x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w polityce prywatności.
Znalazłem, zdobyłem i obejrzałem. I cóż… Tytuł, jak powiedział Grisznak, jest w zasadzie pozbawiony jakichś większych zalet, czyli po prostu nijaki. Fakt, całkiem nieźle się sprawdza jako przestroga ale w zasadzie to chyba jedyna naprawdę pozytywna rzecz którą można o tej OAV powiedzieć. A tak swoją drogą, wyraz twarzy jaki ma przez lwią części czasu Ryuuichi jest po prostu epicki…
Obawiam się tylko, że niektórzy mogą potraktować Blue Flames jako film faktycznie edukacyjny – wszak pokazuje on, że stosowane przez Ryuuichiego sposoby należą do zdecydowanie skutecznych.
Dobrze by było, żeby tacy cwaniacy wzięli pod uwagę, że Ryuuichi dysponował nie tylko brakiem skrupułów i techniką, ale również wyglądem (zdaniem bohaterek, przynajmniej, bo mnie się on jakoś nie podobał) i jeszcze jednym poważnym atrybutem (znowu według bohaterki, przynajmniej jednej, widzów bowiem z tym atrybutem nie zechciano zapoznać; na szczęście).
Rzeczywiście, jako ostrzeżenie to anime nadaje się świetnie. Byle panienki nie zaczęły po nim nagle unikać wszelkich przedstawicieli płci męskiej, bo dopierow nam przyrost naturalny spadnie…
OAVka jest nudna, przewidywalna, niesmaczna, pełna przemocy i seksu, którymi bohater rozwiązuje w zasadzie wszystkie swoje problemy (które wcześniej sam sobie stworzył, ale to detal). Grafika nie jest zła, jednak nie za bardzo jest na co patrzeć, co przy tak dennej fabule sprawia, że anime nie ma czym przyciągnąć.
A jeszcze do tego to 'mistyczne' zakończenie… Miło, że wyjaśniono ostatecznie tytuł, który przez jakieś 50 minut był zagadką, szkoda jednak, że wyjaśnienie okazało się tak idiotyczne. Dosłownie nie mogłam go strawić.
Za 'walory edukacyjne' „Aoi Honoo” dostaje ode mnie 3. Na nic więcej nie zasługuje.
Perełka to, to nie jest ale mogę śmiało polecić osobom które są znudzone schematami.
Mhm...
Zdecydowanie nie dla mnie
Dobrze by było, żeby tacy cwaniacy wzięli pod uwagę, że Ryuuichi dysponował nie tylko brakiem skrupułów i techniką, ale również wyglądem (zdaniem bohaterek, przynajmniej, bo mnie się on jakoś nie podobał) i jeszcze jednym poważnym atrybutem (znowu według bohaterki, przynajmniej jednej, widzów bowiem z tym atrybutem nie zechciano zapoznać; na szczęście).
Rzeczywiście, jako ostrzeżenie to anime nadaje się świetnie. Byle panienki nie zaczęły po nim nagle unikać wszelkich przedstawicieli płci męskiej, bo dopierow nam przyrost naturalny spadnie…
OAVka jest nudna, przewidywalna, niesmaczna, pełna przemocy i seksu, którymi bohater rozwiązuje w zasadzie wszystkie swoje problemy (które wcześniej sam sobie stworzył, ale to detal). Grafika nie jest zła, jednak nie za bardzo jest na co patrzeć, co przy tak dennej fabule sprawia, że anime nie ma czym przyciągnąć.
A jeszcze do tego to 'mistyczne' zakończenie… Miło, że wyjaśniono ostatecznie tytuł, który przez jakieś 50 minut był zagadką, szkoda jednak, że wyjaśnienie okazało się tak idiotyczne. Dosłownie nie mogłam go strawić.
Za 'walory edukacyjne' „Aoi Honoo” dostaje ode mnie 3. Na nic więcej nie zasługuje.