x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Oglądam teraz Boogiepop i jedną rzecz bardzo, bardzo doceniam. Postaci kobiece mają różnorodne, łatwo rozpoznawalne twarze. A przy tym wyglądają bardzo naturalnie. To rzadkość we współczesnych anime, gdzie większość kobiet ma takie same twarzy (np. w seriach PA Works). Dobra robota MADHOUSE!
Powiedziałbym raczej „dobra robota, Hidehiko Sawada”. Podpinanie pod nazwę studia roboty projektanta postaci odbiera jego pracy nieco wartości, nieprawdaż?
Podsumowując w jednym zdaniu, dziwne, ale fajne. Postaci było od groma, gubiłam się w tym, ale jednocześnie doceniałam realizm projektów postaci. Nie było to anime absolutnie niesamowite, z bohaterami, których pokochałam i z którymi się zżyłam. Ale miało w sobie to „coś”. Klimat, kilka nienachalnych refleksji nad życiem. Pewnie nie będzie kontynuacji, ale obejrzałabym jeszcze.
Generalnie seria popieprzona, nudnawa i trochę trudna do ogarnięcia bez przeczytania wiki (albo obejrzenia drugi raz). Ale muszę przyznać że miała fajny klimat, głównie za sprawą muzyki.
Kurczę za cholerę nie mogę spamiętać tych wszystkich postaci w serii, nie wiem czemu ale wszystkie wydają mi się podobne. Tak skaczą po tych wątkach, że psują całą imersję…
Polecam mieć otwarte Anidb z listą postaci podczas seansu. TO BARDZO POMAGA, bo o ile zazwyczaj w bajkach można ludzi rozróżnić po kolorze włosów, tak tutaj – nope. Realizm in yo face.
Nie czytałam nowelek, ale anime póki co podoba mi się bardzo. Nie jest w żadną stronę doskonałe, ale ma jakiś taki niespotykany przeze mnie wcześniej klimat…
Kamen
1.02.2019 13:26
nowelek
Weźcie się nauczcie w końcu pisać po polsku.
[link]
Dzięki :) To miłe, że nie muszę się sama produkować :)
Kamen
1.02.2019 14:32
I co ten link ma wnosić?
Różnicę między nowelą a powieścią są wykładane w podstawówce.
Poza tym wkleiłeś tylko zdrobnienie od głównego słowa, co jest dość mało błyskotliwe.
Karotfel
1.02.2019 16:26
Myślę, że „nowelka” jest w tym przypadku skrótem myślowym odnoszącym się do, wydaje mi się, dość znanego pojęcia jakim jest light novel. Zamiast zwracać uwagę ludziom na głupoty, polecam przejść się na spacer i zaczerpnąć świeżego powietrza. Pozdrawiam.
Saarverok
1.02.2019 16:28
Amen.
Kamen
1.02.2019 16:31
To elementarne, drogi Watsonie.
Wiem, co to jest za skrót. Podkreślam tylko fakt, że jest bezsensowny. Poza tam samo „LN” nie pochodzi z j. angielskiego, tylko japońskiego, a mimo to kalka językowa leci z angielskiego. Strasznie durnie to wygląda. Tak jakby ktoś nie wiedział, że to zupełnie inne słowo o innym znaczeniu.
Karotfel
1.02.2019 16:50
A ja nadal uważam, że to czepianie dla czepiania się. Rly, jakie ma znaczenie z jakiego języka pochodzi to określenie? Ktoś sobie wymyślił termin light novel, tak się to zwykło nazywać na całym świecie, a że po polsku istnieje słowo „nowelka”, to ludzie skrótowo tak sobie to zaczęli nazywać, proste. Język cały czas ewoluuje, równie dobrze za jakiś czas słownikowa definicja tego pojęcia może zostać rozwinięta.
Poza tym wkleiłeś tylko zdrobnienie od głównego słowa, co jest dość mało błyskotliwe.
Czasami jestem leniwy. Nie zawsze też chce mi się też dyskutować z najwyraźniej agresywnymi osobnikami w internecie. Nie rozumiem tej krucjaty, narzucania ludziom żeby koniecznie pisali o lekkich nowelkach „książka” czy „powieść”. Termin „light novel” nie powstał przez przypadek, najwyraźniej literatura tego typu czymś się wyróżnia, ma swoje charakterystyczne cechy. Poświęciłem jeden wieczór na przeczytanie takiego dzieła, w każdym razie jednej jego części i dochodzę do wniosku, że obok, powiedzmy, klasycznej powieści to nawet nie stało. PPPP – prosta narracja, proste dialogi, proste opisy, prosta fabuła, ot takie lekkie czytadło. Nie władam językiem angielskim na jakimś wybitnym poziomie, jednak bez żadnego problemu rozumiałem absolutnie wszystko, nawet jeżeli momentami (chociaż bardzo rzadko) brakowało mi znajomości słownictwa, wystarczył sam kontekst. Najbardziej przypominało mi to młodzieżową, anglojęzyczną książeczkę, którą dostałem wiele lat temu na koniec gimnazjum za jakieś osiągnięcia w nauce z języka angielskiego. Termin „nowelka” używany w tym kontekście nie jest może super precyzyjny, ale całkiem dobrze pasuje, każdy wie o co chodzi. Dla mnie będą to po prostu lekkie nowelki, zresztą każdy może sam poczytać i podejrzewam że dojdzie do podobnych wniosków.
...i porzucone po czterech odcinkach; nie wiadomo o co chodzi, niedopowiedzenia i pokręcona chronologia; po trzecim odcinku z grubsza można się połapać kto co i kiedy, ale od czwartego znowu mieszają na całego; technicznie przeciętnie, za dzikie żeby polubić postaci, świat nieciekawy.
Kamen
25.01.2019 22:51 Re: 5/10
Przecież czwarty odcinek to zupełnie inna historia.
Bo to próba budowania głębi enigmatycznością, niedopowiedzeniami, masakrowaniem chronologii (jej odwrócenie czasami jest genialnym trikiem, tu jedynie pogłębia zamotanie) i dialogami o niczym, które można by skrócić o 2/3. Boogiepop pozostał koncepcyjnie na przełomie wieków, kiedy coś takiego było standardem (niestety).
Przecież drugi arc ma super prostą chronologię. W pierwszym faktycznie poprzestawiali rzeczy względem LN‑ki taki sposób że momentami było to mniej czytelne, ale nie wiem gdzie można się zgubić w Imaginatorze.
Czwarty odcinek był najlepiej zadaptowany do tej pory. Wreszcie dostaliśmy przemyślenia postaci, więc nie wypadała ona tak płasko. Ale potwierdzono też pięć epów dla Imaginator. Przy adaptowaniu pierwszego tomu w trzy epy wycięli cały ważny rozdział. Pytanie co wytną przy dwóch tomach w pięciu odcinkach.
A
Kamen
13.01.2019 15:59 Nieźle, ale mogło być lepiej
Jakoś dają radę ciekawie to przedstawiać mimo cięć. Z adaptacji nie jestem do końca zadowolony, bo wałkują pewne elementy, w ogóle ich nie tłumacząc.
W trzecim odcinku mamy dużo odniesień do „normalności”, jednak nikt nie wytłumaczył, czym była „normalność” dla Kirimy w książce. To akurat dość istotny element.
Ale mnie boli że przeskoczyli mój ulubiony rozdział z pierwszego tomu. Nie dość, że bajka już traci pod względem przedstawienia postaci na tym że nie mamy ich wewnętrznych monologów, to jeszcze duża część przedstawienia dwóch kluczowych postaci z tego arcu poszła w cholerę.
A
MrParumiV18
6.01.2019 18:57 Boogiepop wa Warawanai po 2 odcinkach
Na ten moment jestem bardzo na tak. Kompletnie nie znam i nie kojarzę serii z 2000 roku, więc podchodząc do tej produkcji byłem kompletnie zielony, ale ostatecznie bardzo mi się spodobało.
Patrząc poniżej widzę komentarze, że jest to na pierwszy rzut oka gorsza produkcja od tej pierwszej serii, ale tak czy siak ja tutaj oceniam tylko tą bo tylko tą znam i jestem pozytywnie zaskoczony.
Na początku myślałem, że zbyt chaotycznie wszystko przedstawione, ale większość na szczęście się fajnie wyjaśnia już w drugim odcinku i mamy zarys co będzie się mniej więcej dalej dziać. Strona techniczna również na plus oraz pasuje do świetnego klimatu, który jest ciężki, ale nie jakiś przygnębiający czy przesadzony i dzięki temu seria przyciąga podczas oglądania (przynajmniej mnie). Podsumowując, po prostu wszystko do siebie jak na razie pasuje i nie mam na co narzekać. Na koniec dodam, że jak do tej pory muzyka jest naprawdę świetna. Soundtrack od połowy pierwszego i od połowy drugiego odcinka świetnie przedłużony oraz genialnie wpasowany w to co się działo na ekranie i nie ma co tu więcej dodawać.
Na razie, po dwóch odcinkach, jestem bardzo na tak. Świetna, bardzo mi odpowiadająca grafika (lubię taki styl) i genialny klimat, zwłaszcza w pierwszym odcinku, bo w drugim nieco go zabrakło (mam nadzieję, że wróci w następnych epizodach). Ogólnie pierwszy epizod bardziej mi się podobał od drugiego. Z komentarzy poprzedników wnioskuję, że poprzednia wersja była lepsza (choć ciężko to oceniać po zaledwie początku nowej serii, może w ostatecznym rozrachunku to ona będzie górą), tym bardziej więc z przyjemnością zabiorę się za stare anime, jeśli mam otrzymać seans co najmniej tak ciekawy jak ten, który właśnie rozpoczęłam.
Czytałam, że fabuła wygląda na skomplikowaną – bez przesady, można się połapać co i jak, a przeskoki czasowe i zaburzona chronologia nie przeszkadzają w oglądaniu.
Słuchając Boogiepopa, byłam na 100% pewna, że głos mu podkłada babka od Juuzou z „Tokyo Ghoul”, a tu nie, ktoś inny. Z kolei Takeda (chłopak z pierwszego odcinka) momentami kojarzył mi się z Kageyamą z „Haikyuu!!”, ale też nie trafiłam, heh.
Oby anime utrzymali ten intrygujący klimat do końca.
Po raz kolejny muszę wspomnieć że nie ma poprzedniej wersji. Stara seria to był spin‑off z własną historią. Możesz obejrzeć sobie po tej, jedyne co się powtórzy to kilka flashbacków.
Boogiepop nigdy superarcydziełem nie był, ot solidne anime. Nowa wersja wydaje się być gorsza. Brak przytłaczającego klimatu ciemnej tonacji (związanej z oszczędnościami na produkcji jedynki, ale jednak budowało to klimat). Brak tajemniczości. Brak czegoś co by przykuwało do tego anime. Fabularnie to będzie pewnie na poziomie LN‑ki więc i tu nie będzie zbyt dobrze.
Z drugiej strony nie jestem zawiedziony, bo zbyt wiele się nie spodziewałem.
To nie jest nowa wersja. Co w sumie powinieneś wiedzieć jeżeli odnosisz się i do starej serii i co do LN‑ki.
(związanej z oszczędnościami na produkcji jedynki, ale jednak budowało to klimat).
Co to za absolutne głupoty?
Po pierwsze, to tak nie działa od strony produkcyjnej. Jasne kolory nie są droższe (przypominają mi się głupoty o ostatnim epie Gunbustera), poza tym większa część sepiowatej ciemności była uzyskiwana przez postprodukcje.
Po drugie to było uzasadnione fabularnie, kiedy znikło było widać normalne kolory i wyglądały one tak – [link]
Bezguście jesze zrozumiem, ale proszę nie bredzić od rzeczy.
Kamen
5.01.2019 17:21
Bezguście to on jest, to fakt, w końcu hejcił nowe FMP.
Ale bredzić to raczej nieee, tylko trolluje. Przy Wotakoi też tak trollował.
Przy Wotakoi chciałem dyskretnie zwrócić uwagę, że nazwa jest nieprawidłowa (i nie zadziałało, ale przynajmniej prawidłowa znajduje się w wyszukiwarce, więc pewnie figuruje jako tytuł alternatywny), a nowe FMP to gniot.
LN‑ki nie czytałem. Wiedziałem wcześniej, że starsze anime było spinoffem, a nowe ma podobno ekranizować LN‑kę. Przez wersję miałem na myśli nowe anime.
Przez ciemną tonację miałem na myśli wykorzystanie kadrów, gdzie połowa obrazu to kolor czarny reprezentujący cień, a druga połowa jest ciemna lub kontrastuje. Stary Bogiepop jest to jedno z tych anime, gdzie to widać nader często. Definitywnie jest to efekt oszczędności.
W Bogiepopie faktycznie dołożyli dodatkowo filtry, by było jeszcze ciemniej.
Rozumiem, że jest ku temu jakiś inny istotny powód?
eżeli LN‑ki nie czytałeś to dlaczego piszesz
Interpolowałem moją ocenę pozostałych anime na podstawie LN, z którymi się zetknąłem ostatnimi laty. Nie jest to super‑uczciwe podejście, ale dla mnie się sprawdza.
Rozumiem, że jest ku temu jakiś inny istotny powód?
Tak.
Widzimisię reżysera. najpierw musisz narysować wszystko tak, jakby było normalnie, a potem połowę obrazu utopić w czerni. Też mi oszczędność. Tym bardziej, że wtedy jeszcze kolorowano na kliszach, a nie na komputerze.
Muszę się trochę pokajać, bo zanim napisałem początkowy komentarz obejrzałem sobie w celu odświeżenia parę epów w necie. Nie zauważyłem, że stream miał podbity kontrast (wiadomo, stare serie mają problem z czernią). Wtedy wszystko wyglądało bardzo niedobrze, bo seria sama w sobie jest ciemna. Przy nagraniu normalnej jakości widać znacznie więcej szczegółów i gdybym widział właśnie taką wersję, przed napisaniem komentarza, to oskarżenie o oszczędności by nie padło.
Pomijając już nawet to to co wyobrażasz sobie że podbijają do ludzi od tła i mówią: „Ok, to po prostu zamalujesz pół tła na czarno i my zapłacimy ci połowę stawki za każde tło”?
Powinienem się odnieść do poprzedniego komentarza, tak?
Ciemna tonacja sama w sobie aż tak bardzo nie zmienia niczego moim zdaniem. Daje za to pole do wykorzystania paru tricków. Moim zdaniem największym ułatwieniem scen realizowanych w tego typu scenerii, jest użycie czarnego cienia w celu neutralizacji powierzchni zawierających szczegóły. Wtedy nie trzeba dziadostwa animować. W zależności od tła, może odpaść nam także animacja cienia animowanego obiektu.
Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli poprzez zatapianie w cieniu. Jeśli uważasz, że najpierw rysuje się wszystkie szczegóły, a później przykrywa cieniem, to moim zdaniem się mylisz.
Odnośnie wykorzystania techniki cyfrowej to w Boogiepopie na pewno była wykorzystywana. Trudno powiedzieć w jakim zakresie. Na pewno jakieś tła były robione cyfrowo (aczkolwiek duża większość była robiona ręcznie). W roku 2000 trudno powiedzieć jak co było robione na 100%.
Jeśli uważasz, że najpierw rysuje się wszystkie szczegóły, a później przykrywa cieniem, to moim zdaniem się mylisz.
No dokładnie tak się robi, bo animator nie wie, co sobie reżyser wymyśli na etapie postprodukcji. A do kolorowania musi zaznaczyć wszystkie elementy obrazka, nawet te, których nie będzie widać.
Czy oryginał też był taki… dziwaczny? Nie, żeby było to coś złego, wręcz przeciwnie – jest ciekawie i nietypowo, więc na pewno obejrzę kolejny odcinek, ale kompletnie się tego nie spodziewałam – kliknij: ukryte najbardziej mam na myśli tą poplątaną chronologię wydarzeń i łatwowierność bohaterów we wszystko, co zostało im powiedziane (tu mam na myśli głównego chłopaka i tą laskę, która zaopiekowała się Echoes'em). No i to, że główny chłopak tak szybko się zaprzyjaźnił z Boogiepopem i tak bardzo mu było smutno, że odchodzi – czułam się, jakbym przegapiła dość duży kawał fabuły, no bo kiedy do tego doszło? Dopiero co go poznał, a w następnej scenie go żegna…Niestety animacja jest trochę kulawa – miejscami wyglądało to tak, jakby ktoś zapomniał paru klatek dorysować. Ale mogło być gorzej :P
No i to, że główny chłopak tak szybko się zaprzyjaźnił z Boogiepopem i tak bardzo mu było smutno, że odchodzi
Możliwe, że to kwestia przywiązania do dziewczyny, u której ujawnił się Boogiepop. Dwa – możemy z czasem otrzymać więcej informacji. No i nie wiadomo tak naprawdę, czy postać(chłopaka) była na tyle ważna, żeby faktycznie rozwijać ten motyw – w końcu w drugim odcinku nie pojawiał się praktycznie wcale.
Seria ma bardzo fajny klimat ale mam wrażenie, że może się bardzo łatwo wykoleić.
W porównaniu do wcześniejszej wersji, to ta nowa seria jest wręcz strasznie poukładana. Z tego, co pamiętam tam pierwsze odcinki bardziej budowały klimat, niż dawały jakieś odpowiedzi i dopiero mniej więcej od połowy zaczęło się to zazębiać. Tu już po 2 epkach mniej więcej widać o co chodzi, nawet nie ma szczególnych przeskoków czasowych (te kilka dni to jest nic przecież) a główni aktorzy zostali dość jasno przedstawieni.
Wizualnie jest słabo, głównie przez kulejącą animację. Poza tym wszakże miło, że utrzymali raczej stonowaną kolorystykę, choć też znacznie lżej to wygląda niż poprzednia seria. No i nie ma tylu klimatycznych kadrów skupionych na detalach i otoczeniu, zamiast na bohaterach. Muzycznie… cóż, pod tym względem Boogiepop wymiatał a tu na razie jest dobrze, ale bez szału, więc raczej nie ma co wymagać powtórzenia poziomu poprzedniczki.
Ogólnie obawiam się, że bez tamtego klimatu dusznego niepokoju, niepewności o co chodzi i właśnie tego poplątania, to ta seria jednak nie będzie tak dobra. W końcu fabularnie to to nie jest znowuż nie wiadomo jak skomplikowane, a podanie tego bardziej wprost (tak jak tutaj) może więc tylko temu zaszkodzić. Co oczywiście nie znaczy, że skreślam ten tytuł, bo i tak wydaje się on mieć do zaoferowania o wiele więcej, niż większość wychodzących obecnie serii. Mimo wszystko poszli na łatwiznę. A może po prostu współcześni widzowie mieliby problemy z oglądaniem czegoś bardziej skomplikowanego?
Z tego co słyszałem, to obecna wersja jest o wiele wierniejsza pierwowzorowi. To ponoć ta poprzednia wersja nadmiernie skomplikowała fabułę i przedstawienie treści, często skacząc po adaptowanym materiale.
Tym większe więc pochwały należą się twórcom anime za to. Pierwowzoru nie znam, natomiast pierwsza seria bardzo mi się podobała a właśnie sposób przedstawienia fabuły (nie taki prosty i liniowy jak zawsze) uważam za jedną z jej największych zalet.
Oryginał, czyli? Stare anime Boogiepopa to spin‑off, opowiada historię która dzieje się równolegle z pierwszymi czteroma tomami. Warto je obejrzeć po tej serii.
LN‑ka jest poplątana chronologicznie, ale anime miesza jeszcze bardziej. LN‑ka jest dziwna (i bajka jeszcze nie sięgnęła naprawdę dziwnych momentów).
Echoes'em
*Echoesem
Apostrofu używamy gdy samogłoska jest niema, albo gdy „y” czyta się jak „i” ( i w kilku innych przypadkach, ale są one rzadkie). Tak więc na przykład: fanpage -> fanpage'u (bo „e” jest nieme), ale siesta -> siesty (bo „a” się wymawia). Tony -> Tony'ego (bo „y” czytasz jak „i”), ale cosplay -> cosplayu (bo „y”, czytasz jak „j”).
kliknij: ukryte No i to, że główny chłopak tak szybko się zaprzyjaźnił z Boogiepopem
kliknij: ukryte Ani on główny, nie jest to też „aż tak szybko”, przez to że niebo było kopiuj‑wklej trochę słabo to było widać, ale te spotkania były na pewnej przestrzeni czasu.
No, ale generalnie postacie sporo tracą w adaptacji. LN‑ka jest pisana w większości z perspektywy pierwszej osoby, więc cały czas mamy wgląd w to jak bohaterowie postrzegają rzeczywistość, tu tego nie ma, więc osobowości wypadają bardziej płasko i ich rozumowanie jest czasami nieprzejrzyste.
Dziękuję za sprostowania. Nigdy z tą serią nie miałam do czynienia (kojarzyłam tylko tytuł), więc jestem tutaj totalnie zielona ;) No i dzięki za info a apostrofach – nigdy nie pamiętałam, jak to było xd
Paisley park
Echos
Spooky electric
Stairway to heaven
Sporo odniesień do kultowej muzyki pojawia się w tym animcu…
Polecam fanom JOJO :)
Dziwne...
Saaa~....
I ten uśmieszek Boogie.
Weźcie się nauczcie w końcu pisać po polsku.
[link]
Różnicę między nowelą a powieścią są wykładane w podstawówce.
Poza tym wkleiłeś tylko zdrobnienie od głównego słowa, co jest dość mało błyskotliwe.
Wiem, co to jest za skrót. Podkreślam tylko fakt, że jest bezsensowny. Poza tam samo „LN” nie pochodzi z j. angielskiego, tylko japońskiego, a mimo to kalka językowa leci z angielskiego. Strasznie durnie to wygląda. Tak jakby ktoś nie wiedział, że to zupełnie inne słowo o innym znaczeniu.
5/10
Re: 5/10
/facepalm
Re: 5/10
Re: 5/10
Re: 5/10
Re: 5/10
Nieźle, ale mogło być lepiej
Boogiepop wa Warawanai po 2 odcinkach
Patrząc poniżej widzę komentarze, że jest to na pierwszy rzut oka gorsza produkcja od tej pierwszej serii, ale tak czy siak ja tutaj oceniam tylko tą bo tylko tą znam i jestem pozytywnie zaskoczony.
Na początku myślałem, że zbyt chaotycznie wszystko przedstawione, ale większość na szczęście się fajnie wyjaśnia już w drugim odcinku i mamy zarys co będzie się mniej więcej dalej dziać. Strona techniczna również na plus oraz pasuje do świetnego klimatu, który jest ciężki, ale nie jakiś przygnębiający czy przesadzony i dzięki temu seria przyciąga podczas oglądania (przynajmniej mnie). Podsumowując, po prostu wszystko do siebie jak na razie pasuje i nie mam na co narzekać. Na koniec dodam, że jak do tej pory muzyka jest naprawdę świetna. Soundtrack od połowy pierwszego i od połowy drugiego odcinka świetnie przedłużony oraz genialnie wpasowany w to co się działo na ekranie i nie ma co tu więcej dodawać.
Ja z pewnością będę kontynuował seans. ;)
Czytałam, że fabuła wygląda na skomplikowaną – bez przesady, można się połapać co i jak, a przeskoki czasowe i zaburzona chronologia nie przeszkadzają w oglądaniu.
Słuchając Boogiepopa, byłam na 100% pewna, że głos mu podkłada babka od Juuzou z „Tokyo Ghoul”, a tu nie, ktoś inny. Z kolei Takeda (chłopak z pierwszego odcinka) momentami kojarzył mi się z Kageyamą z „Haikyuu!!”, ale też nie trafiłam, heh.
Oby anime utrzymali ten intrygujący klimat do końca.
Z drugiej strony nie jestem zawiedziony, bo zbyt wiele się nie spodziewałem.
To nie jest nowa wersja. Co w sumie powinieneś wiedzieć jeżeli odnosisz się i do starej serii i co do LN‑ki.
Co to za absolutne głupoty?
Po pierwsze, to tak nie działa od strony produkcyjnej. Jasne kolory nie są droższe (przypominają mi się głupoty o ostatnim epie Gunbustera), poza tym większa część sepiowatej ciemności była uzyskiwana przez postprodukcje.
Po drugie to było uzasadnione fabularnie, kiedy znikło było widać normalne kolory i wyglądały one tak – [link]
Bezguście jesze zrozumiem, ale proszę nie bredzić od rzeczy.
Ale bredzić to raczej nieee, tylko trolluje. Przy Wotakoi też tak trollował.
PS. Mój gust jest najgustowniejszy.
Przez ciemną tonację miałem na myśli wykorzystanie kadrów, gdzie połowa obrazu to kolor czarny reprezentujący cień, a druga połowa jest ciemna lub kontrastuje. Stary Bogiepop jest to jedno z tych anime, gdzie to widać nader często. Definitywnie jest to efekt oszczędności.
W Bogiepopie faktycznie dołożyli dodatkowo filtry, by było jeszcze ciemniej.
Ja się jednak pokieruję brzytwą Hanlona.
Jeżeli LN‑ki nie czytałeś to dlaczego piszesz:
Ale nowe anime nie jest nową wersją. To pierwsza adaptacja, stare anime to spin‑off.
Definitywnie nie jest to efekt oszczędności. Proszę o nie wypowiadanie się o produkcji anime kiedy nie masz zielonego pojęcia na ten temat.
Rozumiem, że jest ku temu jakiś inny istotny powód?
Interpolowałem moją ocenę pozostałych anime na podstawie LN, z którymi się zetknąłem ostatnimi laty. Nie jest to super‑uczciwe podejście, ale dla mnie się sprawdza.
Tak.
Widzimisię reżysera. najpierw musisz narysować wszystko tak, jakby było normalnie, a potem połowę obrazu utopić w czerni. Też mi oszczędność. Tym bardziej, że wtedy jeszcze kolorowano na kliszach, a nie na komputerze.
Ciemna tonacja sama w sobie aż tak bardzo nie zmienia niczego moim zdaniem. Daje za to pole do wykorzystania paru tricków. Moim zdaniem największym ułatwieniem scen realizowanych w tego typu scenerii, jest użycie czarnego cienia w celu neutralizacji powierzchni zawierających szczegóły. Wtedy nie trzeba dziadostwa animować. W zależności od tła, może odpaść nam także animacja cienia animowanego obiektu.
Nie bardzo rozumiem, co masz na myśli poprzez zatapianie w cieniu. Jeśli uważasz, że najpierw rysuje się wszystkie szczegóły, a później przykrywa cieniem, to moim zdaniem się mylisz.
Odnośnie wykorzystania techniki cyfrowej to w Boogiepopie na pewno była wykorzystywana. Trudno powiedzieć w jakim zakresie. Na pewno jakieś tła były robione cyfrowo (aczkolwiek duża większość była robiona ręcznie). W roku 2000 trudno powiedzieć jak co było robione na 100%.
No dokładnie tak się robi, bo animator nie wie, co sobie reżyser wymyśli na etapie postprodukcji. A do kolorowania musi zaznaczyć wszystkie elementy obrazka, nawet te, których nie będzie widać.
Czego chcieć więcej?
Możliwe, że to kwestia przywiązania do dziewczyny, u której ujawnił się Boogiepop. Dwa – możemy z czasem otrzymać więcej informacji. No i nie wiadomo tak naprawdę, czy postać(chłopaka) była na tyle ważna, żeby faktycznie rozwijać ten motyw – w końcu w drugim odcinku nie pojawiał się praktycznie wcale.
Seria ma bardzo fajny klimat ale mam wrażenie, że może się bardzo łatwo wykoleić.
Na razie ciężko to oceniać, oryginału nie pamiętam niestety…
Wizualnie jest słabo, głównie przez kulejącą animację. Poza tym wszakże miło, że utrzymali raczej stonowaną kolorystykę, choć też znacznie lżej to wygląda niż poprzednia seria. No i nie ma tylu klimatycznych kadrów skupionych na detalach i otoczeniu, zamiast na bohaterach. Muzycznie… cóż, pod tym względem Boogiepop wymiatał a tu na razie jest dobrze, ale bez szału, więc raczej nie ma co wymagać powtórzenia poziomu poprzedniczki.
Ogólnie obawiam się, że bez tamtego klimatu dusznego niepokoju, niepewności o co chodzi i właśnie tego poplątania, to ta seria jednak nie będzie tak dobra. W końcu fabularnie to to nie jest znowuż nie wiadomo jak skomplikowane, a podanie tego bardziej wprost (tak jak tutaj) może więc tylko temu zaszkodzić. Co oczywiście nie znaczy, że skreślam ten tytuł, bo i tak wydaje się on mieć do zaoferowania o wiele więcej, niż większość wychodzących obecnie serii. Mimo wszystko poszli na łatwiznę. A może po prostu współcześni widzowie mieliby problemy z oglądaniem czegoś bardziej skomplikowanego?
LN‑ka jest poplątana chronologicznie, ale anime miesza jeszcze bardziej. LN‑ka jest dziwna (i bajka jeszcze nie sięgnęła naprawdę dziwnych momentów).
*Echoesem
Apostrofu używamy gdy samogłoska jest niema, albo gdy „y” czyta się jak „i” ( i w kilku innych przypadkach, ale są one rzadkie). Tak więc na przykład: fanpage -> fanpage'u (bo „e” jest nieme), ale siesta -> siesty (bo „a” się wymawia). Tony -> Tony'ego (bo „y” czytasz jak „i”), ale cosplay -> cosplayu (bo „y”, czytasz jak „j”).
kliknij: ukryte Ani on główny, nie jest to też „aż tak szybko”, przez to że niebo było kopiuj‑wklej trochę słabo to było widać, ale te spotkania były na pewnej przestrzeni czasu.
No, ale generalnie postacie sporo tracą w adaptacji. LN‑ka jest pisana w większości z perspektywy pierwszej osoby, więc cały czas mamy wgląd w to jak bohaterowie postrzegają rzeczywistość, tu tego nie ma, więc osobowości wypadają bardziej płasko i ich rozumowanie jest czasami nieprzejrzyste.