x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Trzeba było tego nie ruszać. Pierwszą serie ciepło wspominam: klimat, ciekawe postaci, interesująca (mimo że urwana) fabuła.
A to jest jakieś nieporozumienie. Jeżeli manga faktycznie tak wygląda (a to raczej pewne bo skąd autorzy braliby pomysły), nawet jeśli została spłycona na potrzeby anime, to jest to coś co zupełnie mi się nie podoba. Tabuny kretyńskich postaci, zarówno tych dobrych jak i złych, idiotyczne moce (bohaterowie niby pokonują przeciwników sposobem, ale mało przekonująco), szarpana fabuła, wątpliwy humor. Cała ta wojna „niebian” miała być epicka a jest debilna. Wzięli „genialnego” stratega Taikobo, który wymyślił plan oparty o wysłanie „komandosa” za linie wroga, nie wiedząc w ogóle co go tam czeka. „Może się uda”. Swoja drogą czemu chcą atakować Bunchu, który prawdopodobnie i tak ich wszystkich rozniesie.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że anime zepsuło mi dobre wrażenie o Soul Hunterze, bo pierwsza seria wydawała się poważniejsza, sensowniejsza i o wiele bardziej dramatyczna. Ta wersja to jakiś kabaret.
Ech, ja też miałam plan, żeby obejrzeć dla zasady do końca, ale właśnie odkryłam, że to ma mieć ponad 20 odcinków i nie dam rady jednak (ze 12 bym jakoś przemęczyła). Gdyby chociaż jakaś nadzieja na sens się pojawiła… Ale nie zapowiada się niestety (9 odcinek rozwalił mnie w najbardziej negatywnym tego słowa znaczeniu).
Też nie wiem o co chodzi. Oglądam dalej, ale nie wiem, czy wytrwam do końca serii. Czy do zrozumienia o co chodzi konieczna jest znajomość poprzedniej wersji? Dawno temu oglądałam jeszcze w TV. Czy obecna seria to kontynuacja, po prostu anime od nowa?
Ryuki
18.03.2018 18:45
Oglądam dalej, ale nie wiem, czy wytrwam do końca serii. Czy do zrozumienia o co chodzi konieczna jest znajomość poprzedniej wersji? Dawno temu oglądałam jeszcze w TV. Czy obecna seria to kontynuacja, po prostu anime od nowa?
Z tego co wiem to nie poprzedniej wersji a mangi. To anime to „przyspieszona i po łebkach” adaptacja mangi. Osobiście z czystego sumienia polecam po prostu przeczytanie pierwowzoru, warto.
jak wielka jest siła sentymentu! W moim przypadku musi być naprawdę olbrzymia. sentyment przetrwał opening (chociaż serce płakało), ba – wystarczyło go na całe 10 minut pierwszego odcinka! Potem oklapł do reszty, bo cringe okazał się zbyt potężny! Cringe cringe cringe i Dakki świecąca kroczem! i oh Shinkohyou, kocham cię, serio, ale ten głos tak strasznie nie pasuje… naprawdę, gorzej brzmieć chyba nie mogłeś!
cóż Reżyseria jest okropna… Przeniesienie mangowego oryginału żywcem na ekrany? ok, widzieliśmy to nie raz i nie dwa razy, ale tak marnego wyczucia już dawno nie uświadczyłam. Chyba, że to działanie celowe! Żeby tak wybebeszyć i spłaszczyć wprowadzenie do shounena, naprawdę trzeba się postarać! No, strasznie to się prezentuje, okropnie :D Ogólnie nope, ale popłakałam się z głupawki, więc nie był to czas do końca stracony. xD
Ehh i tak się kończy, kiedy coś trafia w ręce amatorów… podczas gdy klasyczna wersja nie była jakoś specjalnie ambitna, to była na pewno o wiele bardziej umiejętnie skomponowana.
Tutaj natomiast mamy od samego początku chaos, wszystko dzieje się bardzo szybko i na siłę pcha się do przodu. Seria sprawia wrażenie, jakobym oglądał jakiś przeciętny, tasiemcowy shounen, do tego spartaczony przez scenarzystę.
Nie podobało mi się właściwie wszystko poza kreską – ta jest całkiem niezła, choć nadal zbyt „kolorowa”; powinna być zdecydowanie bardziej stonowana.
Pewnie obejrzę, żeby zobaczyć ile udało im się jeszcze napsuć ale już teraz czuję, że nie dorasta do pięt adaptacji sprzed prawie 20 lat.
Wydaje mi się, że rozszerzyli oryginalną adaptację o nowe wątki, te z mangi. Pokazali przeszłość Taikobo, jak pierwszy raz spotkał niektóre postacie, ale… no właśnie. Zepsuło mi to trochę odbiór tego bohatera, głownie scena z Dakki. Z jednej strony pokazali jego ludzkie oblicze, motywacje i mylny osąd. Fajnie, ale ta kliknij: ukryte eskapada do Dakki była tak słaba i nieprzemyślana, że pozostawiła we mnie wręcz niesmak. Rozumiem, że to miał być punkt zwrotny, ale dla mnie był niepotrzebny. I o ile serii z 1999 za dobrze nie pamiętam, to wydaje mi się, że Taikobo był bardziej zaradny, racjonalny. Nawet jeśli kierował się emocjami, czuć było od niego taką aurę, że wie co robi, nawet jeśli się zgrywał. No nic, skoro tak było w mandze to wina raczej autora nie adaptacji. Od tego momentu może wróci stary dobry Taikobo.
Jeśli chodzi o samo anime jest ok. Grafa solidna (ładne tła, zwłaszcza krajobrazy rodem z Chin). Zawiódł mnie jedynie OP, myślałem że dostaniemy remake charakterystycznego i melodyjnego oryginału, a dostaliśmy jakąś łatwą do zapomnienia lupaninę…
Ryuki
12.01.2018 23:54
Nawet jeśli kierował się emocjami, czuć było od niego taką aurę, że wie co robi, nawet jeśli się zgrywał. No nic, skoro tak było w mandze to wina raczej autora nie adaptacji. Od tego momentu może wróci stary dobry Taikobo.
Nie mam pojęcia jaki Taikobou był w anime bo odpadłam bardzo szybko ale z tego co widziałam było przy tym słabo. W mandze ta scena jest na serio mocna i nie jest nielogiczna. Postanowił iść bezpośrednio do głównego problemu, udając podróżnego grajka używającego lutrii, która jest siostrą Dakki dzięki czemu miał zakładnika co zapewniało mu pewne bezpieczeństwo. A w czasie pobytu w pałacu szukać jej słabego punktu. Plan niestety nie zakładał z kim miał doczynienia i został całkowicie w tym pobity. Według tego co piszesz zrobili jakiś rodzaj flashbacku? Bo to krzywdzące dla tej sceny. No i gdzie to w ogóle się zaczęło? Bo mi pachnie to zwykłym matactwem a nie normalnym remakem. Nie mam teraz jak cokolwiek oglądać z przyczyn wyższych. Spieszy im się do pewnego zwrotu kiedy seria przeszła mocniej w akcję czy co? Ciekawe czy to pobije zamordowanie przez Deen całego sensu i logiki jeśli chodzi o Raishinshiego w 2 minutach.
Tak czytając twoją wypowiedź zastanawia mnie jaki charakter miała stara adaptacja bo co ciekawe manga jest tutaj podobna do Violinist o Hameln( mangi ) więc możliwe, że to zaskoczy. Drugim pytaniem jakie mam w głowie to czy w nowej adaptacji będzie Pacman.
O ile pierwsza adaptacja pominęła pewne wątki, tutaj zaczęło się chronologicznie (chyba): zlecenie misji przez mistrza, Taikobo dostaje hipcia i broń, jest tez trochę o świecie no i o przeszłości Taikobo (dzieciństwo i motywacja). Spotyka Shinkouhyou i 'wymieniają uprzejmości'. Następnie scena w pałacu która nie dość, że była słabo zrealizowana, to pokazała Taikobo w bardzo złym świetle wdg mnie: naiwny, bezmyślny i bezsilny.
Ryuki
13.01.2018 07:21
Jeśli tak było to pominęli bardzo dużo, więcej niż pierwsza seria‑_- Chociażby cały ten jego plan miał materiał na odcinek lub dwa. Tak jak pisałam albo chcą szybko wyjść z tego co zaadaptował Deen albo dojść do akcji. Tak czy siak śmierdzi to strasznie słabym planowaniem. A to dla mnie wielka szkoda bo mangę bardzo lubię.
Widzisz ja nie drążyłem tematu, nawet nie wiedziałem że jest manga (a może wiedziałem, ale zapomniałem). Przy serii z 1999 odnosiłem wrażenie, że jest szarpana, ale wtedy byłem dzieckiem więc aż tak nie zwracałem na nieścisłości uwagi. W ogóle nie wiedziałem, albo nie pamiętam jeśli było to wspomniane, że Taikobo jest człowiekiem wytrenowanym na Konron. Zawsze myślałem, że jest mistrzem (tyle, że specyficznym) i czymś w rodzaju niebianina, stąd mój lekki zawód. Liczyło się, że w tych czasach odkrywałem mangę i anime (jak wiele rówieśników) i człowiek się wszystkim podniecał.
Teraz dostajemy remake więc szkoda, że nie wykorzystują szansy, żeby zrobić porządną adaptację. Może seria nigdy nie była na tyle znana żeby uzasadnić porządne podejście do tematu? W sensie, że może podeszli do tego na zasadzie „zrobimy jak zrobimy, może odpali może nie”. Oczywiście trzeba dać temu jeszcze szansę, ale pierwsze wrażenie trochę słabe.
Ryuki
13.01.2018 12:49
Ja osobiście nie miałam Rtl7 więc dopiero dużo później zapoznałam się z mangą a anime obejrzałam a raczej próbowałam zwyczajnie z ciekawości. Co do serii to nie jest ona mało znana. Była dość popularna za swoich czasów wydawania w Shounen Jumpie, ma normalne zakończenie a mangaka wciąż zajmuje się nowymi tytułami( np. Shiki ). Natomiast stara adaptacja miała dwa problemy. Po pierwsze dogonili bardzo szybko mangę i poszli w zupełnie inną stronę( do wspomnianego przeze mnie przełomowego momentu pewnej walki xD i późniejszej zmiany stylu nigdy nie doszli ). Po drugie to był Deen studio które stworzyło tak cudowne adaptacje jak Violinist o Hameln czy Star Ocean Ex więc no nadziei na dobrą ekranizację nie miałam. Jedynie co dobrego mogłam powiedzieć to to, że animacja jak na studio była ok. Myślałam, że będzie gorzej po openingu( co ciekawe animacyjnie opening Zenkiego tego samego studia wyglądał świetnie a animacja w odcinkach kwiczała ).
Też nie skreślam szansy bo podobnie do Brotherhood( wiem to nie klasa Bones ale sytuacja podobna ) może się znacznie poprawić gdy wyjdą z starej adaptacji( a to będzie dość szybko ). Oczywiście zależy jeszcze wszystko od ilości odcinków bo manga ma 20 coś tomów.
Ps. Soul Hunter jako manga również jest bardzo luźną adaptacją jednej z najstarszych książek fantasy: [link] .
A to jest jakieś nieporozumienie. Jeżeli manga faktycznie tak wygląda (a to raczej pewne bo skąd autorzy braliby pomysły), nawet jeśli została spłycona na potrzeby anime, to jest to coś co zupełnie mi się nie podoba. Tabuny kretyńskich postaci, zarówno tych dobrych jak i złych, idiotyczne moce (bohaterowie niby pokonują przeciwników sposobem, ale mało przekonująco), szarpana fabuła, wątpliwy humor. Cała ta wojna „niebian” miała być epicka a jest debilna. Wzięli „genialnego” stratega Taikobo, który wymyślił plan oparty o wysłanie „komandosa” za linie wroga, nie wiedząc w ogóle co go tam czeka. „Może się uda”. Swoja drogą czemu chcą atakować Bunchu, który prawdopodobnie i tak ich wszystkich rozniesie.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że anime zepsuło mi dobre wrażenie o Soul Hunterze, bo pierwsza seria wydawała się poważniejsza, sensowniejsza i o wiele bardziej dramatyczna. Ta wersja to jakiś kabaret.
PS: I te BUTY…
Z tego co wiem to nie poprzedniej wersji a mangi. To anime to „przyspieszona i po łebkach” adaptacja mangi. Osobiście z czystego sumienia polecam po prostu przeczytanie pierwowzoru, warto.
cóż
Reżyseria jest okropna… Przeniesienie mangowego oryginału żywcem na ekrany? ok, widzieliśmy to nie raz i nie dwa razy, ale tak marnego wyczucia już dawno nie uświadczyłam. Chyba, że to działanie celowe! Żeby tak wybebeszyć i spłaszczyć wprowadzenie do shounena, naprawdę trzeba się postarać! No, strasznie to się prezentuje, okropnie :D Ogólnie nope, ale popłakałam się z głupawki, więc nie był to czas do końca stracony. xD
Tutaj natomiast mamy od samego początku chaos, wszystko dzieje się bardzo szybko i na siłę pcha się do przodu. Seria sprawia wrażenie, jakobym oglądał jakiś przeciętny, tasiemcowy shounen, do tego spartaczony przez scenarzystę.
Nie podobało mi się właściwie wszystko poza kreską – ta jest całkiem niezła, choć nadal zbyt „kolorowa”; powinna być zdecydowanie bardziej stonowana.
Pewnie obejrzę, żeby zobaczyć ile udało im się jeszcze napsuć ale już teraz czuję, że nie dorasta do pięt adaptacji sprzed prawie 20 lat.
Wydaje mi się, że rozszerzyli oryginalną adaptację o nowe wątki, te z mangi. Pokazali przeszłość Taikobo, jak pierwszy raz spotkał niektóre postacie, ale… no właśnie. Zepsuło mi to trochę odbiór tego bohatera, głownie scena z Dakki. Z jednej strony pokazali jego ludzkie oblicze, motywacje i mylny osąd. Fajnie, ale ta kliknij: ukryte eskapada do Dakki była tak słaba i nieprzemyślana, że pozostawiła we mnie wręcz niesmak. Rozumiem, że to miał być punkt zwrotny, ale dla mnie był niepotrzebny. I o ile serii z 1999 za dobrze nie pamiętam, to wydaje mi się, że Taikobo był bardziej zaradny, racjonalny. Nawet jeśli kierował się emocjami, czuć było od niego taką aurę, że wie co robi, nawet jeśli się zgrywał. No nic, skoro tak było w mandze to wina raczej autora nie adaptacji. Od tego momentu może wróci stary dobry Taikobo.
Jeśli chodzi o samo anime jest ok. Grafa solidna (ładne tła, zwłaszcza krajobrazy rodem z Chin). Zawiódł mnie jedynie OP, myślałem że dostaniemy remake charakterystycznego i melodyjnego oryginału, a dostaliśmy jakąś łatwą do zapomnienia lupaninę…
Nie mam pojęcia jaki Taikobou był w anime bo odpadłam bardzo szybko ale z tego co widziałam było przy tym słabo. W mandze ta scena jest na serio mocna i nie jest nielogiczna. Postanowił iść bezpośrednio do głównego problemu, udając podróżnego grajka używającego lutrii, która jest siostrą Dakki dzięki czemu miał zakładnika co zapewniało mu pewne bezpieczeństwo. A w czasie pobytu w pałacu szukać jej słabego punktu. Plan niestety nie zakładał z kim miał doczynienia i został całkowicie w tym pobity. Według tego co piszesz zrobili jakiś rodzaj flashbacku? Bo to krzywdzące dla tej sceny. No i gdzie to w ogóle się zaczęło? Bo mi pachnie to zwykłym matactwem a nie normalnym remakem. Nie mam teraz jak cokolwiek oglądać z przyczyn wyższych. Spieszy im się do pewnego zwrotu kiedy seria przeszła mocniej w akcję czy co? Ciekawe czy to pobije zamordowanie przez Deen całego sensu i logiki jeśli chodzi o Raishinshiego w 2 minutach.
Tak czytając twoją wypowiedź zastanawia mnie jaki charakter miała stara adaptacja bo co ciekawe manga jest tutaj podobna do Violinist o Hameln( mangi ) więc możliwe, że to zaskoczy. Drugim pytaniem jakie mam w głowie to czy w nowej adaptacji będzie Pacman.
Teraz dostajemy remake więc szkoda, że nie wykorzystują szansy, żeby zrobić porządną adaptację. Może seria nigdy nie była na tyle znana żeby uzasadnić porządne podejście do tematu? W sensie, że może podeszli do tego na zasadzie „zrobimy jak zrobimy, może odpali może nie”. Oczywiście trzeba dać temu jeszcze szansę, ale pierwsze wrażenie trochę słabe.
Też nie skreślam szansy bo podobnie do Brotherhood( wiem to nie klasa Bones ale sytuacja podobna ) może się znacznie poprawić gdy wyjdą z starej adaptacji( a to będzie dość szybko ). Oczywiście zależy jeszcze wszystko od ilości odcinków bo manga ma 20 coś tomów.
Ps. Soul Hunter jako manga również jest bardzo luźną adaptacją jednej z najstarszych książek fantasy: [link] .