Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Komentarze

Koukyuu no Karasu

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    Bez zalogowania 4.03.2024 05:12
    Refleksje po połowie serialu
    Pierwszy odcinek początkowo mocno mi się skojarzył z Zielarką, ale tu zupełnie nie o to chodzi.

    Zielarkę odbieram jako pseudo historyczne okruchy życia, z dosyć misternie budowaną intryga (nawet jeżeli jest przewidywalna od początku. )

    Natomiast Koukyuu no Karasu to coś absolutnie innego, podobieństwo jest tylko w świecie przedstawionym, głównie wizualnie, natomiast większość tego, co na ekranie ma za zadanie w sposób często metafizyczny skłonić widza do refleksji. Nad śmiercią i nad życiem.
    Nad odpowiedzialnością za to, co czynimy osobiście, lub czyniły wcześniejsze pokolenia. Owa scena z grzebieniem, jakże wymowna, widać że Cesarz jest osobą etyczną i poczucie odpowiedzialności ma.
    Ta odpowiedzialność dotyczy także nie tylko czynów, ale także słów wypowiadanych (vide pewna rozmowa Kruczej Małżonki z Eunuchem.) Z jednej strony bywa, że to niuanse, z drugiej często pokazywane jest to wprost.

    Refleksje tu zawarte są często smutne, mówią o nieodwracalności, o tym, że ego czasami kieruje naszymi zachowaniami, ale żeby coś naprawić może być po prostu za późno.
    Bo śmierć jest czymś nieodwracalnym. A złudne poczucie, że „mamy czas” – może później przynieść tylko mnóstwo żalu, bólu i goryczy.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Rinsey 26.12.2022 00:31
    Oczekiwania co do Koukyuu no Karasu od pierwszych zapowiedzi i zwiastunu miałam ogromne. Historia osadzona w Chinach, z dbałością o szczegóły widoczne po strojach i tłach, poruszająca tematy nadprzyrodzone i być może romans w tle, do ego przepięknie rysowana i animowana. Co mogło pójść nie tak?

    Powiedziałabym, że zbyt duże oczekiwania właśnie i pierwsze odcinki. Oczekiwałam od razu wiele. A to „wiele” było dawkowane ostrożnie i powoli… Historia okazała się być czymś innym, niż mi się wydawało na początku. Nie spełniła pokładanych w niej oczekiwań. Tylko dlatego, ponieważ były one błędne. Gdy zorientowałam się, jaką historię, chcą opowiedzieć twórcy, a było to dopiero w połowie serii, zaczęłam ją w pełni doceniać. Wciąż, oczywiście, nie oznacza to, że seria jest doskonała.

    Na początku myślałam, że głównym motywem serii będą kryminalno­‑życiowe wątki kolejnych zagubionych dusz w okolicach cesarskiego pałacu. To jest najsłabsza część serii. Opowiadane historie są zwykle dosyć proste, a rozwiązania są zwykle podawane na tacy. Nie ma tutaj elementu zagadki kryminalnej.

    Wydawało mi się również, że to będzie romans. I tutaj tez jest dosyć średnio. Skłamałabym, jakbym napisała, że od początku czułam chemię pomiędzy Cesarzem a Jusetsu. O ile Jusetsu połubiłam dosyć szybko. Cesarz dosyć długo był dla mnie wyidealizowanym bishonenem z traumatyczną przeszłością TM, więc też długo nie byłam za bardzo zaangażowana w ten wątek.

    Ale zaczęły się pojawiać historie postaci pobocznych, nie tylko Cesarza, które miały bardzo duży wpływ na Jusetsu. Były to historie dużo ciekawsze niż kolejnych umarlaków i dopiero dzięki nim doszłam do prostego wniosku:

    To anime jest o Jusetsu.

    Tylko i wyłącznie. Każda historia ma nam dostarczyć informację o niej. Jak ona jest, a później jak się zmienia. W tym momencie skończyły się moje wymagania co do głębokości kolejnych „okruchów życia”. Jusetsu się zmieniała z odcinka na odcinek. Jej przekonania i obawy były bardzo ładnie pokazane w wielu dialogach i jej postępowaniu. A głównie w jej relacji z Cesarzem. Od momentu, kiedy zdałam siebie z tego sprawę, zaczęłam lubić Cesarza. Gdy zrozumiałam, jak ogromne znaczenie ma, jak oni sobie zaczynają mówić po imieniu, nie typowe w anime, pogłębienie znajomości, w sensie to też, ale tutaj nie chodziło o relację romantyczną, ale o to, ze dziewczyna wreszcie zaczyna się otwierać, szukać więzi, w pewnym sensie walczyć ze swoim okrutnym przeznaczeniem. O, w tym momencie anime to zaczęło mi się bardzo podobać.

    Pięknie zrobiona seria, piękna muzyka, historia absolutnie nietypowa, chociaż rozumiem, że z z początku może drażnić. Bardzo polecam, ale osobom cierpliwym, na pewno nie każdemu.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    San-san 19.12.2022 11:40
    A za mną 12
    Seria nie powala na kolana i nie należy mieć co do niej zbyt wysokich oczekiwań, ale jednak coś w sobie ma. Z ciekawości jestem już niemal na finiszu.


    Uhi – czyli niejako kapłanka bogini Guren Niang­‑Niang zamieszkuje odległy pawilon pałacowy i mimo statusu cesarskiej małżonki w zasadzie nią nie jest. Jej rolą jest pozostać w odosobnieniu i służyć tajemniczej bogini.
    Funkcja Uhi jest przekazywana przez lata wybranym przez boginię dziewczętom, a wiedza i moc scedowana jest na nie przez poprzedniczki. Nie inaczej było z Jusetsu.
    Nic przyjemnego żyć samotnie, znosić obecność i widok zmarłych na co jest się wyczulonym i odczuwać co miesięczne bóle… Aaa i nie chodzi o miesiączkę XD
    Trochę zatem można zrozumieć nieprzystępny charakter bohaterki. Ma 16 lat, jest zatem młoda, znosi swoje brzemię i stara się godzić z tym, że w zasadzie nie dane będzie jej prawdziwie żyć, ani nawet specjalnie długo.
    I wówczas zjawia się młody cesarz, który obalił poprzedni rząd i ma sprawę do Uhi.

    fabuła
    Tu zaczyna się szereg mini­‑kryminalnych spraw, dotyczących krążących po potężnym kompleksie pałacowym dusz. Wcale to nie dziwne, gdyż burzliwie dworskie życie produkuje całą armię trupów.
    Jusetsu wykazuje tutaj moim zdaniem wiele współczucia. Dzięki wiedzy i mocy „kapłanki” odsyła kolejne dusze za morze/ do raju.
    Sprawy nie są szczególnie zawiłe, często zajmują jeden/ dwa odcinki i stanowią w zasadzie tło dla duetu Jusetsu – cesarz. Z każdym odcinkiem uchylany jest rąbek tajemnicy dotyczący Uhi i jej roli.

    Cesarz zaintrygowany dziewczyną oswaja ją jak dzikie zwierzątko. Przynosi w darze kolejne smakołyki i stara się ZAPRZYJAŹNIĆ. Dziewczyna zachowuje się jak typowa tsundere, niemniej trochę mnie to nie dziwi, skoro była nauczona, że cesarz nie powinien się z nią widywać, a ten uparcie do niej przyłazi, pod byle pretekstem.

    Wciągnięta w kolejne sprawy Jusetsu poznaje ludzi, na których zaczyna jej zależeć, o których zaczyna się troszczyć i w zasadzie okazuje się, że jest dość szczera i prostolinijna. Może nieco obrażalska, ale potrafi przemyśleć sprawę i przeprosić. Trzymanie ludzi na dystans trochę jej nie wychodzi w czym upatruje własnej słabości, ale prędko się okazuje, że towarzystwo jakiejś żywej duszy (poza histerycznym kurakiem) bardzo ją krzepi. Można tej postaci nie lubić, może ona irytować, ale uważam, że taka właśnie ma sens.

    Cesarz niby jest zajęty, ale bez przerwy fatyguje się by pogawędzić z Uhi. Jest taki wyrozumiały i dobry. Zupełnie nierealistyczny. Jego podwładni są czasem wobec niego bezczelni, zapominają o swoim statusie i pojawia się kilka sytuacji gdzie moim zdaniem za sprzeciwianie się cesarzowi powinni zostać ukarani. Ale cesarz to ignoruje.

    Dwór jest wzorowany na klimacie a la Chiny. Pałac jest w istocie małym miasteczkiem gdzie każda z małżonek mieszka we własnym pałacu i jest otoczona przez damy dworu. Małżonek jest najwyraźniej wiele, choć poznajemy tylko kilka z nich. Po pałacu krąży też wiele eunuchów, cała armia urzędników. Panuje rozbudowana hierarchia. Każdy ma swój określony typ stroju w zależności od pozycji jaką zajmuje. Panie mają różnorodnie upięte włosy… Przemycane są wzmianki o trudach życia pałacowego, o pewnych poświęceniach aby zdobyć wyższy status dla siebie i rodziny. Wszystko to oszczędnie ale dość realistycznie.
    Tylko cesarz nie przypomina człowieka z krwi i kości, a shounenowego ikemena – pana idealnego, który hasa po swoim pałacu i pochyla się nad maluczkimi.

    Interesujące są opening i ending. W openingu wciąga mnie tembr głosu wokalisty, ale przewijam moment gdy zaczyna śpiewać „Mysterious”, bo wtedy melodia niepotrzebnie zmienia charakter. Ending jest hipnotyzujący i bardzo mi się podoba wstawka chińska.

    Czy mogę komuś polecić to anime?
    Cóż oceniam 6/10, traktując jako niezobowiązującą rozrywkę. Można obejrzeć dla projektu wizualnego głównej bohaterki i takiego trochę innego klimatu. Ale bez poczucia, że to będzie coś ambitnego, frapującego, czy niezwykłego.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    tamakara 20.10.2022 13:24
    3 odcinki za mną
    Ok… znowu się na to złapałam. Znowu przeczytałam, że pierwowzorem anima jest nie­‑lekka powieść i dostałam jakiś oczekiwań. Naiwna. Mamy tutaj to, co przychodzi Wam na myśli, kiedy myślicie: shoujo. Niezbyt głębokie, ale oczekujące od widza Wielkich Emocji z tzw. „typową bohaterką YA” w roli głównej. Jusetsu kreowana jest na inną niż zwykłe dziewczyny i to podwójnie. Trochę niepotrzebnie tsunderująca, trochę niepotrzebnie arogancka, chociaż taka niby stoicka… Ma Tragiczną Przeszłość i prawie­‑magiczne zwierzątko, pełen zestaw. Tak bardzo Specjalna, że mogłaby irytować, ale czują w związku z tą postacią… nic. Chociaż wróć – sekwencja jej czarów działa mi na nerwy. A za pierwszym razem taki mi się podobała, heh…
    Trochę lepiej jest z Panem Cysorzem, ale nie wiem jeszcze, czy to, co skrywa, okaże się warte uwagi.
    Chemia między tą dwójką? Nie wiem, mam wrażenie, że kreuje się ją trochę na siłę i wolałabym, żeby nie szło toto w stronę romansu, ale po trzech odcinkach zaczynam się obawiać, że jednak jakiś romans dostaniemy. A raz mogłoby być inaczej…
    Co do akcji natomiast. Rzeczy po prostu się dzieją. Trochę bezładnie. Skaczemy z bohaterami z miejsca w miejsce, a część historii w ogóle przedstawiona jest w formie narracji z offu. Zagadki tygodnia niezbyt ciekawe, Wielka Intryga może okaże się lepsza, ale nie jestem przekonana co do Głównej Antagonistki.
    Aha, mam problem z openingiem. Piosenka bardzo mi się podoba, ale po prostu nie mogę patrzeć na animację. Ten magiczny ptak­‑ćma jest przerażający =_=
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime