x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
No i co? Z początku zapowiadało się sztampowo, ale smacznie. W trakcie konsumpcji danie okazało się jednak nieświeże. Było bardzo sztampowo, zbyt sztampowo, przesadnie sztampowo. Brakowało jakichś fabularnych fajerwerków. Pierwsze Garo też było proste jak budowa cepa, ale miało całkiem fajny plottwist i lepsze postaci. Tu tego nie ma. Do tego walki, jak dla mnie, w dużej większości są wyprane z ładunku emocjonalnego. Wydaje się, że infantylny Killing Bites okazał się na tym polu lepszym tytułem niż nowe Garo. Czy było jednak jakoś bardzo źle? Nie. Ale moim zdaniem na poziomie ostatniej równie słabej serii.
4/10
Bez przesady. Poprzednia seria była chaotyczną papką z koszmarnymi bohaterami których nie dało się lubić.
Tu mieliśmy prostą, ale zwartą historię (poza paroma niepotrzebnymi „skokami w bok” np. odcinek z tą okularnicą), dających się lubić bohaterów, w miarę utrzymany równy poziom i fajny klimat (pseudo Ameryka, bo brała inspiracje z różnych krajów i zadatki filmu „drogi”). Już za sam odcinek z walką na pustyni należy się tej serii solidna ocena.
Tyle, że poza „atakuje nas potwór tygodnia” nie działo się tam fabularnie nic ciekawego. Przynajmniej potwory nie były jakieś tragiczne. Paradoksalnie nawet poprzednia seria, której podtytułu nie pamiętam miała jakieś ciekawsze wątki fabularne.
Owszem, świat przedstawiony jest ok (to chyba największy plus). Nie mam też za wiele do zarzucenia samej prostocie. Prostota jest ok.
Ale ta seria ma dwa sezony.
Postaci się praktycznie nie rozwijają (z wyjątkiem Luke'a, ale to też taka trochę gra pozorów). Czy są lepsi niż ci z poprzedniego Garo? Trochę. Moim zdaniem poprzednia alchemiczka była fajniejsza. MC na plus, ale trzeba sobie powiedzieć, że Sword jest zaprojektowany jako najsilniejsza postać serii. Da się tworzyć wokół takiej postaci fabułę, ale ta musi być budowana o postaci poboczne lub jakieś dylematy moralne. Dylematów tu nie było. Dobre postaci były takie se. Antagoniści tymczasem to kompletna pomyłka. Zupełnie bez wyrazu.
Zakończenie: „Czekajcie na kinówkę, bo będzie”. Uważam, że tak się robić nie powinno.
Dlaczego taka ocena, a nie inna? Bo obejrzałem. Seria mnie denerwowała, ale obejrzałem i nie rzuciłem w cholerę – to znaczy między 3 a 5. Lubię gatunek, ale dobrych stron serii było dla mnie za mało.
Nie ukrywam, że mógłbym naciągnąć na 5/10, ale takie marnowanie potencjału mnie denerwuje.
Moim zdaniem Bishop był nawet fajnym antagonistą. Zresztą kliknij: ukryte jedyny przeżył, wiec pewnie będzie głównym złym drugiego sezonu.
A
Impos
3.04.2018 01:22 7/10
Całkiem przyjemna seria, choć trochę nierówna.
Postacie dało się polubić i aż bym chciała obejrzeć kontynuację z kliknij: ukryte kilka lat starszą Sophie jako alchemiczką w roli głównej. Z reguły nie lubię sytuacji, kiedy do drużyny bohaterów doczepione jest dziecko, którym trzeba się zajmować, ale tym razem wyszło zaskakująco mało irytująco.
Ciekawy był także wygląd głównego złego i jego metody działania (zwłaszcza w zestawieniu z napakowanym głównym bohaterem).
Ostatnia walka z kliknij: ukryte Knightem była jak dla mnie trochę na siłę. Zamiast tego mogliby dać wcześniej jakieś sceny z przeszłości Queen...
17 odcinek to było, nie powiem, małe mistrzostwo, potrzebne po tych dwóch‑trzech spokojniejszych, lecz nie niepotrzebnych odcinkach. Muzycznie miazga, zresztą nie mogę narzekać na ten element przez całą serię. Sekwencję walk też super, zwłaszcza druga walka Sworda i Knighta, choć krótsza, miała według mnie podobny wydźwięk jak pewna pamiętna walka z Honou no Kokuin. Nic, tylko czekać na finał i może kontynuacje Vanishing Line, a nie na kolejną serię w innym czasie i klimatach.
Panie, Mappa wyciągnęła wnioski z Guren no Tsuki i pokazało coś, co mogłoby urwać 4 litery. Wiem, że to pilot i musi on wyglądać zaczepiście, ale żeby tak to wyglądało cały czas. Grafika, muzyka, postacie, wszystko narazie daje radę.
Mamy nawalankę. Dziwnym nie jest. Ale mamy nawalankę, w której głównym bohaterem jest góra mięśni, a nie jakiś bisz. Kiedy ostatnio coś takiego wyszło? Hmm… dawno. Kiedy ostatnio ten pomysł realizowano właściwie? Ha! Sam nie wiem. Nie oczekuję za wiele, ale póki co jest ok. Szczególnie, że ten odcinek miał chyba 5 min bez akcji.
Jest spoko. Może trochę za bardzo 'wirują kamerą' (takie fajerwerki na siłę), ale seria zapowiada coś jakościowo bardziej w stylu Honoo no Kokuin (które było spoko) niż Guren no Tsuki (które było porażką).
Klimatu dodaje, że seria dzieje się w USA, lubie takie motywy.
Raczej nie. Z tego co się orientuję, to Garo to jest wielka franczyza z mnóstwem filmów, seriali, książek, itepede i powiązania między nimi są dosyć luźne.
4/10
Tu mieliśmy prostą, ale zwartą historię (poza paroma niepotrzebnymi „skokami w bok” np. odcinek z tą okularnicą), dających się lubić bohaterów, w miarę utrzymany równy poziom i fajny klimat (pseudo Ameryka, bo brała inspiracje z różnych krajów i zadatki filmu „drogi”). Już za sam odcinek z walką na pustyni należy się tej serii solidna ocena.
Taki solidniak anime akcji z elementami horroru.
Owszem, świat przedstawiony jest ok (to chyba największy plus). Nie mam też za wiele do zarzucenia samej prostocie. Prostota jest ok.
Ale ta seria ma dwa sezony.
Postaci się praktycznie nie rozwijają (z wyjątkiem Luke'a, ale to też taka trochę gra pozorów). Czy są lepsi niż ci z poprzedniego Garo? Trochę. Moim zdaniem poprzednia alchemiczka była fajniejsza. MC na plus, ale trzeba sobie powiedzieć, że Sword jest zaprojektowany jako najsilniejsza postać serii. Da się tworzyć wokół takiej postaci fabułę, ale ta musi być budowana o postaci poboczne lub jakieś dylematy moralne. Dylematów tu nie było. Dobre postaci były takie se. Antagoniści tymczasem to kompletna pomyłka. Zupełnie bez wyrazu.
Zakończenie: „Czekajcie na kinówkę, bo będzie”. Uważam, że tak się robić nie powinno.
Dlaczego taka ocena, a nie inna? Bo obejrzałem. Seria mnie denerwowała, ale obejrzałem i nie rzuciłem w cholerę – to znaczy między 3 a 5. Lubię gatunek, ale dobrych stron serii było dla mnie za mało.
Nie ukrywam, że mógłbym naciągnąć na 5/10, ale takie marnowanie potencjału mnie denerwuje.
7/10
Postacie dało się polubić i aż bym chciała obejrzeć kontynuację z kliknij: ukryte kilka lat starszą Sophie jako alchemiczką w roli głównej. Z reguły nie lubię sytuacji, kiedy do drużyny bohaterów doczepione jest dziecko, którym trzeba się zajmować, ale tym razem wyszło zaskakująco mało irytująco.
Ciekawy był także wygląd głównego złego i jego metody działania (zwłaszcza w zestawieniu z napakowanym głównym bohaterem).
Ostatnia walka z kliknij: ukryte Knightem była jak dla mnie trochę na siłę. Zamiast tego mogliby dać wcześniej jakieś sceny z przeszłości Queen...
Zdecydowanie polecam!
O rety!
Re: O rety!
Klimatu dodaje, że seria dzieje się w USA, lubie takie motywy.
Re: O rety!