Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 9/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,20

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 32
Średnia: 7,81
σ=1,31

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Gamer2002)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kidou Senshi Gundam: Tekketsu no Orphans [2016]

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 25×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Mobile Suit Gundam: Iron-Blooded Orphans [2016]
  • 機動戦士ガンダム 鉄血のオルフェンズ [2016]
Postaci: Policja/oddziały specjalne; Miejsce: Inne planety; Czas: Przyszłość; Inne: Mechy
zrzutka

Kontynuacja zmagań Tekkadanu o własne szczęście w świecie Post Disaster.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Uwaga, recenzja może zdradzać szczegóły fabuły pierwszego sezonu Gundam: Tekketsu no Orphans.

Rok 325 kalendarza Post Disaster. Dzięki sławie, zyskom i koneksjom pozyskanym podczas wykonywania zlecenia dla Kudelii Ainy Bernstein Tekkadan rozrósł się w prężną najemną organizację paramilitarną. Jednakże przewodzący Tekkadanowi Orga Itsuka nie spoczywa na laurach, szukając sposobu, by zapewnić swoim kompanom godziwe życie. Wraz ze swym oddanym przyjacielem i najlepszym pilotem, Mikazukim Augusem, oraz z resztą ich towarzyszy broni, Orga musi zmierzyć się z nowymi przeciwnościami losu. McGillis Fareed wykorzystał kompromitację utrzymującej pokój organizacji Gjallarhorn do poprawienia swojej pozycji, ale jego ambicje sięgają znacznie dalej. Naprzeciwko niego stoi Rustal Elion, głowa najpotężniejszej z siedmiu przewodzących Gjallarhornowi rodzin i dowódca międzyplanetarnej floty tej organizacji. Jaką rolę odegra Tekkadan w tym konflikcie?

Drugi sezon Gundam: Tekketsu no Orphans kontynuuje historię Tekkadanu po sukcesie, jaki organizacja odniosła w pierwszym sezonie. Jak stwierdziłem w recenzji pierwszej serii, pokazana tam historia była wprowadzeniem do tego, co miało nastąpić. Skutkowało to dłużyznami oraz niestawianiem przed bohaterami poważniejszych wyzwań. Jako recenzent muszę teraz odpowiedzieć na następujące trzy pytania: Czy sezon drugi pozbył się bolączek sezonu pierwszego, czy opłacało się je znosić, oraz czy ta historia jako całość jest warta obejrzenia. Odpowiem na te pytania po kolei.

Nie ulega wątpliwości, że autorzy nie powtarzają popełnionych wcześniej błędów. Zamiast skupiać się na jednym zleceniu, sezon drugi opowiada kolejne historie związane z nieustającą rozgrywką pomiędzy McGillisem a Rustalem. Także ekspozycja została ograniczona i przestała wydawać się wtórna. Chociaż nadal pojawiają się tu słabi i jednowymiarowi złoczyńcy, główni antagoniści są czymś więcej niż tylko wyzwaniem dla bohaterów i można nawet z nimi sympatyzować. Co prawda w fabule widać pewną schematyczność – Fareed i Elion wykonują kolejne ruchy w swej misternej partii szachów, ściągają w ten sposób kłopoty na Tekkadan, zaś członkowie oddziału je przezwyciężają. Może się to wydawać powtarzalne, ale seria pod pewnymi względami skutecznie zwodzi widza. Dość powiedzieć, że każde zwycięstwo ma swoją cenę. Cenę, która się kumuluje – aż pod sam finał.

O zakończeniu można powiedzieć krótko, że jest majstersztykiem. To stwierdzenie wydaje się dość śmiałe, zwłaszcza z powodu kontrowersji wokół finału serii. Trudno jednak coś więcej napisać, jeśli chce się uniknąć zdradzania zbyt wiele. Finał jest w starym dobrym gundamowym stylu i zmywa niesmak, jaki pozostawiło zbyt łagodne dla bohaterów zakończenie poprzedniego sezonu. Jednocześnie seria sięga po nietypowe rozwiązanie, wręcz stojące w sprzeczności z utartymi schematami franczyzy, i serwuje satysfakcjonujący dramat wojenny. Zamknięcie opowieści jest konsekwentnym rozliczeniem decyzji podjętych wcześniej, które jednocześnie karze i nagradza bohaterów. Co najważniejsze, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu mogę uczciwie powiedzieć – tak, w ten sposób ta seria powinna się skończyć. Żałuję tylko pominięcia w epilogu jednej z pomniejszych, ale mimo to istotnych postaci.

Pytanie brzmi jednak, czy całość jest równie dobra jak sama końcówka? Jeżeli potraktować Gundam: Tekketsu no Orphans jako jedną pięćdziesięcioodcinkową serię, to cierpi ona na pewne bolączki. Dłużyzny to coś, co ten cykl trapi od bardzo dawna. Nawet pierwszy sezon Gundam 00 przez pewien czas miał format misji tygodnia. Gundam AGE w dużej mierze uniknął tego problemu, gdyż w praktyce okazał się trzema krótszymi seriami. Ale sezon pierwszy Tekketsu no Orphans był pod tym względem mocno rozwleczony, a drugi też potrzebuje czasu, by się rozkręcić.

Myślę, że Rustal nie powinien być antagonistą z rodzaju „nie mówiliśmy o nim w poprzedniej części, ale to naprawdę duży gracz”. Pierwszy sezon boleśnie cierpiał na brak prawdziwego wyzwania dla Tekkadanu. McGillis dopiero pod sam koniec pokazał, co potrafi, zaś wcześniej popisywał się jedynie pewnością siebie, natomiast Gjallarhorn w ogóle nie stanowił poważnego zagrożenia. Owszem, rozkład tej organizacji od początku stanowił istotny aspekt fabuły, jednak Rustal, który na tamtym etapie mógłby pacnąć cały Tekkadan jak muchę, powinien był dać znać o swoim istnieniu. Dzięki temu widz miałby powód, by naprawdę przejąć się losem bohaterów.

Z drugiej strony pierwszy sezon dopiero wprowadzał widza w świat i fabułę. Głównym bohaterem historii jest tak naprawdę nie pilot gundama Mikazuki, ale Orga, dowódca zbuntowanej grupy najemników starający się poprawić los swych towarzyszy broni. Jest to postać, której cel, motywację i metody można łatwo zrozumieć, zwłaszcza jeżeli rozejrzeć się po otaczającym go świecie. Ponieważ mamy okazję obserwować, jak Tekkadan radzi sobie ze swoim pierwszym zleceniem, rozumiemy też, jak i za jaką cenę uzyskuje on pozycję z początku drugiego sezonu. Pierwsza seria przybliża także porządnie postać McGillisa, chociaż nie ma on jeszcze większego znaczenia dla fabuły. Widać, że jego kreacja została od początku dobrze przemyślana, o czym świadczy na przykład jego zachowanie w scenie będącej retrospekcją z dzieciństwa. Znamiennym detalem okazuje się także to, że w niektórych scenach z udziałem jego ojca w tle pojawiał się mały jasnowłosy chłopiec.

Jednakże widz mógłby równie dobrze dowiedzieć się tego wszystkiego, oglądając jeden­‑dwa filmy streszczające pierwszy sezon, i nic szczególnego by na tym nie stracił. Fabuła Tekketsu no Orphans jest dobra, zakończenie fenomenalne, ale pierwsza część powinna być albo krótsza, albo lepsza. Nie pomaga także to, że osoba będąca nominalnie głównym bohaterem przez cały ten czas praktycznie się nie zmienia.

Mikazukiego opisywałem już w poprzedniej recenzji i raz jeszcze podkreślę, że jest to bardziej pilot głównego gundama niż główny bohater serii. Owszem, jego postać – dysfunkcyjnego sieroty, który raczej nie dałby rady żyć w czasach pokoju, została logicznie poprowadzona. To, w jaki sposób pilotowanie gundama staje się dla niego wręcz destrukcyjne, jest dość smutne. Ale o ile brak wątpliwości Mikazukiego staje się źródłem wątpliwości dla Orgi i reszty jego przyjaciół, widzowi trudno jest przejąć się losem samego Mikazukiego. Owszem, miał on fajne, nawet zabawne i sympatyczne momenty, ale za bardzo akceptuje własną sytuację. Rozumiem, co twórcy chcieli osiągnąć – Mikazuki stanowi żywe świadectwo tego, jak ciężki jest świat Post Disaster. Myślę jednak, że ktoś inny z członków Tekkadanu byłby w stanie lepiej ukazać, jak ten świat może zniszczyć dzieciaka. Mikazuki od początku był w jakimś stopniu zepsuty, co jest przykre, ale robiłoby na widzu większe wrażenie, gdyby udało nam się zobaczyć, jaki on był przed zepsuciem.

Przemianę Orgi najprościej podsumowuje to, że zaczął nosić koszulę z krawatem, na którą okazyjne zakłada mundur Tekkadanu. Rozsławiając swą organizację, rozciągnął swoje wpływy i zyskał znaczenie na kosmicznej arenie. Mimo to jako lidera Tekkadanu wciąż dręczy go, że członkowie jego wręcz rodziny pozostają ryzykującymi życie najemnikami. Podczas gdy zimna wojna domowa w Gjallarhornie się powoli nasila, sytuację utrudnia rozłam w sprzyjającej Tekkadanowi organizacji Teiwaz. W efekcie Orga podejmuje pochopne decyzje, za które z czasem przyjdzie mu zapłacić. Nie powiem, bardzo podoba mi się wątek osobistych zmagań lidera Tekkadanu. Niestety, jest to jedyny wątek, jaki zostaje mu poświęcony, co czyni jego postać nieco monotonną. Rozczarowało mnie nieco, że w drugim sezonie zabrakło wątku romantycznego z jego udziałem, którego się spodziewałem. Choć, swoją drogą, niespecjalnie się dziwię, że nic z niego nie wyszło.

Kudelia, która była istotną postacią w pierwszej części, tutaj została odsunięta na dalszy plan. Młoda działaczka zajęła się prowadzeniem własnej fundacji, pomagającej Marsowi rozwiązywać jego problemy. Chociaż odgrywa ona istotną rolę na początku i końcu sezonu, jestem rozczarowany tym, że nie mieliśmy okazji obserwować jej kariery politycznej i związanych z tym rozterek. Spośród innych członków Tekkadanu część otrzymała własne wątki, dzięki którym stali się czymś więcej niż znanym z imienia i nazwiska wsparciem Orgi i Mikazukiego. Myślę, że gdyby pierwszy sezon miał podobne podejście, seria byłby ciekawsza.

McGillis Fareed odegrał ostatecznie inną rolę, niż się wcześniej spodziewałem, choć co prawda nie mogłem przewidzieć, że po pierwszym sezonie w Gjallarhornie pozostał dla niego jakikolwiek przeciwnik. McGillis, będący bardziej skłonną do intryg wariacją na temat Chara Aznable'a, został przez twórców wykorzystany w przewrotny wręcz sposób. Szokująca prawda o jego przeszłości rzuciła zupełnie nowe światło na jego relacje z całą obsadą, a także na naturę jego planów. Jego osoba zdecydowanie czyni drugi sezon ciekawszym, a dla bohaterów stanowi niezłą zagwozdkę. Dość powiedzieć, że choć przewidziałem, że okaże się on dla Tekkadanu niebezpieczny, to nie domyślałem się, w jaki sposób.

Jeżeli zaś chodzi o nowego antagonistę, Rustal okazuje się postacią mocno niejednoznaczną. Podejrzewam, że po pierwszym sezonie twórcy podrapali się w głowę i stwierdzili: „chyba praktycznie wręczyliśmy cały Gjallarhorn McGillisowi”, po czym wykreowali genialnego i doświadczonego admirała największej floty w kosmosie. Przyznaję, status godny szacunku. Poza tym Rustal jest przebiegłym strategiem, brutalnym realistą oraz bezwzględnym pragmatykiem. Czy podejmuje okrutne decyzje? Tak. Czy jednak podejmuje bardziej okrutne decyzje od Orgi i Mikazukiego? Przypominam, że mówimy o ludziach, którzy strzelali do swoich jeńców. Zatarg Rustala z Fareedem jest z pewnością zrozumiały, zaś za każdą jego decyzją stoi zdroworozsądkowe rozumowanie. Jest on przeciwnikiem, z którym po prostu należy się liczyć. Jeżeli mam się do czegoś przyczepić, przydałoby się tylko lepiej poznać jego historię i motywację.

Rustal ma także podwładnych, wśród których znajdują się: starająca się udowodnić swą wartość i honorowa Julieta Juris, głupi i arystokratyczny bufon Iok Kujan, oraz zamaskowany, ale rozpoznawalny po głosie i celach Vidal. Choć Juliecie chyba wymieniono osobowość po pierwszym odcinku, w jakim się pojawiła, ta trójka wypada całkiem przyzwoicie. Zwłaszcza Vidal, którego sobie cenię, chociaż zastosowano w jego przypadku stary ograny chwyt.

Pod względem wizualnym seria trzyma poziom poprzedniego sezonu. Z powodu szybszego tempa akcji oraz ograniczenia zbędnej gadaniny ujęcia na ekranie zrobiły się ciekawsze. Bitwy zwiększyły skalę, choć szeregowi przeciwnicy jak zawsze są bezradni wobec Mikazukiego. Pod względem muzycznym niewiele się zmieniło, a nowe openingi i endingi są całkiem przyzwoite. Szczególnie przypadł mi do gustu melancholijny, ale dodający otuchy motyw, który doskonale sprawdził się w finale.

Gundam: Tekketsu no Orphans jest serią, której przysłużyłby się film streszczający pierwszy sezon. Mimo to sezon drugi, a w szczególności zakończenie, uczyniły całość wartą obejrzenia. Mimo że i drugi sezon nie był pozbawiony wad, spośród telewizyjnych, nie­‑zabawkowych Gundamów, jest to na razie godny kandydat do tytułu najlepszego Gundama XXI wieku. Dobra fabuła skupiająca się na liderze i jego organizacji, przewrotne wykorzystanie motywu Chara Aznable'a, własny styl i podejście, no i to zakończenie. Wszystko to składa się na mocną produkcję, która skutecznie rekompensuje swoje wady.

Gamer2002, 20 maja 2017

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Sunrise
Autor: Hajime Yatate, Yoshiyuki Tomino
Projekt: Ippei Gyoubu, Kanetake Ebikawa, Kenji Teraoka, Michinori Chiba, Naohiro Washio, Tamotsu Shinohara, Yuu Itou
Reżyser: Tatsuyuki Nagai
Scenariusz: Mari Okada
Muzyka: Masaru Yokoyama