x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
A. Bez logowania
23.12.2020 16:44 Miłe sztampowego początki
Pierwsze dwa odcinki dawały mi nadzieję na coś innego niż standard tego typu serii, niestety już w trzecim wszystko zostało wyjaśnione. A szkoda, bo seria miała potencjał.
Na szczęście okazało się, że anime nie zabrnęło w całkowite powielenie schematu.
Było zabawnie i dość ciekawie.
Zdarzyły się nawet momenty z nutką wzruszenia i zaciekawienia – przynajmniej dla mnie ;) I główny bohater też nie był z papieru, choć wszystko oczywiście przerysowane i trochę mało realne :)
Właściwie sporo postaci budziło sympatię, nawet te teorycznie antagonistyczne.
A zakończenie kliknij: ukryte też pasowało – w taki nieco otwarty sposób – ani przesadnie irytujący, ani przesłodzony.
Ogólnie balans między komedią, a wydarzeniami pozostał według mnie w równowadze
Ogólnie przypomina mi trochę klimatem pewną znaną serię :) ale wydało mi się ciekawsze i lżejsze. Polecam – mimo że podobne bohaterki są w wielu innych seriach.
Momenty ciekawe i zabawne faktycznie były i nie oglądało się źle, jednak fabuła położyła ten serial. Mam wrażenie, że twórcy sami nie byli pewni, czy będzie 2 seria i co z tym fantem zrobić… Ostatecznie, po ostatnim odcinku czułem rozczarowanie i anime trafiło na półkę średniaków balansujących w okolicy 5/10. Kolejny, typowy przykład niewykorzystanego potencjału…
Bez zalogowania
9.02.2021 10:27 Re: A jednak sympatycznie
Gdyby domykać każdą serię to i tak wiele osób byłoby rozczarowanych np „złym” wyborem bohatera, albo nie takim jak chcieli – zakończeniem.
Zakończenia otwarte dają możliwość własnego poprowadzenia możliwych scenariuszy, dają pole dla wyobraźni. Przynajmniej tak to działa w moim przypadku.
Najwyżej pozostaje niedosyt. Ale to zazwyczaj tylko przy krótkich seriach.
Ryuki
9.02.2021 11:24 Re: A jednak sympatycznie
Zakończenia otwarte dają możliwość własnego poprowadzenia możliwych scenariuszy, dają pole dla wyobraźni. Przynajmniej tak to działa w moim przypadku
Powód jest znacznie prostszy dla takich zakończeń^^ Krótko: „Idź przeczytaj mangę”. Większość adaptacji w końcu jest reklamówką materiału źródłowego. Według wiki w tym wypadku manga dwa lata temu się skończyła więc finalny ending istnieje.
Ogólnie osobiście jeśli chodzi o zakończenia wolę by były otwarte niż jak dawniej były modne „oryginalne” zakończenia, których poziom był poniżej zera, nawet przy dobrych studiach jak Bones( FMA 2003 czy Soul Eater ). To zwłaszcza źle się sprawdzało w miesięcznikach zwłaszcza gdy seria była zbyt wcześniej ekranizowana jak np. Blue Exorcist gdzie nawet głównej fabuły jeszcze nie było jak powstał pierwszy sezon( drugi sezon dosłownie olewa ostatnie 10 odcinków pierwszego by wrócić do materiału co jest niesamowite ). Obecne pozostawianie otwartej fabuły by jeśli się da zrobić sequel jest znacznie lepszych wyjściem.
Coś w tym jest, nigdy nie myślałem, że to może być świadomy chwyt marketingowy, aby zwiększyć sprzedaż mangi.
Bez zalogowania
9.02.2021 19:22 Re: A jednak sympatycznie
To, że służy to promocji mangi i jest furtką do kolejnych anime – to wiem. Ale serio wiele osób nie lubi otwartych zakończeń.
Dla mnie praktycznie jest to lepsze, gdy zakończenie pozostaje otwarte, jeżeli jest kilka opcji wyboru (akurat tutaj już nie pamiętam jak było xd), albo jeżeli główna para, albo para łączona przeze mnie – ma się rozstać.
Ostatnio pierwszy raz obniżyłam ocenę za nieakceptowany/niechciany pairing xd
I naprawdę wolałabym nie widzieć czasem ostatniego odcinka.
Otwarte zakończenia też mi na ogół nie przeszkadzają, ale w tym przypadku jest to ściśle powiązane z osią fabuły, więc leży całość. Jest jeszcze OVA z 2018, o której nie ma wzmianki na Tanuki, ale nic nowego do fabuły nie wnosi, chociaż zobaczyć warto :) Niestety, od 2018 żadnych newsów na temat 2 serii, więc chyba pozostaje zapoznać się z zakończeniem mangi. Może ktoś już czytał i podzieli się z nami tą wiedzą? :)
A
Sogi
17.07.2017 05:24
Sama seria nie była by zła o ile końca jej twórcy by totalnie nie zmaścili. Wątpię że kiedykolwiek będzie 2 sezon więc zakończenie i jakieś podsumowanie mogli by zrobić z sensem a nie jakieś pierdu pierdu karaoke a finałowa scena kończąca to z zadka chyba wydumali. O kij w niej chodziło i jak to miałoby podsumować i zamknąć seryjkę nie mam pomysłu. Zresztą to zarzut do wszystkich wypuszczanych ostatnio serii anime. Ich twórcy nie wiedzą czy zakończyć czy pozostawić furtkę bo kiedyś może ktoś rzuci kasę aby kontynuować. większość to oczywiste odsyłki do mang i light nowel co tylko irytuje i wpienia. 4liter‑nie urywa ale dla zabicia czasu jako przerywnik miedzy czymś ambitniejszym ujdzie – gdyby tylko nie to WTF nijakie zakończenie
A
Collision
28.03.2017 15:00 Słabo
Oj słabe te anime, słabe. I na końcu spuszczono MOAB(II) na moją głowę (Shin przyjął sześć, miękki jestem)
Główny bohater WYRAŹNIE zapomniał kim jest i zachowywał się jak typowa ciota z haremówek.
A ta niebieska na której miał się zemścić podnosiła mi tylko ciśnienie. Co do motywu zemsty: zabrakło mi w tym anime mszczenia się na heroinie przez inne dziewczyny. Czy ci wszyscy chłopacy których ośmieszyła nie mili sióstr, fanek i dziewczyn? Chciałbym aby ojo oblano w łazience woda z wiadra lub pocięto ubrania. Neko tez nie ratowała sytuacji, mimo że mam fioła na punkcie bad‑health girls.
Ocena? 4/10…
Nie miałam wysokich oczekiwań, jednak na coś pozytywnego w duchu liczyłam.
Koncepcja mi się podobała. Chłopak, który w dzieciństwie zaznał upokorzenia chce się zemścić na dziewczynie, która sprawiła mu największą przykrość. No spoko, lubię takie rzeczy i może faktycznie na początku główny bohater coś robił w tym kierunku, natomiast tak w połowie wszystko zaczęło się psuć i iść w utarte schematy, bo oczywiście NIE MOŻE zabraknąć odcinka na plaży i w parku rozrywki. No i rzecz jasna i oczywista, kliknij: ukryte zawsze musi się znaleźć ta druga, miła, słodka i zakochana i w dodatku… Chora. A jakże.
Może obejrzałam już za dużo anime, ale pod koniec to mnie już zaczęło totalnie męczyć. Wszystko było zbyt słodkie, nawet jeśli fabuła tego nie wymagała. I zbyt oczywiste, myślę, że nawet nie musiałabym oglądać drugiego sezonu, by mniej więcej wiedzieć co się będzie działo. I jeśli faktycznie tak się zdarzy, że zrobią kontynuacje, to nie jestem taka pewna czy będzie to warte mojej uwagi.
Fanserwis o dziwo mi aż tak nie przeszkadzał, nie było to jakoś bardzo narzucone. Za to wkurzała mnie Aki, była mega dziecinna i nie można tego zrzucić na charakter. Po prostu niedojrzała, mała wredota, która najzwyczajniej w świecie przez rozpuszczenie nie do końca ma kontakt z rzeczywistością. Neko i Yoshino pod tym względem były akurat spoko, kliknij: ukryte więc jak na początku byłam przeciwko tej pierwszej, tak pod koniec nawet żałowałam, że Masamune tak się uparł na to płaskie dziewuszysko.
Ech ciężka sprawa. Wahałam się pomiędzy 5 a 6, ale ostatecznie nich będzie to 6, nie było tragedii, ale według mnie potencjał zmarnowany i pod koniec było już całkiem żałośnie.
A
Koogie
26.03.2017 21:10 Podsumowując
Nie mam nastroju by się rozpisywać o tej serii.
Ogólnie jest to typowa seria romantyczna. Posiada ona na początku pewne zacięcie. Mimo ciapowatości głównego bohatera w sprawach miłosnych był on bardzo przyjemną i kolorową postacią. Jego próżność była w ciekawy sposób akcentowana w czasie trwania serii. Główna żeńska postać miała swoje momenty, szczególnie kiedy zaczęła się otwierać względem głównego bohatera, lecz potem przyszła fabuła i cała jej postać się trochę zdegradowała. Yoshino i Neko były wyjątkowo fajnym postaciami dostarczającymi mnóstwo chaosu i gagów. Uwielbiam obydwie, ale Neko odrobinę bardziej.
Show przez pewien czas ma konkretny kierunek, lecz zabrakło tutaj konsekwencji. Ja rozumiem, że to komedia romantyczna, ale w pewnym momencie wszystko po prostu zaczęło znikąd iść w różne strony. Wprowadzenie grubaska całkowicie pogrążyło serie fabularnie według mnie. Miała ona szansę, lecz zdegradowała się z czasem. Co jest smutne.
Kocham reżysera dźwięku i to dzięki niemu obejrzałem serię do końca z uśmiechem na ustach.
I tyle. Oceny numerki… jest to średnia seria w gatunku. Ma wystarczająco dużo nowości by nie uznać ją za stratę czasu, lecz ma też sporo problemów i zmarnowanego potencjału. Oczekiwałem troszkę więcej… W mojej głowie to jest ocena 5 i to mimo tego jak bardzo uwielbiam reżysera dźwięku, Neko i nawołania do PreCure.
Jak łatwo było przewidzieć, ostatecznie nic się nie wyjaśnia i generalnie jakiegoś konkretnego finału nie ma. A szkoda, bo seria generalnie ma całkiem fajny pomysł na siebie i gdyby stanowiła zamkniętą historię, byłaby dużo lepsza.
Fabuła – pomysł na zemstę w postaci rozkochania w sobie dziewczyny, która kiedyś bohaterem wzgardziła, mógłby wyjść naprawdę nieźle, gdyby nie kilka szczegółów. Aki od początku jest kreowana na naprawdę irytującą bohaterkę. Z czasem oczywiście mięknie, ale gdy dochodzi jej słabość do kliknij: ukryte Masamune z dzieciństwa, którego obecnie udaje jakiś tłusty koleś, to znowu robi się nie do wytrzymania. Naprawdę fajnie by było, gdyby bohater faktycznie ją w sobie rozkochał, po czym porzucił, ale wyraźnie nie w tę stronę to zmierza niestety. Sam motyw z tym kolesiem, który pojawia się pod koniec jak dla mnie jest naciągany i zbędny. Takie trochę piętrzenie przeszkód na siłę, byle tylko wydłużyć fabułę. Nieźle za to rozwiązali (póki co, bo jak jest dalej, to nie wiem) wątki związane z postaciami Neko, Yoshino i Tae. Ta pierwsza kocha się w bohaterze z bliżej nieokreślonego powodu, związanego oczywiście z przeszłością i miewa swoje dziwne odpały w tym względzie. A jednocześnie nie stara się na siłę, tak bezczelnie wepchać między niego a Aki. Yoshino za to na szczęście do Masamune się nie klei i choć początkowo jej terroryzowanie go nieszczególnie przypadło mi do gustu, tak od kiedy zaczęli działać razem, nawet dobrze się oglądało jej poczynania. Tae to kolejna z dziewcząt zakochanych w Masamune, ale ona właściwie odpuszcza na starcie i nawet jakoś wyraźnie się do niego nie klei, pozostając w przyjacielskich stosunkach z całą resztą i nie robiąc z siebie biednej, skrzywdzonej emo.
Minusem jest oczywiści brak zamknięcia jakiegokolwiek wątku. Nie żebym liczyła na porządny finał, ale generalnie ostatni odcinek był bardzo słaby i taki od czapy.
Bohaterowie – moim faworytem, o dziwo, pozostał Masamune. Ciekawa z niego postać, wreszcie jakiś chłopak w haremówce, którego największą zaletą, na jaką lecą laski, nie jest bycie miłym i uczynnym. Miło dla odmiany zobaczyć przystojniaka, nieco pustego w środku i z lekka zgryźliwą osobowością. Gdyby jeszcze nie był taką kompletną ciapą w sprawach damsko‑męskich, to już w ogóle byłoby świetnie.
Wśród bohaterek postawiłabym na każdą, poza samą Aki. Ta, jak już pisałam, pozostała irytującą pannicą do samego końca. Ale gdybym miała wyróżnić swoją faworytkę, zostałaby nią w sumie Neko z jej dość porąbaną osobowością.
Grafika - dość spodobały mi się projekty postaci. Nie, żeby były jakieś cudowne, ale wyglądały całkiem ładnie i nie były przesadnie słodkie, ani udziwnione. Plus też za to, że faktycznie bohaterowie wyglądali jak licealiści. Cała reszta właściwie bez szału – nie zwróciłam specjalnej uwagi ani na tła, ani na animację.
Generalnie wyszła z tego taka seria „na raz” – do obejrzenia i wyrzucenia z pamięci. Można się przy niej pośmiać, do tego nie ma tu jakichś wybitnie irytujących rzeczy, więc ogląda się to wcale nieźle. Jako harem wypada zresztą nadzwyczaj ciekawie, zdecydowanie lepiej niż większość obecnie wychodzących przedstawicieli gatunku – i to na tyle, że nawet osoby, które się za fanów haremówek nie uznają, mogą tu znaleźć coś dla siebie (oczywiście pod warunkiem, że nie mają przy okazji alergii na szkolne komedii romantyczne). Chętnie poznałabym dalszy ciąg historii, acz najlepiej w skrócie, bo obawiam się, że dalej się mogą już dziać bardziej dziwne rzeczy. xd Dla mnie to taki tytuł na lekko naciągane 6/10.
A
Conquest
26.03.2017 11:10 Jak na komedię romantyczną...
Seria podobała mi się bardziej niż niżej komentującym. Fabularnie to rzecz jasna nie stało na wysokim poziomie, natomiast postaci były bardzo sympatyczne, i to wszystkie. Oprawa graficzna była udana, wliczając także projekty postaci, nieco gorzej wypadła muzyka, w tym piosenki z czołówki i tyłówki. Niemniej na tle innych komedii romantycznych, nie tylko animowanych, Zemsta Masamune wypada zupełnie dobrze. Pomimo wad w postaci przeciętnej fabuły i niektórych średnich gagów, to była jedna z serii, które najprzyjemniej mi się oglądało w sezonie zimowym.
Xaven
26.03.2017 19:12 Zbyt dobre serce nie nadaje się do zemsty.
Do Conquesta:
Zemsta Masamune wypada zupełnie dobrze.
Taaaak… szczególnie, że kliknij: ukryte ratuje spektakl obiektowi swojej zemsty zamiast wystawić ją/ich na pośmiewisko (chociaż to trochę drastyczne słowo, pewnie zakończyło by się jak Aki mówiła, czyli umarła po jabłku i koniec przedstawienia). A później jeszcze sam upokarza się na karaoke (nie czując wstydu x.X) To nie jest anime o zemście… po prostu kolejna średnio‑dobra szkolna komedia romantyczna.
Z kolejnym z czym się nie zgodzę to muzyka. Podkład muzyczny był naprawdę dobry w odpowiednich do tego miejscach. Ja bardzo polubiłem opening, a jeszcze bardziej ending. Grafika ok.
________________________________________________________________
Komentarz ogólny do anime.
kliknij: ukryte Czuję się oszukany założeniem tego anime. Czekałem jak Masamune wreszcie da nauczkę tej wrednej tsundere) a skończyło się… właściwie na niczym, w ogóle ostatni odcinek był mega rozczarowujący. Liczyłem przynajmniej, że dostanę covera op lub ed od głównych bohaterów, a dostałem jakieś pure‑pure. (No przynajmniej AMV/MEP/MAD'y etc. z tego będą mogli robić ludzie).
Fabularnie anime leży, bo nic nowego.
Bohaterowie też nie wychodzą poza ramy przeciętności.
Muzyka była wielkim plusem, przynajmniej dla mnie.
Grafika = Zła nie była.
Czyli nic szczególnego w tym gatunku.
Tak więc wszystko sprowadza się do gagów i fanserwisu… Które były niezłe.
TL;DR:
Anime o zemście: X
Przeciętnie‑dobra komedia romantyczna: ✓
kliknij: ukryte PS. Głupi Masamune, rzucił Neko by bawić się w berka z Adagaki Aki. Śmierć mu. Gdzież to podział się mój Death Note…
Conquest
27.03.2017 13:05 Re: Zbyt dobre serce nie nadaje się do zemsty.
Pisząc „Zemsta Masamune” miałem na myśli tytuł.
Xaven
27.03.2017 15:47 Re: Zbyt dobre serce nie nadaje się do zemsty.
W takim razie wybacz, źle zrozumiałem przesłanie.
A
Ireth Isilra
25.03.2017 22:57
O matko, jakie cut zakończenie! Tym bardziej, że znam oryginał. Przez tą drugą połowę ostatniego odcinka aż obniżam ocenę całościową o 1.
Ale jak już mimo wszystko chciałam posłuchać, jak Hanae śpiewa (był kiedyś tz. utaite). I nic…
Ach, to anime było takie generyczne… tak, to jest idealne słowo. Koleś ledwo stoi na nogach w ostatnim odcinku, zamiast pokazać wszystko z jego perspektywy, jak ma omamy, jak mu ciężko, jak mu się obraz rozmazuje, to nie, ryjem po glebie, żeby zabić atmosferę zbędnym i nieśmiesznym gagiem. Cała bajka taka była. 4/10
Słabsze niz sie zapowiadalo, brak progresu i wiekszego sensu, watek marik---- tj., neko w ogole nie potrzebny. z czasem sie to jakies takie nieskladne zrobilo. niemniej ogladalo sie spoko, enjoyment 6/10, grafika ladna (fajne kolory), muzyka charakterystyczna, postaci niezbyt wyrozniajace sie, ale aki i makabe calkiem spoko. sredniej jakosci rom com niepokrywajacy sie ze swoim potencjalem, ale koniec koncow bylo okej. 5/10
Koogie
24.03.2017 07:07 Re: 5/10
No mi został jeszcze jeden odcinek do obejrzenia, lecz w sumie jak o tym myślałem to moja opinia pokrywa się z Twoją. I jak nadal moja miłość do reżysera dźwięku jest niemożliwa do opisania słowami, tak seria sama w sobie wyraźnie straciła tempo i się mocno rozwodniła na końcu.
Eh narzekałem, że mało ostatnio „normalnych” haremówek ale to koniec końców było zwyczajnie nudne. Pomysł średni, czerpanie garściami z oklepanych schematów i słaby humor nawet jak na komedię romantyczną. Ostatnie odcinki już musiałem wymęczyć i nawet nie było to bliskie kliknij: ukryte domknięcia jakiegokolwiek wątku.
A
Ted
16.02.2017 22:23
Ta znajoma piła i maska… umrzyłem.
A
Ted
10.02.2017 01:36 Coraz lepsze
But I refuse!
No prawie padłem przy tym. Masamune to ma, ekhm, łeb.
A
Koogie
27.01.2017 09:32
Tak pisałem już dwa razy o Panu dźwiękowcu, lecz ani razu nie dałem mu komplementu. Źle ze mną leży ten fakt, także muszę to zmienić.
Czwarty odcinek jest w pewnym sensie krytyczny i na pewno będzie punktem zwrotnym dla wielu widzów. To od początku był romcom, lecz w tym odcinku wszelkie wątpliwości są rozwiane, a seria wchodzi na tory fabularne takich serii jak Nisekoi. No dobrze, fabularnie nie jest to taka chała jak Nisekoi, które było robione z założenia by być jak najbardziej typowe jak się da, lecz porównanie jest na miejscu.
Poznajemy nową panienkę do trójkąta, a nasz para zaczęła się do siebie mizdrzyć jak para ułomnych socjalnie nastolatków jakimi są. Nowa panienka miała dosyć efektowne wejście, gdyż najpierw omal nie zabiła głównej bohaterki, a potem z katolicką werwą zaczęła dziękować bogu, że znalazła naszego głównego bohatera. Wejście z przytupem, że tak powiem i w tej serii trzeba tupać, bo inaczej nuda będzie wiać z ekranu.
Czytając to porównanie do Nisekoi, możesz drogi czytelniku odnieść wrażenie, że gardzę tego typu seriami. Jest to po części prawda, ponieważ nie przepadam za leniwie pisanymi scenariuszami pod schemat, lecz… mówimy tutaj o medium wizualnym i sam scenariusz to nie wszystko. Idealnym tego przykładem było właśnie Nisekoi, które w moim odczuciu idealnie pasowało by potraktować ją mocnym pchnięciem artystycznym Shafta. Ekhm… Nisekoi mi się podobało i jako lekka seria rozrywkowa była przyjemna w odbiorze właśnie dzięki mocnemu przytupowi wizualnemu, stymulującemu mnie nawet wtedy kiedy sytuacja na ekranie była średnio interesująca.
W przypadku Masamune, widać że produkcja zdaje sobie sprawę, że aby sprzedać taki produkt jaki mają, muszą oni nadrabiać braki oryginalności scenariusza sposobem. To nie jest Nisekoi, jest tutaj jeden czy dwa ciekawe pomysły, postaci także mają więcej charakteru, lecz seria jest mocno ugruntowana w gatunku podatnym na stagnacje. Trzeba dawać widzowi na czym oko zawiesić, angażować go w wolniejszych fragmentach, rozpraszać na tyle by pozwolił sobie zignorować niektóre elementy.
No i po tym długi wywodzie mogę dojść do dźwięku. To co robi tu reżyser dźwięku, to nie jest żadna nowość. W sensie wszystko co on robi, było robione gdzieś indziej. Zarówno muzyka orkiestrowa, mocny nacisk na melodie głównych motywów, aranżacje tej samej melodii do paru stanów emocjonalnych czy używanie pojedynczych nut by podkreślić sytuacje i tempo na ekranie. Kwestia jest taka, że nie pamiętam kiedy widziałem to pociągnięte do takiego stopnia. W odcinku czwartym mieliśmy, orkiestrę, ładny basik, akordeon, klawisze i morze innych instrumentów. Aranżacje melodii pod sytuacje emocjonalną wydają się zrobione idealnie pod dany moment. Jest sporo utworów, które kojarzę, że były póki co używane tylko raz. Akcenty nutowe, są idealnie dopasowane. To wygląda troszkę jakby ktoś się popisywał, lecz fakt jest taki, że to wymaga ogromnej pracy i dobrej współpracy z resztą studia. Są serie które według mnie mają lepszą ścieżkę dźwiękową w tym sezonie (LWA), ale integracja ów ścieżki to zupełnie inna rzecz. Bardzo często muzyka w tle jest dobrana bardziej pod scenę by zaakcentować atmosferę, w tym przypadku jest ona często dobierana do ujęcia i ma tworzyć atmosferę i akcentować emocje. Dźwięk tu często jest aktorem i dominuje on sceny. Oczywiście wizualnie seria także czasem chce coś pokazać, jakiś przytup robi by mocniej podkreślić emocje i postaci.
Niestety seria oferuje niewiele. Humor do wyszukanych nie należy, czasem nawet śmieszy, ale jest go w sumie mało i na jedno kopyto. Generalnie już trzeci odcinek wiał nudą, ale w czwartym to zasadniczo dzieje się już kompletnie… znaczy, dzieje się sporo, ale mało to ciekawe, czy raczej – nieciekawie przedstawione. Brakuje tu dynamizmu. Anime jest nudne. Tak zwyczajnie.
8:25 – ta melodyjka <3 Zaraz przypomina mi się HoMM w momencie wejścia do jakiejś krypty albo Smoczej Utopii <3 Jedyne pozytywne uczucia, jakie wywołał we mnie ten odcinek…
A
Ted
26.01.2017 23:28 4
Lol, myślałem że zejdę przed monitorem, jak Masamune w nowym odcinku zaczął papugować „fajne” teksty z komedii romantycznych. No i niech ktoś powstrzyma tego wariata od muzyki, bo to naprawdę są cuda na kiju.
Niby na początku jakiś potencjał był, ale jednak sztampa i nieciekawość zwyciężyły.
Koogie
20.01.2017 23:28
Twoja wina żeś spodziewał się tutaj nie sztampy. Anime wyraźnie powiedziało w pierwszej minucie o czym będzie i w jaki sposób. To luźny, lekko przerysowany romcom.
Zresztą przez samą reżyserie i dźwiękowca nie wyobrażam sobie nudy z tą serią, ale wygląda że tylko ja mam taki zaciesz przez to jak ta seria jest robiona.
Mam tak samo, uwielbiam np. tą epickość, kiedy Aki i Masamune stają naprzeciw siebie :)
Ted
21.01.2017 03:37
Tia, jest klimacik. Samą baję wyróżnia jednak bohater. A może to tylko ja jakoś nie miałem przyjemności widzieć w tej roli kogoś innego niż typową beksę (chociaż Masamune tylko udaje ogarniętego).
Zawsze staram się trochę przeciągnąć do tych biednych „trzech odcinków”, ale w sumie nie wiem czemu. Tak jakoś mi wychodzi. Tutaj rzeczywiście można było się poznać po pierwszym odcinku (jak w większości serii), ale chyba ten MC spodobał mi się na tyle, by dać temu więcej szans. Ostatecznie odpadłem w połowie trzeciego odcinka. Ale walczyłem dzielnie!
Koogie
15.01.2017 20:38 Niech ktoś powstrzyma tego szaleńca - odcinek 2
Mówię serio, niech ktoś powstrzyma reżysera dźwięku, bo ja ledwo powstrzymuje śmiech jak oglądam to show w autobusie.
Naprawdę polecam wsłuchiwać się mocno w dźwięki w tle, ponieważ w gruncie rzeczy budują one nastrój, lecz… Jeżeli można powiedzieć, że postaci i fabuła są mocno przerysowane to to co się dzieje ze ścieżką dźwiękową to czyste szaleństwo jeżeli chodzi o anime. To już inna skala przesady.
No nie wiem, główny bohater mnie strasznie irytuje. Niby przeszedł metamorfozę, ale w środku jest dalej żałosny. No cóż, może to ma sens (człowiek albo się 'z tym' rodzi albo buduje swój charakter całe życie), ale nie zmienia to faktu że działa mi on na nerwy.
Może poczekam aż wy zacni Tanukowicze obejrzycie i się wypowiecie. Chyba że jest tu ktoś kto zna pierwowzór i bez spojlerów powie, że warto poczekać na to co będzie dalej…
Nie warto xD Chyba, że lubisz sztampówki, to polecam.
Saarverok
13.01.2017 22:46
Dla mnie ciekawe. Czasami przerysowane aż za bardzo, ale jest w miarę spójne. Szkoda, że od czasów Toradory rzadko trafiają się produkcje School‑Romów na wysokim poziomie. Ta z pewnością się nie wybije nad wyżyny, bo będzie za krótka, ale będzie to dobra seria. Na jakiej podstawie wnioskuję po dwóch odcinkach? Otóż m.in.główny bohater to nie męczący kloc, tylko w miarę ogarnięty człek, jego mentalne przemyślenia są bardzo ciekawe. Czasem mu woda sodowa uderza do głowy, co też się zdarza w czasach liceum (zwłaszcza jak z grubego kloca stajesz się lubiany i popularnym kolesiem). Ale jest spójny, nie ma się do czego przyczepić. Natomiast główna bohaterka naprawdę wydaje się być flawless. kliknij: ukryte Nawet pomijam fakt nadmiernego objadania się, bo i tak w boczki to u niej nie idzie, więc jej nie ujmuje „godności”.W generalnym rozrachunku jest sprytna, inteligentna, wyrachowana i ma bardzo duże grono wyznawczyń. Taki trochę final boss :) jak nie zrobią z niej mdłej kupy, to będzie naprawdę mocnym punktem dla tego anime. Dodajmy parę ciekawych postaci pobocznych, które w wyraźny sposób wchodzą w interakcję z MC i już wychodzi nam lepiej niż 70% komedii z tego gatunku. Warto dać szansę :)
A
Koogie
13.01.2017 08:55 Spóźnione opinie po pierwszym odcinku
W ostatnim czasie oglądam anime w tranzycie, więc dopiero teraz miałem przyjemność obejrzeć pierwszy odcinek tego show. I po fakcie żałuje, że na bieżąco nie spisywałem wszystkiego, ponieważ odcinek sam w sobie jest wyjątkowo ciekawy do analizy. No, ale trudno skupie się tylko na trzech rzeczach.
Po pierwsze jeżeli ktoś wątpi, że nasza para bohaterów nie skończy na niesamowicie pozytywnych relacjach to nie dość, że jest naiwny bo w tym gatunku to norma to jeszcze jest mało spostrzegawczy ponieważ pierwsze sekundy anime mówią wszystko. Zaczynamy nasze show od przedstawienia bohatera, jednak jest to robione najpierw poprzez jego przedmioty codziennego użytku. Wiemy od razu, że nasz bohater spędził mnóstwo czasu sam w pokoju pracując nad sobą. Następnie uczestniczymy w jego codziennym rytuale i tutaj perspektywa widza odzwierciedla to jak główny bohater sam siebie widzi w lustrze. Nie tylko dowiadujemy się o jego pysznej naturze, lecz przez zwykłe dobre dobranie kontekstu, my jako widz automatycznie robimy dokładnie to samo co bohater zbliżając się do niego. Wszystkiemu towarzyszy bardzo ciekawy motyw muzyczny. Interesujący jest on ponieważ zawiera w sobie głębsze tony wprowadzające pewną dysharmonie i negatywne emocje wymieszane z bardzo „wróżkową” melodią. Wszystko to się składa na motyw szczęśliwej transformacji, która posiada skazę. W tym momencie rytuał naszego bohatera jest gwałtownie przerywany, muzyka zamiera i postać siostry pojawia się na ekranie. Postać pojawia się znikąd dla widza, lecz zrelaksowana pozycja na kanapie sugeruje, że siostrzyczka siedziała tam cały czas. To odzwierciedla perspektywę głównego bohatera który tak jak my był zbyt zaangażowany sobą. I ponieważ anime i subtelność się nie łączy, to siostra mówi wprost, że nasz główny bohater jest pyszny i przyciąga uwagę do tego ile on poświęca dla tego efektu.
Ta cała scena krzyczy o motywach powierzchowności i wyraźnie ustawia się moralnie w pozycji przeciwko bohaterowi. I ponieważ nasza perspektywa głównej bohaterki także sprowadza się bardzo mocno do powierzchownej obserwacji to konkluzja może być tylko i wyłącznie jedna. Jakby ktoś nie zauważył bardzo podobała mi się ta scena, bo dobrze jednoczy widza i głównego bohatera jednocześnie przekazując to czego możemy się po serii spodziewać.
Druga rzecz o której chce wspomnieć to główna bohaterka i tutaj powiem zwięźle. Man… what a bitch.
No i po trzecie. Strasznie mnie bawi, że bardzo często jak główna bohaterka jest na ekranie to zarówno kadry jak i muzyka ma horrorowaty charakter. Tak jakby ona była strasznym potworem który nagle na Ciebie wyskakuje. I ponieważ anime i subtelność się nie łączy, to gdy tłumaczyła się ona ze swojej przypadłości to zarówno grafika i muzyka w tle nie mogły być bardziej luźne. A potem znowu potwór z szafy. Naprawdę brakuje jej tylko płetwy na grzbiecie i mogłaby by występować w najnowszej części szczęki.
Ogólnie bawiłem się bardzo dobrze. Show jest mocno przerysowane, wszystko jest bardzo wyraźne, ale nie do przesady. Technicznie nie mam żadnych zastrzeżeń. Sądzę, że może być tutaj sporo zabawy i kreacje głównej pary są w miarę świeże. Miło zobaczyć postać żeńską której autentycznie chce się zrobić krzywdę, jakkolwiek źle by to nie zabrzmiało. Jestem bardzo optymistycznie nastawiony, mimo że wiem że dostaniemy jakieś ckliwie debilne wytłumaczenie jej zachowania, a nasz główny bohater przejdzie transformacje i zaakceptuje wysokokaloryczne jedzenie w swoim życiu (cóż za character arch).
A
Isamii
13.01.2017 01:07 Przemyślenia
Po pierwszym odcinku i openingu mam już domysły odnośnie treści tejże serii, kliknij: ukryte otóż przypuszczam, że Aki jest chora (na op są pokazane leki i coś, co wygląda jak ciśnieniomerz, wspomniała też coś o hipoglikemii), a po drugim motto głównego bohatera – „miłość, albo śmierć”, czy jakoś tak oraz końcówce openingu, możliwe, że nawet śmiertelnie. Stąd mogłaby wynikać jej niechęć do facetów, bo albo nie chciałaby żadnego angażować, albo woli nie narażać siebie na, wynikającą czasem ze stanu zakochania, utratę apetytu. Pozostaje wprawdzie nadzieja, iż to fałszywy trop i nadinterpretacja, ale z drugiej strony po co by coś takiego pokazywali?
A
Ted
6.01.2017 15:18
Wstęp w anime zrobili lepiej niż w mandze. Jednak Silver Link to Silver Link.
Na pewno zapowiada się nietypowo, a to już plus. Jak na ecchi harem to może być całkiem ciekawe, chociażby dlatego, że bohater wydaje się być całkiem interesujący. I nie powiem, sympatyzuję z nim, bo bohaterka… ech… obawiam się, że będzie jedną z tych bardziej irytujących. A jak jeszcze się okaże, że za jej wrednym zachowaniem stoi jakaś trauma z dzieciństwa czy cuś, to już w ogóle koszmar. Za to sam Mamasume jak dla mnie zapowiada się naprawdę dobrze jak na tego typu serię. Nie jest to kolejny wiecznie miły i uśmiechnięty chłopak, który chce każdemu pomagać. Pod maską ideału skrywa on bardziej wredny charakterek, a taki schemat akurat bardzo lubię.
Reszta postaci jak na razie wypadła raczej blado. Chłopako‑dziewczyna, czyli Kojuurou to nie jest typ postaci, który specjalnie lubię, ale tu chyba z nim nie przesadzą. Zastanawiam się co planują zrobić z Yoshino, bo generalnie nie przepadam za motywami, w którym jedna z postaci wykorzystuje drugą, a ta się na to potulnie zgadza.
Niestety na pewno nie uda się im zamknąć fabuły w anime, zwłaszcza że manga nadal wychodzi, więc pozostaniemy raczej z otwartym zakończeniem. Ale jak to jakoś zgrabnie ujmą, to może nie będzie aż tak źle.
Ogólnie to może wyjść z tego wszystko, ale przynajmniej ten pierwszy odcinek zaprezentował się całkiem oryginalnie. Kilka zgrzytów było, chociażby w postaci zdziecinniałej mamuśki (nie trawię takich chwytów!), ale nic mnie nie odrzuciło. A to przy haremówkach ecchi jest nie lada sztuką.
A jak jeszcze się okaże, że za jej wrednym zachowaniem stoi jakaś trauma z dzieciństwa czy cuś, to już w ogóle koszmar.
Mangi nie czytałem, ale to jest więcej niż pewne :p Ja obstawiam, że się z w nim już wcześniej zakochała, on wyjechał(skoro na początku odcinka mówili o tym, że ponownie zamieszkali razem) dziewczynka nie zniosła rozstania i mści się na wszystkich chłopach. Tyle się już tych bajek zobaczyło, że czasami łatwo przewidzieć pewne rzeczy :p
No ale pożyjemy, zobaczymy :)
Saarverok
7.01.2017 13:17 Re: Po 1 epku
Protagonista ok, heroina jest takim potworem, że aż boli. kliknij: ukryte Chodzący ideał z miniwywiadem obsmarowującym wszystkich ludzi w szkole. W dodatku zero wdzięczności do MC za pomoc. Nietypowo by było, jakby postawili jakąś fajną bohaterkę obok tego wszystkiego i w momencie, kiedy ta żmija (czyt. główna bohaterka) łaskawie zakocha się w MC (bo chłopak jest w porządku), to jednak byłoby już za późno. #tsunderehate
Nie, nie i jeszcze raz nie! Ma się pojawić jakaś nowa dziewczyna, która rozkocha w sobie MC, w tym czasie niebiesko‑włosa uświadomi sobie, że jest zakochana w MC i wyskoczy z nożem i z tym pustym, zamglonym wzrokiem na nową miłość MC z tekstem w stylu 'on jest tylko mój zołzo!', po czym zaszlachtuje ją i cała we krwi pobiegnie z uśmiechem na twarzy wyznać swoją miłość MC <3 #yanderelove#dlaczegowanimejesttakmałoyandere
Poza tym tę tutaj zdecydowanie trzeba by było jakoś nauczyć pokory, więc wersja, w której bohaterka się faktycznie zakochuje i zostaje po tym wrednie porzucona jak dla mnie byłaby tu najlepszym rozwiązaniem.^^
Saarverok
8.01.2017 11:20 Re: Po 1 epku
Nie wiem czemu przypomniało mi się School Days z jego irracjonalnym zakończeniem i bohaterem alfa, który chyba tylko kliknij: ukryte psa sąsiada nie zaliczył. Zupełnie nie mam pojęcia :D
Niestety na pewno nie uda się im zamknąć fabuły w anime, zwłaszcza że manga nadal wychodzi, więc pozostaniemy raczej z otwartym zakończeniem. Ale jak to jakoś zgrabnie ujmą, to może nie będzie aż tak źle.
W grudniu był news, że manga się kończy. Prawdopodobnie z końcem anime albo niedługo później. Duża szansa, że mogli to uwzględnić przy adaptacji.
Zapowiada się bardzo luźna haremówka/komedia romantyczna ale jako iż tych szkolnych mniej, to chyba nie ma na co narzekać. Pierwszy odcinek to krótki wstęp „Pana Przemiany”, postaci Aki, bardzo mało ecchi(jeśli w ogóle) i techniczny poziom jest całkiem niezły, poza tym jest niewielka szansa, że uda im się zamknąć całość w jednym sezonie.
Miłe sztampowego początki
A jednak sympatycznie
Było zabawnie i dość ciekawie.
Zdarzyły się nawet momenty z nutką wzruszenia i zaciekawienia – przynajmniej dla mnie ;) I główny bohater też nie był z papieru, choć wszystko oczywiście przerysowane i trochę mało realne :)
Właściwie sporo postaci budziło sympatię, nawet te teorycznie antagonistyczne.
A zakończenie kliknij: ukryte też pasowało – w taki nieco otwarty sposób – ani przesadnie irytujący, ani przesłodzony.
Ogólnie balans między komedią, a wydarzeniami pozostał według mnie w równowadze
Ogólnie przypomina mi trochę klimatem pewną znaną serię :) ale wydało mi się ciekawsze i lżejsze. Polecam – mimo że podobne bohaterki są w wielu innych seriach.
Re: A jednak sympatycznie
Re: A jednak sympatycznie
Zakończenia otwarte dają możliwość własnego poprowadzenia możliwych scenariuszy, dają pole dla wyobraźni. Przynajmniej tak to działa w moim przypadku.
Najwyżej pozostaje niedosyt. Ale to zazwyczaj tylko przy krótkich seriach.
Re: A jednak sympatycznie
Powód jest znacznie prostszy dla takich zakończeń^^ Krótko: „Idź przeczytaj mangę”. Większość adaptacji w końcu jest reklamówką materiału źródłowego. Według wiki w tym wypadku manga dwa lata temu się skończyła więc finalny ending istnieje.
Ogólnie osobiście jeśli chodzi o zakończenia wolę by były otwarte niż jak dawniej były modne „oryginalne” zakończenia, których poziom był poniżej zera, nawet przy dobrych studiach jak Bones( FMA 2003 czy Soul Eater ). To zwłaszcza źle się sprawdzało w miesięcznikach zwłaszcza gdy seria była zbyt wcześniej ekranizowana jak np. Blue Exorcist gdzie nawet głównej fabuły jeszcze nie było jak powstał pierwszy sezon( drugi sezon dosłownie olewa ostatnie 10 odcinków pierwszego by wrócić do materiału co jest niesamowite ). Obecne pozostawianie otwartej fabuły by jeśli się da zrobić sequel jest znacznie lepszych wyjściem.
Re: A jednak sympatycznie
Re: A jednak sympatycznie
Dla mnie praktycznie jest to lepsze, gdy zakończenie pozostaje otwarte, jeżeli jest kilka opcji wyboru (akurat tutaj już nie pamiętam jak było xd), albo jeżeli główna para, albo para łączona przeze mnie – ma się rozstać.
Ostatnio pierwszy raz obniżyłam ocenę za nieakceptowany/niechciany pairing xd
I naprawdę wolałabym nie widzieć czasem ostatniego odcinka.
Re: A jednak sympatycznie
Słabo
Główny bohater WYRAŹNIE zapomniał kim jest i zachowywał się jak typowa ciota z haremówek.
A ta niebieska na której miał się zemścić podnosiła mi tylko ciśnienie. Co do motywu zemsty: zabrakło mi w tym anime mszczenia się na heroinie przez inne dziewczyny. Czy ci wszyscy chłopacy których ośmieszyła nie mili sióstr, fanek i dziewczyn? Chciałbym aby ojo oblano w łazience woda z wiadra lub pocięto ubrania. Neko tez nie ratowała sytuacji, mimo że mam fioła na punkcie bad‑health girls.
Ocena? 4/10…
Masamune-kun no Revenge
Koncepcja mi się podobała. Chłopak, który w dzieciństwie zaznał upokorzenia chce się zemścić na dziewczynie, która sprawiła mu największą przykrość. No spoko, lubię takie rzeczy i może faktycznie na początku główny bohater coś robił w tym kierunku, natomiast tak w połowie wszystko zaczęło się psuć i iść w utarte schematy, bo oczywiście NIE MOŻE zabraknąć odcinka na plaży i w parku rozrywki. No i rzecz jasna i oczywista, kliknij: ukryte zawsze musi się znaleźć ta druga, miła, słodka i zakochana i w dodatku… Chora. A jakże.
Może obejrzałam już za dużo anime, ale pod koniec to mnie już zaczęło totalnie męczyć. Wszystko było zbyt słodkie, nawet jeśli fabuła tego nie wymagała. I zbyt oczywiste, myślę, że nawet nie musiałabym oglądać drugiego sezonu, by mniej więcej wiedzieć co się będzie działo. I jeśli faktycznie tak się zdarzy, że zrobią kontynuacje, to nie jestem taka pewna czy będzie to warte mojej uwagi.
Fanserwis o dziwo mi aż tak nie przeszkadzał, nie było to jakoś bardzo narzucone. Za to wkurzała mnie Aki, była mega dziecinna i nie można tego zrzucić na charakter. Po prostu niedojrzała, mała wredota, która najzwyczajniej w świecie przez rozpuszczenie nie do końca ma kontakt z rzeczywistością. Neko i Yoshino pod tym względem były akurat spoko, kliknij: ukryte więc jak na początku byłam przeciwko tej pierwszej, tak pod koniec nawet żałowałam, że Masamune tak się uparł na to płaskie dziewuszysko.
Ech ciężka sprawa. Wahałam się pomiędzy 5 a 6, ale ostatecznie nich będzie to 6, nie było tragedii, ale według mnie potencjał zmarnowany i pod koniec było już całkiem żałośnie.
Podsumowując
Ogólnie jest to typowa seria romantyczna. Posiada ona na początku pewne zacięcie. Mimo ciapowatości głównego bohatera w sprawach miłosnych był on bardzo przyjemną i kolorową postacią. Jego próżność była w ciekawy sposób akcentowana w czasie trwania serii. Główna żeńska postać miała swoje momenty, szczególnie kiedy zaczęła się otwierać względem głównego bohatera, lecz potem przyszła fabuła i cała jej postać się trochę zdegradowała. Yoshino i Neko były wyjątkowo fajnym postaciami dostarczającymi mnóstwo chaosu i gagów. Uwielbiam obydwie, ale Neko odrobinę bardziej.
Show przez pewien czas ma konkretny kierunek, lecz zabrakło tutaj konsekwencji. Ja rozumiem, że to komedia romantyczna, ale w pewnym momencie wszystko po prostu zaczęło znikąd iść w różne strony. Wprowadzenie grubaska całkowicie pogrążyło serie fabularnie według mnie. Miała ona szansę, lecz zdegradowała się z czasem. Co jest smutne.
Kocham reżysera dźwięku i to dzięki niemu obejrzałem serię do końca z uśmiechem na ustach.
I tyle. Oceny numerki… jest to średnia seria w gatunku. Ma wystarczająco dużo nowości by nie uznać ją za stratę czasu, lecz ma też sporo problemów i zmarnowanego potencjału. Oczekiwałem troszkę więcej… W mojej głowie to jest ocena 5 i to mimo tego jak bardzo uwielbiam reżysera dźwięku, Neko i nawołania do PreCure.
Fabuła – pomysł na zemstę w postaci rozkochania w sobie dziewczyny, która kiedyś bohaterem wzgardziła, mógłby wyjść naprawdę nieźle, gdyby nie kilka szczegółów. Aki od początku jest kreowana na naprawdę irytującą bohaterkę. Z czasem oczywiście mięknie, ale gdy dochodzi jej słabość do kliknij: ukryte Masamune z dzieciństwa, którego obecnie udaje jakiś tłusty koleś, to znowu robi się nie do wytrzymania. Naprawdę fajnie by było, gdyby bohater faktycznie ją w sobie rozkochał, po czym porzucił, ale wyraźnie nie w tę stronę to zmierza niestety. Sam motyw z tym kolesiem, który pojawia się pod koniec jak dla mnie jest naciągany i zbędny. Takie trochę piętrzenie przeszkód na siłę, byle tylko wydłużyć fabułę. Nieźle za to rozwiązali (póki co, bo jak jest dalej, to nie wiem) wątki związane z postaciami Neko, Yoshino i Tae. Ta pierwsza kocha się w bohaterze z bliżej nieokreślonego powodu, związanego oczywiście z przeszłością i miewa swoje dziwne odpały w tym względzie. A jednocześnie nie stara się na siłę, tak bezczelnie wepchać między niego a Aki. Yoshino za to na szczęście do Masamune się nie klei i choć początkowo jej terroryzowanie go nieszczególnie przypadło mi do gustu, tak od kiedy zaczęli działać razem, nawet dobrze się oglądało jej poczynania. Tae to kolejna z dziewcząt zakochanych w Masamune, ale ona właściwie odpuszcza na starcie i nawet jakoś wyraźnie się do niego nie klei, pozostając w przyjacielskich stosunkach z całą resztą i nie robiąc z siebie biednej, skrzywdzonej emo.
Minusem jest oczywiści brak zamknięcia jakiegokolwiek wątku. Nie żebym liczyła na porządny finał, ale generalnie ostatni odcinek był bardzo słaby i taki od czapy.
Bohaterowie – moim faworytem, o dziwo, pozostał Masamune. Ciekawa z niego postać, wreszcie jakiś chłopak w haremówce, którego największą zaletą, na jaką lecą laski, nie jest bycie miłym i uczynnym. Miło dla odmiany zobaczyć przystojniaka, nieco pustego w środku i z lekka zgryźliwą osobowością. Gdyby jeszcze nie był taką kompletną ciapą w sprawach damsko‑męskich, to już w ogóle byłoby świetnie.
Wśród bohaterek postawiłabym na każdą, poza samą Aki. Ta, jak już pisałam, pozostała irytującą pannicą do samego końca. Ale gdybym miała wyróżnić swoją faworytkę, zostałaby nią w sumie Neko z jej dość porąbaną osobowością.
Grafika - dość spodobały mi się projekty postaci. Nie, żeby były jakieś cudowne, ale wyglądały całkiem ładnie i nie były przesadnie słodkie, ani udziwnione. Plus też za to, że faktycznie bohaterowie wyglądali jak licealiści. Cała reszta właściwie bez szału – nie zwróciłam specjalnej uwagi ani na tła, ani na animację.
Generalnie wyszła z tego taka seria „na raz” – do obejrzenia i wyrzucenia z pamięci. Można się przy niej pośmiać, do tego nie ma tu jakichś wybitnie irytujących rzeczy, więc ogląda się to wcale nieźle. Jako harem wypada zresztą nadzwyczaj ciekawie, zdecydowanie lepiej niż większość obecnie wychodzących przedstawicieli gatunku – i to na tyle, że nawet osoby, które się za fanów haremówek nie uznają, mogą tu znaleźć coś dla siebie (oczywiście pod warunkiem, że nie mają przy okazji alergii na szkolne komedii romantyczne). Chętnie poznałabym dalszy ciąg historii, acz najlepiej w skrócie, bo obawiam się, że dalej się mogą już dziać bardziej dziwne rzeczy. xd Dla mnie to taki tytuł na lekko naciągane 6/10.
Jak na komedię romantyczną...
Zbyt dobre serce nie nadaje się do zemsty.
Taaaak… szczególnie, że kliknij: ukryte ratuje spektakl obiektowi swojej zemsty zamiast wystawić ją/ich na pośmiewisko (chociaż to trochę drastyczne słowo, pewnie zakończyło by się jak Aki mówiła, czyli umarła po jabłku i koniec przedstawienia). A później jeszcze sam upokarza się na karaoke (nie czując wstydu x.X)
To nie jest anime o zemście… po prostu kolejna średnio‑dobra szkolna komedia romantyczna.
Z kolejnym z czym się nie zgodzę to muzyka. Podkład muzyczny był naprawdę dobry w odpowiednich do tego miejscach. Ja bardzo polubiłem opening, a jeszcze bardziej ending. Grafika ok.
________________________________________________________________
Komentarz ogólny do anime.
kliknij: ukryte Czuję się oszukany założeniem tego anime. Czekałem jak Masamune wreszcie da nauczkę tej wrednej tsundere) a skończyło się… właściwie na niczym, w ogóle ostatni odcinek był mega rozczarowujący. Liczyłem przynajmniej, że dostanę covera op lub ed od głównych bohaterów, a dostałem jakieś pure‑pure. (No przynajmniej AMV/MEP/MAD'y etc. z tego będą mogli robić ludzie).
Fabularnie anime leży, bo nic nowego.
Bohaterowie też nie wychodzą poza ramy przeciętności.
Muzyka była wielkim plusem, przynajmniej dla mnie.
Grafika = Zła nie była.
Czyli nic szczególnego w tym gatunku.
Tak więc wszystko sprowadza się do gagów i fanserwisu… Które były niezłe.
TL;DR:
Anime o zemście: X
Przeciętnie‑dobra komedia romantyczna: ✓
kliknij: ukryte PS. Głupi Masamune, rzucił Neko by bawić się w berka z Adagaki Aki. Śmierć mu. Gdzież to podział się mój Death Note…
Re: Zbyt dobre serce nie nadaje się do zemsty.
Re: Zbyt dobre serce nie nadaje się do zemsty.
Ale jak już mimo wszystko chciałam posłuchać, jak Hanae śpiewa (był kiedyś tz. utaite). I nic…
5/10
Re: 5/10
Prawdę mówiąc troszkę obwiniam materiał źródłowy.
Coraz lepsze
No prawie padłem przy tym. Masamune to ma, ekhm, łeb.
Czwarty odcinek jest w pewnym sensie krytyczny i na pewno będzie punktem zwrotnym dla wielu widzów. To od początku był romcom, lecz w tym odcinku wszelkie wątpliwości są rozwiane, a seria wchodzi na tory fabularne takich serii jak Nisekoi. No dobrze, fabularnie nie jest to taka chała jak Nisekoi, które było robione z założenia by być jak najbardziej typowe jak się da, lecz porównanie jest na miejscu.
Poznajemy nową panienkę do trójkąta, a nasz para zaczęła się do siebie mizdrzyć jak para ułomnych socjalnie nastolatków jakimi są. Nowa panienka miała dosyć efektowne wejście, gdyż najpierw omal nie zabiła głównej bohaterki, a potem z katolicką werwą zaczęła dziękować bogu, że znalazła naszego głównego bohatera. Wejście z przytupem, że tak powiem i w tej serii trzeba tupać, bo inaczej nuda będzie wiać z ekranu.
Czytając to porównanie do Nisekoi, możesz drogi czytelniku odnieść wrażenie, że gardzę tego typu seriami. Jest to po części prawda, ponieważ nie przepadam za leniwie pisanymi scenariuszami pod schemat, lecz… mówimy tutaj o medium wizualnym i sam scenariusz to nie wszystko. Idealnym tego przykładem było właśnie Nisekoi, które w moim odczuciu idealnie pasowało by potraktować ją mocnym pchnięciem artystycznym Shafta. Ekhm… Nisekoi mi się podobało i jako lekka seria rozrywkowa była przyjemna w odbiorze właśnie dzięki mocnemu przytupowi wizualnemu, stymulującemu mnie nawet wtedy kiedy sytuacja na ekranie była średnio interesująca.
W przypadku Masamune, widać że produkcja zdaje sobie sprawę, że aby sprzedać taki produkt jaki mają, muszą oni nadrabiać braki oryginalności scenariusza sposobem. To nie jest Nisekoi, jest tutaj jeden czy dwa ciekawe pomysły, postaci także mają więcej charakteru, lecz seria jest mocno ugruntowana w gatunku podatnym na stagnacje. Trzeba dawać widzowi na czym oko zawiesić, angażować go w wolniejszych fragmentach, rozpraszać na tyle by pozwolił sobie zignorować niektóre elementy.
No i po tym długi wywodzie mogę dojść do dźwięku. To co robi tu reżyser dźwięku, to nie jest żadna nowość. W sensie wszystko co on robi, było robione gdzieś indziej. Zarówno muzyka orkiestrowa, mocny nacisk na melodie głównych motywów, aranżacje tej samej melodii do paru stanów emocjonalnych czy używanie pojedynczych nut by podkreślić sytuacje i tempo na ekranie. Kwestia jest taka, że nie pamiętam kiedy widziałem to pociągnięte do takiego stopnia. W odcinku czwartym mieliśmy, orkiestrę, ładny basik, akordeon, klawisze i morze innych instrumentów. Aranżacje melodii pod sytuacje emocjonalną wydają się zrobione idealnie pod dany moment. Jest sporo utworów, które kojarzę, że były póki co używane tylko raz. Akcenty nutowe, są idealnie dopasowane. To wygląda troszkę jakby ktoś się popisywał, lecz fakt jest taki, że to wymaga ogromnej pracy i dobrej współpracy z resztą studia. Są serie które według mnie mają lepszą ścieżkę dźwiękową w tym sezonie (LWA), ale integracja ów ścieżki to zupełnie inna rzecz. Bardzo często muzyka w tle jest dobrana bardziej pod scenę by zaakcentować atmosferę, w tym przypadku jest ona często dobierana do ujęcia i ma tworzyć atmosferę i akcentować emocje. Dźwięk tu często jest aktorem i dominuje on sceny. Oczywiście wizualnie seria także czasem chce coś pokazać, jakiś przytup robi by mocniej podkreślić emocje i postaci.
No, ja się nadal bawię przednio.
4
PS: ale końcówka niepokojąca.
Niby na początku jakiś potencjał był, ale jednak sztampa i nieciekawość zwyciężyły.
Zresztą przez samą reżyserie i dźwiękowca nie wyobrażam sobie nudy z tą serią, ale wygląda że tylko ja mam taki zaciesz przez to jak ta seria jest robiona.
Ani mnie to ziębi, ani mnie to parzy. Pomysł na fabułę aż tak sztampowy nie był, więc szansę wypadało dać.
Po prostu mówię, że nie musiałeś czekać do 3 odcinka, bo to na co narzekasz było od pierwszej minuty.
Zawsze staram się trochę przeciągnąć do tych biednych „trzech odcinków”, ale w sumie nie wiem czemu. Tak jakoś mi wychodzi. Tutaj rzeczywiście można było się poznać po pierwszym odcinku (jak w większości serii), ale chyba ten MC spodobał mi się na tyle, by dać temu więcej szans. Ostatecznie odpadłem w połowie trzeciego odcinka. Ale walczyłem dzielnie!
Tak było
Niech ktoś powstrzyma tego szaleńca - odcinek 2
Naprawdę polecam wsłuchiwać się mocno w dźwięki w tle, ponieważ w gruncie rzeczy budują one nastrój, lecz… Jeżeli można powiedzieć, że postaci i fabuła są mocno przerysowane to to co się dzieje ze ścieżką dźwiękową to czyste szaleństwo jeżeli chodzi o anime. To już inna skala przesady.
Niech ktoś powstrzyma tego wariata
Może poczekam aż wy zacni Tanukowicze obejrzycie i się wypowiecie. Chyba że jest tu ktoś kto zna pierwowzór i bez spojlerów powie, że warto poczekać na to co będzie dalej…
Spóźnione opinie po pierwszym odcinku
Po pierwsze jeżeli ktoś wątpi, że nasza para bohaterów nie skończy na niesamowicie pozytywnych relacjach to nie dość, że jest naiwny bo w tym gatunku to norma to jeszcze jest mało spostrzegawczy ponieważ pierwsze sekundy anime mówią wszystko. Zaczynamy nasze show od przedstawienia bohatera, jednak jest to robione najpierw poprzez jego przedmioty codziennego użytku. Wiemy od razu, że nasz bohater spędził mnóstwo czasu sam w pokoju pracując nad sobą. Następnie uczestniczymy w jego codziennym rytuale i tutaj perspektywa widza odzwierciedla to jak główny bohater sam siebie widzi w lustrze. Nie tylko dowiadujemy się o jego pysznej naturze, lecz przez zwykłe dobre dobranie kontekstu, my jako widz automatycznie robimy dokładnie to samo co bohater zbliżając się do niego. Wszystkiemu towarzyszy bardzo ciekawy motyw muzyczny. Interesujący jest on ponieważ zawiera w sobie głębsze tony wprowadzające pewną dysharmonie i negatywne emocje wymieszane z bardzo „wróżkową” melodią. Wszystko to się składa na motyw szczęśliwej transformacji, która posiada skazę. W tym momencie rytuał naszego bohatera jest gwałtownie przerywany, muzyka zamiera i postać siostry pojawia się na ekranie. Postać pojawia się znikąd dla widza, lecz zrelaksowana pozycja na kanapie sugeruje, że siostrzyczka siedziała tam cały czas. To odzwierciedla perspektywę głównego bohatera który tak jak my był zbyt zaangażowany sobą. I ponieważ anime i subtelność się nie łączy, to siostra mówi wprost, że nasz główny bohater jest pyszny i przyciąga uwagę do tego ile on poświęca dla tego efektu.
Ta cała scena krzyczy o motywach powierzchowności i wyraźnie ustawia się moralnie w pozycji przeciwko bohaterowi. I ponieważ nasza perspektywa głównej bohaterki także sprowadza się bardzo mocno do powierzchownej obserwacji to konkluzja może być tylko i wyłącznie jedna. Jakby ktoś nie zauważył bardzo podobała mi się ta scena, bo dobrze jednoczy widza i głównego bohatera jednocześnie przekazując to czego możemy się po serii spodziewać.
Druga rzecz o której chce wspomnieć to główna bohaterka i tutaj powiem zwięźle. Man… what a bitch.
No i po trzecie. Strasznie mnie bawi, że bardzo często jak główna bohaterka jest na ekranie to zarówno kadry jak i muzyka ma horrorowaty charakter. Tak jakby ona była strasznym potworem który nagle na Ciebie wyskakuje. I ponieważ anime i subtelność się nie łączy, to gdy tłumaczyła się ona ze swojej przypadłości to zarówno grafika i muzyka w tle nie mogły być bardziej luźne. A potem znowu potwór z szafy. Naprawdę brakuje jej tylko płetwy na grzbiecie i mogłaby by występować w najnowszej części szczęki.
Ogólnie bawiłem się bardzo dobrze. Show jest mocno przerysowane, wszystko jest bardzo wyraźne, ale nie do przesady. Technicznie nie mam żadnych zastrzeżeń. Sądzę, że może być tutaj sporo zabawy i kreacje głównej pary są w miarę świeże. Miło zobaczyć postać żeńską której autentycznie chce się zrobić krzywdę, jakkolwiek źle by to nie zabrzmiało. Jestem bardzo optymistycznie nastawiony, mimo że wiem że dostaniemy jakieś ckliwie debilne wytłumaczenie jej zachowania, a nasz główny bohater przejdzie transformacje i zaakceptuje wysokokaloryczne jedzenie w swoim życiu (cóż za character arch).
Przemyślenia
Po 1 epku
Reszta postaci jak na razie wypadła raczej blado. Chłopako‑dziewczyna, czyli Kojuurou to nie jest typ postaci, który specjalnie lubię, ale tu chyba z nim nie przesadzą. Zastanawiam się co planują zrobić z Yoshino, bo generalnie nie przepadam za motywami, w którym jedna z postaci wykorzystuje drugą, a ta się na to potulnie zgadza.
Niestety na pewno nie uda się im zamknąć fabuły w anime, zwłaszcza że manga nadal wychodzi, więc pozostaniemy raczej z otwartym zakończeniem. Ale jak to jakoś zgrabnie ujmą, to może nie będzie aż tak źle.
Ogólnie to może wyjść z tego wszystko, ale przynajmniej ten pierwszy odcinek zaprezentował się całkiem oryginalnie. Kilka zgrzytów było, chociażby w postaci zdziecinniałej mamuśki (nie trawię takich chwytów!), ale nic mnie nie odrzuciło. A to przy haremówkach ecchi jest nie lada sztuką.
Re: Po 1 epku
Mangi nie czytałem, ale to jest więcej niż pewne :p Ja obstawiam, że się z w nim już wcześniej zakochała, on wyjechał(skoro na początku odcinka mówili o tym, że ponownie zamieszkali razem) dziewczynka nie zniosła rozstania i mści się na wszystkich chłopach. Tyle się już tych bajek zobaczyło, że czasami łatwo przewidzieć pewne rzeczy :p
No ale pożyjemy, zobaczymy :)
Re: Po 1 epku
Re: Po 1 epku
Re: Po 1 epku
[link]
Re: Po 1 epku
Re: Po 1 epku
Poza tym tę tutaj zdecydowanie trzeba by było jakoś nauczyć pokory, więc wersja, w której bohaterka się faktycznie zakochuje i zostaje po tym wrednie porzucona jak dla mnie byłaby tu najlepszym rozwiązaniem.^^
Re: Po 1 epku
Re: Po 1 epku
W grudniu był news, że manga się kończy. Prawdopodobnie z końcem anime albo niedługo później. Duża szansa, że mogli to uwzględnić przy adaptacji.