Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 10/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,50

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 55
Średnia: 7,49
σ=1,44

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Pottero)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Final Fantasy XV: Gwardia Królewska

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 110 min
Tytuły alternatywne:
  • Kingsglaive: Final Fantasy XV
Postaci: Androidy/cyborgi; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Gra (RPG); Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Supermoce
zrzutka

Prolog do gry Final Fantasy XV, który obejrzeć może zarówno fan, jak i laik, będący nie tyle kuponem odciętym od znanej marki, co pokazem tego, jak mogą wyglądać współczesne animacje.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: marcinstamm

Recenzja / Opis

Na wstępie przyznaję bez bicia: nie jestem miłośnikiem Final Fantasy i nigdy nie grałem w żadną grę z tej serii. Za Final Fantasy XV: Gwardię Królewską prawdopodobnie nie zabrałbym się, gdyby nie rekomendacja znajomej i fakt, że jestem miłośnikiem filmów animowanych, a ta produkcja po prostu krzyczy, żeby ją obejrzeć i przekonać się, co można dzisiaj osiągnąć dzięki komputerom. Czytając recenzję, pamiętaj więc, że jest ona napisana z perspektywy „fajnalowego” nowicjusza.

Gwardia Królewska stanowi wprowadzenie do nadchodzącego Final Fantasy XV, pozwalające trochę lepiej poznać i kształtujące świat, który będzie nam dane przemierzać w grze. Osią fabuły jest konflikt pomiędzy ekspansjonistycznym imperium Niflheim a królestwem Lucis. Niflheim, dzięki zaawansowanej technologii, od lat podbija kolejne państwa kontynentu, jednak jego przywódca, Iedolas Aldercapt, czuje się chyba trochę jak Juliusz Cezar, któremu solą w oku jest pewna galijska wioska, uparcie niepozwalająca się zaanektować. Tutaj odpowiednikiem tej wioski jest nie tyle samo Lucis, co jego stolica Insomnia, chroniona przez magiczną barierę, która czerpie moc z magicznego kryształu. W pewnym momencie do Lucisu przybywa wysłannik Niflheimu z propozycją zawarcia pokoju, na której co prawda skorzysta przede wszystkim imperium, ale dla królestwa może oznaczać koniec wyniszczającej wojny. Rządzący państwem rozważają przyjęcie propozycji, spodziewając się jednak podstępu, trzymają rękę na pulsie, podobnie jak żołnierze z tytułowej Gwardii Królewskiej.

Nie można powiedzieć, żeby fabuła Gwardii Królewskiej wbijała w fotel – jest dość standardową opowiastką z gatunku fantasy, ale scenarzyści postarali się, żeby nie był to tylko byle jaki dodatek do gry. Scenariusz napisany został na tyle zgrabnie, że do cieszenia się fabułą nie jest potrzebna znajomość uniwersum Final Fantasy – dla fanów będzie to prolog do z dawna wyczekiwanej gry, a dla laików przystępny film łączący elementy fantasy i science­‑fiction. Dla niezaznajomionych z serią ważne jest również to, że Gwardia Królewska wyjaśnia wszystkie wątki, które powinny być w filmie wyjaśnione i pozwala poznać ciekawie zapowiadający się świat, ale nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania. Twórcom udał się manewr polegający na stworzeniu filmu, po obejrzeniu którego widz chociaż przez chwilę się zastanowi, czy nie kupić Final Fantasy XV, żeby poznać dalsze losów bohaterów, a przy okazji zanurzyć się w tym świecie na własną rękę, a może nawet kształtować go poprzez własne wybory. Spore znaczenie mają również bohaterowie, a przynajmniej ci najważniejsi, którzy nakreśleni zostali solidnie – mają własne motywacje, historię, wewnętrzne konflikty itd., co sprawia, że z jednymi łatwo jest sympatyzować, a innych znienawidzić niemalże w tym samym momencie, kiedy po raz pierwszy pojawiają się na ekranie. Tak więc, mimo takiej sobie fabuły, podczas seansu Gwardii Królewskiej nie sposób się nudzić – na pewno ma ona więcej sensu i spójności, niż większość filmów zrealizowanych jako dodatek do gier komputerowych.

Podobnie jak przy filmach animowanych z serii Resident Evil, tak i tutaj Japończycy po raz kolejny przesunęli granice tego, co można osiągnąć dzięki komputerom. Mówiąc bez ogródek: oprawa wizualna niejednokrotnie powodowała, że zbierałem szczękę z podłogi, chociaż dotyczy to głównie scenografii. Od wielu lat dzięki technologii komputerowej na naszych oczach ożywają światy takie jak Śródziemie, Hogwart czy Westeros, a wykreowane dzięki komputerom lokacje wyglądają jak prawdziwe. W animacjach realizm był dotychczas odcinany kreską – początkowo grubą, z czasem jednak coraz cieńszą. Za sprawą Gwardii Królewskiej doszliśmy już jednak chyba do momentu, kiedy zacierają się granice pomiędzy efektami w filmach aktorskich a tym, co można stworzyć na potrzeby animacji. Oglądając film, często miałem wrażenie, jakbym oglądał coś prawdziwego, a nie miejsca stworzone w pamięci komputerów. Nie jest to jednak jeszcze ten czas, kiedy animacja jest nie do odróżnienia od prawdziwych scenografii czy aktorów. Kto oglądał Szybkich i wściekłych 7, ten mógł przerazić się, widząc przerażająco sztuczną twarz cyfrowego Paula Walkera naniesioną na twarz któregoś z jego braci. W Final Fantasy XV bardzo często widać, że mimo wszystko mamy do czynienia z teksturami naniesionymi na aktorów biorących udział w sesjach performance capture, zwłaszcza w przypadku księżniczki Lunafreyi, króla Regisa czy cesarza Aldercapta. Naprawdę tytaniczny wysiłek włożono chyba jedynie w tworzenie głównego bohatera, Nyksa Ulrica, który momentami wygląda tak, jak gdyby grany był przez prawdziwego aktora. Na niekorzyść oprawy wizualnej odrobinę wpływają również pustki – chociaż Insomnia to wielkie i tłoczne miasto, na ulicach pojawia się stosunkowo niewielu sztucznie wyglądających przechodniów. Nawet sceny z tłumem nie prezentują się tak okazale, jak powinny – chociaż dzięki komputerom na podstawie sceny nakręconej z udziałem kilkuset statystów można stworzyć bitwę, w której udział biorą tysiące wojowników, to, zdaje się, na wygenerowanie realistycznego tłumu od podstaw potrzeba jeszcze kilku lat. Nie licząc jednak wymienionych powyżej niedociągnięć, paru bardziej sztucznie wyglądających animacji (i faktu, że wszyscy mieszkańcy Insomnii jeżdżą audi), pod względem wizualnym Gwardia Królewska prezentuje się wybornie – zaryzykuję stwierdzenie, że lepiej nawet niż taki Warcraft: Początek.

Świetną oprawę wizualną uzupełnia dobre udźwiękowienie. Muzyka skomponowana przez Johna R. Grahama przy współpracy z kompozytorką serii Final Fantasy, Youko Shimomurą, bardzo dobrze komponuje się z tym, co widzimy na ekranie. Z reguły stanowi subtelne tło dla wydarzeń, na które można nie zwrócić uwagi, ale kiedy trzeba, przypomina o sobie dobitnie i podkreśla doniosłość czy dramatyzm scen. Z braku laku oglądałem film w angielskiej wersji, w której głównym bohaterom głosów użyczają Aaron Paul, Lena Headey i Sean Bean, i trzeba przyznać, że jest to naprawdę solidnie zagrana produkcja – głosy niemalże wszystkich postaci dobrane są idealnie, a słabiej zagrane sceny policzyć można na palcach jednej ręki.

Z perspektywy laika, nieznającego uniwersum Final Fantasy, a miłośnika animacji, Gwardia Królewska jest filmem, któremu warto dać szansę. Chociaż sama fabuła nie zachwyca oryginalnością, to jednak ma ręce i nogi i sprawdza się zarówno jako prolog do gry, jak i autonomiczny film oraz reklamówka mająca zachęcić do kupna Final Fantasy XV. Przede wszystkim jest to jednak film wybornie zrealizowany – oprawa wizualna cieszy oko, zarówno ze względu na świetne scenografie, jak i bardzo dobrze wyglądające, chociaż nieliczne sceny walk, a wszystko to uzupełnione zostało dobrym dubbingiem i przyjemną ścieżką dźwiękową. Warto sprawdzić, czym jest Gwardia Królewska, ale koniecznie w rozdzielczości Full HD i na dużym monitorze – bez tego może się ona wydać bardziej przeciętnym filmem, niż jest w rzeczywistości.

Pottero, 3 września 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Autor: Square Enix
Reżyser: Takeshi Nozue
Scenariusz: Takashi Hasegawa
Muzyka: Florence and the Machine, John R. Graham, Youko Shimomura