Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack

  • Avatar
    A
    Jiri50 13.03.2024 04:52
    Skąd się biorą nieogarnięte dzieci
    Dziękuję za wyjaśnienie. Tak, persony obce i nieistotne rysowane są bez oczu. Właśnie dlatego te zagrażające Naoto wyglądają tak bardzo demonicznie. I to tak mi się wryło w pamięć. A pamięć jest zawodna.

    Ponownie przeglądałem skany. Zgadza się osoby nieistne rysowane są pobieżnie. Jak jakiś pan który siedzi wpatrzony w TV obok matki bohatera w święta. Zarys nieistotnej sylwetki. Matka bez oczu i ojciec jako plecy człowieka wpatrzonego w TV. I chyba więcej tego pana tam już nie ma. Będę się upierał. Raczej fajnie nie jest.

    Trochę mnie denerwuje ta niska ocena Naoto. Najgorszy proteg for ever, gość nieogarnięty kosmicznie itd. Ale kozaczymy. Ale skąd mu to się bierze. To nieogarnięcie.

    [link]

    Zupełnie nie mam pojęcia czemu jakoś mam wrażenie, że to jakoś się wiąże z nasza serią. Mała dziewczynka dostrzega chłopca który nie potrafi się bawić. Dlatego zresztą on nie chce się bawić i tkwi na uboczu. Ale ona jest uparta. Musi trochę nauczyć go tego kontaktu i dlaczego to ważne. Chmmm a tu od razu sadyzm itd. Na tym poziomie to też ładna opowieść.

    Dziś sponsorem odcinka ;-) jest słowo TROSKA! Słownikowo – dbanie o coś lub kogoś w taki sposób, że poświęca się temu dużo czasu i uwagi lub otacza opieką.

    Jak to jest z troską w jego domu? Chłopak kaszle i deklaruje chorobę. Co robi matka. Och mam ważne sprawy, ale jeśli uważasz, że muszę. No to zostanę z tobą w domu. Niby ok, prawda? Aż się prosi o deklarację nie przejmuj się mną. Nie ma sprawy, dam radę. Autorzy nie pokazują tego czy ona sprawdza jego stan faktyczny. Nie ma zmierzenia temperatury. Wygląda na to, że ona nie bardzo chce się tego dowiedzieć. Woli od razu to zbagatelizować. Wychodzi, nie widzimy aby zostawiała jakieś środki przeciwgorączkowe, przeciwzapalne czy ew. jakieś niezawodne lekarstwo babci. Nie ma tu nawet dobrej rady, zostawienia picia czy wskazania co jest jedzenia. Ba, tu trzeba zrobić zakupy! Generalnie radź sobie sam. Jak na rodzica, to słabiutko. Nawet jeśli wychów jest twardy i zimny. Taki Japoński. Nawet jeśli to w miarę samodzielny nastolatek. To tu tej troski jakoś bardzo mi brakuje. I ta troska jaką otrzymuje on od Nagatoro bardzo podkreśla ten kontrast. Według mnie to celowy zamiar autorów.

    A chłopak nie jest niezaradny. Tylko nauczony bagatelizowania swojej osoby, braku troski o siebie. Bo chyba nie miał się gdzie tego nauczyć. Tego, że jest ważny. Dopiero ktoś mu pokarze jak to może wyglądać, jeśli on będzie miał szczęście.

    Jak by tu nie spojlerować za bardzo.
     kliknij: ukryte 

    Mam nadzieję, że wybaczycie ponowny mały odnośniczek do członka tego dziwnego plemienia. Odnoszę nieodparte wrażenie, że to też jakoś nam może tu pasować.
    [link]
    Nie wiem czy nie idę za daleko. Może zbyt czarno widzę. Może to nie jest taki cichy dom. Ale jakoś to wszystko budzi mój niepokój.

    Jak tak patrzę na ten moment gdy Nagatoro opuszcza dom Naoto. Jej dialog z matką to nie przypuszczam aby chciała tam kiedykolwiek zamieszkać. Zdaje się osławionej „chemii” raczej tu nie będzie.

    Chyba to jest ten moment na zastanowienie się nad tym jak to dobrze, że było komu nas ogarnąć. I wyrazić temu komuś należną za to wdzięczność. Bo ile z tego ogarnięcia zawdzięczamy sobie? Naprawdę nie ma co się wywyższać. Często tak naprawdę niewiele w tym naszej osobistej zasługi. Ale może w Twoim przypadku nie mam racji.

    Ponawiam zagadkę: manga w której dziewczyna namolnie przychodzi do pracowni malarza i mu przeszkadza swoimi miłosnymi zapędami? I nie chodzi tu o Nagatoro?
    • Avatar
      Re: Skąd się biorą nieogarnięte dzieci 14.03.2024 11:24
      Piękny tekst Jiri, w wielu miejscach trafiający w sedno.

      Bo widzisz, czasami łatwo się ocenia drugiego człowieka, trudniej zaś spróbować wykazać próbę zrozumienia.

      Sięgasz tu do korzeni, do przyczyn dlaczego Naoto jest taki, a nie inny
      Dlaczego, gdy mu dokuczały dzieciaki w dziecinstwie, to się nie bronił.
      Dlaczego zamarł jak królik, w sytuacji zagrożenia, zamiast próbować, jak to dziecko, rozwalić kilka nosów.
      Ano, zapewne, był nauczony, że albo jest niewart obrony własnej osoby, albo ta obrona  kliknij: ukryte  W anime tego tak nie widać, nie widzę tak tych korzeni, może będą w kolejnym sezonie.

      Widzę za to, czemu Nagatoro się umie obronić i jej relacje z siostrą.

      Tam nie ma wyuczonej postawy bezradności. Nagatoro w konfrontacji z siostrą nauczyła się bronić, bo tak naprawdę miała szanse się bronić.
      Bo pomimo, że siostra ewidentnie jej dokucza, to chce jej dobra, chce żeby Nagatoro się umiała obronić.
      Nagatoro jest myślę ważna dla siostry.

      Nie szłabym jednak tak daleko w ocenie matki Naoto.  kliknij: ukryte 
      Nagatoro według mnie pokochała Naoto i zatroszczyła się o Niego. Nawet, jeśli ktokolwiek by uznał, że to tylko młodzieńcze zauroczenie.

      Ale młodzieńcze zauroczenia cechuje też często egoizm. Człowiek zatapia się we własnym uczuciu, a nie żeby patrzył uważnie na obiekt swoich uczuć.
      Natomiast Nagatoro jest uważna. Szybko zauważa, że z chłopakiem jest ewidentnie coś nie tak, skoro się nie bronił ani w bibliotece, ani na stołówce i dziewczyna szybko przechodzi do działania, uczy go jak on ma się bronić.


      Jak w ogóle ma zadbać o swój fundament, czyli o swoje przetrwanie.

      Bo kto niby miał go tego nauczyć?

      A może to nie tylko słowo na „M”.

      Może NAGATORO taka jest, uważna po prostu. Silna i uważna. I troskliwa. Dlatego stoi na czele stadka koleżanek.
      Ale jej koleżanka też jest uważna. Trochę chyba rywalizują o pozycję liderki. Ale to już inna historia

      A wracając do głównej pary, do Naoto i do Nagatoro:


      Jiri50 napisał(a):
      nie mam pojęcia czemu jakoś mam wrażenie, że to jakoś się wiąże z nasza serią. Mała dziewczynka dostrzega chłopca który nie potrafi się bawić. Dlatego zresztą on nie chce się bawić i tkwi na uboczu. Ale ona jest uparta. Musi trochę nauczyć go tego kontaktu i dlaczego to ważne. Chmmm a tu od razu sadyzm itd. Na tym poziomie to też ładna opowieść.



      Dokładnie tak.

      Dlatego ja od początku nigdy źle nie mówię ani o Naoto, ani o Nagatoro.

      Mogą być czasami nieporadni w tym pierwszym poważniejszym uczuciu, ale obydwoje dość szybko wykazują dobrą wolę.

      A wracając do Naoto – skoro dziewczyny nie odstraszył jego izolacjonizm, jego łzy, ani oddanie chusteczki,
      to dotarło do niego, że jej na nim zależy.

      A skoro tak, to on nie będzie wybrzydzał.

      Bo może  kliknij: ukryte 
      Ale przecież także Naoto taki jest i już wkrótce wykazuje wobec niej troskliwość (scena z upałem, gdy ratuje Nagatoro przed udarem cieplnym, oraz scena z nachalnym konkurentem gdy instynktownie podchodzi bliżej, żeby jej pomóc).

      Więc tak, dla mnie to od początku jest ładna opowieść.

      Nawet jeśli ta pierwsza scena w bibliotece była trochę kontrowersyjna.

      Ale nawet wtedy wszystko odbyło się bez świadków w postaci koleżanek.

      Bo moim zdaniem Nagatoro nigdy nie chciała upokorzyć Naoto.
      Owszem, ta jej obrona jej zranionego ego wyszła niefajnie.
      Owszem, Nagatoro bywa mocno toporna. W końcu to przecież jej pierwsze silniejsze uczucie i z tym ona też musi sobie radzić, a nie tylko zatroszczyć o chłopaka, który nie nauczył się bronić siebie i zadbać o siebie.

      Dla mnie to też jest ładna opowieść.

      Tzn widzę tę ich wzajemną troskliwość pod warstwami ich nastoletniej nieporadności.
      • Avatar
        Sulpice9 14.03.2024 13:47
        W sumie miałem napisać coś mądrego, ale obawiam się, że wiadomości są na tyle bogate w informacje i na tyle celne, iż nie bardzo wiem, co mógłbym od siebie dodać :D Staram się, by nie spoilerować sobie animacji mangą, więc co do ewentualnych wyjaśnień to brak mi wiedzy, jednak Wasze uwagi są bardzo prawdopodobne i fabularnie spójne :) Pozostaje mi podziękować :)

        PS – i odpowiadając na pytanie z pierwszej wiadomości. Niestety, nie wiem, co to za manga…
      • Avatar
        Jiri50 15.03.2024 07:30
        Brak słów ściska za gardło, no to piszemy!
        WOW! Dziękuję bardzo za to drugie słowo. Też podejrzewałem, że tu powinno się pojawić.

        Niebywale się cieszę, że „objawia” je ktoś inny. Dzięki temu jest to jakoś mniej krępujące. A i trudno teraz mi „widzenie duchów” zarzucić. Ktoś jeszcze je widzi. No teraz faktycznie chyba sięgnęliśmy istoty tego dlaczego ta seria cieszy się popularnością. Wbrew pozorom ta nie różniąca się podobno od innych „romansów seryjka” ma sporo dodatkowych wątków i znaczeń.

        I tak, na pewno układ domów skłania do rozważań na temat jedynactwa i jego konsekwencji. Zdaje się w wielu miejscach w Azji widzą w tym winnego epoki „singielstwa totalnego”.

        Mangą w której dziewczyna narzuca się malarzowi jest „Teoria Miłości”. Powinno być teoria podrywu. Zawiera odniesienia do Artystów Podrywu czyli manosfey. Czyżby coś nam i tu się odzywało? No manosfera, serio? Czy oni tylko pożyczyli sobie ten wątek? Oj tam chyba coś by się znalazło.

        Jakoś teraz to wszystko wydaje się takie małe i nieważne.
        - Ech, Stachu wychodzi z ciebie straszny romantyk. Powiedziałby Rzecki w Lalce.
        - Panie Rzecki, ale ja mam na to papiery! Odparłby Wokulski.
        Tak są badania potwierdzające, że panowie są bardziej romantyczni. I co zdziwieni?

        W innym czasie i miejscu brałem udział w dyskusji gdzie seria ta była zaciekle atakowana. Temat pozorny, jaranie się młodocianymi. Niby Nagatoro wygląda na 10 lat itd. No kosmos po prostu. Czemu tak? Zdaje się . . .

        - A widziała Pani czego to im się zachciewa? Troska i uważność . . . . tfu jakie to są zboki straśne!
        - No wie pani, im to się równouprawnienie jeszcze zamarzy. Wyjdą nam z tego konta. Na co z ciebie za mężczyzna nabierać przestaną. Jak żyć! Zachcianki mieć będą! Warunki jakieś postawią! Oni mogą tego naprawdę chcieć! Troska i uważność też mi coś. I jak im to teraz dać? Skąd to się bierze? To ja niby mam coś robić? Same cycki już nie wystarczą? Opatrzyły się?

        Ano chyba coś w tym jest.

        Tak samo jak w tym, że trudno się nie uśmiechnąć nad sytuacją dziewczyny wpatrzonej w rysującego chłopaka. Czyim alter ego on jest? Nie, kpił tu nie będę. Widziałem parę wywiadów z naprawdę uznanymi twórcami. U mnie wywołało to jedno wrażenie. Ci ludzie wydają się być zawieszeni na ścianie życia wyłącznie za pomocą cienkiej nici swojej twórczości. I jak tu kpić z kogoś takiego?

        Okazuje się marzenia mamy ciut wspólne. I to od dawna. A urocze dziewczyny obdarzone troskliwością i uważnością mieszkają tam od dawna. I chyba wiek nie ma znaczenia. Dziewczyn i nasz.

        Oj Zbigniew Herbert przysięgę napisał przecież bardzo dawno.
        [link]

        Stachu! Tak, wiem ale ja mam na to papiery!!
        Dziękuję Bardzo za dyskusję. Nie chciałbym tego przeciągać ponad rozsądną miarę.
        Jeszcze nam się nożyczki odezwą. ;-)
        • Avatar
          Jiri50 15.03.2024 07:36
          Re: Brak słów ściska za gardło, no to piszemy!
          Wyjdą z tego kąta! Brak edytora tekstu wysłanego jest irytujący.
  • Avatar
    A
    Jiri50 4.03.2024 08:57
    Pogoń za złudzeniem?
    Zapewne część czytających ma z tych naszych przemyśleń na temat jakiegoś „drugiego” dna Nagatoro niezłą bekę. W sumie można by skwitować całą serię prostym podsumowaniem. Romans szkolny z absurdalnie niedobraną parą.

    Nic nowego, motyw tak obecnie zgrany, że wręcz wyświechtany. No i czym te głupole się zachwycają? Dodajmy do tego jeszcze fatalny fanserwis, w dużej mierze bazujący na eksploatowaniu wątku seksualności nastolatków. Z naciskiem na „ukryte pragnienia” naszej rozbrykanej pannicy. Panna ma być kawaii, ale . . . niech będzie tsundere. Mają być cycki, mała zaświeci bielizną. Gość obowiązkowo wycofany nerd przegryw. Zestaw w sumie chyba obowiązkowy jak twierdzą znawcy rynku.

    No może dla jakiejś odmiany zamienimy role w zgranych schematach i ludzie to kupią bo to lubią. Bo to się sprawdza i sprzedaje.

    Chyba w pewnym momencie sam tak to oceniłem i dałem sobie siana. Ale całkiem możliwie, że to nie do końca jest takie proste.

    Jednak . . . . są tu też dosyć ciekawe motywy i bardzo interesujące zestawienia sytuacji. Jakoś zbyt dużo tego, aby uznać to wyłącznie za czysty „wypadek przy pracy” zespołu jadącego oklepanymi schematami.

    Jeśli zgodnie w sugestią szanownego recenzenta podstawimy pod Nagatoro „nowczesną i wyemancypowaną” kobietę to np. ta jej szydera z „rycerskich” fantazji naszego „bohatera ostrego i szybkiego miecia rodem z fantasy” nabiera bardzo ciekawego wydźwięku. Zdaje się zupełnie jakoś nie na miejscu w takiej serii.
    • Avatar
      Bez zalogowania 4.03.2024 09:35
      Re: Pogoń za złudzeniem?
      Manga stoi na półce i czeka, aż zatrze się dobre wrażenie po anime i przeczytam ją bez nakładki w postaci adaptacji.
      Tak to jest, gdy adaptacja jest zbyt udana, nie tylko pokolorowana, ale i mam wrażenie podkolorowana.
      Jak to Jiri oceniasz, podkolorowana, czy nie?

      Bo wrażenie pogoni za złudzeniem może nie brać się z próby szukania głębszego dna, tylko z dna być może dołożonego przez twórców anime.

      Ja jestem absolutnie za adaptacją, choć pierwszy seans wcale aż tak pozytywnie mnie nie nastroił. Ot siedem na dziesięć, czyli u mnie przyzwoicie, nie zachwycająco.
      Nawet jeśli od pierwszego momentu były dla mnie widziane zupełnie inne kwestie, niż dla wielu osób komentujących negatywnie pierwszy odcinek.

      Wiesz co jest, a raczej co może być tym Twoim ulotnym złudzeniem Jiri?

      Moim zdaniem Nagatoro to mądra kobieta. Młoda, ale już mądra. I w pewien sposób wyjątkowa. Nie patrzy na zewnętrze Naoto, nie wyśmiewa się razem z koleżankami. Czytając mangę widzi wnętrze człowieka. I to wnętrze ją kusi.
      To niekoniecznie tak jak piszesz, że to ta odmienność, że Naoto to artysta itp. Znaczy też może to mieć znaczenie.
      Ale moim zdaniem większe ma to, co na tych mangowych stronach jest zawarte, czyli materiał na rycerza potrafiącego kochać bezgranicznie i w razie potrzeby gotowego oddać życie za wybrankę.
      Ile z kobiet NIE patrzy na opakowanie, jeżeli widzi, że to środek ma potencjał? ZAUWAŻ też, że jej koleżanki się śmieją z zawartości mangi. Może to ich cynizm, może niewiara w romantyczną miłość, a może nie potrafią dostrzec w Naoto materiału na owego rycerza.
      A Nagatoro to potrafi dostrzec.
      A że sama jest rycerką… Zobacz jak bezwzględnie odrzuca czasami plewy w postaci chłopaków podrywających ją tylko dla jej powierzchowności.
      nie interesuje czyjś wygląd, tylko czyjeś wnętrze i tego samego oczekuje od wybranka.
      Następnie go cały czas testuje, czy on faktycznie jest taki, jak tam narysował.
      Uczy go jak wydobyć owego rycerza na zewnątrz. Uczy go też jak się odnaleźć społecznie. Wiesz, to jakby znalazła diament i go teraz ostro szlifuje. Albo zamieni się w brylant albo pęknie.

      Większość zobaczyła w nim nic niewarty kamyk. Bo kamienie szlachetne, czy jubilerskie często wymagają szlifu, żeby wydobyć ich piękno. A wiele osob wybiera szkiełka, bo ładnie błyszczą. Ile dziewczyn w jej wieku patrzy poza wygląd chłopaka?

      Dlaczego myślisz, że oni są tak różni?
      Umiejętności społecznych można się nauczyć.
      A czy charakteru i wnętrza da się nauczyć?
      Pewnie częściowo tak, ale nie chodzi o to, żeby zrobić rycerza na białym koniu z kogoś kto nim być nie chce.

      Nagatoro robi rycerza na białym koniu z kogoś już dawno chce nim być, tylko nie potrafił.

      Może to jest ta cała tajemnica ;)
      • Avatar
        Jiri50 4.03.2024 10:55
        Re: Pogoń za złudzeniem?
        Chyba wolę film. Materiały okołomangowe i okładki . . . . są tu czasem bardzo niesmaczne. Film po tym względem wygladzili.

        Chyba każdy facet ma w sobie coś z białego rycerza. W 95% jest to niewątpliwie zakuty łeb. A w nim parę mało realnych wyobrażeń nt. kobiet. W którem to pustym łbie to złudzenie o „przyrodzonej dobroci” kobiet jest na jednym z pierwszych miejsc.

        Niestety sam tak mam. Drobna brunetka, do tego z brązowymi oczami może mi spokojnie podprowadzić portfel. A ja zacznę się zastanawiać jakie biedactwo miało problemy i powody aby mnie przekręcić. I w mojej głowie natychmiast pojawi się obraz tego jak z podprowadzonych mi pieniędzy karmi głodne rodzeństwo.

        Choć powiedzmy sobie szczerze . . . zwykle kupuje sobie za to szykowne szpilki.

        Moim zdaniem Nagatoro to mądra kobieta. Młoda, ale już mądra. I w pewien sposób wyjątkowa.


        Niewątpliwie się zgodzę. Ale chciałbym tu zwrócić uwagę, ze nawet ten w „ukropie kąpany” ideał musiał najpierw trzy razy sprać biednego Naoto zanim się zorientuje, że to jego raniące jej ego zachowanie wynika z jego nieporadności społecznej. A nie jest celowym działaniem w którym przekazuje jej „spadaj maleńka”.

        A to robi akurat tylko raz. To będzie nr 2 – oddanie chusteczki.
        I wydaje się, że nasz „ideał” został w sumie tym kupiony. Wreszcie facet który się postawił i nie zabiega tak nachalnie o jej względy jak reszta samczej populacji.

        Nieporozumienia w końcu się wyjaśniają. Para zaczyna relację. Pytanie tylko czy bez tego nieporozumienia. Taka atrakcyjna Nagatoro zwróciła by uwagę na siedzącego pod swoim kamieniem Naoto.

        I to jest bardzo intrygująca kwestia. Co autor miał tu na myśli.
        Ba zdaje się autorzy nie do końca podzielają nasze po europejsku romantyczne zapędy w tym względzie. A wręcz dodają tam chyba coś jeszcze.
        • Avatar
          Sulpice9 5.03.2024 07:00
          Re: Pogoń za złudzeniem?
          O, jeszcze zdążyłem przed pracą :)

          Co do zasady, to zgadzam się z większością podanych tu postulatów, natomiast nie jestem do końca przekonany do jednej kwestii – czy Nagatoro faktycznie jest aż tak emocjonalnie inteligentna. Jak wspomniałem dużo rzeczy nie miało by tu miejsca (ewentualnie potoczyłoby się zupełnie inaczej), gdyby nie bardzo duży fart obojga co do środowiska zewnętrznego –  kliknij: ukryte 

          Ale ponownie, mamy odwrócenie ról – pozorna przewagę twardej samicy alfa topnieje, gdy idzie rozmawiać o emocjach albo  kliknij: ukryte 

          Po robocie napiszę więcej :)
          • Avatar
            Jiri50 5.03.2024 09:38
            W kwestii wyjątkowości
            Moim zdaniem Nagatoro to mądra kobieta. Młoda, ale już mądra. I w pewien sposób wyjątkowa.


            Myślę, że ta kwestia wymaga wyjaśnienia. Dlaczego też uważam, że to mądra i wyjątkowa kobieta?

            1. Bo nie szuka rycerza z bajki. Ba z romantycznych bajek o rycerzach kpi sobie niewybrednie. Jak sama to ironicznie zauważa romantyzm jest dla przystojniaków. Tak ładnie tłumaczy niezbyt chwalebne postępki. Uległam, ach on był bardzo romantyczny. Oj. o tym ile ta romantyczna oprawa kosztowała i tym, że to jednak ciacho nie wspominajmy. Przypomina mi się ten mem. Przystojniak w biurze mówi babce – świetnie wyglądasz. Ta jest zachwycona – Ależ jesteś słodziak. To samo mówi jej gość nieatrakcyjny – ta już dzwoni zgłaszając molestowanie. Rycerzowanie możesz prowadzić jak odpowiednio wyglądasz. Ba . . . . wtedy nawet pirat, rycerz rabuś czy inny obwieś i krętacz . . . . jest do zaakceptowania. Taka szczerość rzadka sprawa. Nawet jeśli jest spowodowana irytacją z powodu kosza. Szacun.

            2. Zgadza się umiejętność doboru odpowiednich ludzi na przyjaciół to niewątpliwie mądrość. A takimi Nagatoro najwyraźniej się otoczyła. Bez nich mieli byśmy nie więcej niż 2 tomy tej historyjki. Na tyle starczyło by jej cierpliwości i „inteligencji emocjonalnej” aby wytrzymać z mocno pod tym względem ograniczonym partnerem. Dzięki bogu za przyjaciół. Tu nawet jak robią ją w konia dla hecy to w ostatecznym rozrachunku wychodzi z tego coś dobrego. Słodkie i nierealne . . . ale czyż o czymś takim właśnie nie marzymy. Tak nie wiem czy ta ich przyjaźń nie gra nieomal równorzędnej, co ich związek roli w tej opowieści.

            3. Jest taka scena w której Nagatoro uczy Naoto chwalenia innych. Zabawne, że sama ma z tym chyba znacznie większe kłopoty. ;-))) Też nie potrafi chwalić. Ale gdy usiłuje szczerze odpowiedzieć dlaczego go ceni mamy kadr jego pleców pochylonych nad sztalugami. To czym jej zaimponował to upór i determinacja w dążeniu do celu. To wybranie swojej drogi i trzymanie się jej. Trochę to coś innego niż tokujący przed nią koledzy.

            W sumie tylko tyle . . . . czy aż tyle? Mądra i wyjątkowa? W sumie tanio jej to wyszło . . . ale nie ma co narzekać i spodziewać się cudów. Jakiegoś rycerzowania czy innych cudów. Nawet coś tak skromnego robi spore wrażenie.
            • Avatar
              Sulpice9 5.03.2024 18:05
              Re: W kwestii wyjątkowości
              Wreszcie po nadgodzinach :D

              OK, to ta rozpiska jest mi bliższa :) Myślałem, że rozmowa toczy się na temat sposobu prowadzenia relacji, a nie Nagatoro per se, to w takim razie ma więcej sensu.

              Dzięki bogu za przyjaciół. Tu nawet jak robią ją w konia dla hecy to w ostatecznym rozrachunku wychodzi z tego coś dobrego. Słodkie i nierealne . . .


              W sumie trochę tak… ale to przecież romantyczna bajka :) Choć w ubrana nieco inne szatki. Ciekawe, że na tle wspomnianej wcześniej „Tomo” to dobór znajomych protagonistki jest o 180 stopni inny, jednak Japończycy potrafią robić jeszcze coś innego od sztancy :D

              Nawet coś tak skromnego robi spore wrażenie.


              Prawda – to coś, o czym wspominałem przy pierwszej recenzji. To jest komedia romantyczna (ewentualnie romantyczno­‑obyczajowa), ale właśnie ciekawe jest to, że niejako pozbawiona złudzeń i wymagająca akceptacji wad drugiej strony i przepracowania wielu elementów.

              Może faktycznie chodzi o to poszukiwanie „rycerza na białym rumaku”, o którym de facto fantazjują obie strony – bardziej, że jeden z tych rycerzy myśli o sobie jako o damie w opałach, a ta druga ma się bardziej za barbarzyńskiego wojownika :D
              • Avatar
                Jiri50 6.03.2024 07:20
                Re: W kwestii wyjątkowości
                Może faktycznie chodzi o to poszukiwanie „rycerza na białym rumaku”, o którym de facto fantazjują obie strony – bardziej, że jeden z tych rycerzy myśli o sobie jako o damie w opałach, a ta druga ma się bardziej za barbarzyńskiego wojownika :D


                Bardzo zgrabnie napisane. Tylko czy my nie dajemy „wody na młyn rewizjonistów z”. Zdaje się argument zniewieściałości „roślinożernych samców” jest w Japonii używany bardzo szeroko i z lubością. Mam spore wątpliwości czy słusznie. Zalecał bym daleko posuniętą ostrożność w tym względzie. No i nasza „dama w opałach” to nie jest przecież taka skończona melepeta. On szybko orientuje się, że ten pies dużo szczeka. Ale kąsa wyłącznie jak mu na łapkę czy ogonek się nadepnie. A umiejętność tę (unikania depatania) pod wpływem intensywnego i skutecznego smarowania szybko opanuje.

                A tak swoją drogą ciągle mi ta przemoc nie może wyjść z głowy. Przecież dziewczę poddające swojego wiarołomnego lubego zabiegowi „ręcznej perswazji” nie jest u nas niczym nowym. Panna z mokrą głową przeprowadziła swojemu obiektowi westchnień zabieg o wiele bardziej brutalny. Po którym to wyczynie na jego wychlipaną uwagę „że teraz to kosmyka na pamiątkę nie dostanie”. Z jadowitą ironią stwierdziła, że tego co jej w rączkach zostało na parę takich pamiątek starczy.

                W sumie trochę tak… ale to przecież romantyczna bajka :)


                Jak by nie patrzył to jest prawda. Mamy tu osobnika zakochanego który musi pokonać trudności w związku. Osoby dobrali kontrastowo . . . . ale chyba obecnie jest na to moda. A może nawet coś więcej.

                O matko . . . i znowu nam się ci rycerze na regulaminowo białych koniach zajechali.

                Tak na marginesie symptomatyczne jest tu, że narysowane przez Naoto błądzące w uczuciach zakute łby mają europejskie wyposażenie.

                Tak to kod kulturowy, tak wynika z tego co tam sobie obecnie czytam.

                I prawdę powiedziawszy niejaki Wiliam S. Jak by tak wstał z grobu i zobaczył co ta jego opowieść o nieszczęsnych nastolatkach z Werony nawyprawiała. To sam przeklął by swoją prawicę aby do końca życia pisała wyłącznie rubaszne i figlarne komedyjki kojarzące się z podkasaną muzą.

                Cóż, chyba Japończycy z sytuacji „on zimny, a ona gorąca” mają jakąś niesamowitą bekę. Ale to może nam umykać bo to być może kod kulturowy. Swoją drogą manga o takim tytule jest. I jak to napisał jeden z czytelników. „Obejrzałem, to jest tak głupie, że aż kupię.” Może ktoś lepiej obeznany z tematem coś nam tu napisze.

                Zresztą . . . w kwestii mało wysublimowanych zabiegów stosowanych wobec Naoto w kwestii erotycznej też by się przydało wspomnieć temu fachowcowi. Tu również coś nam jakby umyka a drażni. Nooo i tu nam się jakby Kotoko Iwanaga pięknie kłania. Według naszej normy kulturowej to przekraczanie przez Nagatoro strefy osobistej wobec partnera. Który sobie tego raczej nie życzy zakwalifikowalibyśmy jako molestowanie. A jeśli wyobrazimy sobie tu zamianę ról. To możemy być pewni, że ten komiks właśnie dopalał by się na feministycznym stosie. Chociaż nie, nie wydano by tego.
                • Avatar
                  Sulpice9 6.03.2024 23:49
                  Re: W kwestii wyjątkowości
                  Tylko czy my nie dajemy „wody na młyn rewizjonistów z”. Zdaje się argument zniewieściałości „roślinożernych samców” jest w Japonii używany bardzo szeroko i z lubością.


                  Trochę tak, natomiast bardziej stawiałbym, że gdzieś w Japonii po omacku szuka się wyjaśnienia katastrofy demograficznej i epoki singielstwa totalnego (w tym tempie to za dekadę co druga Japonka w wieku 25­‑40 będzie samotna). Swoją drogą, w tym sezonie emitują drugi sezon „Jaku­‑chara, Tomozaki­‑kun”, gdzie bohater­‑otaku trenuje pod okiem machiavellistycznej uczennicy technik by być lubianym przez kolegów, a nawet płeć przeciwną, co potwierdza mi, że jest spora potrzeba na szukanie rozwiązania tego społecznego problemu (swoją drogą, po niezłym pierwszym sezonie drugi rozczarowuje).

                  On szybko orientuje się, że ten pies dużo szczeka.


                  Noo tak, ale ja to traktuję jak odwrócony zestaw ról :D Na zasadzie, że skoro Nagatoro ma być typem „męskiego amanta ze starego kina”, to przecież będzie przechwalać co to ona nie umie, ale gdy trzeba przejść do czynu, to nagle odwagi brakuje… :D

                  I prawdę powiedziawszy niejaki Wiliam S. Jak by tak wstał z grobu i zobaczył co ta jego opowieść o nieszczęsnych nastolatkach z Werony nawyprawiała. To sam przeklął by swoją prawicę aby do końca życia pisała wyłącznie rubaszne i figlarne komedyjki kojarzące się z podkasaną muzą.


                  Nooo… generalnie Szekspir myślał mocno w kategoriach „dobre jest to, co się sprzedaje”, więc chyba aż tak by się nie denerwował :D Tak jak nikt nie ma za złe Mozartowi „chałtury” o nazwie „Czarodziejski flet”, a Mannowi raczej nie wypomina się „Buddenbrooków” :) Bardziej by go wkurzyły hity bez żadnych wartości – strach pomyśleć, jakby dorwał scenarzystów i reżyserów naszych współczesnych komedii romantycznych…

                  Tu również coś nam jakby umyka a drażni. Nooo i tu nam się jakby Kotoko Iwanaga pięknie kłania.


                  Fakt, różnice kulturowe są spore. Wracamy do wcześniejszego wątku, że w dawnej Japonii panowie byli średnio zainteresowani płcią przeciwną, więc zaloty były bardziej „równouprawnione”. Inna rzecz, że miłość romantyczna, jak sama nazwa wskazuje, ma zachodni rodowód, więc w Azji związki z miłości mają jednak krótszy rodowód :D Iwanaga i jej chłopak to faktycznie ciekawy zestaw, jednak dość różny w stosunku do Nagatoro i senpaia. Tam jednak facet nie był nieśmiały lub wycofany, tylko zwyczajnie podobała mu się inna (nieosiągalna, ale to już inna sprawa). No i bohaterowie są jednak starsi od naszych licealistów o kilka ważnych lat :)
                • Avatar
                  Re: W kwestii wyjątkowości 7.03.2024 00:30
                  Bez przesady.

                  Po pierwsze, gdzie Ty tu widzisz odmienność charakterów i ten ogień i ten lód.

                  Ona jest jak mieszanka lodu i ognia, tylko że została zmuszona w domu do ciągłej walki z siostrą.
                  Więc jej REAKCJE są ogniste.
                  On też jest z ognia i lodu. Pod tą jego powłoką jest ogień, tylko skorupa jest gruba, ale przy Nagatoro skorupa szybko pęka.
                  „Dziewczyna i to młodsza doprowadziła mnie do płaczu " jest wkurzony na siebie w pierwszej scenie. Jest też pewnie zły na siebie, że się nie odważył wtedy, tym pierwszym razem podjąć gry, dlatego potem idzie na festiwal, podejmuje ryzyko.

                  Ona się siłą wdarła do jego szklanej wieży i mówi mu
                  " idź za mną.”

                  Ona też się boi. Zranienia, odrzucenia. Ale pokazuje jemu, że jej zależy i że mu nie odpuści. Ci wyśmiewający koledzy z dzieciństwa odpuszczali mu, bo tylko chcieli mu podokuczać.

                  Ale jej na nim zależy, ona nie odpuści. Będzie szlifować ten kamień, aż pęknie albo gdy nabierze połysku.
                  Ale kiedy inne dziewczyny chcą wziąć młotek do szlifowania (pierwsza scena na stołówce, sezon pierwszy) to ona im nie pozwala. Bo wie, że kamienie szlifuje się mocno, ale z wyczuciem. Nagatoro stawia swoim koleżankom wyraźne granice. Mówi im, że przegięły.

                  Dlatego, że robi to konkretnie, to niechciane fragmenty jego emocjonalnej skorupy zaczynają odpadać kawałek po kawałku.

                  Dlatego, że i ona szybko się uczy, jak naciskać, żeby nie pękło, to jej się udaje.

                  On zaś nabiera odwagi działania i odwagi robienia rzeczy właściwych i w sposób właściwy (scena z upałem i staniem w kolejce z której ją zabiera,
                  Albo scena w tłumie czekającym na fajerwerki gdy znowu on działa i ją ratuje z opresji)
                  Tylko publicznie wśród rówieśników ma on większe opory i potrzebuje zachęty (scena gdy kolega z klubu nagabuje Nagatoro)

                  Ona też ratuje mu skórę kilka razy.
                  Widząc go w opałach i na smyczy popędzi na festiwal, żeby go uratować z rąk koleżanek.

                  Bardzo dobrze ogląda mi się historię, w której mimo docierania obydwoje mogą na siebie liczyć.


                  Charaktery i zachowania nawet miewają podobne.
                  Obydwoje podejmują rękawicę, nawet gdy się wstydzą. (pomijam ten pierwszy raz w bibliotece)
                  Chłopak nie płakał wtedy, bo był słaby, tylko raczej dlatego, że był wkurzony na własną niemoc. Łzy niekoniecznie oznaczają wzruszenie, ból, czy strach.
                  Silne wzburzenie także. Gniew także.
                  (Podobnie jak śmiech może być nerwowy, nie radosny.)

                  Mangi jeszcze nie czytam, odnoszę się cały czas do anime.

                  Zauważ, że on błyskawicznie się od niej uczy (ta scena na wzgórzu na festiwalu, gdy to on przejmuje jej droczenie i testowanie i chce ją zawstydzić)

                  Nie mógłby tak szybko się uczyć, gdyby nie był w głębi serca podobny do niej.

                  Dla mnie są jak te dwie odnalezione połówki, dwie części jednego mechanizmu, które teraz potrzeba spasować, żeby działało i grało. :

                  ;)

                  I gra, ona pomaga mu z wystawieniem prac i z wygraniem z Przewodniczącą, on jej pomaga gdy jej brakuje odwagi i zapału żeby zmierzyć się z lękiem przegranej.
                   kliknij: ukryte .
                  I jego dopingowanie :)

                  Naprawdę, fajna robi się z nich para :)

                  Ale nic za darmo, obydwoje wkładają w to wysiłek i odważają się.

                  I obydwoje próbują dopasować trybiki :)


            • Avatar
              Re: W kwestii wyjątkowości 7.03.2024 01:53
              Rycerz na bialym koniu
              Nagatoro robi rycerza na białym koniu z kogoś,
              Kto już dawno chciał nim być, tylko sam nie potrafił się nim stać.


              Trzeba mi było poprawić to zdanie, żeby nic w nim nie brakowało i żeby było czytelne ;)

              W każdym razie – ja uważam, że cyniczna postawa Nagatoro, to tylko jej maska chroniąca jej pozycję społeczną. I chroniąca ją przed zranieniem przez innych.

              W głębi serca ona takiego rycerza szukała, ale spotykała samych xxx, patrzących jedynie na jej wygląd.

              To dlatego ich spławiała, a nie dlatego, że o nią zabiegali.
              Nie każdej kobiecie wystarczy do szczęścia bycie adorowaną.
              Nagatoro to uważam typ Wojowniczki, nie kokietki.

              A co do kwestii „cynizmu”
              To jej koleżanki śmieją się z tej mangi.

              Ona natomiast wcale się z tego nie śmieje. Wręcz milknie.
              A kiedy zostaną sami wytyknie niedoszłemu rycerzowi, że chciałby być rycerzem, ale nic w tym kierunku nie robi.
              Wbrew pozorom Ona potraktowala jego marzenie na poważnie.

              Jest ona jak ten chochlik chcący spełnić to jego marzenie.

              Ale przecież każde marzenie ma swoją cenę.

              Tą mangą Naoto obwieścił światu, że chce być rycerzem na białym koniu.
              Zaafirmował to sobie wręcz wizualnie.

              Naoto nie mówił że nie uda mu się, w ogóle nie rozważał tego.

              Marzył. I to marzenie narysował.

              W odpowiedzi na Jego narysowane marzenie Wszechświat dał mu Nagatoro. ;)

              A ze nie ma nic za darmo, to Nagatoro zaczęła go szlifować.
              I masz rację Jiri, Naoto chciał tę szansę od Wszechświata odrzucić.
              Przecież patrzył na te dziewczyny z góry.
              Na start skrytykowal je w myślach. Ocenił Je wszystkie na podstawie ich hałaśliwego zachowania, bez zagłębiania w ich wnętrza. Chyba uważał się za lepszego od nich. I z miejsca je odrzucił.

              Gdyby Nagatoro nie spojrzała w głąb Naoto, to nic by z tego związku nie wyszło.

              Gdyby Nagatoro poddała się już po pierwszym odrzuceniu, też nic by z tego związku nie wyszło.

              Gdyby dziewczyna nie zaczęła go zdobywać na swój własny dziwny sposób – też nic by z tego nie wyszło…

              Cóż, determinacji i odwagi jej z pewnością nie zabrakło.
              • Avatar
                Jiri50 7.03.2024 08:53
                Brzydka prawda o rycerskiej miłości
                Nie no żeby nie było. Naprawdę uwielbiam etos rycerski. Niewątpliwie kodeks rycerski w jakiś sposób mam wszyty w duszę. Też podziwiam ludzi którzy mają „odwagę i determinację” aby używać tego w życiu. Co jest trudne, niewygodne . . . . i często niewdzięczne.

                Ale głęboka szydera mnie chwyta jak na scenę wbiega nam „miłość rycerska” i próbuje mnie przekonywać do swojej autentyczności i naturalności.

                Sorry . . . . tak mam i się nie zmienię. Już nie.

                Powiem więcej . . . . zdaje się autorzy Nagatoro mogą myśleć podobnie. W sumie dopiero co to sobie uświadomiłem. Jeśli przyłożymy „miłość dworską” do sceny w bibliotece. To wtedy „pan rycerz” nie dotknie tych włosów, bo ten rodzaj miłości wyklucza takie zachowanie. I Nagatoro może też śmiać się tu właśnie z tego.

                Pytanie czy autorzy orientowali się na tyle w naszym kodzie kulturowym abyśmy mogli tak to interpretować.

                A pan rycerz nie mógł się realizować w praktyce miłosnej. Bo pan trubadur nie miał innego wyjścia. Zapewne było paru takich którzy opiewali te damy w bardziej praktycznych sytuacjach. Ale panowie baronowie szybko wybili im z głów podsuwanie takich pomysłów ich małżonkom. Oj widok kolegi po fachu obdzieranego ze skóry. Działał zapewne bardzo przekonywująco na takiego twórcę i studził zapały wszelakie. I tak powstało nam to bardzo szkodliwe dziś wyobrażenie. Które pęta się nam w naszym kodzie kulturowym współcześnie robiąc sporo złego.

                I tu trzeba by zadać sobie pytanie czy twórcom Nagatoro (a może generalnie Japończykom) nie chodzi między innymi o konfrontację naszego pojęcia miłości romantycznej. W której spada ona na Bogu ducha winne obiekty jak ten grom i one na to nic nie poradzą – a rodowód tego jest według mnie właśnie dworski, rycerski. Z pojęciem miłości jako procesu w którym te obiekty niejako tworzą­‑wypracowują sobie przestrzeń dla intymnych uczuć.

                Chyba każdy z nas lubi jak ma rację. Nigdy koncepcja rażenia strzałą amora nie „przebiła mojego serduszka”. I z prawdziwą satysfakcją odnotowuję to jak specjalista wiesza na niej ostatnie psy. Obarczając odpowiedzialnością za obecną „seryjną monogamię” i całą resztę niezbyt fajnych zjawisk na sercowym ryneczku. Wręcz obwiniając za większość katastrof małżeńskich.

                Też jestem pewien, że sir Wiliam autorów takich np. „harlekinów” kazał by nabić na pal. I miał by rację. Bo ta „emocjonalna pornografia” robi niebywale paskudną robotę. I spokojna, refleksyjna narracja Japońskich romansów gdzie obiekty tworzą swoją miłość. Stanowić może odtrutkę na tę głupotę. A przynajmniej jest dla nas czymś innym i ciekawym.

                Jednym słowem kodeks rycerski tak, miłość w tym stylu . . . . nigdy w życiu. I nie sądzę aby nasi bohaterowie tej mangi rzeczywiście na serio jakoś tak się postrzegali. To raczej nie ta bajka.

                A w kwestii bajki:

                Jak by nie patrzył to jest prawda. Mamy tu osobnika zakochanego który musi pokonać trudności w związku.


                Zdaje się coś mi się tu napisało być może ważnego. Tak to bajka współczesna. Dawniej bohater musiał dla spełnienia miłości pokonać smoka, zabić perwera czarownika albo innego groźnego władcę demonów. Zresztą przecież my ten motyw, też mamy. Tu jako sen. A dziś heroizmem jest pokonanie trudności w związku . . . czy nawet w ogóle podjęcie trudu aby to sobie zbudować. Ot czasy . . . .

                Trochę tak, natomiast bardziej stawiałbym, że gdzieś w Japonii po omacku szuka się wyjaśnienia katastrofy demograficznej i epoki singielstwa totalnego


                Wydaje mi się, że pewną wskazówką dlaczego tak się dzieje może być właśnie . . . . ten bajkowy fragment. Z naszą Koszmatoro. Ale co ja tam wiem. ;-))
                • Avatar
                  Sulpice9 7.03.2024 23:33
                  Re: Brzydka prawda o rycerskiej miłości
                  Hm… jak człowiek ma raz dziennie żeby zająć się wątkami na forum, to wraca i dostaje taki dyskusyjny rebus do rozgryzienia :D Spróbuję odpisać na część wątków, ale łatwo nie będzie, bo w sumie częściowo z obiema stronami się zgadzam, a częściowo… no, inaczej :)

                  Fakt, wspomniałem o tym w pierwszej recenzji, że „Nagatoro…” zaczyna trochę jak wspomniana „emocjonalna pornografia” i zgadzam się, że jest to problem współczesnego anime. I to ogromny. Zabawna rzecz, że jedną z możliwych interpretacji w „Chłopcu i czapli” nestora anime, Hayao Miyazakiego  kliknij: ukryte  Z tego powodu z czasem polubiłem „Nagatoro”, bo właśnie rozlicza tę fantazję pozbawiając nas złudzeń (przynajmniej częściowo). Nie wiem natomiast, czy rezygnowałbym z łatki „romansu” – owszem, bohaterowie próbują budować związek na czymś więcej niż czyste, ale czy bez niego na początku którejkolwiek ze stron tak by się chciało (zwłaszcza Nagatoro)?

                  Co do skrajności naszych bohaterów – no, różnią się, ale serial skupia się głównie na ich uczuciach i pasji, a to faktycznie ich łączy (a to przecież danie główne tego anime). Natomiast czy Naoto jest taki twardy? Według mnie – nie. Jego reakcje, zwłaszcza w pierwszej połowie serii, to raczej dowód niemocy i użalania się nad sobą niż odpowiedź na niespełnione ambicje lub urażoną dumę. Przez większą część serii senpai jest wręcz archetypem płochliwej pensjonarki, która się gorszy i wstydzi, ale jest zafascynowana. Owszem, nabiera nieco charakteru, lecz do końca drugiego sezonu pozostaje raczej „ogarniętą betą” niż samcem alfa. Do jego lubej sporo mu brakuje.

                  Nie jestem też przekonany, czy aby na pewno wszystko było planem Nagatoro – gdyby faktycznie od początku miała jakiś plan na senpaia nie zrobiłaby po drodze tylu błędów i to raczej wynikających z jej działań niż deklaracji Naoto. Scenę w stołówce bardziej traktuję jako kliknij: ukryte 

                  To w końcu nastolatki – owszem, pod pewnymi względami nieźle poukładane, ale wciąż miotające się w szczytowej fazie hormonów połączonej z lękami, kompleksami i kilkoma innymi rzeczami.

                  Ostatnia rzecz na dzisiaj, bo mnie zaciekawiło:

                  została zmuszona w domu do ciągłej walki z siostrą.


                  Czy w mandze jest coś więcej na ten temat? Bo w anime
                  nie ma o tym nawet grama – tzn. jest tylko lekkie przekomarzanie ;D

                  • Avatar
                    Re: Brzydka prawda o rycerskiej miłości 8.03.2024 03:40
                    No ja w kwestii „Brzydkiej prawdy o rycerskiej miłości” zupełnie z Jirim się nie zgodzę, a to dlatego, że cynizm w wielu aspektach życiowych jest mi zwyczajnie obcy, zresztą wg mnie postawa cyniczna to często tylko objaw rozczarowań, bądź zranień. Najczęściej – zranień ego. A jak już się ten kamień u szyi (ego) odczepi, to człowiekowi lżej na duszy ;)

                    Żadne dziecko nie rodzi się cynikiem, za to potrafi kochać bezgranicznie i nie za coś. Ani nie coś za coś. Tylko ot tak, kocha – po prostu.

                    Nagatoro ma już nakładkę z cynizmu, bo ma silne ego. Na szczęście to zakazane przez Jiriego słowo na literę M redukuje jej ego po trochu.

                    Nie inaczej ma się rzecz z senpajem. On płacze wewnątrz, bo to jego ego cierpi. No te sceny, gdy ona nie docenia jego pierwszego rysunku gdy pozowała mu… Ale mu wtedy pojechała po ambicji i po ego…

                    Artyści bardzo często to ogromni egotycy.

                    Co nie oznacza, że on jest słaby, czy że jest beksą.

                    Hehe, probierzem złota jest ogień, a Nagatoro regularnie go przypieka.

                    A może uczy go, jak być złotem!?

                    Jeżeli uznać, że on po tym wszystkim jest ogarniętym betą, to jest to olbrzymi progres, bo dotąd był chyba tym najsłabszym elementem łańcucha w stadzie, tym osobnikiem, który często się odłącza od stada i ginie marnie w głuszy.

                    Albo z przerośniętym ego kończy jak Norwid.
                  • Avatar
                    Jiri50 8.03.2024 08:01
                    Szczegóły ogólne
                    Zgadzam się z Sulpice9 prawie zupełnie. Tam gdzie się nie zgadzam muszę sobie to poukładać.

                    Jego reakcje, zwłaszcza w pierwszej połowie serii, to raczej dowód niemocy i użalania się nad sobą niż odpowiedź na niespełnione ambicje lub urażoną dumę. Przez większą część serii senpai jest wręcz archetypem płochliwej pensjonarki, która się gorszy i wstydzi, ale jest zafascynowana.


                    Chwilowo brak mi argumentów. Ale ten fragment jakoś mi chyba nie pasuje. Cóż Nagatoro tak zdominowała scenę, że aż człowiek gościa prawie przeoczył. Ale w końcu o to autorom chodziło.

                    Postulat trzymania się dzieła a nie rozwlekania dyskusji na tematy ważne ale ogólne przyjąłem. Postaram się go trzymać. Ale chyba tak do końca to się nie da. Odnoszę wrażenie, że różnica w podejściu do spraw jaką możemy sobie zaobserwować tak z grubsza da się zamknąć w stwierdzeniu. Być może błędnym, ale tak to mi się jakoś samo nasuwa. Japończycy pracują nad swoimi relacjami nieświadomie, podczas gdy Europejczycy świadomie nad nimi nie pracują. Bo mają „romantzm” zaszyty w pojęciu M. I płacą za to wysoką cenę. Dobra cynik, prychnie tu teraz i stwierdzi. I co z tego, w obu przypadkach dochodzi do:

                    katastrofy demograficznej i epoki singielstwa totalnego

                    Nie wiem ale na obecnym etapie dosiądę się tu do Japończyków. I mam na to mocne papiery. Na to, że mają oni rację.

                    Zawiązanie akcji w bibliotece, nosi w końcu przecież znamiona europejskiego „zauroczenia z przypadku”. Emocje podlane odrzuceniem motywują Nagatoro do podjęcia oblężenia fortecy. Tak jak ja to widzę to oblegający w tej scenie w szatni basenowej przed festynem ma już dość. I gdyby nie interwencja koleżanek zmuszających ją do walki o „smycz do swojego zwierzaka” to skończylibyśmy tę zabawę. I to by wg. mnie było na tyle w kwestii genialnych kompetencji emocjonalnych i szlifowania drogocennych kamieni przez główną bohaterkę.

                    Bez urazy nie kpię. Przekazuję swoje odczucia.

                    Tak jestem cynikiem. A niech będzie. Romantycy walący młotem cynizmu w realistów są równie starzy jak sam romantyzm.

                    Jeśli chodzi o rycerskie dziewice i dziewiczych rycerzy. Właśnie niedawno skończyłem czytać Joannę Dark, i mój krytycyzm w tym względzie troszkę się podniósł. Ale . . . przecież nie o to tu chodzi.

                    I zapewne masz rację, to kwestia pewnego bagażu. Bagażu który skłania do zastosowania pewnego stwierdzenia Bismarcka na temat socjalizmu do tematu na M.
                    „Łajdakiem jest kto nie umierał z miłości za młodu. A głupim „h…” jest ten który robi to na starość”.

                    Cóż, dzieci obserwujące jak rodzic staje się głupim „h . ..”, mają pełne prawo stać się cynikami. I to się dzieje. Co jakże często możemy sobie zaobserwować np. w mangach gdzie te emocje wg. mnie się pojawiają i to wcale nie rzadko.

                    Chyba trochę zazdroszczę . . . . możliwości tego umierania. Z czasem zalecał bym jednak pewien umiar w tym względzie.

                    To w końcu nastolatki – owszem, pod pewnymi względami nieźle poukładane, ale wciąż miotające się w szczytowej fazie hormonów połączonej z lękami, kompleksami i kilkoma innymi rzeczami.


                    Zagadka: manga w której dziewczyna namolnie przychodzi do pracowni malarza i mu przeszkadza swoimi miłosnymi zapędami? I nie chodzi tu o Nagatoro?

                    Ps. Jeśli jakieś nadobne niewiasty to czytają! Wszystkiego Najlepszego.
                    • Avatar
                      Sulpice9 8.03.2024 23:14
                      Re: Szczegóły ogólne
                      Cóż, pozostaje mi jedynie się zgodzić co do analizy sceny w bibliotece i tego, że bez koleżanek, to ten romans (w realistycznym ujęciu) nie miałby szans :) Zresztą wspominałem już o tym, może w sposób trochę za bardzo zawoalowany :) Natomiast co do:

                      Romantycy walący młotem cynizmu w realistów są równie starzy jak sam romantyzm.


                      To fakt, ale też trzeba dodać, że „cynicy walący w romantyzm” też nie są niczym nowym, wszak Mozart z Da Ponte już pod koniec XVIII wieku robili sobie żarty z romantycznych związków w „Cosi fan tutte” (polecam zaznajomić się przynajmniej ze streszczeniem libretta, mam przeczucie, że Cię zainteresuje :D ).

                      Cóż, dzieci obserwujące jak rodzic staje się głupim „h . ..”, mają pełne prawo stać się cynikami. I to się dzieje.


                      O matko – nie, to jest kobyła do przegadania ewentualnie na PW, to co obserwowało pokolenie obecnych 20­‑30 latków w dzieciństwie to temat ewidentnie nie na to forum :D

                      Również życzę Paniom wszystkiego najlepszego :)
                      • Avatar
                        Jiri50 10.03.2024 19:54
                        Re: Co słychać w domach?
                        Zresztą wspominałem już o tym, może w sposób trochę za bardzo zawoalowany :)

                        A skąd, dopiero po tym jak to napisałeś, trochę inaczej spojrzałem na ich relację z otoczeniem. I zdziwiłem się jak bardzo człowiek może być ślepy. Swoją drogą to ten „kafelek z gębą Gamo. W którym obrzuca naszą parę krytycznym a domyślnym spojrzeniem z ironicznie jadowitym uśmieszkiem na ustach. To chyba sobie jakoś przeflancuję jako gifa na komórkę. I będę wysyłał ludziom którzy starają się mnie nieudolnie w trąbę zrobić.

                        To fakt, ale też trzeba dodać, że „cynicy walący w romantyzm” też nie są niczym nowym

                        Auć, no nie w szczepionkę! To bolało. Chociaż . . . skoro sięgnąłem po oklepaną retorykę to chyba sobie na to zasłużyłem.
                        [link]
                        Tak choć to bolesne, ale mogłem sobie na to zasłużyć.

                        Przyznaję się bez bicia. Ruszyło mnie. No parę razy widziałem dzieciaki dla których rozstanie rodziców . .. to było coś co ich przeorało. Jak to napisał kiedyś na tym swoim blogu nasz cranio­‑sakralny trener personalny. Dzieci chcą umrzeć za swoich rodziców. Świadomość dla jakiej marności to się dzieje trochę mnie ruszyła.

                        Ale, to nie na temat. I nie na to forum. I nie w przypadku tego anime­‑mangi.

                        Ale, A jesteście tego na 100% pewni?

                        Posiedziałem sobie chwilę nad tym co możemy zobaczyć w domach bohaterów przy okazji akcji pt. chorych nawiedzać. Noooo te domy trochę się różnią. Prawda? Mi sempai w pidżamie jakoś bardzo się tak z Adrianem Moolem wizualnie i nie tylko wizualnie kojarzy. Chłopak miał przekichane, bo zostawiła ich matka.

                        Oczywiście! Przecież wspomniani są tam rodzice! Tak dwa razy. W tym raz gdy Naoto mówi, że są oboje bardzo zajęci. Hmmm mam dziwne przeczucie, że „tatuś” faktycznie może być bardzo zajęty. Przypuszczam, że panowie mogli nie spotkać się np. przez jakąś ostatnią dekadę.

                        Charakterystyka sempaia jaką dał nam szanowny recenzent sprowadza się właściwie do jednego słowa „maminsynek”.

                        Cóż, problem chłopców wychowywanych bez męskich wzorców. Do tego przez zaborcze i nie wahające się używać wobec nich manipulacji matki. Stał się już bardzo poważny. Jeśli ktoś chce mogę załączyć doskonały wywiad na ten temat. Moim zdaniem w tych scenach widać jak sempai stara się dla mamusi robić za zastępczego partnera. A mamusia . . . bardzo zawodzi. I chyba jest nawet ciutek zazdrosna o „Kim ona jest . . ?”.

                        Powiem tak. Włożenie w środek tej układanki takiego klocka. Bardzo zmienia nam tę historyjkę.

                        To dostaje całą masę zupełnie innych nowych znaczeń. I chyba muszę Nagatoro przeprosić za mojego focha z powodu fatalnych okładek i wpychania tych stóp przed nos. Ja w tym nie gustuję.

                        A tak na marginesie? Czy brak oczu . . . coś tu oznacza? Oczy to zwierciadło duszy. A mamusia jest rysowana bez nich? WTF?
                        • Avatar
                          Sulpice9 11.03.2024 11:29
                          Re: Co słychać w domach?
                          W którym obrzuca naszą parę krytycznym a domyślnym spojrzeniem z ironicznie jadowitym uśmieszkiem na ustach.


                          Oooo tak! Aż pamięć długotrwała posłusznie podsunęła mi ten fragment z animacji, tak mocno był sugestywny :D

                          Auć, no nie w szczepionkę! To bolało. Chociaż . . . skoro sięgnąłem po oklepaną retorykę to chyba sobie na to zasłużyłem.


                          Ej, ale ja nie napisałem tego, by komuś dokuczyć :P Forum to nie strefa pojedynków na to, kto ma rację, tylko granie do jednej bramki by zrobić jak najpełniejszy obraz serii, którą się lubi lub nie :D W każdym razie, ja tu nikogo nie uważam za wroga lub rywala ;)

                          Charakterystyka sempaia jaką dał nam szanowny recenzent sprowadza się właściwie do jednego słowa „maminsynek”.


                          Oj, tak i to jest to, czego często mi brakuje w mangach/anime, zwłaszcza tych z czasów około licealnych – zbyt rzadko ukazuje się pełny obraz całej rodzinki, a to nieraz tłumaczy rozmaite zachowania bohaterów. Świetnie to było zaprezentowane w „Sposobie na pięcioraczki” ( kliknij: ukryte , teraz wychodzi drugi sezon „Czarnych chmur w moim sercu” („Boku no Kokoro no Yabai Yatsu”), gdzie poznajemy lepiej rodzinę Kyotarou i Anny, i tam znalazłem odpowiedzi na pytania, których wcześniej nie zadawałem (zwłaszcza  kliknij: ukryte ).

                          W przypadku „Ijiranaide, Nagatoro­‑san” trochę ubolewam, że w anime nie pojawia się na razie zbyt wiele wątków rodzinnych i to po obydwu stronach. Nie wiem, czy wystawiłbym pani Hachiouji  kliknij: ukryte 

                          Z kolei w rodzinie Nagatoro ciekawi mnie,  kliknij: ukryte 
                          • Avatar
                            Jiri50 11.03.2024 17:26
                            Re: Nie no w to nikt nam nie uwierzy?
                            Ej, ale ja nie napisałem tego, by komuś dokuczyć :P

                            Ależ ja tego tak nie odebrałem. Po prostu ubawiła mnie moja sytuacja. Sam rzuciłem te grabie na które mnie wprowadzono. Naprawdę bardzo mnie to ubawiło. Ale zdaje się śmieszą mnie dziwne rzeczy. Być może wspominałem.

                            Nie wiem, czy wystawiłbym pani Hachiouji

                            Cóż, tych oczu tu nie mają ludzie którzy jakoś zagrażają lub znęcają się nad Naoto. Tak mi się przynajmniej zdaje. Poza tym . . . naprawdę jest sporo drobiazgów nad którymi trzeba by tu się zastanowić.
                            No i ten sen z kobietą której się ufa a ona staje się demonem. Chyba może być jakąś wskazówką.

                            Temat brata! Nie no w to nikt nam nie uwierzy? Pozostaje mieć nadzieję, że nikt poza nami tego nie czyta. Bo uznają, że się umówiliśmy. Nawet mi przychodzi teraz do głowy to, że znasz dalsze losy a mnie po prostu wkręcasz! Intuicja na progu jasnowidzenia. Chyba właśnie podrzuciłeś bardzo ważny element. Ale wymaga spojlera w kwestii brata.

                            Ale to chyba tak czas na nowy wątek.
                            • Avatar
                              xx 11.03.2024 18:44
                              Re: Nie no w to nikt nam nie uwierzy?
                              W mandze i anime oczu nie mają z reguły postacie z tła, których charaktery nie będą pogłębiane. To jak nazwanie kogoś w scenariuszu „znajoma A”, „złośliwe dziecko 3” albo „syn mężczyzny”. Mogą odgrywać jakąś rolę w życiu głównych postaci, ale same nie będą w świetle reflektorów.
                              • Avatar
                                Sulpice9 12.03.2024 10:21
                                Re: Nie no w to nikt nam nie uwierzy?
                                Przyznaję, że też bym się skłaniał ku tej teorii – przynajmniej w kontekście anime. Pokazano to już w pierwszym odcinku, gdzie koleżanki Nagatoro były początkowo dla nas nieistotne, ale gdy weszły w świat Naoto, nagle „zyskały” szczegóły :) A pani Hachiouji jest w anime przez cały czas narysowana „normalnie” (chyba, że pamięć płata mi figla, ale wikipedia podpowiada, że zmienili to w stosunku do mangi – może konsultowali sprawę z mangaką :) ).

                                No i ten sen z kobietą której się ufa a ona staje się demonem. Chyba może być jakąś wskazówką.


                                O tak, to bardzo istotna scena – warto pamiętać, że protagonista przez te wszystkie przekomarzania choćby podświadomie jest przekonany, czy nie skończy jak Don Jose, gdy dał się uwieść Carmen (ponownie, wręcz przeraża mnie to, ilokrotnie opera wyprzedzała resztę kultury w pewnych elementach konstrukcji związków. Cóż, równouprawnienie kilkaset lat wcześniej od pozostałych instytucji wyraźnie się opłaciło :D ). Wracając do tematu – tak, to jest lęk „chłopca z dobrego domu”, czy aby nie stanie się ofiarą atrakcyjnej gyaru, która złamie mu serce i może nawet go skompromituje, gdy tylko się nim znudzi.

                                Nawet mi przychodzi teraz do głowy to, że znasz dalsze losy a mnie po prostu wkręcasz!


                                Nie, nikogo nie wkręcam, celowo nie spoileruję sobie serialu ;) – dziękuję, wyszedł z tego bardzo ładny komplement, w dodatku niemierzony :D
                                • Avatar
                                  xx 12.03.2024 12:11
                                  Re: Nie no w to nikt nam nie uwierzy?
                                  Ja nie mówię, ze się nie zdarza, że postać staje się ważna i zyskuje szczegóły. Ale jeśli jest rysowana bez nich, to z reguły na tym etapie nie ma grać większej roli. Jest tłumem, symbolem albo inną częścią ponurej przeszłości. Tak się w animu po prostu przyjęło.
                                  • Avatar
                                    Sulpice9 12.03.2024 13:57
                                    Re: Nie no w to nikt nam nie uwierzy?
                                    Tak, chociaż też czasami ma to uzasadnienie w postawach bohaterów wobec otoczenia, choćby ich leków i nieufności. Ale co do zasady pełna zgoda.
  • Avatar
    A
    Jiri50 21.02.2024 09:23
    Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
    Naszego recenzenta. Jednym zdaniem naprowadził mnie na to czego nie mogłem sobie ustawić w tej serii od dawna!

    Według mnie to kontrastowe zestawienie jest tu kluczem chyba do całości!

    I dlatego wybaczyć warto sporo potknięć. Chociaż . . . tego stópkarstwa to się jednak nie da. Ale to w mandze.

    1 Gdybym mówił językami ludzi i aniołów1,
    a miłości bym nie miał,
    stałbym się jak miedź brzęcząca
    albo cymbał brzmiący.
    2 Gdybym też miał dar prorokowania
    i znał wszystkie tajemnice,
    i posiadał wszelką wiedzę,
    i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
    a miłości bym nie miał,
    byłbym niczym.

    I gdybym był „silną i niezależną” . . . . nooo niektórym to gul skoczy! ;-))) Dzięki!! Dawno tak się nie ucieszyłem.
    • Avatar
      Sulpice9 21.02.2024 18:53
      Re: Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
      O kurczę, strasznie dziękuję :) Nie ma sprawy – polecam się i jeśli gdzieś będzie się toczyć jakaś dyskusja z twoim udziałem, to chętnie dołączę :)
      • Avatar
        Jiri50 22.02.2024 06:58
        Re: Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
        Jak to napisałeś ta dziwna i niedobrana para pracuje nad sobą. Zmienia się tworząc przestrzeń dla siebie. Bardzo cenna i niezbyt popularna obecnie umiejętność. Chyba warto to sobie zapamiętać.

        Hmmm czyżby nasza „we wrzącym spirytusie” kompana panna była „natural born lover”? I miała wrodzoną intuicję zastępującą ciężko i krwawo wypracowane przez innych doświadczenie w „tym” względzie?

        No to patrzymy i zazdrościmy. Jak to powiedział Stalin gdy mu doniesiono o wielu romansach Rokossowskiego.

        Zabawne, ale właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że mamy tu dwie sążniste recenzje i masę komentarzy . . . i brak pewnego słowa na „M”. Oj, no w ogryzku i jego tytule jest. Potem jakoś tak . . . . znika. Staje się nie na miejscu? Czemu?

        Chyba miał bym interesujący tekst na ten temat. Jak odnajdę to może wrzucę link. Ale trzeba będzie trochę czytać. Z pewną dozą zażenowania być może. Bo to o tym wstydliwym terminie na „M” jest.


        • Avatar
          Sulpice9 22.02.2024 22:38
          Re: Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
          Jak to napisałeś ta dziwna i niedobrana para pracuje nad sobą. Zmienia się tworząc przestrzeń dla siebie. Bardzo cenna i niezbyt popularna obecnie umiejętność. Chyba warto to sobie zapamiętać.


          Oj tak, jako seria o ludziach pracujących nad sobą w związku (i, co ważne, pracujących nad sobą przez długi czas) „Nagatoro” świetnie się sprawdza. No i świetnym patentem tej serii jest to swoiste pogodzenie się i zaakceptowanie związku z postawami odmiennymi społecznie, choć w sumie nie jakiś gorszących.

          Hmmm czyżby nasza „we wrzącym spirytusie” kompana panna była „natural born lover”? I miała wrodzoną intuicję zastępującą ciężko i krwawo wypracowane przez innych doświadczenie w „tym” względzie?


          Pod wieloma względami na pewno – ta seria ma wspomniany wcześniej vibe tęsknoty o kobietach, które „rzeźbią/wychowują” swoich partnerów. Natomiast jest jeszcze jeden kluczowy czynnik o którym trochę mało się mówi (szczególnie istotnym w pierwszym sezonie) – obojgu się naprawdę poszczęściło jeśli chodzi o wsparcie koleżanek  kliknij: ukryte .Łatwo dostrzec, że przyjaciółki (zwłaszcza Sakura) co rusz zbijały pewność siebie i poczucie przewagi Hayase (nauka na egzaminy, reakcje protagonistki na próbę podrywu), senpai odzyskiwał rezon i mógł wręcz zauważyć, że Nagatoro uniekoniecznie myśli o takim „dręczeniu” :) Pewnie prędzej czy później doszliby do podobnych wniosków, ale ile więcej czas by to zajęło :D

          A z „interesującym tekstem” chętnie się zapoznam. Dziękuję! :)
          • Avatar
            Jiri50 23.02.2024 07:04
            Re: Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
            Świetny tekst mamy tu pod spodem. To porównanie Hori i Nagatoro dociera gdzieś do sedna problemu. Ależ tu się poziom tekstów podniósł. Jestem pod wrażeniem. Pracowitości naszego recenzenta zwłaszcza.

            Chyba jestem dziś w nastroju ciut lirycznym, posłużę się więc najpierw poezją. Nie swoją (spoko nie piszę) sądzę więc, że mi to wybaczycie. Ale wydaje mi się, że może to być na miejscu:

            Małgorzata Hillar

            My z dru­giej po­ło­wy XX wie­ku
            roz­bi­ja­ją­cy ato­my
            zdo­byw­cy księ­ży­ca
            wsty­dzi­my się
            mięk­kich ge­stów
            czu­łych spoj­rzeń
            cie­płych uśmie­chów

            Kie­dy cier­pi­my
            wy­krzy­wia­my lek­ce­wa­żą­co war­gi

            Kie­dy przy­cho­dzi mi­łość
            wzru­sza­my po­gar­dli­wie ra­mio­na­mi

            Sil­ni cy­nicz­ni
            z iro­nicz­nie zmru­żo­ny­mi ocza­mi

            Do­pie­ro póź­ną nocą
            przy szczel­nie za­sło­nię­tych oknach
            gry­zie­my z bólu ręce
            umie­ra­my z mi­ło­ści

            źródło: [link]#google_vignette

            Jesteśmy w pierwszej połowie XXI wieku . . . . i teraz to dopiero mamy bajzel pod tym względem.

            A tekst właściwy przez który obecnie patrzę sobie na naszą Nagatoro jest poniżej.

            [link]

            Gość ma niezłe pióro i według mnie jest bardzo autentyczny. Chociaż dosadny. Ale wygląda na to, że ma pewne doświadczenie którego warto nie lekceważyć. No niech Was ten tekst przetrawi. ;-)
            • Avatar
              Sulpice9 24.02.2024 10:16
              Re: Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
              Ależ tu się poziom tekstów podniósł. Jestem pod wrażeniem. Pracowitości naszego recenzenta zwłaszcza.


              Kurczę, bardzo dziękuję!

              Co do porównania z Horimiya, to niestety się nie wypowiem – bo o ile serial znam i przeszedłem przez pierwszy sezon, to wręcz perfekcyjnie ani mnie nie grzał, ani nie ziębił. Rozumiem zarzuty, ale chyba po prostu znam za dużo gorszych rzeczy bym się na niego złościł (zwłaszcza w świecie współczesnych komedii romantycznych).

              Dziękuję za wiersz, bardzo stosowny do serialu :) Przypomina mi powiedzonko (nie pamiętam czyjego autorstwa) „Ludzie dotarli wszędzie, ale prawie nic nie dotarło do nich” ;)

              Gość ma niezłe pióro i według mnie jest bardzo autentyczny. Chociaż dosadny. Ale wygląda na to, że ma pewne doświadczenie którego warto nie lekceważyć. No niech Was ten tekst przetrawi. ;-)


              Dzięki :) Miło poczytać jakiegoś trenera personalnego, który się nie cacka, choć wciąż to trener personalny, a przyznam, że do tego plemienia podchodzę z pewną dozą nieufności.

              Ciekaw jestem, czy w tym roku będzie jakaś kolejna ciekawa próba w kwestii historii miłosnych made in Japan – na razie, w bardzo mocnym sezonie zimowym, ten gatunek na razie się nie wychyla (choć mnie niezmiernie cieszy drugi sezon „Boku no Kokoro no Yabai Yatsu”).

              Spokojnego weekendu!
              • Avatar
                Jiri50 26.02.2024 07:16
                Re: Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
                Dziękuję. Weekend spokojny choć pracowity. Pani Wiosna chyba ma zamiar wpaść wcześniej niż zwykle. A tu wszystko takie nieprzygotowane.

                Do „plemienia”- (świetne sformułowanie pozwalam sobie przywłaszczyć do własnego użytku), też podchodzę z nieufnością, a do niektórych wręcz z odrazą.

                Nie mam zamiaru za gościa wydawać córki, przekazywać mu swojego kapitału ani kupić od niego używanego auta. To plemie żyje ze sprzedawania bałacha – najlepiej wiemy co Ci jest i naprawimy twoją psyche jak furę po dzwonie. Damy tuning i będziesz lepszy jak z fabryki. Nooo nie wiem.

                Każdy czasem sprzedaje jakieś kłamstewko. Dobrze jeśli w dobrej wierze. Nie trzeba zbyt wielkiej inteligencji aby zorientować się, że najlepiej to się sprzedaje w towarzystwie jak największej (na ile to możliwe w tym przypadku) prawdy. Dlatego uważam, że warto sobie zobaczyć co to plemię ma do zaoferowania. Ocenić ile prawdy chcą nam sprzedać, bo z racji zajęcia mogą mieć sporo ciekawego do przehandlowania na tym opakowaniu. Z kupowaniem to jednak bym się nie śpieszył.

                Bardzo dużo spostrzeżeń gościu pokrywa się z moimi. Tym bardziej chyba powinienem byś to co prawda ostrożny. Ale kupisz nie kupisz . . . obejrzeć warto. Dlatego się podzieliłem. Nie wiem czy koncepcja wewnętrznego dziecka jest oficjalnie uznana. Niewątpliwie jest ciekawa i bardzo ostatnio modna.

                Przyznam się, że upierdliwie łazi mi po głowie jakaś różnica w kwestii ujęcia pojęcia miłości na wschodzie i tu w Europie. Na razie jakoś nie mogę tego zwerbalizować. Chyba ten filmik z gościem na „targowisku małżonków” w Chinach i stwierdzenie, że takie miejsca są tam wszędzie ma z tym coś wspólnego.

                We wstępie do książki którą obecnie zaczynam pod wpływem min. tej dyskusji jej autor pisze – „Miłość jest najważniejszym wydarzeniem w życiu pomiędzy narodzinami i śmiercią.” Jak tak na to spojrzeć to bardzo mało wiemy o tym chyba ważnym zjawisku.

                Oj tak wiem. Obecnie to twierdzenie chyba jest już dyskusyjne. Liczba ludzików dla których orgazm z powodu 500 tyś lików jest wydarzeniem ważniejszym wzrasta wykładniczo.

                W kwestii historii miłosnych. To polecam odświeżyć sobie Toradorę. Jest tam w tle cała masa fascynujących rzeczy. Które bardzo często umykają ludziom przyglądającym się temu pobieżnie. Stare , ale chyba pod pewnymi względami bezkonkurencyjne. Sprawdzam sobie parę spraw i szykuję do ponownej lektury i trzeciego seansu.

                Jak na gościa który nie cierpi romansów to chyba mam dziwne podejście do tematu.
                • Avatar
                  Sulpice9 26.02.2024 23:41
                  Re: Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
                  Przyznam się, że upierdliwie łazi mi po głowie jakaś różnica w kwestii ujęcia pojęcia miłości na wschodzie i tu w Europie.


                  Jestem właśnie po książce „Chiny bez makijażu” i o ile nie wszystko mnie tam przekonuje, to autor dość ciekawie ujmuje tamtejsze kwestie „miłości”. W dużym skrócie – przy Chińczykach Japończycy są niczym Włosi grający dla ukochanych własnoręcznie skomponowane serenady :D

                  Jeszcze bardziej mnie zdziwiła jego opowieść, że chińscy milionerzy chwalą się przed kolegami ile to mają kochanek i jakie kwoty na nie łożą (trochę jak u nas chwalenie się jachtem lub drogim zegarkiem). Reasumując – w sprawach związkowych wschód jest pragmatyczny, a w obecnym rozwarstwieniu trend raczej się wzmaga. Pewnie stąd ten wysyp romantycznych fantazji dla odbiorców płci obojga…

                  Wracając lekko do tematu – to jest też ważny element tej serii, o czym już wcześniej wspomniano. Naoto i Hayase nie tylko budują związek inny niż zwykle, bo to ona będzie pełnić w nim męskie funkcje rodzinne, ale też na wielkie dochody rysownika to raczej nie ma co liczyć (co tam jest postrzegane dużo gorzej). Bohaterom to chyba nie przeszkadza, lecz otoczenie w Azji wschodniej lubi się wtrącać… Cóż, przynajmniej Hayase jest jedynakiem, a dom rodzinny to mają całkiem spory.

                  Ponieważ mam wrażenie, że tematy nam trochę schodzą z kwestii samej recenzji, to zapraszam serdecznie do kontaktu na PW ;)
                  • Avatar
                    Jiri50 28.02.2024 19:58
                    Re: Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
                    Odłożyłem na chwilę na bok Psychologię Miłości. I wyciągnąłem Czysty Wymysł – Matt Alt. Pewien byłem, że widziałem pewne tropy naprowadzające na Nagatoro.

                    Autor wspomina o pewnym starym anime Tezuki w którym występuje księżniczka wojowniczka która musiała wyrzec się swojej kobiecości. No jak dla mnie brzmi znajomo.

                    [link]

                    Obejrzałem, sobie dwa odcinki. Głowna bohaterka to zwinna, szybkonoga, dobra, prawa, prostolinijna i udająca chłopaka dziewczyna. Lubi się czasem droczyć i robić niewybredne żarty ludziom w swoim otoczeniu. Co do jej złotego serducha trudno mieć wątpliwości. Jak dla mnie bardzo mi to kogoś przypomina. Oceńcie sami.
                    [link]

                    A to jak by tak komuś coś w kwestii zamiany tych ról pomiędzy płciami po głowie chodziło. Tak już całkiem na marginesie. To jak widać już było klepane. Tylko solo . .. . chociaż całości to ja w sumie jeszcze nie widziałem. Może pojawi się jakiś Romeo?

                    Dziwna para? Znowu Alt pomaga. Sanrio znane jest u nas z Hello Kitty czy jakiejś Kuromi. Ale w Japonii przez długi czas jak podaje nam autor nr 1 była parka dzieciaków Patty i Jimmy. Patty – ruch i sport, Jimmy – kujon uwielbiający pracować głową. Szczerze nienawidzący wysiłku fizycznego. Dziwna para prawda. Ale cóż „love is . . . . a little wish” jak głosił slogan promujący tę parę.

                    [link]

                    Gdzieś zresztą czytałem, że sytuacja w której to kobieta prowadzi relację nie jest dla Japończyków czymś nowym. Po prostu samuraj miał skupiać się na służbie swojemu daimio a nie na takich sprawach jak kobiety. I te musiały często same wykazywać inicjatywę, żeby bidak nie zszedł bezpotomnie. Znowu chyba coś jak widać jakby już było.

                    Też miałem przez chwilę takie wrażenie, że autorzy mogą chcieć przekazać coś na temat obecnego „kryzysu męskości” i tego jak można by sprawie zaradzić. Zwłaszcza, że trop manosfery też tam mamy. Ale to może następnym razem. Jeśli są zainteresowani.

                    Chmmm .. . związek? Raczej relacja, w której para buduje intymność. Dzięki której w końcu Noto
                    zdobędzie się na wyznanie. Cóż pewno kiedyś to nastąpi. No i wtedy . . . zacznie się związek. A manga skończy jak wszystkie inne romanse szkolne.

                    Swoją drogą jest pewna wyśmienita manga – „Zapach Miłości”. Podobno ma mieć anime. Mam tylko nadzieję, że jej recenzja trafi w Twoje ręce. Ja już trochę popisałem na ten temat na stronie wydawcy.

                    Dziękuję, niewątpliwie się odezwę. Obawiam się, że dalsze rozwijanie tematu spowoduje interwencję naszego aniołka. A przecież nie chcemy aby ciachnął sobie niechcący paluszki tymi nożycami. Oj nie! ;-))
                    • Avatar
                      xx 28.02.2024 21:46
                      Re: Niewątpliwy przebłysk geniuszu . . .
                      Autor wspomina o pewnym starym anime Tezuki w którym występuje księżniczka wojowniczka która musiała wyrzec się swojej kobiecości. No jak dla mnie brzmi znajomo.

                      Nie znam anime, ale w mandze właściwie to tak średnio była klasyczna zamiana ról, bo wojownicze tendencje księżniczki były wyjaśnione tak, że każde dziecko dostawało przed narodzinami męskie serce albo kobiece, a jej anioł przez pomyłkę dał oba. Jak traciła męskie, to robiła się strachliwa i niepewna. Za to kontynuacja (Twin Knights) znowu dała dzielną i waleczną pannę udającą chłopaka i chowającą kobiecość, ale bez myku z dwoma sercami.
                      Może pojawi się jakiś Romeo?

                      W mandze był, chyba Franz mu było? I księżniczka miała problem, bo znał ją – jakby to ująć – w dwóch postaciach: jako jej męskie wcielenie, książę Sapphire, i jako 'dziewczę o płowych włosach' – czyli blond pannę, za którą się przebierała na spotkanie z nim, więc oczywiście mieliśmy typowe problemy z ukrywaniem tożsamości…

                      Ukrywanie płci to jest w ogóle temat regularnie przewijający się w mangach dla dziewcząt, nawet jeszcze przed wojną. W mangach dla chłopców chyba trochę rzadziej? Bardziej pamiętam tytuły w których w ogóle następowała zamiana płci, jak Ranma albo Tenshi na Konamaiki…
                      • Avatar
                        Ijiranaide, Nagatoro-san 2nd Attack 29.02.2024 03:42
                        Księżniczka, nie książę
                        W tym anime od Tezuki, odc 1 faktycznie jest taka scena przypominająca Nagatoro i Naoto. Oczywiście Nagatoro żyje w czasach, w których dziewczynka nie musi udawać chłopca, żeby robić to co chłopcy.
                        I w tym widzę znak zmiany postrzegania społecznego. Cytowane tu nime, czy też manga sprzed lat musiało użyć motywu przebieranki silnej dziewczynki za chłopca, żeby owa dziewczynka władała szpadą, czy rozprawiała się że złoczyńcami. Nawet jak widzę przebieranka to mało, trzeba było x lat temu dorzucić nawet dwa serca (jedno odważne męskie) żeby to uzasadnić, że dziewczę ma odwagę walczyć.

                        Nagatoro natomiast to już czasy obecne i nie musi udawać kogoś, kim nie jest i wprost prezentuje swoją siłę.

                        Oczywiście działa to w obie strony – mimo zachwytu jej sprawnością Naoto od początku widzi a niej dziewczynę. Silną, ale dziewczynę. Podobnie jak Aniołek od Tezuki rozpoznaje pod przykrywką Księżniczkę nie księcia, tak samo Naoto postrzega od startu Nagatoro jako dziewczynę, jakkolwiek by ona silna czy dominująca nie była.

                        Przynajmniej ja tak to widzę w obu tych bajkach.
                        • Avatar
                          Jiri50 29.02.2024 08:05
                          Re: Księżniczka, nie książę
                          „musiało użyć motywu przebieranki silnej dziewczynki za chłopca, żeby owa dziewczynka władała szpadą”

                          Chmmm zostało to jednak do dziś. Szermierze nadal przebierają się w wygodne spodnie niezależnie od płci. Ciekawe dlaczego? Nie wiem ale się domyślam.

                          „mimo zachwytu jej sprawnością Naoto od początku widzi a niej dziewczynę”

                          Tak, widzi. I jeśli dobrze pamiętam to jego pierwsza myśl jest jakoś tak: „z takimi dziewczynami, nigdy nie będę miał nic wspólnego”. Kurcze . . . muszę sprawdzić ten cytat dokładnie.

                          Cóż, to że Nagatoro mimo wszystko jest samiczką nie da się ukryć. W przeciwieństwie do Księżniczki. Może różniące je szczegóły nie są przesadnie wielkie, ale jednak są.

                          A to, że Naoto jest jednak samczykiem Nagatoro ustaliła sobie dosłownie własnoręcznie. Zresztą wygląda na to, że to odkrycie było dla niej dosyć fascynującym momentem. ;-)))) Jak dla mnie to jest wyśmienicie narysowane. I trudno tu mieć jakieś wątpliwości.

                          Zdaje się problemem jest z jednej strony jego – „nie będę miał z nimi nic wspólnego”. A z drugiej strony – „po co ci ktoś taki” Gamo. ;-))))

                          I być może autorzy tak przy okazji zadają tu pytanie: „Jaka jest w tym przyszłość”? I czy jest jakaś w ogóle przed ludźmi którzy tak stawiają sprawy. Jak zdaje się podejrzewa recenzent a ja chyba się z nim zgodzę.

                          Kurcze, ja to dziwny jestem. Jakoś zawsze poważne tematy wypływają.

                          Ach tak na marginesie, nad w kwestiami tego co w związku tj. po wyznaniu. Można sobie podumać przy okazji „Zapachu Miłości”. I to właśnie miałem na myśli. Ale tam role są bardzo „tradycyjne”. Faktycznie ciekawe jak by to wyglądało w tym przypadku. Chociaż . . . nie tu oni spotykają się w połowie drogi. No to też jest jakaś koncepcja.
                          • Avatar
                            Sulpice9 29.02.2024 23:38
                            Re: Księżniczka, nie książę
                            Wieczór poświęcony na wizytę u dentysty i długie zajęcia z japońskiego, i człowiek może przegapić długą dysputę pod jego własną recenzją :P Sporo tego tutaj się nadziało, może skupię się na najbardziej zbliżonych do serialu kwestiach :)

                            Przede wszystkim, motyw kobiety przebranej za mężczyznę (i mężczyzny za kobietę) nie jest niczym nowym (ktoś pamięta taką postać z chińskich legend jak Mulan? :) ), także w naszej kulturze jak najbardziej miał miejsce. Najbardziej rozchwytywanym głosem wczesnej nowożytności byli kastraci, dzisiaj często zastępowani przez kobiety. Niestety, tylko jeden z nich dokonał nagrań i to na jesieni swojej kariery (choć technika wybitna: [link].

                            Choć kastraci stracili na znaczeniu pod koniec XVIII wieku i przestano dla nich komponować muzykę, temat pozostał i z tęsknoty/nostalgii za tym głosem często tworzono role dla pań, które śpiewały mężczyzn i to często „męskich” (generałów, starożytnych królów) – te panie mogłyby śmiało podkładać głos pod męskie postacie w anime :D (przykładzik [link].

                            Wracając do tematu – nie sądzę, by clue Nagatoro była kwestia zamiany per se, bo to, że mamy w anime „męskie kobiety” i „kobiecych mężczyzn” jest oczywiste od wielu lat. Ważniejsze jest moim zdaniem to, że nie brylujemy w świecie fantazji (z ujęciem proporcji rzecz jasna), ile w rzeczywistości, gdzie obie strony muszą się postarać. Tu trzeba nakreślić granice, zrozumieć drugą stronę i, co jest ciekawe, pogodzić się z tym, że w najbardziej zasadniczych kwestiach po prostu będzie inaczej niż w standardowym związku. Jak wspomniano – pytania koleżanek są jak najbardziej zasadne. Tu nikt nie pyta, czy bohaterka jest wyemancypowana, bo jest i nie zanosi się na to, by ktoś miał jej to odebrać. Pytanie brzmi jak zbudować związek, pozostawszy samicą alfa (z zachowaniem obydwu elementów), ale tak by przy okazji nie pożreć partnera :) Z kolei główny bohater wie doskonale, że jego ukochana jest kobietą, ale właśnie obawia się, czy wedle przyjętych wzorców nie będzie przez traktowany jak truteń przy królowej ula.

                            Gdzieś zresztą czytałem, że sytuacja w której to kobieta prowadzi relację nie jest dla Japończyków czymś nowym. Po prostu samuraj miał skupiać się na służbie swojemu daimio a nie na takich sprawach jak kobiety. I te musiały często same wykazywać inicjatywę, żeby bidak nie zszedł bezpotomnie. Znowu chyba coś jak widać jakby już było.


                            Brzmi to historycznie prawdopodobnie, dodajmy do tego pokolenie tzw. roślinożerców i poczucie presji oraz rywalizację zażynające pewność siebie i oto mamy powód dla którego tak często w anime serwuje się zdecydowane, okazujące inicjatywę panie.

                            Zresztą nie jest to tylko kwestia Japonii – trafiłem kiedyś na podobną opinię o naszym kraju, tylko u nas mężczyźni nie byli zainteresowani kobietami, bo powstania i walka o ojczyznę, skutkiem czego polscy mężczyźni bywają chorobliwie nieśmiali (nie skomentuję tego, czy mówię też o sobie :D ). Znalazłem zresztą piękną wypowiedź Jean­‑Paula Couchouda o polskich mężczyznach: Trudny do zdefiniowania czar, w skład którego wchodzą pogoda ducha, rozmarzenie, swobodne maniery, szczodrość serca, ciekawość wobec drugiego człowieka, całkowity brak wulgarności i spora dawka niepewności siebie. Fragment ten załączono w opowieści o Januszu Marchwińskim, pianiście, który oddał inicjatywę w związku swojej małżonce, wielkiej śpiewaczce Ewie Podleś (która na co dzień chętnie grała mężnych wojowników, więc koło się zamyka :D [link].

                            Piszę już za długo, więc przyspieszam – jeśli wyjdzie „Zapach miłości” to dam szansę, ale nie obiecam, że zrobię recenzję. Zawsze stosuję jedną zasadę – muszę mieć jakiś pomysł na recenzję, czy to dobrą, czy złą :D

                            Do „Toradory” chętnie bym wrócił, bo mam z serią cudowne wspomnienia, natomiast boję się, czy po latach ten tytuł mnie nie rozczaruję…

                            Jak temat ciekawi, to polecam „Tomo­‑chan jest (przecież) dziewczyną!” (nie wiem, czy wypada, bo też napisałem recenzję – [link]. Tu z kolei mamy bardzo „męską” dziewczynę, której dobrze z łatką napakowanego karateki, ale obiekt jej westchnień (notabene „męski mężczyzna”, więc to nie para zrobiona na zasadzie kontrastu) uważa ją za swojego najlepszego kumpla… Co zrobić by w końcu dostrzegł w niej nie tylko towarzysza życia, ale też kogoś z kim da się zbudować romantyczne relacje? A może to facet się boi tego związku, bo jednak utrata przyjaciela/(łki?) to zbyt duże ryzyko? Kolejne ciekawe podejście do sprawy budowania związku „po dziewczęcemu”, gdy nie wiadomo na czym to właściwie polega. W każdym razie ja polecam :)

                            Dobra, czas spać. Dobrej nocy wszystkim :D

                            • Avatar
                              Jiri50 1.03.2024 06:54
                              Sedno sprawy
                              Tu nikt nie pyta, czy bohaterka jest wyemancypowana, bo jest i nie zanosi się na to, by ktoś miał jej to odebrać. Pytanie brzmi jak zbudować związek, pozostawszy samicą alfa (z zachowaniem obydwu elementów), ale tak by przy okazji nie pożreć partnera :) Z kolei główny bohater wie doskonale, że jego ukochana jest kobietą, ale właśnie obawia się, czy wedle przyjętych wzorców nie będzie przez traktowany jak truteń przy królowej ula.


                              Problem w tym, że związki muszą się zmienić. Bo zmieniło nam się otoczenie. Na razie sensownych propozycji jakoś nie widać. A przepaść pomiędzy męskim i żeńskim powiększa się bo nad tym bardzo się pracuje. Analiza banku Morgan­‑Stanley wyraźnie mówi o tym, że ekonomii twoje szczęście małżeńskie bynajmniej nie służy.
                              Może warto mieć tego świadomość. Aby mieć ją jeszcze większą sugeruję wejść na YT i wpisać frazę „rozwiedzione kobiety żałują”. Aby upewnić się, że pogarda dla partnera i przekonanie o „sile” mogą być niezwykle kosztowne. Pytanie jak nasza para mogła by uniknąć takich pułapek? Ooooo takie coś to ja bym naprawdę chętnie obejrzał. Zapach jest zapisem takiej relacji . . . ale z tradycyjnymi hipergamicznymi ustawieniami. W sumie pieśń przeszłości i nieomal harlekin w przebraniu mangi. Ale relacje! Palce lizać! Polecam to na papirusie.

                              trafiłem kiedyś na podobną opinię o naszym kraju

                              Jeden z cudzoziemców żyjący w naszym kraju tak to kiedyś podsumował. Cytat nie jest dosłowny, ale tak to zapamiętałem.

                              To jest kraj w którym żądzą kobiety. Ale to mądre kobiety i robią to tak dyskretnie, że pozwalają mężczyznom zachować twarz i pozory, że jednak oni są tu ważni. Panowie wiedzą to doskonale ale nie psują tej iluzji. A panie cenią ich za to.


                              Szkoda, że to się zmieniło. A wg. mnie przed nami jest jeszcze apokalipsa w tym względzie.

                              „Tomo­‑Chan” – już jestem kupiony. Matko . . . ja nie lubię romansów. Z drugiej strony. Lepiej jak się kochają niż zabijają. A takie zwykle mamy tu opcje.

                              Toradora – jeśli się skupić na tym jak autorka skonstruowała postaci to człowiekowi do głowy wpadają takie słowa jak arcydzieło. Sugeruję zacząć od odpowiedzi dlaczego główny bohater jest taką doskonałą gospodynią domową. Ja sztucznej szczęki tydzień szukałem jak sobie to poukładałem ;-)))) Oooo i tu też . . . zamiana ról?

                              Wczoraj spojrzałem na pierwszy tom Nagatoro . . . i coś przyszło mi nagle do tego pustego łba . . . chyba jest pewne wyjaśnienie tego agresywnego początku.

                              W sumie wielkie szczęście, że „sadyzm i przemoc” mamy chyba wyjaśnioną. Przemoc taka szkolna to poniżanie ofiary w obecności -pomocników i świadków w celu budowania swojej pozycji. I to faktycznie tak działa.

                              Miłego weekendu.

                              • Avatar
                                Jiri50 1.03.2024 06:57
                                Re: Sedno sprawy
                                Zabijcie! To jest kraj w którym rządzą kobiety. Generalnie jestem tak daleki od rządzenia, że już nie pamiętam jak to się poprawnie pisze.
                              • Avatar
                                Re: Sedno sprawy 2.03.2024 09:50
                                chyba jest pewne wyjaśnienie tego agresywnego początku.

                                W sumie wielkie szczęście, że „sadyzm i przemoc” mamy chyba wyjaśnioną. Przemoc taka szkolna to poniżanie ofiary w obecności -pomocników i świadków w celu budowania swojej pozycji. I to faktycznie tak działa.


                                No i właśnie o to chodzi. O tę scenę w bibliotece.
                                Nagatoro w tym pierwszym odcinku nie dołączyła do chórku śmiejących się z Naoto koleżanek.
                                Została z nim sama.
                                Gdyby Naoto zachował się jak trzeba i w tym pierwszym momencie podjął wyzwanie to w ogóle nie byłoby żadnego „znęcania”.
                                Dziewczyna zapewne poczuła się zażenowana, bo wyszła z inicjatywą a on się zachował jakby uważał ją za nieatrakcyjną. Znaczy tak nie było, bo tak nie uważał, ale tak się zachował. Nieumiejętnie.
                                Problemem w relacjach często nie jest to co ktoś myśli i czuje ale jak to okazuje.
                                Może to pierwsze niefajne zachowanie Nagatoro – to była taka mini zemsta za doznane przed chwilą upokorzenie?
                                Coś, o czym pisałeś kiedyś w dyskusji przy mandze. O tej gruboskórności chłopaka i jego nieumiejętności czy też niewiedzy jak należy się zachować.
                                Zresztą widać w anime jego proces „tentegowania w głowie”. Widać, że domyśla się jak należałoby w tej sytuacji postąpić, ale nie robi tego, żeby „zachować twarz”. I za to go spotyka konsekwencja, bo właśnie uraził dziewczynę.

                                Moja (i pewnie nie tylko moja :p) teoria na temat obecnych czasów jest taka, że tzw Ego stoi na pierwszym miejscu, na pierwszym miejscu jest w relacjach międzyludzkich potrzeba zachowania twarzy, nie okazania słabości. Siedzenie we własnym pancerzu ochronnym. Stąd taka nieprzyjemna wymowa tamtej kontrowersyjnej sceny.
                                Na szczęście dla pary Nagatoro i Naoto to słowo na „M” zaczyna wypierać zachowania egotyczne.
                                Wiesz Jiri, to być może jest owo „lekarstwo” na obecne czasy i lekarstwo dla wielu par, które czasami docierają się miesiącami czy latami.
                                Na szczęście dla fabuły i dla widzów lubiących tę serię to lekarstwo działa :)

                                Ogólnie rzecz biorąc ego to rzecz problematyczna, bo nie pozwala dostrzegać własnych błędów postępowania i nie dotyczy to tylko relacji z innymi.
                                Na szczęście nasza para główna w serialu ma więcej dobrej woli niż Ego. Dlatego tej parze udaje się coś wspólnego stworzyć. kliknij: ukryte 


                                • Avatar
                                  Zomomo 2.03.2024 10:44
                                  Dygresja jest pożądanym elementem każdej dyskusji, nawet dotyczącej fizyki kwantowej, a tym bardziej utworów popkultury :) Myślę, że sporo osób chętnie takie teksty czyta, co zawsze pozytywnie działa dla portalu. Nie widzę powodu, aby przenosić takie dyskusje na prv, chyba że w którymś momencie zaczynają bezpośrednio dotyczyć życia prywatnego rozmówców, albo przestają być jedynie dygresją.
                                  Co do zarejestrowania się, to na pewno łatwiej rozmawia się z osobami, które mają konto i zawsze można z nimi nawiązać kontakt.
                                • Avatar
                                  Jiri50 2.03.2024 23:24
                                  Jak zwykle macie rację
                                  I to obaj, i to we wszystkim. Dyskusja zrobiła nam się niewątpliwie ciekawa.

                                  Zdaje się trzeba będzie założyć nowy korzeń dyskusji. O reszcie nie wspominając.

                                  Fizyczna tyrka sprzyja myśleniu.

                                  Nie sądziłem, że wrócę do Nagatoro. Ale odnalazłem na dnie szafy. Przeczytałem sobie to ponownie do 3 tomu. Dalej nie trzeba.

                                  Nasza „wyemancypowana” wścieka się tak na serio właściwie w pierwszym tomie. Potem to się powoli wycisza. Wścieka się bo poczuła się urażona . . . ale to nie kwestia jakiejś drobnej urazy. To właśnie kwestia zranionego ego . . . .

                                  [link]

                                  Ach biedna Nagatoro nigdy nie zaznałaś tego uczucia. Prawda? Wydaje mi się, że to odrzucenie. ;-)))) Cóż . . . bolesne nieprawdaż?

                                  I tu dopiero zaczyna nam się jazda bez trzymanki. A z tym ego, chyba muszę skończyć tę Psychologię M. i wtedy się odnieść.

                                  Dobrej nocy!
  • Avatar
    A
    Bez zalogowania 20.02.2024 11:02
    Drugi sezon Nagatoro
    Z okazji pojawienia się recenzji (Dziękuję bardzo :) uznałam, że wypadałoby dodać też komentarz podsumowujący drugi sezon.

    Pierwszy odcinek niemile zaskoczył mnie zmianami graficznymi w adaptacji, bo Nagatoro w tym wydaniu wydawała się początkowo mniej dominującą, mniej ekspresyjna. Nie żeby nijaka, ale nie zaznaczony był jej „pazur” charakteru.

    Na szczęście pozostałe odcinki albo wypadają lepiej, albo występuje zjawisko przyzwyczajenia do lekko zmienionej konwencji.

    Ciekawa rzecz, że w skrótowych opisach do serii pojawia się teza, że Nagatoro jest jakoby sadystką.
    Zupełnie się z tym nie zgadzam. Owszem, lubi prowokować, żeby nie powiedzieć, że uwielbia, ale nie jest to sztuka dla sztuki w celu folgowania swoim zapędom, ale raczej wygląda mi to na celowe działania, żeby obiekt jej zauroczenia zmężniał, aby wyszedł ze swojej grubej skorupy, oraz zaczął wykazywać się większą inicjatywą i odwagą.
    Dla mnie z jej strony to raczej była próba wszczepienia własnych silnych stron. A nie sadyzm, czy potrzeba znęcania.
    Zwłaszcza w drugim sezonie widać, że jej wysiłki gdy przynoszą oczekiwane rezultaty, to Nagatoro się jakby uspokaja i wycisza. Nic w tym dziwnego, skoro partner zaczyna robić wrażenie osoby, na której można polegać.

    Recenzja celnie wypunktowuje wady i zalety drugiego sezonu.

    U mnie ocena tej drugiej odsłony oscyluje w granicach 7,5/10. A ostatecznie po tym średnim starcie seria pozostawiła pozytywny odbiór.  kliknij: ukryte 

    Natomiast nowe postacie wg mnie dodają kolorytu.
    • Avatar
      Bez zalogowania 20.02.2024 17:27
      Hori czy Nagatoro
      Wiem, że narażę się tu być może fanom Hori z Horimiya, ale porównuję teraz obie główne żeńskie postacie, Hori i Nagatoro – a Nagatoro wypada dla mnie lepiej pod każdym względem.

      Hori jest wg mnie na początku bardzo dwulicowa. Zakłada maskę miłej, ładnej, koleżeńskiej i perfekt. W momencie, gdy jest w domu pokazuje prawdziwe oblicze osoby dominującej, bezwzględnej, bezlitosnej, momentami antypatycznej, a także nie szanującej ani własnego ojca ani własnego chłopaka. To według mnie ten typ, który bierze sobie współmałżonka „żeby się coś po domu kręciło”  kliknij: ukryte . Pechem dla Miyamury jest, że  kliknij: ukryte . Owszem wychodzi on w ten sposób ze strefy cienia i z alienacji, ale jakim kosztem? Kosztem strachu, że jeżeli nie będzie posłuszny „swojej pani”, to ta go odrzuci. Dla mnie to pod każdym względem toksyczna relacja, nawet jeżeli chłopak ma z tego doraźne „zyski”.
      To trochę tak jakby miał przy sobie smoka, który go owszem obroni, ale przy okazji smoczy ogień go codziennie spala.

      Dla odmiany związek Nagatoro i protagonisty ma według mnie zdrowe fundamenty. Obydwoje z tej relacji czerpią. Obydwoje się niejako wewnętrznie wygładzają, dopasowują, są dla siebie lustrem. Naoto mężnieje, wychodzi ze swojej skorupy mechanizmów obronnych. Nabiera odwagi. Zaczyna się stawać takim, jakim zawsze marzył żeby być (patrz pierwszy odc pierwszego sezonu i kadry z jego mangi). Wiadomo, że to jeszcze Mada Mada dane, ale dzięki Nagatoro ma tę szansę na rozwój. A przynajmniej ja tak to widzę od poczatku, od owego kontrowersyjnego epizodu.
      No i jeszcze jedna kwestia. Hayase i Naoto… już na początku mają sporo wspólnych cech. Serio. Obydwoje są uparci i to bardzo. Obydwojgu zdarza się bronić swojej maski i nie przyznawać do miększych stron własnego wnętrza, Naoto na starcie wręcz czasami wprost,„w żywe oczy” wypiera się tego co czuje i co myśli. Ale Nagatoro miewa identycznie i często stara się „zachować twarz”, za wszelką cenę.
      OBYDWOJE też od startu są emocjonalnie trochę jak kaktusy. Ale mimo to obydwoje nie chcą się wzajemnie krzywdzić, nawet bywając obcesowi – próbują nad tym zapanować. Przy czym Nagatoro zazwyczaj niejako bardziej intuicyjnie, a Naoto prowadząc wewnętrzne monologi i rozkminy. Obydwojgu zależy na tym, żeby nie skrzywdzić drugiej strony, nawet gdy są dość nieporadni i nie zawsze im to wychodzi jak trzeba. Dziewczyna jednak czasami podpowiada chłopakowi wprost, jak mógłby się zachować w danej sytuacji i on to uwzględnia. Ona też po trochu zaczyna wyhamowywać. Z czasem są względem siebie coraz bardziej elastyczni, co dobrze rokuje im na przyszłość. Jest to według mnie relacja typu WIN­‑WIN. Z ich szansą na stworzenie udanego związku. I że wzajemnym wzrostem.

      Natomiast w tej drugiej serii, u Hori i Miyamury to dla mnie jednak układ dość jednokierunkowy, albo taki jak między szefem i jego pracownikiem. Czasami „szef” czyli Hori jest łaskawy, bo otrzymuje profity z posiadania pracownika.
      Ale wg mnie to jest nadal relacja, ktora dużo bardziej niszczy chłopaka niż wzmacnia.
      Tzn teraz ma on dzięki niej większe grono znajomych.
      Ale kiedy szkoła się skończy, to będzie zajmować równie „zaszczytne” drugie miejsce jak ojciec Hori. A przynajmniej ja nie zauważam, żeby Hori szanowała swojego chłopaka. Któregoś dnia zapewne coś w nim pęknie i odejdzie.

      Tutaj zaś był naprawdę trudny początek dwojga trudnych charakterów, ale intencje i starania obydwu stron dają Naoto i Hayase spore szanse na to, że wszystko się ułoży.
  • Avatar
    A
    Bez zalogowania 20.12.2023 03:42
    Sezon drugi
    Mam wrażenie, że w tym sezonie postacie są narysowane i animowane odrobinę mniej ekspresyjnie. Zwłaszcza dotyczy to twarzy Nagatoro. Oraz jej mimiki.