Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 8/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,50

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 42
Średnia: 7,81
σ=1,07

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Zegarmistrz)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Dr. Stone: New World

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2023
Czas trwania: 11×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ドクターストーン New World
Widownia: Shounen; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Przyszłość (postapokaliptyczna)
zrzutka

Walka ideologiczna dobiegła końca, a stronnictwo nauki wygrało. Najwyższy więc czas, by kontynuować rozwój, zaś w tym celu potrzeba pełnomorskiego statku eksploracyjno­‑badawczego.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

W Kamiennym Świecie zapanował pokój. Stronnicy Senku dzięki zdolności produkcji większej ilości dóbr zarówno konsumpcyjnych, jak i codziennego użytku zdołali przekonać do swoich racji nieprzyjaciół. Raz jeszcze coca­‑cola, radio i muzyka rozrywkowa odegrały decydującą rolę w starciu światopoglądów. Jednak dary współczesnego świata są zbyt cenne, by mogła cieszyć się nimi tylko jedna, mała wioska. Rusza więc śmiały plan eksploracji mający na celu znalezienie innych ocalałych ludzi i zaniesienie im owoców współczesnej cywilizacji. Wymaga to jeszcze większego wysiłku niż do tej pory, należy bowiem zbudować statek pełnomorski, który zdoła pokonać otaczający Japonię ocean. Jest to zadanie bardzo trudne, wymagające ogromnej ilości siły roboczej, wyspecjalizowania zawodowego oraz społeczeństwa opartego o podział pracy. I co gorsza, wszystkie te rzeczy należy stworzyć w rok.

Trzecia seria wchodzi w coś, co miłośnicy literatury nazywają (gdy mają zły humor) „syndromem drugiego tomu” lub (gdy są w łaskawym nastroju) „pozycjonowaniem akcji”. Oto dostajemy bowiem okres, gdy konflikt napędzający akcję we wcześniejszych odcinkach został zażegnany, zło ukarano, a dobro wynagrodzono. Gdzieś tam w tle gromadzą się jednak czarne chmury, a „Góra Przeznaczenia znów płonie”, parafrazując klasyka, jednak nic z tego jeszcze nie wynika. Bohaterowie muszą natomiast przegrupować siły, na nowo zawrzeć stare sojusze i wyleczyć rany, nim będą gotowi ruszyć ku nowej przygodzie.

Coś mniej więcej takiego obserwujemy. Bohaterowie zamierzają bowiem zbudować pełnomorski statek, by wyruszyć w podróż. W tym celu potrzeba jednak ogromnych ilości rzeczy: drewna na budowę kadłuba, sznurów na olinowanie, płótna na żagle… A do tego przedmiotów pośredniego znaczenia: agrokultury, by wyżywić siłę roboczą oderwaną od myślistwa i zbieractwa, a także systemu pieniężnego, by każdy otrzymał nagrodę równą wkładowi pracy. Potem następuje wyprawa, która składa się z kilku miałkich scenek przygodowych stworzonych na zasadzie „płyną i spotykają ich różne przygody, żeby nie było nudno”. Odcinki te wnoszą bardzo niewiele i mają w zasadzie tylko rytualne znaczenie. Jak wiadomo bowiem, bohaterom nic nie może udać się od razu. Prawa dramaturgii są niewzruszone: każdy etap podróży oznaczać musi pokonanie jakichś trudności.

Trzecia część to dotarcie do celu podróży, gdzie zaczynają dziać się rzeczy, o których nie warto opowiadać, bo ktoś może mieć nadzieję obejrzeć tę serię. Niemniej jednak dochodzi tam do wydarzeń wartych zaspoilerowania. Ich przebieg jest dość dramatyczny, jednak ten sezon, jak wiele serii w ostatnich latach, został podzielony na dwie części, a w tym przypadku akcja zostaje przerwana w kluczowym momencie i zawieszona w oczekiwaniu na kontynuację. Co oczywiście w chwili, gdy te słowa zostaną opublikowane, nie będzie już miało znaczenia. Niemniej należy o tym wspomnieć.

Uczciwie mówiąc, ten akurat fragment fabuły Dr. Stone był dość nudny. Szanuję fakt, że seria stawia sobie za cel edukację poprzez zabawę. Podobnie szanuję, że nie próbuje promować tej drugiej kosztem pierwszej. Jednak w omawianych odcinkach zabrakło konfliktu lub przynajmniej jakiegoś „tarcia” ze światem zastanym. Senku wytrzepuje kolejne technologie jak z rękawa, jego pomocnicy je realizują w pocie czoła bez szemrania, nie napotykając przy tym na żadne trudności. Owszem, po jego wcześniejszych dokonaniach powinien już cieszyć się pewnym autorytetem, jednak oglądało się to raczej jak ilustracje do Strzelb, zarazków i maszyn Jareda Diamonda, Sapiens. Od zwierząt do bogów Yuvala Noah Harariego lub innej tego typu książki. Nie jak anime rozrywkowe. Tak więc brakowało postaci charyzmatycznego lub odrażającego złola, walki z czasem lub obstrukcją ludu…

Nie powiedziałbym, żeby ta odsłona była całkiem nudna, ale buduje zainteresowanie raczej tak, jak robią to programy telewizji edukacyjnej, a nie tak, jak należałoby się tego spodziewać po serii przygodowej. Owszem, są bardzo ciekawe czy trzymające w napięciu sceny, jak na przykład ujawnienie się czegoś dziwacznego i naprawdę przerażającego, jednak są one wyjątkami od ogólnego wrażenia, jakie robi ta część. Innymi słowy: trzeba przeczekać.

O szacie graficznej trudno powiedzieć coś konstruktywnego: jest tak samo, jak było wcześniej, czyli dobrze. Wrażenie w szczególności robią ujęcia natury tego dzikiego i ciągle nieujarzmionego świata, pełne szczegółów, życia, dostojeństwa i piękna. Postacie kobiece nadal rysowane są na jedno (w zasadzie to trzy) kopyto: albo zgrabne blondynki z wielkimi oczami, jeszcze większymi cyckami i maleńkimi ustami, albo niskie brunetki z lekką nadwagą, albo warianty pośrednie (niska blondynka z lekką nadwagą, wysoka brunetka z wielkimi cyckami, wysoka blondynka z lekką nadwagą i maleńkimi ustami i tak dalej). Postacie męskie są bardziej zróżnicowane, ale niewiele to zmienia. Do obsady dochodzi bowiem tylko kilka męskich postaci (plus dwie ważne postacie kobiece), za to kilka innych schodzi ze sceny, jest ukrywane lub dostaje zdecydowanie mniej czasu antenowego, niż miało wcześniej.

Rzutuje to na oprawę dźwiękową. Zacznijmy od aktorstwa: jak pisałem, w obsadzie pojawiło się niewiele nowych ról, zaś wiele, w tym jedna znacząca, znikło. Wprowadza to pewien powiew świeżości, ale umówmy się: nie jest to przewrót na miarę odkryć Kopernika. Tym bardziej że większość pozostałych postaci zostaje zepchnięta na drugi plan i sprowadzona do roli klakierów i potakiwaczy Senku. Tak więc nie za bardzo mają czym się pochwalić prócz ewentualnego „Senku! Jesteś taki wspaniały! Dzięki tobie mamy pracę i spodnie na tyłku!”, co raczej nie jest rolą na poziomie szekspirowskim. Podobnie muzyka składa się głównie z utworów znanych z poprzednich części. Owszem, budują one atmosferę i podkreślają wydźwięk scen. Jednak znów: nie jest to przewrót kopernikański.

Ogólnie: pod względem audiowizualnym nowa seria bardziej przypomina budowanie na solidnych fundamentach pozostałych po przodkach, a nie próbę wyciosania sobie miejsca na pustkowiu. Udaje jej się zachować tradycję i nadal jest to piękny gmach, w którym po prostu lekko poprzestawiano meble, wyprano dywany i oczyszczono tynk myjką ciśnieniową.

W zasadzie na tym można by zakończyć tę recenzję. Tak naprawdę główny problem z tą serią polega na tym, że recenzowana jest w serwisie, który wchodzi właśnie w trzecią dekadę swego istnienia, który ma bazę danych stworzoną pod tamte czasy, według formuły pisarskiej dostosowanej do tamtych czasów, przez recenzenta, który pisze, bo nie wyobraża już sobie innego życia. Powinien natomiast zrobić to jasnowidz mający do dyspozycji szklaną kulę, litr przyprawy z Diuny i wehikuł czasu. W czasach, gdy wymyślaliśmy serwis, anime nie były po prostu planowane tak jak współcześnie. Była albo tasiemcowata seria, ciągnąca się z tygodnia na tydzień przez lata, albo seria jednosezonowa tworząca zamkniętą całość. Zdarzały się serie kilkusezonowe, ale działały one na zasadzie „te same postacie, inne przygody”. Natomiast tytuły składające się z wielu serii, następujących po sobie, jednak kontynuujących tę samą fabułę, pojawiły się stosunkowo niedawno. I tak naprawdę nie powinny być opisywane odrębną recenzją, tylko jako jakiegoś rodzaju dodatek do głównej recenzji na zasadzie „Sezon 2: dobry”, „Sezon 3: trzeba przeczekać”, „Sezon 4: znowu dobry”, „Sezon 5: w którym legenda została zabita…”. Zrobienie czegoś takiego jest jednak niemożliwe. Musielibyśmy mieć zdolność zajrzenia w przyszłość i sprawdzenia, co twórcy planują, jak wywiążą się z tych planów, czy seria nie zostanie przedwcześnie zakończona…

Efektem są więc mało wnoszące recenzje powstające jedynie po to, by w bazie danych był zapis. Otóż: seria ta jest częścią większego dzieła napisaną w tego dzieła połowie. Tak naprawdę jej ocenienie możliwe jest wyłącznie przez pryzmat owego dzieła, które stanowić będzie nie sumę elementów, ale ich iloczyn. I albo będzie sukcesem jako całość, albo porażką jako całość. W obydwu przypadkach nie będzie miało znaczenia, że któryś sezon był lepszy, a któryś był gorszy. Tym natomiast, co ja tu próbuję zrobić, jest ocenianie układanki klocek po klocku, nie wiedząc nawet, jaki obrazek powinien mi wyjść.

Tak więc powiedzieć mogę tylko, że ten klocek ma mało interesujący kształt, ale po widocznym nań zarysie obrazka wydaje się, że finał będzie interesujący.

Zegarmistrz, 12 marca 2024

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: TMS Entertainment
Autor: Boichi, Riichirou Inagaki
Projekt: Yoshio Mizumura, Yuuko Iwasa
Reżyser: Shuuhei Matsushita
Scenariusz: Yuuichirou Kido
Muzyka: Hiroaki Tsutsumi, Tatsuya Katou, Yuki Kanesaka