x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Sakakibara
12.05.2020 14:17 Baśń, fantastyka, piękny i niezapomniany mityczny świat
„Opowieści z Ziemiomorza”, to zachwycająca w wielu aspektach, pełnometrażowa produkcja ze świata japońskiej animacji. Obejrzenie tego ponad wszystko cudownego filmu okazało się – i tu brak mi słów, aby przelać na zbitek słów mój zachwyt nad tym dziełem – piękną, nadnaturalnie potężną, niezapomnianą duchową podróżą. To była opowieść, która toczyła się własnym rytmem, ukazująca ogromną powierzchniowo, jak i pod względem możliwości przyszłych adaptacji „Uniwersum Zemiomorza” Ursuli K. Le Guin, krainę – ten bezmiar lądów, mórz, dolin, widocznej tu pięknej harmonii itp. W anime znalazły się elementy przekonujące mnie do pewnej opinii, że mamy tu do czynienia z fantastyką z pierwiastkiem baśni z ,,elementem drogi”:, postacie tyczą ścieżki własnego losu, i jest w tym trochę samotności, prywatności, rozłąki.
Oglądając „Opowieści z Ziemiomorza” na Netflixie, przy preferowanym przez platformę ustawieniach obrazu: „5.1 HD” (cokolwiek to znaczy – z takimi parametram się jeszcze nie spotkałem), wydatnym dźwięku, na odbiorniku „LG OLED E8 65”, z ustawieniami – i tu zrobiłem pewien eksperyment – średnio mocnego HDRu, mówiąc krótko zostałem przytłoczony, powalony, zmiażdżony, pozytywnie zdziwiony, i wyniesiony w pozytywnych reakcjach poza skalę wrażeń i opisu, elementem wizualnym anime: samym obrazem, a przede wszystkim jego uzupełniającymi się baśniowymi kolorami, ich ciepłem, temperaturą barw, rodzajem tła i planami animacji oraz perspektywą. Z powodu braku znajomości klasyki powieściowej z Legendarium „Ziemiomorza”, produkcji wystawię jednak ocenę: 9/10.
Zomomo
12.05.2020 15:49 Re: Baśń, fantastyka, piękny i niezapomniany mityczny świat
:| Muszę zobaczyć ponownie, może po latach odbiorę to lepiej :) Kiedy oglądałem to anime pierwszy raz, byłem wielbicielem twórczości Ursuli K. Le Guin, cykl „Ziemiomorze” czytałem co najmniej trzy razy. Moja trauma była tak wielka, że na kilka lat wyparłem z umysłu fakt, że ten film zrealizowało moje ulubione studio Ghibli :) O dziwo, osoby nieznające pierwowzoru z reguły oceniają ten film pozytywnie. Zresztą Gorō Miyazaki sam chyba też przeżył traumę, bo kolejny film zrobił dopiero po 5 latach, na szczęście lepszy od swojego debiutu :)
A
MiyuMisaki
19.06.2016 22:37 6/10 - jak na studio ghibli to wcale nie taki idealny film
Pierwsza godzina była absolutnie o niczym. Muzyka wybitna, wspaniała, nadająca cały klimat. Ale film – bez wyrazu. Niby jest mocny zarys fabuły, ale wątki nie zostały wytłumaczone i dociągnięte do końca. Po seansie pozostaje wiele „Czemu?”. Umiejętności „Arcymaga” kliknij: ukryte (a raczej ich brak) przekomiczne, traktuję je jako kolejny minus seansu. Liczyłam na mnóstwo magii i fantasy, dostałam niezbyt ciekawą sielankę, przez której dłuższą część kliknij: ukryte siedzą sobie w domku/uciekają, sami nie wiedząc już przed czym. Także stosunki obu magów nie były prawie w ogóle objęte, a zdecydowanie powinny. Nie wiemy jaki był powód kliknij: ukryte sprowadzenia arcymaga do zamku tego drugiego z wodogłowiem – było może na ten temat jedno zdanie.Zakończenie na plus, ale nie wystarczający, by podciągnąć do 7/10. Daję zasłużone, może i mocne 6/10, ale jak na studio ghibli liczyłam na coś bardziej porywającego.
R
wiwerna
5.01.2016 19:33
Z całym szacunkiem, ale o ile „Czarnoksiężnik z Archipelagu” to arcydzieło, „Grobowce Athuanu” są świetne, to od reszty cyklu film był lepszy. Duuużo lepszy. Niestety
Ciekawa rzecz. Obejrzałam film i dalej nie mam pojęcia o czym on był. Ale podobały mi się projekty postaci. Może poza Tehanu, której blizna na twarzy była zbyt delikatna.
Donia
19.07.2015 19:36 Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Witaj w klubie! ;-)
Ja do dziś nie mam pojęcia o co chodziło w wielu spraw momentach tego bezsensownego filmu…
„Fabuła” (o ile w ogóle można nazwać to fabułą…) polega mniej więcej na tym, że w krainie, której zasad funkcjonowania i nazwy nie znamy, (ale z tytułu można wywnioskować, że to „Ziemiomorze”), dzieje się coś złego czego nie znamy spowodowane przez chcą/ego żyć wiecznie główną/ego Złą/ego -Cob której/ego motywów robienia ambarasu i płci nie znamy. Czarodziej Krogulec, którego przeszłości i powodów do podjęcia się misji nie znamy wyruszył by go pokonać. Ale po drodze uratował księcia Arrena, który kliknij: ukryte zabił swojego ojca i stał się przerażonym chłopakiem z paranoją i rozdwojoną jaźnią z powodów, których nie znamy. Wziął na do miasta, gdzie Arren uratował Theruu, która zpowodów, których nie znamy się tam znalazła. Potem Go porwali, ale Krogulec go uratował i zabrał rannego na farmę, do swojej znajomej Tenar, której przeszłości nie znamy i został rolnikiem, czego powodów nie znamy. kliknij: ukryte Arren miał dziwne sny i przeczucia, których źródła i przyczyny nie znamy, więc chciał uciec z tego domu, ale Cob, go zabrał?a do zamku, i Arren mimo, że chciał umrzeć nagle zmienił zdanie i zdradził Krogulca chcąc żyć wiecznie, czego sensu nie znamy. Cob porwał/a Tenar, bo chciał/a się bić z Krogulcem z powodów, których nie znamy Krogulec dał Therru broń i kazał jej dać ją Arennowi i sam pojechał do niego, a ją zostawił z powodów, których nie znamy. Jak powstrzymał Arrena, to Cob go nie zabił/a, tylko wrzuciła do lochu z powodów, których nie znamy, a Theruu poszła do Arrena i jak mu coś powiedziała, to z powodów, których nie znamy pokazaly się smoki i Arren nagle stał się „rycerzem”. Zaatakował Cob, który/a porwał/a Theruu i chłopak poleciał ją ratować, a Krogulec i Tenar z powodów, których nie znamy, stali jak słupy soli. Jak Arren pokonał Cob, to Therru z powodów, których nie znamy stała się smokiem, i go zabrała z zamku, a Krogulca i Tenar z powodów, których nie znamy tam zostawiła.. I tyle ;-)
Jak chcesz się dowiedzieć dokładnie o co chodziło, to możesz zajrzeć do książek, ale Ci tego nie polecam, bo podobno niektórzy widzowie, którzy po filmie czytali cykl, prawie płakali ze złości, że z takiego dzieła zrobiono tak okropny film.
Atsuko
19.07.2015 22:38 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Książkę czytałam wcześniej i wiem o co chodzi w książkach. Tylko tu mamy wielki misz‑masz wszystkiego co się pojawiło. I nie ma najfajniejszych scen. Za to mamy Erena ratującego Tehanu.
Swoją drogą, ten film ma kilka fajnych momentów, tylko właśnie tych powodów działania bohaterów brakuje. Podobało mi się jak Arren stanął na przeciwko swojego złego odbicia. Tylko potem to odbicie okazało się nie być złe.
I akurat zostawienie miecza z Tehanu miało sens, bo Ged nie wiedział, że Kumo (tak to po japońsku wymawiali i napisy które miałam też korzystały z tej wersji) ma też Arrena.
Donia
19.07.2015 23:02 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
W takim razie jesteś w lepszej sytuacji. Ale skoro nawet Ty osoba, która zna książki miała problemy z połapaniem się w tym filmie, to znaczy, że reżyser naprawdę powinien dostać Oskara za zagmatwanie fabuły (gdyby taka nagroda istniała ;-).
Podobało mi się jak Arren stanął na przeciwko swojego złego odbicia. Tylko potem to odbicie okazało się nie być złe.
A wiesz może skąd się wziął ten cień?
I akurat zostawienie miecza z Tehanu miało sens, bo Ged nie wiedział, że Kumo (tak to po japońsku wymawiali i napisy które miałam też korzystały z tej wersji) ma też Arrena.
Dzięki! ;-) Wreszcie zrozumiałam dlaczego Krogulec nie zabrał jej ze sobą, tylko zostawił pod domem.
PS. Znasz może jakąś odpowiedź, na któreś z pytań, które ukryłam w tym długim komentarzu poniżej ;-) ?
Atsuko
20.07.2015 00:04 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Cob/Kumo porwała Tenar, bo uważała, że jest ważna dla Geda (tutaj pytanie skąd wiedziała) i to był sposób na ściągnięcie go do zamku. (ale nie wiem po co chciała się z nim bić, ani kto jest jej odpowiednikiem w książce. Podejrzewam, że ta dziewczyna którą Krogulec spotkał jak jeszcze uczył się u Oriona. Ona namówiła go żeby wziął jakąś zabronioną księgę. A potem chyba spotkał ją jeszcze raz jak uciekał przed cieniem. I uciekł od niej pod postacią jastrzębia)
A te dziwne sny, to sny prorocze pewnie. Problem polega na tym, że to i tak nie ma sensu.
Donia
20.07.2015 00:23 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
(ale nie wiem po co chciała się z nim bić, ani kto jest jej odpowiednikiem w książce. Podejrzewam, że ta dziewczyna którą Krogulec spotkał jak jeszcze uczył się u Oriona.
Nie czytałam cyklu, al słyszałam, że Tenat to tak naprawdę Arha – kapłanka z grobowców Atuanu, którą Krogulec uratował zabierając stamtąd jakiś pierścień w drugiej książce z cyklu. I Tenar nawet coś o tym wspomniała w filmie.
Atsuko
20.07.2015 00:57 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
kliknij: ukryte Tak. Tenar to jest Arha. Uciekła ze świątyni w Atuanie razem z Gedem i zabrali przy okazji pierścień mający symbolizować pokój.
Ale mnie zastanawia kim jest Kumo z filmu. Ta główna zła. Ged ją chyba poznał w „Czarnoksiężniku z archipelagu”.
Donia
20.07.2015 01:15 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
To jest Cob z Najdalszego Brzegu ze zmienioną płcią. Goro Miyazaki próbował pewnie naśladować ojca, który jak tworzył Ruchomy Zamek Hauru zamienił antagonistę z książki na antagonistkę – Madame Sulliman.
Atsuko
20.07.2015 01:17 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Ja za to mam odpowiedzi na twoje pytania. ZAWIERA SPOILERY.
kliknij: ukryte
Donia napisał(a):
O co chodziło z tą rozmową w tkanimnach?
W sumie chodziło o to, żeby dowiedzieć się, że magia przestaje działać. Przynajmniej w książce.
Donia napisał(a):
Co tak przestraszyło Arrena, kiedy Krogulec zostawił go w mieście?
Jak można połamać miecze, uzywając do tego miecza w pochwie? Czy ta pochwa była z kamienia? ;-)
1.Zobaczył jakiś cień. Możliwe że swój. Pewnie nawet Cień.
2.W tej pochwie dalej był miecz. I jeśli łowcy niewolników mieli jakieś tanie, kruche miecze, a Arren dobrej jakości produkt, to nie jest to aż tak absurdalne. Chociaż dalej wydaje mi się być małoprawdopodobne
Donia napisał(a):
Skoro Arren uratował Therru, to czemu potem była wobec niego taka nieufna? Powinna mu zaufac po tym jak ją ocalił…?
Zrobili z niej typową bohaterkę anime.
Donia napisał(a):
Dlaczego kiedy Krogulec ją zobaczył był taki zaskoczony?
Zobaczył że jest smokiem. Tzn. Tehanu.
Donia napisał(a):
Dlaczego z czarodzieja stał sie rolnikiem (wiem, Arren też sie go o to pytał, ale nic z tej jego odpowiedzi nie zrozumiałam, po za tym, że miało to związek z Równowagą)?
W książce Ged stracił moc po wyprawie z Arrenem do krainy umarłych (w celu przywrócenia równowagi). I postanowił ponownie osiąść na wyspie Gont (skąd pochodził). Gdzie zostawił też Tenar, która była już wdową. I razem zamieszkali.
Donia napisał(a):
Dlaczego Krogulec na dziedzińcu nie użył Prawdziwego Imienia Arrena, żeby przejąc nad nim władzę? Mógł to spokojnie zrobić, znał je, bo Cob zwrócił/a się do Arrena Lebannen…?
Bo tak nie wolno.
Nie są to odpowiedzi na wszystkie pytania, bo na inne zwyczajnie odpowiedzi nie znam.
Zamaskowano spoilery.
Donia
20.07.2015 23:41 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Wielkie Dzięki, za odpowiedzi ;-) Wreszcie coś zrozumiałam. Mam tylko jeszcze kilka malutkich pytanek
Zobaczył jakiś cień. Możliwe że swój. Pewnie nawet Cień.
A czy mogłabyś uściślić, co to była za istota i skąd się wzięła? Czy w książce w Ziemiomorzu, żyły jakiś duchy przybierające postaci ludzi jak Doppelgängery? Coś chyba słyszałam, że chyba występowały w 1 tomie w Krainie Śmierci
Zobaczył że jest smokiem. Tzn. Tehanu.
A po czym to poznał?
Donia napisał(a):
kliknij: ukryte Dlaczego Krogulec na dziedzińcu nie użył Prawdziwego Imienia Arrena, żeby przejąc nad nim władzę? Mógł to spokojnie zrobić, znał je, bo Cob zwrócił/a się do Arrena Lebannen…?
Bo tak nie wolno.
Dlatego, że jakieś tamtejsze prawo tego zakazywało, nie zadziałoby kliknij: ukryte jak Cob miała nad nim władzę, nie chciał tego zrobić przyjacielowi, czy z jakiegoś innego powodu? ;-)
Atsuko
21.07.2015 19:49 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Donia napisał(a):
A czy mogłabyś uściślić, co to była za istota i skąd się wzięła?
kliknij: ukryte Prawdopodobnie z krainy umarłych.Tylko ten cień w animowanym ziemiomorzu, różni się od tego przyzwanego przez Geda w „czarnoksiężniku z archipelagu” (Ged rzucił zaklęcie które miało przyzwać ducha zmarłego bohatera, a przyzwał Cień. Który go zaatakował. I stąd blizna na jego twarzy) Co do drugiego pytania:
kliknij: ukryte Może nie tyle wiedział że jest smokiem, tyle że coś jest nie tak. Teraz nie wiem czy nie pomyliłam się z innym opowiadaniem (bo wydaje mi się że Tehanu od początku była Tehanu, tak jak Tenar była tylko Tenar). Na pewno Czarownice i czarnoksiężnicy mają potrafią odkrywać prawdziwe imiona rzeczy. No i dlatego jest cereminia nadania sekretnego imienia (tak jak Arren był Lebannenem <co oznaczało Jarzębinę>) No i oni widzieli, że jej żadne słowo nie określa jej do końca.
Raczej dlatego, że pozbawienie kogoś wolnej woli jest moralnie naganne.
I polecam przeczytanie książek. Zarówno film animowany jak i film aktorski pomijają najciekawsze elementy Ziemiomorza.
Donia
27.07.2015 01:53 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Dzięki, za odpowiedź ;-) Teraz rozumiem z tego filmu trochę więcej.
Jeśli chodzi, o cień, masz rację. Czytałam w Inetrnecie, że w pierwszej książce pojawia się taka istota. Tylko, że przybrała postać Krogulca i z tego co wiem chyba nie była przyjaźnie nastawiona, więc nie skojarzyłam od razu. Swoją drogą. To nie zmienia faktu, że Goro Miyazaki powinien sam powiedzieć w filmie, skąd pochodzi ta istota, i najważniejsze: wytłumaczyć dlaczego przybrała postać Arrena i czemu kliknij: ukryte ostatecznie pomaga bohaterom, skoro nie było tego w książce.
Rozumiem, więc Czarnoksiężnicy mieli moce, które umożliwiały im natychmiastowe poznanie danej rzeczy
Co do tego trzeciej odpowiedzi… OK, Ged nie chciał pozbawić go wolnej woli. Ale potem kliknij: ukryte Therru to jednak to zrobiła… Więc z tego co rozumiem ona miała mniejsze poczcie moralności od Geda czy raczej próbowała chwycić się ostatniej deski ratunku, po tym jak nie udało przekonać Arrena do pomocy?
Dziękuję za polecenie książek, ale jednak sięgnę po film aktorski. Słyszałam, że niektórzy widzowie czytający cykl po filmie anime prawie płakali ze złości…
Atsuko
27.07.2015 14:14 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Przy filmie aktorskim nieznajomość kanonu pomaga w wystawieniu pozytywnej oceny.
Co do Therru: ona w pewnym sensie dostaje od Arrena pozwolenie. A przynajmniej od jego Cienia.
Donia
31.07.2015 13:44 Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Dzięki ;-)
Mam nadzieje, że film aktorski okaże się bardziej zrozumiały od animowanego. Kiedy ekranizuje się dłuższe książki zawsze coś się pomija np. w pierwszej części filmowego Harry' ego Pottera nie było powiedziane, że kliknij: ukryte Snape próbował ratować Harry 'ego podczas meczu ponieważ ojciec Harry 'ego kiedyś jemu ocalił życie, a w trzeciej nie było ani słowa o tym, kliknij: ukryte skąd Syriusz wiedział, że szczur Rona to tak naprawdę morderca. A w książce było powiedziane, że to dzięki fotografii z wakacji w gazecie. Mam nadzieję, że aktorskie Ziemiomorze nie będzie mieć dużo takich niespodzianek…
Jeśli chodzi o Therru, zgadzam się z Tobą. Nie pomyślałam o tym co powiedział jej Cień…
Na marginesie, czy w książce Arren też kliknij: ukryte zabił ojca?
Oglądając produkcję ma się ciągłe wrażenie niedosytu. Zbyt dużo ty niedowiedzeń, słabo rozwiniętych wątków fabularnych. Trochę tak jakby twórca w minimalnej ilości czasu chciał uchwycić jak najwięcej ze świata. Słabo to wyszło, bo historia jest dziurawa jak szwajcarski ser. Na mojej liście obejrzanych produkcji wystawiłem ocenę 9. Mam słabość do takich tytułów i mimo ich niedociągnięć, daje się ponieść muzyce i całej otoczce przymykając oko na pewne drażniące kwestie. Ogląda się z przyjemnością, aczkolwiek pozostaje niedosyt. I właśnie za ten niedosyt dziesiątki dać nie można.
Oj Gorou, Gorou Miyazaki coś Ty najlepszego narobił…
[Czytać z patosem]Splamiłeś cykl Ziemiomorze, nazwisko Miyazaki i studio Ghibli! Czy ty wiesz, że przez Ciebie jak kotś, kto sięgnie po ten film a nie zna książek może zniechęcić się do największej klasyki fantasy?! Czy wiesz, że jak ktoś obejrzy ten film i zapamięta, że robił go reżyser Miyazaki (a nie zapamięta imienia)?! Może zniechęcić się do filmów twojego ojca?! Czy wiesz, że przez ten film widz, który wcześniej nie wdział nic z Ghibli może zniechęcić się do filmów z tego studia?! Ja się pytam czy Ty to wiesz…?! Biedna Pani LeGuin, biedni fani Ziemiomorza, biena rodzina Miyazakich i Biedne studio Ghibli…[Koniec patosu]
Uffff, no dobra wystarczy juz tych żartów z reżysera… A teraz do rzeczy. Wczoraj obejrzałam ten film i powiem tak. W życiu nie widziałam tak NUDNEGO filmu pełnometrażowego! I nie byłam tak zniesmaczona kinówką odkąd cała klasą poszliśmy na Babki są jakieś inne. I jeszcze nigdy i nie oglądałam nic równie niezrozumiałego! Nie czytałam pierwowzoru, tylko streszczenia książek, dzięki czemu mogłam się „trochę” połapać, ale to wciąż było za mało. Słyszałam o tym filmie dużo złego, ale n ie sądziłam, że aż tak mi się nie spodoba. Ale po kolei.
Zacznę kwestii, której nikt tutaj jeszcze nie poruszył. Genezy powstania filmu.
Hayao Miyazaki całe życie marzył o tym, żeby zrobić film na podstawie cyklu Ziemiomorze. Ursula LeGuin jednak początkowo nie wyraziła mu na to zgody i zmieniła zdanie dopiero jak zaczął odniosić spektakularne sukcesy z innymi filmami. Gdy Ghibli dostało zgodę na ten film, Hayao akurat pracował nad Ruchomym Zamkiem Hauru, więc projek Ziemiomorze powierzono jego synowi, cociaż ojciec się temu sprzeciwiał, bo uważał, że To za trudny projekt dla debiutanta.
Po pierwsze: Jak mogli powierzyć tak poważmy i trudny projekt debiutantowi, który nigdy wcześniej nie robił filmów?! Przecież to było do przewidzeniea, że ten film oglądał będzie cały świat (skoro to ekranizacja największej klasyki fantasy), więc powienin zostać zrobiony przez jakiegoś doświadczonego reżysera i utalentowanego reżysera, bo taka produkcją powinna być perfettto.
fm napisał(a):
Z punktu widzenia reżyserów podstawową wadę wiernych adaptacji znanych i cenionych książek stanowi fakt, że wszystkie zalety (może poza muzyką) będą przypisywane oryginalnemu materiałowi, a wady autorowi filmu. Jedni się z tym pogodzą, inni podejmą ryzyko szargania świętości, gniewu fanów i wybitych okien w mieszkaniu.
To jest bardzo mądre zdanie. Trzeba uważać zmieniając fabułę. Gorou wybrał drugą opcje i właśnie to go zgubiło. Był zbyt pewny siębie i swej krwi.
Po drugie: Gdybym ja była na miejscu Gorou, to bym po prostu grzecznie podziękowała za tą propozycję. Jak pisałam wyżej to za trudny projekt dla debiutanta (Sama chcę zostać reżyserem i mam ochotę na sfilmowanie paru klasyków literatury, ale na pewno nie zamierzam zaczyanać od nich kariery). Jego tata też nie od razu Spirited Away nakręcił, zaczynał od przygód Sherlocka Holmesa). A poza tym przecież to Hayao zdobył zgode autorki, to na jego adaptację zgodziła się LeGuin i to było jego marzenie! Gorou‑san jak mogłeś zachować się w ten sposób wobec ojca i okraść go z marzeń?! Wstydź się! ;-)
Po trzecie: Sytuacja, o której wspomniał fm w recenzji. „To nie moja książka. To twój film. Dobry film” – zdanie które Gorou zacytaował na blogu jako reklamę.
To można interpretować na wiele sposobów. Autorce, chyba chciała powiedzieć: „To dobry film, ale nie tak dobry jak moja książka”, albo „To dobry film, ale nie ma nic wspólnego z moją książką”. A on to pewnie zrozumiał: " To film lepszy od mojej książki”. Co nie zmiania faktu, że nie powinien cytowac tego bez jej wiedzy i robić z tego reklamy. Powienien to sobie zapiasć w pamiętniku, albo wydrukować i oprawić w ramkę, jeśli uważał to za komplement. Na marginesie, zdziwił mnie fakt, że jak weszłam na ten blog, okazało się że do tej pory tego usunięto.
Po czwarte: Taka mała ciekawostka… Ludzie z Ghibli wcale nie musieli powierzać tego projektu Goro, bo według praw autorskich, kiedy autor książki daję zgodę na jej sfilmowanie, to ta zgoda jest ważna przez 5 lat. Więc mogli spokojnie poczekać aż Hayao skończy Ruchomy Zamek Hauru i dać mu ten projekt. Tak by było lepiej…
Teraz zajme się moimi odczuciami z filmu.
Cały czas nie mogłam się połapać o co ty właściwie chodzi.
Wyobrażam sobie, że wszyscy widzowie którzy nigdy nie mieli styczności z cyklem, w trakcie seansu drapali się po głowie i mruczęli pod nosem; „Hę? O co tu chodzi?” ;-) W tym filmie praktycznie nic się nie wyjaśniło, a dziur jest tu tyle ile w serze szwajcarskim. Nic z tego nie zrozumiałam i nadal nie rozumiem.
Dzięki streszczeniu domysliłam się, że kliknij: ukryte Therru zmieniła się w smoka, bo pochodziła z rodu ludzi smoków, zrozumiałam to co mówiła Tenar o grobowcach bo podobno była zamknietą tak kapłanką i o co chodziło z tą Równowagą, ale dlaczego nie wytłumaczono tego w filmie?.
Nic się nie wiadomo, nic się nie wyjaśnia, wszystkiego trzeba się domyslać samemu… Chyba nawet Azel Seimaden był dla mnie bardziej zrozumiały.
A teraz zadam parę pytań. Zna ktoś może na nie odpowiedzi?
kliknij: ukryte Po co Arren zabił ojca i dlaczego zabrał mu miecz?
Co robił na pustyni? Uciekał, bo scigano go za morderstwo?
Czemu miały słyżyć te jego koszmary senne? Nie widzę sensu…?
Skąd na pustyni wzięły się wraki staków? Czy była tam kiedyś woda, która wyschła?
O co chodziło z tą rozmową w tkanimnach?
Co tak przestraszyło Arrena, kiedy Krogulec zostawił go w mieście?
Jak można połamać miecze, uzywając do tego miecza w pochwie? Czy ta pochwa była z kamienia? ;-)
Skąd Therru wzięła się w mieście?
Skoro Arren uratował Therru, to czemu potem była wobec niego taka nieufna? Powinna mu zaufac po tym jak ją ocalił…?
Skoro ją ocalił to dlaczego tak go potrattowała kiedy wszedł do stajnii i zaczęła go obwiniać, że pewni chce skrzywdzić jagniątko? Rozumiem, że miała uraz z przeszłości, ale chyba powinna wiedzieć, że nie ma złych celów?
Dlaczego kiedy Krogulec ją zobaczył był taki zaskoczony?
Dlaczego z czarodzieja stał sie rolnikiem (wiem, Arren też sie go o to pytał, ale nic z tej jego odpowiedzi nie zrozumiałam, po za tym, że miało to związek z Równowagą)?
Skoro kobiety ze wsi uważały Tenar za więdźmę i jej nie ufały to czemu chdziły do niej po lekarstwa?
Dlaczego, kiedy Krogulec był już pod zamkiem Cob, to się z nim/nią nie spotkał, tylko wrócił do domu?
Dlaczego Therru nagle i niespodziewanie zaczęła ufać Arrenowi, jak wysłuchał jej piosenki?
Dlaczego Arren ni stąd, ni zowąd zaczął, się czegośtam obawiać i opuścił dom Tenar?
Skąd wziął się ten cień (?), który gonił Arrena i po co Cob wziął/wzięła go do swojego zamku?
Dlaczego Arren po tak łatwo mu/jej zaufał i wypił ten dziwny napój?
Dlaczego zdradził tak łatwo swoje Prawdziwe Imię?
Dlaczego o tak zdradził Krogulca?
Dlaczego jak wcześniej napadły go wilki i ratował w mieście Therru to życie nie miało dla niego wartości, a nagle zaczął zachowywać sie tka, że za żadne skarby nie chciał go stracić?
Dlaczego, Krogulec powiedział Therru, żeby dała miecz Arrenowi i zostawił ja pod domem, a nie zabrał ze soba kiedy jechał go (Arrena, nie dom i nie miecz) ratować?
Dlaczego Krogulec na dziedzińcu nie użył Prawdziwego Imienia Arrena, żeby przejąc nad nim władzę? Mógł to spokojnie zrobić, znał je, bo Cob zwrócił/a się do Arrena Lebannen…?
Dlaczego jak już Cob pojmał/a Krogulca to go od razu nie zabił/a, tylko czekał/a z tym do świtu?
Skoro Cob utkał/a zaklęcie, to dlaczego go nie użył/a?
Dlaczego Therru jak spotkała Arrena, to nie użyła od razu jego Prawdziwego Imienia, tylko najpierw próbowała go przekonać do pomocy?
A dlaczego zdradziła mu swoje Prawdziwe Imię? Nie było takiej potrzeby…?
Dlaczego Jak go przytuliła to ukazało im się światło i smoki?
Dlaczego Arren tak nagle się zmienił?
Dlaczego nic mu się nie stało jak Cob rzucił na niego to zaklęcie? To przez to, że ruszył do walki i przez ten miecz?
Dlaczego jak odciął tą rękę to Cob się postarzał/a? Bo stracił/a moce?
Dlaczego jak Cob porwał/a Therru to tylko Arren ruszył jej na pomoc, a Ged i Tenar stali jak słupy soli?
Dlaczego Therru tak nagle objawiła się jej moc i Cob jej nie zadusił/a?
Skoro miała tę moc i mogła go pokonać, to dlaczego wcześniej jej nie użyła?
I dlaczego jak Therru zmieniła się w smoka to zabrała z zamku tylko Arrena, a Krogulca i Tenar nie? Bo Arren wypowiedział jej Prawdziwe Imię?
(-: Myślę, że pytań mogłabym wypisać jeszcze więcej, ale się wstrzymam ;-)
Co do fabuły, to wspomnę jeszcze o tym, że jestem zawiedzina, że Gorou tak ja pozmieniał. Nigdy nie lubiłam jak w adaptacjach dokonywano zbyt duzych zmian. Oczywiście czasami zmiany wychodzą na dobre jak choćby w filmowej werski Mary Poppins czy Koraliny, ale zawsze trzeba wprowadzać je Z WYCZUCIEM, a nie pomijać wszystko co ciekawe i ważne, zmieniać role postaci i całą fabułę! Pominęli cały wątek z grobowcem, uszczupili rolę Krogulca, zrobili z głównego bohater Arrena, dodali wątek romantyczny, którego nie zakończyli, nie pokazali tej wyspy Roke i rejs zamienili na wycieczkę na farmę… To nie Ziemiomorze… K‑L-A‑P-A-!
Ponoć w książce poruszane były ważne tematy, narkotyków (ta scena jak mężczyzna z pieprzykiem na nosie chce sprzedać Arrenowi nasina tak?), handlu ludźmi i śmierci jako cześć istnienia. Ale jak napisał fm
w filmie cała głębsza warstwa powędrowała do kosza
Powiedzmy, że powędrowało 98%, a z pozostałych dwóch procentów zrobiono jednen wielki patetyczny bełkot. I tyle z tego zostało.
Jak pisałam wyżej film strasznie mnie z nudził. Po prostu patrzyłam na czas i myślałm, ile jeszcze zostało do końca. A najciekawszy w seansie był kliknij: ukryte telefon od mojej mamy :-).
fm napisał(a):
W trakcie montażu można by spokojnie wyrzucić pół godziny materiału.
Oj z tym się nie zgodzę. Ja bym wyżuciła conajmniej półtorej godziny filmu! Bo po co te sceny w ze zwiedzaniem miasta, pracą w polu, snami Arrena, mężczyzną z jagodami (i tak nikt się nie kapnie, że to porównanie do narkotyków), jazdą Krogulca, kupowaniem płaszcza, chodzeniem po schodach w zamku, śpiewem Therru i patetycznymi bełkotami. Nudy, na podwójny pudy.
Dalej, sens i logika w filmie.
kliknij: ukryte Strażnicy w zamku Cob, ot, tak zamknęli bramę, ale zapomnieli zamknąć drzwi wejściowe i Therru mogła tam tak po prostu wejść. To trochę dziwne…
Przygarbiony/a staruszek/a z małą dziewczynką pod pachąmoże szybko i sprawnie posługując się jedną ręką wspinać się po wystających kamieniach… No ciekawe… To już muszą być jakieś naprawdę niezwykłe czary… Po za tym dużo się nauczyłam z tego filmu…
Jak do twojego domu trafia ranny i chory chłopic, który dopiero co został pobity i był więziony, to najlepiej zrobisz, jak już na drugi dzień karzesz mu prowadzić płóg na polu! I pamiętaj, ma pracować tak ciężko, żeby aż dostał odcisków, to mu dobrze zrobi!
Kiedy obca osoba daje Ci picie i mówi, że to nie trucizna to możesz od rozu je wypić, bo „na pewno” nie kłamie…
Jak zamierzasz opuścić dom, to nie bierz ze sobą konia, ani tym barzdzie placaka z prowianetem i mapy, po prostu ot tak sobie idź, gdzie nogi poniosą i sie nie przejmuj, że nie znasz drogi…
[Drogie dzieci, wszystko to był sarkazm, nie bierzcie sobie tego przypadkiem do serca!]
Nie sądziłam, że to napiszę, ale dodając do tego te wszystkie nieścisłości z porzedniego akapitu powstaje seria głupsza i bardziej bezsensowna niż Moetan!
Kolejny problem – Postacie
Therru – nieufna i bardzo niegrzeczna dziewczynka, która nie wzbudza za grosz sympatii. I jej postepowanie było wytłumaczne jedną krótka wzmianką Tenar o tym, że rodzice źle ja traktowali i spalili jej twarz. To za mało. Powinni bardziej to rozwinąć.
Weźmy do porównania np. Seirę z Gen 'ei wo Kakeru Taiyou. Była zimna, nieczuła i pozbawiona współczucia, ale tylko przez pierwsze kilka docinków, potem był jeden epizod, który pokazał jej przyszłość i wystrczająco uzasadnił jej zachowanie. I w odpowiednim momencie było wydarzenie, gdzie Seira przezyła metmorfozę, ale nie było tak (jak to okreslił fm) pstryczka‑elektryczka. Tamta przemiana trochę trwała, pokazano rozterki Seiry i trargające nią uczucia, tak że widz mógł spokojnie ją zrozumieć.
A tutaj Therru zmienił aise po zaśpiewniu piosenki przy zachodzie Słońca, jak gdyby nigdy nic…
Arren- raz nie chciał żyć, raz chciał, raz uciekał przed zagrożeniem, raz nie… Jak już reszty nie rozumiem, o co mu chodziło i kliknij: ukryte po co zabił ojca. To po prostu kukiełka… Bez sensu
Krogulec i Tenar, też nie wyróżniali się niczym niezwykłym. Ot tak mentor i opiekunka. A przecież w ogrinale on był głównym bohaterem…
Cob – tutaj spróbuje wytłymaczyc cos o co pytał się ktoś poniżej – płeć. W orginale Cob był facetem, ale Gorou zmienił mu płeć, tak jak jego Ojciec zrobił to w Ruchomym Zamku Hauru z Madame Suliman (która w książce była mężczyzną. Ale niestety polski tłumacz się pomilił, bo za dużą wagę przywiązał do polskiej wersji książeki.
A tak po za tym , to ta postać też się nie udała. I ten dziwaczny monolog o śmierci (z którego i tak nic nie zrozumiałam) pod koniec…
Chyba jedyny bohater, który miał pożądny charakter i nie był kukłą to ten strażnik Hake.
Wiem, że nie powinno się patrzec przez pryzmat ojca na syna, ale nie ma co porównywać tych kukiełek w trybach scenariusza z innymi postaciami z Ghibli. Gdzie im do Hauru, Calcifera, Sophie, Marka, Rzepa, Chihiro, Yubaby, Haku czy Kamajiego? Do pięt im nie dorastają… Nawet to ogromne niemowlę Yubaby miało więcej charakteru.
Teraz napiszę o grafice.
Jak na Ghibli przystało miasto jest piękne, statki i zachody słońca też. Ale postaci już niebardzo. Na początku było powiedziane, że Arren ma 17… Tak, a ja mam dopiero trzy… Przecież on wyglądał na jakieś 10, góra 12! Therru miała mieć spaloną twarz, a tymczasen jak napisał fm, zrobili jej operację plastyczną i ma tylko nierówną opaleniznę. Mogli jej chociaż trochę pomarczczyć skórę i uszkodzić oko, to by wyglądałoby bardziej naturalnie.
Po za tym ona i Arren wyglądają jak bliźnięta. Projektanci nie mogli zaprojektować ich tak, żeby bardziej się różnili? I ci wszyscy niewolnicy z filmu też byli identyczni jak siostry Joy z Pokemon;-) I w dodatku wyglądali tak jakby byli krewnymi Arrena i Therru ;-)
Smoki przypominają jakieś „porozciągane” gargulce. Haku ze Spirited Away wyglądał dwieście razy śliczniej! Czy to aby na pewno to samo studio…?
Ale jest coś za co fm skrytykował grafikę, a ja się z tym nie zgodzę ;-)
Próżno tu szukać traw kołyszących się na wietrze i latających ptaków z wcześniejszych filmów
O wypraszam sobie. Już sam zwiastun zaczyna się od sceny lotu ptaka, i takich scen było w filmie kilka. Tak samo z trawą. Kołysała się na wietrze jak Therru śpiewała.
Ale te realistyczne sceny przemocy i to ucięcie ręki też tu jakoś nie pasowało. Od kiedy w filmach Ghibli mamy sceny z Elfen Lied? I te mroczne sceny przemiany Cob… Za mroczne. To studio robi produkcje dla wszystkich, a nie takie, że dzieci nie powinny ich oglądać bo będą mieć koszmary.
A właśnie podobno reżyser czerpał też inspirację z tej mangi [link][link][/link]
Muzyka – Ok, była ładna. I ta piosenka Therru była śliczna. Nawet nie taka monotonna.
I na konic ostatni minus ode mnie dla tego filmu – tytuł.
Gedo Senki czyli „Wojenna Historia Geda”. Gratuluję. Pasuje jak ulał! W filmie ani razu nie było powiedziane, że prawdziewe imię Krogulca brzmi Ged. W dodatku nie był on głównym bohaterem i nie było żdnej wojny! I nie na to nic wspólnego z pierwowzorem…
Dobrze, że polski tytuł przerobili na Opowieści z Ziemiomorza. Szkoda tylko, że ani razu nie padła informacja, że akcja dzieje się Ziemiomorzu… Posumowywując to był jeden z najgorszych filmów pełnometrażowych jakie widziałam, i coś mi się wydaje, że na długi czas pozostanie dla mnie najnudniejszą produkcją jaką było mi dane obejżeć. Nie dziwię się, że uchonorowano go japońską Złotą Maliną. Może to nawet dobrze, że nie czytałam książki, bo byłabym jeszcze bardziej zniesmaczona, zmianami względem orginału. Nie polecam tego filmu nikomu, absolutnie nie oglądać dla zabicia nudy, bo to ten seans tylko ja pogłębi. Mam nadzieję, że nie byłam zbyt czepialska. I chyba nigdy nie sięgnę po żaden film tego rażysera. Już współczuje śp. Astrid Lindren, bo teraz Gorou dobiera się do jej książki o rozbójniczce Ronji…
Jak mawia mój tata o głupich sitkomach… „To jakiś Debilizm”...
PS. Gorou Miyazaki, ostrazegam Cię! Spróbuj, kiedyś zrobić coś podobnego z jakąś inną klasyką fantasy np.Zmierzch, Harry Potter, Opowieści z Narnii, Władca Pierścieni, Kroniki Spiderwick, Gwiezdny Pył czy W.I.T.C.H. to osobiści przyjadę do Japonii spuszczę Ci takie manto, że skończysz gorzej niż Cob! I słuchaj się tatusia!
cóż… a ja właśnie wyobraziłam sobie (moim zdaniem jak na Gorou niespodziewanie udane) „Makowe Wzgórze” w wersji Twilight (konfiguracja by się zgadzała, ona jedna ich dwóch) i muszę przyznać, że jestem zaintrygowana, taką ekranizacje to może nawet dałoby się obejrzeć ;P
Oj Doniu droga, rozumiem twoje wzburzenie na temat tej abominacji jaką była ta pożal się boże karkołomna próba ekranizacji, ale faktycznie z tą linijką klasyków Fantasy to nieco przeszarżowałaś ;)
co jak co, ale „Zmierzch” jest gatunku Paranormal Romance i nie umniejszając książce i jej fanom ale stawianie go w jednym rzędzie z „Władcą Pierścieni” gdzie romans był raczej wątkiem występującym w ilościach śladowych (książki, w filmie położono nań nieco większy nacisk, widać takie wymogi Fabryki Snów) wygląda dość abstrakcyjnie ;)
Ojej, Bardzo Przepraszam.
Jak pisałam ten PS. byłam już zmęczona. Chciałam napisać raczej „jakimś innym dobrym fantasy” i wymienić kilka lubianych przeze mnie pozycji, które niekoniecznie są klasykami (jak np. „Gwiezdny pył”). A z tym „Zmierzchem”, to był wypadek, wiem że to horror, po prostu było już późno i napisałam to w pośpiechu.
Domi‑kun, Szarka, Dziękuję bardzo, że zauważyliście ten błąd. Zaraz poproszę moderatora o poprawę ;-)
Zacznijmy od tego, że to nie jest dobra literatura. Chociaż przyjemnie odmóżdżająca. Ale racja. Tego zepsuć by się nie dało. Ba. Może kompletne zapomnienie o fabule by pomogło.
Nie czytałam książki, więc nie mam porównania. Z jednej strony to dobrze: uniknęłam oczekiwań względem filmu, które wywołały tyle negatywnych uczuć względem ruchomego zamku. Z drugiej strony kilka razy czułam mocne „ale o co chodzi?”, właściwie czułam to przez większość czasu. Z wyczytanych na internetach opinii wnioskowałam, że bez wcześniejszej lektury oryginału film podoba się niesamowicie. Cóż, jak widać nie. Film mnie nie zachwycił, odrobinę zmęczył i nawet zrobiłam sobie przerwę w seansie. Fabularnie nie jest odkrywcze, pojawia się kilka ciekawych elementów, ale niestety – nierozwiniętych. Wspomniane już smoki, kwestia prawdziwych imion, kwestia „cienia” i snów a w finale tak denerwująco otwarte zakończenie. Postaciom brakowało głębi. Niby dowiadujemy się o nich tych najpotrzebniejszych rzeczy, kto jest kto etc, ale z motywami już gorzej. Arren w psycho mode mnie zaintrygował (tak, lubię yandere i podobne), ale znowu – za mało tego było. O Theru wiemy całe nic i to się właściwie nie zmienia do samego końca. Wyszła taka typowa dla tego studia historyjka o chłopcu i dziewczynce, ale schemat powielany po tysiąc razy tym razem się nie sprawdził. Wizualnie ładny, dla ucha bardziej niż przyjemny no ale… Cóż, może Ghibli nie powinno zabierać się za ekranizacje?
Przez cały seans zastanawiałam się: po co właściwie opierali to na Ziemiomorzu? Osoby, które nie przeczytały książki nic nie zrozumieją i jedyne co im pozostanie, to oglądanie ładnych widoczków. Z kolei widząc jak bardzo wszystko względem książki pozmieniano, jak spłycono charaktery bohaterów, miałam ochotę przywalić sobie czymś ciężkim. Finalnie powstała seria dla nikogo. Poza grafiką nie ma nic do zaoferowania.
Lenneth
10.02.2013 00:49 Re: Nie dla fanów książki
Iiii… Jestem zawiedziony… Czytałem wszystkie książki o Ziemiomorzu i zgłupiałem oglądając anime – są co prawda podobieństwa, ale nie znalazłem nawet jednej sceny, która wiernie odwzorowywałaby oryginał…
Nawet traktując tą pozycję jak coś zupełnie oderwanego od twórczości Le Guin, to i tak jest tu dla mnie za dużo fabularnych niedopowiedzeń, i cała historia generuje lawinę pytań bez odpowiedzi ... Postacie nie mają w sobie tego fajnego „czegoś” – są bez wyrazu. Ogólnie rzecz biorąc – ambitny debiut i zmarnowany potencjał. Szkoda – mogło być ciekawie :P
Pod względem technicznym nie mam żadnych zastrzeżeń – ładna kreska i piękna muzyka.
Nie wiem w sumie, co mam o tym anime myśleć. Może zacznę od minusów. Niedomówienia. Praktycznie nie dokończono/wyjaśniono większości wątków, co mnie z lekka irytowało. Po zakończeniu oglądania miałam więcej pytań niż odpowiedzi. No i trochę się nudziłam. Nie często, ale zdarzało się. Nie zbyt przypadły mi do gustu postacie (może po za głównym bohaterem). Jakoś tak… nie poczułam do nich większej sympatii. A fabuła była na swój sposób przewidywalna. Plusami na pewno jest muzyka. Przepiękna, tuszowała większość wad. Tła również na wysokim poziomie, starannie wykonane (projekty postaci z kolei nieco mnie odrzucały). Pomimo większych minusów, oglądało się dobrze. Fabuła i klimat potrafiły zauroczyć i chociaż historia zbyt odkrywcza nie jest, i zmarnowała potencjał, to uważam ją w sumie za jako tako udaną.
Bardzo fany film, ale nazwanie dziewczynki dziwką było przesadą. Przez cały film nie wiedziałam też, czy to wiedźmowane coś jest kobietą czy facetem, czy też ma rozdwojenie jaźni :D
A
Lyneel
25.08.2011 18:16 tak jak wiele osób już wspomniało...
...przydałoby się… wyjaśnienie. Wyjaśnienie czegokolwiek. Niby wszystkiego można domyślić się samodzielnie, ale nikomu przecież nie zaszkodzi odrobina uzasadnień. Często miałam po prostu wrażenie, że zachowania bohaterów pojawiają się znikąd lub brakuje w nich ciągu przyczynowo‑skutkowego. Z drugiej strony… jakimś cudem udało mi się przewidzieć większość wydarzeń, choć ani książki nie znam, ani, tak jak wspominałam, prawo przyczyna‑skutek najczęściej nie obowiązywało. Nie było więc zaskoczeniem, gdy „oświeconemu” Arranowi wszystko się udawało i los sprzyjał jego poczynaniom, smok pojawił się tak, jak się pojawił, poglądy Złego zostały „obalone”, sam zaś Zły został „ukarany”, a rzucone z patosem przesłanie zatriumfowało i odsunęło w cień wszelkie kontrargumenty, nie pozostawiając na nie nawet sekundy czasu ekranowego… Itd. itp.
Tak czy owak, ładna kreska i świetna muzyka – jak zwykle od tego studia. Choć w innych filmach Ghibli bardziej mi się podobały, jak choćby w Karigurashi no Arrietty, gdzie każde źdźbło żyje własnym życiem, a dźwięki potrafią sprawić, że widz da się porwać magii filmu i wczuje się w jego nastrój. Ode mnie więc Opowieści z Ziemiomorza dostają 6/10. Przy czym z niższej oceny zrezygnowałam tylko dzięki muzyce i rysunkowi.
Przez cały film zadawałam sobie pytania, szczególnie na końcu – po cholerę ten dziad zabrał tę dziewczynkę i w ogóle dokąd chciał uciec? :P ale pomijając końcówkę – generalnie nie wiedziałam, o co chodzi. Jaki był cel podróży Krogulca? Chodziło o pokonanie tego czarnoksiężnika? To on powodował zachwianie balansu, o którym była mowa na samym początku i później w jednej z rozmów Krogulca z Arranem? W jaki sposób? Przez to, że utkał już to zaklęcie? Skoro je już utkał, to czemu go jeszcze nie wykorzystał? I po co sprowadził Krogulca do swojego zamku? ...cóż, pomijając te parę rzeczy, nad którymi się zastanawiałam (możliwe, że wynikało to z tego, że mało uważnie oglądałam), film był… dobry. Jeśli chodzi o reżyserię, moim zdaniem była w porządku, chociaż te dłużyzny trochę drażniły, no i miejscami miałam takie wrażenie, że brakowało mi jakiejś sceny, jakiegoś zbliżenia na twarz czy coś. No wiecie, o co chodzi. Pod tym względem junior nie dorasta do pięt staremu Miyazakiemu, ale za to w jego filmie grafika mi się bardziej podobała – nie wiem, czy to jego wpływ, ale kreska mi się wydawała tak ociupinkę inna (nosy.). Muzyka również była genialna, chociaż w każdym filmie Ghibli jest świetna, to tylko przy tym szybko dopadła mnie chęć, żeby odsłuchać cały soundtrack. Ogólnie stawiam filmowi ocenę 8/10. No i muszę zapoznać się z książką :)
Jak dla mnie on wciąż będzie podróżował po pokonaniu maga. Ten mag to tylko taki przystanek na drodze, sam się napałętał, a gdyby tak nie było, nic nie zatrzymałoby arcymaga.
Nie będę się rozpisywała, na temat tego filmu. Powiem krótko. Ludzie robią błąd patrząc przez ojca na syna. To był jego debiut, dlatego nie należy się denerwować i kołki ciskać. Fabuła owszem, stereotypowa, mizerna, kiepska, jest źle, potem dobrze, potem znowu źle. Szlachetni bohaterowie i piętno. Tak, znamy to aż za dobrze. Grafika na poziomie dorównuje produkcjom ojca. Muzyka cudowna, no wspaniała. Gdyby nie ta fabuła… Ale! Chłopiec wybrał sobie ciężki orzech do zgryzienia bądź co bądź Opowieści z Ziemiomorza nie są łatwym tematem do realizacji. Dlatego w mojej ocenie, film zasługuje na 9/10. Oby tak dalej.
Książki nie czytałem, a tu zbyt wiele rzeczy jest niedopowiedzianych. Kiedy film się skończył pomyślałem sobie: pewnie trzeba znać książkę, żeby wyłapać to czy tamto. Następnie zaglądam do recenzji i okazuje się, że z powieści to tu pełnymi garściami nie czerpano. Postaci też niespecjalne kliknij: ukryte (a tak w ogóle trochę śmieszne jest to, że najpotężniejszy czarodziej na świecie z podróżnika zamienia się w rolnika…). Śpiewająca Therru trochę mnie zmęczyła. Oprawa, poza paroma wyjątkami, jak pejzaż miasta, również mnie nie zachwyciła. Ogólnie, mimo mojej całej sympatii do fantasy, czas spędzony przed ekranem uważam w sumie za stracony.
A
Iv
25.01.2010 15:17 co do filmu
Technicznie film jest bardzo dobry. Użekająca muzyka, doskonała animacja… ale niestety nie fabularnie. Nie ma jakiegoś określonego celu i dążenia do niego. Jest to tak jakby wycinek z życia Arrena, w którym wydazyło się coś bardziej niezwykłego… Nie wiem jak to było w powieści bo nie miałam okazji przeczytać, ale film oglądało się nawet przyjemnie, nawet przez fabułę, nie mam żadnych pretensji :) Spokojny film dla relaksu :)
Gdyby to był po prostu zwykły film to dałbym może 5/10, ale dałem 1/10, ponieważ tytuł zobowiązuje. Cykl o Ziemiomorzu to klasyka i absolutny kanon fantasy, na liście zaraz po Tolkienie. Ta „ekranizacja”, to tak jakby z Władcy Pierścieni liczącego 1500 stron wziąć losowe 200 i sklecić bajkę dla dzieci, zupełnie bez sensu. Mam nadzieję że ta mierna produkcja nie odstraszy nikogo od książek, które wszystkim bez wyjątku bardzo polecam.
R
hawk
15.01.2009 19:38
film faktycznie jest troche nudnawy, spodziewalam sie osobiscie czegos lepszego, a nie typowej historyjki o wiekim zlym i niesmiertelnosci. Nie moge jednak zgodzic sie z recentezntem jesli chodzi o grafike, bo mnie osobiscie urzekla, szczegolnie pejzaze (poczulam sie jak w domu kiedy z pobliskiego wzgorza ogladalam zachody slonca xD) byly przedstawione bardzo realistycznie. postaci 3/10 fabuła 4/10 grafika 10/10 muzyka 8/10
A
Jimbo
8.08.2008 11:36 Łzawa historyjka w złotej oprawie
Trudno się z tym nie zgodzić. Nie czytałem książki, ale i bez tego mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że ten film jest… Nie wiem. Minął się z celem. Goro‑kun po prostu spudłował, chociaż ludzie którzy dla niego pracowali, już nie. Lepsze zwycięstwo odniesie armia jeleni pod wodzą lwa, niż armia lwów pod wodzą jelenia, jak w tym przypadku. To bardzo smutne, że Goro tak niedojrzale do tego podszedł. Stworzył łzawą historyjkę, która mogłaby się spodobać mojej babci. Miyazaki, a Goro to jak porównanie Hollywood do brazylijskich telenowelek. Co innego piękna grafika. Od tego miejsca z przyjemnością rozpływam się w pochwałach dla kunsztu artystycznego animatorów Ghibli. Podobnie muzyka, chociaż romantyczna piosenka Therru to już lekka przesada. Łezka spływa mi, ale co to? Czyżbym przyłożył do oka cebulę… Nie, to ci bohaterzy rozpłakują się z byle powodu i powodują u mnie dziwną sensację w gruczołach pod powieką. Postacie to zgroza, tak jak pisze „alternatywny” jedyny znający się na rzeczy recenzent. Studio Ghibli, ale coś mi tu zgrzytnęło, oby po raz ostatni.
A
Avi
10.07.2008 22:28 polecam
A ja jestem zdania , ze syn naszego mistrza jak na debiut sprawił sie świetnie!!^^
Oglądałam Opowieści sama w małym osiedlowym starym kinie i z chęciał bym to powtórzyła.Dlaczego?Bo magia słów , dzwieków i artystycznie dopieszczonych obrazów aż sypływała z ekranu i zalewała całą salę kinową…
Oprawa graficzna na najwyzszym poziomie, muzyki juz teraz nie pamiętam dokładnie ale pamiętam, ze mi sie podobała.Postacie pięknie przedstawione i to pokazano tyle szczegółów ich życia ile idealnie potrzeba było.Nie wiecej nie mniej.
A i tak to co sprawiło, ze aż z wrażenia wsóchiwałam sie nie wiedziac,z ę istnieję na świecie, to jak śpiewała główna bochaterka arrenoi o tym sokole na wzgórzu.
Piękna, wysmienita robota.
Ja osobiście jako fanatyczka twórczości mistrza M. polecam jak najbardziej.
Syn nie taki zły^^
A
Haku
10.07.2008 18:18 Miyazakiego juniora
No cóż synowi do ojca jeszcze daleko, ale niech się stara mam nadzieję że wyrośnie na godnego następcę, w końcu to dopiero debiut
A
Seth
11.05.2008 22:24 Nudne .....
w sumie to widzialem wiele leprzych anime – strasznie zagmatwana historia, akcja toczy sie wolno i niemrawo, bochaterowie sa jacys tacy „bezpluciowi” .... ogladalem Spirit Away i Mononoki Hime i powiem ze mogli by zaczac rysowac bochaterow nieco inaczej – bo mialem wrazenie ze to te same postacie a inna historyjka :/:/
A.
11.05.2008 23:30 Re: Nudne .....
Zanim napiszesz cokolwiek błagam weź do ręki słownik ortograficzny ;|
A
kethana7
30.11.2007 23:41 całkowicie zmarnowany potencjał
Przeczytałam kilka nieprzychylnych recenzji na temat tego filmu, mimo wszystko wybrałam się do kina, żeby na własnej skórze przekonać się czy naprawdę jest aż tak kiepski. Muszę przyznać że przez pierwsze 20 minut byłam pozytywnie zaskoczona, zaczęło się ciekawie. Niestety im dalej tym gorzej, a przy końcówce miałam ochotę zamknąć oczy i zasnąć. Wybitnie zmarnowany potencjał – można było z tego zrobić coś fajnego, niestety totalna klapa. Od połowy filmu przestałam rozumieć o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi a nie mogłam podeprzeć się książką bo jej nie czytałam. Na początku filmu widzimy walczące ze sobą smoki – do końca nie dowiedziałam się o co w tym tak naprawdę chodziło i jaki związek miały te smoki z przedstawioną historią. Jak dla mnie zbyt wiele nie wyjaśnionych niedopowiedzeń. Poza tym postacie są jakoś pozbawione głębi, a czarny charakter to w ogóle totalna porażka. Przez połowę seansu zastanawiałam się czy to nie czasem kobieta:P Ogólnie całkowite rozczarowanie, aż się nie chce wierzyć że to produkcja studia Ghibi.
A
Iza
28.10.2007 01:48 ngfnt
Obejrzalam Ziemiomorze i teraz mam dosc mieszane uczucia. Balam sie, ze film bedzie nudny, ale po 15min stwirdzilam, ze nie musze sie tego obawiac. Seans ani na chwile mnie nie znudzil. Grafika i muzyka piekna jak zawsze(piosenka Thoru wymiata). Ogolnie historia jest ciekawie opowiedziana i ogolnie film byl w porzadku, ale… No wlanie nie bylo w nim czuc studia Ghilbi. Pomijajac kreske, postaci byly jakies takie nieprzekonywujace. Np. gdy Arren oswiadcza, ze kliknij: ukryte nie chce umierac, ze chce zyc wiecznie, a poprzednio jakos nie wygladal na kogos kto sie boi smierci. Obawial sie tego swojego drugiego groznego ja to chyba powinien raczej wolec umrzec niz meczyc sie przez wiecznosc z wyrzutami sumienia i uczuciem beznadziejnosci? I czuje, ze duzo rzeczy zostalo nie wyjasnionych. Gdzie sie podzialo te jego owe zle ja? Na poczatku bylo bardzo zle, a potem obrot o 180 stopni, pomaga Thoru i w ogole. Chyba, ze zaszla jakas zmiana, ktora mi umknela. Moze podczas tego zycia na wsi sie udobruchal? Aha i jeszcze. W produkcjach studia Ghilbi nie ma wyraznie nakreslonych dobrych i zlych. Sa naturali i czesta nas zaskakuja raz pozytywnie raz nie. A tutaj? Mamy bardzo zlych, bardzo dobrych i zagubionych. Brakowalo mi jakis pozytywnych przmian, cech czy refleksji u straznikow i Ceba. Nie zeby zaraz mieli sie robic dobrzy i potulni, ale cos za co mozna bylo ich polubic czy milo skojarzyc(nie tracac zlych charakterow). A tam to kliknij: ukryte Ceb byl przyczyna calego zla i jego smierc oznacza koniec klopotow. Ale mimo wszystko film mi sie bardzo podobal. Mysle, ze to naprawde porzadny film choc sporo mu brakuje i roznie sie bardzo klimatem od innych produkcji Ghilbi. Moze po prostu niepotrzebnie porownoje ten film z innymi? Ale tak to juz jest. Jesli sie zstanawiasz czy ogladac, to mozesz przstac bo warto. Ja zapoznalam sie z tym tyulem i nie zaluje i z niecierpliwoscia czekam na nastepne fimi mlodego Miyazakiego.
Ukryto spoilery.
Moderacja
A
Alkim
26.10.2007 22:47 Opowieści
Choć moja ogólna ocena filmu jest dobra, muszę przyznać niestety, że twórcy zmarnowali wielki potencjał drzemiący w tej produkcji. Przez dużą część filmu dzieje się „coś”, gdzie w pewnym momencie człowiek budzi się i myśli „zaraz, zaraz! o co tu właściwie chodzi?!”. Główny wątek jest w porządku, chociaż czarny charakter był trochę… nietypowy (Ghiblowski Orochimaru?). Nawrzucanych jest tu wiele zbędnych scen, postaci są bezpłciowe, no i grafika – nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że lepsza była w Lapucie z 1986 r.
Nie mniej warto obejrzeć, choćby dla zaznajomienia się z tym.
Apropos, smoki były ok.
A
Sinner-chan
26.09.2007 00:15 Cudo *.*
„Opowieści z Ziemiomorza” wręcz powaliły mnie na kolana. Jestem w szoku,że można stworzyć coś tak wspaniałego! Historia przedstawiona w filmie jest wciągająca , ciekawa oraz pełna wielu niespodziewanych obrotów akcji. Muzyka szybko wpada do ucha i sprawia,że przewija się film kilka razy by usłyszeć melodię, która bardzo się nam podoba. Smoki może i wyszły zbyt „sztucznie”, ale mnie to nie przeszkadzało.„Opowieści z Ziemiomorza” na zawsze pozostaną w mej pamięci i obecnie zajmują pierwsze miejsce jeśli chodzi o moje ulubione filmy, do których zawsze powracam.
A
Tehanu(kamcia1904)
19.08.2007 09:51 Gedo Senki
Jestem po seansie, no i niestety.. książka lepsza, chociaż film również mi się podobał. Chociaż było to totalne okrojenie losów naszego Arcymaga. Inaczej sobie wyobrażałam twarz Therru, bo z tego co pamiętam z książki, ona miała wypalone jedno oko… ale wiadomo, że tak sie tego w anime przedstawić nie dało…
To, że pewne szczegóły nie były do wychwycenia na samym początku wcale nie znaczy, że ich nie było, bo pewnych rzeczy idzie się dowiedzieć na końcu. Grafika nie zostawia wiele do życzenia. Czegoś takiego się spodziewałam. Muzyka cudna. Chociaż wydaje mi się, że ta piosenka, którą śpiewała Therru już w jakimś anime Miyazakiego była wykorzystana, chociaż mogę być w błędzie.
Ocena:8
A
Hana_chan
1.07.2007 20:50 ^_^
Są dwie rzeczy które mi się rzuciły w oczy/uszy na poczatq:przecudowna muzyka dorównująca soundtrackowi z Mononoke Hime oraz odmienny chara design..przyznam,ze te inne 'noski' troszkę wybijały mnei z tropu i ni cuzłam tego klimatu filmów Ghibili..
Film mnein ie nudził,oglądało sie go przyjemnie :) uważam jednak, że opażenie na pół twarzy nei wyglądało by jedynie jak deilatnei inny odcień skóry Terry w filmie..skoro była taka 'szpetna' to czemu jakostego nei zauważyłam? upiększona przez designerów,od co.
szrama na policzku Hajitaki też była bardziej podobna do malowidła na policzku nizeli blizny..poza tym..żółta..?
Ogólna ocena filmu 7/10
dalej Miyazaki‑junior :D
R
Randalf
13.06.2007 20:02 Opowieści z Ziemiorza
„Ponieważ znajomość prawdziwego imienia danej osoby daje nad nią władzę, na co dzień ludzie stosują imiona użytkowe, prawdziwe zachowując w tajemnicy”. Śmierdzi mi tu „Eragonem”
Tak się składa, że „Opowieści…” są luźną adaptacją cyklu „Ziemiomorze” (Earthsea), napisanego przez Ursulę Le Guin. Pierwsza księga cyklu, który nota bene jest KLASYKĄ Fantasy, powstała w roku 1968. Kiedy jeszcze szanownego autora Eragona nie było na świecie. Samo anime natomiast jest związane bardziej z częścią 3 i 4 cyklu (Najdalszy brzeg i Tehanu), które powstały odpowiednio w 1972 i 1990 roku.
Pytanie: KTO od KOGO ściągnął pomysł z „imionami”?
cykl Ursuli powstał o ile pamiętam gdzieś w latach 60., więc jeśli już, Eragon zalatuje Ziemiomorzem ;] i tym samym zalatuje produkcja Goro; może odbiór byłby lepszy, gdyby nie porównywanie jej 1) do oryginału, 2) do dzieł Miyazakiego‑sensei. fabularnie pokręcone okropnie, jak ktoś nieznający tetralogii może się połapać, nie mam pojęcia, w dodatku Lebannen skopany totalnie i tego jednego nie mogę wybaczyć. reszta jak dla mnie ok, muzyka i grafika b. ładne, ale faktycznie zabrakło magii, więcej jej miało choćby Mimi wo sumoseba… w sumie mi się podobało i na pewno trzeba obejrzeć, ale… lepiej wąchać oryginalny zapach niż podróbkę ;)
NomadSoul
16.01.2015 00:58 Re: Opowieści z Ziemiorza
Porównaj sobie daty wydania cyklów Le Guin i Paoliniego i wtedy możesz zacząć się wypowiadać co Ci gdzie śmierdzi.
A
jeany
7.06.2007 11:53 mały niedosyt
na „Opowieściach…” byłam wczoraj i przyznam szczerze: spodziewałam się czegoś wiecej. Zwykle po filmach Hayao zostawało we mnie takie „coś”, kurcze, nie wiem jak to nazwać. Fily nigdy nie nudziły, nie dłużyły się, wywoływały najróżniejsze pozytywne emocje. Tego mi zabrakło w filmie jego syna. Po opuszczeniu sali czułam niedosyt. Piękna grafika i wspaniała muzyka nie wystarczyły. Akcja jest rwana i w pewnym momencie może nudzić. Podobnie postaci- niby wszystko dobrze, a tak naprawdę nic o nich nie wiemy. Przyznam się bez bicia, że ksiażki nie czytałam, co zapewne nadrobię w niedalekiej przyszłości. Jednak biorąc pod uwagę, że był to pierwszy film Goro Miyazakiego myślę, że można potraktować go trochę „ulgowo”. Jak na pierwszy raz poszło mu bardzo dobrze. Wybrał dosć trudny materiał, ale dał radę przedstawić go w sposób przekonujący. Z niecierpliwością czekam na jego kolejne filmy.
A
nuito
6.06.2007 20:04 Syn w cieniu ojca
No cóż, w tym filmie urzekła mnie tylko piosenka śpiewana przez Therru. Grafika jak na nasze czasy trochę słaba, a sam film od jakiegoś czasu zaczynał mi się wydłużać… nawet nie wiem kiedy usnąłem.
A
Scarlet
31.05.2007 21:47 A ja się wyłamię...
Nie widzę za dużo pochlebnych komentarzy… No cóż wyłamię się i powiem, ze ja jestem oczarowana. Jak na pierwszy film G. Miyazakiego wypadł on bardzo dobrze… Nie mozecie w końcu wymagać aby syn od razu dorównał ojcu, bo to przecież nemożliwe.
AgA
31.05.2007 22:46 Re: A ja się wyłamię...
Hmm nikt tu nie pisze zeby „syn dorównał ojcu” bo to raczej niemożliwe, ale sadze ze G. Miyazaki zmarnował tylko dobrą ksiązkę fantasy przenosząc ją na ekrany. Nie mówie tutylko o grafice bo jest fatalna! jak na XXI. Jeśli zabierał się już za coś mógł zacząć od czegoś prostszego, albo pominąc kilka wątków filmów np „wiecznie mdlejącego Arena”.
Ale szanuje Twoją opinie, i dobrze ze jednak komuś się „TO” spodobało :D
Scarlet
31.05.2007 23:27 Re: A ja się wyłamię...
Hmmm nie można przecież potępiać go za wizję jaką miał, sama aytorka powiedziała, że film jest dobry, przyznała, ze to nie jej książka, ale film jest dobr. Powiedz mi czego ty chcesz od grafiki?
R
polaris
31.05.2007 15:40 Duże rozczarowanie...
Cóż, opinie ludzi na temat dzieł sztuki i ich wartości różnią się – czasami nawe diametralnie. Rzecz to całkiem normalna. Dlatego nie mam zamiaru polemizować z oceną całości podaną przez recenzentkę. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę na kilka twierdzeń, z którymi nijak zgodzić się nie mogę:
1) „Opowiedziana przez Miyazakiego historia jest spójna i wciągająca, choć dość skomplikowana i pozostawiająca kilka niedopowiedzeń.”
Hmmm… w mojej ocenie jest dokładnie na odwrót – tzn. fabuła „Gedo…” jest niespójna, pełna dziur i – niestety – nudna.
Nie wiadomo dlaczego Arren zabija ojca, nie wiadomo co zagraża Ziemiomorzu, nie wiadomo dlaczego Krogulec przygarnia Arrena i zaczyna się nim opiekować, nie wiadomo po co przybywa z nim na farmę Tenar, itd…
Reżyser kompletnie nie potrafił ożywić postaci głownego protagonisty i uczynić jej wiarygodną. Arren jest więc kukiełką w trybach scenariusza, który rzuca go – co chwila mdlejącego – z kąta w kąt beż jakiejkolwiek motywacji… Oglądając film widziałem w Arrenie lalkę a nie żywego człowieka, który zmienia się, dojrzewa, podejmuje wybory i ponosi ich konsekwencje.
Po kiego diabła opowiadać całą historyjkę z poznawaniem ciężkiego życia na farmie (który zapewne – biorąc pod wzgląd jego długość – miał być kluczowym etapem w rozwoju wewnętrzym Arrena), skoro przemiana Arrena następuje de facto dopiero finale (i to w momencie, gdy ukochana szepcze mu do uszka i wręcza oręż w dłoń) gdy ni stąd, ni zowąd odmieniony dzielnie rzuca się na wroga groźnie machając szabelką..? Jak pragnę Boga – to był bodaj najżałośniejszy moment w całym filmie… Krótko: reżyserowi nie udało się wiarygodnie przedstawić wewnętrznej ewolucji Arrena doprowadzającej do jego finalnej przemiany. Zamiast tego dostajemy rozwiązanie na zasadzie deus ex machina, gdy Theru szepcze mu jego prawdziwe imię do ucha i wciska miecz w dłoń. Na marginesie – twórcy „Gedo…” nie pofatygowali się wyjaśnić widzowi nie znającemu książki o co chodzi z tymi „prawdziwymi” imionami, bo i po co, prawda…? Od razu dodam, że znam pierwowzór literacki autorstwa Ursuli LeGuin, ale bynajmniej nie każdy widz „Gedo…” również.
To tyle w kwestii „spójności” opowiedzianej przez młodego Miyazakiego historii…
2) „Można mieć pewne zastrzeżenia do tempa prowadzenia akcji – tu trochę widać brak doświadczenia reżysera. Zdarzają się dłużyzny, w czasie których dzieje się niewiele (można wówczas podziwiać piękne widoki). Nie psuje to jednak przyjemności oglądania.”
Po pierwsze – nie wiem jak nuda, dłużyzny i szwankująca reżyseria moga nie zespuć przyjemności oglądania… To już wie tylko recenzentka.
Po drugie – „Gedo…” jest po prostu kiepsko wyreżyserowany i tyle. Reżyserowi wcale nie „trochę” brak doświadczenia – on go W OGÓLE nie ma! W końcu to jego pełnometrażowy debiut reżyserski. Film nie ma tempa, nie ma konsekwentnie budowanego napięcia, poraża też zupełnie niepotrzebnymi i infantylnymi wtrętami, które mają się do mrocznego głównego wątku, jak wół do karety (vide: epizod z plotkarskimi sąsiadkami, lub żenujące popisy wokalne Teru, które przypominały mi jako żywo równie tragiczne pieśni z kinowej wersji naszego „Wiedźmina”, przy których ludzie – dosłownie! – wybuchali śmiechem w kinie).
I w całym tym mętnym kontekście nawet przecudne krajobrazy wykreowane przez grafików studia Ghibli zaczynają ciut nużyć (ostatecznie w stylistyce tego studia niewiele – lub zgoła nic – się zmieniło przez ostatnie 20 lat…)
3) „Mimo całej sympatii dla tego filmu uważam, że jest przeznaczony dla nieco starszej widowni.”
Mimo mojego braku sympatii dla tego filmu, uważam, iż jest on przeznaczony dla nastolatków, bo tylko oni mogą spokojnie przjeść do porządku dziennego nad stosem dziur w fabule i miernotą reżyserii i zidentyfikować się z kukiełką, która – cudownie przebudzona w finale – z mieczem w dłoni bohatersko ratuje świat i ukochaną… Banał i to do sześcianu…
Osobną kwestią, której recenzentka jednak nie porusza, jest WYJĄTKOWA miałkość dialogów… Twórcy listy dialogowej w „Gedo…” powinni zostac wyrzuceni z firmy na zbity pysk za wyprodukowanie tasiemcowej długości zbioru banałów i sztuczności, godnych jedynie „gierojskich” filmów rodem z Hollywoodu… Na rany Boga – tak nie rozmawiają żywi ludzie, tak mogą przemawiać jedynie kukły w kiepskich filmach klasy B…
Mógłbym jeszcze trochę pociągnąć wymienianie słabości „Gedo…”, serio, wszkakże dam już temu spokój. Wytłumaczę jednak dlaczego napisałem tak obszerny komentarz. Otóż zrobiłem to, ponieważ recenzentka nie zauważyła w omawianym tytule ŻADNYCH poważniejszych wad, co jest sytuacją zupełnie kuriozalną w przypadku filmu, który ma tych wad naprawdę wiele… Dlatego też chciałem swoim komentarzem uzupełnić bezkrytyczną ocenę Seval i zwrócić uwage czytelników, na to, czego nie dostrzegła recenzentka „Gedo senki”.
Seval
31.05.2007 17:32 Re: Duże rozczarowanie...
Pisząc recenzję i wystawiając oceny zdawałam sobie sprawę, że wiele osób się z nimi nie zgodzi – to ich prawo i przywilej…
Pozwolę sobie na mały komentarz zarzutów, z którymi ja z kolei zgodzić się nie potrafię.
polaris napisał(a):
Nie wiadomo dlaczego Arren zabija ojca, nie wiadomo co zagraża Ziemiomorzu, nie wiadomo dlaczego Krogulec przygarnia Arrena i zaczyna się nim opiekować, nie wiadomo po co przybywa z nim na farmę Tenar, itd…
Żadne wyjaśnienie nie zostało podane na talerzu, ale poza początkowym zabójstwem, żaden z podanych przez Ciebie przykładów nie pozostał tajemnicą/nie przeczył logice wydarzeń.
polaris napisał(a):
Reżyser kompletnie nie potrafił ożywić postaci głownego protagonisty i uczynić jej wiarygodną. Arren jest więc kukiełką w trybach scenariusza, który rzuca go – co chwila mdlejącego – z kąta w kąt beż jakiejkolwiek motywacji…
Arren z filmu stanowczo nie jest książkowym Arrenem, któremu motywacji nie brakowało. Dla mnie jednak nie była to kukiełka, ale człowiek całkowicie zagubiony i niepewny. Spod tego wizerunku momentami przebłyskiwała postać, którą zobaczyliśmy na końcu filmu. Sama przemiana nie nastąpiła też w jednym momencie… Widocznie partrzyliśmy na inne rzeczy.
polaris napisał(a):
Na marginesie – twórcy „Gedo…” nie pofatygowali się wyjaśnić widzowi nie znającemu książki o co chodzi z tymi „prawdziwymi” imionami, bo i po co, prawda…? Od razu dodam, że znam pierwowzór literacki autorstwa Ursuli LeGuin, ale bynajmniej nie każdy widz „Gedo…” również.
Oglądając film, pamiętałam książki tak mętnie, że można uznać mnie za laika. Mimo to brak wykładu na temat podstaw magii i prawdziwych imion jakoś nie zawadzał. Po scenia między Cobem (Kumo) a Arrenem każda przeciętnie inteligentna osoba domyśla się, że znajomość prawdziwego imienia daje władzę nad człowiekiem – na potrzeby filmu to wystarcza.
polaris napisał(a):
Po pierwsze – nie wiem jak nuda, dłużyzny i szwankująca reżyseria moga nie zespuć przyjemności oglądania… To już wie tylko recenzentka.
Recenzentka się nie nudziła, nieliczne dłużyzny jej nie przyszkadzały, a reżyserię ocenia lepiej niż przedmówca – to cała tajemnica ;-)
polaris napisał(a):
Mimo mojego braku sympatii dla tego filmu, uważam, iż jest on przeznaczony dla nastolatków (...)
Chodziło mi przede wszytskim o brutalność niektórych scen. Stanowczo nie jest to film dla tej samej widowni co „Spirited Away”.
polaris napisał(a):
Osobną kwestią, której recenzentka jednak nie porusza, jest WYJĄTKOWA miałkość dialogów…
Nie będę dyskutować w szczegółach, bo po jednokrotnym obejrzeniu filmu po prostu nie jestem w stanie. Nie zauważyłam w jakości dialogów nic, co by usprawiedliwiało tak ostrą ocenę – ale każdy odbiera to inaczej.
polaris napisał(a):
Dlatego też chciałem swoim komentarzem uzupełnić bezkrytyczną ocenę Seval i zwrócić uwage czytelników, na to, czego nie dostrzegła recenzentka „Gedo senki”.
Cieszę się, że taki komentarz się pojawił i że był taki obszerny. Nie miałam zamiaru pisać „bezkrytycznej” recenzji. Sądzę, że pisałam uczciwie, podobie jak polaris. Jemu film się nie podobał. Mnie tak. Każdy będzie musiał zdecydować sam… Czy rzeczywiście jest to najsłabszy film Ghibli – nie wiem. Jest słabszy od pozostałych, które widziałam, bo żadnego z nich nie oceniłabym niżej niż na 9.
AR
AgA
31.05.2007 14:40 Troche nudnawy
Ogladalam „Opowieści…” wczoraj, i musze przyznac ze spodziewalam sie czegoś lepszego, zwłasza ze Studio Ghibli mówi samo za siebie, niestety. Film jest dość nudny, akcja kręci się głównie wokół głównego bohatera – Arrena i jego przemysleniach itd. Coż, pewnie dostanę „górę” od Was, jednak myśle, ze to jeden z najgorszych filmow tej wytwórni :) Pozdrawiam
wania
31.05.2007 15:41 Re: Troche nudnawy
W pełni się z tobą zgodzę, ale dziwi mnie ta wysoka ocena 8/10 z każdej kategorii a ogólnie 4/5 jestem przyzwyczajony do tego że na tanuki zazwyczaj jeżdżą wszystkie wybitne tytuły. No nawet jeżeli nie jeżdżą to dają niskie oceny. A tu film o banalnej grafice, muzyce nawet dobrej (ten kawałek który śpiewała ta dziewczyna), fabuła jest dobra. Ale postaci 8/10 ??? TO JEST JAWNA KPINA ja bym dał 4/10 a i to bym się wahał.
Taur
31.05.2007 15:58 Re: Troche nudnawy
Jest jedna odpowiedź na twoje zarzuty, napisz recenzję alternatywną, nikt się nie pogniewa.
Oczywiście warto merytorycznie przyłożyć się do pracy, a nie tylko słać gromy na głowy osób wypowiadających się na temat konkretnych produkcji.
Ponadto weź pod uwagę, że nie wszystkie tytuły, które tobie się podobają będą uznane za wybitne przez kogoś innego.
Spodziewałam się, że ta recenzja wzbudzi wiele kontrowersji.
Chciałam tylko zwrócić uwagę, że recenzja (jak wszystkie recenzje) zawiera pewną opinię. Mam nadzieję, że nikt nie podejrzewa, iż nasi recenzenci „na złość” piszą zbyt krytyczne recenzje dobrych tytułów lub zbyt pobłażliwe – kiepskich. Recenzent ma prawo do swojego punktu widzenia, a z treści recenzji powinno wynikać, dlaczego taką a nie inną ocenę wystawił. Wtedy można polemizować (jak to w pięknym stylu uczynił Polaris), można też pomyśleć o napisaniu tekstu alternatywnego, a można po prostu dodać krytyczny komentarz, wskazując wady produkcji. Natomiast jeśli recenzent rzecz ocenił dobrze/źle, to znaczy tylko tyle, że mu się podobało lub nie podobało. Naprawdę nie stoi za tym żaden podły spisek podstępnych jenotów, pragnących polskim widzom robić wodę z mózgu.
Na marginesie: oceny do tego tytułu zostaną dzisiaj usunięte, ponieważ błędnie został tu przypisany pęczek ocen innego anime. Czytelnicy będą mogli wystawiać nowe oceny od jutra.
Baśń, fantastyka, piękny i niezapomniany mityczny świat
Oglądając „Opowieści z Ziemiomorza” na Netflixie, przy preferowanym przez platformę ustawieniach obrazu: „5.1 HD” (cokolwiek to znaczy – z takimi parametram się jeszcze nie spotkałem), wydatnym dźwięku, na odbiorniku „LG OLED E8 65”, z ustawieniami – i tu zrobiłem pewien eksperyment – średnio mocnego HDRu, mówiąc krótko zostałem przytłoczony, powalony, zmiażdżony, pozytywnie zdziwiony, i wyniesiony w pozytywnych reakcjach poza skalę wrażeń i opisu, elementem wizualnym anime: samym obrazem, a przede wszystkim jego uzupełniającymi się baśniowymi kolorami, ich ciepłem, temperaturą barw, rodzajem tła i planami animacji oraz perspektywą. Z powodu braku znajomości klasyki powieściowej z Legendarium „Ziemiomorza”, produkcji wystawię jednak ocenę: 9/10.
Re: Baśń, fantastyka, piękny i niezapomniany mityczny świat
6/10 - jak na studio ghibli to wcale nie taki idealny film
Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Ja do dziś nie mam pojęcia o co chodziło w wielu spraw momentach tego bezsensownego filmu…
„Fabuła” (o ile w ogóle można nazwać to fabułą…) polega mniej więcej na tym, że w krainie, której zasad funkcjonowania i nazwy nie znamy, (ale z tytułu można wywnioskować, że to „Ziemiomorze”), dzieje się coś złego czego nie znamy spowodowane przez chcą/ego żyć wiecznie główną/ego Złą/ego -Cob której/ego motywów robienia ambarasu i płci nie znamy. Czarodziej Krogulec, którego przeszłości i powodów do podjęcia się misji nie znamy wyruszył by go pokonać. Ale po drodze uratował księcia Arrena, który kliknij: ukryte zabił swojego ojca i stał się przerażonym chłopakiem z paranoją i rozdwojoną jaźnią z powodów, których nie znamy. Wziął na do miasta, gdzie Arren uratował Theruu, która zpowodów, których nie znamy się tam znalazła. Potem Go porwali, ale Krogulec go uratował i zabrał rannego na farmę, do swojej znajomej Tenar, której przeszłości nie znamy i został rolnikiem, czego powodów nie znamy. kliknij: ukryte Arren miał dziwne sny i przeczucia, których źródła i przyczyny nie znamy, więc chciał uciec z tego domu, ale Cob, go zabrał?a do zamku, i Arren mimo, że chciał umrzeć nagle zmienił zdanie i zdradził Krogulca chcąc żyć wiecznie, czego sensu nie znamy. Cob porwał/a Tenar, bo chciał/a się bić z Krogulcem z powodów, których nie znamy Krogulec dał Therru broń i kazał jej dać ją Arennowi i sam pojechał do niego, a ją zostawił z powodów, których nie znamy. Jak powstrzymał Arrena, to Cob go nie zabił/a, tylko wrzuciła do lochu z powodów, których nie znamy, a Theruu poszła do Arrena i jak mu coś powiedziała, to z powodów, których nie znamy pokazaly się smoki i Arren nagle stał się „rycerzem”. Zaatakował Cob, który/a porwał/a Theruu i chłopak poleciał ją ratować, a Krogulec i Tenar z powodów, których nie znamy, stali jak słupy soli. Jak Arren pokonał Cob, to Therru z powodów, których nie znamy stała się smokiem, i go zabrała z zamku, a Krogulca i Tenar z powodów, których nie znamy tam zostawiła.. I tyle ;-)
Jak chcesz się dowiedzieć dokładnie o co chodziło, to możesz zajrzeć do książek, ale Ci tego nie polecam, bo podobno niektórzy widzowie, którzy po filmie czytali cykl, prawie płakali ze złości, że z takiego dzieła zrobiono tak okropny film.
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Swoją drogą, ten film ma kilka fajnych momentów, tylko właśnie tych powodów działania bohaterów brakuje. Podobało mi się jak Arren stanął na przeciwko swojego złego odbicia. Tylko potem to odbicie okazało się nie być złe.
I akurat zostawienie miecza z Tehanu miało sens, bo Ged nie wiedział, że Kumo (tak to po japońsku wymawiali i napisy które miałam też korzystały z tej wersji) ma też Arrena.
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
A wiesz może skąd się wziął ten cień?
Dzięki! ;-) Wreszcie zrozumiałam dlaczego Krogulec nie zabrał jej ze sobą, tylko zostawił pod domem.
PS. Znasz może jakąś odpowiedź, na któreś z pytań, które ukryłam w tym długim komentarzu poniżej ;-) ?
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
A te dziwne sny, to sny prorocze pewnie. Problem polega na tym, że to i tak nie ma sensu.
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Nie czytałam cyklu, al słyszałam, że Tenat to tak naprawdę Arha – kapłanka z grobowców Atuanu, którą Krogulec uratował zabierając stamtąd jakiś pierścień w drugiej książce z cyklu. I Tenar nawet coś o tym wspomniała w filmie.
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Ale mnie zastanawia kim jest Kumo z filmu. Ta główna zła. Ged ją chyba poznał w „Czarnoksiężniku z archipelagu”.
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
kliknij: ukryte
W sumie chodziło o to, żeby dowiedzieć się, że magia przestaje działać. Przynajmniej w książce.
1.Zobaczył jakiś cień. Możliwe że swój. Pewnie nawet Cień.
2.W tej pochwie dalej był miecz. I jeśli łowcy niewolników mieli jakieś tanie, kruche miecze, a Arren dobrej jakości produkt, to nie jest to aż tak absurdalne. Chociaż dalej wydaje mi się być małoprawdopodobne
Zrobili z niej typową bohaterkę anime.
Zobaczył że jest smokiem. Tzn. Tehanu.
W książce Ged stracił moc po wyprawie z Arrenem do krainy umarłych (w celu przywrócenia równowagi). I postanowił ponownie osiąść na wyspie Gont (skąd pochodził). Gdzie zostawił też Tenar, która była już wdową. I razem zamieszkali.
Bo tak nie wolno.
Nie są to odpowiedzi na wszystkie pytania, bo na inne zwyczajnie odpowiedzi nie znam.
Zamaskowano spoilery.
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
A czy mogłabyś uściślić, co to była za istota i skąd się wzięła? Czy w książce w Ziemiomorzu, żyły jakiś duchy przybierające postaci ludzi jak Doppelgängery? Coś chyba słyszałam, że chyba występowały w 1 tomie w Krainie Śmierci
A po czym to poznał?
Dlatego, że jakieś tamtejsze prawo tego zakazywało, nie zadziałoby kliknij: ukryte jak Cob miała nad nim władzę, nie chciał tego zrobić przyjacielowi, czy z jakiegoś innego powodu? ;-)
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Co do drugiego pytania:
kliknij: ukryte Może nie tyle wiedział że jest smokiem, tyle że coś jest nie tak. Teraz nie wiem czy nie pomyliłam się z innym opowiadaniem (bo wydaje mi się że Tehanu od początku była Tehanu, tak jak Tenar była tylko Tenar). Na pewno Czarownice i czarnoksiężnicy mają potrafią odkrywać prawdziwe imiona rzeczy. No i dlatego jest cereminia nadania sekretnego imienia (tak jak Arren był Lebannenem <co oznaczało Jarzębinę>) No i oni widzieli, że jej żadne słowo nie określa jej do końca.
Raczej dlatego, że pozbawienie kogoś wolnej woli jest moralnie naganne.
I polecam przeczytanie książek. Zarówno film animowany jak i film aktorski pomijają najciekawsze elementy Ziemiomorza.
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Jeśli chodzi, o cień, masz rację. Czytałam w Inetrnecie, że w pierwszej książce pojawia się taka istota. Tylko, że przybrała postać Krogulca i z tego co wiem chyba nie była przyjaźnie nastawiona, więc nie skojarzyłam od razu. Swoją drogą. To nie zmienia faktu, że Goro Miyazaki powinien sam powiedzieć w filmie, skąd pochodzi ta istota, i najważniejsze: wytłumaczyć dlaczego przybrała postać Arrena i czemu kliknij: ukryte ostatecznie pomaga bohaterom, skoro nie było tego w książce.
Rozumiem, więc Czarnoksiężnicy mieli moce, które umożliwiały im natychmiastowe poznanie danej rzeczy
Co do tego trzeciej odpowiedzi… OK, Ged nie chciał pozbawić go wolnej woli. Ale potem kliknij: ukryte Therru to jednak to zrobiła… Więc z tego co rozumiem ona miała mniejsze poczcie moralności od Geda czy raczej próbowała chwycić się ostatniej deski ratunku, po tym jak nie udało przekonać Arrena do pomocy?
Dziękuję za polecenie książek, ale jednak sięgnę po film aktorski. Słyszałam, że niektórzy widzowie czytający cykl po filmie anime prawie płakali ze złości…
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Co do Therru: ona w pewnym sensie dostaje od Arrena pozwolenie. A przynajmniej od jego Cienia.
Re: Powody, których nie znamy (Goro Miyazaki pewnie też nie zna)...
Mam nadzieje, że film aktorski okaże się bardziej zrozumiały od animowanego. Kiedy ekranizuje się dłuższe książki zawsze coś się pomija np. w pierwszej części filmowego Harry' ego Pottera nie było powiedziane, że kliknij: ukryte Snape próbował ratować Harry 'ego podczas meczu ponieważ ojciec Harry 'ego kiedyś jemu ocalił życie, a w trzeciej nie było ani słowa o tym, kliknij: ukryte skąd Syriusz wiedział, że szczur Rona to tak naprawdę morderca. A w książce było powiedziane, że to dzięki fotografii z wakacji w gazecie. Mam nadzieję, że aktorskie Ziemiomorze nie będzie mieć dużo takich niespodzianek…
Jeśli chodzi o Therru, zgadzam się z Tobą. Nie pomyślałam o tym co powiedział jej Cień…
Na marginesie, czy w książce Arren też kliknij: ukryte zabił ojca?
Czegoś tu brakuje
[Czytać z patosem]Splamiłeś cykl Ziemiomorze, nazwisko Miyazaki i studio Ghibli! Czy ty wiesz, że przez Ciebie jak kotś, kto sięgnie po ten film a nie zna książek może zniechęcić się do największej klasyki fantasy?! Czy wiesz, że jak ktoś obejrzy ten film i zapamięta, że robił go reżyser Miyazaki (a nie zapamięta imienia)?! Może zniechęcić się do filmów twojego ojca?! Czy wiesz, że przez ten film widz, który wcześniej nie wdział nic z Ghibli może zniechęcić się do filmów z tego studia?! Ja się pytam czy Ty to wiesz…?! Biedna Pani LeGuin, biedni fani Ziemiomorza, biena rodzina Miyazakich i Biedne studio Ghibli…[Koniec patosu]
Uffff, no dobra wystarczy juz tych żartów z reżysera… A teraz do rzeczy. Wczoraj obejrzałam ten film i powiem tak. W życiu nie widziałam tak NUDNEGO filmu pełnometrażowego! I nie byłam tak zniesmaczona kinówką odkąd cała klasą poszliśmy na Babki są jakieś inne. I jeszcze nigdy i nie oglądałam nic równie niezrozumiałego! Nie czytałam pierwowzoru, tylko streszczenia książek, dzięki czemu mogłam się „trochę” połapać, ale to wciąż było za mało. Słyszałam o tym filmie dużo złego, ale n ie sądziłam, że aż tak mi się nie spodoba. Ale po kolei.
Zacznę kwestii, której nikt tutaj jeszcze nie poruszył. Genezy powstania filmu.
Hayao Miyazaki całe życie marzył o tym, żeby zrobić film na podstawie cyklu Ziemiomorze. Ursula LeGuin jednak początkowo nie wyraziła mu na to zgody i zmieniła zdanie dopiero jak zaczął odniosić spektakularne sukcesy z innymi filmami. Gdy Ghibli dostało zgodę na ten film, Hayao akurat pracował nad Ruchomym Zamkiem Hauru, więc projek Ziemiomorze powierzono jego synowi, cociaż ojciec się temu sprzeciwiał, bo uważał, że To za trudny projekt dla debiutanta.
Po pierwsze: Jak mogli powierzyć tak poważmy i trudny projekt debiutantowi, który nigdy wcześniej nie robił filmów?! Przecież to było do przewidzeniea, że ten film oglądał będzie cały świat (skoro to ekranizacja największej klasyki fantasy), więc powienin zostać zrobiony przez jakiegoś doświadczonego reżysera i utalentowanego reżysera, bo taka produkcją powinna być perfettto.
To jest bardzo mądre zdanie. Trzeba uważać zmieniając fabułę. Gorou wybrał drugą opcje i właśnie to go zgubiło. Był zbyt pewny siębie i swej krwi.
Po drugie: Gdybym ja była na miejscu Gorou, to bym po prostu grzecznie podziękowała za tą propozycję. Jak pisałam wyżej to za trudny projekt dla debiutanta (Sama chcę zostać reżyserem i mam ochotę na sfilmowanie paru klasyków literatury, ale na pewno nie zamierzam zaczyanać od nich kariery). Jego tata też nie od razu Spirited Away nakręcił, zaczynał od przygód Sherlocka Holmesa). A poza tym przecież to Hayao zdobył zgode autorki, to na jego adaptację zgodziła się LeGuin i to było jego marzenie! Gorou‑san jak mogłeś zachować się w ten sposób wobec ojca i okraść go z marzeń?! Wstydź się! ;-)
Po trzecie: Sytuacja, o której wspomniał fm w recenzji. „To nie moja książka. To twój film. Dobry film” – zdanie które Gorou zacytaował na blogu jako reklamę.
To można interpretować na wiele sposobów. Autorce, chyba chciała powiedzieć: „To dobry film, ale nie tak dobry jak moja książka”, albo „To dobry film, ale nie ma nic wspólnego z moją książką”. A on to pewnie zrozumiał: " To film lepszy od mojej książki”. Co nie zmiania faktu, że nie powinien cytowac tego bez jej wiedzy i robić z tego reklamy. Powienien to sobie zapiasć w pamiętniku, albo wydrukować i oprawić w ramkę, jeśli uważał to za komplement. Na marginesie, zdziwił mnie fakt, że jak weszłam na ten blog, okazało się że do tej pory tego usunięto.
Po czwarte: Taka mała ciekawostka… Ludzie z Ghibli wcale nie musieli powierzać tego projektu Goro, bo według praw autorskich, kiedy autor książki daję zgodę na jej sfilmowanie, to ta zgoda jest ważna przez 5 lat. Więc mogli spokojnie poczekać aż Hayao skończy Ruchomy Zamek Hauru i dać mu ten projekt. Tak by było lepiej…
Teraz zajme się moimi odczuciami z filmu.
Cały czas nie mogłam się połapać o co ty właściwie chodzi.
Wyobrażam sobie, że wszyscy widzowie którzy nigdy nie mieli styczności z cyklem, w trakcie seansu drapali się po głowie i mruczęli pod nosem; „Hę? O co tu chodzi?” ;-) W tym filmie praktycznie nic się nie wyjaśniło, a dziur jest tu tyle ile w serze szwajcarskim. Nic z tego nie zrozumiałam i nadal nie rozumiem.
Dzięki streszczeniu domysliłam się, że kliknij: ukryte Therru zmieniła się w smoka, bo pochodziła z rodu ludzi smoków, zrozumiałam to co mówiła Tenar o grobowcach bo podobno była zamknietą tak kapłanką i o co chodziło z tą Równowagą, ale dlaczego nie wytłumaczono tego w filmie?.
Nic się nie wiadomo, nic się nie wyjaśnia, wszystkiego trzeba się domyslać samemu… Chyba nawet Azel Seimaden był dla mnie bardziej zrozumiały.
A teraz zadam parę pytań. Zna ktoś może na nie odpowiedzi?
kliknij: ukryte Po co Arren zabił ojca i dlaczego zabrał mu miecz?
Co robił na pustyni? Uciekał, bo scigano go za morderstwo?
Czemu miały słyżyć te jego koszmary senne? Nie widzę sensu…?
Skąd na pustyni wzięły się wraki staków? Czy była tam kiedyś woda, która wyschła?
O co chodziło z tą rozmową w tkanimnach?
Co tak przestraszyło Arrena, kiedy Krogulec zostawił go w mieście?
Jak można połamać miecze, uzywając do tego miecza w pochwie? Czy ta pochwa była z kamienia? ;-)
Skąd Therru wzięła się w mieście?
Skoro Arren uratował Therru, to czemu potem była wobec niego taka nieufna? Powinna mu zaufac po tym jak ją ocalił…?
Skoro ją ocalił to dlaczego tak go potrattowała kiedy wszedł do stajnii i zaczęła go obwiniać, że pewni chce skrzywdzić jagniątko? Rozumiem, że miała uraz z przeszłości, ale chyba powinna wiedzieć, że nie ma złych celów?
Dlaczego kiedy Krogulec ją zobaczył był taki zaskoczony?
Dlaczego z czarodzieja stał sie rolnikiem (wiem, Arren też sie go o to pytał, ale nic z tej jego odpowiedzi nie zrozumiałam, po za tym, że miało to związek z Równowagą)?
Skoro kobiety ze wsi uważały Tenar za więdźmę i jej nie ufały to czemu chdziły do niej po lekarstwa?
Dlaczego, kiedy Krogulec był już pod zamkiem Cob, to się z nim/nią nie spotkał, tylko wrócił do domu?
Dlaczego Therru nagle i niespodziewanie zaczęła ufać Arrenowi, jak wysłuchał jej piosenki?
Dlaczego Arren ni stąd, ni zowąd zaczął, się czegośtam obawiać i opuścił dom Tenar?
Skąd wziął się ten cień (?), który gonił Arrena i po co Cob wziął/wzięła go do swojego zamku?
Dlaczego Arren po tak łatwo mu/jej zaufał i wypił ten dziwny napój?
Dlaczego zdradził tak łatwo swoje Prawdziwe Imię?
Dlaczego o tak zdradził Krogulca?
Dlaczego jak wcześniej napadły go wilki i ratował w mieście Therru to życie nie miało dla niego wartości, a nagle zaczął zachowywać sie tka, że za żadne skarby nie chciał go stracić?
Dlaczego, Krogulec powiedział Therru, żeby dała miecz Arrenowi i zostawił ja pod domem, a nie zabrał ze soba kiedy jechał go (Arrena, nie dom i nie miecz) ratować?
Dlaczego Krogulec na dziedzińcu nie użył Prawdziwego Imienia Arrena, żeby przejąc nad nim władzę? Mógł to spokojnie zrobić, znał je, bo Cob zwrócił/a się do Arrena Lebannen…?
Dlaczego jak już Cob pojmał/a Krogulca to go od razu nie zabił/a, tylko czekał/a z tym do świtu?
Skoro Cob utkał/a zaklęcie, to dlaczego go nie użył/a?
Dlaczego Therru jak spotkała Arrena, to nie użyła od razu jego Prawdziwego Imienia, tylko najpierw próbowała go przekonać do pomocy?
A dlaczego zdradziła mu swoje Prawdziwe Imię? Nie było takiej potrzeby…?
Dlaczego Jak go przytuliła to ukazało im się światło i smoki?
Dlaczego Arren tak nagle się zmienił?
Dlaczego nic mu się nie stało jak Cob rzucił na niego to zaklęcie? To przez to, że ruszył do walki i przez ten miecz?
Dlaczego jak odciął tą rękę to Cob się postarzał/a? Bo stracił/a moce?
Dlaczego jak Cob porwał/a Therru to tylko Arren ruszył jej na pomoc, a Ged i Tenar stali jak słupy soli?
Dlaczego Therru tak nagle objawiła się jej moc i Cob jej nie zadusił/a?
Skoro miała tę moc i mogła go pokonać, to dlaczego wcześniej jej nie użyła?
I dlaczego jak Therru zmieniła się w smoka to zabrała z zamku tylko Arrena, a Krogulca i Tenar nie? Bo Arren wypowiedział jej Prawdziwe Imię?
(-: Myślę, że pytań mogłabym wypisać jeszcze więcej, ale się wstrzymam ;-)
Co do fabuły, to wspomnę jeszcze o tym, że jestem zawiedzina, że Gorou tak ja pozmieniał. Nigdy nie lubiłam jak w adaptacjach dokonywano zbyt duzych zmian. Oczywiście czasami zmiany wychodzą na dobre jak choćby w filmowej werski Mary Poppins czy Koraliny, ale zawsze trzeba wprowadzać je Z WYCZUCIEM, a nie pomijać wszystko co ciekawe i ważne, zmieniać role postaci i całą fabułę! Pominęli cały wątek z grobowcem, uszczupili rolę Krogulca, zrobili z głównego bohater Arrena, dodali wątek romantyczny, którego nie zakończyli, nie pokazali tej wyspy Roke i rejs zamienili na wycieczkę na farmę… To nie Ziemiomorze… K‑L-A‑P-A-!
Ponoć w książce poruszane były ważne tematy, narkotyków (ta scena jak mężczyzna z pieprzykiem na nosie chce sprzedać Arrenowi nasina tak?), handlu ludźmi i śmierci jako cześć istnienia. Ale jak napisał fm
Powiedzmy, że powędrowało 98%, a z pozostałych dwóch procentów zrobiono jednen wielki patetyczny bełkot. I tyle z tego zostało.
Jak pisałam wyżej film strasznie mnie z nudził. Po prostu patrzyłam na czas i myślałm, ile jeszcze zostało do końca. A najciekawszy w seansie był kliknij: ukryte telefon od mojej mamy :-).
Oj z tym się nie zgodzę. Ja bym wyżuciła conajmniej półtorej godziny filmu! Bo po co te sceny w ze zwiedzaniem miasta, pracą w polu, snami Arrena, mężczyzną z jagodami (i tak nikt się nie kapnie, że to porównanie do narkotyków), jazdą Krogulca, kupowaniem płaszcza, chodzeniem po schodach w zamku, śpiewem Therru i patetycznymi bełkotami. Nudy, na podwójny pudy.
Dalej, sens i logika w filmie.
kliknij: ukryte Strażnicy w zamku Cob, ot, tak zamknęli bramę, ale zapomnieli zamknąć drzwi wejściowe i Therru mogła tam tak po prostu wejść. To trochę dziwne…
Przygarbiony/a staruszek/a z małą dziewczynką pod pachąmoże szybko i sprawnie posługując się jedną ręką wspinać się po wystających kamieniach… No ciekawe… To już muszą być jakieś naprawdę niezwykłe czary…
Po za tym dużo się nauczyłam z tego filmu…
Jak do twojego domu trafia ranny i chory chłopic, który dopiero co został pobity i był więziony, to najlepiej zrobisz, jak już na drugi dzień karzesz mu prowadzić płóg na polu! I pamiętaj, ma pracować tak ciężko, żeby aż dostał odcisków, to mu dobrze zrobi!
Kiedy obca osoba daje Ci picie i mówi, że to nie trucizna to możesz od rozu je wypić, bo „na pewno” nie kłamie…
Jak zamierzasz opuścić dom, to nie bierz ze sobą konia, ani tym barzdzie placaka z prowianetem i mapy, po prostu ot tak sobie idź, gdzie nogi poniosą i sie nie przejmuj, że nie znasz drogi…
[Drogie dzieci, wszystko to był sarkazm, nie bierzcie sobie tego przypadkiem do serca!]
Nie sądziłam, że to napiszę, ale dodając do tego te wszystkie nieścisłości z porzedniego akapitu powstaje seria głupsza i bardziej bezsensowna niż Moetan!
Kolejny problem – Postacie
Therru – nieufna i bardzo niegrzeczna dziewczynka, która nie wzbudza za grosz sympatii. I jej postepowanie było wytłumaczne jedną krótka wzmianką Tenar o tym, że rodzice źle ja traktowali i spalili jej twarz. To za mało. Powinni bardziej to rozwinąć.
Weźmy do porównania np. Seirę z Gen 'ei wo Kakeru Taiyou. Była zimna, nieczuła i pozbawiona współczucia, ale tylko przez pierwsze kilka docinków, potem był jeden epizod, który pokazał jej przyszłość i wystrczająco uzasadnił jej zachowanie. I w odpowiednim momencie było wydarzenie, gdzie Seira przezyła metmorfozę, ale nie było tak (jak to okreslił fm) pstryczka‑elektryczka. Tamta przemiana trochę trwała, pokazano rozterki Seiry i trargające nią uczucia, tak że widz mógł spokojnie ją zrozumieć.
A tutaj Therru zmienił aise po zaśpiewniu piosenki przy zachodzie Słońca, jak gdyby nigdy nic…
Arren- raz nie chciał żyć, raz chciał, raz uciekał przed zagrożeniem, raz nie… Jak już reszty nie rozumiem, o co mu chodziło i kliknij: ukryte po co zabił ojca. To po prostu kukiełka… Bez sensu
Krogulec i Tenar, też nie wyróżniali się niczym niezwykłym. Ot tak mentor i opiekunka. A przecież w ogrinale on był głównym bohaterem…
Cob – tutaj spróbuje wytłymaczyc cos o co pytał się ktoś poniżej – płeć. W orginale Cob był facetem, ale Gorou zmienił mu płeć, tak jak jego Ojciec zrobił to w Ruchomym Zamku Hauru z Madame Suliman (która w książce była mężczyzną. Ale niestety polski tłumacz się pomilił, bo za dużą wagę przywiązał do polskiej wersji książeki.
A tak po za tym , to ta postać też się nie udała. I ten dziwaczny monolog o śmierci (z którego i tak nic nie zrozumiałam) pod koniec…
Chyba jedyny bohater, który miał pożądny charakter i nie był kukłą to ten strażnik Hake.
Wiem, że nie powinno się patrzec przez pryzmat ojca na syna, ale nie ma co porównywać tych kukiełek w trybach scenariusza z innymi postaciami z Ghibli. Gdzie im do Hauru, Calcifera, Sophie, Marka, Rzepa, Chihiro, Yubaby, Haku czy Kamajiego? Do pięt im nie dorastają… Nawet to ogromne niemowlę Yubaby miało więcej charakteru.
Teraz napiszę o grafice.
Jak na Ghibli przystało miasto jest piękne, statki i zachody słońca też. Ale postaci już niebardzo. Na początku było powiedziane, że Arren ma 17… Tak, a ja mam dopiero trzy… Przecież on wyglądał na jakieś 10, góra 12! Therru miała mieć spaloną twarz, a tymczasen jak napisał fm, zrobili jej operację plastyczną i ma tylko nierówną opaleniznę. Mogli jej chociaż trochę pomarczczyć skórę i uszkodzić oko, to by wyglądałoby bardziej naturalnie.
Po za tym ona i Arren wyglądają jak bliźnięta. Projektanci nie mogli zaprojektować ich tak, żeby bardziej się różnili? I ci wszyscy niewolnicy z filmu też byli identyczni jak siostry Joy z Pokemon;-) I w dodatku wyglądali tak jakby byli krewnymi Arrena i Therru ;-)
Smoki przypominają jakieś „porozciągane” gargulce. Haku ze Spirited Away wyglądał dwieście razy śliczniej! Czy to aby na pewno to samo studio…?
Ale jest coś za co fm skrytykował grafikę, a ja się z tym nie zgodzę ;-)
O wypraszam sobie. Już sam zwiastun zaczyna się od sceny lotu ptaka, i takich scen było w filmie kilka. Tak samo z trawą. Kołysała się na wietrze jak Therru śpiewała.
Ale te realistyczne sceny przemocy i to ucięcie ręki też tu jakoś nie pasowało. Od kiedy w filmach Ghibli mamy sceny z Elfen Lied? I te mroczne sceny przemiany Cob… Za mroczne. To studio robi produkcje dla wszystkich, a nie takie, że dzieci nie powinny ich oglądać bo będą mieć koszmary.
A właśnie podobno reżyser czerpał też inspirację z tej mangi [link][link][/link]
Muzyka – Ok, była ładna. I ta piosenka Therru była śliczna. Nawet nie taka monotonna.
I na konic ostatni minus ode mnie dla tego filmu – tytuł.
Gedo Senki czyli „Wojenna Historia Geda”. Gratuluję. Pasuje jak ulał! W filmie ani razu nie było powiedziane, że prawdziewe imię Krogulca brzmi Ged. W dodatku nie był on głównym bohaterem i nie było żdnej wojny! I nie na to nic wspólnego z pierwowzorem…
Dobrze, że polski tytuł przerobili na Opowieści z Ziemiomorza. Szkoda tylko, że ani razu nie padła informacja, że akcja dzieje się Ziemiomorzu…
Posumowywując to był jeden z najgorszych filmów pełnometrażowych jakie widziałam, i coś mi się wydaje, że na długi czas pozostanie dla mnie najnudniejszą produkcją jaką było mi dane obejżeć. Nie dziwię się, że uchonorowano go japońską Złotą Maliną. Może to nawet dobrze, że nie czytałam książki, bo byłabym jeszcze bardziej zniesmaczona, zmianami względem orginału. Nie polecam tego filmu nikomu, absolutnie nie oglądać dla zabicia nudy, bo to ten seans tylko ja pogłębi. Mam nadzieję, że nie byłam zbyt czepialska. I chyba nigdy nie sięgnę po żaden film tego rażysera. Już współczuje śp. Astrid Lindren, bo teraz Gorou dobiera się do jej książki o rozbójniczce Ronji…
Jak mawia mój tata o głupich sitkomach… „To jakiś Debilizm”...
PS. Gorou Miyazaki, ostrazegam Cię! Spróbuj, kiedyś zrobić coś podobnego z jakąś inną klasyką fantasy np.Zmierzch, Harry Potter, Opowieści z Narnii, Władca Pierścieni, Kroniki Spiderwick, Gwiezdny Pył czy W.I.T.C.H. to osobiści przyjadę do Japonii spuszczę Ci takie manto, że skończysz gorzej niż Cob! I słuchaj się tatusia!
Padłem i chyba dzisiaj nie wstanę
co jak co, ale „Zmierzch” jest gatunku Paranormal Romance i nie umniejszając książce i jej fanom ale stawianie go w jednym rzędzie z „Władcą Pierścieni” gdzie romans był raczej wątkiem występującym w ilościach śladowych (książki, w filmie położono nań nieco większy nacisk, widać takie wymogi Fabryki Snów) wygląda dość abstrakcyjnie ;)
Jak pisałam ten PS. byłam już zmęczona. Chciałam napisać raczej „jakimś innym dobrym fantasy” i wymienić kilka lubianych przeze mnie pozycji, które niekoniecznie są klasykami (jak np. „Gwiezdny pył”). A z tym „Zmierzchem”, to był wypadek, wiem że to horror, po prostu było już późno i napisałam to w pośpiechu.
Domi‑kun, Szarka, Dziękuję bardzo, że zauważyliście ten błąd. Zaraz poproszę moderatora o poprawę ;-)
Z wyczytanych na internetach opinii wnioskowałam, że bez wcześniejszej lektury oryginału film podoba się niesamowicie. Cóż, jak widać nie. Film mnie nie zachwycił, odrobinę zmęczył i nawet zrobiłam sobie przerwę w seansie.
Fabularnie nie jest odkrywcze, pojawia się kilka ciekawych elementów, ale niestety – nierozwiniętych. Wspomniane już smoki, kwestia prawdziwych imion, kwestia „cienia” i snów a w finale tak denerwująco otwarte zakończenie.
Postaciom brakowało głębi. Niby dowiadujemy się o nich tych najpotrzebniejszych rzeczy, kto jest kto etc, ale z motywami już gorzej. Arren w psycho mode mnie zaintrygował (tak, lubię yandere i podobne), ale znowu – za mało tego było. O Theru wiemy całe nic i to się właściwie nie zmienia do samego końca. Wyszła taka typowa dla tego studia historyjka o chłopcu i dziewczynce, ale schemat powielany po tysiąc razy tym razem się nie sprawdził.
Wizualnie ładny, dla ucha bardziej niż przyjemny no ale…
Cóż, może Ghibli nie powinno zabierać się za ekranizacje?
Nie dla fanów książki
Re: Nie dla fanów książki
Re: Nie dla fanów książki
Świeżo po seansie...
Nawet traktując tą pozycję jak coś zupełnie oderwanego od twórczości Le Guin, to i tak jest tu dla mnie za dużo fabularnych niedopowiedzeń, i cała historia generuje lawinę pytań bez odpowiedzi ... Postacie nie mają w sobie tego fajnego „czegoś” – są bez wyrazu. Ogólnie rzecz biorąc – ambitny debiut i zmarnowany potencjał. Szkoda – mogło być ciekawie :P
Pod względem technicznym nie mam żadnych zastrzeżeń – ładna kreska i piękna muzyka.
4/10
Sprzeczne uczucia
Niedomówienia. Praktycznie nie dokończono/wyjaśniono większości wątków, co mnie z lekka irytowało. Po zakończeniu oglądania miałam więcej pytań niż odpowiedzi.
No i trochę się nudziłam. Nie często, ale zdarzało się. Nie zbyt przypadły mi do gustu postacie (może po za głównym bohaterem). Jakoś tak… nie poczułam do nich większej sympatii. A fabuła była na swój sposób przewidywalna.
Plusami na pewno jest muzyka. Przepiękna, tuszowała większość wad. Tła również na wysokim poziomie, starannie wykonane (projekty postaci z kolei nieco mnie odrzucały).
Pomimo większych minusów, oglądało się dobrze. Fabuła i klimat potrafiły zauroczyć i chociaż historia zbyt odkrywcza nie jest, i zmarnowała potencjał, to uważam ją w sumie za jako tako udaną.
...
tak jak wiele osób już wspomniało...
Tak czy owak, ładna kreska i świetna muzyka – jak zwykle od tego studia. Choć w innych filmach Ghibli bardziej mi się podobały, jak choćby w Karigurashi no Arrietty, gdzie każde źdźbło żyje własnym życiem, a dźwięki potrafią sprawić, że widz da się porwać magii filmu i wczuje się w jego nastrój. Ode mnie więc Opowieści z Ziemiomorza dostają 6/10. Przy czym z niższej oceny zrezygnowałam tylko dzięki muzyce i rysunkowi.
Pryzmat sławy
Zawiodłem się
co do filmu
1/10 beznadzieja
postaci 3/10
fabuła 4/10
grafika 10/10
muzyka 8/10
Łzawa historyjka w złotej oprawie
polecam
Oglądałam Opowieści sama w małym osiedlowym starym kinie i z chęciał bym to powtórzyła.Dlaczego?Bo magia słów , dzwieków i artystycznie dopieszczonych obrazów aż sypływała z ekranu i zalewała całą salę kinową…
Oprawa graficzna na najwyzszym poziomie, muzyki juz teraz nie pamiętam dokładnie ale pamiętam, ze mi sie podobała.Postacie pięknie przedstawione i to pokazano tyle szczegółów ich życia ile idealnie potrzeba było.Nie wiecej nie mniej.
A i tak to co sprawiło, ze aż z wrażenia wsóchiwałam sie nie wiedziac,z ę istnieję na świecie, to jak śpiewała główna bochaterka arrenoi o tym sokole na wzgórzu.
Piękna, wysmienita robota.
Ja osobiście jako fanatyczka twórczości mistrza M. polecam jak najbardziej.
Syn nie taki zły^^
Miyazakiego juniora
Nudne .....
Re: Nudne .....
całkowicie zmarnowany potencjał
ngfnt
Ukryto spoilery.
Moderacja
Opowieści
Nie mniej warto obejrzeć, choćby dla zaznajomienia się z tym.
Apropos, smoki były ok.
Cudo *.*
Gedo Senki
To, że pewne szczegóły nie były do wychwycenia na samym początku wcale nie znaczy, że ich nie było, bo pewnych rzeczy idzie się dowiedzieć na końcu. Grafika nie zostawia wiele do życzenia. Czegoś takiego się spodziewałam. Muzyka cudna. Chociaż wydaje mi się, że ta piosenka, którą śpiewała Therru już w jakimś anime Miyazakiego była wykorzystana, chociaż mogę być w błędzie.
Ocena:8
^_^
Film mnein ie nudził,oglądało sie go przyjemnie :) uważam jednak, że opażenie na pół twarzy nei wyglądało by jedynie jak deilatnei inny odcień skóry Terry w filmie..skoro była taka 'szpetna' to czemu jakostego nei zauważyłam? upiększona przez designerów,od co.
szrama na policzku Hajitaki też była bardziej podobna do malowidła na policzku nizeli blizny..poza tym..żółta..?
Ogólna ocena filmu 7/10
dalej Miyazaki‑junior :D
Opowieści z Ziemiorza
Re: Opowieści z Ziemiorza
Tak się składa, że „Opowieści…” są luźną adaptacją cyklu „Ziemiomorze” (Earthsea), napisanego przez Ursulę Le Guin. Pierwsza księga cyklu, który nota bene jest KLASYKĄ Fantasy, powstała w roku 1968. Kiedy jeszcze szanownego autora Eragona nie było na świecie. Samo anime natomiast jest związane bardziej z częścią 3 i 4 cyklu (Najdalszy brzeg i Tehanu), które powstały odpowiednio w 1972 i 1990 roku.
Pytanie: KTO od KOGO ściągnął pomysł z „imionami”?
zalatuje Ursulą
Re: Opowieści z Ziemiorza
mały niedosyt
Syn w cieniu ojca
A ja się wyłamię...
Re: A ja się wyłamię...
Ale szanuje Twoją opinie, i dobrze ze jednak komuś się „TO” spodobało :D
Re: A ja się wyłamię...
Duże rozczarowanie...
1)
„Opowiedziana przez Miyazakiego historia jest spójna i wciągająca, choć dość skomplikowana i pozostawiająca kilka niedopowiedzeń.”
Hmmm… w mojej ocenie jest dokładnie na odwrót – tzn. fabuła „Gedo…” jest niespójna, pełna dziur i – niestety – nudna.
Nie wiadomo dlaczego Arren zabija ojca, nie wiadomo co zagraża Ziemiomorzu, nie wiadomo dlaczego Krogulec przygarnia Arrena i zaczyna się nim opiekować, nie wiadomo po co przybywa z nim na farmę Tenar, itd…
Reżyser kompletnie nie potrafił ożywić postaci głownego protagonisty i uczynić jej wiarygodną. Arren jest więc kukiełką w trybach scenariusza, który rzuca go – co chwila mdlejącego – z kąta w kąt beż jakiejkolwiek motywacji… Oglądając film widziałem w Arrenie lalkę a nie żywego człowieka, który zmienia się, dojrzewa, podejmuje wybory i ponosi ich konsekwencje.
Po kiego diabła opowiadać całą historyjkę z poznawaniem ciężkiego życia na farmie (który zapewne – biorąc pod wzgląd jego długość – miał być kluczowym etapem w rozwoju wewnętrzym Arrena), skoro przemiana Arrena następuje de facto dopiero finale (i to w momencie, gdy ukochana szepcze mu do uszka i wręcza oręż w dłoń) gdy ni stąd, ni zowąd odmieniony dzielnie rzuca się na wroga groźnie machając szabelką..? Jak pragnę Boga – to był bodaj najżałośniejszy moment w całym filmie…
Krótko: reżyserowi nie udało się wiarygodnie przedstawić wewnętrznej ewolucji Arrena doprowadzającej do jego finalnej przemiany. Zamiast tego dostajemy rozwiązanie na zasadzie deus ex machina, gdy Theru szepcze mu jego prawdziwe imię do ucha i wciska miecz w dłoń. Na marginesie – twórcy „Gedo…” nie pofatygowali się wyjaśnić widzowi nie znającemu książki o co chodzi z tymi „prawdziwymi” imionami, bo i po co, prawda…? Od razu dodam, że znam pierwowzór literacki autorstwa Ursuli LeGuin, ale bynajmniej nie każdy widz „Gedo…” również.
To tyle w kwestii „spójności” opowiedzianej przez młodego Miyazakiego historii…
2)
„Można mieć pewne zastrzeżenia do tempa prowadzenia akcji – tu trochę widać brak doświadczenia reżysera. Zdarzają się dłużyzny, w czasie których dzieje się niewiele (można wówczas podziwiać piękne widoki). Nie psuje to jednak przyjemności oglądania.”
Po pierwsze – nie wiem jak nuda, dłużyzny i szwankująca reżyseria moga nie zespuć przyjemności oglądania… To już wie tylko recenzentka.
Po drugie – „Gedo…” jest po prostu kiepsko wyreżyserowany i tyle. Reżyserowi wcale nie „trochę” brak doświadczenia – on go W OGÓLE nie ma! W końcu to jego pełnometrażowy debiut reżyserski. Film nie ma tempa, nie ma konsekwentnie budowanego napięcia, poraża też zupełnie niepotrzebnymi i infantylnymi wtrętami, które mają się do mrocznego głównego wątku, jak wół do karety (vide: epizod z plotkarskimi sąsiadkami, lub żenujące popisy wokalne Teru, które przypominały mi jako żywo równie tragiczne pieśni z kinowej wersji naszego „Wiedźmina”, przy których ludzie – dosłownie! – wybuchali śmiechem w kinie).
I w całym tym mętnym kontekście nawet przecudne krajobrazy wykreowane przez grafików studia Ghibli zaczynają ciut nużyć (ostatecznie w stylistyce tego studia niewiele – lub zgoła nic – się zmieniło przez ostatnie 20 lat…)
3)
„Mimo całej sympatii dla tego filmu uważam, że jest przeznaczony dla nieco starszej widowni.”
Mimo mojego braku sympatii dla tego filmu, uważam, iż jest on przeznaczony dla nastolatków, bo tylko oni mogą spokojnie przjeść do porządku dziennego nad stosem dziur w fabule i miernotą reżyserii i zidentyfikować się z kukiełką, która – cudownie przebudzona w finale – z mieczem w dłoni bohatersko ratuje świat i ukochaną… Banał i to do sześcianu…
Osobną kwestią, której recenzentka jednak nie porusza, jest WYJĄTKOWA miałkość dialogów… Twórcy listy dialogowej w „Gedo…” powinni zostac wyrzuceni z firmy na zbity pysk za wyprodukowanie tasiemcowej długości zbioru banałów i sztuczności, godnych jedynie „gierojskich” filmów rodem z Hollywoodu… Na rany Boga – tak nie rozmawiają żywi ludzie, tak mogą przemawiać jedynie kukły w kiepskich filmach klasy B…
Mógłbym jeszcze trochę pociągnąć wymienianie słabości „Gedo…”, serio, wszkakże dam już temu spokój. Wytłumaczę jednak dlaczego napisałem tak obszerny komentarz. Otóż zrobiłem to, ponieważ recenzentka nie zauważyła w omawianym tytule ŻADNYCH poważniejszych wad, co jest sytuacją zupełnie kuriozalną w przypadku filmu, który ma tych wad naprawdę wiele… Dlatego też chciałem swoim komentarzem uzupełnić bezkrytyczną ocenę Seval i zwrócić uwage czytelników, na to, czego nie dostrzegła recenzentka „Gedo senki”.
Re: Duże rozczarowanie...
Pozwolę sobie na mały komentarz zarzutów, z którymi ja z kolei zgodzić się nie potrafię.
Cieszę się, że taki komentarz się pojawił i że był taki obszerny. Nie miałam zamiaru pisać „bezkrytycznej” recenzji. Sądzę, że pisałam uczciwie, podobie jak polaris. Jemu film się nie podobał. Mnie tak. Każdy będzie musiał zdecydować sam… Czy rzeczywiście jest to najsłabszy film Ghibli – nie wiem. Jest słabszy od pozostałych, które widziałam, bo żadnego z nich nie oceniłabym niżej niż na 9.
Troche nudnawy
Re: Troche nudnawy
Re: Troche nudnawy
Oczywiście warto merytorycznie przyłożyć się do pracy, a nie tylko słać gromy na głowy osób wypowiadających się na temat konkretnych produkcji.
Ponadto weź pod uwagę, że nie wszystkie tytuły, które tobie się podobają będą uznane za wybitne przez kogoś innego.
Re: Troche nudnawy
Chciałam tylko zwrócić uwagę, że recenzja (jak wszystkie recenzje) zawiera pewną opinię. Mam nadzieję, że nikt nie podejrzewa, iż nasi recenzenci „na złość” piszą zbyt krytyczne recenzje dobrych tytułów lub zbyt pobłażliwe – kiepskich. Recenzent ma prawo do swojego punktu widzenia, a z treści recenzji powinno wynikać, dlaczego taką a nie inną ocenę wystawił. Wtedy można polemizować (jak to w pięknym stylu uczynił Polaris), można też pomyśleć o napisaniu tekstu alternatywnego, a można po prostu dodać krytyczny komentarz, wskazując wady produkcji. Natomiast jeśli recenzent rzecz ocenił dobrze/źle, to znaczy tylko tyle, że mu się podobało lub nie podobało. Naprawdę nie stoi za tym żaden podły spisek podstępnych jenotów, pragnących polskim widzom robić wodę z mózgu.
Na marginesie: oceny do tego tytułu zostaną dzisiaj usunięte, ponieważ błędnie został tu przypisany pęczek ocen innego anime. Czytelnicy będą mogli wystawiać nowe oceny od jutra.