Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 6/10
fabuła: 8/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,20

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 25
Średnia: 7
σ=1,55

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Azag)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Argento Soma

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2000
Czas trwania: 25×24 min
Tytuły alternatywne:
  • アルジェント ソーマ
Postaci: Obcy; Miejsce: Ameryka; Czas: Przyszłość; Inne: Mechy, Samoloty
zrzutka

Pilot­‑naukowiec z cieniem na duszy, dziewczynka, kryjąca wielką tajemnicę i posłuszny jej ogromny robot – standardowe science­‑fiction plus kilka niecodziennych pomysłów.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Takuto Kaneshiro jest zadurzony w swojej koleżance z uczelni, Maki Agata. Najwyraźniej jednak ich kontakt się zerwał, co znacznie wpłynęło na złe samopoczucie chłopaka. Jednakże po tygodniu milczenia Maki zaprasza go do laboratorium doktora Noguchi, którego jest asystentką. Nieprzyjemnym rozczarowaniem dla Takuto okazuje się fakt, że Maki przyprowadziła go tam po to, by wziął udział w pewnym eksperymencie.

W wielkiej podziemnej hali leży ciało pozaziemskiego kolosa – nazwanego Frank, najwyraźniej poskładanego z różnych części, będących fragmentami zniszczonych przez wojsko Obcych, którzy od jakiegoś czasu atakują Ziemię. Profesor Noguchi chce tchnąć w wielkie monstrum życie i potrzebuje do tego pomocy Kaneshiro. Początkowo wszystko przebiega zgodnie z planem, ale niespodziewanie bazę atakuje niezidentyfikowany oddział piechoty. Ich ingerencja w sieć energetyczną bazy powoduje przeciążenie, a potężny impuls mocy doprowadza do katastrofy… Wśród walących się gruzów zrozpaczony Kaneshiro obserwuje, jak wielki potwór przyczynia się do śmierci jego ukochanej…

Kaneshiro jest jedynym ocalałym z katastrofy. Jego twarz została zmasakrowana. W sercu, psychice i duszy wypalił się obraz śmierci Maki, a w jego szpitalnym pokoju pojawia się tajemniczy gość. Przychodzi z propozycją zemsty, propozycją, która przypomina „pakt z diabłem”...

Po obejrzeniu pierwszych odcinków pomyślałem, że to przecież banalne, nic nowego – po kilku kolejnych zwrotach akcji zorientowałem się, że seria już mnie wciągnęła, a moja ocena odwróciła się o 180 stopni. Zaczynamy od tragedii zakochanego młodzieńca, potem nieoczekiwanie na pierwszym planie pojawia się Hattie – śliczna, mała dziewczynka, podczas zabawy w lesie nieoczekiwanie spotykająca gigantycznego Franka, który uciekł z miejsca swojego „przebudzenia”. Chwilę później, po dramatycznych wydarzeniach, jesteśmy już w bazie Funeral – specjalnej jednostki, desygnowanej do walki z Obcymi (tylko właściwe po co ci Obcy na Ziemię przybywają?). W sumie nie byłoby to wszystko niczym nadzwyczajnym, gdyby nie fakt, że Frank słucha wszystkich poleceń Hattie – co wojsko chce wykorzystać do walki z zaistniałym zagrożeniem. Tymczasem gdzieś w tle pojawiają się dziwaczne postacie i rozgrywają tajne operacje wojskowe… Po rozpoczęciu oglądania chyba każdy widz zada sobie pytanie „O co tu, kurde, chodzi?”. Kolejne niewyjaśnione (i w miarę ciekawe) wątki pojawiają się jak grzyby po deszczu, zachęcając do sięgnięcia po dalsze odcinki. Podobały mi się też pokazane tu sceny akcji – przede wszystkim walki z Obcymi. Pozytywnie odebrałem motywy technologiczne – autorzy postarali się o w miarę naukowe podejście do tematu na przykład właściwości skroplonych gazów, fal akustycznych czy antymaterii (bodajże) – miło było na to popatrzeć.

Najważniejszą jednak wadą serii jest wykorzystanie motywu obcych „najeźdźców”. Pojawiają się ni stąd, ni zowąd, w – wydawałoby się – nieskończonych ilościach, oczywiście są coraz silniejsi lub coraz bardziej odporni na konwencjonalne ataki. Ile razy już to widzieliśmy: Obcy ląduje na Ziemi, spokojnie sobie maszeruje (bo wszyscy Obcy zmierzają tu do jednego punktu), ludzie odpalają w niego rakiety i bomby o łącznej wartości rocznego budżetu średniego państwa – oczywiście bez żadnych efektów, pojawia się eskadra mechów, a pomysłowi bohaterowie wpadają znienacka na skuteczny sposób zniszczenia niezniszczalnego wroga? W dodatku Obcy są do bani, zarówno jeśli chodzi o potencjał (militarny), jak i pod względem graficznym. Pamiętam, że jeden z nich topił się jak T­‑1000, a potem składał z powrotem i nie wiem już, która to z kolei seria, w jakiej zauważyłem podobieństwa do Neon Genesis Evangelion. Obcy przypominają tamtejsze anioły, nie ma co prawda mistyki, ale znajdzie się wiele motywów chrześcijańskich, takich jak krzyże (na przykład podczas lądowania Obcy przybiera kształt krzyża), ponadto Obcy w locie ma nad sobą gigantyczną aureolę. Co bardziej spostrzegawczy widzowie odnajdą tu też „włócznię Longinusa”.

Uwagę zwraca też układ tytułów. Na przykład Chaos i dezorientacja świadczy o tym, że pierwsza część odcinka będzie opowiadać o „chaosie”, a druga o „dezorientacji”, natomiast kolejny odcinek zaczniemy od „dezorientacji” itd. – podobał mi się ten sposób nazewnictwa.

Główny bohater nie wzbudził we mnie szczególnej sympatii. Nie można jednak nie zauważyć, że w wielu momentach serii trudno powiedzieć, czy on śni, ma halucynacje, jest w alternatywnej rzeczywistości, czy może cierpi na schizofrenię – prawdy nie znają ani inni bohaterowie, ani widzowie. Przeżywa też huśtawki nastrojów – raz jest dobry, raz zły, po ludzku reaguje na przeżyty szok psychiczny, balansuje na granicy choroby. Ta cała otoczka tajemnicy, jego dramat i pokazywany nam retrospekcyjnie romans dają mocny efekt emocjonalny. Nie sposób nie wspomnieć o niecodziennej parze w osobach dziewczynki i robota – choć trudno nazwać robota postacią. Moje początkowo sceptyczne do nich podejście zmieniało się z każdym kolejnym odcinkiem. Hattie zachowuje się i reaguje jak najprawdziwsze dziecko, choć trzeba przyznać, że liczne przejścia w jej życiu wywarły silny wpływ na jej psychikę i nie tylko… Przyjemnie obserwowało się zachowania tej dwójki: melancholię zasłuchanego w dziewczęcy śpiew kolosa czy też humor, gdy Hattie przez wielkie głośniki wykrzykiwała Frankowi polecenia na poligonie treningowym. Także postacie dalszych planów trzymają poziom swoim naturalnym zachowaniem, choć dziwiło mnie, że w bazie Funeral pracują głównie kobiety. Nigdy też nie sądziłem, że potrafię tak rozczulić się z powodu występującego tu psa Waltona.

Większość elementów grafiki prezentuje się przeciętnie, słabo lub wręcz dosyć żałośnie. Niestety ma to poważny wpływ na odbiór całości, bo jednak w seriach akcji ważne są też odczucia wizualne. Postacie mają długie, chude nogi, jakby bohaterowie nosili bardzo obcisłe spodnie. Nie podobały mi się też twarze i włosy. Irytowała mnie biała grzywa Somy, a i jego blizna wyszła jakoś niespecjalnie. I skąd Hattie wytrzasnęła ten wielki, wkurzający kapelusz? Pomieszczenia, przestrzenie i krajobrazy (ukształtowanie terenu wygląda czasami dziwacznie) to często naprawdę miernota i nie wszystko da się wytłumaczyć wiekiem serii. Natomiast dobrze, a nawet pomysłowo prezentują się mechy (zwane tu SARGami), Frank, a także samoloty, helikoptery oraz cały militarny ekwipunek – zadbano tu o ciekawe detale. Pomysłowe jest też umiejscowienie kabiny z pilotem na „ramieniu” mecha.

Muzyka dobrze łączy się z treścią, jest zróżnicowana w odpowiedzi na zmiany tempa akcji. Denerwował mnie tylko główny motyw muzyczny na początku każdego odcinka. Dosyć marnie wyszedł też odgłos strzałów z karabinów SARGów – tak jakby pluły, a nie miotały pociski dużego kalibru.

W fabule są pewne niedociągnięcia, a zdarzenia, które trudno wytłumaczyć, mogą wydawać się po prostu naiwne. Nie wszystko też bohaterom powinno się udać. Miałem za to przyjemność oglądać fenomenalną końcówkę, która wynagrodziła z nawiązką wcześniejsze mankamenty. Finał różni się zdecydowanie od całości, akcja znacznie przyspiesza, a kolejne tajemnice są ujawniane w nagły i niespodziewany sposób. Ostatni odcinek wyszedł kapitalnie, pozwalając na spokojne zamknięcie wszystkich wątków i stanowiąc przyjemną w oglądaniu puentę. Stanowi to miły kontrast z licznymi seriami, gdzie często dostajemy zakończenie pokazane na zmniejszonym ekranie, już w trakcie napisów końcowych. Na wyższą ocenę nie pozwala słaba szata graficzna, która niejednej osobie może odebrać przyjemność oglądania – jeżeli jednak nie zrazi, to po serię może sięgnąć chyba każdy miłośnik gatunku.

Azag, 29 grudnia 2007

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Sunrise, Victor Entertainment
Autor: Hajime Yatate, Kazuyoshi Katayama
Projekt: Kimitoshi Yamane, Shuukou Murase
Reżyser: Kazuyoshi Katayama
Scenariusz: Hiroshi Yamaguchi
Muzyka: Katsuhisa Hattori