Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,80

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 51
Średnia: 7,31
σ=1,49

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Gamer2002)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kidou Senshi Gundam: Tekketsu no Orphans

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 25×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Mobile Suit Gundam: Iron-Blooded Orphans
  • 機動戦士ガンダム 鉄血のオルフェンズ
Postaci: Policja/oddziały specjalne; Miejsce: Inne planety; Czas: Przyszłość; Inne: Mechy
zrzutka

O tym, jak zacząć biznes strzelania do wielkich robotów i innych ludzi słów parę.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Rok 323 kalendarza Post Disaster. Kudelia Aina Bernstein, rozpoczynająca własną karierę polityczną córka jednego z marsjańskich reprezentantów, szybko zyskuje popularność wśród społeczeństwa. Chcąc poprawić los wykorzystywanej przez ziemskie rządy planety, Kudelia zamierza wynegocjować deregulację handlu marsjańskimi surowcami naturalnymi. W celu zapewnienia sobie ochrony i transportu do miejsca prowadzenia rozmów, zwraca się z prośbą o pomoc do najemnej organizacji CGS. Dowódca Trzeciej Dywizji CGS Orga Itsuka, wspierany przez swego najlepszego pilota Mikazukiego Augusa, zostaje przydzielony do jej ochrony. Jednakże skorumpowane siły polityczne na Ziemi i Marsie mają własne plany względem Kudelii, zaś główne dowództwo CGS nie zamierza specjalnie nadstawiać karku dla swej młodej klientki…

Tekketsu no Orphans jest nową serią spod znaku Gundama, za której scenariusz odpowiada Mari Okada. Dwadzieścia pięć odcinków, które mają stanowić pierwszy sezon serii, opowiada historię typu „Nasze Pierwsze Duże Zlecenie”. Orga, Mikazuki oraz reszta złożonej z tytułowych sierot Trzeciej Dywizji, muszą się zmierzyć z sytuacją przerastającą ich dotychczasowe doświadczenie w szeregach CGS. Także sama Kudelia, dotychczas chroniona przed ponurą rzeczywistością bogaczka, mająca doświadczenie jedynie jako studencka aktywistka, będzie musiała zmierzyć się z korupcją panującą w kosmosie.

Fabuła sama w sobie jest dobra, jej mankamentem jest jednak syndrom pisania historii pod drugi sezon bez podnoszenia zbyt wysoko poprzeczki. Orga i Kudelia dopiero stawiają pierwsze kroki w wielkim świecie, powoli orientują się, jaką rozgrywkę prowadzą więksi od nich gracze. O ile pierwszy akt pokazuje tworzenie się z Trzeciej Dywizji niezależnej grupy Tekkadan i jest to ciekawe, o tyle środek serii skupia się na misji transportowej oraz zmaganiu się z okazjonalnymi przeszkodami. Większego konfliktu tu nie ma, historia jest o tym, jak Tekkadan wyrabia sobie imię. W efekcie widz nie pyta: „jak wygrają wojnę z Kosmicznymi Faszystami”, „jak zniszczą tyrańską organizację”, „jak spacyfikują konflikty na Ziemi” czy „jak wygrają turniej Gunpla”, tylko „kiedy dolecą na miejsce”. To jest cena, jaką się płaci za postawienie przed głównymi postaciami jasnego, oczywistego celu i poświęcenie całej serii na jego osiągnięcie.

Owszem, można powiedzieć, że seria jest dla odmiany przyziemna i jest w tym konsekwentna. Nie zmienia to tego, że jej rozwleczony środek można było pokazać ciekawiej. Nie chodzi mi o to, że jest mało walk, bo to żaden problem, jeżeli rekompensuje nam to rozwój świata, postaci i związany z nimi dramat. W pierwszej połowie jest za dużo ekspozycji i za dużo przypominania o już jasno zdefiniowanych problemach świata przedstawionego. Kudelia nie musi w kółko biadolić, że jest bezużytecznym balastem, nie musi ciągle się przekonywać, jak biedne są sieroty z Trzeciej Dywizji. Nie trzeba ciągle powtarzać, jak Mars jest wyzyskiwany, Ziemia jest skorumpowana, a Tekkadan musi być rodziną. Ale seria tak robi, co naturalnie z czasem zwyczajnie nudzi. Poboczne wątki też bywają poprowadzone amatorsko – na przykład widz mógłby się zastanawiać nad losami zaginionego brata jednej z postaci dłużej niż te dwie minuty pomiędzy pierwszą wzmianką o nim a jego pojawieniem się na ekranie. Także ostatni odcinek w pewnym stopniu rozczarowuje, pomimo kunsztownej intrygi. W przeciwieństwie do pierwszego sezonu Gundam 00, czy nawet pierwszej części Gundam AGE, twórcy nie dali na zakończenie mocnego akcentu. Wygląda to raczej tak, jakby postanowili go za wszelką cenę uniknąć.

Mocno narzekam, ale powtarzam, że historia jest dobra. Po prostu przy prowadzeniu fabuły dopuszczono się konkretnych uchybień, a jednocześnie zaniedbano walki wielkich robotów, które odwracałyby od nich uwagę. Innymi słowy, fabuła nie jest dziurawa, jest tylko uszyta nierówno i trochę za mało uatrakcyjniona ozdobami. Ale pomimo tego wszystkiego jest to Gundam z własnym charakterem i podejściem do tematu, obiecujący w perspektywie następnego sezonu. Seria odrzuciła wszelką broń energetyczną, polegając na pociskach, rakietach i stali, co zwiększa brutalność walk. Gundam w tej odsłonie nie jest wyjątkowo wytrzymały czy specjalnie uzbrojony – ma tylko system Alaya­‑Vijnana, który poprzez cybernetyczne wszczepy umożliwia pilotowi bezpośrednią kontrolę maszyny, co przekłada się na szybkość reakcji. Członkowie Tekkadanu nie noszą kolorowych fikuśnych strojów, wszyscy są przeważnie w zielono­‑szarych mundurach. Sam Tekkadan jest bardziej szlachetną grupą najemników­‑awanturników, zawierającą dysfunkcyjne elementy, niż zmieniającą świat armią idealistów. Ponadto bohaterowie muszą myśleć o pozyskiwaniu środków na dalszą działalność. Najbardziej idealistyczna postać w serii musi się pogodzić z tym, że jej działania mogą doprowadzić do krwawego konfliktu i że musi podpisywać pakty z diabłem. Bohaterowie nie stronią od zabijania, potrafią dokonać egzekucji jeńców bez mrugnięcia okiem. Chociaż Mari Okada nie przesadza i jest to wciąż seria młodzieżowa, mamy do czynienia z najbardziej brudnym i brutalnym telewizyjnym Gundamem od czasów, gdy Tomino szalał po Universal Century.

Tutejszy pilot gundama, Mikazuki Augus, wyróżnia się wśród pozostałych bohaterów franczyzy tym, że jest maszyną do zabijania. To zupełnie inny przypadek niż Heero z Gundam Wing, teatralnie oznajmiający swe mordercze zamiary, których i tak nie wprowadzał w życie – Mika nie strzępi języka i po prostu bierze się za robotę. Tak samo obce jest mu pozowanie w oknie sypialni dziewczyny na głębokiego filozofa dywagującego nad istnieniem Boga, wzorem Setsuny z Gundam 00. Zmuszony od dziecka zabijać dla przetrwania Mikazuki jest najbardziej pragmatycznym, przyziemnym i pozbawionym złudzeń bohaterem telewizyjnego Gundama. Dość flegmatyczny, małomówny, ale konkretny, dba o swych towarzyszy i po prostu chce gdzieś w spokoju zostać farmerem. Dlatego bezlitośnie zabija każdego, kto stanie na drodze Tekkadanowi i niespecjalnie widzi sens w obłudnej, pseudorycerskiej postawie przeciwników. A jeżeli coś go zdenerwuje, to jego poczynania potrafią zrobić się wręcz okrutne.

Jednakże z głównej trójki Mika jest najmniej zmieniającą się postacią, pozostaje dość bierny, a jego rola sprowadza się do wspierania innych. Na szczęście zaprzyjaźniony z nim od niepamiętnych czasów Orga Itsuka ma wszystkie cechy proaktywnego bohatera. Dowódca Trzeciej Dywizji, który ma dość traktowania swych podwładnych jak mięsa armatniego, musi poradzić sobie z ciężarem przewodzenia niezależnej organizacji paramilitarnej. Pomimo taktycznego talentu oraz zdolności przywódczych, Orga wciąż musi liczyć się z tym, że istnieją bardziej doświadczeni od niego dowódcy oraz gracze zajmujący się przerastającą go polityką. W porównaniu z Miką, Itsuka wypada bardziej ludzko, jako najemnik mający świadomość, że jego robota bywa brudna, ale wciąż mający swój honor. Orga jest też bardziej dręczony wątpliwościami, w przeciwieństwie do zawsze ufającego planom przyjaciela Mikazukiego, co zresztą jest samo w sobie przyczyną dodatkowej presji na dowódcę.

Kudelia jest najsłabszą postacią z głównej trójki, choć osobiście nawet ją polubiłem. Jako córkę bogatego polityka, można ją uznać za kolejną gundamową księżniczkę, jednak wyróżnia ją konkretny cel przeprowadzenia ekonomicznej reformy. To ambitne zadanie dla początkującej działaczki, ale jej poprzedniczki śmiało się brały za kończenie całych wojen czy zaprowadzanie abstrakcyjnego pokoju. Moją sympatię do panny Bernstein budziła także jej mimika i urocza ciamajdowatość w scenach humorystycznych. Niestety, twórcy za często powtarzają widzom, jaka to ona jest słaba i jak niewiele wie o prawdziwym życiu, które tak przy okazji jest bardzo ciężkie dla biednych sierot z Tekkadanu. Szczęśliwie, dziewczyna w końcu raczy wziąć się w garść i pokazuje umiejętność myślenia oraz korzystania ze swych wpływowych kontaktów. Nie ma tego za wiele, ale liczę na więcej w następnym sezonie.

Tekkadan liczy jeszcze ponad dziesięć wymienionych z imienia postaci, a później łączy siły z inną grupą, ale ta zbieranina jest bardziej bohaterem zbiorowym niż plejadą silnych osobowości. Wśród antagonistów najważniejsi są McGillis Fareed oraz Gaelio Bauduin, majorzy utrzymującej pokój z ramienia ziemskich rządów organizacji Gjallarhorn. Zaprzyjaźnieni panowie pod pewnymi względami przypominają Chara Aznable i Garmę Zabiego z Mobile Suit Gundam. Przeciwny przeżerającej Gjallarhorn korupcji McGillis jest powoli rozkręcającym się, ale ostatecznie wartościowym dodatkiem do „gundamowych Charów”. Trudno mi wejść w szczegóły bez zdradzania za wiele, ale koniec końców ten opanowany dżentelmen wykonuje najmądrzejszy ruch, jaki może zrobić antagonista. Ma jednak niezdrową tendencję, i nie mówię tu o jego zaaranżowanym małżeństwie z dziewięcioletnią siostrą przyjaciela, ale o namiętności do udzielania obszernych wyjaśnień widzom.

Gaelio, chociaż cechuje się nadmierną dumą i wyraźnie został wprowadzony jako uzupełnienie dla McGillisa, okazuje się całkiem sympatyczną postacią. Uczciwy arystokrata wierzący w ideały swej organizacji, którego mierzi panująca w niej korupcja, jest przeciwnikiem w sumie czyniącym mniej zła niż główni bohaterowie. Wśród członków Gjallarhorn warto jeszcze wspomnieć o poruczniku Einie Daltonie. Jest to młody niedoświadczony rekrut, na którego twórcy mieli naprawdę interesujący pomysł. Ostatecznie jednak okazał się rozczarowaniem i postacią zagraną na jedną nutę. Poza tym pojawia się jeszcze paru ważniejszych przeciwników, ale generalnie nie stanowią oni poważnego zagrożenia.

Jeśli mowa o oprawie wizualnej, serie studia Sunrise nie miewają problemów z tłami. Zdarzają się jednak wyraźne spadki formy, jak chociażby podczas niesławnego odcinka na marsjańskiej farmie. Poza tym Tomino można zarzucać różne rzeczy, ale w Gundam G no Reconguista dbał o to, by ujęcia były ciekawe i miały jakiś ruch w tle. Pod względem reżyserskim ta seria jest mniej interesująca – za dużo tu mało urozmaiconych scen gadania na stojąco czy siedząco. Natężenie walk mechów jest mniejsze w porównaniu do tego, do czego ostatnio przyzwyczaił nas telewizyjny Gundam, nie wyróżniają się one także jakością animacji czy choreografii, bardziej już pomysłowością Orgii czy brutalnością Mikazukiego. Zwłaszcza w choreografii zdarzają się potknięcia, jak nagła teleportacja gundama na samym końcu finałowej walki. Wypada mi jednak pochwalić serię za przywiązywanie wagi do ukazywania uszkodzeń pancerza.

Gundamom trudno coś zarzucić pod względem oprawy muzycznej i ta seria nie jest wyjątkiem. Podniosły, wpadający w ucho główny motyw z pewnością wciąga widza w bój Tekkadanu. Także reszta utworów skomponowanych przez Masaru Yokoyamę trzyma poziom. Anglojęzyczny pierwszy opening w wykonaniu zespołu Man with a Mission jest zachęcającym rockiem, natomiast drugi opening wypada nieco słabiej. Endingi są z kolei spokojne i nastrojowe, choć tutaj także pierwszy bardziej przypadł mi do gustu niż drugi. Mikazukiemu głos podkłada Kengo Kawanishi, który grał Kisakiego w Aldnoah.Zero. Orgę gra Yoshimasa Hosoya (Nezumi z No.6) a Kudelię Yuka Terasaki (Tenma Matsukaze z Inazuma Eleven GO). W McGillisa wciela się Takahiro Sakurai, znany chociażby z roli Suzaku z Code Geass czy Griffitha z Berserka.

Kidou Senshi Gundam: Tekketsu no Orphans jest serią niepozbawioną wad, ale wady można znaleźć w niejednym Gundamie. Rozwleczony środek, okazyjne zanudzanie widza oraz pewne rozczarowania związane z zakończeniem pierwszego sezonu z pewnością są powodami do narzekania. Jednakże własny styl i podejście, nacisk na rozwój postaci dowódcy jako jednego z głównych bohaterów, oraz bardziej realistyczne i przyziemne założenia z pewnością przypadną niejednemu widzowi do gustu. Dla mnie jest to seria, którą, gdy był ze mnie mały wieprz, widziałem w Gundam Wing. Nie mam na myśli, że ta odsłona jest jak Gundam Wing, bo wszelkie podobieństwa między tymi dwoma tytułami są czysto powierzchowne (a poza tym Wing był stekiem bzdur). Ale obydwie serie są o awanturniczo­‑buntowniczym­‑młodzieżowym zmaganiu się z ciemiężącą biednych ludzi polityczną tyranią. To właśnie tego typu historia powodowała, że Wing zyskał taką popularność. Tylko że Mari Okada opowiedziała ją tak, że trzyma się ona kupy.

Gamer2002, 2 czerwca 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Sunrise
Autor: Hajime Yatate, Yoshiyuki Tomino
Projekt: Ippei Gyoubu, Kanetake Ebikawa, Kenji Teraoka, Michinori Chiba, Naohiro Washio, Tamotsu Shinohara, Yuu Itou
Reżyser: Tatsuyuki Nagai
Scenariusz: Mari Okada
Muzyka: Masaru Yokoyama

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Gundam: Tekketsu no Orphans - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl