał powtarzalności, to finał go pewnie zaskoczy. Chociaż nikt nie lubi cliffhangerów. Ale i tak to był mocny kuma shock!
Słowo „niewidzialny” wydaje się tu coraz bardziej kluczowe (vide stwierdzenie naszych misiolesbijek, że mogą jeść tylko „niewidzialne dziewczęta”, a zjadały głównie te, które czuły miętę do Kurehy). Jeśli przyjmiemy, że oznacza ono lesbijki, to czy w takim razie owa zapowiadana i nadciągająca niewidzialna burza ma oznaczać jakiś gwałtowny atak homofobii? Z drugiej strony, jak dotąd jedyni mężczyźni, jakich widzieliśmy, występowali wśród misiów, wśród ludzi samców niet.
Swoją drogą, ta seria coraz bardziej skrzy się od nawiązań i to takich naprawdę mocno niekiedy pomysłowych. Mieliśmy już Utenę, Shingeki no Kiyojin, Psychozę, Suspirię (ten film tu wyjątkowo pasuje) i Lśnienie…
I tak mi się powoli zanosi, że prędzej czy później obie nasze misiolesbijki staną po dwóch różnych stronach barykady. Bo jeśli nawet Ginko uda się „zdobyć” Kurehę, to wówczas Lulu ją de facto straci.
Re: Odcinek 5
Re: Odcinek 5
Tak pytam…
Odcinek 4
To uzmysłowiło mi jakim wartościowym anime mogła być ta seria, mówiącym w sposób metaforyczny o ponadczasowych, uniwersalnych wartościach, jak miłość, rodzina, przyjaźń.
Często mają miejsce takie animozje między rodzeństwem. Starsze dziecko czuje się pominięte i zazdrosne o młodsze. Czwarty odcinek ujął temat w postać atrakcyjnej, zwariowanej, kolorowej baśni którą jednak nawet dziecko mogłoby zrozumieć. Zamiast nagości oferując tyle w zamian. Dlaczego tak nie wygląda cała seria?
Criminal bear!
Motywacja misiolesbijek jest lepiej wyjaśniona, choć wciąż nieujawnionym do końca elementem układanki pozostaje kwestia kliknij: ukryte matki Kurehy.
Plus z muzykę w tym odcinku – nieco inną niż do tej pory, ale też śliczną.
Odniosłem również wrażenie, że również obecność naszych panów nie jest przypadkowa i będzie mieć duże znaczenie w przyszłości.
No i przede wszystkim pewna jest kliknij: ukryte relacja Ginko oraz matki Kurehy w przeszłości. Czekam na pozostałe kawałki układanki.
Moja psychika właśnie została przeorana. Ilość bodźców i absurdu wylewająca się z tego chorego gó**a jest ogromna. Przytłaczająca wręcz.
Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, byłem w stanie w miarę normalnie dotrwać do OP i się na nim skupić – ciekawy. Naprawdę ciekawy, na tle tego, co przyszło mi usłyszeć w tym sezonie póki co. Na ending zabrakło mi siły – cała melodia wpadała uszami, a wylatywała rozdziawionymi ustami. No i ta jednoznaczność elementów erotycznych, na Boga, błagam… Chyba się poddaję, bo to nie jest taki napływ jak innym, sezonowym anime mahou shounen, to jest coś o wiele gorszego.
O symbolice nawet się nie będę wypowiadać, bo zwyczajnie jej nie widzę, a nawet jeśli coś wyłapałem, to po 5 sekundach wylatywało mi to z głowy z powodu dalszej części.
Porzucam, pierdziele to.
odcinek 3
I ciekaw jestem, co będzie z Sumiką, czy autentycznie została jednak zjedzona (co ten odcinek wydaje się mocno sugerować), czy jednak jakoś wróci na scenę.
Re: odcinek 3
Re: odcinek 3
Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
Zauważyliśmy. Bo to jest Yuri. Nawet w tytule jest. Nie licz tutaj na ważne postacie facetów.
Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
kliknij: ukryte Nie chodzi o znaczące role facetów, ale o to, że po ludzkiej stronie muru nie ma ani jednego, nawet w tle. Jedyny męski pierwiastek, to męski głos w telefonie i na rozprawie.
Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
I odwrotnie w Yaoi, tam praktycznie nie ma postaci kobiet. Są wyjątki ale rzadkie. To cechy gatunku.
Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
Re: Nie wiem o co chodzi ale oglądam jak zahipnotyzowana
Not a human to be seen.
A kingdom of raging lesbians,
and it looks like I'm the Queen
Those stairs are spinning like a madman's brain inside
Couldn't climb them on;
Mitsuko knows I've tried
Don't let them eat,
don't let them kill
Be the lesbian you always have to be
Conceal, don't feel,
Take gun and shoot.
But damn, they're cute!
Yuri on, yuri on
Can't hold it back anymore
Yuri on, yuri on
I will make Sumika moan
I don't care
what they're going to say
Let the storm rage on.
Bears never bothered me anyway :)
To Ikuhara zrobił Shingeki no Kyojin”?
“make pasta, not war” :p
Ja tam uwielbiam jedno i drugie i absolutnie ani się tego nie wstydzę ani nawet nic w tym specjalnie dziwnego nie dostrzegam xp „Utena” ma dla mnie walory artystyczne i emocjonalne, „SNK” rozrywkowe i adrenalinowe xD nie ma co ani tych tytułów z sobą porównywać, ani fanów jednego czy drugiego wytykać palcami :p
Re: “make pasta, not war” :p
YKA: kliknij: ukryte Wszyscy są misiami.
Re: “make pasta, not war” :p
ok już rozumiem do czego zmierzałeś i zwracam honor :p chciałeś nawiązać do tych motywów parodystycznych a wyszło troszkę niejasno, albo ja jestem już przewrażliwiona, że mi wszyscy tak obsmarowują ten nieszczęsny SNK xD wybacz!
Re: “make pasta, not war” :p
Zaskoczyła mnie jednak reakcja wielu ludzi bardzo poirytowanych ilością fanserwisu (choć nie wiem czy w przypadku tego konkretnego anime można w ogóle o czymś takim mówić). Nawet wśród osób doceniających Ikuharę pojawia się sporo głosów, że to już nie jest to co wcześniej i autor próbuje tylko zwrócić na siebie uwagę nadmiernym seksualizmem.
Może bym się nawet z tym zgodził, tylko ja pod tym wszystkim już na tym etapie znalazłem masę przesłanek mówiących, że jest w tym zdecydowanie więcej niż widać na pierwszym planie. Zaślepionej nagością i tematyką yuri widowni chyba umknęły bardzo ciekawe motywy ludzi budujących sobie ściany (wszystkie te prowadzone prace i żurawie rozstawione w niemal każdym kadrze miasta) czy napominanie o trzymaniu się w grupie i nie wychylaniu się (zwrócenie uwagi na społeczny problem tępienia indywidualizmu jednostek przez większą grupę).
Zdecydowanie jednak najciekawszym znaleziskiem (obraz na ścianie) jest jedno nawiązanie do wydarzeń historycznych z 1915 roku (zerknijcie też na tytuły książek i audycji radiowych powiązanych z wydarzeniem, a wypisanych na dole strony), z którymi na tę chwilę nie do końca wiem co zrobić, bo nie dostrzegam jeszcze jak wpasowują się one w całokształt serii.
Jedno jest pewne, tego nie można oceniać wyłącznie za to, co widać na pierwszy rzut oka i ze zdecydowanym werdyktem trzeba czekać do samego końca, choć niektóre momenty oprawy graficznej i muzycznej same w sobie potrafią zachwycić.
Jeszcze mi się żadnego pierwszego odcinka nie zdarzyło oglądać z lupą, a inaczej tego co na tych obrazkach i książkach nie dojrzysz.
Podwójne dna, smaczki mogę wyszukiwać kiedy skończę serię, oglądając drugi raz. Ale najpierw musi wciągnąć pierwszy odcinek właśnie tym – co widać na pierwszy rzut oka.
Może pora na zmianę
Rzuciło mi się jeszcze w oczy, że ich szkoła pokazana z góry to różowy trójkąt w okręgu drzew.
W przypadku tej serii widzimy ciekawy zabieg (chyba…). Wydaje się, że autor chce połączyć niszowość z mainstreamem. Spostrzegawczych widzów przyciągnie dwuznacznością i symboliką, casuali prawie moe- laseczkami :P i zwariowanym humorem.
Przykre, że w przypadku tejże serii objawia się pewne zjawisko: coraz więcej alergicznych reakcji na tematy i obrazy związane z seksualnością w anime (nie mówię, że nieuzasadnione, ale być może nie oddające sprawiedliwości niektórym dziełom). Niestety musimy tu podziękować wszędobylskiemu fanserwisowi…
Powiedziałbym raczej, że raczej casuale polecą na symbolikę i dwuznaczność, gdyż ta seria funduje je w sposób wyjątkowo mało subtelny :P Przytoczony w innym miejscu porównania wdzięku tej serii do ciosu obuchem jest jak najbardziej na miejscu. Przecież te anime aż krzyczy do widza: „Patrzaj, tu jest symbolika!”.
A co do dwuznaczności: ja tutaj żadnej nie widzę. Te niby dwuznaczne sceny za aż zbyt dobitnie jednoznaczne.
Ok, nie będę oceniałserii po pierwszym odcinku, ale jak na razie bliżej mi do nazwania jej artystowskim przeciętniakiem niż produkcją wybitną.
Nie oczekuj Pan zbyt wiele…
Ale co racja to racja, trzeba poczekać na kolejne odcinki.
Można. Mamy do czynienia z fanserwisem na tyle zaawansowanym, że każda inna seria zostałaby natychmiast przez niego zjechana. Jak na razie nie pokazane zostało nic, do czego byłby on potrzebny poza shock value i/lub pandering. Można oczywiście znaleźć wiele „głębokich” uzasadnień, ale nie zmienia to faktu, że niezależnie od przekazu, mamy tu bardzo silny fanserwis.
Nie umknęły, nie zmienia to faktu, że nadal mamy potężny stos niepotrzebnego jak na razie do niczego fanserwisu.
Jak również o wyraźnych problemach homoseksualnej osoby w społeczeństwie, które tego nie akceptuje(yuri).
Nagonki internetowej na wyróżniających się w stylu 2chana albo 4chana – „arashi”.
Motyw stawania się niewidzialnym, wchodzenia do grupy – zawsze będące czym złym u autora. Warto zwrócić uwagę, że to samo robią niedźwiedzie.
Wzór na podłodze oraz pokazane domy ludzi pochodzące ze starych horrorów, oraz na ile kojarzę dom głównej bohaterki wygląda jak z Psycho.
Innymi słowy, masa przerostu formy nad treścią jak na razie i prób nie tyle dodania symboliki zwiększającej głębię dzieła, ale koncentracja na symbolice kosztem treści. Przy odrobinie szczęścia się poprawi, ale na tym etapie jest w mojej opinii raczej źle.
W pełni rozumiem, że to jest nie dla wszystkich. Natomiast nie rozumiem czemu ludzie twierdzą, że to jest pod tym względem inne niż Mawaru Penguindrum.
Mawaru i Utena miały dużo wartościowej zawartości pokazanej wprost, człowiek łowił w nich wszechobecną symbolikę, aby poznać dzieło na głębszym poziomie i lepiej je zrozumieć.
Yuri Kuma na chwilę obecną nie pokazało wprost żadnej wartości poza stosem moe i fanserwisu, które są raczej odrzucającą wadą niż wartością pozytywną. Po wszelkie wartościowe rzeczy trzeba obecnie nurkować w stos niepotrzebnej symboliki, która zamiast wzbogacać dzieło, osłabia jego przesłanie i znaczenie.
Problem tkwi w tym, że umieszczenie całości przesłania serii w symbolice, a na powierzchni zostawienie klasycznego fanserwisowego yuri‑moe sprawia, że znaczna część ludzi całkowicie zdolna i chętna do docenienia drugiego i trzeciego dna może nie mieć ochoty męczyć się z pierwszą warstwą, która będzie dla nich odrzucająca.
Mówiąc inaczej – na razie zbyt wiele wskazuje, że tym razem autor po prostu przekombinował.
Lilia która utonęła w miodzie :(
Nachalny Yuri‑Fanserwis który dosłownie atakuje widza z ekranu, sceny epatujące erotycznymi podtekstami które w zamyśle może miały być metaforycznie subtelne ale były zwyczajnie łopatologiczne, ( kliknij: ukryte dwie magiczne‑niedźwiadko‑moe‑dziewczątka liżące lilię nad nagą główną blondyneczką… [link] serio??? -_-" )
To było takie, toporne, wręcz wulgarne… -_-" a piszę to jako fanka Shoujo‑Ai, nie przeciwniczka! Nie chcę nawet domniemywać jak na te 'kwiatki' reaguje przeciętny widz -_-" I to nam daje współtwórca „Uteny” ??? Przecież to aż przykro się człowiekowi robi :(
Wyraźnie też brakuje tej eleganckiej 'Utenowej kreski', projekty postaci są do bólu współczesne… moe dziewczątka które wyglądają na dużo młodsze niż są co w kontekście dziejącym się na ekranie sprawia podwójnie niesmaczne wrażenie :/ nie podobało mi się to w „Fate/Kaleid Liner Prisma Illya Zwei!” nie zachwyca i tu :/
Obawiam się, że gdzieś kompletnie zapomniano o postaciach i fabule, o tym by widza porwała sama historia i ewentualnie jej barwne zaprezentowanie a nie na odwrót -_-"
Anime‑wydmuszek zbudowanych z samej kolorowej otoczki, z którą nie sposób się zżyć emocjonalnie ani dostatecznie w nią zaangażować mamy już aż nadto -_-" i nie potrzebujemy więcej :/
Chciałabym znów poczuć te uczucia które towarzyszyły mi przy pierwszym seansie serii telewizyjnej „Uteny”, emocje niezwykłej, pasjonującej przygody, historii która mnie porywa, przykuwa do ekranu, fascynuje odkrywając coraz to nowe elementy roztrzaskanej, metaforycznej układanki.
Serii pełnej cudownie zaprojektowanych postaci, tworzonych wyjątkową kreską o charakterystycznym, wyrafinowanym stylu, które jednak szczerze pokochałam za ich osobowości, zalety i wady.
Zwariowanego humoru który bawił mnie do łez, i chwil wzruszeń które wstrząsały dogłębnie tym bardziej, że zżyłam się z tym niezwykłym, frapującym światem i jego przewrotnymi aktorami ;3 Tak, „Utenę” chłonęłam jeden odcinek za drugim, dogłębnie oczarowana, dosłownie zmuszając się do robienia przerw 'bo przecie jutro nie wstanę' xp
Tymczasem emisję „Yuri Kuma Arashi” póki co zawieszam po pierwszym odcinku, tym razem zawiedzione nadzieje okazały się dla mnie zbyt wielkie, nie mam po prostu siły na kolejne :(
Może, podkreślam może, wrócę do niej gdy będzie już ukończoną serią i ktoś komu ufam zapewni, że jednak warto.
Przereklamowane
W mojej opinii seria jak na razie nie prezentuje sobą w zasadzie niczego – w przeciwieństwie do Uteny i Mawaru, które od pierwszego odcinka porywały człowieka symbolizmem i treścią, Yuri Kuma ma aż za dużo symbolizmu, ale niestety odnoszę wrażenie, że pod jego ilością zabrakło miejsca na treść. W chwili obecnej seria jest koszmarnie nijaka i w zasadzie bardziej kojarzy się z kolejną serią w stylu SHAFTu niż z poprzednimi dziełami autora.
Praktycznie wszystkie opinie jakie czytam nie zajmują się nawet samą serią, tylko zachwytem nad tym, kto ją robi lub ewentualnym pisaniem o stosie problemów i wpadek odcinka, po czym przekreślaniu ich stwierdzeniem, że w przypadku tego autora to pewnie celowe/można mu zaufać, że sobie poradzi z problemami.
Re: Przereklamowane
Lecz na ten moment nie ma wystarczająco by cokolwiek powiedzieć konkretnego poza ogólnym odczuciem. Nawet analizowanie symbolizmu jest troche mało sensowne gdy mamy tak mało informacji.
Jeżeli czujesz że to jest kolejna seria która można opisać jako „taki typowy shaft”, ok. Widze skąd się zrodziła ta opinia (chociaz jak ma w głowie takie koszmarki jak Mekaku City Actors to stawianie tych dwóch anime obok siebie by mnie mocno zabolało). Zabawne jest to że widze dużo ludzi którzy chwala serie ponieważ autor, a także mnóstwo osób bardzo ostro traktuje serie ponieważ autor. Twój komentarz także jest głównie dyktowany opinią o samym autorze.
Teraz jak myślę, to w sumie ten odcinek ma jeden spory problem. Nie jestem pewien do końca jaki jest ton. W tym wirze symbolizmu i wesołej dziwności brakuje mi czegoś. No cóż, jak zawsze czas pokaże co tam się z tego wykluje.
Re: Przereklamowane
A są też ludzie, którym podobały się wcześniejsze dokonania Ikuhary, ale Lesb(ear)ian Storm (czyli Yuri Kuma Arashi) mogą uznać za niestrawny (uważnie czytając, można zauważyć, że tak jest zapewne z osobą na początku wątku).
Bywa, że twórcy tak koncentrują się na elementach (tudzież dziwactwach), z których są znani, że zapominają, o tym co istotne – postaciach i fabule. Przykładowo w ten sposób P.A. Works (znane choćby z True Tears) popełniło takiego potworka jak Glasslip. Zobaczymy czy z Yuri Kuma Arashi będzie lepiej.
Re: Przereklamowane
Narzekanie na nadmiernie pozytywną reakcje która wynika z powodu wyrobionej opini o autorze to drobna hipokryzja jeżeli czyjaś późniejsza krytyka jest mocno nasycona wyrobionym zdaniem o autorze i bezpośrednim porównaniem z Uteną czy MP.
Takie moje czepianie się. W swojej reakcji tam niżej, niżej nie wspomniałem nawet o Ikuharze głównie z tego powodu. Chce to zobaczyć jako coś istniejącego w próżni i zobaczyć co z tego wyjdzie. Pierwszy odcinek pokazał za mało by sensownie domyśleć się gdzie pójdzie ta seria, miał pewne braki o których wspomniałem wyżej, lecz bawiłem się dobrze, wiec reakcja była na plus.
Re: Przereklamowane
Dokładnie, obawiam się tego samego -_-".
Re: Przereklamowane
Spowodowany jest on tym, że po pierwszym odcinku treści nie było w zasadzie wcale. To nie kwestia wstępu, tylko w ogóle braku przygotowania czegokolwiek.
Dziękuję, dokładnie.
Bardzo proszę zwrócić uwagę, że nie jestem przeciwnikiem autora w najmniejszym stopniu. Odwrotnie, jestem fanem i bardzo cenię poprzednie serie. Dlatego też nie widzę żadnej hipokryzji w stwierdzeniu, że nie rozumiem chwalenia serii tylko za jej autora, kiedy jestem tej samej pozycji jak osoby to robiące (fan jego poprzednich dzieł).
Owszem, narzekam na zbyt pozytywną reakcje, gdyż większość osób chwaląca serię pisze o Utenie i Mawaru, a nie o Yuri Kuma Arashi, które w mojej opinii na razie zaprezentowało się bardzo słabo, a jest już ogólnie uznane za nową serię zbawiającą anime.
Re: Przereklamowane
O to chodzi. Narzekasz że ludzie patrzą przez soczewke autora i chwalą to, kiedy Ty robisz dokładnie to samo. Tylko że Ty używasz tej soczewki by krytykować. Jedno i drugie siebie warte.
Tak jakbyś nigdy nie widział reakcji ludzi po pierwszych odcinkach. Zawsze masz 10/10 najlepsza seria na świecie. 1/10 boże co za shit. Przestań zrzędzić że ludzie lubią rzeczy i skup się na czymś bardziej konkretnym, na zrzedzeniu co Ci się nie podoba ^^. Z tego można przynajmniej wyciagnac jakies wnioski i sie odnieść. Spójrz na dosyć ostra opinie Amarette wyżej, co do której nie mam żadnych problemów i rób to tak.
Re: Przereklamowane
Nie. Po prostu i najzwyczajniej w świecie Twoja argumentacja nie ma tu zastosowania.
Krytykowanie dzieła z powodu patrzenia na nie „przez soczewkę jego autora” w tej sytuacji oznaczałoby, że automatycznie skreślam dzieło, ponieważ inne dzieła autora uważam za słabe i/lub aktualne dzieło jest w mojej opinii gorsze od innych prac autora, ponieważ nie jest nimi.
Żaden z tych faktów nie odnosi się do mojej wypowiedzi – stwierdziłem, jaką wadę moim zdaniem ma Yuri Kuma, zaznaczyłem też owszem, że poprzednie dzieła autora takiego problemu nie zawierały, co nie jest w żadnym miejscu równoważne z ocenianiem aktualnego dzieła przez pryzmat autora/jego dzieł poprzednich, tylko stwierdzeniem, czemu aktualne dzieło w przeciwieństwie do poprzednich mi się nie podoba. Gdybym napisał coś w stylu „jak zawsze jego dzieło nie ma żadnego sensu” czy też „obecne anime jest znacznie słabsze od Uteny, gdzie podziały się XXX i YYY” Twój argument byłby prawdziwy, obecnie nie jest. Próbujesz udowodnić, że napisałem coś, czego nie napisałem i zwalczać to, co na siłę próbujesz umieścić w mojej wypowiedzi.
Re: Przereklamowane
Ten fragment wyraźnie pokazuje że jesteś fanem autora. Automatycznie też tworzy połączenie między tą serią a tymi dwoma. Tłumaczy Twoją pocyzje jako zawiedzionego fana który nie dostał tego czego chciał.
Patrzenie przez soczewke nie oznacza że coś skreślasz automatycznie lub wynosisz pod niebiosy. To znaczy tylko tyle ze nie widzisz tego w próżni.
Mówisz duże słowa typu. To nie ma żadnej treści, seria nie reprezentuje niczego itd. Ciężko mi po pierwszym odcinku spojrzeć na coś takiego i potraktować poważnie. Szczególnie kiedy wyraźnie wstęp się jeszcze nie skończył. Moge zrozumieć uczucia, ale oskarżenia tego typu tylko udaja obiektywne. Emocjonalnie podchodzisz do tego, a jednoczesnie narzekasz że ludzie dają się porwać emocjom.
I danie się porwać chwili jest spoko, nie jestem tutaj by zmieniać czyjekolwiek zdanie, wyraź je tak jak chcesz i czuj jak chcesz. Ale jeżeli sam piszesz emocjonalnie i nie przebierasz w słowach, nie narzekaj na to że inni to robią to samo tylko w drugą strone. Szczególnie że mam wrażenie że w obydwu przypadkach chodzi o oczekiwania wykreowane przez prestiżowe nazwisko.
Tyle, ja już kończe tą dyskusje bo nie chce zaśmiecać komentarzy. Wyraziłem się i tyle ^^. Możesz to zaakceptować lub nie, moge się mylić lub nie. Gau gau, tak czy siak czas pokaże co ta seria w sobie ma
Re: Przereklamowane
Nie istnieje możliwość patrzenia na jakiekolwiek medium w próżni. Dlatego też nie można stosować tak szerokiej definicji do „patrzenia (chociaż konkretnie mówiliśmy o krytykowaniu) przez soczewkę”. Musimy stosować stopniowanie. Znam poprzednie serie autora, nie da się ukryć, jednakże w tym miejscu nie oceniam aktualnej serii jako z nimi powiązanej (w sensie autora), ale jako całkowicie niezależny byt. Uważam, że seria powinna sama stać na swoich własnych dwóch nogach, a nie dostawać dobre opinie z powodu jej autora, czym tłumaczy się większość jej słabych punktów (albo je wręcz pomija). W swojej opinii ani nie krytykuję serii „bo autor”, ani jej nie chwalę „bo autor”. Krytykuję ją za nią samą.
Zdanie „w przeciwieństwie do Uteny i Mawaru, które od pierwszego odcinka porywały człowieka symbolizmem i treścią, Yuri Kuma ma aż za dużo symbolizmu, ale niestety odnoszę wrażenie, że pod jego ilością zabrakło miejsca na treść” służyło mi do szybkiego wyłożenia co moim zdaniem jest nie tak z obecną serią, mimo specyficznego podobieństwa w stylu do poprzednich serii autora, które mi się podobały, oraz służy wyjaśnieniu, że nie przeszkadza mi skomplikowana symbolika, jaką seria posiada, gdyż nie czułem ochoty, aby tłumaczono mi, że jestem zbyt głupi, aby ją zrozumieć.
W zasadzie zawiedzionego fana anime, nie autora. Ja nie oczekiwałem nowej Uteny, ani nowego Mawaru, ani serii koniecznie w jego stylu, tylko serii, która będzie sobą coś reprezentować. W chwili obecnej niestety tego nie robi, mam nadzieję, że to się zmieni.
Napisałem że seria jest nijaka oraz, że pod symboliką na razie brakuje miejsca na treść. Nigdzie nie napisałem, że jest do niczego, że nie zawiera *żadnej* treści, ani że nie może się poprawić. W chwili obecnej seria prezentuje potężny przerost formy nad treścią i mam wielką nadzieję, że to się zmieni.
Nigdzie nie pisałem, że są to obiektywne stwierdzenia, tylko moje odczucia po pierwszym odcinku. Odczucia = opinie i z założenia nie są one obiektywne.
Mam zwyczaj stosować inną poprzeczkę dla serii mających być seriami typowo rozrywkowymi i seriami, które mają z założenia prezentować sobą coś więcej. Dlatego też znacznie ostrzej oceniam te drugie. Owszem, prestiżowe nazwisko ma tu znaczenie o tyle, że sugerowało serię mającą być czymś więcej niż czystą rozrywką (oczekiwanie się sprawdziło, tylko wykonanie nie wyszło) i tym samym, przesunięcie serii do moich wyższych wymagań. Uważam to osobiście za prawidłowe podejście, ponieważ inaczej byłoby mi trochę ciężko oceniać każde anime stawiając je z automatu obok Mushishi, Cowboya Bebopa czy Mizayakiego jako bezwzględnych punktów odniesienia.
Gdybym miał coś przeciwko dyskusji o serii, nie pisałbym tutaj. Mam coś przeciwko próbom zarzucania mi hipokryzji, co jest klasycznym ad personam, a nie argumentem w dyskusji o serii.
Która opinia jest w zasadzie prawie o tym samym, co napisałem, tylko bardziej odwołuje się do problemu autora…
Re: Przereklamowane
Cofam zarzucenie o hipokryzji. Zamieniam je na zarzut dotyczący zrzędzenia o to że ludziom się podobaja rzeczy.
A co do ad personam. Jest za mało informacji na prawdziwa dyskusje o serii. Szczególnie tutaj gdzie seria właściwie sie jeszcze nie zaczeła z poziomu fabularnego. Możemy tylko mówić o swoich odczuciach i oczekiwaniach, tyle że to średnio można nazwać dyskusją.
Możemy pomówić o szczegółach które były poukrywane w tym odcinku jak przypinka w kształcie ptaka na ubraniu nauczycielki i to że ten sam symbol i inne były w czasie transformacji gdy otwierała sie brama, czy możemy zrobić małą spekulacje jaka będzie natura niewidocznego sztormu i ściany, ale średnio jest to miejsce na tego typu wątki.
Poczekajmy, zobaczymy, póki co wszyscy lecą na najbardziej rozemocjonowanych pierwszych wrażeniach.
Re: Przereklamowane
A to proszę bardzo ;-)
Re: Przereklamowane
Nic dziwnego, w końcu Ikuhara i Shinbou jedli chleb z tego samego pieca.
Czy to jest wogóle legalne? Te panie się, one się, one…
...bardzo chyba lubią! Ależ cóż to za Sodom(i)a i Gomor(i)a!
Ale do rzeczy…
Shingeki no Kuma to przede wszystkim wreszcie coś innego. Znaczy nie do końca, bo po Penguindrum dzieła tego autora już mnie raczej nie zdiwią, bo teoretycznie styl, prowadzenie akcji, kadry, symbolika, pomieszanie powagi ze słodkością – wszystko się zgadza. Ba, nawet honey cutie zwierzątka. Nawet OP zapachniało tak samo.
Co prawda żal mnie ściska, że nie zobaczymy Bearena Gorigori‑eagera walczącego z kolosalnymi niedźwiedziami (ale to chyba tylko moje skojarzenie, z góry przepraszam za moją głupotę), ale to co łobejrzałem, me like!
Znaczy nie będe popadał w hurraoptymizm, bo serie tego Pana charakteryzują się symboliką, która nawet i dla Japończyka może być nie do zdzierżenia i kończą się w myśl zasady „zostań sam widzu marny ze swymi myślami o co mi tak naprawdę chodziło gdy paliłem (zdrowotnie) oregano i pisałem fabułę tego gniotu”, ale jak najbardziej będe leciał z tym koksem, bo jest tu na tyle ciekawych elementów (i NIE, nie mówię o gołych, prawie 18‑letnich niewiastach, znaczy nie tylko :}), że pozwalają mi patrzeć z optymizmem w przyszłość… przynajmniej do następnego odcinka.
PS: Chrzanić te naleśniki z ED, nie mogłem oderwać wzroku od tej tańczącej misiczki!
Teoretycznie bardziej od Uteny, której bohaterki i bohaterowie byli w wieku gimnazjalnym (co też zauważyłem dopiero jakiś czas po zapoznaniu się z serią i przeżyłem wówczas spory dysonans poznawczy).
Niuch, niuch
Dawno już mnie nic nie zachęciło wizualnie, muzycznie oraz fabularnie jak to. Normalnie trufelek pośród wszystkich animowanych słodyczy :3
Bardzo popularne serie są oceniane w dużej mierze przez ludzi używają skali oceniania IGN 9/10 – od biedy ujdzie. Średnia ocen tych serii jest zawyżona często.
Na dużych serwisach jest to bardzo duży problem. Metacritic jest praktycznie bezużyteczny właśnie z tego powodu.
Moja rada w ogóle dla każdego co ogląda anime, czyta ksiązki, gra w gry i ogląda filmy. Czytać recenzje i opinie, nie oglądać liczby.
Ta? To ja nie jestem takim ludziem, bo takie dajmy na to Absolute Duo odrzuciłem bez oglądania już po trailerze, bo po 2014 wyczerpała się już moja pula tolerancji na oglądane magic school móndórkuw+harem. Szkoda czasu.
Za to Shingeki no Kuma to jest to na co chętnie swój czas poświęce!
Ja się czułem jakbym był tłuczony obuchem po łbie. Już otwarty pocałunek byłby bardziej subtelny od tego ogromu lilii. Śmiać mi się chce jak ludzie wcześniej krytykujacy Shaft teraz wychwalają Ikuharę.
Ready? Steady? Go!!
Symbolizmu po uszy. Byli pracownicy shafta pokazujący co niedzwiedzie lubią najbardziej. Erotyka wylewająca się jak z garnuszka miodu z openingu. Pokręcona fabuła. Magical Bear i dobry voice acting. Jak zawsze zobaczymy jak to sie skończy, ale pierwszy odcinek bardzo przyjemny.
Sezon czas zacząć. Gaaaaaaau
AOTY
Mam wraźenie, że to anime jest po prostu parodią- w pierwszym odcinku mieliśmy świetną parodię SnK (jeszcze na początku odcinka się zastanawiałem, czy te nawiązania to tylko przypadek, ale w momencie, gdy główna bohaterka zaczęła zachowywać się jak Eren, to już nie miałem wątpliwości), w kolejnych odcinkach może zobaczymy naśmiewanie się z czegoś innego- ale to tylko moje przypuszczenia.
Przez cały odcinek śmiałem się jak głupi- tak, głównie z tego jak bardzo absurdalne jest to anime (scena z sądem, kwiatkiem, imiona bohaterek- mógłbym wymieniać bardzo długo). Ostatni raz mnie tak rozbawił pierwszy sezon Seitokai Yakuindomo (co może pokazuje, jak „niskich lotów” humor mnie bawi, ale się tego nie wstydzę).
Utwór z openingu jest świetny, a cały opening świetnie obrazuje całe anime.
Nie mogę się doczekać następnych odcinków
Re: AOTY
Re: AOTY
Pierwszy odcinek można rozumieć różnie, ale wystarczy uwzględnić jedno nazwisko, Kunihiko Ikuhara, żeby dostać jakiś obraz całej serii. Tak więc spodziewać się można anime z wysokim stężeniem symbolizmu i tematyką seksualności, miłości, etc. osadzonego w realiach mogących na pierwszy rzut oka wydawać się komicznymi.
Re: AOTY
Symbolizm faktycznie jest dość mocno wyczuwalny.
Re: AOTY
Re: AOTY
Naprawdę jestem pod wrażeniem- oprócz ukrycia pod symbolami, pozornym chaosem, abstrakcją i śmiesznością tematyki seksualności, czy konfliktu moralnego z nią związanym (jak to ładnie określił Jokobo), wsadzili jeszcze parodię innych anime. Geniusz.
Re: AOTY
AOTY
No dobra, obejrzałem całość, po czym miałem w głowie jedno pytanie – „Co ja oglądam?”.
W ogóle, zacznijmy od tego, o czym to jest?
kliknij: ukryte Jeśli dobrze zrozumiałem, A NIE WIŃCIE MNIE, JEŚLI TEGO NIE ZROZUMIAŁEM, to w wyniku wybuchu jakiejś tam gwiazdy czy planety, ten cały pył poleciał w kierunku ziemi. Sprawił on, że niedźwiedzie zamieniły się w krwiożercze bestie i zaczęły zjadać ludzi. Ludzie w celu ochrony przed niedźwiadkami zaczęli stawiać ścianę (tytani disapproves). Następnego dnia do jakiejś szkoły dochodzą dwie nowe uczennice (warto zwrócić uwagę na ich imię i nazwisko), które (jak się potem okazują) są niedźwiadkami… potem zupełnie nie wiadomo co się dzieje, jest jakaś drama, zaginiona uczennica, główna bohaterka (w sumie to nawet nie wiem, kto tam jest mainem) wyciąga ze szkolnej szafki jakiś karabin strzelecki czy tam snajperkę, whatever,po czym leci na polowanie… nie udaje jej się, niedźwiadki chcą ją zjeść, ale wpierw sąd złożony z trzech facetów (o równie ciekawych ksywkach co ubiorze) sprawdza, czy niedźwiadki słusznie powinny zjeść tamtą uczennicę… to co się potem dzieje mnie przerasta…
Zastanawiam się, jak to anime powstało. Nie, nie, nie chcę wiedzieć.
Czy kontynuuję seans? ALEŻ OCZYWIŚCIE. A, zapomniałem powiedzieć o openingu. Animacji komentować nie chcę i nie będę, ale muzyczka… ujdzie… taka… specyficzna jest… bardzo. No dobra, to był zły pomysł, by oglądać coś takiego o tej godzinie.
Re: AOTY
Obejrzyj inne produkcje Kuniko Ikuhary, takie jak „Utena” czy „Sailor Moon S”, a zrozumiesz.
Re: AOTY