Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 9/10
fabuła: 6/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,75

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 13
Średnia: 6,38
σ=1,33

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Zegarmistrz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

The Orbital Children

Rodzaj produkcji: seria ONA (Japonia)
Rok wydania: 2022
Czas trwania: 6 (38 min, 5×30 min)
Tytuły alternatywne:
  • 地球外少年少女
  • Chikyuugai Shounen Shoujo
zrzutka

Wizualnie piękna, choć miejscami nudna opowieść o kosmosie, jego podboju, technologii, dzieciach i zbuntowanych sztucznych inteligencjach.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: ukloim

Recenzja / Opis

Rok 2045, czyli przyszłość już dość bliska. Ludzkość nie tylko niezwykle rozbudowała dostęp do usług sieciowych, ale też stworzyła zaawansowane sztuczne inteligencje i rozpoczęła podbój kosmosu. Niestety obydwa ostatnie przedsięwzięcia zakończyły się fiaskiem. Najbardziej zaawansowana AI, zwana Seven, oszalała i musiała zostać odłączona. Zanim to nastąpiło, wygenerowała proroctwa, które nadal napędzają rozliczne ruchy ekstremistyczne i terrorystyczne na całym świecie. Jeśli chodzi o podbój kosmosu, to liczne katastrofy oraz ogromna śmiertelność wśród urodzonych na orbicie dzieci spowodowały, że ogólna populacja straciła zapał do gwiezdnej przygody.

W tych okolicznościach na orbitę zostaje wysłana trójka młodych podróżników. Są to: nastoletnia gwiazdka internetu imieniem Mina, jej młodszy brat Hiroshi oraz syn oficjela zarządzającej Ziemią organizacji ONZ2, Taiyo. Mają dotrzeć do zaprojektowanej jako komercyjny hotel stacji kosmicznej Anshin, i spotkać się z Touyą i Konohą, jedynymi kosmicznymi dziećmi, które dożyły wieku nastoletniego.

Niestety przygoda dość szybko okazuje się umiarkowaną rozrywką. Stacja kosmiczna, na którą docierają, jest praktycznie opuszczona, a szczątkowy personel nie ma nawet ochoty witać gości. Jeśli chodzi o słynne kosmiczne dzieci, to Konoha okazuje się bardzo senną, anemiczną dziewczyną, Touya natomiast to nastoletni buntownik, jawnie deklarujący nienawiść do wszystkiego, co ziemskie. Co gorsza, niedługo później okazuje się, że stacja znajduje się na kursie kolizyjnym ze zbłąkaną kometą. Dzieciaki będą musiały więc walczyć o życie…

Tym sposobem przechodzimy do czterech głównych wad serii: postaci, fabuły, akcji i dialogów. W zasadzie jedyną charyzmatyczną postacią w tym gronie jest Touya, który owszem, jest złośliwy, wredny, humorzasty i niesubordynowany, ale przynajmniej ma jakiś charakter. Jeśli chodzi o pozostałych, to niestety nie można tego o nich powiedzieć. Konoha jest zwykłą mimozą, raczej ważnym dla fabuły rekwizytem niż człowiekiem z krwi i kości. Mina ma więcej charakteru, ale niestety jest też głupia i niezwykle irytująca, a Hiroshi tylko głupi. Co zaś się tyczy Taiyo, to jest on postacią bardzo papierową i dwuwymiarową. Tak więc już od samego początku między bohaterami nie ma chemii.

Wydawałoby się, że z walki o przeżycie na uszkodzonej stacji kosmicznej, z której ucieka powietrze, a którą atakuje szalona sztuczna inteligencja, nie da się zrobić nudnej serii. Faktycznie jednak akcja składa się głównie z technobełkotu i dronów mrugających do siebie diodami. To, że technobełkot faktycznie coś znaczy, niewiele – obawiam się – w tym przypadku zmienia. Owszem, dzieciaki mogą sobie krzyczeć „połączyliśmy się przez LAN”, co faktycznie jest terminem technicznym (znaczy to tyle, że komputery nie łączą się z internetem, tylko są spięte jeden z drugim kablem albo radiem i komunikują się po tym kablu zamiast za pośrednictwem głównego serwera), jednak do widza dociera tylko tyle, że nie działało, pokrzyczały i nagle ruszyło. Dialogi również w dużej mierze składają się właśnie z technobełkotu, nie on jest jednak głównym problemem. Są nim wrzucane co jakiś czas durne żarty w rodzaju tego, że ktoś posikał się ze strachu w majtki, albo nieprzemyślane truizmy, wyrazy konsumenckiego szowinizmu czy kiepskiego dydaktyzmu w rodzaju „to urządzenie jest japońskim produktem, a to znaczy, że nie ma mowy, żeby się zepsuło” albo „Chcemy pokazać AI internet? Całe ludzkie dno i zepsucie?”. Zupełnie wyrywają one z akcji i burzą nastrój.

A szkoda, bo The Orbital Children jest niezwykle pięknym anime, pod względem wizualnym znacząco przewyższającym większość typowych produkcji. Tła i związana z nimi infrastruktura mechaniczna są bardzo szczegółowe, przemyślane i bogate w detale. Podobnie postacie poruszają się bardzo płynnie i są świetnie zaprojektowane i narysowane. Naprawdę rzadko spotyka się takie widoki jak w tej produkcji. Niemniej jednak seria nie robi żadnego użytku z tego piękna. Owszem, grafika jest olśniewająca, ale użyta w sposób nieharmonizujący z akcją i fabułą. Czy raczej: to akcja i fabuła nie dorastają do niej. Poszczególne podejmowane przez bohaterów działania polegają na gadaniu, łączeniu kabelków, klikaniu w ikony oraz krzyczeniu, że właśnie się udało lub nie udało osiągnąć efektu. Cała para, jak to się mówi, idzie więc w gwizdek.

Podobnie jest z muzyką i grą aktorską. Głosy postaci są dobrane bardzo dobrze: Touya jest odpowiednio zblazowany, zbuntowany i pełen gniewu, Konoha: anemiczna, Mina: przesłodzona i irytująca, a Hiroshi i Taiyo bezpłciowi. Podobnie wygląda sytuacja tych kilku postaci drugoplanowych, które pojawiają się w tej serii. To samo tyczy się muzyki. Utwory, które tworzą ścieżkę dźwiękową, pasują do sytuacji, są dobrze dobrane i nie najgorzej zagrane. Można więc zaryzykować tezę, że bardzo dobrze budowałyby napięcie i atmosferę serii, gdyby The Orbital Children posiadały napięcie (bo atmosfery nie sposób im odmówić).

A przynajmniej dzieje się tak w japońskiej wersji serii. Jako że anime dostępne jest na Netflixie z polską ścieżką dźwiękową, pozwoliłem sobie obejrzeć jeden odcinek w tej ostatniej. Nie będę twierdził, że było to zdarzenie traumatyczne; przeciwnie – nie jest źle. Jednocześnie nie jest jednak też dobrze. Powiedzieć więc chyba należy, że jest średnio. Głosy moim zdaniem są źle dobrane. Owszem, aktorzy grają dobrze, ale nie pasują do postaci. Nie jest tak okropnie, jak drzewiej bywało, ale radziłbym raczej oglądać w oryginale. Tak więc Touya brzmi bardziej jak osiedlowy cwaniaczek, który właśnie ukradł komuś światełka od roweru, niż jak nastoletni buntownik, Hiroshi jakby był dziewczynką, Mina jakby była chłopcem, a wszystkie układy, urządzenia, sztuczne inteligencje i komunikaty głosowe wygłaszane przez poszczególne maszyny działające na stacji – jakby coś się zepsuło. Wszystko to razem jest raczej irytujące. W szczególności jeśli połączy się to z dość ciężkostrawnym poczuciem humoru. W szczególności na nerwy działa jednak Touya. Jego głos małego, pewnego siebie krętacza wyzwala chęć zdzielenia go z liścia w twarz.

Przejdźmy do podsumowania. Orbital Children jedynie włos dzieli od bycia anime dobrym lub wręcz bardzo dobrym. Fabuła jest intrygująca i oparta na bardzo ciekawych fundamentach. Opowiedziana też jest nieźle, a przynajmniej bez paradoksów, dziur logicznych czy deus ex machina, co więcej za pomocą bardzo interesujących środków wyrazu. Tytuł wygląda i brzmi naprawdę dobrze. Opowieść trochę zakłócają nieprzemyślane żarty, ale widz, który wciągnąłby się w akcję, prawdopodobnie by je zignorował.

Problemem jest sposób prezentacji tej fabuły. Jak pisałem: sceny akcji są nudne, skupiają się głównie na tym, że coś mruga, przez co trudno zrozumieć i uzmysłowić sobie napięcie. Bardziej niż chwile zagrożenia życia, wygląda to jak użeranie się z interfejsem. Wydarzenia, zamiast wywoływać u widza wstrzymywanie oddechu, wywołują raczej irytację. W efekcie anime jest zwyczajnie nieciekawe do oglądania i niewciągające.

Zegarmistrz, 2 lipca 2022

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Production +h.
Autor: Mitsuo Iso
Projekt: Ken'ichi Yoshida
Reżyser: Mitsuo Iso
Scenariusz: Mitsuo Iso
Muzyka: Rei Ishizuka