Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
postaci: 10/10 grafika: 10/10
fabuła: 8/10 muzyka: 10/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,50

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 24
Średnia: 6,83
σ=1,82

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Harmony

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 119 min
Tytuły alternatywne:
  • <harmony/>
  • ハーモニー
zrzutka

Walka o indywidualizm, miłość yuri i gloryfikacja śmierci. Zabójcza i piękna mieszanka w jednym filmie.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: RealVincent

Recenzja / Opis

Mimo że anime ma już dwa lata, udało mi się je obejrzeć dopiero teraz. Także jeśli chodzi o recenzję, widzę, że zdążyła mnie już wyprzedzić Enevi. Moja zatem będzie nie tyle nawet polemiką, co alternatywną interpretacją, ponieważ mój odbiór filmu jest zupełnie inny. Tam, gdzie Enevi pisała o braku emocji, ja czułam ich ogrom, bohaterki w jej uznaniu płytkie dla mnie były głębsze niż ocean. Bardzo możliwe, że różnica między nami polega na tym, że ja nie potrafię odbierać filmu inaczej, niż poprzez książkę.

Zdecydowanie nie jest to produkcja dla dzieci ani nawet dla młodszych nastolatków. Jeśli jednak pominąć sceny śmierci, sam film wizualnie jest dosyć stonowany. Można wręcz powiedzieć, że spokojny. Zawodowe zboczenie sprawia, że najpierw zwracam uwagę na tło dźwiękowe – w tym anime ma ono szalone znaczenie w budowaniu nastroju. Nie przez rzewne, wpadające w ucho melodie, ale jednostajne, długie nuty tworzące razem tzw. smutne interwały (w muzyce interwał tercji małej i seksty małej są tym, co powoduje, że muzyka brzmi mrocznie, smutno). Subtelnie ukryte w tle, brzmią tak, że początkowo w ogóle nie zwraca się na nie uwagi, ale to dzięki nim od pierwszej minuty wiadomo, że nie mamy się spodziewać niczego wesołego. Przeciwnie, świat, który w książce opisany jest jako kolorowy i pozornie, ale jednak, idylliczny, w anime wygląda bardziej psychodelicznie. Różowe budynki oplecione są czymś, co wygląda, jakby całe miasto spowite było gigantyczną lepką pajęczyną, o tym samym wszechobecnym różowym kolorze. W książce był to kolor lawendowy, mała, ale istotna różnica – myślę, że lawenda nie dawałaby tak niepokojącego wrażenia.

Harmony to dystopijny świat przyszłości. Po bliżej nieokreślonej wojnie nuklearnej ta część ludzkości, która przetrwała, skupiła się na odbudowaniu cywilizacji i stworzyła utopijne społeczeństwo pozbawione przestępstw. W tym świecie organizacja WHO staje się globalnym systemem kontroli, zaś ludzkie zdrowie i pokojowa egzystencja została wyniesiona do najwyższej rangi. Aby ta kontrola była możliwa, wynaleziono elektroniczny system, nazwany z angielska „WatchMe”. Każdy obywatel staje się dzięki niemu częścią komputera, podłączony do systemu niczym Major Kusanagi w Ghost in the Shell, a jego zdrowie i życie stają się własnością publiczną. Ludzie wychowani w tej „harmonijnej” Japonii uznają samo słowo „prywatność” za tabu. Ich ciała oraz umysły są częścią ogólnego dobra ludzkości, a WatchMe kontroluje ich codzienne życie, sposób odżywiania, edukację, relacje międzyludzkie.

Ta zabójcza dla indywidualizmu cywilizacja długo nie dostrzega, że nie wszyscy potrafią czuć się w takim świecie szczęśliwi. Pewnego dnia trzy uczennice postanawiają, że pokażą systemowi wyciągnięty trzeci palec i popełnią samobójstwo. To nie jest spojler, ale wstęp do całej późniejszej historii. Poznajemy ją oczami jednej z dziewcząt, Tuan, głównej bohaterki Harmony. Dorosła już Tuan, bo oczywiście plan samobójstwa się nie udał, jest rozdarta wewnętrznie między pracą agentki WHO a buntem przeciw tejże organizacji, którego wyrazem jest handel alkoholem i papierosami z bliżej nieokreślonymi ludźmi pustyni. Kiedy zostaje przyłapana, w ramach kary musi powrócić na jakiś czas do Japoni, gdzie spotyka dawną szkolną przyjaciółkę, Cian. Podczas ich rozmowy wydarza się tragedia, która dopiero rozpoczyna właściwą akcję. Nie będzie także wielkim spojlerem zdradzenie, że wszystko tak naprawdę kręci się wokół trzeciej dziewczyny (jak to w anime bywa, nikt nie pozostaje długo martwy), charyzmatycznej Miach, od której wziął się pierwotny pomysł zbiorowego samobójstwa.

Dalsza akcja filmu mimo paru niespodzianek pod koniec staje się dość przewidywalna. Od początku wiadomo, że to wątek Miach jest tajemnicą, na której opiera się fabuła, i wiadomo, że na końcu musi dojść do konfrontacji. Tu pojawia się inna kwestia – wątek yuri. Jest to chyba niezbyt częsty zabieg, żeby anime na podstawie książki całkowicie pozbawionej wątków romansowych zrobiło z głównych bohaterek parę. Nie tylko w zwiastunach, dialogach i zawoalowanych sugestiach, jak to bywa w innych przypadkach – nie ma najmniejszej wątpliwości, że Miach i Tuan łączyła namiętność, jest to jasno pokazywane, a potem powiedziane. Mało tego, twórcy anime wysunęli tę namiętność na plan pierwszy i zrobili z niej główny motyw działań Tuan. W filmie wszystko kręci się wokół Miach nie dlatego, że była charyzmatyczna, a jej motywy były dla Tuan przekonujące same w sobie, ale dlatego, że Tuan ją kochała i z powodu tej miłości zrobiłaby dla niej wszystko. Dla kogoś, kto wcześniej przeczytał książkę, jest to zaskakująca zmiana. Nie, żebym miała coś przeciwko wątkowi yuri. Ten związek jest bardzo dobrze pokazany, nie jako płytki fanserwis, jaki znamy z produkcji shoujo­‑ai, a bohaterki nie wyglądają jak dzieci. Na temat tego związku nie ma także komentarzy ani oceny, nie ma podawania go w wątpliwość, on po prostu jest, jako stała część, baza całej historii. Jako wielbicielka yuri powinnam być zachwycona, cudownie jest zobaczyć film o homoseksualnych bohaterkach, którego akcja nie kręci się wokół ich sercowych rozterek tudzież kwestionowania ich orientacji. A jednak przez ten wątek historia Tuan i problem zaprezentowany w Harmony straciły coś bardzo głębokiego, co miały w książce. Zakończenie, zamiast niepokojącego, zrobiło się infantylne i pozostawiło mnie z uczuciem sporego niedosytu.

Ale wątek yuri to jedno, ponieważ w tym anime są znacznie ważniejsze kwestie. Znajomy skomentował niedawno, że temat samobójstwa jest w Japoni modny, i to prawda. W Harmony jednak chodzi o coś więcej. Harmony to flirt ze śmiercią. To gloryfikacja wolności ducha i krzyk w obronie indywidualności. Najważniejsze jednak jest przesłanie aktualne szczególnie w ostatnich latach: „Moje ciało należy do mnie.” Nie, tu nie ma feministycznych dyskusji o aborcji. Jest za to coś innego – ukazanie, co dzieje się z psychiką dziecka, które doświadczyło przemocy seksualnej. Z biegiem opowieści wszystkie inne kwestie bledną przy tej jednej. Z filozoficznej dysputy nad kwestiami takimi jak to, czy ważniejsze jest dobro społeczne, czy jednostki, czym jest świadomość i czy możliwe jest stworzenie utopijnego świata, gdzie nie ma cierpienia, to jedno zdanie wychodzi na plan pierwszy. Krzyk zgwałconej dziewczynki, dla której traktowanie jej ciała jako dobra społecznego jest kolejną traumą. Harmony ma dwie płaszczyzny, a pokazane wydarzenia są lustrzanym odbiciem traumy dziecka, które walczy o odzyskanie samego siebie.

Warto pamiętać, że autor książki kończył pisanie Harmony w szpitalnym łóżku. To czekanie na śmierć czuje się w tej historii, także w anime. Jednych może to niepokoić, innych przeciwnie. W Harmony śmierć jest wyzwoleniem od cierpienia.

Z estetycznego punktu widzenia film jest dziełem sztuki, animacja jest przepiękna, podobnie jak główne bohaterki. Surrealistyczna Miach na końcu sprawia wrażenie postaci z bajki, o zachowaniu kojarzącym mi się nieco z Shizumą ze Strawberry Panic, ale zdecydowanie pozbawionym elementów komediowych tamtej.

Historia ma kilka wad. Jedną z nich jest definicja „nieświadomości”, która z logicznego punktu widzenia nie trzyma się kupy. Prawdopodobnie byłaby łatwiejsza do przełknięcia jako metafora uwolnienia umysłu od odczuwania cierpienia. Jednak próba naukowego, medycznego uzasadnienia, dlaczego możliwa jest ludzka egzystencja bez świadomości, brzmi po prostu niewiarygodnie. W anime wypada tak samo dziwnie jak w książce, tak więc mamy do czynienia z niedoskonałością oryginału. Ten brak logiki nie przeszkadza aż tak bardzo w odbiorze filmu, jednak trochę razi. Drugą wadą jest niezadbanie o kilka kulturowych szczegółów – takich jak scena, w której główna bohaterka paraduje ulicą Bagdadu bez nakrycia głowy, otacza ją tłum Arabów, w tym kobiety w burkach, i nikt nie zwraca na nią uwagi. Trzecią wadą jest zakończenie, o czym już pisałam. Czasami postawienie wszystkiego na wątek miłosny po prostu się nie sprawdza.

Pomimo wymienionych niedoskonałości anime wbiło mnie w fotel i moja ocena pozostaje bardzo wysoka. Ten film jest dobrą pozycją dla widzów wyczulonych na subtelności i emocje czy doszukiwanie się drugiego dna pomiędzy wierszami. Oraz dla tych co lubią się bardziej filozoficznie pozastanawiać nad życiem i śmiercią. I nad bolączkami obecnego (i przyszłego) świata. Wielbiciele dobrego yuri także nie poczują się rozczarowani.

Altena, 27 czerwca 2017

Recenzje alternatywne

  • Enevi - 9 marca 2017
    Ocena: 4/10

    Przesolony filozoficzno­‑naukowy bigos, w którym uświadomiona jednostka występuje przeciwko (anty)utopijnej rzeczywistości. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio 4°C
Autor: Satoshi Itou
Projekt: Kazuyoshi Takeuchi, Redjuice, Takahiro Tanaka
Reżyser: Michael Arias, Takashi Nakamura
Scenariusz: Kouji Yamamoto
Muzyka: Yoshihiro Ike